- Kategoria: Publikacjie
- Super User
- Odsłony: 1182
Szlakiem KRZYŻY WOŁYŃSKICH - Stepań
KLIMOWE SIEDLISKO HOROSZKIEWICZÓW
Banderowcy poskładali, a potem zdetonowali w podziemiach kościoła pociski artyleryjskie. Próbowali wysadzić kościół w powietrze, ściany popękały, jednak wytrzymały wybuch, był 21 kwietnia 1943 r. Ks. Faustyn Lisicki wcześniej zdołał uciec do Huty Stepańskiej. Kościół został rozebrany po wojnie, a na jego miejscu postawiono szpital. Tak zakończyła się ponad trzystuletnia historia parafii.
KOŚCIÓŁ ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA
/ Kościół w Stepaniu pw. Św. M. Archanioła
Kościół pw. Św. Michała Archanioła w Stepaniu nad Horyniem został wybudowany w latach 1803-1806 przez hrabiego Stanisława Grzegorza Worcella, marszałka szlachty guberni wołyńskiej. Wcześniej w tym miejscu stała kaplica kalwinów, ówczesnych miejscowych panów. Kaplicę zniesiono początkiem XVII wieku i w 1614 r. Książe Janusz Ostrogski wybudował kościół, który spłoną. Doroczne odpusty gromadzące wielkie rzesze wiernych odbywały się 8 maja w dniu Św. Stanisława i na Św. Michała 29 września. Obszarowo ogromna parafia była ostoją polskości w czasie zaborów. Sam Stepań liczący 2500 dusz, zamieszkany był jednak w połowie przez Ukraińców i Żydów, rodzin polskich było bardzo mało. Prawosławni posiadali cztery cerkwie, Uspienską z 1562 roku, Troicką z 1592 roku, Spaską z 1749 roku i Mikołajewską z 1775 roku. Żydzi mieli synagogę wybudowaną w stylu gotyckim. Różnowiercy żyli osobno, ale w zgodzie szanując wyznanie innych. W okolicy były i mieszane rodziny, małżonkowie zostawali przy swojej wierze, a dzieci chrzczono według zasady, ojciec przekazuje wiarę synowi, a wiara matki przechodzi na córkę.
„POWSTANIE UKRIŃSKIE”
Przed samym wybuchem wojny w 1939 r. dało się odczuć gwałtowny wzrost nastrojów nacjonalistycznych ze strony Ukraińców. Wybuch wojny wywołał ich zadowolenie i radość wśród Żydów. Służąca u Jana Sawickiego, Ukrainka Nadzieja ze Stepania, radośnie wymachiwała chustką do nadlatujących nisko sowieckich samolotów. Jej narzeczony z grupą „dywersantów” rozbroił policjantów i zajął miasto. Mimo że była w zaawansowanej ciąży pobiegła tam z Huty Stepańskiej, na odchodnym powiedziała dotychczasowym chlebodawcą, że nastanie sprawiedliwość i nie będzie więcej wyzysku. Po kilku tygodniach, przyszła jednak po prośbie, zapłakana, była już po porodzie. Prosiła dla dziecka o ubrania, których nie miała skąd wziąć, a szła jesień. Powiedziała, że jej narzeczonego rozstrzelali i zaniosła się płaczem. Nie powiedziała jednak, kto zastrzelił, Sawiccy nie zapytali, wszystkim było to wiadome. Odeszła szybko, bo zostawiła dziecko samo, więcej się nie pokazała. Mówili ludzie, że jakaś obca kobieta z niemowlakiem przed zimą rzuciła się do Horynia, ale kim była nikt nie wiedział.
/ Ojciec Stepan Szomonko oprowadza po starym cmentarzu w Stepaniu
/ Sieleszna rada Stepania wydaje zgodę na upamietnienie miejsca koscioła w Stepaniu
Wypadki w Stepaniu nazwane „powstaniem ukraińskim” były bardzo głośne. Nikt wprawdzie nie chodził tego oglądać, ale uwolnieni z zamknięcia Polacy zdali dokładną relację z wydarzeń, jakie się tam rozegrały. Na wieść o wkroczeniu sowietów 17 września, nagle w miasteczku zjawili się jacyś „dywersanci”. Z „podziemia” wyszli uzbrojeni Ukraińcy, wsparci przez kilku Żydów, rozpoczęli aresztowania Polaków. Do aresztu na posterunku policji, który znajdował się w budynku Urzędu Gminy, po dawnych koszarach, zamknięto kilkadziesiąt osób. Wśród nich byli min. Wójt Edmund Mąkiewicz, policjanci, urzędnicy, pracownicy poczty, nauczyciele, sklepikarze, aptekarz, oraz uciekinierzy z „centrali”. W miasteczku rozpoczął się terror i panika. Jak przystało na rewolucjonistów „dywersanci” zażądali od Żydów złota i innych towarów. Z posterunku policji zabrali duże ilości broni i amunicji, dozbroili pozostałych „powstańców”. Po zajęciu Poczty, poprzez łącznicę telefoniczną nadawali informacje wzywające do podporządkowania się „władzy ukraińskiej”. Wystawili warty wokół Stepania nikogo nie wpuszczając i nie wypuszczając, oczekiwali przyjścia Sowietów.
/ Kopię dół pod krzyż na miejscu kościoław Stepaniu
/ Podnosimy krzyż na m. kościoła w Stepaniu
/ Krzyż na m. kościoła w Stepaniu
/ Poświęcenie krzyża w Stepaniu na m. kościoła
SZWADRON
Trwało to dwa dni, 20 września o świcie pod miasteczko podeszły wycofujące się oddziały pułku KOP „Sarny”. Ukraińcy zajęli stanowiska na wysokim zachodnim brzegu Horynia, rozpoczęła się wymiana ognia. W tym czasie kawalerzyści, pośród których byli Polacy z okolicy, poprowadzili szwadron KOP „Bystrzyca” na bród w Pohulance. Szwadron całkowicie zaskoczył „dywersantów” kilku zabito, a ponad 60 schwytano. Wszystkich, którzy mieli broń po wyroku sądu polowego rozstrzelali. Zginęło też kilku żołnierzy, których pochowano na Nowym cmentarzu. Na drugi dzień tj. 21 września do Stepania weszły oddziały Sowieckie. Ukraińcy urządzili demonstracyjny pogrzeb zabitych. Próba wzniecenia antypolskiej manifestacji została natychmiast stłumiona. Sowieci szybko zwerbowali „pomocników”, przy ich pomocy skutecznie odebrali wszelką broń i rozpoczęli swoje urzędowanie.
Wcześniej po opanowaniu miasteczka przez Stepań przeszły główne siły wycofujących się wojsk KOP, około 5500 żołnierzy, dowodzonych przez ppłk. Nikodema Sulika. Pod Rafałówką połączyły się z wojskami generała Wilhelma Orlika – Ruckemana i razem zamierzały w kierunku wojsk Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” generała Franciszka Kleberga. Na drodze do połączenia znalazły się sowieckie wojska pancerne z 45 Dywizji Strzeleckiej, wojska KOP podjęły nierówną walkę. W obliczu beznadziejnej sytuacji 2 października dowódca podjął decyzję o rozformowaniu i rozpuścił żołnierzy do domów. Sowieci z jeńcami obeszli się bardzo okrutnie, rozstrzeliwali nawet rannych, 300 wziętych do niewoli żołnierzy prawdopodobnie też zostało rozstrzelanych, bo ślad po nich zaginą. Po długiej i trudnej drodze do domu wróciło kilkudziesięciu żołnierzy pochodzących z okolicznych polskich parafii. Niektórzy, jak Bronisław Wawrzynowicz w pełnym ekwipunku z bronią, niektórzy rozebrani i pobici przez Ukraińców, jak Józef Rogowski, a obaj z Wyrki. Nie wróciło też kilkunastu, o ich losie nic nie wiadomo.
ROZKAZ ZABIĆ MATKĘ
Ukrainiec, Wołoszyn ożenił się z Heleną Kalus z Dworca, mieli syna Żenię. Żyli zgodnie i spokojnie, ich nieszczęście rozpoczęło się z nastaniem banderowskich czasów, syn zaczął z nimi chodzić. Stał się agresywny i zły. Wiosną 1943 r. przyszedł do domu z karabinem, powiedział, że zabije matkę, taki ma rozkaz. Ojciec nie był zaskoczony, przeczuwał najgorsze, od jesieni 1942 roku syn wrogo odnosił się do zrozpaczonej matki. Słuchając zdesperowanego syna, aby ratować żonę na poczekaniu wymyślił kłamstwo. Powiedział „ludzie będą o nas źle mówić, zostaw, a ja Ją w nocy uduszę jak psa i powiemy, że umarła”. Syn słysząc nienawiść w mowie ojca uwierzył. Nie upierał się, kiedy ojciec kazał mu iść i wrócić dopiero rano, żeby nie słyszał jak Ją będzie dusił. Nocą dobry człowiek Wołoszyn przeprawił żonę czółnem, na drugi brzeg, gdzie pożegnali się na zawsze. Helena poszła ukradkiem kilkanaście kilometrów do Polaków w Małyńsku, gdzie wszystko opowiedziała. Kiedy Żenia rankiem zrozumiał, że został oszukany, poszedł ze złością powiedzieć banderowcom. Jego szybki powrót obserwował przez okno ojciec, widząc zbliżającego się syna ukląkł i rozpoczął modlitwę, tak zastała Go śmierć z rąk syna.
Kiedy Sowieci po wojnie sądzili za przynależność do UPA, Żenia dostał wyrok piętnastu lat zesłania do kolonii karnej na Syberii. Odsiedział cały wyrok i wrócił próbując ułożyć sobie życie. Wreszcie się ożenił. Nie był szanowany przez dzieci, ani z żoną nie żył dobrze, do tego jeszcze presja otoczenia, wszystko to sprawiło, że wyjechał do Równego, gdzie zmarł w samotności.
/ Tablica na krzyżu w Stepaniu
Historię opowiedziała mi córka oficera carskiego Andrzeja Bielczenki (1923 – 2017), koleżanka szkolna Żeni. Kiedy przybyła w 1997 roku na II Pielgrzymkę, zapytała się starego Ukraińca, o kolegę. Ten szepną, że tu się boi mówić, prosił żeby przyszła pod źródło koło cerkwi, jak będzie noc. Tam opowiedział jego historię. Stary Ukrainiec, kończąc opowieść, spluną i odszedł bez słowa. Ten gest zastąpił wiele słów.
Ostatnimi pamiątkami po unicestwionej parafii i kościele są zachowane dwa dzwony. Udało mi się je odszukać w cerkwi w Koroście. Dzwony przywieźli, jako łup grabieżczy i zakopali. Wielki dzwon został im skradziony, pozostał mały im. Antoni, ofiarowany przez policję ze Stepania. Średni, im. Św. Michała Archanioła jest pęknięty ma 260 kg, odkupiłem go, bo miał iść na złom. Znajduje się w Kościele Garnizonowym KOP w Sarnach1)
--
1. Żródła informacji: 52, 80, 82, 170, 310, 341
c.d.n.
Janusz Horoszkiewicz