- Kategoria: Historia
- Władysław Filar
- Odsłony: 1578
W drodze do Iwanicz
/ W niedzielę 11 lipca 1943 roku nacjonaliści ukraińscy dokonali bestialskiej rzezi ludności polskiej w Porycku
Konferencja dobiegała końca. Ostatni dzień przeznaczony był na obrady w sekcjach problemowych. Moi ukraińscy koledzy profesorowie z Uniwersytetu, wiedzieli, że bardzo marzyłem o odwiedzeniu swojej miejscowości, w której urodziłem się i mieszkałem. O tym często rozmawialiśmy podczas przerw w naszych seminariach „Polska – Ukraina: trudne pytania”. Zaproponowali więc, że mogą zorganizować mnie w ostatnim dniu konferencji wyjazd samochodem do Iwanicz. Oczywiście, propozycję przyjąłem z wielką radością. W podróży towarzyszył mnie mój ukraiński kolega prof. Bohdan Zabrowarnyj. Droga do Iwanicz prowadziła przez miejscowości: Górka Połonka, Czaruków, Horochów, Podberezie, Milatyn, Poryck. Miejscowości powyższe znałem z lat młodości lub kojarzyły mi się z wydarzeniami, jakie miały miejsce w czasie wojny, stąd też odżyły wspomnienia o tym co się tu zdarzyło.
Niedaleko od Łucka mijamy miejscowość Górka Połonka. Przypomniał mi się bestialski mord ludności polskiej jaki miał miejsce w czerwcu 1943 roku w tej miejscowości. Oto urywek sprawozdania dowódcy oddziału UPA z przeprowadzonej akcji: „(...) otrzymałem rozkaz zniszczenia dwóch folwarków Górka-Połonka i Horodyszcze (...). Bez strzału wchodzimy do środka folwarku. Ze stajni pada strzał wartownika. W odpowiedzi rozległy się nasze strzały. Rozpoczął się krótki ale zawzięty bój. Polacy odstrzeliwali się zza murów. Żeby lepiej zorientować się skąd bije wróg, zapaliliśmy słomę. Lachy zaczęli uciekać z folwarku. Powstańcy zdobywali budynek za budynkiem. Z budynków wyciągali Lachów i rżnęli mówiąc: <To wam za nasze wsie i rodziny, jakie popaliliście.> Polacy wykręcając się na długich sowieckich bagnetach błagali: <Na miłość Boga, darujcie nam życie, ja nic nie winien, i nie winna.> A z tyłu czotowy O., z rozbitą głową, odzywa się: <Nasze dzieci, nasi starcy, czy byli winni, których rzucaliście do ognia żywcem?”> I robota szła dalej. (...) Po krótkim boju podpaliliśmy budynki z Lachami, w jakich spalili się.”[1] Przypomnienie tej akcji, a zwłaszcza treść sprawozdania dowódcy oddziału UPA przytoczonego wyżej na podstawie zachowanego w archiwach dokumentu, zmusza do głębokiej zadumy nad tragedią ludności Wołynia, kiedy po obu stronach ginęli niewinni ludzie. Uderza nie tylko wprost zwierzęca rozprawa z bezbronnymi i niewinnymi ludźmi opisana ze szczegółami w sprawozdaniu, ale powód dokonania tej zbrodni. Chodzi tu bowiem o odwet za jakąś nie sprecyzowaną akcję Polaków na Ukraińcach. Ale tu, w Górce Połonce zabijano nie tych, którzy brali udział w akcji przeciwko Ukraińcom lecz spokojnych i niewinnych mieszkańców folwarku. A takich akcji na Wołyniu w 1943 roku było wiele wszędzie, gdzie mieszkali Polacy. Z różnych przyczyn dochodziło do eskalacji zbrodniczych akcji. Dlaczego? Skąd taka nienawiść? W milczeniu, i kotłującymi się w głowie bezładnymi myślami jechałem dalej.
Czas szybko upływał nam na wymianie spostrzeżeń i wrażeń z konferencji. Niebawem mijamy Horochów, niewielkie miasteczko wołyńskie. Stąd aż do Porycka ciągną się po obu stronach lasy. Przychodzi mi na myśl, że to w tym rejonie stacjonowały sotnie i kurenie UPA, a także sztaby i kierownictwo OUN. Teren powyższy przylegał do granicy z Galicją, skąd na Wołyń kierowano działaczy OUN i kadry dla UPA. Tu opracowywano plany akcji antypolskich, stąd szły rozkazy do wykonawców. Przejeżdżamy przez Podberezie i Milatyn – wioski współpracujące z UPA, a po prawej stronie w oddali widać wieś Zawidów. W tej dużej wsi ukraińskiej w latach 1943-1944 często przebywali członkowie ścisłego kierownictwa OUN-B oraz mieściły się sztaby większych jednostek UPA. W końcu dojeżdżamy do Porycka. Z tym, niegdyś typowym małym miasteczkiem kresowym, wiążą mnie wspomnienia z lat przedwojennych i okresu okupacji sowieckiej. W 1936 roku chodziłem do 6-tej klasy siedmioklasowej Publicznej Szkoły Powszechnej w Porycku. Mieszkałem na tzw. „stancji” u państwa Starzyńskich. Była to rodzina osobliwa. Głowa rodziny pan Starzyński był karłem. Pracował w majątku hrabiego Czackiego na stanowisku głównego buchaltera. Żona była normalnego wzrostu i zajmowała się gospodarstwem domowym. Mieli troje dzieci. Najstarsza córka Teodozja była karliczką, młodsza Janina i najmłodszy syn Władysław byli normalnego wzrostu. Stanowili zgodną, średnio zamożną rodzinę, pobożną i wielce szanowaną wśród społeczności Porycka i okolicy. U państwa Starzyńskich czułem się jak w rodzinnym domu, wszyscy domownicy traktowali mnie jak członka rodziny. W soboty, po lekcjach, jeździłem wąskotorową kolejką konną do Iwanicz, i w niedzielę wracałem znowu do szkoły.
W niedzielę 11 lipca 1943 roku nacjonaliści ukraińscy dokonali bestialskiej rzezi ludności polskiej w Porycku. Oto co po wojnie dowiedziałem się o tym z dokumentów archiwalnych. „10 lipca 1943 roku do Porycka przyjechała z lasu uzbrojona grupa UPA w sile około 40 osób. Dołączyła do nich miejscowa bojówka OUN-B licząca 12 osób pod dowództwem komendanta S. U. Oranśkiego. Po nocnym przygotowaniu rano 11 lipca połączona grupa dokonała napadu na polski kościół w czasie odprawianego nabożeństwa. W kościele było około 200 osób, w tym kobiety i dzieci. Kościół okrążono i rozpoczęło się mordowanie bezbronnych ludzi. W kierunku głównego wejścia i okien strzelano z karabinów maszynowych. Tych, którym udało się wydostać z kościoła, doganiano i zabijano w biegu. Następnie, po zakończeni rzezi w kościele, bojówka OUN-B na czele z Orańskim przystąpiła do mordowania polskich rodzin w Porycku. Ofiarami bestialskiego mordu stała się także cała rodzina Starzyńskich w ich domu w Holenderni. W zabójstwie uczestniczył Iwan Hryń, urodzony w 1922 r., mieszkaniec Porycka, rówieśnik Władysława Starzyńskiego, a także: Spirydon Oranśkyj, Mychajło Hryń i Iwan Haszko”.[2]
Przygnębiony smutnymi wspomnieniami, wjeżdżamy do Porycka. Ale to już nie tamto miasteczko z okresu międzywojennego, tętniące życiem, różnojęzycznym gwarem ludzi na ulicach i miejscowym targowisku. Pozostały puste miejsca po spalonych domach polskich i żydowskich, w zaniedbanym parku sterczą ruiny pałacu Czackich. Przejeżdżamy przez mostek na rz. Ługa, lecz i tu pustka, nie ma już dawnych domów. Nie ma także konnej kolejki wąskotorowej, która łączyła Poryck ze stacją kolejową Iwanicze, a która służyła do przewożenia produktów żywnościowych z majątku Czackiego oraz piwa z browaru, przeładowywanych następnie na normalny transport kolejowy. Przy wyjeździe z Porycka pozostał tylko po lewej stronie cmentarz prawosławny i cerkiew, a nieco dalej widniała skromna tablica upamiętniająca ofiary mordu Polaków, dokonanego w kościele w dniu 11 lipca 1943 roku, postawiona po wojnie przez władze sowieckie.
Do Iwanicz już mamy niedaleko, około 6 km. Podczas okupacji sowieckiej, kiedy w Porycku uczęszczałem do 8-ej klasy „dziesięciolatki”, wielokrotnie przemierzałem tę drogę pieszo, rzadziej na rowerze. Po prawej stronie w oddali widnieją ruiny Lachowa, majątku hrabiego Czackiego. W tej miejscowości, wiosną 1943 roku dokonano pierwszego mordu w naszej gminie – zamordowano Polaka zarządcę majątku i leśniczego. Nieco dalej, po lewej stronie drogi mijamy niewielki kompleks lasów lachowskich, ciągnących się aż do samych Iwanicz, kolonię Zieloną, tor kolejowy i mamy przed sobą stację kolejową Iwanicze. Budynek stacji ten sam, jak przed 60 laty. Z tej stacji, przed wojną codziennie przez dwa lata dojeżdżałem do gimnazjum we Włodzimierzu Wołyńskim. Za moich czasów, od stacji prowadziła jedna główna ulica z zabudowaniami po obu stronach. Obserwuję, że po latach ta część Iwanicz, przylegająca do stacji, znacznie się rozbudowała. Przybyło budynków murowanych, a nawet piętrowych, a od stacji prowadzą już dwie równoległe drogi bite. Wybieram jedną z nich, która wyprowadza nas do dawnych Iwanicz Nowych. Pragnę dojechać do domu moich dziadków, w którym przyszedłem na świat. W Iwaniczach Nowych znałem każdą rodzinę, każdy dom. Wiele się tu zmieniło. Na miejscu niektórych domów starych stoją nowe.
[1] CDAWO, „Krajowyj Prowid OUN na zachidnych ukrajinśkych zemlach. Polityczna referentura. Wistky z bojiw widdiływ UPA ta rejdy na schid (pocz. łypnia 1943).” Zesp. F. 3833, inw. 1, vol. 112, ark. 4, w: I. Iliuszyn, „Wołynśka trahedia 1943-1944 rr”, s. 194-195, Kijów 2003.
[2] PA SBU, F. 13, spr. 985, k. 153-157. Oryginał, rękopis. W: Polacy i Ukraińcy pomiędzy dwoma systemami totalitarnymi 1942-1945, wyd. IPN, Warszawa 2005, t. 4, cz. 1, s. 549-551.