- Kategoria: Publikacjie
- Redakcja
- Odsłony: 1438
Musieli milczeć aż do dzisiaj
Polacy ginęli pod ciosami ukraińskich rezunów bez względu na wiek – starcy, dorośli i dzieci w tym nawet niemowlęta. Często jedynymi ocalałymi członkami rodzin były małe dzieci. Dla malców, którzy cudem ocaleli z piekła rzezi wołyńskiej i zostali sami jak palec ocalenie było najczęściej początkiem bardzo wyboistej drogi. 8-mio letnia dziewczynka ze wsi Zagaje która uratowała się tylko z ojcem po latach napisała: " Ja tysiące razy żałowałam, że biegłam za ojcem, a nie pozostałam z mamą oraz rodzeństwem. Dalsze losy mojego życia były bardzo smutne, pogardzana, odpychana, poniżana i nikomu niepotrzebna. Przez wszystkie lata największym moim pragnieniem było, by raz jeszcze w życiu zobaczyć miejsce mojego urodzenia. Marzenie to spełniło się dopiero w 1994 r., pojechałam na Wołyń z wycieczką 8 czerwca 1994 r. Po 51 latach stanęłam ponownie na mojej rodzinnej ziemi. Uciekałam jako 8-letnie dziecko, a wróciłam 59-letnią kobietą, zmęczoną życiem, strasznymi przeżyciami i nieszczęściami. Z mojej wioski Zagaje nic nie pozostało, po jednej stronie drogi rosły buraki, a po drugiej – skoszona trawa. Była to wioska z pięknymi sadami, 50 gospodarstw zniknęło. Na ten widok dostałam szoku, szłam tą drogą, zapalałam znicze. Co kilka metrów po jednej i po drugiej stronie, krzyczałam z rozpaczy i bólu, dlaczego to się stało? I za co takie okrucieństwo?
Co winne te dzieci, kobiety, starcy? Jak człowiek, człowiekowi może zgotować taki okrutny los? Takie piekło na ziemi? (…) "(Za: Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, s. 1124-1125).
Jedno jest pewne, że z powodu " rzezi wołyńskiej" były tysiące osieroconych lub zagubionych dzieci. Część z tej wielkiej liczby znalazła schronienie w sierocińcu urządzonym w Zamku na Pieskowej Skale pod Krakowem. O ile jedne dzieci były świadkami śmierci bliskich, o tyle te zagubione próbowały szukać rodziców. Jedną z osób organizujących dom dziecka dla sierot z Wołynia była profesor etnografii Jadwiga Klimaszewska ( łączniczka w A K). To ona przez kilkadziesiąt lat przechowywała 129 nieotwartych listów, „zwróconych z linii frontu”, które pod koniec życia przekazała dr Leonowi Popkowi z IPN. (Zmarła w 2006 r.) Poniżej prezentowana książka: „Kres. Wołyń, historie dzieci ocalonych z pogromu” jest efektem pracy zespołu który udało się zebrać dr Leonowi Popkowi.
Wydawca pisze: reporterzy Konrad Piskała, Tomasz Potkaj i historyk dr Leon Popek opowiadają historie dzieci uratowanych z rzezi wołyńskiej 1943 i 1944 roku. Po ponad 70 latach docierają do listów pisanych przez dzieci ofiar Wołynia, dzieci, które znalazły schronienie w sierocińcu podkrakowskiej Pieskowej Skały. Listów jest 129. Pisane nieporadnym dziecięcym pismem, często z błędami. Przeleżały do dziś w pudełku po butach. Wśród kopert jest karteczka z jednym zdaniem, które wszystko wyjaśnia: „Listy dzieci z Pieskowej Skały zwrócone z granicy frontu”. To korespondencja sierot uratowanych z pogromów na Wołyniu, które w 1943 i 1944 roku znalazły schronienie w domu dziecka urządzonym na zamku pod Krakowem i stamtąd piszą do rodziców, którzy zostali na Kresach. Konrad Piskała, dr Leon Popek i Tomasz Potkaj nie tylko otwierają koperty, ale i docierają do nadawców. Dziś dzieci z Pieskowej Skały mają po osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt lat, ale wielu z nich opowiada po raz pierwszy o swoich przeżyciach. Z tych wstrząsających opowieści wyłania się obraz zbrodni na Wołyniu widzianej oczami dzieci. To też świadectwo ogromnego poświecenia ludzi, którzy ich z tej pożogi ratowali. Jednak koniec wojny wcale nie przynosi ulgi. Obrazy z tych wydarzeń muszą nieść ze sobą przez całe życie. Z różnych względów musieli też milczeć. Aż do dzisiaj.