Wyspa azaljowa
W końcu maja w poleskich lasach zaczynały dziać się cuda. Wtedy do mego studenckiego pokoju w Warszawie wpadała depesza: „Azalje kwitną, przyjeżdżaj”.
Nauka szła w kąt. Uczyć się można wszędzie i zawsze, a to dzieje się tylko raz do roku przez kilkanaście dni, i tylko w tym jednym, zapadłym kącie. Dzika azalja leśna – azalea pontica – rośnie jedynie na Kaukazie i w Azji Mniejszej, bliżej morza Czarnego; w środkowej zaś Europie porasta płat wołyńskiego Polesia, zwany przez botaników „wyspą azaljową”. Już o kilkadziesiąt kroków od lasu wiaterek przynosi falę ostrego aromatu. Pod marną zieloną olszą i srebrną osiczyną błyska złocisty, wysoki dywan poszycia. Podjeżdżam bliżej. W lesie stoi czad, duszący, słodki, ostry, podobny do woni tuberozy. Polany spienione złotemi krzakami, pnie owinięte złotą siecią, trawy zbryzgane złotem.