Logo

Nie ma śladu. . .

1 listopada to data która przywołuje wspomnienia z przeszłości, czasem nawet te po których juz nie ma śladu. Smutne to ale prawdziwe. Pozwoliliśmy sobie przypomnieć artykuł: Gizeli Chmielewskiej na gazeta pomorska.pl z 2 grudnia 2012 r. , który dotyka tego tematu. (https://pomorska.pl/potomek-ruskich-kniaziow-wnuk-powstancow-styczniowych-i-inni/ga/7319845/zd/11360793 )

Fot. Grobowiec na cmentarzu Starofarnym 1974.

Potomek ruskich kniaziów, wnuk powstańca styczniowego, założyciel automobilklubu.

Zamieszkali w Bydgoszczy, gdy pod kresowym niebem zabrakło dla nich miejsca. Włączyli się w nurt życia naszego miasta oddając mu to, co mieli najlepsze - swoją wiedzę i bogate doświadczenie.

W zamian bydgoszczanie obiecywali im wdzięczną pamięć. Ale były to obietnice bez pokrycia, skoro dziś próżno szukać ich grobów na naszych cmentarzach.

Serafin Lipkowski, h. Brochwicz - cmentarz Nowofarny

Przez lata - tak jak jego bliscy - na ziemi kijowskiej prowadził wygodne, dostatnie życie, troszcząc się o swoje przyjemności, ale też nie zapominając o ludziach, dla których los był mniej łaskawy. Absolwent wydziału rolnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, właściciel okazałego dworu w Horodnicy na ziemi kijowskiej, mąż Anny z Grocholskich, ojciec czterech synów - Jerzego, Benedykta, Zygmunta i Józefa - ufundował gimnazjum dla dzieci polskich w Humaniu. Był działaczem miejscowego Towarzystwa Rolniczego. W czasie I wojny światowej hojnie wspierał finansowo humański oddział Towarzystwa Pomocy Ofiarom Wojny.

Gdy w 1917 r. zaczęła się w Rosji rewolucja, to, czego nie zdążyły zrabować i zniszczyć bolszewickie bandy, przekazał gen. Józefowi Hallerowi - 100 koni, 40 wołów, do tego zapasy zboża i karmy dla zwierząt. Do Bydgoszczy wraz z rodziną trafił w 1920 r., podobnie jak setki innych uchodźców ze Wschodu. Zamieszkał w kamienicy przy ul. Paderewskiego 1.

Tu nadal interesował się życiem kulturalnym i społecznym. Nie mógł już tych dziedzin życia wspierać finansowo, ale pomagał intelektualnie. Np. 6 listopada 1923 r. na łamach "Gazety Bydgoskiej" ukazał się jego artykuł, w którym zwracał uwagę na rosnącą rolę kina w Polsce. Apelował do polskich pisarzy, aby ci tworzyli takie dzieła, które mogłyby stawać się scenariuszami filmowymi, pokazującymi młodym ludziom znaczenie świata starożytnego.

"Wszak młodzież nasza to w przyszłości nasz naród. Dajmy jej to poczucie piękna i dobra, a wyrośnie miłość, a nie będzie miejsca na zawiść i nienawiść, na wszystkie te wady, które nie tworzą, ale burzą".

Serafin Lipkowski po ciężkiej chorobie zmarł 19 lutego 1925 r. Trzy dni później na łamach "Dziennika Bydgoskiego", z którym zresztą współpracował, ukazało się wzruszające wspomnienie o jego zasługach, napisane przez Janową Łempicką, też kresowiankę. Został pochowany na cmentarzu Nowofarnym, nekropolii, która kilka lat wcześniej przyjęła jego wuja Augusta Iwańskiego - powstańca styczniowego.

Grób Iwańskiego dotrwał do naszych czasów. Odnowiono go w 2011 roku. Mogiła Serafina Lipkowskiego - zapomniana, zaniedbana - w lipcu 2011 r. została zlikwidowana. Nie pierwsza i nie ostatnia...

Felicjan Podhorski h. Brodzic - cmentarz na Bielawkach

Potomek ruskich kniaziów, absolwent Instytutu Rolniczego w Puławach, właściciel Chwoszczówki w powiecie sławuckim. Bliski krewny licznej rodziny Podhorskich, która w swoich dworach i pałacach na Ukrainie gościła Leona Wyczółkowskiego. W tej grupie mecenasów artysty był też jego brat - Józef z majątku Szlachowa w guberni chersońskiej.

Do Bydgoszczy w 1920 r. sprowadziła go tragedia Kresów, która dla niego oznaczała nie tylko utratę majątku, ale i dzieci. W 1917 r. jego dwudziestotrzyletni syn Józef zginął z rąk bolszewików, w tym samym roku szesnastoletnia córka Anna, podczas zmiany opatrunków rannym żołnierzom, zaraziła się tyfusem i zmarła. Te bolesne wspomnienia towarzyszyły mu "na wygnaniu", w Bydgoszczy, gdzie zamieszkał wraz z żoną Marią z Podgórskich w kamienicy przy ul. Kołłątaja 4.

Cichy, skromy urzędnik Miejskiej Gazowni zmarł 30 czerwca 1935 r. w lecznicy miejskiej przy ul. Gdańskiej - jak napisano w księdze zgonów - z powodu wady serca. Jego zasługi przypomniano na łamach "Dziennika Bydgoskiego" w pożegnalnym wspomnieniu.

Został pochowany na cmentarzu na Bielawkach, niedaleko generała Adama Rzewuskiego. Mogiła tego ostatniego oparła się upływowi czasu i ludzkiej niepamięci, mogiła Felicjana Podhorskiego nie istnieje. Bo nie znalazł się w Bydgoszczy nikt, kto by o to miejsce zadbał, kto by upomniał się o jego pamięć. Tym samym grób Podhorskiego w naszym mieście podzielił smutny los jego rodzinnych nekropolii na dalekiej Ukrainie.

Włodzimierz Stulgiński h. Lubicz - cmentarz Starofarny

Do Bydgoszczy w 1920 r. przywiózł żonę Helenę z Kolankowskich i córkę Zofię. Przywiózł też wspomnienia z Kresów Wschodnich - o przeszłości swojej rodziny, w której nie brakowało gorących patriotów, powstańców styczniowych, ale i ludzi przedsiębiorczych. Jego ojciec kierował największą papiernią w Rosji w Dobruszu nad Ipucią, niedaleko Homla, należącą do książąt Paskiewiczów.

Stulgiński był cenionym inżynierem, absolwentem sławnego Instytutu Technologicznego w Petersburgu. W naszym mieście w 1928 r. należał do grona założycieli Automobilklubu Pomorskiego. Jego citroena, zwanego przez właściciela "Pupsem" dobrze znano w Bydgoszczy. Organizował rajdy, wycieczki, słynne "pogonie za lisem". Fundował nagrody. Należał do Bractwa Kurkowego, wchodził w skład zarządu Związku Polaków Kresów Wschodnich. Wspólnie z żoną należał do fundatorów pomnika Henryka Sienkiewicza, co zostało upamiętnione na tablicy, która znajduje się w hallu Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej na Starym Rynku. Ich córka Zofia upamiętniła dzieje swojej rodziny, zresztą w niezbyt dobrym świetle, w książkach pt. "Gruszki na wierzbie", "Mąż z ogłoszenia" i "Czek bez pokrycia". Elementów bydgoskich w nich nie brakuje.

Gdy Włodzimierz Stulgiński odchodził, poprosił, aby zamiast wieńców na grób przekazano pieniądze na fundusz dla bezrobotnych. Zmarł 25 grudnia 1936 r. w miejskiej lecznicy na udar mózgu. Na jego pogrzeb na cmentarzu Starofarnym zjechali się automobiliści z całego kraju, z Wilnem włącznie. Nigdy przedtem, ani chyba nigdy potem do tej bydgoskiej nekropolii nie wiódł tak długi sznur samochodów...

Włodzimierza Stulgińskiego pochowano przy głównej alei. Dziękowano mu za rozwinięcie idei motoryzacyjnej w Bydgoszczy, obiecywano wdzięczną pamięć. A dziś po jego grobie nie ma śladu.

Serafin Lipkowski, Felicjan Podhorski, Włodzimierz Stulgiński - tylko trzy nazwiska, tylko trzy historie, w których splotły się losy kresowiaków i bydgoszczan. I trzy groby, spośród wielu innych, które już nie istnieją.

Dlaczego zniknęły z cmentarzy?

Odpowiedź jest prosta: ich bliscy już odeszli, podobnie jak przyjaciele i znajomi. Nie miał kto zadbać o mogiły, ani ich opłacać. Nie miał kto we właściwym momencie przypomnieć o zasługach tych ludzi, więc ich groby zlikwidowano. Tylko zapiskom w archiwalnych dokumentach i literaturze pamiętnikarskiej, także notatkom w lokalnej prasie zawdzięczamy to, że po tych nietuzinkowych ludziach został jakiś ślad. Wielka szkoda, że takiego śladu nie ma na bydgoskich cmentarzach.

 

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.