- Kategoria: Publikacjie
- Janusz Horoszkiewicz
- Odsłony: 928
Szlakiem krzyży wołyńskich - OŻGOWO KOLONIA
Przed samą wojną w Ożgowym, poświęcono plac pod budowę kościoła, kolonia szybko się rozwijała. Liczono również na ogromne złoża bazaltu, zalegające tuż pod powierzchnią ziemi, na wzór Janowej Doliny. Polska rozpoczynała ambitny plan budowy dróg, kamieniołom były żyłą złota. Powstały w tym celu plany połączenia Ożgowego, dawnym nasypem kolei Blocha ze stacją w Rafałówce. Wszystkie plany pokrzyżowała wojna, od tamtego czasu trwał nieustanny upadek, który zakończy się w Krwawą Noc 16 lipca 1943 r., wtedy banderowcy spalili doszczętnie całą kolonię.
/ Ożgowa na wprost droga do Osowej.
/ Tu było Ożgowo
/ Janusz Horoszkiewicz z O. Wasylem Lazarczukiem wyznaczają miejsce gdzie będzie stał krzyż.
LIKWIDACJA GETTA
Świadkowie zgodnie opowiadają, Ukraińcy i Żydzi witali wkraczających Sowietów w 1939 roku przystrajali domy czerwonymi flagami, mówili „wasza Polska”. Pierwszymi powodowały względy narodowościowe i dążenie do państwowości, Sowieci szybko wybili im to z głowy. Drudzy, upatrywali w tym szansę awansu społecznego i ratunek przed Niemcami. Młodzi Żydzi, ku rozpaczy starych przestali chodzić do Domów Modlitwy (Beis Midrashes). Kiedy przyszli Niemcy, nie interesowano się Żydami, ich los był prawie dla wszystkich obojętny.
Likwidacja Getta i wyprowadzenie Żydów do Kostopola w sierpniu 1942 roku, spowodowało wcześniej ich liczną ucieczkę przed zagładą. Jesień przyszła szybko, skryć się nie było gdzie, pozostały lasy do spania i prośba za jedzeniem po wsiach. Za ukrywanie Żydów groziła śmierć. Wszyscy słyszeli o wymordowaniu z tego powodu Obórek, spaleniu rodziny Marii Wesołej w Moczułkach k. Cumania i rozstrzelanej rodzinie Kopijów z Zaułka.
Kiedy Adam Wrześniewski z Omelanki pojechał do lasu pod Ożgowe po gałęzie, w blasku słońca zobaczył dziwny widok. Coś wystawało ze śniegu, nie mógł zrozumieć, co to jest. Podszedł i z przerażeniem zobaczył pomiędzy drzewami dużo głów ludzkich. Wystawały ze śniegu, wiatr odkrył koszmarny widok. To były trupy Żydów z Osowy, poznawał ich, prowadzili sklepy i warsztaty.
PARTYZANCI SOWIECCY
Sytuacja Żydów w ukryciu zmieniła się nieoczekiwanie, zwiastunem był warkot przelatującego nocą samolotu. Babcia, Antonina Bielawska przyszła powiedzieć, że widziała dwie wielkie płachty lecące z nieba. Bawiący się na Sylwestra 1942 roku w domu wdowy Walentyny Myczewskiej, nie przerywali jednak zabawy, zlekceważyli opowieść. Nikt nie słyszał wtedy o „paraszucistach”. Nagle drzwi się otwarły, muzykanci zamilkli, weszło dwóch spadochroniarzy z „pepeszami” i plecakami, zrzucili je na podłogę, a oczom bawiących ukazały się wiązki granatów. Z Wielkiej Ziemi przybyli partyzanci.
Złapali pierwszego z brzegu gospodarza i kazali szybko zaprzęgać konie, on przerażony skłamał, że koni nie ma, ma tylko powolne woły. Zaprowadził ich pod dom Tego, co ma dobre konie, Jana Myszakowskiego i chyłkiem uciekł. Złośliwi później naśmiewali się, że jak wrócił to miał „pełne portki”. Jan nie mając wyjścia, pełen obaw o życie, powiózł ich saniami za Hutę Mydzką. Na skrzyżowaniu dróg, czekały na spadochroniarzy następne sanie i uzbrojeni. W lasach Zwiero – Kotowskich zw. Cumańskimi, tworzyły się bazy Sowieckich Partyzantów. Były tam już zorganizowane, a z czasem bardzo dobrze uzbrojone, wielkie odziały. Od początku przygarniały Żydów, a w „czasach banderowskich” i Polaków, stając się ich wybawieniem.
ODDZIAŁ ŻYDÓW
Przed likwidacją Getta w Osowej, grupa około 30 młodych Żydów, pod dowództwem Icchaka Zakuski schroniła się w okolicznych lasach. Icchak służył, jako żołnierz w Armii Czerwonej. Został wzięty do niewoli niemieckiej pod Smoleńskiem, z której uciekł i wrócił do Osowy. Cały czas za Niemców jednak musiał się ukrywać, gdyż szucmani podejrzewali, że jest spadochroniarzem. Kobiety i dzieci również dołączyły do Icchaka podczas likwidacji Getta. Grupa ta stała się małym oddziałem partyzanckim. Podczas jednego wypadu, członkowie grupy weszli do opuszczonej i rabowanej Osowy. Podpalili nierozebrane domy Żydów, pozabijali szucmanów i przejęli ich broń.
W kwietniu 1943 r. oddział liczyła 63 osoby. Pod koniec tego miesiąca, został otoczony przez Niemców, tracąc 29 zabitych. Nie mając możliwości dalszego trwania w rodzinnych stronach, pozostałości oddziału na początki maja dołączyły do Sowieckiej Partyzantki. W późniejszym okresie został przyłączony do brygady „Śmierć faszyzmowi” pod dowództwem generała Vasyla Begmy. Do przyjścia Sowietów pod koniec stycznia 1944 roku w lasach i kryjówkach przeżyło jedynie około 15 Żydów z Osowy.
ZA KILOGRAMY SOLI
Rodzice Berka i Icka Feremana zw. Kuszer, prowadzili przed wojną sklep w Osowej. Potem w Omelance u Cypriana Myszakowskiego próbowali szczęścia, w wynajętej izbie. Kiedy mąż zmarł, a wdowa Jenta nie dała rady utrzymać się z handlu, wróciła z dziećmi do Osowy. Czas wojny pogrążył ich całkowicie, Jenta nie mała siły i woli przeżycia, razem z pozostałymi została wyprowadzona do Getta w Kostopolu. Berek z Ickiem i kilkudziesięcioma innymi Żydami ukrył się w lesie, potem zaczęli chodzić z sowieckimi partyzantami za przewodników.
Ukrainiec Wasyl Nowak s. Iwana mieszkał koło Omelanki z rodzicami, był rówieśnikiem Berka i Icka, znali się długo. Nie przeszkadzało to Wasylowi chodzić i łapać dawnych kolegów. Za dostarczenie Żyda od szucmanów w Stydyniu Wielkim, otrzymywało się od nich 2 kg soli. Wasyl złapanych prowadził do pośrednika Stepana Terebylnika zw. Kirysz w Podsieleczu, a solą się dzielili. Nie robił tego w sekrecie, a wręcz demonstracyjnie chwalił się każdym złapanym i zaprowadzonym na śmierć. Nie był on odosobniony w podłości, miał konkurentów, którzy na nartach jeździli i w leśnych „brogach” siana szukali podobnego szczęścia.
Wdowa po Kazimierzu, Janina Myszakowska (1922 – 2018) była naocznym świadkiem wydarzeń, które niebawem miały nastąpić, był styczeń 1943 r. Berek z Ickiem i kilkoma innymi Żydami, najpierw zabili Stepana Terebylnika i rozpoczęli polowanie na Wasyla. Ojciec Wasyla, Iwan też wcześniej polujący na Żydów, po śmierci Terebylnika uciekł do rodziny w Stydyniu Wielkim i więcej we wsi się nie pokazał.
ROLE SIĘ ODWRÓCIŁY
Role się odwróciły, teraz Żydzi polowali na swoich oprawców. Wielokrotnie nachodzili dom rodzinny Nowaków, w którym mieszkała teraz samotnie matka. Wasyl ukrywał się w Mydzku Wielkim, ale jedzenie musiał mieć swoje. Matka chcąc przynieść prowiant synowi szła do Janiny, tam czekała na syna. Janina mieszkała z małym dzieckiem na uboczu wsi, mąż jej zginą na wojnie w 1939 . Po kilku dniach oczekiwania trzej Żydzi złapali Wasyla w domu jego sąsiada Polaka, Adama Wernera i przyprowadzili tam gdzie czekała jego matka. Janina była przerażona sytuacją, obawiała się też o los swój i dziecka. Wasyl zrozumiał, że nadszedł czas śmierci, błagał o litość, podobnie jak łapani przez niego Żydzi. Matka, aby go ratować wzięła syna na kolana i objęła. Wtedy Berek zw. Kuszer przyłożył mu karabin do głowy i strzelił.
/ Ożgowa ustawianie krzyża.
/ Poświecenie krzyża
NADZIEJE NA PRZETRWANIE
Ludność z zagrożonych i atakowanych przez banderowców miejscowości chroniła się w rejonie działania samoobrony Huty Stepańskiej i Wyrki. Ożgowo jednak nie było opuszczone, ludność miała nadzieje na przetrwanie, zostawić swój życiowy dobytek nie było łatwo. W chwili ataku mieszkańcy nie mieli już możliwości uciec do Huty Stepańskiej. Ukryli się na północ od kolonii w kierunku błot zw. Kaczaja. Banderowcy rozpoczęli wielokrotne polowania, z nagonką, w których uczestniczyli Ukraińcy z sąsiednich wsi, przy aktywnym udziale nawet dzieci. Rozciągnięte na dużej przestrzeni tyraliery, przeczesywały lasy. Upolowali do jesieni i zamordowali dużo ofiar, tylko niektóre nazwiska są znane, większość została zamordowana bezimiennie. Najbardziej krwawą była obława z 1 sierpnia 1943 roku, banderowcy i „czerń” zamordowali wtedy około 30 Polaków.
Wcześniej jednokrotny, nieoczekiwanie ratunek przybył z Rafałówki, jednak uratowało się wtedy tylko część ukrywających. Otóż, Niemcy namówieni przez Jana Myczewskiego z Omelanki, 26 lipca zorganizowali wypad w celu wyłapania zwierząt na rzeź, zabrania ukrytego miodu, mięsa i słoniny. Ofiarny brat nie żałując złotych rubli sprowadził ich, szukając rodziny swojej siostry, Malwiny Sulikowskiej, która była za Bronisławem. Utworzyła się duża kolumna, do której w drodze dołączali następni Polacy, a w końcu było ich około 200 osób. W tej grupie wyszedł i mój Tata, Szczepan z rodziną.
Nie pozostał żaden ślad po Ożgowym, jedynie postawiony krzyż, za którego plecami kiedyś rozciągała się kolonia. Mgły poranne od bagien pozostały takie same, nie słychać jedynie odgłosów obław i lamentu mordowanych.
/ Krzyż w Ożgowym.
Jest to opisane przy Omelanka Wieś