Moje Kresy. Helena Partyka - Czoppa cz.4
Na głowach sowieccy żołnierze mieli sukienne spiczaste niby hełmy zwane przez nas budionówkami z ogromną czerwoną gwiazdą pośrodku. Mundur sięgający po kostki prawie do ziemi, u góry zapinany na guzik. Od czasu do czasu, gdy któryś przystanął na chwilę mogłam dokładnie im się przyjrzeć widząc jak w dolnej części płaszcza od dołu troczyły im się nici. Buty tak śmierdziały dziegciem, że nie szło oddychać, udawały przy tym wysmarowanie pastą. Dziegciem były wysmarowane zapewne dlatego, że ta naturalna smoła drzewna chroniła buty przed wilgocią. Cholewki ich wysokich butów były pofałdowane. Parciane pasy tkane, karabin z bagnetem zwisał na sznurku konopnym. Jak dobrze przyjrzałam się jednemu z nich to zauważyłam, że sznurek od karabinu na wysokości piersi także mu się troczył. Nie objawiałam się ich tylko z jednego powodu, od razu przypomniał mi się obraz z kościoła przedstawiającego mękę Pana Jezusa. Żołnierze rzymscy ubrani byli podobnie tylko, że na Golgocie byli w zbroi i krótkich spodenkach, nie takich szmatach jak czerwonoarmiści. Miny mieli marsowe. Jak już wspominałam byli bardzo ostrożni, gdyż po ich zachowaniu wyglądało jakby spodziewali się napaści ze strony Polaków. Widocznie bolszewicka propaganda przed wyruszeniem do Polski wpajała im do głowy żeby na nas uważać. Po wejściu do miasta od razu wzięli się za porządki i zaczęli wprowadzać swoje zwyczaje.