- Kategoria: Publikacjie
- Redakcja za Jarosławską Księgą Kresowian
- Odsłony: 1138
Żyjąc nadzieją na powrót do siebie
"Jarosław po zakończeniu drugiej wojny światowej oraz zmianie granic Rzeczpospolitej, był jednym z licznych miast, które stało się nowym domem dla wielu polskich rodzin zmuszonych do opuszczenia swoich domów na Kresach. Wielka fala ekspatriantów kresowych ruszyła na tzw. Ziemie Odzyskane, osiedlając się w dzisiejszym województwie dolnośląskim i opolskim – głównie we Wrocławiu, Brzegu, Kędzierzynie – Koźlu, inni osiedli na Śląsku (duże skupiska Kresowian są m.in. w Gliwicach, Bytomiu). Spora grupa wypędzonych ze wschodnich województw II RP znalazła nowe miejsce na ziemi w powiecie jarosławskim, który był atrakcyjny ze względu na swą bliskość do granicy. To pozwalało żywić nadzieję na rychły powrót „do siebie”. Mało kto wierzył, że granice Polski zmieniły się już na zawsze." Bardzo celnie podsumowała owoc swojej pracy redakcja Jarosławskiej Księgi Kresowian. Poniżej zaledwie kilka wspomnień rodzin które liczyły na rychły powrót do siebie, na swoje.
Rodzina Mazurów w Obydowie mieszkała od ponad 200. lat, aż do 1944 roku, kiedy to została zmuszona do opuszczenia swej ziemi i domu. Kolejne pokolenia wznosiły nowe budynki, pracowały na ziemi, która była ich żywicielką. Pracowici gospodarze cieszyli się szacunkiem i poważaniem wśród sąsiadów. W 1932 roku Stanisław Mazur ukończył budowę nowego, przestronnego domu dla swojej rodziny: żony Filomeny (z Rękasów) oraz dzieci: Heleny, Bronisława, Jana i Marii. Obok domu stanął też budynek nowej, krytej blachą stajni. Stodoła, chlewnie i spichlerz były wprawdzie stare, ale w dobrym stanie. Dzieci Mazurów po ukończeniu czteroklasowej szkoły powszechnej w Obydowie kontynuowały naukę w Kamionce Strumiłowej. Stanisław Mazur zakupił nawet tam mały domek, dzięki czemu dzieci miały blisko do szkoły. W 1940 roku od uderzenia pioruna spłonęły chlewnie wraz ze stodołą i spichlerzem. W 1941 roku udało się odbudować stodołę. Jednakże Mazurowie nie nacieszyli się nią długo. Kiedy w 1943 roku rozpoczęły się zmasowane ataki banderowców na polskie wioski leżące w dawnych wschodnich województwach, Mazurowie stracili poczucie bezpieczeństwa. W Kamionce i jej okolicach zaczęli pojawiać się uciekinierzy z Wołynia, którzy opowiadali o straszliwych rzeziach, których byli świadkami. Wkrótce fala mordów dotarła także na ziemię lwowską. W tej sytuacji Stanisław i Filomena Mazurowie postanowili wraz z innymi mieszkańcami Obydowa i Kamionki Strumiłowej opuścić swój dom i uciekać na zachód. Liczyli, że wkrótce sytuacja się uspokoi i będą mogli wrócić do siebie, do Obydowa. 13 kwietnia 1944 roku załadowali do wagonu dwa konie, dwie krowy, kojec z kurami, karmę dla zwierząt, żywność, nieco mebli i wyruszyli w kierunku Łańcuta, gdzie mieszkała dalsza rodzina. Dotarli tam rankiem 15 kwietnia 1944 roku. Na stacji byli świadkami pakowania do innego pociągu dobytku hrabiego Alfreda Potockiego, który uciekał przed zbliżającą się armią sowiecką na Zachód. W Łańcucie wynajęli pokój, w którym zamieszkali. Po kilku dniach najstarsza córka Helena wraz z ojcem postanowili pojechać do Kamionki i Obydowa, by przywieźć więcej rzeczy. Tam okazało się, że ich dom w Obydowie został zupełnie ograbiony, zniknęły także pozostawione na pastwisku zwierzęta, a w domu w Kamionce ulokowali się uciekinierzy z Wołynia, czekający na transport na Zachód. Zapakowali to, co udało im się odnaleźć i wyruszyli w drogę do Łańcuta. We Lwowie przeżyli ciężkie bombardowanie miasta. Kiedy naprawiono tory kolejowe, wyruszyli w drogę do Łańcuta. Kiedy rodzina była już w komplecie, z Łańcuta przeprowadziła się do Czarnej, gdzie przeczekała przejście frontu w lipcu 1944 roku. Przebywając w Czarnej, Mazurowie dowiedzieli się, że w Jarosławiu istnieje możliwość otrzymania gospodarstwa po wysiedlanych na Wschód Ukraińcach. Helena Mazur udała się więc do Jarosławia i zdobyła przydział na duży dom z ogrodem i kawałkiem pola na przedmieściu Jarosławia. Jego dotychczasowi właściciele mieli zamieszkać w Kołomyi. Filomena i Stanisław Mazurowie z najmłodszą córką i jej rodziną oraz synem do końca życia pozostali w Jarosławiu, żyjąc nadzieją na powrót do siebie, do Kamionki i Obydowa. Ich dzieci rozjechały się po świecie - Helena przez pewien czas mieszkała z mężem Janem Żołnierzem (także ze Wschodu) w Bystrzycy Kłodzkiej, a potem we Wrocławiu. Drugi z synów po ukończeniu studiów we Wrocławiu osiedlił się w Opolu.
Wywodzili się z polskiej szlachty mieszkającej na Wileńszczyźnie
Mackiewiczowie wywodzili się z polskiej szlachty mieszkającej na Wileńszczyźnie. Dziadek Ireny Mackiewicz dzięki posiadanemu wykształceniu i doświadczeniu został zarządcą majątku hrabiego Niedźwiedzkiego. Jego syn Wacław po ukończeniu Szkoły Handlowej w Siedlcach został skierowany do odbycia zasadniczej służby wojskowej we Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej w Pińsku. Po jej zakończeniu poślubił Zofię Hryniuk i jako młode małżeństwo zamieszkali w miejscowości Rzesza (14 km od Wilna), gdzie Wacław Mackiewicz otrzymał posadę urzędnika w urzędzie gminy. W 1936 roku urodziła się córka Irena. W Rzeszy Mackiewiczów zastał początek wojny. Przyjaźni dotychczas Litwini, wspierani przez władzę sowiecką, wyrzucili z Rzeszy wszystkich mieszkających tam Polaków – w tym także Mackiewiczów, którzy na krótki okres znaleźli schronienie w domu pewnej zaprzyjaźnionej wdowy. Inni Polacy z Rzeszy zdecydowali się na wyjazd do pobliskiego Wilna. Po pewnym czasie Mackiewiczowie przenieśli się do miejscowości Czerwony Dwór, gdzie zamieszkali w opuszczonym przez dotychczasowych właścicieli dworku (rodzina mieszkająca tam uprzednio została aresztowana przez Sowietów). W tym miejscu spędzili około roku. Wacław Mackiewicz, chcąc zapewnić rodzinie bezpieczny byt, poszukiwał stałej pracy. Udało mu się objąć posadę kierownika mleczarni w miejscowości Ferma oraz zarządcy dużego gospodarstwa rolnego. Dzięki temu rodzina nie tylko sama miała co jeść, ale także mogła wspierać przyjeżdżających z Wilna przyjaciół i znajomych, którzy w mieście głodowali. Tam właśnie przygarnęli pod swój dach hrabiego Niedźwiedzkiego i jego córkę Lilkę. Ostatnie lata wojny rodzina spędziła w leżącej niedaleko Wilna miejscowości Puszkarnia, gdzie znajdował się duży majątek ziemski. Jego właścicielka przeniosła się do Wilna, a Mackiewiczowie zamieszkali w domu dawnego zarządcy. Podobnie jak w poprzednim miejscu zamieszkania, dzięki gospodarstwu rolnemu, nie cierpieli głodu i mogli pomagać tym, którzy zgłaszali się do nich po wsparcie – wśród nich byli także ukrywający się w pobliżu Żydzi. W Puszkarni Mackiewiczowie mieszkali już do końca wojny. Wacław Mackiewicz otrzymał pracę w rozlewni mleka w Kuczkuryszkach, a potem w tzw. „Francuskim Młynie” znajdującym się na obrzeżach Puszkarni i Wilna. W tym czasie Irena Mackiewicz rozpoczęła naukę w miejscowej szkole powszechnej, którą następnie kontynuowała w Kolonii Wileńskiej (dzisiaj jest to dzielnica Wilna). Kiedy zimą 1944/45 na ziemie te weszli ponownie Sowieci, rozpoczęła się nowa fala represji – aresztowania i wywózki na Syberię stały się czymś powszechnym. W Boże Narodzenie 1944 roku NKWD wkroczyło także do mieszkania Mackiewiczów. Przypadek, a może cud sprawiły, że nikt nie został aresztowany. Był to jednak sygnał do opuszczenia ziemi rodzinnej i wyjazdu wiosną 1945 r. w ramach akcji repatriacyjnej na tzw. Ziemie Odzyskane. Irena Mackiewicz z rodzicami znalazła się najpierw w Sulęcinie, a następnie przenieśli się do Szczytna, gdzie Irena ukończyła liceum. Stamtąd wyjechała na studia do Torunia, a potem do Wrocławia. W Toruniu poznała swego przyszłego męża – również pochodzącego z Kresów - Leszka Smoczkiewicza. Po ślubie młodzi zamieszkali najpierw w Sanoku, gdzie Leszek otrzymał pracę w powstającym wówczas Muzeum Budownictwa Ludowego (skansenie). Pod koniec 1969 roku Irena i Leszek Smoczkiewiczowie wraz z córką Olą przyjechali do Jarosławia. Tutaj Leszek objął stanowisko dyrektora Muzeum, a Irena podjęła pracę w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Od lat 80. XX wieku Irena Smoczkiewicz pisze i publikuje (pod panieńskim nazwiskiem) wiersze. Dotychczas ukazało się pięć tomików: Odchodząc stąd, Siódme wrota, Pokonać przestrzeń, Bez puenty i Portret z żonkilem. W przygotowaniu są kolejne utwory, w tym także opowiadania prozą.
Wrogowie ludu
Wanda Mituś z Dębowa udała się do Szczecina i tam się osiedliła. Musiałkowie Józef Musiałek z pochodzenia był Czechem. Jego rodzina mieszkała w Morawskiej Ostrawie. Kiedy rozpoczęła się I wojna światowa, odbywał służbę w armii austro - węgierskiej jako wachmistrz żandarmerii polowej. Wraz ze swoją jednostką znalazł się w Skale Podolskiej, gdzie poznał przyszłą żonę Michalinę. Po zawarciu związku małżeńskiego Józef i Michalina Musiałkowie zamieszkali w Czortkowie. Tam też na świat przyszły ich dzieci: córka Emilia i syn Tadeusz. Rodzinie dobrze powodziło się pod względem materialnym. Michalina nie pracowała zawodowo, zajmując się głównie prowadzeniem domu, natomiast Józef pracował jako felczer weterynarii, a dodatkowo dorabiał jako laborant badający pod mikroskopem próbki mięsa. Po śmierci rodziców odziedziczył wraz z siostrami także dom w Morawskiej Ostrawie. Dzięki zgromadzonym funduszom wybudował na ulicy Szpitalnej duży dom czynszowy, który miał być zabezpieczeniem dla córki na wypadek, gdyby nie mogła podjąć pracy lub nie wyszła za mąż. Jak się okazało w przyszłości, dom ten stał się swego rodzaju przekleństwem dla rodziny. Po wejściu do miasta w 1944 roku Sowietów ludzie majętni uznani zostali za wrogów ludu. Także Józef Musiałek został uznany za burżuja i zesłany na Syberię, gdzie spędził dziesięć lat. 1 stycznia 1945 roku jego rodzina otrzymała 24 godziny na spakowanie się i wyjazd w ramach repatriacji na ziemie należące do powojennej Polski. Wśród zabranych rzeczy znalazły się albumy ze zdjęciami rodzinnymi, dokumenty, pamiątki rodzinne, a także łóżko, otomana i trochę naczyń. Musiałkowie mieli jechać na zachód Polski, do Wrocławia, gdzie czekało na nich mieszkanie. Już w transporcie podjęli decyzję, że zostaną w leżącym blisko granicy Jarosławiu, bo gdy sytuacja się zmieni i będą mogli wrócić do siebie, do Czortkowa - będą mieli bliżej. Wraz z Michaliną i Tadeuszem Musiałkami do Jarosławia przybyła także córka Emilia z mężem Kazimierzem Sztajnerem i córeczką Aliną oraz zżyta od wielu lat z rodziną Maria Iwaśków (pracująca u Musiałków jako pomoc domowa). W Jarosławiu zamieszkali początkowo na ulicy Kościuszki, a następnie otrzymali przydział na większe mieszkanie na ulicy Kraszewskiego. Do chwili powrotu do Polski głowy rodu - Józefa Musiałka - ciężar utrzymania rodziny spadł na Kazimierza Sztajnera. Tymczasem na Syberii Józef Musiałek przeszedł tyfus, cierpiał z powodu głodu oraz mrozów sięgających nawet minus 60 stopni Celsjusza. W 1955 roku został zwolniony z łagru i mógł wrócić do Czortkowa. Spędził tam ponad rok, mieszkając u sąsiadów, którym płacił zakopanym wcześniej na ich ogrodzie złotem. Przez ten czas pisał do Moskwy listy, w których domagał się swego uniewinnienia. W 1956 roku dołączył do mieszkającej w Jarosławiu rodziny, a w 1957 roku otrzymał upragnione uniewinnienie. Wówczas podjął starania o zwrot pozostawionego w Czortkowie mienia. W Jarosławiu Józef Musiałek pracował przez krótki czas w miejscowych zakładach mięsnych, potem był pracownikiem administracyjnym na poczcie, a następnie zajmował się zarządem dwóch kamienic. Dzięki otrzymanemu zadośćuczynieniu za tzw. mienie zabużańskie kupił niewielki domek na ul. Poniatowskiego, w którym zamieszkała cała rodzina. Józef Musiałek zmarł w 1969 roku, a jego żona Michalina w 1986 - obydwoje są pochowani na Nowym Cmentarzu w Jarosławiu. Ich syn Tadeusz po ukończeniu nauki w Liceum Ogólnokształcącym w Jarosławiu wyjechał do Poznania, gdzie studiował psychologię na tamtejszym uniwersytecie. Po studiach pracował w Poradni Psychologicznej w Poznaniu.
Za: http://jaroslawskaksiegakresowian.pl/wp-content/uploads/2018/12/Jar_Ksiega_Kresowian_cz_III.pdf