Logo

Wstrząsająca książka Krystyny Lemanowicz „Osaczenie. Polski Wołyń w ogniu nienawiści”

Właśnie pod takim tytułem, jak p/w ukazała się w sierpniu 2018 r. recenzja Zuzanny Przeworskiej (http://www.wydawnictwomediazet.pl/?p=1514&fbclid=IwAR0JPG3GS69yqPXuqlmdZKLp-iuYImp6QJZTZbI9Z8CpY-cy7Ya-5k55b8o ) poświecona książce która umknęła  zapewne nie tylko mojej uwadze, a bardzo cennej w 75 rocznicę "Rzezi Wołynia".

Niestety nie było głośno o tej pozycji, chociaż powinno. Wydawca: Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska pisze, że : "Licząca aż 1226 stron! – książka Krystyny Lemanowicz „Osaczenie. Polski Wołyń w ogniu nienawiści” to rzecz o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów na Polakach w czasie II wojny światowej”. Dzieło obejmuje kilkadziesiąt sfabularyzowanych opowieści o tej tragedii. Książka została wydana z okazji 75 rocznicy Rzezi Wołyńskiej, przypadającej 11 lipca. „Książka jest hołdem dla poległych i zakatowanych Polaków. Oparta jest na wiarygodnych źródłach na podstawie relacji żyjących świadków pamiętających terror okupacji rosyjskiej, okupacji niemieckiej i działających band OUN – UPA.

Wśród tych relacji są także wspomnienia moich już śp. Bliskich – rodziców, Babci…” – pisze we wstępie do książki Krystyna Lemanowicz. – Przedstawiam w niej bezmiar cierpień ludzkich, poniżania i upodlenia człowieka przez  człowieka. Ukazuję też męstwo i odwagę tych umęczonych ludzi, którzy przeciwstawiali się złu w obronie swoich bliskich i ukochanej Ojczyzny. Setki tysięcy niewinnych Polaków zginęło. To cisi bohaterowie walki o Polskę, polską ziemię, polskie domy, polską tożsamość i prawdę”. Historie opowiedziane przez świadków wydarzeń – nie tylko Polaków, ale i Ukraińców –  są wstrząsające. Autorka je literacko sfabularyzowała, dzięki czemu stały się bardzo obrazowe, pełne ekspresji – porażają ogromem nieszczęść, okrucieństwa, wyciskają łzy. Są wyjątkowym świadectwem pamięci. Absolutnie zgadzam się ze stwierdzeniem, że "Tę książkę powinno się przeczytać, bo jest częścią martyrologii narodu polskiego. Niewątpliwie wzbogaca ona wiedzę o przemilczanych przez dziesięciolecia kartach historii o rzezi wołyńskiej".  Wydawca informuje nas również, że  :" Przedmowę do książki napisała Ewa Siemaszko – znana autorka książek o zbrodniach popełnionych przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu podczas II wojny światowej."  Poniżej prezentujemy za wydawcą słowa  w/w przedmowy ; " Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej najpierw Wołynia, potem Małopolski Wschodniej w latach 1939-1946, pozostawiło w sercach i umysłach Polaków – byłych mieszkańców zdepolonizowanych ziem II Rzeczypospolitej Polskiej, a zwłaszcza tych, którym los oszczędził śmierci – głębokie ślady w psychice. Trauma i lęk przed nacjonalistami ukraińskimi były nie do pokonania, mimo upływu czasu. Był też żal, że ich cierpienia nikogo nie interesowały – ani władze, ani naukowców i publicystów, ani rodaków z innych terenów Polski pod okupacją niemiecką. Dopiero od około 10 lat  Zbrodnia Wołyńska jest tematem obecnym w przestrzeni publicznej.  Jednakże wiele faktów mordów, a także warunków życia w nieustannym zagrożeniu śmiercią, dotąd nie zostało opisane z powodu braku informacji, skrywanych latami i zabieranych do grobu przez świadków. Każda publikacja, w tym niniejsza praca, odtwarzająca ten straszny czas jest zatem potrzebna – zarówno pokoleniom, których przodkowie przeżyli rzeź wołyńską, jak i wszystkim Polakom, nie mającym pełnej świadomości gehenny swych rodaków na Wschodzie. Zbiór opowiadań „OSACZENIE” p. Krystyny Lemanowicz stanowi pozycję, która w sposób przejmujący ukazuje życie Polaków na Wołyniu podczas II wojny światowej, oddając  grozę ich istnienia, wyniszczające warunki bytowania i okrucieństwo z jakim pozbawiano ich życia. Opowiadania powstały na podstawie relacji przekazanych Autorce przez 70 Polaków wołyńskich, żyjących po wojnie w Polsce, 1 Polaka z Polski oraz 15 Ukraińców, mieszkańców Wołynia, świadków i uczestników procesu tworzenia nacjonalistycznych struktur, głównie Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), i ich zbrodniczych działań. Relacje Polaków, których wysłuchała p. Krystyna Lemanowicz i przetworzyła w zbeletryzowane opowieści, pochodzą od osób, które mieszkały w powiatach rówieńskim, kostopolskim i łuckim. Zawarte w nich szczegóły życia codziennego od momentu wybuchu wojny aż do opuszczenia Wołynia doskonale odtwarzają ciężkie położenie ludności polskiej kolejno: podczas okupacji sowieckiej i niemieckiej. Zmieniały się warunki i formy represji, lecz nieustanne pognębianie polegało na doprowadzeniu Polaków do skrajnej nędzy i ciągłego zagrożeniu życia. Najsilniejszym wątkiem tego zbioru opowiadań jest ludobójcza eksterminacja Polaków przez ukraińskie nacjonalistyczne formacje: głównie przez UPA, ale też przez policję ukraińską na służbie niemieckiej i aktywistów Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, która utworzyła UPA. W opowiadaniach znajdują się nie tylko opisy napadów Ukraińców na Polaków, ale też padają nazwiska i imiona ofiar, o których dotąd nie było żadnych informacji. Zmuszeni przez ukraińskich zbrodniarzy do ucieczek ze swych gospodarstw Polacy są zagarniani przez Niemców i nieludzko wyzyskiwani jako siła robocza – albo na terenie Wołynia, albo w Rzeszy, dokąd w okropnych warunkach są transportowani koleją. A te okoliczności przynoszą następne ofiary śmiertelne. Warte uwagi jest ponadto, że tak tragicznie doświadczeni Polacy w swych opowieściach nie zapominają o strasznym losie swych sąsiadów Żydów, których zagłady dokonywali Niemcy i policjanci ukraińscy, a nawet cywile ukraińscy, i których ocalałe jednostki próbowały najczęściej bezskutecznie ukrywać się i przetrwać. Interesujące i nieznane dotąd fakty podane przez wyszukanych przez p. Lemanowicz Wołyniaków, świadków i poszkodowanych, zostały pokazane na tle naturalnie związanych w przeżyciami silnych emocji, wśród których dominował strach. Wyraziste i bogate zrekonstruowanie emocji wyróżnia tę pracę spośród wcześniej opublikowanych wspomnień i różnego rodzaju świadectw wydarzeń historycznych. Jednakże wyjątkowość pracy p. Krystyny Lemanowicz wynika nie z utrwalenia tragicznych doświadczeń Polaków, lecz z wykorzystania wspomnień świadków ukraińskich, którzy byli współmieszkańcami Polaków na Wołyniu i którzy szczerze i szeroko przekazali swoje przeżycia z czasu depolonizacji Wołynia. Dotąd ukazała się w Polsce tylko jedna publikacja „Pojednanie przez krótką pamięć. Wołyń 1943” (Lublin  2012), w której zamieszczone  zostały krótkie wywiady z Ukraińcami o chronieniu Polaków przez Ukraińców przed Ukraińcami, a Ukraińców przez Polaków przed Polakami, przedstawiające tylko niewielki i nietypowy fragment relacji polsko-ukraińskich podczas wojny. Tymczasem dzięki opowiadaniom p. Lemanowicz, powstałym z ukraińskich przekazów, czytelnik ma możność pełniejszego poznania wydarzeń i sytuacji z dwu stron – od strony Polaków prześladowanych przez nacjonalistów ukraińskich oraz od strony ukraińskiej wsi, która podczas niemieckiej okupacji Wołynia w latach 1941-1944 stała się dostarczycielem ludzi do UPA, zapleczem gospodarczym i niemalże współsprawcą zbrodni na Polakach. Ukraińskimi rozmówcami były osoby zarówno spoza nacjonalistycznych formacji, jak i uczestnicy morderczych napadów na Polaków. W ten sposób powstał  obraz wsi ukraińskiej, która różnymi metodami, w tym przy użyciu terroru, była przez działaczy nacjonalistycznych nastawiana wrogo do Polaków i wciągana do działań UPA. Jak wynika z przedstawionych opowieści, nie wszyscy Ukraińcy byli przekonani do działalności UPA, niektórzy nie chcieli uczestniczyć w zbrodniach i sterroryzowani miotali się w psychicznych mękach. Wielkie tragedie przeżywały zwłaszcza ukraińskie kobiety, gdy nagle okazywało się, że mają mężów morderców, muszą prać  zakrwawione ubrania oprawców i ofiar. Wstrząsające są opisy życia wewnątrz oddziałów UPA, w których panowała atmosfera zastraszania i bezwzględna dyscyplina, członkom stawiano trudne do wykonania i zaakceptowania zadania, wymierzano kary niewspółmierne do win rzeczywistych lub wymyślonych i likwidowano członków podejrzanych o wątpliwości co do słuszności działań UPA. W ten sposób nacjonalistyczny aktyw prowadził do degradacji moralnej ukraińskiej wsi i do rozbicia wspólnot  rodzinnych. Lektura opowiadań p. Krystyny Lemanowicz nie tylko poszerza wiedzę o przebiegu i skutkach Zbrodni Wołyńskiej. Dzięki świadkom ukraińskim Autorka odsłania mechanizm budowania nienawiści,  przygotowywania zbrodni i jej dokonywania oraz zmieniania normalnych ludzi w zbrodniarzy. " - Ewa Siemaszko. Warto zapoznać się również ze słowa od autorki, która podkreśla między innymi, że : " Mamy w kraju blisko sześć milionów Kresowian i ich potomków. Oni pytają i szukają wiadomości o swoich bliskich, o ich korzeniach i historii. Chcą też poznać ich tragiczne losy i koszmar wygnańczego życia na Ziemiach Odzyskanych. Choć minęło tyle lat od tamtych tragicznych zdarzeń, strach nie opuścił wielu moich rozmówców. Boją się konsekwencji za opowiedzenie prawdy i boją się o kariery swoich dzieci, wnuków i prawnuków. Dlatego wielu prosiło o anonimowość. W zbiorze opowiadań są też relacje Ukraińców: świadków wielu tragicznych zdarzeń w najbliższym otoczeniu i tych, którzy byli w strukturach Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i ukraińskiej policji w służbie niemieckiej. Wyrażam szacunek i wdzięczność tym Ukraińcom, którzy odważyli się opowiedzieć o swoim życiu i którzy z narażeniem własnego życia odmówili udziału w mordach. Spisałam relacje ludzi, którzy byli przymusowymi uczestnikami wydarzeń. Są to opowieści osób z mojej rodziny oraz bliższych i dalszych krewnych, sąsiadów i innych mieszkańców wiosek, chutorów i miast na Kresach. Starałam się na podstawie zebranych wspomnień wykazać tragizm Polaków i pewnej części Ukraińców, którzy nie ulegli naciskom ukraińskich nacjonalistów."

Autorka wyjaśnia nam również, jak doszło do powstania tej książki? "Będąc młodą dziewczyną patrzyłam na te historie z innej perspektywy. Przyjmowałam te zdarzenia przez pryzmat wojny, w której giną ludzie po jednej i drugiej stronie. Na tym etapie mój świat się nie zatrzymał. Mijały lata i przybywało wiedzy, nie z książek czy czasopism, a od ludzi, którzy tam mieszkali, tam żyli, potem stamtąd uciekali przed swoimi oprawcami. Czas dorastania w zasłyszanych strzępkach informacji od babci Vigilix , rodziców, ciotek i sąsiadów mijał, a ciekawość, jak było naprawdę, wzrastała. Odezwał się wewnętrzny głos, który popychał mnie do poznania życia ludzi osaczonych na Kresach przez Sowietów, Niemców i ukraińskich nacjonalistów. Ruszyłam z kamerą, kartkami i długopisami do mieszkańców pochodzących z Wołynia i innych regionów Kresów Południowo – Wschodnich. Dziwne spojrzenia, kiwanie głową i pytania, po co? – Dla nas, dla potomnych, dla prawdy i historii – odpowiadałam. Pierwsze makabryczne zapisy, w które aż trudno było uwierzyć. Szukałam potwierdzeń tych wydarzeń u innych osób. Kamera grzała się do czerwoności od tych nieprawdopodobnych historii, papier marszczył się od niepowstrzymywanych łez. Wracałam do domu, spisywałam nagraną relację, w której pojawiały się nowe nazwiska. Chciałam i z nimi porozmawiać. Po dniach docierałam i do nich. Jedni się bali, drudzy nie pamiętali dat, ani nazw miejscowości, innym udało się niemal wszystko wymazać z pamięci lub nie chcieli opowiadać o tym, co przeżyli. Prosiłam choć o odpowiedź na kilka pytań. Pytałam, dlaczego nie chcą mówić. – Oni tu są – odpowiadali wylęknieni. – Żyją wśród nas i mogą dokończyć dzieła. – Starzy, schorowani ludzie zgadzali się pod jednym wszak warunkiem, że wystąpią anonimowo. W tych anonimowych relacjach przewijały się kolejne nazwiska. Po zlokalizowaniu tych osób i do nich docierałam. Byłam zadowolona, ponieważ pewne historie mogłam połączyć w jedną całość. Mijał rok, a rozbudzona ciekawość nie gasła. Pytałam znajomych, czy wśród swoich bliskich mają osoby pochodzące z Kresów. – Moja rodzina pochodzi z Wołynia – mówiła Paulina Paczkowska, wnuczka Pauliny Sikorskiej z domu Piotrowska. – W Tucznie mieszka moja ciocia Agata Stankiewicz. Oni wszyscy mieszkali w Wodniku. – Pytałam młodą, dwudziestosiedmioletnią Paulinę, czy wie coś o losach swojej rodziny. – Tak – odpowiedziała. – Od dziecka interesowała mnie tragiczna historia dziadków i ich dzieci. – Na dowód zrelacjonowała mi zdarzenie, które przewijało się też wśród moich poprzednich rozmówców. Dotarłam do rodziny Sikorskich, potem do Pani Ziarkowskiej i wielu, wielu innych. Teczki z relacjami pęczniały, a wraz z nimi niemało rozbieżności co do miejsca i czasu tragicznych wydarzeń. Czas zrobił swoje. Sięgnęłam do archiwów, a tam różnie – brak wielu dokumentów, zawierucha wojenna i na tym polu zrobiła swoje. Zdałam sobie sprawę z tego, że jakość mojej książki musi być powiązana z dbałością o szczegóły. Zatem gdzie szukać tych istotnych fragmentów zapomnianej historii, skoro zawiodła pamięć moich bohaterów? Minęło ponad sześćdziesiąt lat i wszyscy oni mają prawo czegoś nie pamiętać. Co zrobić? Szukać, czy zaprzestać grzebania w przeszłości. Zrozumiałam, że trzeba atakować wynikające z tego problemy, że nie mogę czekać aż same się rozwiążą. Kolejny raz powracałam do rozmówców, prosząc o więcej szczegółów, które być może w ich pojęciu nie miały większego znaczenia, a w połączeniu z innymi relacjami były kluczem do rozwikłania wielu wątpliwości. Tam, gdzie mogłam, dopytywałam i prosiłam o więcej. Bywało też, że wielu z moich rozmówców odeszło, jak w przypadku pani śp. Zofii Bieleckiej, śp. Anny S., czy śp. pana Kazimierza, który do końca życia bał się Ruskich i który po sześciu miesiącach od mojej wizyty odszedł na wieczny spoczynek. Nikt poza nimi nie mógł tych luk wypełnić. Dopadła mnie bezsilność i na jakiś czas odstąpiłam od dalszego pisania. Ale moje drugie ja krzyczało, żeby nie zaprzestawać, żeby iść za głosem swojego serca, bez względu na trudności. Musiałam jeszcze raz wszystko poukładać, zebrać w całość i spiąć słowami w spisanych relacjach. Bo tylko tak można demaskować istniejące w przestrzeni publicznej kłamstwa. Miałam wielu rozmówców. Nie chciałam nikogo pominąć, tym bardziej, że ich ciekawe doświadczenia, dotyczą epizodycznych sytuacji, ważkich na tamte czasy. Zdarzenia te często ciągnęły się za nimi i miały niemały wpływ na dalsze życie. Po długiej przerwie przysiadłam do pisania. Po trzech latach wzmożonej pracy poprosiłam o pomoc Panią Ewę Siemaszko – autorkę wielu książek o ludobójstwie dokonanym na wołyńskichPolakach podczas II wojny światowej. Dzięki Pani Ewie mogłam poprawić nazwy miejscowości, dopisać faktyczne daty zdarzeń. (...)  Ku pamięci ofiar tych strasznych wydarzeń, ludzi, którzy umierali wiele lat po wojnie i nie ośmielili się ujawnić publicznie tych aktów przemocy i swojej walki o przetrwanie. Żałuję, że wielu moich rozmówców już nie doczekało tej publikacji. Odeszli. Cześć Ich Pamięci. To moje świadectwo prawdy. Tylko tyle mogłam zrobić. (...) Dziękuję WSZYSTKIM mieszkańcom Wołynia i innych regionów Kresów Południowo – Wschodnich za opowiedzenie swoich przeżyć. Dzięki WAM książka ta powstała. Szczególne ukłony oddaję Ukraińcom, którzy przełamali strach i opowiedzieli o swoim i sąsiadów życiu w tym trudnym okresie. I tym, którzy odmawiali udziału w mordach." -   Krystyna Lemanowicz

Autorka  w ostatnich zdaniach użyła zwrotu " Tylko tyle mogłam zrobić." Każdy kto przeczyta jej książkę zapewne zgodzi się z moją opinią, że "zrobiła aż tyle", gdy powołane do tego instytucje państwowe, jak drzemały tak nadal drzemią. "Nowa polityka historyczna" tak głośno zapowiadana została jedynie frazesem, albo lepiej obietnicą bez pokrycia.

 

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.