Logo

Jądro ciemności B. Huka cz. IV

W październiku 1944 roku metropolita Szeptycki w liście do Józefa Stalina pisał:

„Po zwycięskim pochodzie od Wołgi do Sanu, przyłączyliście na nowo zachodnie ukraińskie ziemie do Wielkiej Ukrainy (USRR). Za spełnienie tych testamentalnych pragnień i zmagań „Cały świat chyli czoło przed Wami (...) Ukraińców, którzy od wieków uważali się za jeden naród i chcieli być zjednoczeni w jednym państwie, składa Wam naród ukraiński serdeczne dzięki. Te światłe pociągnięcia wywołały i w naszej Cerkwi nadzieję, że Cerkiew jak i cały naród znajdzie w ZSRR pod Waszym przewodem pełna swobodę pracy i rozwoju w dobroci i szczęściu”.

Ks. W. Piętowski podaje, że w powiatach dystryktu krakowskiego znajdujących się w obecnych granicach państwa polskiego, działało 35 duchownych greckokatolickich, wrogich wobec Polaków i aktywnie popierających OUN. „We wsi Stefkowa, miejscowy proboszcz grekokatolicki, Ukrainiec, Jasyf Ołeniak, był głównym organizatorem większości zbrojnych poczynań ukraińskich nacjonalistów we wsi i okolicy” (Sz. Siekierka, H. Komański, K. Bulzacki: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie lwowskim. Wrocław 2006,  s. 445).

W połowie 1942 roku za pośrednictwem ks. greckokatolickiego Osypa (Józefa) Kładocznego (sekretarza arcybiskupa Szeptyckiego) Delegat Rządu na Kraj Jan Piekałkiewicz usiłował dojść do porozumienia z władzami OUN, aby wypracować wspólne stanowisko dotyczące spraw polsko-ukraińskich. Jerzy Lerski, wysłany z misją od Naczelnego Wodza i Premiera do władz Polskiego Państwa Podziemnego, pisze w książce Emisariusz Jur, że miał przewidziane rozmowy z metropolitą Andrzejem Szeptyckim we Lwowie. „Chodziło o wspólną deklarację polsko-ukraińską apelującą o zawieszenie broni i jeden bratni front wobec wspólnych nieprzyjaciół. Delegat Rządu ustosunkował się sceptycznie do tego projektu. Rozmowy z Ukraińcami podjęte niedawno w Warszawie fatalnie się urwały, bowiem przedstawiciel polskiego podziemia adwokat Mieczysław Rettinger (nie mylić z londyńskim doktorem Józefem Rettingerem) wydany został na placu Unii Lubelskiej przez dwóch przysłanych ze Lwowa popów w ręce Gestapo. Musiałem więc złożyć oficerskie słowo honoru, że do swojego miasta rodzinnego nie pojadę. Byłem niepocieszony” (Jerzy Lerski: Emisariusz Jur, Warszawa 1989, s. 89).

Jesienią 1942 roku we wsi Stare Koszary pow. Kowel w miejscowej cerkwi duchowny prawosławny poświęcił bochny chleba, które następnie były dzielone między wtajemniczonymi Ukraińcami i rozprowadzane po całej parafii jako symbol przymierza w celu rozpoczęcia rzezi Polaków.

W marcu 1943 roku we wsi Gończy Bród pow. Kowel: „w cerkwi odbyła się uroczystość przyjęcia wici chlebowych. Na ołtarzu umieszczone zostały trzy wieńce, trzy chleby i trzy świeczki przyniesione z innej wsi ukraińskiej, a duchowny prawosławny odczytał pismo nawołujące do wymordowania Polaków. W piśmie zapowiadano, że popłyną czerwone rzeki i będą jeziora polskiej krwi. Następnie było dzielenie się chlebem, którego zjedzenie zapewnić miało zbawienie. Pozostałe okruszki zostały zmiecione i dodane do ciasta, z którego wypieczono dziewięć nowych chlebów, potem uwito dziewięć nowych wieńców i dodano dziewięć nowych świeczek. Całość po poświęceniu przez duchownego prawosławnego na kolejnym nabożeństwie została przez delegacje zawieziona do następnych wsi cerkiewnych. Do chlebów dołączone były pisma o tej samej treści”  (Siemaszko..., s. 332). Jakiś Belzebub ten satanistyczny obrzęd opracował, (niektórzy świadkowie przypuszczają, że było to w monastyrze prawosławnym w Łarze Poczajowskiej). 

Mogilno (Mohylno) pow. Włodzimierz Wołyński: Groźnym sygnałem dla Polaków stało się usypanie przez Ukraińców kopca przy cerkwi. Ziemię wozili sami Ukraińcy, Polaków nie angażowano. Mówiono, że tam zakopano polski mundur, na kopcu postawiono krzyż. Miał to być „pogrzeb” państwa polskiego. W kwietniu 1943 roku zebrali się tam Ukraińcy na poświęcenie, którego dokonał przybyły specjalnie archirej. Adolf Szewczuk miał swoje zabudowania tuż przy cerkwi. Maria, żona Adolfa, skrycie podeszła przy stodole jak najbliżej zgromadzonych i starała się posłuchać, o czym mówiono. Usłyszała, zapamiętała i nam powtórzyła jedno zdanie z przemowy prawosławnego archireja: „jednej nacji już nie ma (żydowskiej), jeszcze pozostała druga”. (Jadwigi Kozioł z d. Mroziuk; w: http://free.of.pl/w/wolynskie/wspomnienia/mogilno-mroziuk_jadwiga.html ). We wsi Sadów pow. Łuck: „W maju lub czerwcu 1943 r. duchowny prawosławny święcił w cerkwi przyniesione przez Ukraińców siekiery, widły, noże w intencji wybicia wszystkich Polaków, by powstała wolna Ukraina”. We wsi Tuligłowy pow. Rudki: „W 1943 roku, w miejscowej cerkwi grekokatolickiej, w Zielone Święta, bazylianin o. Zajić w swych kazaniach rozbudzał nienawiść do Polaków i podawał najprostsze rozwiązania problemu polskiego: „wyrżnąć Polaków do nogi”. W maju 1943 roku we wsi Lubitów pow. Kowel  Ukraińcy w cerkwi przyjmują „wici chlebowe” a pop prawosławny nawołuje do mordowania Polaków. „W czerwcu 1943 r. w cerkwi w Siedliszczach (pow. Włodzimierz Wołyński) były święcone przez duchownego prawosławnego Kałynowśkiego narzędzia zbrodni: siekiery, kosy, bagnety itp. Podczas podniosłej uroczystości, w której uczestniczyli różnej rangi dowódcy bojówek bulbowskich, został awansowany Hryhoryj Prymak za zasługi w likwidacji wsi Staryki”.  

W lipcu 1943 roku we wsi Twerdynie pow. Horochów: „Ukraińcy ustawili duży dębowy krzyż na usypanym wcześniej kopcu. Na uroczystości poświęcenia kopca i krzyża ku czci „odniesionego i przyszłego zwycięstwa”, odprawionej przez czterech duchownych prawosławnych, w której licznie uczestniczyli upowcy, młodzież ze swym nauczycielem i okoliczna ludność ukraińska, została poświęcona broń palna, siekiery i widły itp. narzędzia, a jeden z popów agitował do wytępienia „Lachów” i komunistów”. 15 lipca we wsi Aleksandrówka pow. Kowel: „Konstanty Jeżyński  stoi z kolegami w cerkwi. Słucha przemówienia popa. „Bracia chrystijany Ukraińcy, waszym obowiązkiem jest rżnąć Polaków, a będzie niepodległa Ukraina. I na tę rzeź was błogosławię”, słyszy.

Latem 1943 roku do SS „Galizien” – „Hałyczyna” zgłosiło się na ochotnika 80 tysięcy Ukraińców, Niemcy przyjęli ponad 30 tysięcy mołojców. W Przemyślu w uroczystej przysiędze tych ukraińskich esesmanów udział wziął biskup greckokatolicki Jozefat Kocyłowski. „ Przysięgi te, kończone niejednokrotnie wystąpieniami przeciwko Polakom na ulicach miast, wywarły wpływ na wrogi stosunek ludności polskiej do tych sojuszników Hitlera”  (Z. Konieczny, s. 53).

29 sierpnia 1943 (prawosławne święto Wniebowzięcia NMP) we wsi Połapy pow. Luboml podczas uroczystości odpustowych w cerkwi prawosławnej pop poświęcił siekiery, noże i inne narzędzia zbrodni, które zostały użyte na „proklatych lachiw” następnego dnia podczas rzezi wsi Ostrów i Wola Ostrowiecka. W kazaniu mówił o „żniwach i wycinaniu kąkolu z pszenicy”. We wsi Sztuń pow. Luboml pop Pokrowśkyj dokonał w tamtejszej cerkwi poświęcenia noży, kos, sierpów i siekier i rozdał te narzędzia „wiernym synom prawosławia” do wymordowania nimi „Lachów co do łapy”. Tego samego dnia narzędzia zbrodni zostały użyte podczas rzezi ludności polskiej w kolonii Czmykos, a dzień później w Ostrówkach, Woli Ostrowieckiej i innych miejscowościach.

Z raportu Komendy Armii Krajowej Lwów „Rzezie wołyńskie”, sporządzonego na przełomie lipca i sierpnia 1943 roku: „Pierwszorzędną rolę propagandową pełnił kler ukraiński, nawołując do mordowania Polaków. „Dość już Lachy paśli się na ukraińskiej ziemi, wyrywajcie każdego pionka z korzeniami”.

W Boże Narodzenie 1943 roku, we wsiach i koloniach: Batyń, Janówka, Lublatyn, Radomle i Stanisławówka pow. Kowel rankiem upowcy i okoliczni chłopi ukraińscy na czele z duchownym prawosławnym ubranym w szaty liturgiczne, z dużą liczbą wozów przygotowanych do załadowania zrabowanego mienia, dokonali napadu na ludność polską bestialsko torturując, okaleczając i mordując siekierami, nożami, widłami, bagnetami itp. Napadniętym pomocy udzieliła samoobrona z Kupiczowa. „Na zdobytej furmance, którą jechał duchowny prawosławny, znaleziono ornaty zrabowane z kaplicy w Dolsku”.  Nocą z 28 na 29 lutego 1944 r., we wsi Krościatyn pow. Buczacz banderowcy zamordowali ponad 156 Polaków. Napadem UPA kierował pop Pałubicki ze swoja córką. Pop na kazaniach mówił, że „za zabicie Lachów w tworzeniu wolnej Ukrainy, grzechu nie będzie”. Nocą z 1 na 2 marca 1944 r., we wsi Iławcze pow. Tarnopol banderowcy zamordowali 33 Polaków i Ukrainkę Teklę Kałdus, żonę Polaka, której obcięli głowę i wbili na pal. Polce, Antoninie Kałdus obcięli obie piersi i uszy. „Jednym z głównych organizatorów ludobójczych mordów był miejscowy ksiądz grekokatolicki o nazwisku Raich. Jego dwóch synów brało osobiście udział w wielu napadach i mordach dokonywanych na Polakach”. W kwietniu 1944 r., we wsi Chlebowice Świrskie pow. Przemyślany w cerkwi ksiądz greckokatolicki wołał z ambony: „Ukraińcy nie mogą przyjść na święcone, jeśli nie zlikwidują Lachów”. W noc poprzedzającą ruskie święta wielkanocne 23 kwietnia 1944 roku jego „wierne owieczki” zamordowały  60 Polaków – i poszły do cerkwi „na święcone”.

„W przedwojennych planach polskich nie został sprecyzowany punkt docelowy emigracji Żydów, jednak wiadomo było, że znalezienie się w punkcie „poza” równało się z możliwością ich fizycznego unicestwienia. W 1944 r. rozwiązanie to zmodyfikowano poprzez skazanie Ukraińców na wymieranie w ZSRR, gdzie wprawdzie nie spotkał ich drugi Wielki Głód, ale i ocaleli przez przypadek.” (s. 238 - 239)

Bo, jak mówi nauka historiograficzna wg Huka: przypadki chodzą po ludziach. I trafiło akurat na ukraińskich przesiedleńców. Mieli szczęście.

„Ludność ukraińska w reakcji na powrót polskiego aparatu państwowego poparła UPA. Ten gest obronny powtarzał wcześniejszy scenariusz z Wołynia: strach przed Polakami okazał się usprawiedliwiony, bowiem jeszcze przed deportacją na Wschód dokonali oni masakry Ukraińców. Szukanie obrony w sile zbrojnej bez względu na jej ideologię nie różni się od reakcji Żydów, którzy w obawie przed represjami i prześladowaniami w nowej-starej Polsce szukali schronienia poprzez zatrudnienie w komunistycznym aparacie przemocy. Tak samo „dobrowolnie” jak Żydzi, wielu Ukraińców, zwłaszcza na Podlasiu i Chełmszczyźnie, zapisało się do partii i zaciągnęło do UB”. (s. 239)

Ze strachu przed komunistami zapisali si do partii i zaciągnęli do UB. Kontynuując ludobójstwo na polskich patriotach. A może jedno i drugie miało ścisły związek ze sobą? To jednak Ukraińcy nie walczyli z komunistami, z partią i UB, lecz z cywilną ludnością polska. A wcześniej Huk twierdził, że było odwrotnie. Która twarz jest prawdziwa? Po raz kolejny banderowców chce wybielać kłamstwem o obawie Żydów „przed represjami i prześladowaniami”. I w związku z tym strachem masowo wracali z ZSRR do tej strasznej Polski. Tylko w latach 1944 – 1946 przesiedliło się 33 105 Żydów. Ale przyszli także z Armią Berlinga, z NKWD, ze szkoły w Kujbyszewie. Wielu z nich wcześniej w Polsce nie mieszkała. Z mojej miejscowości wszyscy Żydzi wojnę przeżyli uzyskując schronienie u swoich sąsiadów Polaków. Zginął jeden młody Żyd po wojnie, poszedł do UB i poległ w walce z partyzantami. Większość wyjechała potem do Izraela i Ameryki – gdy Minc upaństwowił im sklepy. Zdążyli jeszcze  swoje posiadłości sprzedać, a jedną działkę kupił mój wujek. Ale Hilary Minc, jak wiadomo, nie był Polakiem. Gdzie jest więcej Sprawiedliwych wśród Narodów Świata? Polska  - odznaczonych medalem  6992 osoby, Ukraina -  2634 osoby. A na Kresach najbardziej groziła ukrywającym ich Polakom denuncjacja ze strony sąsiadów Ukraińców oraz rewizje dokonywane przez Policję Ukraińską. Ale o lęku Żydów przed Ukraińcami, a zwłaszcza Ukrainische Hilfspolizei (także na Chełmszczyźnie i Podkarpaciu) Huk nic nie pisze. Nie wie, czy żadnego zagrożenia z tej strony Żydzi nie mieli więc i strachu nie czuli. A o jej udziale w Holokauście kłamliwe wieści roznoszą polscy koloniści, którzy przecież nie byli świadkami, gdyż „pouciekali” na Syberię.  

„W aspekcie porównawczym należy wspomnieć także powstawanie żydowskich i ukraińskich oddziałów partyzanckich w okresie okupacji nazistowskiej i bolszewickiej oraz stosunku polskich rządowych sił zbrojnych do tych oddziałów: Żydów i Ukraińców do partyzantki polskiej nie przyjmowano.” (s. 239 – 240)

Plut. Izrael Czyżyk „Adam” vel „Adam Jemioła”, vel „Stefan Salwowski”. Urodził się w 1908 r. w Warszawie w rodzinie Szlamy i Łaji. Ukończył siedem klas szkoły powszechnej i kursy dokształcające. Był z zawodu krawcem. Był żonaty. Należał do Żydowskiego Związku Robotniczego „Bund”. Wiadomo również, że do 1939 r. mieszkał w Warszawie. W latach 1939–1941 mieszkał we Lwowie znajdującym się pod okupacją sowiecką. Dalej trudnił się krawiectwem . Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej z obawy przez aresztowaniem przez Niemców opuścił Lwów. Dotarł na Kielecczyznę, gdzie 3 marca 1943 r. dołączył do oddziału Gwardii Ludowej im. Ziemi Kieleckiej pod dowództwem ppor. Ignacego Robba (Rosenfarba) „Narbutta” (również Żyda). Po rozbiciu oddziałów GL pod Zalezianką 15 maja 1943 r., w czerwcu 1943 r. przeszedł wraz z całym plutonem „Oseta” do Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”. Oddział został włączony jako 1 pluton do III Zgrupowania pod dowództwem ppor. Stanisława Pałaca „Mariańskiego”. Izrael Czyżyk przeszedł cały szlak bojowy Zgrupowań. Zimę 1943/44 spędził ze skadrowanym oddziałem na melinach w rejonie Opatowa. Wiosną 1944 r. Zgrupowania zostały przeformowane w Oddział Partyzancki 2 Pułku Piechoty Legionów AK. W pierwszych dniach sierpnia ponownie oddział przekształcony został w I batalion tegoż pułku. Izrael Czyżyk podczas akcji „Burza” pełnił funkcję dowódcy sekcji ciężkiej broni maszynowej w 4 plutonie broni ciężkiej 1 kompanii I batalionu 2 pp Leg. AK. Jego sekcja obsługiwała polskiej produkcji ciężki karabin maszynowy wz. 30. Wojnę w szeregach AK zakończył w stopniu plutonowego. Po rozwiązaniu AK powrócił do Warszawy. W 1945 r. został członkiem Prezydium Wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego w Warszawie. Równocześnie pracował na stanowisku kierownika Wydziału Produktywizacji Centralnego Komitetu Żydów w Polsce. Ponownie został członkiem Żydowskiego Związku Robotniczego „Bund”. Należał także do Związku Partyzantów Żydów w Polsce (żydowskiej organizacji kombatanckiej). W 1947 r. był szefem Wydziału Finansowego Wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego w Warszawie. Za wojenną służbę otrzymał Krzyż Partyzancki. (Za: dr Marek Jedynak: Żydzi w oddziałach Armii Krajowej (2) - Izrael Czyżyk „Adam”; w: http://ponury-nurt.blogspot.com/2019/03/zydzi-w-oddziaach-armii-krajowej-2.html ). 

Stanisław Witold Aronson ps. „Rysiek”, ur. 6 maja 1925 r. w Warszawie – polski Żyd, oficer Armii Krajowej w stopniu podporucznika, członek elitarnej jednostki Kedywu „Kolegium A” Okręgu Warszawskiego AK, uczestnik powstania warszawskiego; podpułkownik Wojska Polskiego i Sił Obronnych Izraela,  uczestnik izraelskiej wojny o niepodległość, wojny Jom Kipur w 1973 oraz wojny w Libanie w 1982. Posiada podwójne obywatelstwo: Rzeczpospolitej Polskiej i Państwa Izrael. W powstaniu warszawskim jego oddział skierowano na Wolę, do elitarnego zgrupowania „Radosław”. Po ucieczce na Zachód jako podporucznik został wcielony do 3 Dywizji Strzelców Karpackich pod dowództwem generała Andersa. We Włoszech rozpoczął studia medyczne w Bolonii, gdzie odnalazł go stryj z Tel  Awiwu i namówił do wizyty w Palestynie. (https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Aronson ) „W moim oddziale nie spotkałem się z żadnymi przejawami antysemityzmu. Mój przełożony, dowódca Kedywu okręgu warszawskiego AK Józef Rybicki, był niezwykle liberalnym i tolerancyjnym człowiekiem. Od początku wiedział, że jestem Żydem, i nie robił mi z tego powodu najmniejszych problemów. Podobnie koledzy z oddziału – zwykli żołnierze, z którymi ramię w ramię walczyłem z Niemcami.  (Piotr Zychowicz: Żyd z Armii Krajowej; w: https://www.rp.pl/artykul/318617-Zyd-z-Armii-Krajowej-.html ).

„W rozmowie z Radiem Kielce przyznaje, że zbierając materiały wielokrotnie spotykał się z przeświadczeniem o negatywnym nastawieniu Armii Krajowej do Żydów. Tymczasem okazuje się, że w szeregach AK służyli Żydzi, z których większość nie ukrywała się pod zmienionym nazwiskiem i nie taiła swojej odmiennej religii i kultury. Działali głównie jako szeregowi i podoficerowie, ale było wśród nich także kilku oficerów i lekarze.

Przykładem jest ppor dr Julian Aleksandrowicz, pseudonim „Twardy”, który uciekł z krakowskiego getta – mówi dr Marek Jedynak. Dostał przydział do okręgu radomsko-kieleckiego, gdzie trafił do 1. batalionu 172. Pułku Piechoty. Uczestniczył w akcji „Burza”. Został zastępcą dowódcy służb sanitarnych 2. Dywizji Piechoty, czyli jednej z dwóch wielkich jednostek, działających w kieleckim korpusie AK. Żydzi, których historie przeanalizował dr Marek Jedynak nie byli represjonowani w podziemiu. Mieli równą szansę na służbę dla Ojczyzny.” (Marlena Płaska: Żydzi w Armii Krajowej. Dzięki tej działalności przeżyli holocaust; w: https://m.radio.kielce.pl/pl/post-68564

„Żydzi z rejonu Lubaczowa stracili najbliższych z rąk Ukraińców i Niemców. W partyzantce szukali szansy na przetrwanie i zemstę. Do boju prowadził ich Edmund Łukawiecki. Rodzina Łukawieckich, jeszcze wtedy pod nazwiskiem Cohen, przybyła na teren Galicji z Niemiec w XIX stuleciu. U progu XX w. ród ten podzielił się. Jedna część familii pozostała wierna tradycji żydowskiej, a potem wyemigrowała do Palestyny. Druga - wyraźnie zdystansowała się do religii przodków i ciążyła ku kulturze polskiej. Ojciec Edmunda, Józef, należał do „Strzelca”, a potem był oficerem legionów i armii polskiej, zasłużonym w bojach o odrodzenie Rzeczypospolitej. Tej nocy partyzanci wędrowali, by z ramienia Państwa Podziemnego wykonać egzekucję na szefie ukraińskiej policji pomocniczej z Jaworowa i na całej jego rodzinie. Wyrok był represyjny, ponieważ niemiecki kolaborant miał na sumieniu ciężką zbrodnię. Kilka dni wcześniej doniesiono mu, iż pewna polska rodzina z jednej wsi nieopodal miasteczka ukrywa na swojej farmie Żydów. Ukraińcy przeszukali podejrzany dom i znaleźli dwie żydowskie dziewczynki. Rozstrzelano je od razu. Potem, po splądrowaniu całego obejścia, policjanci zabrali całą polską rodzinę do Jaworowa. Następnego dnia całą familię - małżeństwo z pięciorgiem dzieci i babcią - rozstrzelano na środku rynku. Wieść o mordzie błyskawicznie dotarła do lokalnych władz podziemia. Drastyczny wyrok miał być wyraźnym sygnałem dla ukraińskich kolaborantów, żeby zastanawiali się dwa razy, zanim podniosą rękę na Polaków. /.../ Tak działał oddział żydowskich mścicieli, chyba jedyny taki w szeregach Armii Krajowej. Nie powstałby bez siły i charyzmy Edmunda Łukawieckiego, polskiego Żyda z patriotycznej rodziny. W maju 1943 roku Łukawiecki „Łuk” z Chaną Bern stanęli na czele własnej, 15-osobowej drużyny. Składała się ona głównie z Żydów ukrywających się w okolicach Lubaczowa. Oddział Łukawieckiego podporządkowany był Marianowi Wardzie, komendantowi okręgu AK w Tomaszowie Lubelskim. Ludzie Łukawieckiego brali także udział w tzw. powstaniu zamojskim, czyli serii akcji podziemia przeciwko wysiedleniom Polaków z Roztocza. Atakowali zajęte przez niemieckich osadników polskie wioski, palili domy volksdeutschów. Zaraz po zajęciu Lubelszczyzny przez Armię Czerwoną Edmund Łukawiecki z Chaną na krótko wrócili do Lubaczowa. Tutaj, w towarzystwie kilkunastu ocalałych z Zagłady Żydów, wzięli ślub. W sierpniu 1946 r., wraz z żoną i kilkumiesięcznym synkiem, zbiegł do Czech, a potem do Niemiec. Do Izraela rodzina Łukawieckich dotarła dopiero w październiku 1948 r.” (Wojciech Rodak Oko za oko, ząb za ząb. Żydowscy egzekutorzy z Armii Krajowej; w: https://naszahistoria.pl/oko-za-oko-zab-za-zab-zydowscy-egzekutorzy-z-armii-krajowej/ar/12224293 ).

W filmie dokumentalnym „Za naszą i waszą wolność” Żyd Seweryn Pilipski-Tytelman opowiada o swojej działalności w Armii Krajowej od października 1943 roku do września 1944 roku oraz o późniejszym przebywaniu w obozie jenieckim w Niemczech. Podreferat Spraw Żydowskich w Referacie Spraw Narodowościowych Wydziału Informacji Biura Informacji i Propagandy KG AK – komórka organizacyjna powołana 1 II 1942, z inicjatywy Stanisława Herbsta i L.N. Widerszala; personel stanowił Henryk Woliński, późniejszy współinicjator utworzenia Żegoty.

 „Zabijanie oraz prześladowanie Żydów przez część Polaków w okresie okupacji hitlerowskiej i bolszewickiej należy rozpatrywać w kontekście identycznych aktów dokonywanych wtedy przez nich także na Ukraińcach. W oczach narodowo aktywnego odłamu społeczeństwa polskiego Żyd i Ukrainiec jawili się jako skrajne zagrożenie lub wróg. Strategie postępowania społeczeństwa, partii politycznych, Kościoła i rządu były różne, jednak łączył je negatywny cel ogólny: rabowanie, niszczenie, zdobycie bezkarności i poparcia społecznego.” (s. 241)

Wersja prawdziwa historiografii brzmi: Uczestnictwo części Ukraińców w holokauście (policja ukraińska, strażnicy w obozach), należy rozpatrywać w kontekście identycznych aktów dokonywanych wtedy także na Polakach. W oczach narodowo aktywnego odłamu społeczeństwa ukraińskiego Żyd i Polak jawili się jako skrajne zagrożenie lub wróg. Strategie postępowania społeczeństwa, OUN i UPA oraz Kościoła greckokatolickiego i prawosławnego były różne, jednak łączył je negatywny cel ogólny: rabowanie, niszczenie, zdobycie bezkarności i poparcia społecznego.

„W kwestii stosunku do mniejszości okupację nazistowską poparła zarówno narodowo aktywna część społeczeństwa polskiego, jak i organizacje podziemne, Kościół polski i rząd. Znowu nastąpiła symbioza pozornie sprzecznych wzajemnie strategii: zachowanie się hitlerowców wobec Żydów wywołało przymknięcie polskich oczu, a co do Ukraińców pomogło te oczy bardziej krytycznie niż przed wojną rozszerzyć.”. (s. 242)

Wersja prawdziwa historiografii brzmi: W kwestii stosunku do mniejszości okupację nazistowską poparła zarówno narodowo aktywna część społeczeństwa ukraińskiego, jak i organizacja OUN i Cerkiew. Znowu nastąpiła symbioza pozornie sprzecznych wzajemnie strategii: zachowanie się hitlerowców wobec Żydów wywołało współudział w holokauście, a co do Polaków pomogło te oczy bardziej krytycznie niż przed wojną rozszerzyć.

„W skali Europy był to jeden z najdziwniejszych ówczesnych procesów narodowych i społecznych: Kościół, rząd i elity polityczne oraz społeczne Polaków dostrzegły w okupacji część strategii narodowego wyzwolenia kraju od Żydów, Ukraińców i pozostałych Obcych. Co ciekawe, w badaniach historycznych prześladowania Ukraińców nie są definiowane jako forma kolaboracji społeczeństwa z reżimem komunistycznym, gdy tymczasem stosunek do Żydów jest jednym z najważniejszych zagadnień w badaniach kolaboracji polskich katolików z nazistami. Bodajże nikt nie pyta także o to, jak Polacy „kolaborowali” z własną wyobraźnią kulturową, w tym z jej najważniejszymi determinantami – kazaniami swego duchowieństwa, gdyż „wyobraźnia utrwalająca stereotypy etniczne to świetne źródło motywacji do działań z zakresu etnobójstwa, zwanego mordami etnicznymi albo etnocydem” ( Por. A. Żbikowski, Antysemityzm…, op. cit., s. 430).” (s. 242 – 243)

I wersja zgodna z prawdą: „W skali Europy był to jeden z najdziwniejszych ówczesnych procesów narodowych i społecznych: Cerkiew, elity polityczne OUN oraz społeczne Ukraińców dostrzegły w okupacji część strategii narodowego wyzwolenia kraju od Żydów, Polaków i pozostałych „cużyńców”. Co ciekawe, w badaniach historycznych prześladowania  zarówno Polaków nie są definiowane jako forma kolaboracji społeczeństwa z reżimem nazistowski i  komunistycznym, ale także stosunek do Żydów nie jest jest jednym z ważnych zagadnień w badaniach kolaboracji grekokatolików i prawosławnych z nazistami. Bodajże nikt nie pyta także o to, jak Ukraińcy „kolaborowali” z własną wyobraźnią kulturową, w tym z jej najważniejszymi determinantami – kazaniami swego duchowieństwa, gdyż „wyobraźnia utrwalająca stereotypy etniczne to świetne źródło motywacji do działań z zakresu etnobójstwa, zwanego mordami etnicznymi albo etnocydem” ( Por. A. Żbikowski, Antysemityzm…, op. cit., s. 430).”

„Scenariusz postawy rządu londyńskiego wobec Żydów zastosowały teraz wobec Ukraińców Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego i Polska Partia Robotnicza. Ukraińcy mieli zniknąć z Polski dzięki pomocy okupacji bolszewickiej. Nie po raz pierwszy ZSRR stawał się więc sojusznikiem państwa polskiego w kwestii ukraińskiej – na początku lat 30. Wielki Głód usuwał przed Rzeczpospolitą Polską niebezpieczeństwo wznowienia przez Ukraińców walki o zjednoczoną Ukrainę. Teraz korzystne dla rządu zabijanie obywateli polskich narodowości ukraińskiej kontynuowały formacje poakowskie i endeckie. Komuniści wykorzystali to propagandowo przeciw nim, ale sami także skrzętnie zagospodarowywali wrogość społeczeństwa wobec Ukraińców: wysyłali ich na śmierć, deportując do USRR. Sprowokowany deportacją opór UPA spożytkowali do usankcjonowania akcji „Wisła”. (s. 243)

Po raz kolejny Huk powtarza te same tezy, chyba zgadzając się z teorią Goebbelsa, że kłamstwa uporczywie powtarzane z czasem stają się prawdą. Mądry się na to nie zabierze, ale może Huk chce sam siebie utwierdzić? PKWN i PPR stosowały politykę „rządu londyńskiego” mając sojusznika w ZSRR – czy wiedział o tym „rząd londyński” i czy wie tym historiografia polska? To teraz już wie, od Huka?  

„W 1941 r., w momencie zmiany okupantów, został popełniony mord jedwabieński na Żydach. W czasie następnej zmiany okupantów doszło do największego pogromu po wojnie – w Kielcach, 4 lipca 1946 r. Mordy dokonane na Żydach w Jedwabnem i w Kielcach stanowią odpowiednik powojennych polskich mordów, których ofiarami padli Ukraińcy w Leżajsku, Skopowie, Pawłokomie i dziesiątkach innych miejscowości. Między Żydami stłoczonymi w miejskim murowanym budynku w Kielcach na początku lipca 1946 r. a Ukraińcami wepchniętymi do drewnianego wiejskiego domu w Terce na  początku lipca 1946 r. jest więcej podobieństw niż różnic.” (s. 243 – 244)

Jeżeli powojenne polskie mordy, których „ofiarami padli Ukraińcy w Leżajsku, Skopowie, Pawłokomie i dziesiątkach innych miejscowości”  były „odpowiednikiem” mordów na Żydach w Jedwabnem i Kielcach, to w rzeczywistości ich sprawcami nie jest cywilna ludność polska.

O Jedwabnem Rafał Ziemkiewicz pisał: „Gdyby o Jedwabnem pisał nie chory z nienawiści do Polaków fanatyk, ale historyk, bez trudu dotarłby do materiałów procesu niejakiego Hermanna Schapera, który toczył się w latach sześćdziesiątych w RFN. Schaper był dowódcą specjalnego komando SS, które - wedle aktu oskarżenia - wysłano na świeżo zdobyte ziemie wschodniej Polski z zadaniem likwidowania Żydów w sposób maksymalnie angażujący do zbrodni miejscową ludność. Akt oskarżenia dokładnie wymienia zbrodnie: 5 lipca 1941 Wąsosz, 7 lipca Radziłów, 10 lipca Jedwabne, potem Łomża, Tykocin, Zambrów i kolejne. Wszystkie zbrodnie dokonane według tego samego „know-how”, sprawdzonego jeszcze wcześniej, w czerwcu, w Wiznie, i doskonale pasującego do Jedwabnego.( https://wydarzenia.interia.pl/opinie/ziemkiewicz/news-prawda-o-jedwabnem-najwyzszy-czas,nId,2520224 ). Żydzi nie nie zgadzają się na ekshumację. Ukraińcy nie chcą żadnych ekshumacji, ani w Pawłokomie ani w Sahryniu, ani w żadnej innej miejscowości. A Polakom zabronili na ich prowadzenie na terenie Ukrainy.  
O Kielcach: Anatol Fejgin – wysokiej rangi funkcjonariusz zbrodniczej Głównej Informacji Wojskowej Wojska Polskiego oraz dyrektor X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zbrodniarz stalinowski żydowskiego pochodzenia w wywiadzie opublikowanym w „Reporterze” (nr 4/1990) powiedział na temat pogromu kieleckiego: „Wszystkie chwyty są dozwolone, gdy chce się wygrać. (…) Jeszcze nie czas o tym mówić. Liczyliśmy na błąd naszych przeciwników. Musieli go w końcu zrobić. Nie mogliśmy jednak dłużej czekać. Potrzebny był jakiś przyspieszacz. Stąd pogromy i inne fortele”. Wyznanie to zostało odebrane jako pośrednie przyznanie się do tego, o czym nieoficjalnie mówiono od dawna – że pogrom kielecki był świadomie i celowo zorganizowany przez bezpiekę, która starannie zaplanowała jego przebieg, wykorzystując do jego przeprowadzenia prowokatorów oraz funkcjonariuszy UB i wojsko.

Leżajsk: „W nocy z 18 na 19 lutego 1945 oddział podziemia narodowego pod dowództwem Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka” zamordował 9 osób z ocalałej z Holocaustu żydowskiej ludności miasta i 78 Ukraińców”. (Paweł Smoleński: Miało być cicho i spokojnie, [w:] tegoż, Pochówek dla rezuna,Czarne, Wołowiec 2001; za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Le%C5%BCajsk ). Apokryf Ruski podaje wykaz ukraińskich ofiar w Leżajsku:  „Roman Bazylewicz Wykaz Ukraińców parafii greckokatolickiej w Leżajsku zamordowanych przez NOW-NSZ-NZW w latach 1943-1945”, który  wymienia 12 ofiar. Są to: 1. Baczyński Jan, 2. Baczyński Roman, 3. Bak Aleksandra, panieńskie nazwisko Wańczyk, żona Teodora Baka, zamieszkała na Starym Mieście, zamordowana 1944 r. 4. Bak Józef, lat 40, nazywany „Guzek”, mieszkaniec Przychojca, zamordowany w styczniu 1945 r. 5. Bak Paulina, żona Wasyla Baka, zamordowana w 1944 r., po przejściu frontu. 6. Bak Teodor, zamordowany w 1944 r., 7. Bak Wasyl, zamordowany w 1944 r. 8. Bakowska vel Buczyńska Maria, żona Mikołaja Bakowskiego vel Buczyńskiego, zamordowana wraz W. Siemaszką latem 1944 r. 9. Bakowski vel Buczyński Mikołaj, zamordowany latem 1944 r. 10. Berestko Józef, zamordowany w styczniu 1945 r., 11. Chamiec Piotr, zamordowany 17 lutego 1945 r. w swoim domu z synem Jarosławem Chamcem. (za: https://www.apokryfruski.org/wp-content/uploads/2010/09/Spis-Ukraincow-zamordowanych-w-Lezajsku-w-latach-1943-1945.pdf ). Wykazu 78 ofiar poniesionych podczas napadu na posterunek MO nie ma.

Wieś Skopów: „W 1945 została spacyfikowana przez oddział Ludowej Straży Bezpieczeństwa pod  dowództwem Romana Kisiela. Wydarzenie to upamiętnia pomnik postawiony ofiarom zbrodni, na którym błędnie podano sprawców – oddział AK, oraz znacznie zawyżono liczbę ofiar do 180 osób, która to liczba pojawia się jedynie w zeznaniach nielicznych świadków.” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Skop%C3%B3w)  „W 1945 wieś została spacyfikowana przez oddział Ludowej Straży Bezpieczeństwa (formacja Batalionów Chłopskich) pod dowództwem Romana Kisiela „Sępa”. Liczbę ofiar podaję się liczbę 67. Meldunek milicyjny opisuje napad na Skopów z dnia 8 III 1945 roku, wymienia liczbę ofiar 11, w tym Polaków. Na nagrobku widniej data 8 maj 1944 r. dlaczego na razie nie wiadomo. Na przeciwko cerkwi na wzgórzu cmentarz greckokatolicki, na którym znajduje się kilkanaście nagrobków oraz przepiękne żeliwne krzyże. Na nim również pomnik upamiętniający ofiary zbrodni opisanych powyżej, na którym błędnie podano sprawców oddział AK. (za:  https://www.krzywcza.eu/miejscowosci-gminy-krzywcza/skopow.html )  „1945 marzec 22, Przemyśl – Fragment sprawozdania sytuacyjnego starosty przemyskiego dla Wydziału Społeczno-Politycznego Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie za okres 5 III 1945 r. – 20 III 1945 r. dotyczący mordu w Skopowie. „Dnia 6.3. br. około godziny 18 około 10 nieznanych sprawców uzbrojonych w różnego rodzaju broń palną, napadło na greckokatolicką plebanię w Skopowie, gmina Krzywcza, gdzie wystrzelali wszystkich domowników, a to:
1/ Ks. Demiańczyka Jana, lat 80, miejscowego proboszcza,
2/ Ks. Konkoliwskiego Stefana, lat 40, miejscowego wikarego,
3/ Konkolowską Marię, lat 44, żonę ad 2/,
4/ Demiańczyk Mirosławę, nauczycielkę, córkę ad 1/,
5/ Demiańczyk Wirę, córkę ad 1/,
6/ Muzykę Olgę, służąca proboszcza ad 1/,
7/ Wolańskiego Jana, rolnika ze Skopowa, religii rzymskokatolickiej,
8/ Malinowskiego Jurka, lat 15, religii greckokatolickiej,
9/ Króla Jana, rolnika religii greckokatolickiej,
10/ Król Katarzynę, żonę ad 9/,
11/ Skrypskiego Władysława, lat 16, religii greckokatolickiej.
Wszyscy zamordowani za wyjątkiem ad 7/ Wolańskiego byli narodowości ukraińskiej.” (Oryginał, maszynopis. APRz, UW Rz 373, k. 290. W: https://www.apokryfruski.org/kultura/nadsanie/skopow/ )

W Pawłokomie 3 marca 1945 roku oddziały samoobrony polskiej z okolicznych wsi, zabezpieczane przez poakowski oddział „Wacława”, rozstrzelały od 80 do 150 mężczyzn narodowości ukraińskiej w ramach odwetu za zbrodnie dokonywane w okolicy na ludności polskiej. Ukraińcy doliczyli się 366 ofiar, w tym kobiet i dzieci. Jednakże na ekshumacje ciał strona ukraińska nie miała ochoty, a IPN jej nie dokonał, pomimo wniosku jednego ze świadków. „Jak powiedział nam prof. Witold Kulesza, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN, na obecnym etapie śledztwa prokuratorzy Oddziałowej Komisji w Rzeszowie zgromadzili dowody świadczące o tym, że w Pawłokomie zamordowano co najmniej 80 osób narodowości ukraińskiej, z których 65 zidentyfikowano z nazwiska” (Mariusz Kamieniecki: IPN jeszcze nie podjął decyzji o ekshumacji w Pawłokomie; w: „Nasz Dziennik” z 23 maja 2006). Wśród ofiar podanych przez członka UPA Piotra Poticznego, znajdują się osoby zabite przed 3 marca 1945 roku i po nim,  także poza Pawłokomą. „Część wykazanych zastrzelonych przebywała w tym czasie na robotach w Niemczech, a inna część przebywała poza wsią, w innych miejscowościach Polski” (Zdzisław Konieczny: Pawłokoma; niech przemówi historia, a nie polityka; w: „Nasz Dziennik” z 10 maja 2006). 10 Ukraińców z Pawłokomy było w formacji SS „Galizien” – „Hałyczyna”, a 42 w UPA. 

Wszystkie te zabójstwa miały miejsce w latach 1945 – 1946. Do tego czasu w 1944 roku były pojedyncze ukraińskie ofiary, co wykazują źródła ukraińskie: https://www.apokryfruski.org/historia/bazy-danych/mordy-na-ludnosci-ukrainskiej-1944-1947/ .  

„Co ciekawe, po akcji „Wisła”, w 1957 r., niektórzy Ukraińcy siłą deportowani na Ziemie Zachodnie i Północne wysuwali propozycję utworzenia ukraińskiego getta. Przewidywali, że czuliby się w nim bezpieczniej niż bezpośrednio wśród odnoszących się do nich wrogo Polaków. (M. Truchan, Ukrajinci w Polszczi pisla druhoji switowoji wijny 1944–1984, Nju-Jork–Paryż–Sydnej–Toronto 1990, s. 62–63)”.  (s. 244)

W Polsce o tej propozycji Ukraińców z 1957 roku nikt nie słyszał. Ale znana jest w Nju-Jarku, Paryżu, Sydnej i Toronto! 

„Rząd polski, PPR, ale także hierarchia Kościoła rzymskokatolickiego i podziemie antykomunistyczne wiedziały, że umowa służy jednemu – wydaniu własnych obywateli narodowości ukraińskiej obcemu państwu po to, aby mogło uczynić z nimi to, co zechce, w tym unicestwić. Polscy Ukraińcy nie chcieli wyjeżdżać do ZSRR. Motywem pierwszorzędnym nie było przywiązanie do stron rodzinnych, chodziło o wybór strategii przeżycia. Skazani stanęli wobec wyboru miejsca śmierci: w Polsce czy w ZSRR, ale i miejsca szansy na przeżycie: w Polsce czy w ZSRR?” (s. 244 – 145)

Wówczas decydował rząd polski, PPR, hierarchia Kościoła? Czemu Ukraińcy chcieli zostać u „polskich panów” jako „podludzie”? Huk znów zmienił zdanie? Poprzednio twierdził, że Ukraińcy nie chcieli opuszczać swoich domów i gospodarstw poprzez przesiedlenia i to było przyczyną działalności UPA.  

„Na swój sposób powtórzyła się sytuacja, która w czasie okupacji hitlerowskiej dotknęła Żydów – wydał ich polski rząd emigracyjny przy współudziale swego społeczeństwa, a po okupacji rząd lubelski wydał Ukraińców także we współpracy ze społeczeństwem. Nie stało się to od razu. Za każdym razem potrzebny był okres kilku lat, aby maszyna państwowa i społeczeństwo polskie mogły odpowiednio skutecznie współgrać w działaniu najpierw w żydowskich latach 1939–1943, a potem w latach ukraińskich 1944–1946.” (s. 245)

Komu to „rząd polski na emigracji” wydał Żydów? Jeśli już – to Ameryce i Anglii żądając reakcji rządów tych państw na eksterminację ludności żydowskiej. Komu „rząd lubelski” wydał Ukraińców? Przecież wydał ich Ukrainie, ich państwu, socjalistycznemu tak jak wówczas Polska.

„Szczególnym przypadkiem były działania określane dziś jako „polowania”. Figurę „polowań na Żydów” można zastosować w celu opisu i zrozumienia sytuacji Ukraińców. Do polowań na tych drugich dochodziło w 1945 r. zwłaszcza na lewym brzegu Sanu od Sanoka po Nisko. W obrębie ówczesnych, zupełnie bezkarnych, działań dokonywano mordów zbiorowych w Pawłokomie, Małkowicach, Piskorowicach i dziesiątkach innych wsi.” (s. 245)

Trzeba współczuć razem z Hukiem bojówkom SB OUN  oraz oddziałom UPA, na które polowały po wsiach i lasach Wołynia i Galicji Wschodniej oddziały Armii Krajowej, NSZ czy BCh. Ocalały tyko ich resztki, dlatego nie miał kto potem walczyć z Armią Czerwoną. Kto w takim razie dokonał „zupełnie bezkarnych działań” na kilku tysiącach polskich wsi na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej zwanych ludobójstwem okrutnym?

„Uważam zatem, że o ile w stanie wojny z Żydami po 1944 r. znalazło się nie państwo, a społeczeństwo polskie, to w stanie wojny z Ukraińcami znalazło się społeczeństwo wraz z państwem, podziemiem i Kościołem”. (s. 246 – 247)

Czy B. Huk nie „ znalazł się w stanie wojny” ze społeczeństwem i państwem polskim oraz z  Kościołem? Ma tyle samo oddziałów wojskowych, co wówczas społeczeństwo polskie i Kościół.

„Wobec ludności ukraińskiej na szeroką skalę zastosowano terror, połączony z eksterminacją poszczególnych osób, rodzin i całych miejscowości. Do tych akcji włączała się niekiedy okoliczna ludność polska, a nawet poszczególne oddziały zbrojnej opozycji antykomunistycznej. W tej perspektywie trudno zadawać pytanie o to, jak możliwa była antyukraińskość po wojnie. Można by raczej zadać pytanie o to, jak możliwa była antyukraińskość po wiekach ścisłych kontaktów i współzamieszkiwania. I odpowiedzieć, że II wojna światowa oraz okupacja hitlerowska nie zachwiała dziedzictwem polskiej antropologii rzymskokatolickiej i ideologii sarmackiej zarówno w stosunku do Żydów, jak i Ukraińców.” (s. 247)

„Po wiekach ścisłych kontaktów i współzamieszkiwania”? Huk ma aż tak krótką pamięć, ze zapomniał już o tym, co pisał wcześniej w tejże książce?  W rzeczywistości: Wobec ludności polskiej na szeroką skalę zastosowano terror, połączony z eksterminacją poszczególnych osób, rodzin i całych miejscowości. Do tych akcji włączała się często okoliczna ludność ukraińska, a nawet poszczególne oddziały zbrojnej Policji Ukraińskiej i SS „Galizien – Hałyczyna” służąca okupantowi niemieckiemu. II wojna światowa oraz okupacja hitlerowska umocniła dziedzictwo ukraińskiej antropologi greckokatolickiej i prawosławnej i rasistowskiej ideologii nacjonalizmu integralnego zarówno w stosunku do Żydów, jak i Polaków.     

„Jest wreszcie zagadnienie poczucia narodowego, przynależności narodowej czy zabiegów nadawania obiektywizującej identyfikacji narodowej rzymskim katolikom dokonującym mordów na Żydach i na Ukraińcach. Jeśli chodzi o zbrodnie popełniane na Żydach w etnicznej Polsce, to jako ich sprawcy wskazywana jest bardzo często wieś, chłopstwo. Inaczej na kresach, gdzie nie sposób zarzucić chłopu polskiemu mordowanie Ukraińców, ponieważ tego chłopa prawie tam nie było – zbrodnie na Ukraińcach popełniali Polacy wywodzący się z elity szlacheckiej, następnie inteligenci wychowani na rzymskokatolickich ideałach szlacheckich, aparat dworski, a dopiero potem chłopi.” (s. 248)

W rzeczywistości: Jest wreszcie zagadnienie poczucia narodowego, przynależności narodowej czy zabiegów nadawania obiektywizującej identyfikacji narodowej grekokatolikom i prawosławnym dokonującym mordów na Żydach i na Polakach. Jeśli chodzi o zbrodnie popełniane na Żydach w etnicznej Polsce na Kresach, to jako ich sprawcy występuje Policja Ukraińska, oraz wskazywana jest często wieś, chłopstwo. Na kresach nie sposób zarzucić chłopu polskiemu mordowanie Ukraińców, ponieważ tego chłopa w wyniku ludobójstwa prawie tam nie było - a także zbrodni na Ukraińcach nie mogli popełnić Polacy wywodzący się z elity szlacheckiej, ani inteligenci wychowani na rzymskokatolickich ideałach szlacheckich (nauczyciele, leśnicy, urzędnicy) gdyż byli wcześniej zesłani  na Syberię, natomiast ich wykazy przygotowali służbom sowieckim sąsiedzi Ukraińcy, mający dobre rozeznanie w środowisku polskim. 

W podrozdziale: Państwo dojrzałego katolicyzmu, czyli kontekst nazistowski, Huk pisze: „Kościół, państwo i organizacje polityczne praktykowały w stosunku do Ukraińców (Żydów, Niemców itd.) własny wzorzec totalitaryzmu jako strategii rozwoju własnego narodu m.in. poprzez eliminację osób uznanych za obce. Wzorzec ten, wykazujący najwięcej podobieństw z nazizmem narodowosocjalistycznym, stanowił wypracowaną niezależnie od niego ideologię polityczną, program i praktykę narodowo aktywnych rzesz polskiego społeczeństwa rzymskokatolickiego. Zakładał już od przełomu lat 20/30. XX w. inicjowanie wielkich zmian społecznych opartych o ideologię narodową, darwinizm społeczny, szowinistyczny etnocentryzm i rasizm, homogenizację narodową i kulturową, poszukiwanie przestrzeni życiowej, maksymalne uprzedmiotowienie mniejszości i maksymalizację dystansu pomiędzy państwem a nosicielem cech odmienności narodowych. Sytuacja w II RP w latach 1918–1926 kształtowała się podobnie do sytuacji w Niemczech z okresu republiki weimarskiej (1919–1933), a w latach 1926–1939 wyraźne były analogie z sytuacją w nazistowskiej III Rzeszy.” (s. 249 – 250)

Jest to mistrzowskie operowanie kłamstwem i manipulacją - tyle ich zmieścić w tak krótkim tekście! I Goebbels i politruk sowiecki mogliby się uczyć. „Kościół, państwo i organizacje polityczne w stosunku do Ukraińców (Żydów, Niemców itd)” -  („itd” - chodzi o resztę świata?), praktykowały „własny wzorzec” genocidum atrox, holokaustu, Auschwitz! Doncow był polskim rasistą i opracował oparty na darwinizmie społecznym program „integralnego nacjonalizmu polskiego” włącznie z „homogenizacją narodową i kulturową” Polski „czystej jak szklanka wody”! Natomiast II RP funkcjonowała na wzór nazistowskiej III Rzeszy. Mamo, ja wariat? Nie synku, historiograf!

„Koncepcja rzymskokatolickiego państwa polskiego, konstruowana na przełomie XIX/XX w. w oparciu o dawną ideologię sarmacką, stanowiła jeden z największych projektów europejskich. Skala zakładanej ekspansji na nierzymskokatolickie terytoria kulturowo i etnicznie różne daje podstawę do porównania projektu polskiego mocarstwa rzymskokatolickiego z nazistowskim projektem imperium aryjskiego. Podbój i trwałe podporządkowanie niepolskich czy nieniemieckich kultur narodowych wraz z efektem końcowym w postaci ich polskiej czy niemieckiej akulturacji lub eliminacji posiadały własną historiozofię, jednak zarówno przeszłość, jak i przyszłość interpretowano w kategoriach mechanistycznej misji narodu hegemona cywilizacyjnego i jego Kościoła/państwa. Wielowiekowa polityka totalitarnej religii Kościoła przybrała w końcu postać totalitaryzmu jako religii politycznej.” (s. 251 – 252)

Na przełomie XIX/XX w. Rzeczpospolita walczyła o odzyskanie niepodległości. I ponosząc ogromne ofiary wywalczyła ją, aczkolwiek nie w granicach przedrozbiorowych. Niewątpliwie był to „jeden z największych projektów europejskich”, który uratował w 1920 roku Europę przed jarzmem bolszewickim. Nielogiczne, wręcz głupie jest twierdzenie, że „odzyskanie swojego straconego” i do tego nie wszystkiego, stanowi „ekspansję”. Nie mówiąc już „postaci totalitaryzmu jako religii politycznej”, bo nawet Cerkwi grekokatolickiej ostatecznie osiągnąć tego nie udało się, pomimo wielkich starań i pomocy nazistowskiej III Rzeszy.    

„Modelową sytuacją porównawczą jest zestawienie sytuacji ludności ukraińskiej w Polsce w latach 1944–1947 z sytuacją ludności polskiej na Zamojszczyźnie w okresie okupacji hitlerowskiej. Najbardziej adekwatnie i precyzyjnie całościowy charakter polskiej eksterminacji z lat 1944–1947 w południowo-wschodniej części Rzeczypospolitej Polskiej wobec Ukraińców daje porównanie z niemiecką akcją eksterminacyjną na Zamojszczyźnie w latach 1942–1943 (łącznie z akcją „Wehrwolf”, służącą do przeprowadzenia wysiedleń ludności polskiej pod pretekstem działań antypartyzanckich). Analogia jest uderzająca: zmienili się tylko okupanci i okupowani. (s. 254)

Na Zamojszczyźnie do lipca 1944 roku okupantami byli Niemcy korzystający z usług Ukraińców w administracji, z Pomocniczej Policji Ukraińskiej (w tym przy wysiedleńczych akcjach „Wehrwolf” i „Ukaineraktion”) , z SS „Galizien – Hałyczyna”, z ukraińskich strażników w obozach koncentracyjnych, z UCK, OUN i UPA, itp.). W latach 1945 – 1947, pod okupacją sowiecką, walki w obronie ludności polskiej przed ludobójczymi formacjami SB OUN i UPA toczyło głównie Wojsko Polskie i Milicja Obywatelska. Analogii nie ma. Pomimo „kreatywnej rachunkowości” ukraińskich ofiar (np. Sahryń i liczeniu poległych w walce członków UPA jako ofiary cywilne) jest to 14 – 15 tysięcy ofiar polskich oraz 3 – 3,5 tysiąca ofiar ukraińskich (październik 1939 – lipiec 1944 wg Hałagidy 2221 Ukraińców).

„Latem i jesienią 1944 r. rząd i partia nie miały pewności co do tego, czy Ukraińcy nie pójdą z nimi na współpracę, jeśli zostaną im ku temu stworzone odpowiednie warunki polityczne. Okres chełmski PKWN pokazał, że może ona objąć szerokie ukraińskie masy społeczne, co udowodnili Ukraińcy z Chełmszczyzny i Podlasia, wstępując do PPR i UB. Wydaje się zatem pewne, iż Ukraińcy zachowaliby się wobec państwa polskiego lojalnie, jeżeli państwo postąpiłoby podobnie.” (s. 256)

Kilkakrotnie wcześniej Huk twierdził, że Ukraińcy nie walczyli z Polakami, a z komunistycznym reżimem w Polsce. Zaiste, specyficzna to była walka polegająca na współpracy. 22 września 1944 r. kierownik Resortu Bezpieczeństwa Publicznego PKWN, mjr Roman Romkowski (właściwe: Natan Grunspan) pisał w rozkazie do kierownika WUBP w Lublinie Teodora (Fieodora) Dudy (narodowości ukraińskiej): „Czerwona Armia wyraźnie popiera Ukraińców i trzyma z reguły ich stronę przeciwko Polakom. Komendant wojskowy miasta Chełma, pułkownik sowiecki, nakazał kategorycznie zastępcy komendanta powiatowego Milicji Obywatelskiej przyjąć do posterunku MO w Chełmie 20 Ukraińców. Przetrzymywanych za przestępczość Ukraińców komendant każe zwolnić. Ukraińców w powiecie jest 10%. Sowieccy komendanci rejonów wiejskich organizują na własną rękę Milicję Obywatelską z Ukraińców, obok oficjalnych posterunków Milicji Obywatelskiej” („Rok pierwszy. Powstanie i działalność aparatu bezpieczeństwa publicznego na Lubelszczyźnie [lipiec 1944 – czerwiec 1945], Warszawa 2004, s. 66). Ze sprawozdania PUBP w Tomaszowie Lubelskim wynika, że do 31 grudnia 1945 r. aresztowanych zostało 253 członków AK, 15 członków BCh oraz 17 „bulbowców” (Rok pierwszy..., s. 157).

Przykład kolaboracji ukraińskiej ludności cywilnej opisał m.in. Józef Geresz w książce „Z dziejów Sosnowicy i okolic” (Sosnowica 2003), podając, że z organami NKWD aktywnie współpracowali informatorzy ze wsi Górki i Zienki. Zaopatrzeni w broń przez Sowietów, brali udział w obławach i aresztowaniach członków AK. „Do UB wstąpiło wielu mieszkańców gminy Czajki o pochodzeniu ukraińskim albo działaczy komunistycznych – ci ludzie stanowili bezwzględną większość w tych organach. Szefem powiatowego UB w Krasnymstawie był człowiek o nazwisku Piec, a jego zastępcą Ukrainiec ze Starej Wsi koło Kraśniczyna – Wasyl Dzida. Porucznik Wasyl Dzida, z wykształceniem trzech klas szkoły powszechnej, samym swoim wyglądem budził postrach i dobrze dał się we znaki mieszkańcom swojej gminy jak i mieszkańcom całego powiatu Krasnystaw. /.../ Do Izbicy ta władza często zajeżdżała, robiąc podobne wrażenie, jak kiedyś SS w łapankach. Na rynek zajeżdżały samochody pełne uzbrojonych „mołojców”, niemal wszyscy pochodzili z terenu gminy Czajki. Szefowie paradowali po Izbicy z pistoletami gotowymi do strzału zatkniętymi za pas munduru. Następnie ci „utrwalacze” władzy ludowej wyjeżdżali do pobliskich wsi, gdzie poszukiwali broni i ukrywających się ludzi”  (Ryszard Adamczyk: Izbicy dni powszednie, wojna i okupacja. Lublin 2007, s. 268 – 269).

Podrozdział: Wyrzucić ich musimy…, czyli kontekst niemiecki, Huk pisze: „Cechą wspólną powojennych losów Niemców i Ukraińców w Rzeczypospolitej Polskiej było także to, iż stali się obiektem terroru ze strony państwa, które użyło w tym celu Wojska Polskiego. W imieniu państwa, Kościoła, partii, rządu i wreszcie społeczeństwa polska armia narodowa wyganiała, rabowała, niszczyła i strzelała do Niemców i Ukraińców, traktowanych jako faszyści i zbrodniarze. Działania WP wobec tych grup ludności zbiegały się co do strategii, środków, stylu itp.” (s. 260)

Straszna była ta jedność „państwa, Kościoła, partii, rządu i wreszcie społeczeństwa” już od 1944 roku, skierowana przeciwko Niemcom i Ukraińcom. Nawet w imieniu Kościoła „polska armia narodowa wyganiała rabowała, niszczyła i strzelała do Niemców i Ukraińców, traktowanych jako faszyści i zbrodniarze”. Zapomniał wykalkulować, że ci terroryści: „państwo, Kościół, partia, rząd i wreszcie społeczeństwo” w Teheranie, Jałcie i potem w Poczdamie wymusili na zwycięskiej koalicji (ze Stalinem na czele) przebieg polskich granic i związane z tym przesiedlenia. Nie wie też, że „polską armią narodową” dowodzili oficerowie sowieccy, w tym narodowości ukraińskiej (np. Steca i Kiryluk) oraz, że służyło w niej wielu żołnierzy narodowości ukraińskiej, albowiem woleli oni zgłosić się z poboru do Wojska Polskiego, niż do Armii Czerwonej (ale w niej i tak znaczny procent stanowili Ukraińcy). 

Rozdział piąty: Ukraińcy między anatemą a eliminacją, w podrozdziale Próba ukraińskiego układu nerwowego,  Huk twierdzi: „Społeczność polska w południowo-wschodniej części Rzeczypospolitej od połowy 1944 r. do marca 1945 r. trwała w warunkach zupełnie odmiennych niż te, które panowały w latach poprzednich na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. W zasadzie nie dotknęło jej istotne uszczuplenie ilościowego i materialnego stanu posiadania spowodowane działaniami UPA. W latach 1944–1947 w Bieszczadach, na Łemkowszczyźnie, Nadsaniu i na Chełmszczyźnie UPA nie dokonała na Polakach ani ludobójstwa, ani czystki etnicznej, ani tzw. akcji antypolskiej.” (s. 266)

Po pierwsze, to ludobójstwo dokonywane na Polakach przez Ukraińców „do połowy 1944 roku” trwało już prawie cztery lata, od września 1939 roku. W „bratnim przymierzu” z Hitlerem i Stalinem (1939 – 1941), potem już tylko z Hitlerem, do maja 1945 roku. „Ilościowo” zdążyło już „uszczuplić” ludność polską o ponad sto tysięcy osób (w większości dotknęło to kobiety, dzieci i starców) oraz „materialnie” o około cztery tysiące spalonych polskich wsi połączonych z obrabowaniem polskich domów i gospodarstw (nawet z trupów „ukraińscy powstańcy” zdzierali ubrania i buty), obrabowanych i spalonych bądź zburzonych kilkaset kościołów (w tym co najmniej 59 z wymordowaną przed ołtarzem w czasie mszy ludnością polska). Od połowy 1944 roku do marca 1945 roku Ukraińcy kontynuowali ludobójstwo zarówno na Kresach jak też na terenach „pojałtańskiej” Polski. Na Kresach m.in.:

W lipcu 1944 były182 napady Ukraińców na Polaków. Przykłady zbrodni na Kresach (poza terenem tzw. Zakerzoni):

W nocy z 1 na 2 lipca w miasteczku Konkolniki (Kąkolniki) pow. Rohatyn: „W Kąkolnikach w nocy z 1 na 2 br. zamordowaną została: Kurylak Stefania, Rybczyńskiej Stefanii wycięto język i wydłubano oczy - 4 sierot po niej zostało.” (1944, 8 lipca – Pismo PolKO w Stanisławowie do Dyrektora RGO w Krakowie dotyczące mordów dokonywanych na ludności polskiej. W: B. Ossol. 16721/1, s. 341-342).

2 lipca w miasteczku Chyrów pow. Dobromil upowcy w czasie wesela granatami zabili 23 Polaków. (Motyka Grzegorz: Ukraińska partyzantka 1942 – 1960; Warszawa 2006, s. 390).

5 lipca we wsi Suchodół pow. Kopyczyńce banderowcy zamordowali 22-letnią Annę Turczyńską.

8 lipca we wsi Łany pow. Stanisławów zamordowali 28-letnią Zofię Czerniak, która powróciła do swojego domu.

10 lipca we wsi Mańków pow. Horochów rodzina męża Ukraińca zamordowała jego 25-letnią żonę, Polkę Anielę Gąsiorowską; los ich dziecka jest nieznany.

W nocy z 13 na 14 lipca we wsi Husaków pow. Mościska na plebanię napadła banda UPA, która splądrowała budynek, a następnie związała i uprowadziła proboszcza ks. Marcelego Zmorę. „Został zamordowany 19 lipca, nie jest znane miejsce pochowania ciała. Latem 1944 r. banderowcy uprowadzili z Plebani w Husakowie księdza katolickiego - Marcelego Zmorę. Całą drogę do wsi Mieżyniec, przejechał na wozie, służąc banderowcom jako miejsce do siedzenia. Następnie w swojej kryjówce zmuszali go do wypisywania polskich metryk, a po kilku dniach dokonali makabrycznego mordu. Ciało Proboszcza odnaleziono w Mieżyńcu zakopane w gnoju. Obecne miejsce pochówku nie jest mi znane”. (Stefania Szal: Pamięć - drogą do wyzwolenia; w: http://www.nawolyniu.pl/wspomnienia/szal.htm ).

Pomiędzy 10 – 15 lipca we wsi Słoboda Konkolnicka pow. Rohatyn: „10-15.III. 1944 Słoboda  Kąkolnicka pow. Rohatyn:  Zabici przez bandytów, którzy spalili wieś: Pulikowski Franciszek 53-54 lat; Adamowski Marian 54 lat i jego dwoje dzieci;  Frejtur Karol;  Palczak Jan s[yn] Marcelego; Laskowski s[yn] Jana 8-9 lat; Tomkiewicz Karolina. Spaleni i uduszeni w ogniu: Nóżka Emil s[yn] Ludwiki 11 lat ; Wierzbicki Rudolf ; Bandurowska Leonora, 1901 r. i jej dzieci 5-cioro;  Bandurowska Michalina i jej 12 letnia córka ; Bandurowska Michalina i jej dwoje dzieci; Romanowska Anna z Gachów i jej 5-cioro dzieci; Wojciechowska Maria i jej 4-ro dzieci; Sumisławska Władysława; Dyczkowski Jan; Romachowa, żona kierownika szkoły. Spalonych zostało około 270 domów.” (1944, 17 lipca – Pismo PolKO w Stanisławowie do Dyrektora RGO w Krakowie zawierające imienny spis osób uprowadzonych i zamordowanych od początku napadów, od września 1943 do 15 lipca 1944. W: B. Ossol. 16721/1, s. 349-373).

W nocy z 14 na 15 lipca we wsi Sokołówka pow. Złoczów banderowcy wspólnie z policjantami ukraińskimi zamordowali co najmniej 21 Polaków, w tym 10 młodych chłopców.

16 lipca we wsi Antoniówka pow. Żydaczów banderowcy zamordowali 30-letnią Joannę Drabinogę z domu Korzystko w ciąży, która wracała z kościoła: torturowali ją przez cały dzień, obcięli palce u rąk i nóg, piersi, język, zdzierali skórę z ciała, jej krzyk słychać było w promieniu kilku kilometrów. We wsi Stojanów pow. Radziechów zamordowali ks. proboszcza Franciszka Szarzewicza.  „Zamordowany przez bandytów z ludobójczej ukraińskiej organizacji OUN/UPA przebranych za żołnierzy rosyjskich, na polu niedaleko plebanii. Mimo zagrożenia nie chciał opuścić swoich wiernych -  mówił: „jestem proboszczem nawet dla tych najbiedniejszych, którzy wyjechać na Zachód nie mogą.”.  We wsi Świrz pow. Przemyślany zamordowani zostali: Grzeszczyszyn Antoni, lat 67, spalony; Grzeszczyszyn Franciszek, lat 31, spalony; Grzeszczyszyn Hanna, lat 13; Grzeszczyszyn Józefa, lat 69, żona Antoniego, spalona; Wyspiańska Anna, lat 40; Zaporoska Katarzyna, Ukrainka, spalona. „W dzień pogrzebu rodziny Grzeszczyszynów, zamordowanych w Burzeniskach (przysiółek Świrza)  i pochowanych w Świrzu, moja Mama poszła do Chlebowic Świrskich, gdzie mieszkała jej siostra, wydana za Ukraińca. Jak później opowiedziała ciocia, matkę wywlekli z domu upowscy bandyci i zaprowadzili do lasu, gdzie w okrutny sposób zamordowali. Podczas tego porwania, mąż ciotki próbował stanąć w jej obronie, ale został przez banderowców pobity.” (Jan Wyspiański; w: Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009 s. 232)

W nocy z 16 na 17 lipca we wsi Krasne pow. Skałat banderowcy obrabowali i spalili około 100 budynków oraz zamordowali 52 Polaków a 22 poranili; księdzu proboszczowi schronienie dał miejscowy ksiądz greckokatolicki ratując mu życie. „A tu nagle słyszymy rąbanie okiennic u Karmazynów. Solidne były, ze sztabami, tato je zrobił na taki właśnie wypadek. Gdy wyrąbali okna, nawrzucali słomy, wrzucili granat i podpalili. Od wybuchu zginął siedmioletni Franio. Rodzina schroniła się na strychu. Później widziałam ułożone w rządku ciała, popalone, napuchnięte. Ludzi w szafach chowano, bo tato z robieniem trumien nie nadążał. Ojciec Lidii zatrąbił, taki był umówiony sygnał na wypadek napadu. Ksiądz, zakonnice i kilku uzbrojonych ludzi schroniło się na poddaszu kościoła. Ostrzeliwali się, rzucali granaty. Napastnicy wycofali się, banderowcom starczyło odwagi tylko na mordowanie bezbronnych. /.../ Słyszeliśmy konie wydające niekońskie odgłosy, krowy ryczące, nawet kury i gęsi zdawały się wyć z bólu. Płonęły domy, Stasia zobaczyła, jak runął dach na domu jej brata. /.../ Już gdy wyjeżdżaliśmy, Ukraińcy odgrażali się, że „jak wy Polaczki będziecie jechali, to my was wybijemy”. Do Gubina dotarliśmy w kwietniu 1946 roku. Ale jeszcze długo nocą, czy na odgłos dalekich nawet wystrzałów, chowałam się pod łóżko. Jednak tak naprawdę to jakaś część mnie ciągle jeszcze tkwi w tej strasznej marcowej nocy. Słyszę ryk zwierząt, krzyki i jęki bólu ludzi, czuję swąd tlących się jeszcze zgliszcz, zapach ciepłej krwi Karmazynów.(https://gazetalubuska.pl/kresy-jak-mowi-pani-lidia-tej-dramatycznej-nocy-jakby-jakas-jej-czesc-umarla/ar/c15-14770782).   

W nocy z 18 na 19 lipca we wsi Wielkie Oczy pow. Rawa Ruska upowcy zamordowali 18 Polaków, w tym dwoje dzieci zakłuli bagnetem oraz zamordowali członków rodziny Kuźmińskich i Loda i spalili 80 domów. 

20 lipca w mieście Rudki woj. lwowskie policjanci ukraińscy zamordowali 1 Polaka (był to Franciszek Biłek) i zrabowali jego dokumenty. „W latach 60-tych do rodziny ofiary dotarła wiadomość, że w Warszawie mieszka człowiek, który ma takie same dane osobowe. Nie dokonano jednak w tej sprawie dochodzenia” (Siekierka..., s. 541).

23 lipca we wsi Żupanie pow. Stryj obrabowali gospodarstwa polskie i zamordowali głównie za pomocą siekier 49 Polaków. „ Antoni Piotrowski, żona Katarzyna, syn Kazimierz, synowa Michalina, z d. Komornicka w ostatnim miesiącu ciąży, żona Kazimierza, znaleziono ją spaloną, a obok niej leżało nienarodzone dziecko. W ich domu grano w karty, banderowcy wrzucili do mieszkania granat, część domowników zginęła, a część została ranna, rannych dobito siekierami. Dom ograbiono i spalono. Karolina Turzańska i jej córka też Karolina, obie zostały wrzucone żywcem do studni. Dom ograbiono i spalono. Albert Wiśniewski, żona Sabina, syn Zbigniew, córki Władysława, Adela i Albina. Z czwórki dzieci, synowi i dwom córkom oprawcy odrąbali głowy, trzecia córka ukryła się pod piecem, gdzie spaliła się żywcem wraz z domem. Tadeusz Wiśniewski, brat Marcelego i jego żona Janina z ich małoletnią córką zostali zamordowani. Dom ograbiono i spalono. Żona Jana Wiśniewskiego ciężko ranna zmarła po kilku dniach od ran.” (https://www.facebook.com/PolishHolokaust/?__tn).  

26 lipca we wsi Siemianówka pow. Lwów esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 29 Polaków, w tym 15 Polaków w publicznej egzekucji; natomiast w walce z bojówką UPA poległo 4 Polaków; tj. łącznie zginęło 33 Polaków. „Wraz z żołnierzami SS w akcji brali udział Ukraińcy z sąsiednich wiosek (Ostrów, Piaski, Łany), którzy operowali nazwiskami znanych im Polaków. Jerzy Węgierski w swej książce o lwowskim AK tak odnotowuje wydarzenia w Siemianówce: „Ci z mieszkańców, którzy nie zdążyli ukryć się, zostali spędzeni w charakterze zakładników na podwórze dawnej karczmy. Byli wśród nich m.in. dwaj księża Adam Hrabat i Wojciech Ślęzak. Ks. Ślęzak, emerytowany kapelan wojskowy, zachował się bardzo godnie i po żołniersku. Na błaganie wystraszonych kobiet, żeby prosił SS-owców Ukraińców o litość, głośno, dobitnym głosem miał powiedzieć:” Ludzie, żołdacy nie dali nam życia i dlatego nie będziemy ich prosić o zmiłowanie a jedynie Boga Wszechmogącego”. Po tych słowach zaczął odmawiać słowa Spowiedzi Powszechnej, które powtarzali inni. Na zakończenia udzielił ogólnego rozgrzeszenia.” Najpełniejszy opis akcji SS Galizien dała Maria Witwicka - Dereń, która przeżyła ją bezpośrednio od początku do końca. Była naocznym świadkiem rabunku, spędzania do „karczmy”, maltretowania i mordowania. Była także pojmana i doprowadzona pod konwojem do miejsca gromadzenia ludzi Zastrzelony został, przy próbie ucieczki, jej ojciec Stanisław Dereń. „Nim zorientowaliśmy się co się dzieje, w pokoju stało już kilku ukraińskich zbirów, rabując i wynosząc co było można. Gdy wyprowadzano nas z domu pod pretekstem sprawdzenia dokumentów, nie pozwolono nam niczego więcej zabrać. Zdarli mi nawet z szyi złoty łańcuszek z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, który dostałam od Taty za dobre oceny w nauce. Tatę zabrał jeden, a mnie pod lufą karabinu prowadził drugi żołnierz. W domu starałam się nad sobą panować i nie okazywać tego jak bardzo się boję, ale na drodze, na widok ludzi desperujących, znajdujących się w takim położeniu jak ja, głośno się rozpłakałam. Nie chciałam jeszcze umierać i chciałam żyć. Przez łzy, które zalewały mi oczy nic nie widziałam, ale usłyszałam głos: - „czoho wy płaczete, nie płaczte, tam je ten lejtnant szczo u was wodu pył, wam niczo ne bude”. Był to ten sam sierżant, który razem z porucznikiem przyszedł w sobotę do biura w którym pracowałam. Gdy doprowadzono mnie na miejsce przeznaczenia odważyłam się poprosić o rozmowę z porucznikiem, który razem z kapitanem i jeszcze jednym wojskowym siedział na rowie naprzeciw domu, dawnej „karczmy”, gdzie umieszczono przyprowadzanych mieszkańców wsi, wśród których był także mój Tata i dwóch księży: Wojciech Szlęzak i Adam Habrat. Porucznik poznał mnie a po sprawdzeniu dokumentów zapytał po polsku: „co pani tu robi, skoro pracuje w Szczercu a zameldowana jest we Lwowie?” Odpowiedziałam, że „z Siemianówką łączy mnie dużo, tu się wychowałam, tu mieszka i stąd pochodzi mój ojciec. Bardzo kocham swojego ojca i proszę mi go zwrócić”. Wtedy porucznik powiedział, że zwolni mojego ojca i księdza (Habrata) pod warunkiem iż mu powiem jaka tu jest organizacja, jaką mają broń i kto do niej należy. Odpowiedziałam krótko „nie powiem, bo nie wiem, a gdybym wiedziała to honor cenię więcej niż życie.” On przyznał mi rację, ale Taty mi nie oddał. Ponieważ nadal nie wiedziałam co z nami będzie, zapytałam czy mogłabym pójść do domu po rzeczy, gdyż Tata wyszedł bez marynarki a ja w cienkiej bluzeczce. Porucznik pozwolił mi powrócić do domu w asyście jednego żołnierza, który otrzymał rozkaz przyprowadzenia mnie z powrotem. Dom, do którego tak bardzo chciałam wrócić, nie był tym, z którego wyszłam przed godziną. Moje walizy z rzeczami, które przywiozłam i jeszcze nie rozpakowałam, znikły. W mieszkaniu było wszystko porozrzucane, szafa pusta wysunięta na środek pokoju, wisiały tylko Taty palto i kolejowa marynarka. Wzięłam więc co pozostało, trochę żywności do koszyczka. Wiele wspomnień przechodziło mi przez myśli, które przerwała kolejna wizyta rabusiów. Żołnierz z mojej ochrony, cały czas siedział cicho tylko mnie obserwując, powiedział im „tu nie wolno rabować, lejtnant Baranowski zakazał”. Oni zasalutowali i wyszli. Wracałam do miejsca kaźni a przede wszystkim bliżej Taty. Żołnierze strzelali do wszystkiego. Kule świstały koło mnie a ja pogodzona z losem szłam drogą i słuchałam mojego opiekuna, który mówił, że to co teraz się dzieje, to za Miłoszowice. Rzekomo Polacy rozrywali tam na płotach ukraińskie dzieci, w co do dziś trudno mi uwierzyć, bo nikt z pośród znanych mi Ukraińców nie wspomniał o takich barbarzyńskich praktykach. Tak dotarłam z powrotem do rowu przed karczmą, podałam Tacie wszystko co przyniosłam, usiadłam na rowie i zaraz zaczęła się gehenna. Dwóch żołnierzy przyprowadziło jednego z braci Kubajewskich w związanych z tyłu rękach. Jeden żołnierz trzymał wiadro z kulami a drugi duży pistolet, który podobno znaleźli przy nim. Porucznik Baranowski wziął ten pistolet i bił go nim po twarzy a chłopiec, choć cały skrwawiony stał wyprostowany, mimo, że tak bardzo cierpiał. Nie mogąc na to patrzeć, krzyknęłam „na co ty jeszcze czekasz”. Wtedy on odwrócił się i pobiegł w dół szosy, gdzie dosięgły go kule z automatu. Zauważyłam, że porucznik nie był tym zachwycony, iż ośmieliłam się mu przerwać przyjemność katowania. Opanował się jednak i powiedział „byłbym rad, gdyby pani stąd poszła”. Ja jednak nie posłuchałam, z nadzieją, że odda mi mojego Tatę. Siedząc na rowie widziałam jak w jamie po wadze wozowej siekli wrzucanych tam żywych ludzi, jak bili i strzelali. Ich krzyki i jęki rozdzierały mi serce, a po chwili już nic nie słyszałam i nie widziałam. Gdy po szoku ocknęłam się we młynie, zobaczyłam troskliwie opiekującego się mną starszego pana, który także został zwolniony przez dowództwo SS Galizien i z kimś mnie tam przyniósł. Nazwiska tego pana nie pamiętam, ale wiem, że razem z żoną, z którą zgubił się w tej zawierusze miał schronienie na plebanii i że pochodził z Krakowa. Sporządził przede mną ustny testament ustalając, że majątek za Krakowem i kamienicę w Krakowie przeznacza dla swojej żony. Wracam do chwili, kiedy odzyskałam przytomność umysłu i usłyszałam straszny huk z dział lub moździerzy. Gdy wyszłam po schodkach na górę, to przez okno zobaczyłam ogromne słupy ognia palących się domów. Po chwili do młyna przyszło dwóch żołnierzy i chcieli mnie ze sobą zabrać. Wtedy zaryzykowałam powołując się na porucznika Baranowskiego i powiedziałam, że kazał mnie na siebie czekać we młynie. I tym sposobem znowu ocalałam. Potem zaczęły trąbić klaksony, ktoś kogoś wołał, słychać było odjeżdżające samochody i zapanowała cisza. O zmierzchu do młyna przyszedł jakiś chłopiec oznajmiając, że Tata mój zastrzelony a ja nie mam gdzie wracać, bo nie ma już naszego, małego, białego domku. Z kilkoma innymi osobami przesiedziałam noc. Rano musiałam się przekonać o wiarygodności słów chłopca, który przyniósł mi tę smutną i straszną wiadomość o moim Tacie i naszym domku. Lecz nikt nie odważył się pójść ze mną do tej części wioski, która z małymi wyjątkami przestała istnieć a pozostały jedynie zgorzeliska z których unosił się dławiący zapach spalenizny. Szłam więc sama po pobojowisku między pomordowanymi i zastrzelonymi, którym lipcowe gorące słońce paliło zbolałe, martwe twarze, niektóre jeszcze bardzo młode. Tacie, który leżał obok jednego z braci Kubajewskich przykryłam twarz chusteczką i to było wszystko co w danej chwili mogłam dla niego zrobić. /.../ Bilans akcji ukraińskich essesowców okazał się dla Siemianówki tragiczny. Spłonęły, z małymi wyjątkami (w zależności od kierunku wiatru i gęstości zabudowy) domy mieszkalne i zabudowania gospodarskie, ze wszystkim co się w nich znajdowało na przestrzeni przeszło kilometra, w sumie około sto budynków. Zginęło trzydzieści osób, z tego na pięciu dokonano egzekucji na oczach spędzonych do „karczmy” ludzi, przed tym ich masakrując i katując. Byli to Stanisław Dereń (ojciec Marii Dereń-Witwickiej autorki wspomnień cytowanych w tym opracowaniu), Władysław Mazur, nauczyciel ze Szczerca (kwatermistrz obwodu AK Siemianówka pseudonim „Aleksander”), bracia Jan i Bronisław Kubajewski z Łanów, przy których znaleziono broń oraz Stefan Bilski (Bielski) furman na plebanii, zabity w ostatniej chwili, za służbę polskiemu księdzu. Zastrzeleni zostali w różnych przypadkowych miejscach Franciszek Dereń i Józef Merski (na terenie swoich gospodarstw), Jan Dukiewicz (na cmentarzu), Maria Tułowa z d. Lisik ( w pobliżu własnego domu), Wiktoria Lisik, Władysław Szachnowski, Michał Wojciechowski oraz Agnieszka , o nie znanym nazwisku. Zginęli, uduszeni wskutek pożaru budynków w których szukali schronienia: Szczepan Dżugaj (Dżez), Stanisław Dżugaj, Joanna Pfeifer z d. Dżugaj z trojgiem małych dzieci (w piwnicy pod spaloną stodołą), Andrzej i Józef Horak, Zbigniew Horak z Łanów, Kazimierz Zychowicz, Józef Miga (uduszeni w piwnicy zabudowań Jana Kosmatego. Anna Mendychowska, Aniela Dziedzic, Maria Fedyniak (uduszeni w piwnicy Michała Fedyniaka. Wszyscy oni spoczywają na siemianowskim cmentarzu. W pewnym momencie do dowódcy oddziału SS Galizien podjechał oficer niemiecki na motocyklu z rozkazem zakończenia akcji. Zgromadzonych zakładników zwolniono a oddział ukraiński załadował się na samochody i odjechał. Nieco dziwi ten fakt rezygnacji z wymordowania zgromadzonych zakładników w tzw. „karczmie”. SS Galizien była wówczas jeszcze ściśle podporządkowana Niemcom. Być może, że ta „łaska” wynikała z tego, że Niemcy nie chcieli komplikować sobie odwrotu przewidując reakcję zrozpaczonych i gotowych na wszystko ludzi.
P.S. Już po napisaniu niniejszego opracowania otrzymałem od autorki wspomnień p. Marii Witwickiej z d. Dereń list w którym podaje dodatkowe informacje dotyczące oficera SS Baranowskiego: „Nazwisko por. Baranowskiego zapamiętałam, bo wymienił je jego podwładny, który na polecenie por. Baranowskiego mną się opiekował kiedy wracałam do domu po rzeczy, o czym pisałam w wspomnieniach. Będąc kiedyś u znajomych z Buczacza, którzy mieszkają obecnie we Wrocławiu, wpadła mi do rąk książka, dość dużych rozmiarów w czerwonej oprawie pod tytułem „BUCZACZYNA” napisana w języku ukraińskim a wydana w 1972 r. w Nowym Jorku. Kiedyś przywiózł ją ich znajomy z którym już nie utrzymują kontaktów. W tej książce są biografie różnych osobistości ukraińskich osadników w Ameryce. Między innymi Romana Baranowskiego ur. 1905 r. w Buczaczu, syn księdza grecko-katolickiego. Do gimnazjum uczęszczał w Buczaczu a w 1931 roku ukończył weterynarię we Lwowie. Potem luka w życiorysie. Z czasem przenosi się do Monachium a po kapitulacji Niemiec pracuje jako nauczyciel w gimnazjum. Jednocześnie broni doktorat o tematyce gruźlicy koni. W 1949 roku emigruje do USA i do 1960 roku podejmuje różne prace w Stanach Ameryki. W 1963 roku podejmuje stałą pracę w administracji spożywczo-lekarskiej i należy do Zakonu Maltańskiego. Pełni funkcję ministra spraw zagranicznych w ramach żyjących na uchodźstwie Ukraińców. Lecz nie mam pewności, że to ten sam por. Baranowski, który brał udział w akcji SS Galizien w Siemianówce, ponieważ to zdjęcie w książce było robione dwadzieścia kilka lat później. Jeżeli byłaby to prawda, to świetnie udało mu się zachować swoją niechlubną przeszłość. Teraz jak jeszcze żyje, miałby 96 lat, więc niech sobie żyje i czeka na wyrok Boski. Bo po tylu latach doszukiwać się teraz sprawiedliwości nie ma już sensu, tym bardziej, że religia nasza nakazuje przebaczać.” 
(Akcja SS Galizien w Siemianówce dnia 26. lipca 1944; opracował Edward Zawada; w: http://www.znaczacy.com/akcja-ss-galizien-t831083).  

Ponadto w lipcu 1944 roku: 

W mieście Bóbrka woj. lwowskie ukraińska banda złożona z policjantów, upowców i dezerterów z SS „Galizien – Hałyczyna” zamordowała 25 Polaków a 5 poraniła. We wsi Butyny pow. Żółkiew zamordowali 81-letniego Jana Ptaszkowskiego.  We wsi Chlebowice Świrskie pow. Przemyślany zamordowali 19-letnią Magdalenę Zadwórną, miała 19  ran zadanych nożem. We wsi Czerniów pow. Rohatyn banderowcy na drodze zamordowali 3 młode Polki lat 20 – 21. We wsi Dźwiniaczaka pow. Borszczów „zostały powieszone w lesie przez swych mężów Ukraińców: Paulina Głowacka, lat 35, Maria Polańska z d. Ziółkowska, lat 25”. We wsi Hostów pow. Tłumacz banderowcy uprowadzili 3 polskich dzieci pasących bydło: 14-letnią dziewczynkę oraz 14 i 16-letnich chłopców; które zaginęły bez wieści. We wsi Horysławice pow. Mościska zamordowali 5 Polaków: 20-letnią dziewczynę i 4 chłopców 19-letnich; ofiary torturowali, poodcinali ręce i nogi itp. We wsi Kozara pow. Rohatyn banderowcy uprowadzili i utopili w rzece Dniestr 4 młodych Polaków: kobiety lat 22 i 25 oraz mężczyzn lat 22 i 28. We wsi Laskowce pow. Trembowla banderowcy zamordowali 15 Polaków i 4 Żydów, których Polacy ukrywali oraz 1 Ukraińca, alumna gr.-kat, który nie chciał przyłączyć się do UPA. W okolicach Lwowa: „Na południowy-zachód od Lwowa została zaskoczona i w okrutny sposób zamordowana i zmasakrowana kurierka idąca do oddziału leśnego - wezwani przez nią żołnierze AK dobiegli za późno - już nie żyła. Zobaczyli jednak i ostrzelali sprawców mordu uciekających do sąsiedniej wsi ukraińskiej, poszli tam by szukać morderców i dokonać odwetu. I pisze uczestnik tej akcji strz. Tadeusz Tarnawski „Gil”: „W każdym z domów - poza przerażeniem - nie natknęliśmy się na jakieś ślady, które by dały powód do zastosowania represji .Ludzie byli potulni, przerażeni, nie wykazywali odruchów agresji - żadnych represji wobec mieszkańców wsi nie dokonaliśmy. Widok przerażonych ludzi długo mnie prześladował. Doszedłem do wniosku, że nie nadaję się do takich akcji”. Tak myślało wielu młodych żołnierzy AK.” (http://piotrp50.blog.onet.pl/2007/10/13/zbrodnie/). We wsi Małowody pow. Podhajce uprowadzili i zamordowali 9 Polaków, w tym nauczyciela i chłopców lat 15, 16 i 17. We wsi Paryszcze pow. Nadwórna w pobliskim lesie znaleziono zwłoki młodej Polki ze wsi Hawryłówka z obciętymi piersiami. We wsi Pieniaki pow. Brody banderowcy z sąsiedniej wsi zamordowali 4 Polki, których mężów powołano do wojska. We wsi Rosochowaniec pow. Podhajce banderowcy zamordowali 20 osób. We wsi Słobódka Koszyłowiecka pow. Zaleszczyki banderowcy zamordowali 24 Polaków; Stanisławowi Krajewskiemu odcięli głowę i podrzucili pod drzwi jego domu, jego żona dostała pomieszania zmysłów a ich dzieci trafiły do Domu Dziecka. We wsi Sokołów pow. Stryj zamordowali 15 Polaków, którzy przyjechali na swoje pola zbierać żyto. We wsi Turówka pow. Skałat zamordowali 3 Polaków, w tym małżeństwo Zająców po torturach powiesili na hakach u sufitu mieszkania, a mężczyźnie wycięli genitalia. 

We Włodzimierzu Wołyńskim: Relacjonuje Barbara Szczepuła: „Helena Sawicka wraz z ojcem i księdzem Kobyłeckim ucieka z miasta, w oczach ma obrazy płonących zagród, w uszach krzyki zabijanych ludzi, odgłosy strzałów. Pogania konie, siostra jadąca na wozie z tyłu krzyczy coś do niej, ale w tym tumulcie nie słychać ani słowa, cała karawana, chyba ze dwadzieścia wozów z Włodzimierza Wołyńskiego, toczy się na zachód, w pogoni za Polską, która tam właśnie się przesuwa. /.../ Kończy się lipiec, słońce pali, kurz, wozy grzęzną w piachu, krzyki, nawoływania, zamieszanie, a przez wszystko przebija się świdrujący głos dziewczynki. Skąd się wzięła dziewczynka? Pewnego dnia znaleziono ją brudną, wygłodzoną, w poszarpanej sukience, błąkającą się po okolicy. Ktoś przyprowadził ją do sierocińca założonego na plebanii. Takich dzieci, którym udało się przeżyć, bo w porę uciekły, zakopały się w stogu siana, schowały w kukurydzy, przykucnęły jak zając pod miedzą, zaszyły się w bzach, padły plackiem w pszenicy, zdążyły dobiec do lasu i rzucić się między krzaki - było na Wołyniu wiele. Dzieci oniemiałych ze zgrozy, bo widziały coś, czego człowiek nie powinien nigdy zobaczyć. Co widziała dziewczynka? Co przeżyła? Nie mówiła. Czasem tylko wydawała przeraźliwy, nieartykułowany krzyk: Aaa. I wtedy ściskały się serca tych, którzy to słyszeli. Psy podkulały ogony. Milkły ptaki. Zakonnice bardziej gorliwie odmawiały różaniec. Palili się żywcem ludzie pozamykani w stodołach, kościołach i domach. Temu obcięto język, tamtej wyłupiono oczy, rozcięto brzuch, wyciągnięto płód, kogoś pocięto piłą, małe dzieci rozbijano o ściany. To jej tragiczne: Aaa;. przewiercało powietrze, leciało wysoko aż do nieba, żebrząc litości u Pana Boga. Ale Bóg patrzył w inna stronę, a ludzie nie mogli jej pomóc, bo jak pomóc dwunastolatce, której rodzice i rodzeństwo zostali pewnie na jej oczach w okrutny sposób zamordowani? Pani Helena Szczepkowska, opowiadając mi o dziewczynce, spuszcza głowę, znowu ją widzi na tym swoim wozie, choć już nie pamięta, jakie miała włosy, chyba ciemne warkoczyki, i całkiem puste, czarne oczy, w których nie było nic oprócz rozpaczy. Zamknęła ją w sobie i zatrzasnęła drzwi do świata. Oniemiała z bólu, skamieniała jak Niobe. /.../ Ojciec Irenki, z którą Helena chodziła do szkoły, był dróżnikiem i miał domek przy torach na obrzeżach miasta. Upowcy wpadli w nocy. Co widziała dziewczynka,? Co przeżyła? Nie mówiła. Czasem tylko wydawała przeraźliwy, nieartykułowany krzyk: Aaa... I wtedy ściskały się serca tych, którzy to słyszeli. Psy podkulały ogony. Ptaki milkły. Ciała babci, dziadka, mamy, ojca, Irenki, jej sióstr i braci znaleziono następnego dnia. Wszyscy zginęli tak samo: rozerwani za nogi. - Aaa; - krzyczy dziewczynka na wozie, jakby wiedziała, o czym myśli, poganiająca konie Helenka, jakby widziała to rozrywanie, jakby słyszała krzyki ofiar. /.../ W sierpniu Zosia rodzi zdrowego synka, Antoni razem z I Armią Wojska Polskiego zmierza w kierunku Berlina. Helena zostawia tymczasem u zakonnic w Zamościu dziewczynkę, której tragiczny krzyk wstrząsa światem, i popędzając konie jedzie dalej przez ogarnięte wojną ziemie.” (http://www.pamiec-nadzieja.org.pl/pin1/print.php?type=A&item_id=16 )

Zbrodnie ukraińskie w lipcu 1944 roku na tzw. Zakerzoni:

2 lipca we wsi Majdan Stary pow. Biłgoraj esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” razem z Niemcami zamordowali 65 Polaków. 

4 lipca we wsi w mieście Siedlce woj. lubelskie ukraińscy esesmani z SS „Galizien – Hałyczyna” zastrzelili 37 Polaków i wielu poranili.

11 lipca we wsi Tarnawka koło Żahotyna pow. Dobromil został zastrzelony na plebani proboszcz ks. Jan Mazur „przez dwóch ukraińskich bandytów, przebranych za policjantów, członków OUN/UPA.”

12 lipca we wsi Borownica pow. Dobromil dwaj banderowcy weszli na plebanię i zastrzelili ks. Józefa Kopcia.  „Pierwszą ofiarą, zamordowaną 12 lipca 1944 r. przez uluczańskich bandytów, był ksiądz rzymskokatolicki z Borownicy Józef Kopeć. W tym dniu dwóch bandytów z Ulucza odwiedziło księdza. Przedstawili się jako wysłannicy z pismem od księdza z Tarnawy. Jeden z bandytów sięgnął do kieszeni, niby po list, wyciągnął pistolet i na oczach gospodyni oddał kilka strzałów do księdza zabijając go na miejscu, po czym obaj mordercy opuścili plebanię udając się w kierunku Ulucza. Na drodze spotkała tych bandytów mieszkanka Borownicy Waleria Kozłowska, która rozpoznała jednego z nich, gdyż utykał on na jedną nogę. Tymi bandytami byli Michał Serednicki i Wasyl Choma, obaj z Ulucza. Na trzeci dzień po tej haniebnej zbrodni przyjechała do Borownicy rodzina księdza z Dynowa z eskortą żołnierzy niemieckich. W czasie mszy pogrzebowej dwóch żołnierzy leżało z karabinem maszynowym w okopie oddalonym od kościoła około 30 m osłaniając w ten sposób uczestników pogrzebu przed ewentualnym atakiem banderowców. Na mszy pogrzebowej byli wszyscy mieszkańcy Borownicy i Polacy z Ulucza, wśród których widziałem dziadka Stefana Czebieniaka Jana Polańskiego. Po mszy kondukt pogrzebowy wyruszył na furmankach w kierunku Dynowa. Konduktowi przez całą drogę towarzyszyła eskorta niemiecka.”. (Bronisław Zielecki: Moje życie czyli Historia Polaka z Ulucza. Warszawa 2014 r.; w:  http://docplayer.pl/24841458-Bronislaw-zielecki-moje-zycie-czyli-historia-polaka-z-ulucza-warszawa-2014-r.html#show_full_text ).

14 lipca w leśniczówce Kuźmina pow. Dobromil został zamordowany z synem w lesie przez UPA gajowy Jan Januszczak  (Edward Orłowski…, jw.). Syn miał na imię Stanisław. We wsi Stefkowa pow. Lesko  banderowcy zamordowali 3 Polaków: Józefę Sobór lat 29, jej męża Eugeniusza lat 32 (młynarza) oraz Władysława Seredyńskiego lat 46, kolejarza.

W nocy z 14 na 15 lipca we wsi Brelików pow. Lesko  UPA uprowadziła i zamordowała 3 Polaków. Byli to: Leon Górski, dzierżawca miejscowego majątku, Roman Drozdowski, zarządca  tego majątku i przebywający tam czasowo Jan Kulak. (AIPN Rzeszów, 067/I, k. 97).

15 lipca we wsi Polanka pow. Jarosław uprowadzili 4 Polaków, których zamordowali w lesie koło wsi Kozaki, w tym gajowego Józefa Serafina i jego dwóch synów.    

W nocy z 18 na 19 lipca we wsi Żmijowiska pow. Lubaczów w nocy z 18 na 19 lipca 1944 r. zamordowali 7 Polaków z rodzin Franków, Mazepów, Bawłowiczów oraz jednego Rusina. 

19 lipca we wsi Korzenica pow. Jarosław upowcy uprowadzili i zamordowali 9 Polaków, w tym Zdzisława Skrzypka lat 14. 

W nocy z 19 na 20 lipca we wsi Wielkie Oczy pow. Rawa Ruska uderzyła sotnia „Jastruba”. Zabito 13 lub 18 Polaków, którzy nie zdążyli dotrzeć do kościoła. Pozostali mieszkańcy odparli atak ogniem z dwóch karabinów maszynowych. Ukraińcy wycofali się paląc 80 domów.  We wsi Żmijowiska pow. Lubaczów zamordowali 7 Polaków. Sotnia „Zalizniaka” w lipcu zaszyła się w lasach okolicznego poligonu. Podczas stacjonowania w lasach natknęło się na nią przynajmniej pięć osób, w tym dwie łączniczki AK i oficer Czerwonej Armii. Cała piątka została zabita. Zamordowali także Andrzeja Franków ur. 1887 r., Ewę Franków ur. 1892 r., małżeństwo Annę Mazepę lat 65 i Szymona Mazepę lat 67, Jana Mazepę lat 54. 

W dniach od 20 do 22 lipca w miejscowości Lutowiska pow. Lesko upowcy wymordowali kilka rodzin polskich, około 30 osób. “Wobec narastającego zagrożenia większość polskich rodzin opuściła Lutowiska 18 lipca. Rodziny, które pozostały (m.in.: Górali, Kukurowskich, Samborskich i Ziółkowskich), zostały wymordowane w dniach 20-22 lipca. Liczbę ofiar ocenia się na 30 osób.” 

23 lipca we wsi Chłaniów pow. Krasnystaw żołdacy z Ukraińskiego Legionu Samoobrony razem z Niemcami spalili 35 gospodarstw polskich oraz zamordowali 45 Polaków; wśród morderców były także ukraińskie kobiety, ofiarami głównie kobiety i dzieci. Następnie ci sami oprawcy we wsi Władysławin zamordowali 23 Polaków.

24 lipca koło miejscowości Moderówka i Iwonicz woj. rzeszowskie w lesie Grabińskim ukraińscy esesmani z SS „Galizien – Hałyczyna” zamordowali 72 Polaków z więzienia w Jaśle (IPN Rzeszów, S 92/12/Zn). „W poniedziałek, 24 lipca, 1944 roku o czwartej nad ranem, w Lesie Grabińskim, blisko Iwonicza, bandyci z ukraińskiej dywizji SS Galizien, czyli 14. Waffen-Grenadier Division der SS – dowodzeni przez Niemca Engelsteina i Ukraińca Władimira Najdę – zamordowali strzałami w tył głowy 72 Polaków, głównie żołnierzy AK i BCh, przywiezionych do lasu z więzienia w Jaśle: 38 mieszkańców Lubatowej, pochowanych po wojnie we wspólnej mogile przy kościele parafialnym, 3 z Iwonicza, 2 z Krościenka Niżnego, 2 z Brzostka, 2 z Korczyny, 1 z Krosna, 1 z Sanoka, 1 ze Strzeszyna, 2 z Biecza, 20 nierozpoznanych, pochowanych w Iwoniczu.” (Piotr Szubarczyk: Zbrodnia w Lesie Grabińskim; Nasz Dziennik z 24 lipca 2013).  

27 lipca we wsi Lubycza Kameralna w przysiółku Hubinek pow. Rawa Ruska w kolejnym napadzie zamordowali 7 Polaków: 2 mężczyzn, 2 kobiety i 3 dzieci.

28 lipca we wsi Kamionka pow. Miechów żandarmeria niemiecka oraz oddział Ukraińców z Dywizji SS „Galizien” – „Hałyczyna” dokonały pacyfikacji mordując 7 Polaków i paląc 15 zabudowań gospodarczych. W miasteczku Opatowiec pow. Miechów podczas pacyfikacji niemiecko-ukraińskiej zamordowanych zostało 31 mieszkańców oraz w walce poległo 4 żołnierzy AK. „Niemcy zorganizowali silami batalionu faszystów ukraińskich pacyfikację Opatowca w dniu 29 lipca, mordując mieszkańców, gwałcąc kobiety i paląc budynki. Na pomoc mordowanej ludności Opatowca przybyły oddziały podobwodu koszyckiego /…/  zmuszając ukraińsko-niemieckich SS-manów do wycofania się za Wisłę” (Bolesław Nieczuja-Ostrowski: „Kazimiersko - proszowicka rzeczpospolita partyzancka (3)”: w: http://www.24ikp.pl/serwis/wiecej/rpp1944/wspomnienia/20140315wtk03kp_rp/art.php). We wsi Przysieka pow. Miechów żandarmeria niemiecka oraz oddział Ukraińców z Dywizji SS „Galizien” – „Hałyczyna” dokonały pacyfikacji  mordując 7 Polaków i paląc 22 zabudowania gospodarcze.

29 lipca we wsi Dąbrowa pow. Tomaszów Lubelski upowcy zamordowali 29 Polaków, mężczyzn. We wsi Leszczowate pow. Lesko: „UPA napadła na dwór gdzie torturowano, zamordowano i zbezczeszczono zwłoki miejscowego ziemianina i właściciela Jana Garschinga lat 35 i jego żony Ireny lat 22”. (http://www.rodaknet.com/rp_wycislak_28.htm ). We wsi Ujście Jezuickie pow. Miechów: „O świcie Ukraińcy pod d-twem oficera niemieckiego natarli na partyzantów i paląc wieś Ujście Jezuickie oraz mordując kilku jej mieszkańców, wycofali się z pola walki. Straty własne wynosiły 34 zamordowanych mężczyzn, kobiet i dzieci, w tym czterech żołnierzy AK, mieszkańców Opatowca i Ujścia Jezuickiego”. (Bolesław Nieczuja-Ostrowski: „Kazimiersko - proszowicka rzeczpospolita partyzancka (3)”: w: http://www.24ikp.pl/serwis/wiecej/rpp1944/wspomnienia/20140315wtk03kp_rp/art.php).

30 lipca we wsi Bereska pow. Lesko  banderowcy zamordowali 3 Polaków. We wsi Leszczowate pow. Lesko zamordowali 20 Polaków. „Torturowani, zamordowani i zbezczeszczone zwłoki: Kuźmiński Feliks, Kuźmińska Katarzyna, Kuźmińska Maria, Kuźmińska Anna, Kuźmiński Stanisław, Zdziebko Maria, Zdziebko Teres, Zdziebko Kazimierz (lat 9), Zdziebko Zygmunt (lat 5), Zdziebko Józef (lat 2), Zdziebko Stanisław (lat 2), Stefanow Antoni, Stefanow Józefa, Stefanow Julia, Stefanow Zofia, Johan Jan, Czelny Stanisław, Pysulak Teodor. W mordzie uczestniczyli mieszkańcy Leszczowatego, Wańkowej, Jureczkowej - jako policjanci ukraińscy pod dowództwem Worony /wg protokołu spisanego przez proboszcza ks Adama Czepka, źr. MMJ, KsWP, s 308 NR 1998,nr 29 s 23/” Wśród zamordowanych było 7 dzieci w wieku od 2 do 16 lat, 6 kobiet ( w tym lat: 18, 20, 21 i 22) oraz 7 mężczyzn. We wsi Ropienka pow. Lesko UPA zamordowała 20 mieszkańców wsi Leszczowate, którzy się tam schronili, oraz 8 mieszkańców Brelikowa (4 mężczyzn i 4 kobiety, z których najmłodsza miała 17 lat). We wsi Średnia Wieś pow. Lesko upowcy uprowadzili do lasu koło Baligrodu 12 Polaków, z których 11 zarąbali siekierami a Roman Gryziecki zdołał im uciec. “Uprowadzili oni 12 Polaków ze Średniej Wsi: ojca i dwóch braci Gryzieckich, dwóch braci Gefertów, M. Kucharka, J. Podgórskiego, T. Sobika, A. Bobra, M. Maternę, Gorlickiego i Michnowicza. Pognali ich przez Bereskę i Żernicę do lasu w kierunku Baligrodu. Tu ujrzeli oni zwłoki dziesięciu mężczyzn powieszonych na drutach kolczastych. Roman Gryziecki podjął próbę ucieczki. Pomimo, iż raniło go 7 pocisków, dobiegł do pasącego się konia  i wskoczywszy na niego dojechał do Hoczwi. Polaków ze Średniej Wsi upowcy zamordowali siekierami. Kilka miesięcy później, pod koniec roku, ustalono miejsce ich mogił. Wskazał je mieszkaniec Żernicy Wyżnej, który grzebał ofiary w dole po kopcu ziemniaków, w górze wsi pod lasem. Upowcy wynagrodzili go butami jednego z zamordowanych. W pobliżu odkryto dwie kolejne mogiły. W jednej z nich znajdowały się zwłoki trzech rodzin: mężczyzn, kobiet i dzieci. Dorośli zostali  zastrzeleni, dzieci powieszono. W drugim grobie były ciała dwóch młodych mężczyzn. Ręce mieli związane do tyłu drutem kolczastym. Torturowano ich i pogrzebano żywcem. W Żernicy Wyżnej mieszkały cztery polskie rodziny. Zostały wymordowane przez UPA. Ekshumowane ciała pochowano w zbiorowej mogile na cmentarzu  w Średniej Wsi.”  We wsi Wańkowa pow. Lesko  UPA oraz okoliczna ukraińska „samoobrona” (SKW) zamordowały 8 Polaków. Z. Konieczny podaję, że 30 lipca w napadach na wsie Leszczowate, Ropienka, Brelików i Wańkowa zamordowanych zostało 54 Polaków i Ukrainka, żona Polaka. Natomiast Sz. Siekierka, H. Komański i K. Bulzacki dokumentują mord dokonany tego samego dnia w tych samych miejscowościach  na 56 Polakach. 

Ponadto w lipcu 1944 roku:

W lesie koło miasteczka Baligród pow. Lesko upowcy powiesili 10 Polaków.  We wsi Darowice pow. Przemyśl pod koniec lipca Ukraińcy zamordowali 2 Polki, siostry. We wsi Piskorowice pow. Jarosław na początku lipca Ukraińcy z SKW obrabowali i spalili 15 gospodarstw polskich oraz zamordowali 6 Polaków. We wsi Radecznica pow. Zamość esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” razem z Niemcami zamordowali 5 Polaków.  We wsi Wola Górzańska pow. Lesko upowcy zamordowali 2 Polaków.  We wsi Żmijowiska pow. Lubaczów upowcy zamordowali Zofię Pałoch (lub Płoch) lat 66, Michała Pałocha (lub Płocha) lat 27, Marię Pałoch (lub Płoch) lat 35.

W lipcu 1944 roku w Bieszczadach z rak OUN-UPA poniosło śmierć  200 Polaków.

W sierpniu 1944 było 215 napadów Ukraińców na Polaków. Przykłady:

5 sierpnia 1944 roku w miasteczku Skalbmierz pow. Pińczów oraz w sąsiedniej wsi Szarbia: „W dniu 5 sierpnia 1944 r. w Skalbmierzu i Szarbii jako „rojowy” (dowódca drużyny) „Ukraińskiego Legionu Samoobrony” brał  udział w akcji pacyfikacyjnej, w wyniku której zamordowano 105 mieszkańców tych wsi”.(sentencja wyroku Sądu Wojewódzkiego w Lublinie  z 29 stycznia 1972 r. w sprawie Teodora Daka, w: http://koris.com.ua/other/14728/index.html?page=407).

6 sierpnia (niedziela Przemienienia Pańskiego) w miasteczku Baligród pow. Lesko upowcy zamordowali 42 Polaków według wcześniej przygotowanej listy proskrypcyjnej w miejscowej cerkwi.

12 sierpnia we wsi Kurzany pow. Brzeżany banderowcy zamordowali w majątku ziemskim 8 rodzin polskich liczących co najmniej 24 osoby oraz we wsi spalili 70 zagród polskich i zamordowali 20 Polaków, w tym 10 dzieci; łącznie co najmniej 44 Polaków. W tej miejscowości  wywiad AK zdobył rozkaz dowództwa UPA: „przyśpieszyć likwidację Polaków, w pień wycinać, czysto polskie wsie palić, wsie mieszane – niszczyć tylko ludność polską”.

15 sierpnia  (Wniebowzięcia NMP) we wsi Muczne pow. Turka w leśniczówce Brenzberg położonej na grzbiecie Jeleniowatego (Jasieniowa) SB OUN dowodzona przez referenta (Mikołaj Dudek „Osyp”) zamordowała 74 Polaków, głównie kobiety i dzieci, uciekinierów zza wschodniego brzegu Sanu.

W nocy z 25 na 26 sierpnia we wsi Kłodno Wielkie pow. Żółkiew upowcy zamordowali 72 Polaków.

W sierpniu we wsi Beniowa pow. Turka (Bieszczady) banderowcy zamordowali 10 Polaków. Tadeusz  A. Olszański w przewodniku Bieszczady (Pruszków 2000) podaje: „W połowie sierpnia miały miejsce napady upowców na szereg wsi wschodniej części Bieszczadów, jak  Smolnik, Zatwarnica, Tworylczyk, Sokoliki Górskie, Beniowa, a także na Lutowiska  (17 sierpnia), gdzie  dzięki silnej  samoobronie udało się uniknąć rzezi. W napadach tych ginęło po kilka do kilkunastu osób.” Z kolei Janusz Michalik w książce Na Bieszczadzkich Połoninach (Krosno 1997) pisze: „Między 14 a 16 sierpnia dokonano masowych mordów Polaków w Smolniku, Zatwarnicy, Tworylczyku, Dźwiniaczu Górnym, Tarnawie, Sokolikach Górskich, Beniowej zabijając w tych wsiach od kilku do kilkunastu rodzin, najwięcej w Mucznem – 74 osoby.” We wsi Germakówka pow. Borszczów upowcy zarąbali siekierami oraz zarżnęli nożami 17 Polaków i 1 Ukraińca. 80-letnią Joannę Cybulską zarąbali siekierą w jej własnym ogrodzie, 80-letnią wdowę Ścisłowską zarąbali siekierą w jej własnym domu. Zamordowali też 20-letnią Marię Myczkowską. „Podczas dnia, w sierpniu 1944 r., zabrano ze szkoły Marię Myczkowską – nauczycielkę, która pracowała we wsi Zalesie. Przyprowadzono ją do domu jej ciotki, u której mieszkała. Mordercy zamknęli się z nią w pokoju, kolejno gwałcili ją i bili. Po kilku godzinach wyprowadzili ją z domu, a właściwie wyciągnęli, bo jak zeznają świadkowie, nie mogła już iść sama. Tak trwało przez dwa dni. Na trzeci lub czwarty dzień znaleziono jej zwłoki na brzegu Zbrucza. Jej ciało było zmasakrowane, ręce i nogi związane drutem kolczastym”. (Danuta Kosowska; w: Komański..., s. 535) We wsi Krywe pow. Lesko zamordowali 10 Polaków, w tym 3 siostry Podolińskie. Oraz: „zostali zamordowani przez bojówkarzy SB-OUN za ukrywanie Polaków miejscowi Ukraińcy. Byli to: Grzegorz i Anna Miśko oraz matka Grzegorza. Razem z nimi bojówkarze SB-OUN zamordowali 10 Polaków.” We wsi Łokieć pow. Turka (Bieszczady) zamordowali 20 Polaków. We wsi Majdan koło Cisnej pow. Lesko zamordowali 20 Polaków, pracowników leśnych. We wsi Moczary pow. Turka zamordowali 10 Polaków. „W niektórych miejscowościach – jak Smolnik, Lutowiska, Moczary czy Ustianowa – doszło do mordów ludności cywilnej”. (Maciej Augustyn; w: Bieszczad, nr 6 z 1999 r.). We wsi Smolnik nad Sanem pow. Lesko zamordowali 10 Polaków. We wsi Sokoliki Górskie pow. Turka (Bieszczady) zamordowali około 30 Polaków, kilka rodzin oraz we dworze Stroińskich (4?) osoby. We wsi Tarnawa Niżna pow. Turka (Bieszczady) zamordowali 10 Polaków. „W Tarnawie Niżnej był leśniczym Hryniak, starorusin, ożeniony z Polką, która była nauczycielką w miejscowej szkole,. W stosunku do Polaków był lojalnym i sam się czuł Polakiem. Został za to zamordowany razem z żoną i dziećmi. Wszystkich wrzucono do studni (inf. W. Konstantynowicz).” (Zbigniew Rygiel: Jedynie kilka przykładów; w: Gazeta Bieszczadzka nr 16/2000). We wsi Tarnawa Wyżna pow. Turka (Bieszczady) zamordowali 10 Polaków, w tym 5 osób z rodziny Alojzego Wiluszyńskiego: „W następną noc nad ranem (czyli już 17-go 1944) po kryjomu wróciłem do domu. Musiałem zachowywać jak największa ostrożność, gdyż ludzie wiedzieli o mojej działalności, no i byłem Polakiem. Widok jaki zastałem budził grozę. Po całej mojej rodzinie pozostały tylko plamy krwi, a dom splądrowano i obrabowano. Ciał najbliższych wywiezionych do pobliskich wąwozów, nigdy już nie odnalazłem. Z mojej rodziny zginęli rodzice Michał i Emilia, siostra Ewa, siostra Stefania i jej mąż Jan Kochaniec. Tego bestialskiego  mordu dokonała bojówka pod dowództwem Iwana Szweda (nadterminowy kapral Wojska Polskiego narodowości ukraińskiej zam. Tarnawa Niżna), Współwinny zbrodni był pop grekokatolicki Iwan Iwanio Parafia Tarnawa Wyżna. Pop gwarantował mojej rodzinie bezpieczeństwo (jego syn Josef absolwent Politechniki Lwowskiej był w kierownictwie sztabu UPA). Pop w ten sposób uśpił naszą czujność i wystawił moją rodzinę na śmierć. Nadmieniam, że Iwan Szwed przy pomocy policji ukraińskiej dokonał likwidacji ludności żydowskiej w potoku wąwozie Roztoki – Borsuczyny”(Alojzy Wiluszyński, Warszawa 2009.” (Antoni Derwich; w: Stanisław Żurek: UPA w Bieszczadach; jw.. s. 239). We wsi Żernica pow. Lesko upowcy zamordowali 53 Polaków: 23 uprowadzonych z Leska utopili w gnojowicy; 4 rodziny z Żernicy Wyżnej (16 osób); 3 rodziny z Żernicy (12 osób) oraz 2 młodych Polaków.

W sierpniu 1944 roku w Bieszczadach Ukraińcy zamordowali 290 Polaków.

We wrześniu 1944 udokumentowano 164 napady. Przykłady: 

8 września (święto Narodzenia NMP) we wsi Stojanów pow. Radziechów banderowcy zamordowali 30 Polaków i 25 Ukraińców. 29 września we wsi Jamelna pow. Gródek Jagielloński podczas trzeciego napadu upowcy spalili polskie gospodarstwa i wymordowali 74 Polaków; palili żywcem, zakłuwali bagnetami, rąbali siekierami itp.; niemowlę z rodziny Ciepków nabili żywcem na sztachetę płotu, 35-letnią Marię Kaczmarczyk rozrąbali siekierą od szyi przez piersi; niemowlę z rodziny Koszalów zakłuli nożem; 1-rocznej Annie Marcinów oraz 3-letniej Katarzynie Podsiadło odcięli głowy; niemowlęciu (Zofia Podsiadło) roztrzaskali główkę o mur; torturowali i wycięli skórę z twarzy i pleców 70-letniemu Andrzejowi Wakiermanowi; 44-letnia Maria Więcław miała 60 ran kłutych bagnetem; uprowadzili 20-letnią dziewczynę, która zaginęła bez wieści.

W Bieszczadach we  wrześniu 1944 roku UPA zamordowała  co najmniej 101 Polaków,

9 września PKWN i Ukraińska SRR podpisały umowę o wzajemnej wymianie ludności.

W październiku 1944 roku udokumentowano 224 napady. Przykłady: 

15 października we wsi Stanimierz pow. Przemyślany:„Po przejściu frontu, gdy mężczyźni zostali zabrani do wojska, banderowcy wychodzili w nocy ze swych kryjówek i uprowadzali bezbronne kobiety. Taką kaźnią stał się Stanimierz, gdzie zginęły m. in.: Anna Nieckarz, Antonina Piwowar, Katarzyna Blicharska i brat mojej żony, Michał Niebylski, 18-letni chłopak. Przez kilka dni bandyci znęcali się nad porwanymi. Ofiarom ukraińscy kaci wyrywali języki, żyły z rąk oraz pchali druty do uszu, nosa, gardła i oczu. Głównym hersztem tej bandy był Ukrainiec o nazwisku Dżegin. Z opowiadań tamtejszych starszych ludzi wiem, że z domu, w którym odbywały się te nieludzkie morderstwa, słychać było straszliwe jęki. Przechodzący obok tej kaźni ludzie musieli zatykać sobie uszy.” (Karol Wyspiański; Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009,  s, 223 – 224).

23 października we wsi Haniów pow. Śniatyń: „23 października w napadzie na Haniów koło wsi Trójca w powiecie śniatyńskim śmierć poniosło 65 Polaków.” („Na rubieży” 1993, nr 5, s. 16–18). Według danych  sowieckich w napadzie na Haniów zginęły 72 osoby. (CDAHOU, 1/23/929, k. 91).  We wsi Podwołoczyska pow. Skałat księdzu Stanisławowi Wilkońskiemu wbito w głowę gwoździe, w wyniku czego zmarł w męczarniach. We wsi Trójca pow. Śniatyn upowcy z sotni „Rizuna” spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 86 Polaków (głównie kobiety i dzieci ponieważ mężczyźni byli powołani do WP), 1 Żydówkę, którą ukrywali Polacy oraz 9 Ukraińców. „Przez szczeliny w ścianie widziałem, jak wyprowadzono z chaty moich teściów. Kazano im przynieść miski na krew. Teściowi obcięto rękę, a teściowej pierś, szybko skonali” (Józef Laskowski; w: Siekierka..., s. 661). „Następnego dnia ja z bratem Józefem poszliśmy z Zabłutowa do Trójcy dowiedzieć się, co się stało z mamą. Idąc przez wieś widzieliśmy trupy pomordowanych Polaków. Widziałem leżącego w przydrożnym rowie mojego kolegę, którego imienia i nazwiska nie pamiętam. Leżał na plecach. W twarz miał wbitą siekierę. Był w moim wieku, miał 10 lat. Widziałem także na drodze klęczącą nago 18-letnią dziewczynę, mieszkankę Trójcy. Nazwiska jej nie pamiętam. Nie żyła, ale trwała w pozycji klęczącej. Miała wyłupione oczy oraz zerwaną skórę z piersi i obu rąk od łokci do dłoni. /.../ Przed kościołem widziałem zwłoki kilkudziesięciu osób. Zostały zamordowane siekierami, nożami, łomami i innymi twardymi narzędziami. Nie byli zastrzeleni. Widziałem w wózku dziecięcym zamordowana 2-letnią dziewczynkę, córkę Grubińskich, która miała wbity w brzuch nóż. Po wejściu do kościoła zobaczyliśmy również wiele ciał zamordowanych ludzi. Dorośli mówili, że ci w kościele zginęli od granatów wrzucanych do środka przez bandytów. Zamknęli się przed atakującymi. Uciekłem z tego kościoła, gdyż widok porozrywanych ciał był straszny. Te widoki były tak straszne, że przez wiele lat śniły mi się ciała pomordowanych i pościg bandytów za nami i noc w noc budziłem się zlany potem” (Zdzisław Krzywiński; w: Siekierka..., s. 660 – 661). „Kiedy byłam w domu Ukrainki Wasiuty widziałam, jak banderowcy podpalili Emilię Spólnicką i Stanisława Spólnickiego. Było dwóch banderowców, też po cywilnemu. Tych także nie znałam. Jeden z nich miał w butelce benzynę. Widziałam, jak oblał nią Emilię i Stanisława, a następnie podpalił. Drugi trzymał ich, a kiedy już płonęli – puścił. Płonąc przebiegli kawałek i padli. Spłonęli żywcem. /.../ Widziałam też moją nauczycielkę, nie pamiętam nazwiska, która miała przybite ręce gwoździami do gospody” (Aleksandra Mazur; w: Siekierka..., s. 662). „Szczególnym okrucieństwem wyróżniał się jeden banderowiec; kiedy któryś z nich chciał zastrzelić niemowlę, ten powiedział: „Szkoda kul” i zabił dziecko pilnikiem. Widział to chłopiec ukryty pod łóżkiem” („Na Rubieży” nr 5/1993). „Od naocznych świadków dowiedziałem się również o tragicznej śmierci Ładowskiej Katarzyny, której banderowcy podcięli gardło, a jej małoletniemu synowi kazali trzymać miskę, aby ściekała do niej krew” (Kazimierz Moździerz; w: Siekierka..., s. 665).

24 października we wsi Majdan Górny pow. Nadwórna podczas nocnego napadu banderowcy i miejscowi chłopi ukraińscy obrabowali i spalili 15 gospodarstw polskich oraz zamordowali 53 Polaków, całe rodziny. 

Ponadto w październiku 1944 roku: 

We wsi Baworów pow. Tarnopol: „Kulczycki Mieczysław, ranny w nogę został schwytany przez banderowców, związany drutem kolczastym, oraz przywiązany do wrót stodoły, jego ręce i nogi przybito gwoździami, a konającego zakłuto nożami” (Komański..., s. 359). We wsi Biała pow. Tarnopol podczas nocnego napadu banderowcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 94 Polaków; rzeź trwała kilka godzin, w Tarnopolu widać było łunę płonącej wsi, słychać było krzyki i strzały, ale Sowieci nie udzielili Polakom pomocy. We wsi Dźwiniaczka pow. Borszczów zamordowali 8 Polaków, w tym 5 kobiet; Czarnecką Stefanię razem z córką spalili żywcem w budynku, 30-letnią Annę Wołkowicz pokłuli nożami, a konającą powiesili na bramie. Dwaj Ukraińcy na rozkaz OUN-UPA powiesili w lesie swoje żony, Polki, Marię Polańską z d. Ziółkowską lat 24 i Paulinę Głowacką, lat 35. We wsi Mogielnica pow. Trembowla  zamordowano 80 Polaków. „Janicka Nella, lat 16, c. Franciszka, zgwałcona i zakłuta nożami”.  We wsi Torskie pow. Zaleszczyki zamordowali 49 Polaków, Ukrainkę (żonę Polaka) oraz 5 dzieci polsko-ukraińskich; razem 55 osób. „Największa tragedia dokonała się w zabudowaniach rodziny Chomiakowskich. Zostało tu zamordowanych pięć dorosłych osób, a szesnaścioro dzieci spalono żywcem w mieszkaniu” (Aleksander Chmura; w: Komański..., s. 889 – 993). We wsi Wysocko Wyżne pow. Turka w podpalonym kościele upowcy spalili 1 Ukraińca za to, że potępiał zbrodnie UPA. W mieście Zaleszczyki: „W październiku 1944 r. byłam w Zaleszczykach, widziałam jak nurt rzeki niósł drzwi, na których leżało 5 trupów: matka z czwórką małych dzieci przywiązana kolczastym drutem. Drzwi te zaczepiły o wystający pień drzewa i zatrzymały się przy brzegu. Wielu ludzi poszło oglądać to makabryczne widowisko. Podobnych scen codziennie było w okolicy więcej. /.../ Kiedy byłam w Zaleszczykach, widziałam w kostnicy kobietę o imieniu Bronisława z Uhrynkowiec. Nazwiska jej nie zapamiętałam. Miała zdartą skórę z czoła i zawiniętą niczym beret na głowie. Na rękach miała podobnie zdjętą skórę i naciągniętą na dłonie. Był to widok przerażający. Jak bardzo oprawca musiał być zwyrodniały, aby w ten sposób męczyć bezbronną kobietę. Czy takich zwyrodnialców można nazywać żołnierzami UPA, walczącymi o wolną Ukrainę?” (Karolina Szuszkiewicz; w: Komański..., s. 907). We wsi Załucze pow. Borszczów banderowcy zamordowali 20 Polaków. „Tej nocy dwom nauczycielkom polskim banderowcy obcięli piłami stolarskimi obie nogi, następnie nożycami języki i połamali ręce, a gdy były one już w agonii, obie zastrzelili” (Komański..., s. 56).

W listopadzie 1944 roku udokumentowano 227 napadów, Przykłady: 

5 listopada we wsi Nowosielica pow. Śniatyn banderowcy zamordowali 60 Polaków. 50 osób zgromadzili w jednym budynku, rzekomo na polecenie władz gminnych w celu rejestracji na wyjazd „do Polski”, następnie zamknęli drzwi i spalili żywcem podpalając budynek; 10 osób zamordowali na terenie wsi; spalili także kościół i budynek szkolny.”Brak jest tablicy ku czci pomordowanych, a nazwiska morderców można znaleźć na cmentarzu w Nowosielicy; cmentarz katolicki w Nowosielicy zdewastowany przez element wiejski pod wodzą ukraińskiego sołtysa M.R. w 1944 r.; kościół katolicki spalony.”

17 listopada we wsi Nowosiółka Biskupia pow. Borszczów zamordowali ponad 40 Polaków; 10 w szkole, pozostałych nad rzeką Zbrucz, w tym księdza Józefa Turkiewicza oraz kierownika szkoły podstawowej Mieczysława Wierzbickiego, którego związali drutem i utopili w Zbruczu.  

20 listopada we wsi Hińkowce pow. Zaleszczyki schwytanego Sławomira Linkiewicza przez dwa tygodnie banderowcy przetrzymywali w piwnicy, gdzie był bity i torturowany. Zwłoki miały m.in. wydłubane oczy, całe ciało było zmasakrowane.

21 listopada we wsi Kupczyńce pow. Tarnopol zamordowali 9-osobową rodzinę polską: 53-letniego Kazimierza Poprowskiego, 47-letnią żonę Pelagię, synów: 5-letniego Dawida, 8-letniego Włodzimierza, 10-letniego Jana i 16-letniego Mikołaja, córki: 1-roczną Marię, 6-letnią Anastazję i 14-letnią Olgę.

23 listopada we wsi Sorocko pow. Trembowla podczas pogrzebu Józefa Kobyluka zabitego 20 listopada upowcy ostrzelali kondukt pogrzebowy zabijając księdza Adama Drzyzgę (rannego dobili bagnetem) oraz 55 Polaków, a 25 poranili; w tym czasie we wsi zamordowali co najmniej 50 Polaków, a 10 poranili; łącznie zamordowali co najmniej 106 Polaków.

25 listopada w kol. Czyszczak pow. Kołomyja należącej do wsi Kamionka Wielka upowcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 50 Polaków, a pod koniec listopada dalszych 10; w tym 7-osobową rodzinę z 5 dzieci, matkę z 4 dzieci. „25 listopada 1944 r. z samej tylko rodziny Świątkowskich banderowcy tej nocy zamordowali 32 osoby. Wszystkich pochowano w jednej wspólnej mogile. Tej nocy zginęło wiele innych rodzin, m.in. z rodziny Peca 5 osób. Banderowcy mężczyzn zabijali strzałami w tył głowy i układali twarzą do podłogi, natomiast kobiety i dziewczęta mordowali w łóżkach, prawdopodobnie po uprzednim zgwałceniu. Nie mogłam oderwać ich ciał od pierzyn i piór z zastygłej krwi. W innych polskich domach na Czyszczaku kilkoro małych dzieci miało nożem przybite języki do stołu. Kilku młodym dziewczętom napastnicy porozcinali usta od ucha do ucha. Śmiali się wtedy i mówili: „Masz Polskę szeroką od morza do morza” (Malwina Świątkowska; w: Siekierka..., s. 264).

26 listopada we wsi Hnidawa pow. Zborów upowcy zamordowali 48 Polaków z 10 rodzin. „Mordu dokonali banderowcy pod komendą Włodzimierza Jakubowskiego „Bondarenki” sotnika z UPA. Podczas rzezi pięcioletnią dziewczynkę  - Zosię zmuszono do wypicia kubeczka krwi jej ojca, zabitego na oczach dziecka. Innej dziewczynce Hani, w zbliżonym wieku, kazano zjeść kawałek ciała jej ojca. Dziewczynce tej banderowcy w przystępie „wspaniałomyślności” darowali życie mówiąc „żyj na chwałę Stepana Bandery”. (http://www.olejow.pl/readarticle.php?article_id=250 ) 

29 listopada we wsi Diuksyn pow. Kostopol upowcy zamordowali żonę powstańca styczniowego Klarę Teofilę Dobrzecką, w wieku 105 lat, i jej najstarszą córkę, Marcelę Kaznowską, też już staruszkę. Zwłoki kazali pogrzebać za wsią, w miejscu, gdzie zakopywano padlinę. W tym samym czasie i o tej samej godzinie zostali zamordowani członkowie tej rodziny w Werbczu Wielkim: zamężna córkę Klary Teofili Dobrzeckiej z 2 dzieci w wieku przedszkolnym oraz dziadek, ojciec matki 

Ponadto w listopadzie 1944 roku (świadkowie nie podali dnia zbrodni): 

We wsi Dołhe pow. Stryj podczas ewakuacji Polaków na konwój furmanek z uciekinierami na drodze w pobliżu wsi zorganizowała zasadzkę banda UPA, część ludzi zamordowała na miejscu, część uprowadziła i utopiła w rzece Dniestr. Zginęło wtedy 150 osób. Nikt prawdopodobnie nie ocalał. We wsi Mytnica pow. Trembowla Polacy przez kilka godzin bronili się w budynku, który w końcu upowcy oblali naftą i benzyną i podpalili; żywcem spłonęło 31 Polaków. We wsi Wasylkowce pow. Kopyczyńce „partyzanci ukraińscy” uprowadzili do lasu 30-letnią Polkę, Pelagię Węgrzynowicz, żonę podoficera WP. Tam przywiązali ją do drzewa, wydłubali oczy, obcięli język, okaleczyli piersi. Jej zwłoki odnaleziono po kilku dniach. We wsi Wojutycze pow. Sambor uprowadzili 15-letniego chłopca polskiego, którego zwłoki odnaleziono w marcu 1945 roku nad rzeką Strwiąż; miał założony sznur na szyi. W listopadzie we wsi Kochanówka pow. Krzemieniec upowcy zamordowali Ukrainkę z 8-letnią córką, żonę Polaka, który przebywał na przymusowych robotach w Niemczech.

W Małopolsce Wschodniej: „Według meldunków podziemia polskiego w listopadzie 1944 r. w województwie lwowskim zginęło 28 Polaków (Lwów – 4, Grodek – 18, Rudki – 6), w województwie stanisławowskim 173 osoby (Nadworna – 28, Tłumacz – 30, Horodenka – 34, Dolina – 5, Żydaczów – 5, Stryj – 11, Kołomyja – 60), w województwie tarnopolskim – 315 (Zbaraż – 21, Skałat – 30, Trembowla – 42, Kopyczyńce – 22, Tarnopol – 11, Czortków – 35, Borszczów – 67, Buczacz – 15, Zaleszczyki – 2, Przemyślany – 5, Złoczów – 39, Brody – 11, Stojanów – 4, Kamionka – 1).” (Grzegorz Hryciuk: Akcje UPA przeciwko Polakom po ponownym zajęciu Wołynia i Galicji Wschodniej przez Armię Czerwoną w 1944 roku).

W grudniu 1944 roku odnotowano 269 napady oraz „w roku 1944” 329 napadów. Przykłady: 

1 grudnia 1944 roku we wsi Hińkowce pow. Zaleszczyki banderowcy zamordowali 30 Polaków. Czesława Kierzyk z domu Lewicka: „W moją pamięć, 11-letniego wówczas dziecka, mocno wryły się wydarzenia 1 grudnia 1944 roku. W tym dniu na każdym domu polskiej rodziny w Hińkowcach (powiat Zaleszczyki) wywieszono ogłoszenia bandy UPA, w których nawoływano do natychmiastowego opuszczenia wsi. Jednocześnie grożono, że w przeciwnym razie stanie się z nami to, co z Żydami. Jeszcze tej samej nocy dokonano okrutnego mordu na Polakach. Noc była jasna. Śnieg, który przyprószył ziemię, odbijał blask księżyca. Bandyci zbliżali się do wsi od strony Zaleszczyk z Hartanowic w kierunku Tłustego. Szli pieszo, niektórzy jechali wozami. Ostatni podpalali polskie domy. Oszczędzali tylko te, które sąsiadowały z domami ukraińskimi z obawy, że ogień się rozniesie. Widać, że mieli dobre rozeznanie w terenie. Był to najtragiczniejszy dzień w historii Hińkowiec. Spalono bardzo dużo domów. Cała wieś stała w ogniu. Widzieliśmy, jak strzelano do uciekających ludzi. /.../ Następnego dnia rano właścicielka młyna, Maria Komunicka zabrała moją rodzinę oraz innych na wóz i zawiozła do Zaleszczyk. Wieś opuściło wiele polskich rodzin. Te wydarzenia wpłynęły ostatecznie na decyzję o wyjeździe z Zaleszczyk na Ziemie Odzyskane. Trzeba było jednak jeszcze czekać na odpowiednie dokumenty i wagony do transportu. Trwało to dość długo. Mieszkaliśmy w domach po wymordowanych wcześniej Żydach. Widzieliśmy, jak Dniestrem płynęły drzwi z przybitymi do nich zwłokami ludzkimi. Zabraliśmy ze sobą niewiele dobytku. Kiedy w następnych dniach co odważniejsi wrócili do domów, aby zabrać jeszcze potrzebne rzeczy, okazało się, że w mieszkaniach niczego już nie było. Zostały rozszabrowane. Nawet obrazy zdjęto ze ścian. Z Zaleszczyk wyjechaliśmy dopiero wiosną 1945 roku.” (Czesława Kierzyk z domu Lewicka; w: kotlactive.pl/.../relacje-i-wspomnienia-osadnikow-rejonu-gminy-kotla-2012-czesc-2-2...  ).  

W kol. Bazar pow. Czortków w połowie grudnia zamordowali ponad 108 Polaków, całe rodziny, jak np. 7-osobową rodzinę Jana Raka. 22 grudnia we wsi Toustobaby pow. Podhajce banderowcy w sile około 500 napastników siekierami, widłami, nożami, bagnetami, paląc żywcem itp., wymordowali 82 Polaków, a ich gospodarstwa obrabowali i spalili. Po otoczeniu Toustobab napastnicy rozpoczęli ostrzał zabudowań pociskami zapalającymi, powodując pożary krytych strzechą chat. Następnie wtargnęli między domy i rozpoczęli mordowanie napotkanych Polaków bez względu na płeć i wiek. Zabijano rozstrzeliwując, paląc żywcem a także za pomocą siekier, wideł i innych  narzędzi gospodarskich. Zdarzały się przypadki tortur (obdzieranie ze skóry, skalpowanie). Oprócz tego napastnicy przystąpili do rabunku mienia łącznie z inwentarzem. Polska ludność cywilna rzuciła się do ucieczki; także członkowie IB zaczęli wycofywać w stronę kościoła, gdzie w efekcie schroniło się około 250 osób. UPA kilkakrotnie przypuszczała ataki na kościół, lecz zostały one odparte przez obrońców. Szturm trwał do godziny 1 w nocy, kiedy od strony Monasterzysk na odsiecz Polakom nadjechały wojska sowieckie, co spowodowało wycofanie się upowców. We wsi Zawadówka pow. Podhajce banderowcy maszerując na rzeż wsi Tousobaby „po drodze” wymordowali tutaj 46 Polaków oraz w osiedlu Huta Zawadowska 15 Polaków, łącznie 61 osób; wśród ofiar był 5-tygodniowy Stanisław Skalski.

We wsi Głęboczek pow. Borszczów: „Przed świętami Bożego Narodzenia do Głęboczka pojechała do własnego domu po żywność młoda kobieta (bardzo ładna). W mieście zostawiła męża i małe dziecko. Pojechała i myślała, że ona będzie bezpieczniejsza niż mąż. Banderowcy ją złapali, odarli z odzienia, zgwałcili i uwiązali nagą do konia. Wlekli ją po twardych zamarzniętych grudach i po ściernisku po zbiorze kukurydzy. I tak zmasakrowane ciało porzucili pod miastem. Stale zadaję sobie pytanie: Jak nisko mogą upaść ci, którzy mienią się ludźmi i wierzą w tego samego Boga?!” (Mieczysław Walków;16.01.2012. Moje przeżycia opisałem na „Blogu”-  kronika Mietka W. na „Naszej Stronie”; www.absolwenci56.szczecin.pl ).

24 grudnia (Wigilia Bożego Narodzenia):  We wsi Białogłowy pow. Zborów zamordowali  4-osobową rodzinę polską Kwiatków. Rodzice Jan i Maria oraz ich dwie córki zostali dosłownie pocięci oraz skłuci nożami i bagnetami na kawałki. We wsi Ditkowce pow. Tarnopol banderowcy przy drodze na skraju lasu zamordowali 8 Polaków, w tym 7 kobiet. Zasztyletowane zostały: Bieniaszewska Anna ze wsi Gontowa,  Miazgowska Maria ze wsi  Gontowa, Olszewska Bronisława ze wsi Gontowa, Olszewska Rozalia Danuta ze wsi Dębina, Szeliga Genowefa ze wsi  Dębina , Szeliga Tekla ze wsi  Dębina; oraz zastrzeleni: Szeliga Anna ze wsi Gontowa i Szeliga Maciej ze wsi Gontowa. W mieście Dolina woj. stanisławowskie zamordowali 53 Polaków; spalili wszystkie domy polskie w dzielnicach Odenisa i Zniesienie. W dzielnicy Nowiczka wiadomo o zamordowaniu 4-osobowej rodziny Olechowskich. Wielu Polaków zostało ciężko rannych. Na murach kościoła parafialnego pojawiły się plakaty i hasła: „Polacy do Polski, bo tu wasza mogiła”. We wsi Ihrowica pow. Tarnopol banderowcy oraz chłopi ukraińscy z SKW z okolicznych wsi podczas wieczerzy wigilijnej dokonali rzezi ludności polskiej, podawana jest liczba od 79 do 92 zamordowanych Polaków oraz 1 Ukrainiec. Mordu dokonali za pomocą siekier, noży, bagnetów i różnych innych narzędzi; znaczna część ciał spaliła się razem z zabudowaniami, stąd liczba ofiar jest niepełna. W kwietniu z Ihrowicy zabrano do 1 Armii WP 180 Polaków, pozostały głównie kobiety, dzieci i starcy. Zamordowali ks. proboszcza Stanisława Szczepankiewicza, upowcy wyrwali mu serce z piersi żywcem i zanieśli sotnikowi, którym był Wołodymyr Jakubowśkyj „Bondarenko”, gdyż zażyczył on sobie serca kapłana. Matkę, siostrę i brata księdza zarąbali siekierami; małżeństwo lat 60 i 62 powiesili na kolczastym drucie; 17-letniemu Kazimierzowi Litwinowi piłą stolarską odcięli głowę i przynieśli sotnikowi. Do ostatniej minuty życia ksiądz zawiadamiał i ostrzegał swoich parafian o napadzie dzwoniąc sygnaturką.

25 grudnia (Boże Narodzenie): We wsi Czernica pow. Brody banderowcy zamordowali 29 Polaków, w tym całe rodziny; Piotr Kochanowski ukrzyżowany został w stodole. We wsi Petryków pow. Tarnopol banderowcy zamordowali 12 Polaków. Wiktoria Biała, nauczycielka należąca do AK o ps. „Wika”, która ukrywała Żydów, oraz jej dwie siostry: Bronisława i Karolina Maślanka,  także nauczycielki, zostały utopione w rzece Seret. Nauczyciela Józefa Turskiego z żoną spalili żywcem we własnym domu. Byłego wójta gminy Jana Dobrzańskiego utopili w rzece Seret. „W święto Bożego Narodzenia zostali zamordowani przez UPA w Petrykowie: Biała Wiktoria, Maślanka Karolina l. 20, Bronisława l. 16, Lewicki Jan (garbaty), Dobrzański Jan i Maria l. 16, Turski Jan, Łoza Antonina (z Kurpiów)”. W nocy z 25 na 26 grudnia we wsi Łozówka pow. Trembowla banderowcy zamordowali 16 Polaków. 26 grudnia (św. Szczepana, drugi dzień świąt Bożego Narodzenia): We wsi Hińkowce pow. Zaleszczyki banderowcy zamordowali 11 Polaków. We wsi Woroniaki pow. Złoczów zmordowali Polaka Józefa Łebedyńskiego i jego żonę Ukrainkę.

W nocy z 28 na 29 grudnia we wsi Łozowa pow. Tarnopol banderowcy z sotni „Burłaki” pod dowództwem Iwana Semczyszyna „Czarnego” oraz chłopi ukraińscy z SKW z sąsiednich wsi w liczbie około 500 napastników obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali głownie za pomocą siekier, noży, bagnetów i innych narzędzi 131 Polaków, od niemowlęcia po 100-letnią staruszkę; oraz 13 Ukraińców i 1 Rosjanina; łącznie co najmniej 106 osób; głównie kobiety i dzieci, gdyż mężczyźni zostali powołani do 1 Armii. „Całą noc i następny dzień ocalała ludność Łozowej odnajdywała ciała pomordowanych. Na ciele każdej ofiary znajdowały się głębokie i rozległe rany zadawane siekierą, widłami, bagnetami lub nożami. Małe dzieci rozdzierano na pół. Kobietom wykłuwano oczy i obcinano piersi oraz ręce. /.../ Podczas napadu banderowców na Łozową, we wsi brak było zorganizowanej obrony. Większość mężczyzn służyła w tym czasie w Wojsku Polskim i walczyła na froncie z Niemcami” (Maria Markiewicz; w: Komański..., s. 843). Front w tym czasie stał nad Wisłą. „Tej krytycznej nocy liczne grupy banderowców, uzbrojonych w broń palna, siekiery, bagnety i noże – podjechały furmankami i otoczyły wieś. Grupy te składały się z mężczyzn i kobiet. /.../ W ciągu niemal godziny podpalono i ograbiono większość zabudowań i zamordowano około 130 osób, a raniono około 60. W działaniu napastników zauważono podział pracy. Jedne grupy, głównie mężczyźni wdzierali się siłą do mieszkań, wyłamywali drzwi i okna, mordowali, najczęściej przy użyciu siekier i noży. Druga grupa rabowała i ładowała na wozy zagrabiony dobytek. Trzecia podpalała budynki, a do uciekających strzelała. Napastnicy byli bezwzględni, nikomu nie darowali życia. Plon napadu był przerażający. Większość kobiet, starców i dzieci była zarąbana siekierami lub zakłuta bagnetami czy nożami. Ściany i podłogi domów, łóżka, całe zbryzgane krwią. Spotykało się dzieci z rozciętymi do połowy lub całkowicie odciętymi głowami, niemowlęta zabijano uderzając główkami o narożniki łóżek. Kilka osób walczyło ze śmiercią i skonało po kilku godzinach. /.../ Wtedy wszyscy zdali sobie sprawę z tego, że sowieckie władze tolerują szalejący terror rozpętany przez ukraińskich szowinistów. Było to im zresztą na rękę, bo rozwiązywało problem etniczny tych ziem” (Paweł Stocki; w: Komański..., s. 854 – 855). Wśród atakujących rozpoznano Ukraińców z sąsiednich wiosek: Kurnik Szlachcinieckich, Stechnikowiec, Czernichowiec i Szlachciniec. W domu Pawła Kozioła upowcy zabili jego matkę oraz pobili jego żonę, z pochodzenia Ukrainkę. Koziołowa padając nakryła własnym ciałem dziecko, ratując mu życie i udawała martwą. Leżąc zauważyła towarzyszące upowcom kobiety ukraińskie, plądrujące izbę; jedną z nich była jej własna siostra. W domu Władysława Makucha zamordowano 5 osób, w tym 6-miesięczne niemowlę, chwytając je za nóżki i uderzając głową o framugę. Po kilku godzinach do Łozowej przyjechał radziecki pociąg pancerny, który oświetlił wieś rakietami i otworzył ogień do upowców; jednocześnie ze Zborowa nadciągnął oddział radzieckich żołnierzy. W tej sytuacji oddział UPA przerwał napad i wycofał się do lasu, porzucając część łupu. Zamordowanych pochowano 31 grudnia 1944 w zbiorowej mogile na przykościelnym placu. W latach 80. zbiorowy grób ofiar został przeniesiony na cmentarz w pobliskich Szlachcińcach. W 2008 roku na cmentarzu w Szlachcińcach wzniesiono nowy pomnik ofiar zbrodni w Łozowej. Karolina Łagisz, która boso i w koszuli, stała ukryta za stertą 4 – 5 godzin i słyszała jak mordują jej rodzinę: babcię, matkę i siostrę z dziećmi – stwierdza: „Ja tam na polityce się nie znam, nie sięgam daleko, do Kijowa czy Lwowa. Ja wybaczam swoim bliskim sąsiadom, tym w promieniu 10 km za doznane krzywdy, za wymordowanie moich bliskich i nienawiści do nich nie żywię. Chciałabym ich również przeprosić, ale doprawdy nie wiem za co. Zwracam się zatem do dobrych sąsiadów, tych bliższych i ze Szlachciniec i Kurnik oraz dalszych z Bajkowiec, Rusinków, Białej, Czystyłowy, Stechnikowiec, Czernichowiec, Dubrowiec: powiedzcie, ile osób u Was Łozowianie zamordowali, może kogoś obrabowano lub wyrządzono inną krzywdę, może podebrano jabłka w sadzie lub jaja w kurniku? Może to stało się za czasów zaboru austriackiego, może za Polski sanacyjnej, a może od Armii Krajowej doznaliście jakich krzywd? Na razie przepraszam za to, że żyję, że Wasz jeden syn niecelnie strzelał, a drugi nie rozpoznał mnie i wziął za swoją. Wybaczcie mi również to, że nie mogę zapomnieć tragicznego głosu mordowanej mamy oraz widoku Sabinki z córeczkami siedzącymi tak, jakby ktoś usadził je do fotografii. To przekracza moje siły” (Karolina Łagisz; w: Komański..., s. 840). Jan Kanas w książce „Podolskie korzenie”, Lublin 2002, podaje wykaz mieszkańców wsi Łozowa zamordowanych, który obejmuje 108 nazwisk. Przy wszystkich nazwiskach podany jest wiek ofiar; Pawełek Makuch miał pół roku, a Maria Gajowska lat sto. Autor ten wykaz ułożył w zestawienie podając: do lat 17 - 22 ofiary, w tym 10 mężczyzn i 12 kobiet, od lat 18 do 30 -  zabitych 15, w tym 4 mężczyzn , a kobiet 11, w przedziale wieku od 31 do 50 lat - 30 ofiar, w tym 11 mężczyzn i 19 kobiet oraz powyżej 50 lat to 41 ofiar, 17 mężczyzn i 24 kobiety. Czyli na 108 ofiar, aż 66 stanowiły kobiety.

31 grudnia we wsi Milno pow. Zborów banderowcy zamordowali 11 Polaków (z osiedli Bukowina i Kamionka):„Na Sylwestra osiem nierozważnych kobiet, które zostały we wsi na noc, poszło spać do Ukraińców. Trzy do Syrotiuka, a pięć do Jacychy. Ktoś doniósł o tym banderowcom. Od Syrotiuka wyprowadzili Annę Czaplę i Annę Bułę z wnuczką Stefanią Zaleską do domu Czappów i tam je zamordowali. Od Jacychy zabrali kobiety do Gałuszy. Anię Krąpiec  zastrzelili, Katarzynę Botiuk udusili, a Katarzynę Krąpiec i Katarzynę Zaleską, zakłuli kosami. Rano wszedł tam Ukrainiec Piotr Futryk, wyciągnął jednej z kobiet kosę z brzucha i powiedział: „Tak ludzie nie postępują”. Był to uczciwy i szanowany człowiek. Jeden z nielicznych którzy nie dali się wciągnąć do rzezi. Z tej grupy uratowała się tylko Anna Mazur, która wsunęła się pod łóżko. Bandytów chyba zaślepiło - wszędzie szukali a tam nie. Według jej relacji, wszystkie się gorąco modliły, a Katarzyna Krąpiec, wychodząc na egzekucję powiedziała: „No to chodźmy na tą naszą Golgotę”. Gdy rizuni wrócili, a usłużna gospodyni podała im wodę do obmycia z rąk krwi, jeden powiedział : „Ja nie muszę myć, ja swoją udusiłem”. Rano Hnatów osłupieli, widząc Annę wyłażącą spod łóżka. Jacycha powiedziała tylko: „Hanko, a Wy de buły?” Przerażona i rozdygotana kobieta wyrwała się ze strasznego domu i półżywa pobiegła drogą do Załoziec. Tej nocy na Kamionce banda zamordowała cztery osoby: Annę Dec, małżeństwo Dziobów (Mikołaj, Agnieszka) i nocującego u nich Jana Majkuta. Annę zamęczyli powolnymi torturami. Miała wyrwany język, wydłubane oczy i liczne rany. Dziobów i Majkuta zamordowano w łóżkach. Był to ostatni mord w Milnie. Tych 9 bezbronnych kobiet, w tym 2 młode dziewczyny, oraz 2 mężczyzn, złożyło ostatnia ofiarę krwi i życia ojczystej ziemi” (Adolf Głowacki: Milno - Gontowa; Szczecin 2008).

We wsi Uhryńkowce pow. Zaleszczyki w noc sylwestrową  z 31 grudnia 1944 na 1 stycznia 1945 roku upowcy  oraz ukraińscy chłopi z okolicznych wsi w sile ponad 200 osób podczas napady wymordowali około 150 Polaków. Ukraińcy zatarasowali drzwi polskich domów i je podpalili, stąd większość ofiar spłonęła żywcem; uciekających zabijali siekierami, widłami, bagnetami. Ofiarami były kobiety, dzieci i starcy, gdyż mężczyźni w wieku 18 - 50 lat powołani zostali do Wojska Polskiego, które stało w tym czasie nad Wisłą. Śledztwo IPN  (sygn. akt. S 74/02/Zi) wymienia Uhryńkowce jako miejsce zbrodni ludobójstwa o szczególnym okrucieństwie.

We wsi Worochta pow. Nadwórna w noc sylwestrową z 31 grudnia 1944 na 1 stycznia 1945 roku upowcy zamordowali 72 Polaków, w tym 8-osobową rodzinę Wydrów. Oddział UPA pod dowództwem gajowego Hawryły Dederczuka otoczył wieś kordonem. Następnie upowcy rozeszli się po wsi, wstępowali do polskich domów i mordowali Polaków bez względu na płeć i wiek przy pomocy siekier, noży i bagnetów. Po dokonaniu mordu do obejść wkraczały ukraińskie kobiety i zabierały na podstawione sanie mienie zabitych. Rzeź przerwał oddział sowieckiego wojska stacjonujący w pensjonacie „Oaza”, zaalarmowany przez córkę legionisty Sołowija. Ciała zabitych zostały pochowane 2 stycznia 1945 przy pomocy żołnierzy sowieckich w zbiorowej mogile przy cerkwi greckokatolickiej w Worochcie. Ich mogiły odnalazł w 1989 roku Jan Wydra. 

Ponadto w grudniu 1944 roku:

We wsi Babińce koło Dźwinogrodu pow. Borszczów: „Na początku lata 1944 r. władze sowieckie zabrały do wojska wielu mężczyzn, w tym mojego tatę Juliana Krzyżewskiego i męża Joanny Gonczowskiej. Tydzień po Bożym Narodzeniu 1944 r., kiedy spałam z mamą na piecu, banderowcy rozbili drzwi i weszli do naszej chaty. Było ich trzech. Ściągnęli moją mamę z pieca do sieni i tam ją kolejno gwałcili. Potem pobili ją tak mocno, że była cała posiniaczona. Ja w tym czasie schowałam się pod poduszkę, a kiedy zaczęłam krzyczeć, jeden z banderowców uderzył mnie mocno pałką. Kiedy oprawcy opuścili naszą chatę mama powiedziała: „Uchodźmy z chaty, bo jak jeszcze raz przyjdą to nas zabiją”. Wzięłyśmy pierzyny na siebie i poszłyśmy na strych do stajni. Do rana tam siedziałyśmy nie mogąc zasnąć. Słyszałyśmy, jak w nocy, drogą przez naszą wieś szli i jechali saniami i końmi bandyci – banderowcy. Rano poszłyśmy do mieszkania. Przyszła wtedy do nas nasza sąsiadka, koleżanka mamy, Joanna Gonczowska. Opowiedziała nam, że u niej też byli banderowcy i też ją gwałcili przy dzieciach” (Maria Krzyżewska – Krupnik; w: Komański..., s. 537 – 538).  

We wsi Biała pow. Przemyślany zostały porwane, wywiezione do lasu i zamordowane: Bednarz Antonina, lat 70; Bednarz Anna, lat 30, żona Władysława; Bednarz Eugenia, lat 15, córka Władysława; Bednarz Zofia, lat 9, córka Władysława. (Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009, s. 170). „Jak już byliśmy w Dunajowie, to dowiedziałam się o losie kobiet z rodziny Bednarzów, które - ufając zapewnieniom Ukraińców, że Polki mogą żyć spokojnie - nie opuściły Białego na wiosnę 1944 r. Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia banderowcy przyjechali wozami z obornikiem i zabrali ze sobą dwie kobiety - Antoninę Bednarz i Annę Bednarz (żonę Władysława) oraz dwie dziewczynki, Eugenię Bednarz (lat 15) i Zofię Bednarz (lat 9). Zawieźli je pod las, gdzie rzucili obornik pod cztery drzewa, a kobiety posadzili na oborniku i przydrutowali je do drzew. I tak je pozostawili. Kobiety krzyczały o pomoc, jednak nikt nie ośmielił się iść do nich, ani powiadomić milicję w mieście. Mróz i padający śnieg skrócił ich męki. Przez wiele dni zlatywały się tam wrony na żer oraz bezpańskie psy, gryząc i szarpiąc zwłoki. W Białym Ukraińcy zamordowali 270 osób.” (Genowefa Czajkowska; w: Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009, s. 161).

We wsi Monasterczany pow. Nadwórna pod koniec 1944 roku banderowcy wyprowadzili na podwórze z mieszkania 84-letnią Polkę Eleonorę Szczepanik, i tam, po torturach, zamordowali ją. Jej zwłoki porąbali na kawałki, rozrzucili po podwórzu i wypuścili z chlewa świnie, które te kawałki zjadały. We wsi Presowce pow. Zborów obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 103 Polaków. We wsi Rajskie pow. Lesko: „We wsi Rajskie w grudniu 1944 roku bojówkarze SB-OUN kazali Ukraince zamordować swojego męża Polaka, grożąc w przeciwnym wypadku zabiciem jej dwójki małych dzieci. Kobieta odmówiła wykonania tego. W szoku nerwowym rzuciła się na banderowców, ci natomiast zamordowali całą rodzinę – ją, jej męża Polaka, i dwójkę małych dzieci”. We wsi Tarnowica Leśna pow. Nadwórna zamordowali 22 Polaków, w tym 5-osobową rodzinę Dziędziów spalili żywcem w budynku, 2 małżeństwa (jedna żona w ciąży), jedną kobietę uprowadzili do lasu. We wsi Teofipólka pow. Brzeżany przy stacji kolejowej zięć Ukrainiec zamordował swoją rodzinę polską: teścia, teściową oraz żonę i ich córkę, około 1,5 roczną, którą przywiązał sznurkiem do sań i ciągnąc po śniegu spowodował jej śmierć, Druga córka boso i w bieliźnie uciekła po śniegu 7 km do swojej krewnej we wsi Kozowa i ocalała. We wsi Tudorów pow. Kopyczyńce „powstańcy ukraińscy”  wymordowali w kościele 40 Polaków, mieszkańców wsi którzy tutaj się schronili, a następnie spalili ich ciała razem z kościołem. We wsi Weleśnica pow. Nadwórna „została żywcem spalona w budynku starsza kobieta o nazwisku Pawłycha. W tejże wsi drugą kobietę o nazwisku Maria Ondrejczuk banderowcy przywiązali nogami do dwóch koni i rozdarli ją na połowę, a na kobiecie o nazwisku Muszyńska, którą schwytano w pobliskim lesie dokonano tortur, wydłubując jej oczy i odcinając na żywo piersi, a potem zamordowano” (Franciszek Maziarz; w: Siekierka..., s. 359). We wsi Wicyń pow. Złoczów banderowcy zamordowali 60 Polaków. We wsi Wołkowyja pow. Lesko w grudniu  na drodze w okolicy wsi Wołkowyja UPA zatrzymała Polkę z Zatwarnicy, matkę dwójki dzieci. Została ona przywiązana do konia, uprowadzona do lasu i zaginęła bez wieści. We wsi Czarnokońce Wielkie pow. Kopyczyńce w II połowie 1944 roku po zabraniu mężczyzn do Wojska Polskiego banderowcy uprowadzili z tej wsi oraz ze wsi Czarnokoniecka Wola 40 Polek i zamordowali w pobliskim lesie. We wsi Głuszków pow. Horodenka zamordowali 115 Polaków. W okolicach wsi Huta Stara pow. Kostopol oddział „Istriebitielnego Batalionu” ze Starej Huty napotkał widok: „maleńkie dzieci były nasadzone pupciami na sztachety, dwie młode dziewczyny miały obcięte piersi, jedna ze studni była wypełniona zwłokami”. We wsi Ilibna pow. Turka banderowcy spalili ponad 100 rodzin polskich. Czesław Majewski opowiada: „To była wieś Ilibna. To było więcej niż 100 rodzin. Oni przyszli, drewniane budynki benzyną oblali. To wszystko Polacy, spalili się. Ocalał tylko Marian Becowski.” (Czesław Majewski: Wszyscy w Turce wiedzą, że jestem Polakiem; https://www.youtube.com/watch?v=rbcdhvOC4vU ).

W okolicy miasta Kałusz, świadek Włodzimierz Bogucki: „W jednej z akcji trafiliśmy do osiedla w okolicy Kałusza. Ksiądz ukrzyżowany na drzwiach stodoły i haki z bron zamiast gwoździ. Gospodyni księdza pocięta, organista przepiłowany na pół, w krzakach rozerwane niemowlę... /.../ Często zarzuca się, że oddziały BCh i AK podobnie się zachowywały wobec Ukraińców. Jednak jakoś nigdzie nie trafiłem na jednoznaczne dowody. Ale pamiętam, że wracając z tej miejscowości pełnej ofiar znaleźliśmy minę, którą chcieliśmy wysadzić gospodarstwo krewnych Stefana Bandery. Dowódca zakazał, chyba że ktoś będzie do nas strzelał. Powiedział, że jesteśmy wojskiem, a nie bandą.” (Dariusz Chajewski: Wasze Kresy: Nie potrafimy zapomnieć rzezi wołyńskiej; w: http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?; 9 lipca 2013). We wsi Podhorce pow. Hrubieszów: „Teresa Pendyk przypomina o napadzie ukraińskiej bandy na rodzinę Dziubińskich. Po nim banderowcy uprowadzili ok. 13-letnią córkę Dziubińskich. Przetrzymywali ją w piwnicy w Podhorcach. Dziewczynka była bita i gwałcona. Zmarła” (http://roztocze.net/arch.php/22746_Ukrai?cy_wystawi?_rachunek_.html). We wsi Presowce pow. Zborów upowcy zamordowali 103 Polaków. W woj. stanisławowskim: „Smarzowski starał się docierać do ludzi, którzy ślady ukraińskich zbrodni albo same zbrodnie widzieli na własne oczy. Film powstawał długo, trudno było dokręcić niektóre sceny ze względu na niedofinansowanie. We Wrocławiu mieliśmy zamknięte spotkanie Polskiego Związku Kresowian z aktorami i reżyserem, jego asystentami, na którym wspólnie obejrzeliśmy film. Na przykład scena, gdzie Ukraińcy zawiązują dzieci słomą i podpalają, tak zwana scena chochoła, wzięła się z doświadczeń moich krewnych – Gołaszy. Ukraińcy związali ich liną, obsypali słomą, podlali naftą i podpalili. Do dziś żyją ludzie, którzy identyfikowali ciała. I to jest świadectwo – dwa małżeństwa zostały spalone żywcem wraz z dziećmi. To nie był wymysł reżysera. To się wydarzyło naprawdę.” („Gdy zakopywano ich żywcem, ziemia jeszcze się ruszała”. Świadectwo p. Edwarda Bienia, rodem z Otynii k. Stanisławowa, honorowego przewod. Stowarzyszenia Kresowian w Dzierżoniowie. Rozmawiał Kamil Rogólski; w: http://www.bibula.com/?p=104950 ; 2018-10-23). We wsi Stańkowa pow. Kałusz zamordowali ponad 206 Polaków: w kościele ponad 200 Polaków, uciekinierów ze wsi Strzałkowce i innych okolicznych wiosek, a ciała ich spalili razem z kościołem; oraz we wsi 6-osobową rodzinę. We wsi Ścianka pow. Drohobycz: Franciszka Guszpit: „W Delawie było pięć rodzin czysto polskich. /.../  W sąsiedniej wsi – Skinka po ukraińsku, a po polsku Ścianka, znajdował się polski folwark - zachowała w pamięci pani Franciszka. - Któregoś dnia napadli na niego nacjonaliści ukraińscy, zapędzili wszystkich mieszkańców do piwnicy, wlali tam benzynę i spalili żywcem”. (Gazeta Brzeska, Nr 621; za: http://www.gazetabrzeska.eu/Archiwum/Numer/621 ). We wsi Zabiała pow. Lubaczów zamordowali 3 małe dziewczynki i nieznaną służącą: córkę szewca Janinę Witkowską lat 12, córkę zarządcy lasów Danutę Terenkowską lat 13 i córkę gajowego Kazimierę Kozicką lat 11. (IPN Opole, 21 grudnia 2018, sygn. akt S 37.2013.Zi; Postanowienie o umorzeniu śledztwa). Koło miasta Zbaraż: „W Charbowie swój zastępczy dom znalazł inny wygnaniec ze wschodnich kresów Rzeczypospolitej – Władysław Pachołek. On, a właściwie jego rodzina, również był ofiarą ukraińskiego ludobójstwa. Pan Władysław pochodził spod Zbaraża. Mordercy z UPA zmusili go, by patrzył jak w okrutny sposób mordują jego żonę oraz dzieci (nadziali je na sztachety z płotu), a kiedy poprosił, by i jego zabili, roześmiali się szyderczo i puścili go wolno, by bardziej cierpiał”. (Zbyszek Beling: Rzeź wołyńska. Zagaje – historia prawdziwa;16 grudzień 2013; w:  http://www.piastowskakorona.pl/news.php?readmore=602 ). We wsi Żabcze Murowane pow. Sokal zamordowali 32 Polaków, kilka rodzin. We wsi Żabie pow. Kosów Huculski zamordowali 43 Polaków. We wsi Żurawce pow. Rawa Ruska miejscowi Ukraińcy oraz z Rudy Różanieckiej wymordowali wszystkich mieszkających tutaj Polaków oraz 8 z Rudy Różanieckiej; łącznie około 38 Polaków, a ciała ich spalili z budynkami.

W styczniu 1945 roku odnotowano 147 napadów. Przykłady:

We wsi Eleonorówka pow. Skałat: „Nocą z 1 na 2 stycznia we wsi Eleonorówka bandyci spalili trzy polskie domy i zabili 26 Polaków, a we wsi Borki Małe spalili sześć polskich domów. (Meldunek specjalny naczelnika RO NKGB w Grzymałowie dla zastępcy naczelnika UNKGB obwodu tarnopolskiego z 2 stycznia 1945 r.; w: http://www.zbrodniawolynska.pl/__data/assets/pdf_file/0004/3946/Polska-i-Ukraina-w-latach-trzydziestychczterdziestych-XX-wieku-t4-cz1.pdf).

C.d.n.

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.