Dzisiaj jest: 19 Kwiecień 2024        Imieniny: Adolf, Leon, Tymon

Deprecated: Required parameter $module follows optional parameter $dimensions in /home/bartexpo/public_html/ksiBTX/libraries/xef/utility.php on line 223
III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej I „Bałaku Lwowskiego” ze szmoncesem w tle

III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej I „Bałaku Lwowskiego” ze szmoncesem w tle

/ Zespół „Chawira” Z archiwum: W dniu 1 marca 2009 roku miałem zaszczyt po raz następny, ale pierwszy w tym roku, potwierdzić, iż Leopolis semper fidelis, a że we Lwowie…

Readmore..

ZMARTWYCHWSTANIE  JEZUSA CHRYSTUSA  WEDŁUG OBJAWIEŃ  BŁOGOSŁAWIONEJ  KATARZYNY EMMERICH.

ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA WEDŁUG OBJAWIEŃ BŁOGOSŁAWIONEJ KATARZYNY EMMERICH.

Anna Katarzyna urodziła się 8 września 1774 r. w ubogiej rodzinie w wiosce Flamske, w diecezji Münster w Westfalii, w północno- wschodnich Niemczech. W wieku dwunastu lat zaczęła pracować jako…

Readmore..

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego  Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska”  w Domostawie  w dniu 12 marca 2024 r.

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie w dniu 12 marca 2024 r.

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie w dniu 12 marca 2024 r. W Walnym Zebraniu Członków wzięło udział 14 z 18 członków. Podczas…

Readmore..

Sytuacja Polaków na Litwie tematem  Parlamentarnego Zespołu ds Kresów RP

Sytuacja Polaków na Litwie tematem Parlamentarnego Zespołu ds Kresów RP

20 marca odbyło się kolejne posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Kresów.Jako pierwszy „głos z Litwy” zabrał Waldemar Tomaszewski (foto: pierwszy z lewej) przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich…

Readmore..

Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie   wyklął ich naród.

Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie wyklął ich naród.

/ Żołnierze niepodległościowej partyzantki antykomunistycznej. Od lewej: Henryk Wybranowski „Tarzan”, Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, Mieczysław Małecki „Sokół” i Stanisław Pakuła „Krzewina” (czerwiec 1947) Autorstwa Unknown. Photograph from the archives of Solidarność…

Readmore..

Niemiecki wyciek wojskowy ujawnia, że ​​brytyjscy żołnierze są na Ukrainie pomagając  rakietom Fire Storm Shadow

Niemiecki wyciek wojskowy ujawnia, że ​​brytyjscy żołnierze są na Ukrainie pomagając rakietom Fire Storm Shadow

Jak wynika z nagrania rozmowy pomiędzy niemieckimi oficerami, które wyciekło, opublikowanego przez rosyjskie media, brytyjscy żołnierze „na miejscu” znajdują się na Ukrainie , pomagając siłom ukraińskim wystrzelić rakiety Storm Shadow.…

Readmore..

Mienie zabużańskie.  Prawne podstawy realizacji roszczeń

Mienie zabużańskie. Prawne podstawy realizacji roszczeń

Niniejsza książka powstała w oparciu o rozprawę doktorską Krystyny Michniewicz-Wanik. Praca ta, to rezultat wieloletnich badań nad zagadnieniem rekompensat dla Zabużan, którzy utracili mienie nieruchome za obecną wschodnią granicą Polski,…

Readmore..

STANISŁAW OSTROWSKI OSTATNI PREZYDENT POLSKIEGO LWOWA DNIE POHAŃBIENIA - WSPOMNIENIA Z LAT 1939-1941

STANISŁAW OSTROWSKI OSTATNI PREZYDENT POLSKIEGO LWOWA DNIE POHAŃBIENIA - WSPOMNIENIA Z LAT 1939-1941

BITWA O LWÓW Dla zrozumienia stosunków panujących w mieście liczącym przed II Wojną Światową 400 tys. mieszkańców, należałoby naświetlić sytuację polityczną i gospodarczą miasta, które było poniekąd stolicą dużej połaci…

Readmore..

Gmina Białokrynica  -Wiadomości Turystyczne Nr. 1.

Gmina Białokrynica -Wiadomości Turystyczne Nr. 1.

Opracował Andrzej Łukawski. Pisownia oryginalna Przyjeżdżamy do Białokrynicy, jednej z nąjlepiej zagospodarowanych gmin, o późnej godzinie, w urzędzie jednak wre robota, jak w zwykłych godzinach urzędowych. Natrafiliśmy na gorący moment…

Readmore..

Tradycje i zwyczaje wielkanocne na Kresach

Tradycje i zwyczaje wielkanocne na Kresach

Wielkanoc to najważniejsze i jedno z najbardziej rodzinnych świąt w polskiej kulturze. Jakie tradycje wielkanocne zachowały się na Kresach?Na Kresach na tydzień przed Palmową Niedzielą gospodynie nie piekły chleba, dopiero…

Readmore..

Rosyjskie żądania względem Kanady. „Pierwszy krok”

Rosyjskie żądania względem Kanady. „Pierwszy krok”

/ Były żołnierz dywizji SS-Galizien Jarosław Hunka oklaskiwany w parlamencie Kanady podczas wizyty Wołodymyra Zełenskiego. Foto: YouTube / Global News Ciekawe wiadomości nadeszły z Kanady 9 marca 2024. W serwisie…

Readmore..

Krwawe Święta Wielkanocne  na Kresach

Krwawe Święta Wielkanocne na Kresach

Wielkanoc jest najważniejszym świętem chrześcijańskim upamiętniającym zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Poprzedzający ją tydzień nazywany jest Wielkim Tygodniem. Ostatnie trzy doby tego tygodnia zwane są Triduum Paschalne. Istotą Triduum Paschalnego (z łac.…

Readmore..

Dwa plus dwa to się równa rower: czyli o polityce Ukrainy. cz.1

Prof. Czesław Bobrowski relacjonując we wspomnieniach negocjacje prowadzone w okresie międzywojennym ze stroną sowiecką pisał, że rozumiałby, gdyby Sowieci twierdzili, że dwa plus dwa to się równa pięć, ale oni z uporem powtarzali, że dwa plus dwa to się równa rower. I chyba nie była to demonstracja sowieckiej arogancji i pychy, ale ich bolszewickiej mentalności, w której nie było miejsca na logikę i rację prawdy. Taką logikę sowieckiego rozumowania prezentują obecne władze i elity ukraińskie, zarówno w prowadzonej polityce historycznej, jak  też w rozmowach ze stroną polską. Tutaj także ujawnia się przede wszystkim banderowska mentalność, w której nie ma miejsca na logikę i rację prawdy.

Poniżej przykłady z mijającego 2018 roku.    
 1 stycznia grecko – katolicki bp Bazyli Ivasjuk, podczas obchodów 109 rocznicy urodzin ludobójcy Stepana Bandery w Coloma (obwód iwanofrankowski) zwrócił się do zgromadzonych, mówiąc: „Mojżesz walczył o niepodległość swego ludu, starał się zabrać go z jarzma niewoli egipskiej i niewoli. Jego natura była przepojona jednym pragnieniem – dobrych ludzi, przede wszystkim dóbr ziemskich, a przede wszystkim rządów ziemskich i całej ludzkiej chwały. Bandera myślał podobnie. Złożył swoje życie na ołtarzu Boga dla narodu, narodu i państwa. /.../ Biblijny Mojżesz nie wszedł do ziemi obiecanej. Dopiero jego następca Jozue przyniósł ludzi do ziemi „płynącej mlekiem i miodem”. Biskup Ivasjuk nie powiedział, kto w takim razie jest ukraińskim Jozue? Czy był nim Michaił Gorbaczow, który zlikwidował „egipską niewolę”. Bandera był liderem ukraińskich nacjonalistów i współpracował z Adolfem Hitlerem, odpowiedzialnym za holokaust Żydów – w tym z z decydującym uczestnictwem policji ukraińskiej, opanowanej w kadrze przywódczej przez członków jego frakcji OUN. Bez ich udziału niemieckie gestapo i żandarmeria nie miały możliwości dokonać holokaustu w latach 1942 – 1943 w Reichskommissariat Ukraine, czyli na terenie Wołynia, oraz w Distrikt Galizien, czyli na terenie Małopolski Wschodniej. Była to swoista interpretacja Biblii, czyli Starego Testamentu, którą Watykan przemilczał. Może też miał problem w polemizowaniu z biskupem, który twierdził, ze dwa dodać dwa to się równa rower?  
Niestety, taki specyficzny sposób myślenia prezentuje także część elit polskich. Arkadiusz Karbowiak na łamach miesięcznika „Historia Do Rzeczy” w numerze styczniowym w artykule pt. „Tragedia Birczy. Mord żołnierzy LWP na UPA” pisze m.in., że „żołnierze komunistycznego wojska bronili Birczy przed UPA”, a „po bitwie dopuścili się zbrodni”. Powołując się na opinię zespołu antropologów prof. Andrzeja Koli, archeologa z UMK w Toruniu, twierdzi, że część pojmanych członków UPA  została „zamordowana strzałami w głowę lub zatłuczona zapewne kolbami na śmierć”. „Te informacje trudno jednak usłyszeć z ust głośno sławiących heroizm żołnierzy, organizatorów IV obrony Birczy” – pisze Karbowiak. Zdaniem Mirosława Majkowskiego artykuł ten „opiera się na steku kłamstw lansowanych przez ukraińskich nacjonalistów. „– Podczas ich ekshumacji i przeniesieniu na cmentarz w Pikulicach pod Przemyślem zespół ekshumacyjny niczego takiego nie stwierdził”. Doniesienia o rzekomym zamordowaniu upowców pojawiły się dopiero po pewnym czasie i bez potwierdzenia naukowego. „To jakaś bzdura wyssana z palca, stworzona na potrzeby propagandy ukraińskich nacjonalistów” – mówi Majkowski. Jego zdaniem, artykuł Karbowiaka i podobne temu twierdzenia są rozpowszechniane po to, by zdezawuować działania środowisk patriotycznych i kresowych na rzecz powrotu Birczy na tablicę przy Grobie Nieznanego Żołnierza. „– To taka „kontra” pokazująca, jak to Polacy mordowali „bojowników o wolną Ukrainę”. (11 stycznia 2018; za: https://kresy.pl/wydarzenia/mord-zolnierzy-lwp-upa-eksperci-krytycznie-o-tezach-karbowiaka/ ).  
Na szczęście w Polsce są jeszcze osoby, które potrafią o prawdę historyczną zawalczyć. W sprawie Birczy zrobił to Jacek Boki, który doprowadził do nadania skrzyżowaniu ulic Niepodległości i Legionów w Elblągu nazwy Rondo Obrońców Birczy. Podczas uroczystości 13 października odsłonięto tutaj tablicę pamiątkową na głazie, a obok złożono ziemię z cmentarzy wojskowych w Birczy i Borowicy. Ale jeszcze w nocy przed uroczystym otwarciem Ronda Obrońców Birczy dali znać o sobie banderowsko-sowieccy wyznawcy rozumowania, że „dwa plus dwa to się równa rower”, którzy sprofanowali tablicę pamiątkową. U dołu napisu białą farbą zamalowali oni wyraz „Birczy” wyrazem „ubecji”.
W listopadzie 2017 roku nazwa Birczy została usunięta z tablicy na Grobie Nieznanego Żołnierza w wyniku polecenia ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Stało się to pod wpływem nacisków ze strony ukraińskiego IPN, w tym jego szef Wołodymyr Wjatrowycz skrytykował umieszczenie na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie dwóch tablic poświęconych polskim żołnierzom, którzy zginęli w walce z OUN-UPA.  Według niego tablice upamiętniają funkcjonariuszy bezpieczeństwa komunistycznego państwa, zaś „w Polsce, na państwowym szczeblu, będą honorowani czekiści”.
Podczas uroczystości Jacek Boki powiedział: „Wojsko Polskie do Birczy przybyło dopiero 5 sierpnia 1945 r., co było zgodne z oczekiwaniami jej mieszkańców i rzesz uciekinierów z okolicznych miejscowości. Nawet biskup przemyski Franciszek Barda błagał komunistów o ochronę ludności polskiej przed UPA - czy on też jest czekistą? Kto nie rozumie problemu Birczy powinien milczeć! Bardzo znamiennym faktem, o którym wiemy już dziś z całą pewnością jest to, że wszystkie trzy ataki band UPA na Birczę wspierała specjalna jednostka wojsk wewnętrznych sowieckiego NKWD, stacjonująca przez cały czas walk, niespełna dwa kilometry od pozycji sotni Burłaki. Najważniejszym celem działań wspierających banderowskich zbrodniarzy przez tę jednostkę wojsk NKWD, było oderwanie tych ziem od Polski i przyłączenie ich do sowieckiej Ukrainy, co zaplanował sobie ówczesny pierwszy gensek KPSU Chruszczow, który przekonywał w tamtym czasie Stalina, że Polacy nie potrafią poradzić sobie z ukraińskim bandytyzmem. Należy więc te ziemie przyłączyć do sowieckiej Ukrainy, a wtedy władza sowiecka bardzo szybko skończy z tym problemem. Dlatego też przez cały ten czas wspomagała ona upowców w walkach przeciwko Polakom, zaopatrując ich w broń, amunicję, a także informacjami wywiadowczymi”.
Czekiści więc brali udział w walkach o Birczę, tyle tylko, że po stronie UPA. I to ich chciał uczcić Wiatrowycz domagając się usunięcia tablicy walczących z nimi obrońców Birczy.
IPN wydał pozytywną opinię ws. Ronda Obrońców Birczy stwierdzając, że nazwa „nawiązuje do działań lokalnej Samoobrony, żołnierzy Wojska Polskiego, milicjantów, którzy w latach 1944-1947 bronili mieszkańców Birczy i okolicznych miejscowości przed atakami nacjonalistów ukraińskich z OUN-UPA”. „Celem UPA w czasie III ataków na Birczę w latach 1945-1946 było zniszczenie Birczy”, natomiast „celem milicjantów i żołnierzy Wojska Polskiego broniących Birczy była przede wszystkim skuteczna ochrona polskiej ludności przed UPA”, a wśród obrońców, którzy weszli w skład „instytucji mundurowych Polski ‘Ludowej’”, byli m.in. byli żołnierze AK. „W owym czasie nie było innej możliwości uchronienia naszych rodaków na tym terenie przed działalnością ukraińskich nacjonalistów”.
Podczas uroczystości senator Peczkis powiedział: „Problematyczne jest to, ze naród z którym współpracujemy, dla którego bardzo dużo robimy – naród ukraiński – to jest jedyny naród na całym świecie, który odmawia nam badania miejsc pochówku naszych obywateli. /.../ Problemy dotyczą również możliwości kształcenia w języku polskim. Na Ukrainie w ostatnim roku wprowadzono ustawowy zakaz nauczania w  języku polskim. Jednocześnie my w Polsce, ulegając pewnej presji, zezwalamy na przykład na otwarcie szkoły w języku ukraińskim w Legnicy”. (Za: https://kresy.pl/wydarzenia/w-elblagu-uroczyscie-odslonieto-rondo-obroncow-birczy-kto-nie-rozumie-problemu-birczy-powinien-milczec/ ).
Dr. Wojciech Muszyński z Instytutu Pamięci Narodowej w rozmowie z Aleksandrem Szychtem mówi:
„Trzeba przyznać, że do tej pory we współczesnej Europie, po upadku żelaznej kurtyny w żadnym kraju Europy dotkniętym drugą wojną światową (gdzie miały miejsce okropne zbrodnie w wydaniu niemieckich nazistów, bądź też ich kolaborantów) nie byli kultywowani brunatni zbrodniarze. Nie stawiano im pomników, nie byli chwaleni w mediach, nie była na ich legendzie budowana tożsamość społeczna. Jedynym krajem, w którym się to aktualnie dzieje jest Ukraina. A dzieje się to na naszych oczach, w momencie kiedy świat na to patrzy i nic nie mówi. Mało kto, a dotyczy to także ekspertów, zachodnich historyków, ludzi z politycznych elit, zdaje sobie sprawę co robiła Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, w obu wydaniach: Melnyka i Bandery. Jej działacze mają w swoim „dorobku” zbrodnie przeciwko ludzkości: na Polakach, Żydach, Ormianach, Rosjanach, czy nawet Czechach i wszelkich innych narodach, które mieszkały na terenach, gdzie działała ta organizacja. Zgodnie z ideologią ukraińskiego szowinizmu mordowano wszystkie osoby, które nie miały w sobie krwi ukraińskiej. Czasami zdarzały się wyjątki: np. gdy ktoś miał ojca Ukraińca i matkę Polkę, pozwalano mu zmazać tę „hańbę” poprzez zamordowanie tejże matki – wówczas jego ukraińskość stawał się bezdyskusyjna. Jednak generalnie to, co OUN prezentował, był to nazizm, czyli rasizm w wydaniu niemieckim, który został zmodyfikowany do realiów ukraińskich. Zmiany były dość kosmetyczne, a chodziło o to, żeby nie mówiono, że Ukraińcy kopiują w stu procentach Adolfa Hitlera. Od strony wizualnej starano się to ubrać w ukraińskie wyszywanki, jednak wewnętrznie po tych modyfikacjach ideologia ta stała się wyjątkowo przerażająca i odrażająca. /.../ Ideologia OUN była swoistym zlepkiem totalitaryzmu, szowinizmu, dodatkowo w wydaniu ekstremalnie rasistowskim – tym samym była radykalniejsza odmiana nazizmu”. (Aleksander Szycht: Ekspert IPN: Ukrainie będzie potrzebna denazyfikacja; w: http://prawy.pl/44874-ekspert-ipn-ukrainie-bedzie-potrzebna-denazyfikacja/ ; 23 styczeń 2018). Oczywiście takiej wypowiedzi nie zamieści żadne tzw. prawicowe pismo, nie tylko „Gazeta Polska”, ale także „Do Rzeczy”, czy też „wSieci”. Bo to nie zgadza się z ich rozumowaniem, że „dwa plus dwa to się równa rower”.     
Kolejną hucpę wywołała zmiana ustawy o IPN przegłosowana 26 stycznia w Sejmie, w tym ws. penalizacji banderyzmu w Polsce. Większość posłów, 279 z 414, opowiedziało się za jej przyjęciem. Od głosu wstrzymało się 130 posłów, niemal wszyscy z PO i Nowoczesnej. Przeciw było 5 posłów: Joanna Scheuring-Wielgus i Adam Szłapka, a także posłowie proukraińskiego koła Unii Europejskich Demokratów: Stefan Niesiołowski, Jacek Protasiewicz i Stanisław Husowski. Nowelizacja ustawy o IPN m.in. dopisuje w art. 1. zbrodnie dokonane przez ukraińskich nacjonalistów i formacje ukraińskie kolaborujące z III Rzeszą. Nie będzie możliwości gloryfikowania w Polsce Stepana Bandery, Romana Szuchewycza i OUN-UPA czy Waffen-SS Galizien. Jak również materiałów, które mówią o ich „bohaterskich czynach”.  
Od razu odezwał się czołowy przedstawiciel postsowieckiego rozumowania. „Przyjęta przez Sejm ustawa, która umożliwia wszczynanie postępowań karnych za negowanie zbrodni ukraińskich nacjonalistów, oznacza wstrzymanie dialogu historyków z Polski i Ukrainy” -  ocenił szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz. „- Nie widziałem jeszcze tekstu ustawy, ale wydaje się, że polscy politycy wstrzymali dialog historyków Ukrainy i Polski” - napisał na Facebooku. (https://wpolityce.pl/polityka/378541-bezczelnosc-szef-ukrainskiego-ipn-atakuje-polscy-politycy-wstrzymali-dialog-historykow-ukrainy-i-polski; 26 styczeń 2018). Jeszcze jej nie widział, ale już wie, jaka będzie szkodliwa dla „bratnich” relacji polsko-ukraińskich.   
Równym banderowskim krokiem z nim podążył prezydent Ukrainy. Na portalu www.wsensie.pl celnie skomentowała to 2 lutego Jolanta Lamprecht: „Petro Poroszenko potępiając nowelizację ustawy o IPN zapomniał, jak w 2015 roku podpisał ustawę gloryfikującą UPA i OUN? Zaskakującym, a wręcz haniebnym dla polskiego rządu, który wspiera bezkrytycznie neobanderowską Ukrainę, jest to, że nie stawia warunków i do tego w sytuacji, gdy na Ukrainie obowiązuje wszystkich bez wyjątku wspomniana ustawa, w świetle której można trafić nawet do więzienia za podważanie zasadności działań formacji UPA i OUN w walce o wolną Ukrainę. Ta ustawa obowiązuje nie tylko Ukraińców, ale również Polaków mieszkających na Ukrainie - którym w ten sposób zamknięto usta. Podobnie jak uciszono permanentnie i skutecznie żyjących jeszcze sprawiedliwych Ukraińców, którzy w czasie szalejącego bestialstwa banderowców nie tylko UPA nie pomagali, pomimo że niestety czyniła to spora rzesza ukraińskich sąsiadów Polaków mieszkających na Kresach II Rzeczypospolitej od wieków, ale wręcz ci sprawiedliwi Ukraińcy zachowujący człowieczeństwo do końca ostrzegali Polaków przed planowaną Rzezią, a nawet naszych przodków ukrywali, narażając życie swoje i bliskich. Wczoraj prezydent Petro Poroszenko „zabłysnął” swoim wpisem na Twitterze. „Jestem głęboko poruszony pośpiechem polskiego parlamentu. Prawda historyczna wymaga dialogu…” – napisał Poroszenko. Dialogu? - z Ukrainą budującą tożsamość na UPA? A może z ukraińskim IPN, który w kwietniu ubiegłego roku zakazał ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej, przy czym jego szef zasłużył sobie bez trudu nawet na miano persona non grata w Polsce. Z takimi ludźmi mamy prowadzić dialog? Petro Poroszenko pisze również, że pośpiech jest złym doradcą i dowodem na to, że nowelizacja ustawy o IPN w Polsce jest nie do przyjęcia. Pośpiech? - prawie 80 lat od wybuchu II wojny światowej? - no faktycznie - tempo zawrotne. Przypomnę, jak za to pracują posłowie na Ukrainie: ustawę uznającą prawny status również członków UPA parlament Ukrainy przegłosował w trybie ekspresowym większością głosów, dnia 9 kwietnia 2015 roku, kilka godzin po kwiecistej przemowie prezydenta Bronisława Komorowskiego o podawaniu Ukrainie pomocnej dłoni po tym, jak odmienił ostatnią frazę niemalże przez wszystkie przypadki.  /.../  Petro Poroszenko ma czelność pisać, że projekt polskiej nowelizacji ustawy podminowuje sens istnienia strategicznego partnerstwa pomiędzy Ukrainą i Polską. Odniosę się bez ogródek - żadnego partnerstwa ze strony Ukrainy tu nie było - tylko żądania wsparcia w wielu kwestiach, także tak naprawdę bratobójczej wojny asygnowanej przez marionetkowe władze Kijowa z mieszkańcami wschodniej Ukrainy w imię interesów zachodnich mocodawców. /.../ Czy wobec powyższego nie jest szczytem hipokryzji apel na Twitterze kierowany przez Petro Poroszenkę do polskiego rządu o obiektywizm i dialog kończąc wpis: „Razem zwyciężymy” (http://wsensie.pl/komentarze/27104-poroszenkokryzja-nie-zna-granic-gloryfikator-upa-potepia-polski-rzad-za-walke-z-klamstwem-o-holokauscie).  
„5 lutego ukraińscy nacjonaliści zorganizowali pikiety pod polskimi placówkami dyplomatycznymi na Ukrainie. Protestowali przeciwko zmianom w ustawie o IPN, przewidującym między innymi zaproponowaną przez Kukiz`15 penalizację banderyzmu. W pikietach we Lwowie, Łucku, Winnicy, Kijowie, Odessie i Charkowie wzięli udział aktywiści partii Swoboda, Korpusu Narodowego, Prawego Sektora, Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów. /.../ Na transparentach protestujących działaczy Swobody pojawiły się takie hasła: „Nie dla polskiego szowinizmu!”, „Nie śmiejcie ruszać naszych bohaterów!”, „Dziś banderowcy i was bronią na wschodzie Ukrainy!”, „Bandera, Szuchewycz – bohaterowie narodowi, walczyli za naszą wolność!”, „Jesteśmy banderowcami i jesteśmy z tego dumni!”. Także 5 lutego deputowani do Rady Najwyższej z ramienia Swobody i Korpusu Narodowego wystosowali apel do prezydenta, Sejmu i Senatu RP. Nacjonaliści chcą, by apel został przegłosowany i ogłoszony w imieniu RN. Czytamy w nim między innymi: „Zakaz „ideologii banderowskiej” to zaprzeczenie prawa Ukraińców do własnej państwowości i dumy narodowej”. Według autorów dokumentu przepisy nowelizacji „powtarzają kremlowskie klisze propagandowe na temat wydumanych zbrodni ukraińskich nacjonalistów”. – Polski Sejm zakazał ukraińskiego nacjonalizmu. /.../ Jurij Nojewyj z rady politycznej partii Swoboda.: - Na Ukrainie piłsudczyzm i dmowszczyzna jako teoria i praktyka ludobójstwa będą zakazane. Skoro już Polsce zachciało się sprawiedliwości historycznej, to Rada Najwyższa oraz parlamenty Białorusi i Litwy powinny potępić: fakt okupacji ziem ukraińskich, białoruskich i litewskich; fakt kolonizacji tych ziem; fakt terroru państwowego i ludobójstwa, dokonanego przez państwo polskie; powinno dojść do penalizacji za gloryfikację AK i Piłsudskiego”.  
Lider Korpusu Narodowego Andrij Bilecki komentował:  „Polska przez stulecia okupowała Ukrainę, dokonując ludobójstwa podczas ukraińskich powstań narodowowyzwoleńczych”. Stwierdził też, że jeśli Ukraina za przykładem Polski zacznie penalizować heroizację polskich działaczy, to będzie to droga donikąd. „Dojdziemy do tego, że zabronimy heroizacji Jaremy Wiśniowieckiego, który dla Polaków jest bohaterem. I co dalej? Będziemy sobie wzajemnie zabraniać heroizacji bohaterów z pomocą ONZ?” – pytał retorycznie. „Bez silnej Ukrainy Polska nie będzie istnieć” – dodał, parafrazując Piłsudskiego.” (Maciej Pieczyński: „Banderowcy bronią Polski i Europy”; w: https://dorzeczy.pl/tylko-na-dorzeczy/55264/Banderowcy-bronia-Polski-i-Europy.html). Nie warto komentować tych idiotyzmów wypowiadanych przez ukraińskie elity polityczne.
Ukraińscy faszyści protestowali także w Polsce. „Frakcja parlamentarna Partii Radykalnej w pełnym składzie pojawiła się pod Sejmem, by wyrazić swój sprzeciw wobec nowelizacji ustawy o IPN. Wszyscy deputowani ukraińskiej Partii Radykalnej z jej liderem Ołehem Laszką na czele pikietowali w piątek pod polskim Sejmem przeciwko przyjęciu nowelizacji ustawy o IPN wprowadzającej m.in. kary za zaprzeczanie zbrodniom ukraińskich nacjonalistów. „Właśnie w tej chwili nasza frakcja pikietuje Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w Warszawie z żądaniem skasowania antyukraińskiego prawa i zaprzestania prowadzenia miłej Rosji polityki nienawiści do Ukraińców i szkodzenia naszym narodom.” - napisał Laszko na Facebooku umieszczając na nim bezpośrednią transmisję z pikiety. Jak podkreśla portal Ukraińska Prawda, „radykałowie” przyjechali do Warszawy nie bacząc na to, że dzisiaj obraduje ukraiński parlament - Rada Najwyższa. Na opublikowanym przez Laszkę filmie widać, jak deputowani w pobliżu Sejmu trzymają ukraińskie flagi i transparenty z napisami w języku ukraińskim „Przeszłość nie powinna niszczyć przyszłości”, „Żyć nie przeszłością, a przyszłością”, „Polskie prawa = rosyjskie czołgi” i „Bez niepodległej Ukrainy nie będzie wolnej Polski! Jerzy Giedroyc”. To ostatnie hasło prezentowano także w języku polskim. Policjanci prosili ukraińskich deputowanych o rozmawianie z nimi po polsku i próbowali wyprosić ich na drugą stronę ulicy. Ci jednak pozowali do zdjęć zgromadzonym dziennikarzom. Dopiero po dłuższej chwili przeszli w inne miejsce. Tam rozpoczęli przemowy o „niedopuszczalności” przyjęcia w Polsce „antyukraińskiego prawa”. Padały słowa o „poniżaniu” ukraińskiego państwa i Ukraińców przez przyjęte przepisy. Argumentowano, że wprowadzają one rozłam pomiędzy narodami polskim i ukraińskim, na czym skorzysta Rosja. Twierdzono, że używając nazwy „Małopolska Wschodnia” polski parlament wystąpił z pretensjami terytorialnymi wobec Ukrainy.”
A za komentarz niech służą opinie internautów.  
ProPatria: Dlaczego skrajnie antypolscy członkowie upaińskiej partii radykalnej pikietują pod Sejmem?? Dlaczego pozwolono im na poniżanie pamięci naszych pomordowanych Rodaków i deptanie godności Narodu polskiego??? Gdyby delegacja z Polski pojechała pikietować pod banderowską werchowną radą wszyscy uczestnicy zostaliby spacyfikowani po paru minutach. Ponadto, dlaczego banderowiec laszko i jego stepowi koledzy nie są na liście osób z zakazem wjazdu do naszego kraju?   
Wolyn1943: Oto znak czasów: Ukraina nie boi się od Polski żądać, Polska boi się Ukrainę prosić… Na jakim świecie przyszło nam żyć? Można zapytać, czy Ukraińcy mieli zgodę władz Warszawy na protest przed Sejmem – jeśli nie, to jakie kary zostały na nich nałożone za zakłócanie porządku publicznego? Czyżby Ukrainiec w Polsce był aż taką świętą krową i aż tak stał ponad prawem? Czy policja też poczekałaby, aż protestujący nielegalnie przed Sejmem Polacy, skończyliby pozować do kamer, zdjęć i udzielać wywiadów, by dopiero wtedy poprosić (!) ich o przejście w inne miejsce?” (https://kresy.pl/wydarzenia/regiony/ukraina/ukrainscy-deputowani-pikietowali-sejmem/ ; 9 lutego 2018).  
9 lutego 1943 roku bestialską rzezią 173 polskich mieszkańców wsi Parośli I „od niemowlęcia w kołysce po starca nad grobem” banderowska sotnia Dowbeszki-Korobki” rozpoczęła zbrodnię ludobójstwa ukraińskiego na ludności polskiej. W Polsce zamilczano przypadającą w tym roku 75. jej rocznicę. Nie zapomniano o niej jednak na Ukrainie. „Jak podał w piątek ukraiński kanał ZIK, we wsi Włodzimierzec leżącej w pobliżu dawnej Parośli I odsłonięto pomnik ku czci sotni „Dowbeszki-Korobki”. Pomnik upamiętnia „pierwszy bój UPA” – zajęcie wsi przez ten oddział i rozbicie posterunku niemieckiego. Wziętych do niewoli policjantów w służbie niemieckiej, prawdopodobnie Rosjan, oddział zaprowadził następnie do Parośli I, gdzie po przesłuchaniu zabił ich razem z mieszkańcami polskiej kolonii” (https://kresy.pl/wydarzenia/regiony/ukraina/75-temu-upa-rozpoczela-rzez-wolynska-ukrainie-odslonieto-pomnik-sotni-ktora-tego-dokonala-foto/ ). Oczywiście odbyło się to w ramach „dobrosąsiedzkich relacji polsko-ukraińskich”.
16 lutego w Warszawie odbyły się rozmowy polsko-ukraińskie.
„W Warszawie trwa spotkanie v-ce premierów Polski i Ukrainy: Piotra Glińskiego i Pawło Rozenko. Rozmowy dotyczą niedawnej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, w której znalazł się zapis o penalizacji zaprzeczenia zbrodniom ukraińskich nacjonalistów. W delegacji ukraińskiej znalazł się również v-ce minister spraw zagranicznych Wasyl Bodnar, minister kultury Jewhen Nyszczuk oraz ambasador Andrij Deszcyca. Po polskiej stronie zjawili się - prócz v-ce premiera Glińskiego - v-ce minister kultury Jarosław Sellin a także v-ce minister spraw zagranicznych Bartosz Cichocki. Rozmowy są rezultatem porozumienia zawartego w grudniu 2017 w Charkowie przez prezydentów Andrzej Dudę i Petro Poroszenko. Padło wówczas zobowiązanie do stworzenia polsko-ukraińskiej grupy Komisji d/s Historycznych pod egidą v-ce premierów obu krajów”.
Internauta Jarema: Wydawało mi się, że rozmowy mają dotyczyć skandalicznego zakazu ekshumacji wprowadzonego na Ukrainie, a okazało się, że Polska ma się tłumaczyć z rzeczy oczywistej, tj. zakazu gloryfikowania zbrodniczego nacjonalizmu ukraińskiego UPA. Zawsze mi się wydawało, że pomyślność polsko-ukraińskich relacji zależy od rozmów z tymi Ukraińcami, którzy rozumieją, że bohaterami nie mogą być ludobójcy Polaków – Gonta, Żelezniak, Bandera, Szuchewycz itp. i potępienia jednoznacznego sprawców ludobójstwa. Ale co tam „Bądźmy dobrej myśli!” (https://kresy24.pl/polsko-ukrainskie-rozmowy-na-temat-antybanderowskich-zapisow-w-ustawie-o-ipn/ ; 16 lutego 2918).  
Ale co tam opinie Polaków, ważne, jak ocenia to ambasador Ukrainy. „Napięcie do końca nie zostało rozładowane, ale każda ze stron miała możliwość, żeby przekazać partnerom uwagi, zastrzeżenia i argumenty - powiedział ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca o piątkowym spotkaniu w Warszawie wicepremierów Polski i Ukrainy Piotra Glińskiego i Pawło Rozenki. Zaznaczył, że strona ukraińska uważa, iż zmiany w ustawie o IPN „mogą dość poważnie uderzyć” w relacje ukraińsko-polskie. Dlatego - dodał - strona ukraińska w różny sposób zwraca uwagę na zmiany, które „niestety, ale mogą jednak służyć innym stronom”. Według Deszczycy, strona ukraińska chce wyjaśnić m.in. „co może grozić ukraińskim badaczom” po wejściu w życie nowych przepisów. W odpowiedzi na przypomnienie, że badania naukowe są wyłączone spod działania nowych przepisów, Deszczyca powiedział: „Właśnie dlatego prosimy wyjaśnić i zwracamy się z prośbą o wytłumaczenie tego nam i naszym badaczom. Nie do końca zdajemy sobie sprawę, o co chodzi w tej ustawie. I do końca nie możemy zrozumieć, dlaczego jest tam wymieniany okres od 1925 do 1950 roku, dlaczego jest wymieniany ukraiński nacjonalizm, (…) ktoś interpretuje to, że to jest przejaw banderyzmu” - powiedział dyplomata. Zapytany o wypowiedź wicepremiera Rozenki, że zmiany w ustawie o IPN mogą spowodować „negowanie i podważanie praw Ukraińców pracujących w Polsce” Deszczyca powiedział: „Obawiamy się po prostu, że ktoś może wykorzystywać to, interpretować tę ustawę w różny sposób, (…) ten tzw. banderyzm w stosunku do ludzi, którzy w ogóle nie są zwolennikami. Zapytany o to, kiedy będą mogły być wznowione wstrzymane w ubiegłym roku prace ekshumacyjne na Wołyniu, ambasador Ukrainy powiedział, że „padła propozycja, żeby wyjaśnić, w jakich okolicznościach możemy tę decyzję zmienić, ponieważ decyzji nie podejmuje sam wicepremier Rozenko, tylko to jest decyzja międzyresortowego zespołu”.  Dopytywany, co musi się wydarzyć, aby ekshumacje mogły się odbywać, Deszczyca powiedział, że „według prawa ukraińskiego decyzję podejmuje międzyresortowy zespół”.  (https://wpolityce.pl/polityka/381910-ambasador-ukrainy-probuje-wywierac-presje-na-rzadzacych-zmiany-w-ustawie-o-ipn-moga-dosc-powaznie-uderzyc-w-relacje-ukrainsko-polskie; 16 lutego 2018).  
O czym ważnym rozmawiali Gliński i Rozenko można było dowiedzieć się nie z polskich źródeł, ale z  ukraińskich. „Jak informuje ukraińska agencja Ukrinform, podczas piątkowych rozmów polsko – ukraińskich na szczeblu wiceministrów, strona ukraińska podniosła m.in. kwestię odnowienia znajdujących się w Polsce pomników ku czci UPA, niezależnie od ich statusu.  – Nasza strona poruszyła kwestię potrzeby rozważenia i wyjaśnienia sprawy odnośnie odnowienia, restauracji zdewastowanych, zniszczonych i zrujnowanych ukraińskich pomników na terytorium Polski bez względu na ich status – [czy są] legalne czy nielegalne – powiedział dziennikarzom ukraiński wicepremier Pawło Rozenko. Zaznaczył, że na Ukrainie miały miejsce przypadki „podobnych prowokacji”, czyli niszczenia polskich pomników. Rozenko podkreślił przy tym, że strona ukraińska nigdy tego nie ukrywała, jednak władze zawsze zdecydowanie reagowały w takich sprawach, a wszystkie zniszczone polskie pomniki zostały odnowione w pierwotnej formie. – Niezależnie od tego, czy były one legalne czy nielegalne – dodał. Ukraiński wicepremier zwrócił w tym kontekście uwagę, że większość polskich pomników i upamiętnień na Ukrainie nie została poprawnie zaprojektowana, więc w pewnym sensie są one nielegalne. Przypomnijmy, że wszystkie przywoływane przez ukraiński IPN przypadki uszkodzenia bądź zniszczenia „ukraińskich miejsc pamięci” na terenie Polski dotyczyły upamiętnień Ukraińskiej Powstańczej Armii. Rozenko poinformował też, że tematem rozmów były też zakazy wjazdu do Polski dla niektórych ukraińskich obywateli, co niepokoi Ukraińców. Mówił o tym szczególnie w kontekście przyjętej nowelizacji ustawy o IPN. Powiedział, że należy zrobić wszystko, „żeby odpowiednie zakazy zostały zdjęte z naukowców, przedstawicieli stowarzyszeń obywatelskich i organów władzy państwowej”. „My jako przedstawiciele władz ukraińskich będziemy bronić praw naszych obywateli za granicami naszego państwa, m.in. na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Podkreśliliśmy w trakcie dzisiejszych rozmów, że i prezydent Ukrainy, i Rada Najwyższa Ukrainy i ukraiński rząd po uchwaleniu przez polski parlament i podpisaniu przez prezydenta RP zmian w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej zachowali zimną krew i było zrównoważone stanowisko władz ukraińskich. Nie było żadnych tzw. lustrzanych kroków, które by prowadziły do dalszej konfrontacji – powiedział ukraiński wicepremier.”
Tym razem także za komentarz niech posłużą opinie internautów.   
Wolyn1943: Ile trzeba mieć w sobie obłudy i bezczelności, by nielegalne pomniki wzniesione na cześć zbrodniarzy i ludobójców porównywać z pomnikami stawionymi ku pamięci bestialsko pomordowanych ofiar tychże ludobójców!
Zefir: Te rozmowy to pełny blamaż i kompromitacja polskiej delegacji. Rozmowy winny zakończyć się z chwilą przedstawienia przez Ukraińców ich bezczelnych żądań i czysto banderowskiego stanowiska. Defensywna postawa polskiej delegacji zachęciła banderowców do „daleko idących żądań”. Kpiną jest stwierdzenie polskiej delegacji o „przeniesienie dialogu na wyższy poziom polityczny” gdy pada żądanie dotyczące banderowskich pomników i upamiętnień.
Monroe: Czy my naprawdę sądzimy, że ekshumacje zostaną odblokowane? Osobiście w to nie wierzę, bo zasłanianie się kolejnego przysłanego na rozmowy noname’a jakimś mitycznym Komitetem to nic nowego.” (https://kresy.pl/wydarzenia/rozmowy-polsko-ukrainskie-ukraincy-chca-odnowienia-pomnikow-upa-tym-takze-nielegalnych/ ; 16 lutego 2018).  Rzeczywiście, od lutego Komitet wciąż jest tylko mityczny.  
„Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zaapelował w sobotę do Polski o wstrzymanie się od działań, które mogą zagrozić pozytywnym osiągnięciom w dialogu na tematy historyczne – poinformowała administracja prezydencka w Kijowie. Poroszenko mówił o tym podczas spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim, do którego doszło w ramach Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Szef państwa wyraził zaniepokojenie w związku uchwalonymi niedawno przez polski parlament zmianami w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej. Zaapelował do polskich władz o wstrzymanie się od kroków, które mogą zagrozić pozytywnym osiągnięciom w dialogu dwustronnym na tematy historyczne - przekazały służby prasowe ukraińskiego prezydenta. Poroszenko zwrócił także uwagę na skrajnie szkodliwy dla relacji ukraińsko-polskich charakter oświadczenia z oceną działalności ukraińskiego hetmana Bohdana Chmielnickiego - głosi komunikat. 11 lutego premier Morawiecki, mówiąc podczas spotkania z mieszkańcami Chełma o stosunkach polsko-żydowskich, przypomniał m.in., że w powstaniu Chmielnickiego według źródeł zginęło ok. 100 tys. Żydów, a powstanie to - jak powiedział - było pierwszym akordem do upadku ówczesnej Polski.”.  
Internauta Andy: Co on właściwie mówi?? Wstrzymanie się od działań? Przecież to nie jest prawo dla Ukrainy tylko to jest wewnętrzne prawo polskie, ok?  (https://wpolityce.pl/polityka/381996-ukraina-zaniepokojona-ustawa-o-ipn-poroszenko-apeluje-o-wstrzymanie-sie-od-dzialan-ktore-moga-zagrozic-relacjom-polsko-ukrainskim; 17 lutego 2018). Tak, bohatera Ukrainy, polskiego zdrajcę szlachcica Chmielnickiego, nawet premierowi Polski krytykować nie wolno, bo jest to ”skrajnie szkodliwe dla relacji ukraińsko-polskich”. To, że wówczas Ukraina była dzielnicą Rzeczpospolitej, jak np. Mazowsze, Wołyń i Podole, prezydent Ukrainy może nie przyjmować do wiadomości (i świadomości) i twierdzić, że dwa plus dwa to się równa rower. Ale chyba wie, że Chmielnicki już wcześniej był bohaterem, tyle, że Rosji  Sowieckiej. Chmielnicki kolaborował z wszystkimi wrogami Rzeczpospolitej, Bandera też.
„Andrzej Duda wyraził rozczarowanie faktem, że temat ekshumacji nie został podjęty przez stronę ukraińską podczas rozmów dwustronnych. Prezydent Polski zabrał głos na temat relacji polsko-ukraińskich w sobotę na konferencji prasowej w Wilnie, gdzie przebywa z wizytą. Nie ukrywał, że rozmowy wicepremierów Polski i Ukrainy przyniosło rozczarowanie. „Kwestia ekshumacji, czyli kwestia wyjaśniania prawdy historycznej stanowi dla nas element fundamentalny, jeżeli chodzi o pamięć historyczną. To, że na wczorajszym spotkaniu, które miało miejsce w Polsce, ten temat w ogóle nie został podjęty przez stronę ukraińską, muszę powiedzieć, że przyjąłem to z dużym rozczarowaniem i z całą pewnością to nie jest taki kierunek, jaki wskazywaliśmy z prezydentem Poroszenką – tłumaczył Andrzej Duda. - Nie ukrywam, że jestem tym rozczarowany i zasmucony, ale mam nadzieję, że w przyszłości ten impas uda się przełamać – dodał prezydent Polski.”
Internauta Tagore: Czyli ekshumacje załatwiamy przez ONZ? To była by dobra opcja. A dla neobanderowców zabójcza.” (https://kresy.pl/wydarzenia/duda-wyrazil-smutek-glebokie-rozczarowanie-wynikiem-rozmow-wicepremierow-polski-ukrainy/; 17 lutego 2018).  
„Szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski skomentował wyniki piątkowych rozmów polsko-ukraińskich. Delegacjom przewodzili wicepremier Piotr Gliński i wiceszef ukraińskiego rządu, Pawło Rozenko.
– Kancelaria Prezydenta RP wyraża głębokie rozczarowanie wynikiem rozmów między wicepremierami Ukrainy i Polski – powiedział Szczerski. – Brak decyzji strony ukraińskiej w fundamentalnej kwestii, jaką jest zniesienie zakazu polskich ekshumacji na terytorium Ukrainy, oznacza poważny regres zaufania i nie realizuje mandatu do rozmów ustalonego przez prezydentów, co znacząco obciąża wzajemne relacje. Liczymy, że w najbliższym czasie dojdzie do zniesienia tego zakazu w duchu wypełnienia podjętych zobowiązań.
Internauta Wolyn43: Należy uczyć się od Ukraińców pilnowania własnego interesu na przekór wszystkiemu. W końcu to im powinno zależeć na polskim poparciu na arenie międzynarodowej, bo podobno toczą jakąś wojnę z Rosją, na polskich kredytach, grantach, etc., zatem występują tu z pozycji petenta. Tymczasem oni bez cienia skruchy, wobec Polski wysuwają coraz to bardziej bezczelne żądania, nie ustępując na krok od swojego celu. Co gorsza, są w tym skuteczni! Kiedy ostatni raz Polska wysunęła jakieś żądania wobec Ukrainy? Kiedy wreszcie ta bezczelność i arogancja Ukrainy zostanie przez polskie władze ukrócona?  Jakiekolwiek dalsze rozmowy z Ukrainą powinny być uwarunkowane przywróceniem prac ekshumacyjnych i rozpoczęciem pracy polskich ekip archeologicznych. Mgliste obietnice spełnienia tego warunku w bliżej nieokreślonej przyszłości nie wchodzą w grę! Nawet nasze frajerstwo ma swoją granicę!. Bez tego nie należy spotykać się ze stroną ukraińską. Wyborcy mają już dość „dobrej atmosfery rozmów”! Czekamy na efekty.”  (https://kresy.pl/wydarzenia/kancelaria-prezydenta-rozczarowana-wynikiem-rozmow-polsko-ukrainskich/ ; 17 lutego 2018).
„Wołodymyr Wjatrowycz, skomentował na portalu społecznościowym oświadczenie Kancelarii Prezydenta RP ws. piątkowych rozmów polsko-ukraińskich na poziomie wicepremierów. Zdaniem Wjatrowycza, brak postępu w ważnej dla Polski kwestii to w istocie wina strony polskiej. – (…) to właśnie z polskiej strony za każdym razem po osiągnięciu poprzednich uzgodnień powstają inicjatywy, które tworzą nowe problemy – pisze szef UIPN.  Wjatrowycz zaznacza też, że nowelizacja ustawy o IPN, która wprowadza penalizację kłamstwa wołyńskiego i umożliwia ściganie za propagowanie w Polsce banderyzmu, zmieniła warunki uzgodnień przedstawicieli prezydentów Polski i Ukrainy z grudnia ub. roku: – Samo podpisanie przez prezydenta Dudę zmian w ustawie o IPN całkowicie zmieniło okoliczności negocjacji, które zostały uzgodnione jeszcze w grudniu.
Internauta Zefir: Widoczne, że ukraińska myśl przewodnia banderowca, gnidy Wjatrowycza liczyła na postęp w banderyzacji Polski, a tu taki afront z ustawy o IPN, taki szlaban ustawowy. Z tym banderowska gnida pogodzić się nie może, więc bzdury wymyśla, w tym upamiętnianie ukraińskich ludobójczych morderców z upamiętnianiem ich polskich ofiar zrównuje. Gnida wznowieniem prac ekshumacyjnych na Wołyniu Polaków szantażuje - to nawet do logiki pasuje: żaden morderca nie jest zainteresowany w obnażaniu swych zbrodni i dostarczaniem dowodów swego bestialstwa. Polskim ofiarom ukraińskiego naziszowinizmu i tak już nic nie pomoże, szczątki setek tysięcy tych ofiar od dziesięcioleci leżą w polskiej ziemi, dopóki trwa ich banderowska okupacja nic nie może się zmienić. Najważniejsze, że w Polsce pamięć o polskich ofiarach ukraińskiego bestialstwa i zwyrodnialstwa pozostanie.  
Internauta Sun Escobar: Zapomniał banderowiec, że to oni (ukraińcy) zamordowali Polskie dzieci i kobiety na Polskich Kresach, więc godny pochówek to podstawowy odruch człowieczeństwa. Co ma do godnego pochówku ustawa o IPN w Polsce? Chyba to, że teraz możemy o tym mówić, bo do tej pory była zmowa milczenia zarówno PO, SLD, jaki i PIS.” (https://kresy.pl/wydarzenia/wjatrowycz-brak-zgody-wznowienie-ekshumacji-wina-polski-ustawa-o-ipn-zmienila-warunki/; 17 lutego 2018).    
Ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca: „Dzisiaj podczas tych rozmów próbowaliśmy wyjaśnić, co może badaczom grozić, jeżeli dojdzie do tego, że ta ustawa wejdzie w życie.  Rozumiem, że jeżeli jest zaprzeczenie np. działań ukraińskich nacjonalistów przeciwko Polakom… Ale co znaczy „ukraińscy nacjonaliści”? My się po prostu obawiamy, że ktoś może wykorzystywać, może interpretować tę ustawę w różny sposób. Po prostu może wykorzystywać ten tzw. banderyzm (sic!) w stosunku do ludzi, którzy w ogóle nie są (jego – przyp. red) zwolennikami. (…) No mogą być podważane z tego powodu, że ktoś może wykorzystywać w stosunku do wszystkich obywateli Ukrainy, np. nawet do tych obywateli, którzy nie są zwolennikami Bandery czy nacjonalizmów ukraińskich, ale mogą do nich mieć specjalny stosunek. Dlaczego jest wymieniany „ukraiński nacjonalizm”, dlaczego ktoś interpretuje to jako przejaw banderyzmu.” Pytany o kwestię wznowienia zablokowanych przez stronę ukraińską prac poszukiwawczo-ekshumacyjnych na Wołyniu Deszczyca oświadczył, że decyzji nie podejmuje sam wicepremier Rozenko, ale międzyresortowy zespół.
Internauta Jazmig: Jeżeli ukraiński badacz zaprzecza zbrodni wołyńskiej lub gloryfikuje Banderę, to nie ma po co przyjeżdżać do Polski. Pojęcie nacjonalista jest szersze od banderowca, bo np. w SS-Galizien byli nie tylko banderowcy, ale właśnie ukraińscy nacjonaliści. To im na pewno wyjaśniono, ale on rżnie głupa, chociaż być może, że on jest głupem i faktycznie nie rozumie tych słów.  
Internauta Zefir: J.E. Deszczyca głupa rżnie i idiotyzmem się wspiera, gdy durną minę robiąc pyta o utożsamianie ukraińskiego nacjonalizmu z banderyzmem. Poczytaj Deszczyco dzieło Dmytro Doncowa, ideologa OUN pt „Nacjonalizm”, zapoznaj się Deszczyco z uchwałą Krajowego Prowidu OUN z 1990 r, oraz z Dekalogiem OUN, by sobie odświeżyć wiedzę o nazinacjonalizmie ukraińskim. Jego cechy nie różnią się od nacjonalizmu-nazizmu NSDAP. Ukronacjonalizm również zdominowany jest przez hasła ”Nacja ponad wszystko”, ”Siła”, ”Przemoc”, ”Ekspansja”, ”Fanatyzm, bezwzględność i nienawiść”, ”Amoralność”. Wszyscy ukraińscy nacjonaliści niezależnie od tego w jakich formacjach działali podczas IIWŚ,np: UPA, 14 Dywizji Grenadierów Waffen SS, Ukraińskiej Policji Pomocniczej, Batalionach”Nachtigall”, czy ”Roland” czy batalionach zmotoryzowanej policji ukraińskiej, w pięciu ochotniczych Pułkach Policji SS, Legionie Ukraińskim, PuMa, Dywizji Von Stumpfeld, Brygadzie p.panc. „Wolna Ukraina”, Spadochronowej Gruppe B, Ukraińskiej Milicji, itd, itp, napędzani byli ideologią ukraińskiego skrajnego nacjonalizmu.” (https://kresy.pl/wydarzenia/ukrainski-ambasador-rozumiemy-dlaczego-polska-utozsamia-ukrainski-nacjonalizm-banderyzmem/; 17 lutego 2018).  
Piotr Czartoryski-Sziler na portalu www.wpolityce.pl zamieścił wywiad z wicemistrem Bartoszem Cichockim. Pyta: „Ostatnie spotkanie ministra Glińskiego z wicepremierem Rozenko nie dało oczekiwanego przełomu. Wciąż strona ukraińska podtrzymuje zakaz prowadzenia ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na swoim terytorium. Prezydent Duda oczekuje, że zostaną podjęte działania, które ten stan zmienią. MSZ je podejmie?”
Minister Bartosz Cichocki odpowiada: „Proszę mi pozwolić zacząć rozmowę od złożenia hołdu pamięci bohaterów Niebiańskiej Sotni. Dziś przypada czwarta rocznica masakry na ul. Instytuckiej w Kijowie. Zginęli, bo marzyli o demokratycznej Ukrainie w Europie. Są także dla nas bohaterami, my także nosimy po nich żałobę. Wracając do pańskiego pytania: niewypełnienie przez premiera Rozenko mandatu uzgodnionego przez prezydentów Dudę i Poroszenko w Charkowie 13 grudnia ub.r. (przywódcy Polski i Ukrainy porozumieli się co do konieczności zniesienia zakazu poszukiwań i ekshumacji polskich ofiar konfliktów i represji na terytorium Ukrainy i zobowiązali wicepremierów do operacjonalizacji tej decyzji) obciąża relacje dwustronne, co podkreśliły w swoich oświadczeniach w piątek Kancelaria Prezydenta RP i we wtorek Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (po spotkaniu premiera Morawieckiego z prezydentem Poroszenko w Monachium 17 bm.). Zakaz ekshumacji będzie te relacje obciążał, dopóki nie zostanie zniesiony. Jesteśmy zdeterminowani, żeby prowadzić rozmowy ze stroną ukraińską, by wspólnie osiągnąć ten cel. Nie do zaakceptowania jest dla nas sytuacja, w której bliscy ofiar konfliktów, represji, czy zbrodni po prawie 30 latach po upadku Związku Radzieckiego nie mogą zapalić świeczki na grobie swoich przodków. To nie jest jednak tylko kwestia polsko-ukraińska. Ukraina, odbierając rodzinom ofiar podstawowe prawo ich odnalezienia i godnego pochówku, staje bezpośrednio w konflikcie z wartościami europejskimi. Ministerstwo Spraw Zagranicznych z całą pewnością będzie kontynuować rozmowy z naszymi partnerami w Kijowie i oczekujemy bezwzględnego zdjęcia tego zakazu. Nie da się go niczym usprawiedliwić. Obawy strony ukraińskiej o następstwa nowelizacji ustawy o IPN, demontaż tego czy innego pomnika czy inne kwestie nie mogą być usprawiedliwieniem tego barbarzyńskiego zakazu. Piątkowe rozmowy premiera Glińskiego i premiera Rozenki były okazją dla strony ukraińskiej zadania pytań w tych sprawach, na co udzieliliśmy wyczerpującej odpowiedzi. /.../ Trudno szukać jakiegokolwiek porównania w relacjach państw nawet najbardziej sobie wrogich, by wdowy i sieroty nie mogły poszukiwać i godnie pochować swoich mężów i ojców. Ta sprawa jest bez precedensu. A przecież państwo ukraińskie deklaruje strategiczne partnerstwo z Polską i kurs na integrację europejską. Nie dopuszczam zatem myśli, by strona ukraińska wykorzystywała ustawę o IPN, legalny demontaż nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach czy zdarzające się ku naszemu najgłębszemu ubolewaniu przypadki dewastacji upamiętnień legalnych, by podważyć uzgodnienia prezydentów z Charkowa. /.../ Jeśli pan spojrzy na współpracę obronną, rozwojową, na nasze stanowisko w kwestiach nielegalnej aneksji Krymu czy agresji w Donbasie, także na forum UE i NATO, to Polska jest liderem inicjatyw proukraińskich i konsekwentnie wspiera Kijów. W wyniku decyzji kolejnych rządów RP obywatele Ukrainy w uproszczonym trybie uzyskują w Polsce zgody pobytowe, podejmują pracę, kształcą się itd. Świadomie zatem otworzyliśmy się na obywateli Ukrainy i dzisiaj w efekcie mamy już blisko dwumilionową społeczność ukraińską w Polsce, która rok rocznie przekazuje w różnej formie na Ukrainę kilka miliardów złotych. To są oczywiście pieniądze wypracowane przez obywateli Ukrainy, ale zapracowali je w Polsce dzięki temu, że ułatwiliśmy im dostęp do naszego rynku. Warto podnosić ten fakt, bo porównywalna pomoc nie płynie na Ukrainę z żadnego innego państwa. Fakt, że Ukraińcy coraz chętniej przyjeżdżają do nas podważa także zarzuty o dyskryminację czy kreowanie w Polsce negatywnego obrazu naszych sąsiadów. Nie ma zatem kryzysu w stosunkach polsko-ukraińskich. Ten dialog nie został przerwany w piątek, on będzie trwał i my na pewno tematu obowiązującego zakazu poszukiwania i ekshumacji na Ukrainie nie pozostawiamy, nie pogodzimy się z nim. Tym bardziej, że spotykamy się z przypadkami bardzo niepokojącymi po stronie ukraińskiej, kiedy na poziomie państwowym uderza się w dobre imię Polski. Wysocy urzędnicy państwa ukraińskiego w połowie września uczestniczyli w otwarciu upamiętnienia na Przełęczy Wereckiej, gdzie rzekomo 18 marca 1939 roku Korpus Ochrony Pogranicza rozstrzelał 600 członków Siczy Karpackiej. To upamiętnienie zbrodni „okupantów polskiego i węgierskiego”, które nie znajduje żadnego potwierdzenia w dokumentach czy relacjach. Zadajemy pytania również o zdarzające się przypadki gloryfikacji z udziałem państwowych urzędników ukraińskich formacji zbrojnych, kolaborujących z III Rzeszą. I znowu to nie jest tylko problem Polski w relacjach z Ukrainą. To jest sytuacja, która stawia Ukrainę w konfrontacji z cywilizowanym światem. My nie wybieramy stronie ukraińskiej historii i jej bohaterów. To wybór strony ukraińskiej dotyczący narracji o „polskiej okupacji” czy gloryfikacja UPA, w ramach której nie ma miejsca na prawdę o zbrodni wołyńskiej, stawia Ukrainę w sporze, którego my nie chcemy.” (https://wpolityce.pl/polityka/382472-nasz-wywiad-wiceminister-cichocki-nie-pozostawimy-tematu-zakazu-poszukiwania-i-ekshumacji-na-ukrainie-nie-pogodzimy-sie-z-nim ). Była to wypowiedź z 20 lutego 2018 roku.     
Odpowiedź  otrzymał trzy dni później. Z Kijowa Jarosław Junko pisze o wypowiedzi wicepremiera Rozenki:  „Apelowałbym do polskich urzędników, by przestali grać tymi sprawami i podjęli działania, co do których się umówiliśmy i otworzyli drogę do wspólnego rozwiązania kwestii wspólnych prac poszukiwawczych, następstwem których mogą być prace ekshumacyjne.  Nie wymagamy od Polski czegoś niezwykłego. Prosimy jedynie o taki sam stosunek do ukraińskich pomników, jaki jest na Ukrainie wobec polskich: szacunek bez względu na ich status”. Według wicepremiera 95 proc. polskich miejsc pamięci na Ukrainie powstało nielegalnie, co nie oznacza, że Ukraina nie ponosi za nie odpowiedzialności. Poinformował także, że Ukraina przekazała listę ośmiu ukraińskich upamiętnień, które znajdują się w Polsce, prosząc o odnowienie dwóch zdewastowanych. „Prosimy polską stronę, by niezależnie od statusu pomników (ukraińskich w Polsce – PAP) o zapewnienie ich ochrony i odbudowy w razie zniszczenia. /.../  Ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej należy zmienić. Jest nam wszystko jedno, czy nastąpi to poprzez decyzję Trybunału Konstytucyjnego, czy też inicjatywę władzy bądź opozycji, gdyż jest to wewnętrzna polska sprawa  -  mówił. - Piłka jest dziś po stronie naszych polskich partnerów i gdy tylko zostaną podjęte działania na rzecz rozwiązania podstawowych problemów, gdy dojdzie do zmiany ustawy o IPN i odnowienia zniszczonych ukraińskich pomników w Polsce oraz odwołania zakazu wjazdu dla przedstawicieli ukraińskich instytucji, przy dobrej woli strony polskiej można to wszystko załatwić” - oświadczył Rozenko.  
Internauta Kazimierz Michalek: „To skandal i przejaw buty potomków Bandery. W Polsce powinny być zlikwidowane WSZYSTKIE upamiętnienia związane z UPA i działaniami bandytów spod czerwono-czarnego znaku. A jeżeli Ukraińcy nie pozwolą na ekshumacje to trudno. Szczątki bestialsko pomordowanych przez ukraińskich siepaczy Polaków leżały w zapomnianych mogiłach dziesiątki lat, to niech jeszcze spoczywają tam jakiś czas, aż zmiękną władze w Kijowie. Bo przecież do tej pory poza Polską nie mieli żadnych sojuszników, którzy popieraliby ich na międzynarodowym forum. Teraz pozostaną sami. A myślę, że ci Polacy którzy leżą w byłej polskiej ziemi nie życzyliby sobie żadnego kompromisu z potomkami ich morderców.”
Nie pertraktować z banderowcami: „Ukraińcom pomyliły się miejsca pochówku z pomnikami ku czci banderowskich zbrodniarzy.”  
Internauta Gerald: „Zawsze ten bezczelny ton uzurpowanej symetrii: 1. my wam damy pochować po ludzku szczątki zmasakrowanych dzieci, starców i kobiet a wy nam postawicie pomniki, nie groby! pomniki!, naszym rzeźnikom z band UPA. 2. wy pozwolicie wjeżdżać do was wiatrowiczom, szeremetom i podobnym świszczypałom a my wtedy cofniemy zakazy wjazdu, które wprowadziliśmy na was jeszcze wcześniej. 3. wy zmienicie ustawę, dobrze, że nie uchylicie, łaskawcy, a my może się zastanowimy czy zmienić coś w naszej analogicznej ustawie o świetlanej i niepokalanej pamięci bandytów z UPA. To nie są ukraińskie groby, to są banderowskie pomniki! Siermiężny manipulatorku. I jeszcze ten bezczelny ton szantażu: u nas wszystkie upamiętnienia są nielegalne: to niszczcie gnoje groby, najpierw ich zaszlachtowaliście, a teraz możecie się jeszcze tylko znęcać nad samotnymi krzyżami. Kulturny naród, psia ich mać. Nasi rodacy leżą tam w dołach śmierci od 75 lat, mogą poleżeć i następne lata - niech im ziemia lekką będzie - wielkiej różnicy już im to nie sprawi.”    
Internauta BB: „Czyli w Polsce należy postawić pomniki pamięci rezunów i będą tam przyjeżdżać wspominać i wołać- herojam sława!!, tym co wypruwali polskim kobietom brzuchy. Pozwoli na to Duda?- napluć nam w twarz?”
Internauta Super: „Ukraińcy pozwolą na ekshumację ofiar UPA jeżeli Polska zapewni ochronę miejsc pamięci banderowców i morderców polskich ofiar. To jest chore i nie do przyjęcia. Czy oni uważają Polaków za niedorozwiniętych umysłowo ludzi?”
Internauta !: „na pewno pomników upowców niewolno stawiać !!! Natomiast Polska chce postawić groby, a nie pomniki - taka różnica”.  (https://wpolityce.pl/polityka/382917-co-z-ekshumacjami-na-ukrainie-wicepremier-ukrainy-moga-byc-wznowione-jesli-wladze-polski-zapewnia-ochrone-ukrainskich-miejsc-pamieci ; 23 lutego 2018).  
Tego samego dnia „swoje” dołożył ukraiński IPN z Wiatrowyczem na czele.   
„Spośród 323 polskich miejsc pamięci narodowej na Ukrainie 166 powstało bez wymaganych pozwoleń - oświadczył ukraiński Instytut Pamięci Narodowej w opublikowanym w piątek raporcie ze swej działalności w ubiegłym roku. Instytut sporządził listę pomników i znaków poświęconych historii narodu polskiego w XX wieku na terytorium Ukrainy. Lista zawiera informacje o 323 obiektach, z których 166 nie ma odpowiednich pozwoleń – czytamy. Ukraiński IPN podliczył także ukraińskie upamiętnienia na terytorium Polski. Według raportu jest ich 76. Prezentując dokument na konferencji prasowej w Kijowie, prezes IPN Ukrainy Wołodymyr Wiatrowycz ocenił, że w Polsce narastają nastroje antyukraińskie.” (23 lutego 2018
https://wpolityce.pl/polityka/383008-skandal-to-ma-byc-pojednanie-ukrainski-ipn-166-polskich-miejsc-pamieci-bez-wymaganych-pozwolen ). Natomiast Wiatrowycz razem z innymi politykami ukraińskimi  swoimi wypowiedziami nastroje antypolskie na Ukrainie łagodzą?  
Bożena Ratter pisze: „Dr Leon Popek wystąpił na Kongresie w Lublinie (22-23 czerwca) z referatem „Doły śmierci na Kresach - losy szczątków ofiar ludobójstwa OUN-UPA”. Polacy na Wołyniu w 1939 roku mieszkali w około 2500 miejscowościach , były to kolonie, chutory, wsie, miasteczka. W wyniku działania OUN UPA co najmniej 1500 miejscowości przestało istnieć, zostało spalonych, zniszczonych, nie ma śladu po nich. Na Wołyniu zginęło około 60 000 Polaków. Zaledwie 3000 z nich miało religijny pochówek na ziemi poświęconej, na cmentarzach, nie zawsze rzymskokatolickich, najczęściej bez udziału księży i w zagrożeniu życia uczestników pochówku. Większość ofiar była potraktowana jak padłe zwierzęta, zwłoki były masowo bezczeszczone, okaleczano ciała za życia ale i po śmierci. Były zakopywane bardzo często w stanie rozkładu w miejscach mordu ale też na cmentarzyskach dla zwierząt, po to, żeby jeszcze bardziej upokorzyć rodziny, ogólnie Polaków. Zwłoki zakopywano też w innych miejscach, bardzo często były palone wraz z zabudowaniami, wrzucane do rzek, do studni. Co znaczy w kulturze wschodu wrzucanie zwłok do studni? Studnia jest symbolem życia, jest świętością – wrzucanie zwłok oznacza, że te miejsca zostały na dziesiątki lat wyłączone z życia, żeby już nikt i nigdy nie napił się z tych studzien wody, żeby Polacy już tam nie mogli wrócić. Część zwłok nigdy nie została zakopana, była żerem dla dzikiego ptactwa i zwierząt. Uniemożliwiano rodzinom, sąsiadom (nawet ukraińskim) pochowanie ciał pod karą śmierci, naśmiewano się z bólu, z żalu rodzin. Dotykamy rzeczy podstawowej, najistotniejszej, to jest podstawy ludzkości - wbrew zwyczajowi nie opłakano zmarłych, nie pozwolono na wyrażenie bólu. Jeżeli już doszło do zakopania, pogrzebania, były liczne przypadki profanacji grobów, niszczenia upamiętnień, ścinania, wykopywania krzyży nawet, jeśli postawili je miejscowi sąsiedzi - Ukraińcy. Do dnia dzisiejszego nie udzielano informacji rodzinom gdzie są polskie doły śmierci. Od kilku lat widzimy, że miejscowi ludzie zaczynają się jeszcze bardziej bać, nie chcą udzielać informacji o miejscu zwłok sąsiadów. Starsze pokolenie wymarło i nie przekazało kolejnym pokoleniom gdzie leżą ich bliscy, nie tylko na Wołyniu. 1943 rok to Wołyń a potem kolejne województwa doświadczyły tego samego. Na naszych oczach odchodzą ostatni, nikt nie zadbał o to, żeby zebrać relacje, nagrać świadków, stworzyć mapę byłych polskich miejscowości. /.../ Miejsca śmierci Polaków to około 4000 miejscowości, w niektórych z nich jest od kilku do kilkudziesięciu dołów śmierci, ponieważ w wielu miejscowościach jest nim każdy dom ze spaloną rodziną czy każda studnia, to której wrzucono członków rodziny, żywych, okaleczonych bądź martwych. Nikt nie robił żadnych badań, nie mamy mapy miejscowości, obecnie na Ukrainie jest upamiętnionych około 180 miejsc gdzie mieszkali i ginęli Polacy, nie zawsze te skromne krzyże stawiane były na mogile, często pod lasem, na rozstaju dróg, bo nie było zgody, bo nikt nie wiedział gdzie są ciała. ¼ wszystkich upamiętnień jest zasługą starszych osób, o skromnych dochodach. Stawiane przez nie krzyże brzozowe już dzisiaj nie istnieją, napisy na tablicach są zamalowywane, przekłamywane (zamiast 300 ofiar 30). Tych miejscowości już nie ma, na nich są pola pokołchozowe, łąki, bagna. Jest możliwe odnalezienie części dołów śmierci, tylko kto ma je pokazać? W Ostrówkach na pomniku brakuje 12 tablic z 1050 nazwiskami, nie zgodzili się, przestraszyli się. 5 lat temu arcybiskup Mokrzycki zaproponował jako zadośćuczynienie ze strony cerkwi greckokatolickiej, aby w miejscu dołów śmierci odprawić msze św. żałobne i postawić skromne krzyże. Nie zostało spełnione to proste zadośćuczynienie, bo i nie ma poczucia winy i żalu wśród Ukraińców. Od 2-ch lat nie ma żadnych poszukiwań, ekshumacji, pochówków – obecnie IPN zabiega o to, ale od kwietnia 2017 strona ukraińska zablokowała możliwość poszukiwań i pochówków. Nie ma na świecie drugiego takiego państwa, które zabrania pochowania innych obywateli!” (Bożena Ratter: Nie opłakano zmarłych, nie pozwolono na wyrażenie bólu; w: http://wolyn.org/index.php/publikacje/1228-nie-oplakano-zmarlych-nie-pozwolono-na-wyrazenie-bolu ).
O „przyjaznych” nastrojach na Ukrainie dla Polaków mogli przekonać się oni już 25 lutego w Hucie Pieniackiej przy okazji uroczystości upamiętniających 74. rocznicę tragedii jej polskich mieszkańców, wymordowanych przez oddziały ukraińskiej dywizji SS-Galizien oraz UPA. W uroczystościach uczestniczyły rodziny zabitych, polscy mieszkańcy Ukrainy oraz przedstawiciele władz Polski, m.in. wiceminister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Adam Kwiatkowski, który odczytał list, wystosowany przez prezydenta Andrzeja Dudę. „Zbrodnia ludobójstwa popełniona tutaj przez ukraińskich żołnierzy i policjantów na służbie hitlerowskiej III Rzeszy niemieckiej oraz ukraińskich nacjonalistów, przyniosła zagładę około tysiąca ludzi, polskich mieszkańców Huty Pieniackiej oraz ukrywanych przez nich Żydów i uciekinierów z innych miejscowości Wołynia i Podola” - napisał prezydent. „- Pamięć o dokonanej tutaj rzezi niesie także zobowiązanie, by przyszłość opierać na solidnym fundamencie prawdy, nie zaś na fałszu, zapomnieniu, wyparciu. My, Polacy, chcemy dobrych relacji z Ukraińcami.”  
Uroczystości odbyły się przed krzyżem pamięci ofiar tragedii Huty Pieniackiej; kilkaset metrów dalej pod czerwono-czarnymi flagami zebrała się kilkudziesięcioosobowa demonstracja ukraińskich nacjonalistów. Podczas modlitwy ekumenicznej jej uczestnicy wykrzykiwali m.in.: „Bandera jest naszym bohaterem!”, jednak ze względu na wzmożoną ochronę policji nie doszło do incydentów. „- Jesteśmy przeciwni temu, by Polska narzucała nam swoją wersję naszej historii i wskazywała, kogo możemy traktować jako naszych bohaterów, a kogo nie” - powiedział PAP Mychajło Hałuszczak z nacjonalistycznej partii Swoboda.
Małgorzata Gośniowska-Kola, prezes Stowarzyszenia Huta Pieniacka wiedziała: „Dziś przyjechaliśmy tutaj z modlitwą i to jest nasz główny cel. Są jednak osoby, którym nie podoba się nasz przyjazd. Widzieliśmy manifestację, flagi banderowskie, słyszeliśmy okrzyki. A Huta Pieniacka to przecież miejsce, gdzie zamordowano ponad tysiąc osób.”
Polscy goście uroczystości w Hucie Pieniackiej zwracali także uwagę na tablicę stojącą obok pomnika ofiar tragedii, na której po ukraińsku, po polsku i angielsku napisano, że za zbrodnię odpowiadają „niemieccy naziści”, a we wsi działały „polskie bojówki”. „Jest to kolejny element prowokacji, z którym spotkaliśmy się w tym miejscu. Nie może być to odebrane inaczej, jak prowokacja ze strony pewnych sił ukraińskich, które chcą na nowo pisać historię. Bez względu na to, ile by się takich tablic nie pojawiło, nic nie zmieni faktu, że 28 lutego 1944 roku mieszkańcy Huty Pieniackiej zostali wymordowani przez Ukraińców w służbie niemieckiej” - powiedział obecny na uroczystościach wiceprezes IPN Krzysztof Szwagrzyk. „Bolesnym jest także fakt, że witają nas tutaj flagi banderowskie. To chyba nie jest jeszcze czas, kiedy możemy mówić o pojednaniu. To jest jednak czas, kiedy możemy mówić, że państwo polskie spełni swój obowiązek wobec ofiar i jak nie dziś, to za 10 albo 50 lat zostaną odnalezione doły śmierci ze szczątkami Polaków mordowanych przez Niemców, Sowietów i Ukraińców” - dodał Szwagrzyk.” (Za: http://www.stefczyk.info/wiadomosci/swiat/upamietniono-ofiary-zbrodni-w-hucie-pieniackiej-zamordowano-tam-kilkuset-polakow,22573534068; 25.02.2018 ). Co by było, gdyby Polacy skorzystali z wzorów ukraińskich i przy pomnikach w Pawłokomie i Sahryniu ustawili tablice informujące o rzeczywistym przebiegu wydarzeń i ilości ofiar?  
Wkrótce po „gościnnym przyjęciu” przez Ukraińców polskich potomków ofiar na miejscu ich kaźni pojawiła się informacja: „Naftogaz i Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podpisały kontrakt na pilne dostawy gazu, po tym jak Gazprom odmówił rozpoczęcia dostaw na Ukrainę. Wolumen dostaw to ponad 60 mln m sześc. Dostawy rozpoczęto w piątek 2 marca o 6 rano przez węzeł Hermanowice, który łączy polski system przesyłowy z ukraińskim. PGNiG przypomniał, że decyzja Gazpromu o zmniejszeniu dostaw gazu na Ukrainę nastąpiła dzień po wyroku Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie w sporze Naftogaz-Gazprom. W piątek władze w Kijowie wprowadziły ograniczenia zużycia gazu. Operator sieci gazociągów przesyłowych Ukrtransgaz przekazał, że sytuacja na głównym gazowym połączeniu z Rosją jest krytyczna. Zamiast przewidzianego kontraktem ciśnienia gazu na poziomie 60-65 atmosfer, około południa notowano 50 atmosfer. Ukrtransgaz ogłosił też, że w trybie pilnym poinformował Komisję Europejską o „nieodpowiedzialnym zachowaniu” Gazpromu w ostatnich dniach, które - według ukraińskiej spółki - wprowadziło poważne ryzyko dla zapewnienia stabilnego i bezpiecznego przesyłu gazu do odbiorców krajowych i europejskich. „Dzięki partnerom z Polski, kolejna próba Moskwy mająca na celu wykorzystanie gazu jako broni politycznej przeciwko Ukrainie nie powiodła się. Mam nadzieję, że UE i rządy odpowiednich państw członkowskich wezmą tę sytuację pod uwagę przed podjęciem ostatecznej decyzji w sprawie Nord Stream 2” - skomentował cytowany w komunikacie PGNiG dyrektor generalny Naftogazu Andriy Kobolyev. Prezes polskiej spółki Piotr Woźniak dodał, że solidarność energetyczna i dobra współpraca z krajami ościennymi „to nasz obowiązek”. Zwłaszcza teraz, gdy Ukraina nie otrzymuje dostaw z Rosji, a zapotrzebowanie na gaz ziemny do celów grzewczych wzrasta ze względu na ostrą zimę – podkreślił. Jak dodał, polska spółka jest gotowa zwiększyć wolumen dostaw lub przedłużyć termin obowiązywania umowy z Naftogazem, w zależności od potrzeb rynku ukraińskiego. Od rozpoczęcia dostaw w 2016 r. do końca 2017 r. PGNiG dostarczył na Ukrainę ponad 1 mld m. sześć gazu.” (https://wpolityce.pl/gospodarka/384153-pgnig-w-trybie-pilnym-zwiekszyl-dostawy-gazu-na-ukraine-solidarnosc-energetyczna-w-obliczu-naciskow-moskwy#komentarze; 2 marca 2018). O zapłacie za gaz nie ma ani słowa.  
Tego samego dnia pojawiła się informacja, że minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin udaje się 3 marca  z wizytą „roboczą” do Polski, gdzie weźmie udział w uroczystościach upamiętniających ukraińskie ofiary Armii Krajowej we wsi Pawłokoma na Podkarpaciu. „W 1945 r. miejscowa polska samoobrona i oddziały Armii Krajowej (…) rozstrzelały tam 366 Ukraińców, w tym 157 kobiet i 59 dzieci do 14. roku życia. Takich wsi było wiele. Co więc mamy zrobić z Armią Krajową?” – pytał szef ukraińskiej dyplomacji. Prof. Andrzej Zapałowski to skomentował: „Trzeba pamiętać o tym, że tak naprawdę nie było tam ekshumacji. Wszelkie badania, które robili niezależni historycy mówią, że tych ofiar było maksymalnie 150, a kobiety i dzieci zostały ze wsi oddelegowane. Proszę zwrócić uwagę, że wieś liczyła ok. 1000 mieszkańców, a zginęło do 150 osób” – podkreślił historyk. „– Nikt nie mówi o tym, czym była ta wieś. Odwołam się w tej kwestii do dwóch rzeczy. Po pierwsze, w Pawłokomie przed wojną proboszczem był ks. Michał Huk, późniejszy proboszcz Iskani, którego trzech synów było oficerami UPA, a tuż po nim ks. Wasyl Szewczuk, który był kapelanem przemyskiego kurenia UPA, który osobiście brał udział w działaniach przeciwko polskim wsiom oraz w mordach na Polakach. Po drugie, już po pacyfikacji Pawłokomy ukraińscy publicyści mówią, że 41 mieszkańców tej wsi dalej działało w sotniach UPA w latach 1945-1947. To tylko pokazuje, czym była ta wieś. Nie mówi się także o tym, co było powodem akcji odwetowej. To nie była tego typu akcja, co w Hucie Pieniackiej, że ktoś przyszedł i wymordował 1000 osób. To była akcja odwetowa na określone rodziny. Odbywała się ona w ten sposób, że była komisja, która przyprowadzała ludzi i Polacy z tej wsi wskazywali, czy ktoś był związany z ukraińskim ruchem nacjonalistycznym czy nie był. Kto był, tego rozstrzeliwano, a nie brutalnie mordowano. Te fakty należy upubliczniać. Kiedy powstawał pomnik w Pawłokomie, była to kwestia polityczna i żadna racjonalność historyczna się nie przebijała w tej sprawie” – powiedział prof. Zapałowski. Historyk odniósł się również do krytyki nowelizacji ustawy o IPN ministra Klimkina. „– Po pierwsze, zbrodnie nacjonalistów ukraińskich to fakt historyczny. Po drugie, minister Klimkin ma jakąś blokadę swoich jaźni, ponieważ Ukraińcy wprowadzili prawo (w kwietniu 2015 r. deputowani ukraińskiego parlamentu  – tuż po wizycie ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego w ukraińskim parlamencie – przyp. RIRM), które uznaje członków UPA za bojowników o wolność oraz pod groźbą kary zakazuje krytyki i negowania celowości ich walki. To, co robi strona ukraińska pokazuje, jak fałszywie podchodzili do relacji z Polską. Deklaratywność sojuszu polsko-ukraińskiego była tylko wtedy, kiedy jednostronnie mieli z tego korzyści, a Polacy ponosili koszty, czy to polityki historycznej czy gospodarczej. Należy pamiętać o tym, że Polska poniosła wielomiliardowe straty w handlu z Rosją kosztem politycznego wsparcia dla Ukrainy. Ukraińcy w ogóle o tym nie pamiętają. Nie pamiętają oni nawet o tym, iż Polska cały czas w wielu obszarach kredytowała gospodarkę ukraińską. To jest oburzające, bo jeżeli nawet dochodzi do jakiegoś zadrażnienia w stosunkach polsko-ukraińskich, to każda dyplomacja stara się to załatwiać w sposób niejawny, rozmawiając czy negocjując, a strona ukraińska w tej chwili gra medialnie – rozmawia z polskim rządem poprzez swoje media. Świadczy to tylko o tym, że jest to gra polityczna, a nie próba rzetelnego podejścia do polityki historycznej Polski i Ukrainy i rozmowy o trudnych tematach” – powiedział prof. Zapałowski. (http://www.radiomaryja.pl/informacje/u-nas-prof-a-zapalowski-dzialanie-ukrainy-pokazuje-falszywie-podchodza-relacji-polska/; 2 marca 2018).  
Klimkin przyjechał na zachodnią Ukrainę i złożył kwiaty na Cmentarzu Orląt oraz znajdującym się obok cmentarzu żołnierzy Ukraińskiej Armii Galicyjskiej. Towarzyszyli mu przedstawiciele polskiej dyplomacji, m.in. konsul Marian Orlikowski z konsulatu RP we Lwowie - poinformowały lokalne media. Następnie, podczas konferencji prasowej na uniwersytecie Iwana Franki Klimkin oświadczył, że nikt nie powinien wskazywać Ukraińcom, jakich mają czcić bohaterów. To jest wyłącznie nasza sprawa – powiedział. Dzień wcześniej Klimkin opublikował artykuł na temat relacji ukraińsko-polskich, w którym ocenił, że nie ma powodów do pogorszenia stosunków między dwoma krajami a obecny spór między nimi na tle historycznym sztucznie rozpalili politycy i media. Minister ostro skrytykował uchwaloną niedawno nowelizację ustawy o polskim Instytucie Pamięci Narodowej, twierdząc, że jest ona przykładem „jednostronnego podejścia do historii”. Oświadczył także, że Ukraina nie odwróci się od swoich bohaterów, którzy - jak Stepan Bandera - walczyli o jej niepodległość. Dyplomata podkreślił, że Ukraina i Polska powinny kierować się w swoich relacjach przesłaniem Jana Pawła II o wzajemnym przebaczeniu i podkreślił, że na nieporozumieniach między dwoma narodami zawsze wygrywała Rosja. „Jestem gotów do otwartego dialogu z polskimi partnerami, jestem gotów wspólnie czcić z nimi pamięć naszych ofiar wszystkich narodowości, prosić o wybaczenie i przebaczać. Jestem gotów wziąć odpowiedzialność za to, by przywrócić naszym relacjom normalny, cywilizowany i europejski charakter. Niestety, na razie nie widzę takiej gotowości ze strony polskiej” - napisał Klimkin.
Znów cytuję wypowiedzi internautów, których zapewne nie czytają polscy politycy i dziennikarze.
Tyle.w.temacie: „My sobie sami Klimkin przyjaciół wybierzemy, a Świętym Janem Pawłem II proszę sobie gęby nie wycierać wybiórczo!”
Internauta Basia: „A lwy odsłonili czy nadal stoją zasłonięte w pudłach? Ten zakłamany Ukrainiec powinien nas przeprosić, a nie pouczać.”
Internauta BB: „To jest też „wyłącznie nasza sprawa jakie nasz sejm uchwala USTAWY”! /.../  Dlaczego towarzyszył mu polski urzędnik, to skandal. W Hucie Pieniackiej żadnego ukraińskiego nie było. Mam nadzieje, ze w Pawłokomie będzie tylko sam ze swoimi.”
Internauta Zimny: „...obecny spór między nimi na tle historycznym sztucznie rozpalili politycy i media.” Nie k*&,  ja nie jestem politykiem. Wołynia nie zapomnę.”
Internauta Aquar67: „Wokół polskiej delegacji przy grobach i pomniku pomordowanych Polaków, w miejscu unicestwionej Huty Pieniackiej stali za to zamaskowani UPAińscy łysole w kominiarkach (pewnie po to by dalej mogli bezkarnie przekraczać polską granicę szmuglując broń!) z czerwono-czarnymi banderowskimi szmatami, z obelżywymi hasłami na transparentach.” (Za: https://wpolityce.pl/polityka/384174-wazny-gest-szef-msz-ukrainy-zlozyl-kwiaty-na-cmentarzu-orlat-we-lwowie-klimkin-jestesmy-gotowi-do-rozmowy-z-polakami-jak-z-przyjaciolmi ).
A we Lwowie w tym czasie (4 marca) defiladowali ukraińscy faszyści.   
„Kilkaset osób przeszło w niedzielę ulicami Lwowa na zachodzie Ukrainy w marszu upamiętniającym rocznicę śmierci dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) Romana Szuchewycza. Akcja odbyła się pod antypolskimi hasłami - doniosły lokalne media. Marsz zwołała nacjonalistyczna partia Korpus Narodowy. „Nasza ziemia - nasi bohaterowie!”, „Pamiętaj cudzoziemcze, że gospodarzem jest tu Ukrainiec!” - wykrzykiwali jego uczestnicy. „Miasto Lwów nie dla polskich panów” - głosił napis na jednym z transparentów.  
Internauta „Taka prawda” zauważa: „dlatego widać jak ta nasza ustawa jest potrzebna, jeśli by jej nie było to kwestią czasu byłyby takie pochody ukraińców u nas...”  
Internauta „zuza”: „Przyjrzyjcie się tym młodym banderowskim mordom demonstrującym nienawiść wobec Polaków. Za chwile przyjmiecie ich na polskie uczelnie i będziecie kształcić na koszt polskiego podatnika.” (Za: https://wpolityce.pl/swiat/384398-haniebny-marsz-przeciwko-polsce-ukrainscy-nacjonalisci-upamietnili-dowodce-upa-pokazujemy-ze-lwow-jest-miastem-banderowskim ).
Bartosz Cichocki odniósł się w na antenie Programu 1 Polskiego Radia do artykułu szefa MSZ Ukrainy Pawła Klimkina w „Rzeczpospolitej”.  Klimkin napisał, że jeśli Ukraińcy mają potępić Banderę, to Polacy powinni potępić Armię Krajową i Piłsudskiego „na którego rozkaz mordowano Ukraińców”. Zdaniem Cichockiego jest to przejaw „analfabetyzmu historycznego”, z którym trudno dyskutować. „Zrównywanie Bandery z Piłsudskim, zrównywanie UPA z AK, zrównywanie zbrodni wołyńskiej z walką Armii Krajowej na Wschodzie to jest ten rewizjonizm czy negacjonizm zbrodni wołyńskiej, który bardzo niepokoi.” – powiedział Cichocki. Zarzucił stronie ukraińskiej, że wbrew deklaracjom o gotowości poprawy stosunków dwukrotnie w ostatnim półroczu odrzuciła propozycję powołania komisji na wysokim szczeblu ds. historycznych, na której można byłoby omawiać sporne kwestie. „To jest właśnie ten rozdźwięk między głosem takiego niby rozsądku a rzeczywistością, gdzie strona ukraińska sabotuje i neguje propozycje współpracy z naszej strony. W ostatnich dniach symbolicznie można to opisać. Odcięty gaz z Rosji – natychmiast dostawy zwiększone ze strony polskiej, a w zamian mamy demonstrację pod flagami Stepana Bandery we Lwowie pod hasłem: „Lwów nie dla polskich panów”. No, to jest… Rzeczywistość wygląda tak, a słowa mogą sobie wyglądać dowolnie”. – skomentował Cichocki. (Za: https://kresy.pl/wydarzenia/polityka/polski-wiceminister-zarzucil-szefowi-ukrainskiego-msz-analfabetyzm-historyczny/; 5 marca 2018).  
I kolejny „smaczek” banderowskiej propagandy.
„Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy zwróciło się do Polski z apelem o rozpoczęcie dialogu i rozwiązanie sporów historycznych. 7 marca na oficjalnej stronie internetowej tamtejszego resortu dyplomacji pojawiło się oświadczenie, w którym strona ukraińska zapewnia nas, iż Ukraina uważa Polskę za kraj przyjazny oraz dobrego sąsiada. Jest też wdzięczna za wsparcie udzielane jej przez polskich przyjaciół w walce z rosyjskim agresorem. MSZ oświadcza, że przestrzegając standardów demokratycznych i wolności słowa, władze w Kijowie są przeciwne nawoływaniu do przemocy i podsycaniu konfliktów między narodami. „Jednocześnie społeczeństwo ukraińskie jest głęboko zaniepokojone kontrowersyjnymi zmianami w polskim ustawodawstwie i manipulacyjną retoryką niektórych polskich polityków i urzędników. Część naszego społeczeństwa reaguje emocjonalnie na marsze nacjonalistyczne w Polsce z otwarcie antyukraińkimi sloganami”- czytamy w oświadczeniu. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy zauważa, że pozytywne sygnały w stosunkach między krajami już nastąpiły. Jako przykład podaje wspólną modlitwę w Pawłokomie. Kijów proponuje kontynuowanie tego kursu. „Zobowiązanie wobec niewinnych ofiar bratobójczych konfliktów wzywa nas do krytycznego, uczciwego i konstruktywnego dialogu, a nie do praktyki stałych wzajemnych oskarżeń. Powinniśmy dążyć do zrozumienia siebie nawzajem, nawet jeśli w czymś się nie zgadzamy” – głosi komentarz. „Niedawna wspólna modlitwa w Pawłokomie powinna stać się dobrym przykładem dla takiej samej wspólnej modlitwy w Sahryniu, Hucie Pieniackiej, Pawliwce  i wielu innych miejscach pamięci. Gotowi jesteśmy do kontynuacji dzieła wspólnego pojednania, jesteśmy przekonani, że oczekuje go przytłaczająca większość Ukraińców i Polaków!” – podkreśliło ukraińskie MSZ. „Gotowi jesteśmy iść naprzód i apelujemy do naszych polskich przyjaciół, by przyłączyli się do nas” – czytamy.”
Internauta Ula: „W Hucie Pieniackiej była prawie wspólna modlitwa, pod prawie takimi samymi flagami, na jednych przy czerwieni był biały kolor na drugich czarny. Lecz przecież czarny i biały to prawie to samo.” (Za: https://kresy24.pl/kijow-proponuje-warszawie-ugode/; 8 marca 2018).  
Zarząd Główny Związku Ukraińców w Polsce opublikował 8 marca br. oświadczenie ws. „rocznicy antyukraińskich akcji na Chełmszczyźnie”. 10 marca 1944 r. polska partyzantka z AK i Batalionów Chłopskich zlikwidowała w Sahryniu bazę ukraińskich nacjonalistów, gdzie w trakcie walk zginęli także cywile. Według przedstawicieli strony ukraińskiej, członków UPA tam nie było, a ataki na ukraińskie wsie na terenie dawnych powiatów hrubieszowskiego i tomaszowskiego miały charakter antyukraiński. „Według ustaleń historyków w wyniku akcji podziemia polskiego tylko w ciągu marca 1944 r. zniszczonych zostało kilkadziesiąt wsi. W trakcie pacyfikacji ginęła ukraińska ludność cywilna. Najwięcej ofiar zostało zabitych 10 marca 1944 r.” – czytamy w oświadczeniu Związku Ukraińców w Polsce. Jako przykład podają wieś Sahryń i jej kolonie, gdzie według strony ukraińskiej zginęło 606 mieszkańców, znanych z imienia i nazwiska, w tym co najmniej sześć osób narodowości polskiej, pomyłkowo wziętych za Ukraińców (według IPN, zginęło 150-300 cywilnych Ukraińców, a akcja miała charakter prewencyjny w związku ze spodziewanym atakiem UPA). Zaznaczono, że wśród ofiar było tam 227 kobiet i 151 dzieci. Wymieniono także ataki na takie wsie, jak Szychowice, Miętkie i Łaskowie, twierdząc, że „według ostatnich ustaleń z rąk polskich formacji zginęło wówczas co najmniej 1228 Ukraińców”. „Ogółem w marcu i kwietniu we wschodniej Lubelszczyźnie zginęło co najmniej 2220 osób narodowości ukraińskiej, w tym 850 kobiet i 422 dzieci” – twierdzi ZuwP.  „Zarząd Główny Związku Ukraińców w Polsce ze zdziwieniem przyjmuje fakt, że wśród polskich polityków i instytucji, odpowiedzialnych za badanie zbrodni wojennych, nadal panuje milczenie na temat wydarzeń, które dotknęły obywateli polskich narodowości ukraińskiej. W przestrzeni publicznej wielokrotnie padają usprawiedliwienia dla zbrodni wojennych, np. określenie ww. działań przeciwko ukraińskiej ludności cywilnej jako „prewencyjnych akcji odwetowych” – twierdzą przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce. Zaznaczają, że dotychczasowe działania w tym względzie podejmowane przez IPN uważają, za niewystarczające i mało efektywne. „– Dowodem na to jest kilkakrotne zawieszanie śledztwa w sprawie zbrodni we wsi Sahryń, lekceważenie zgłaszanego podczas posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych postulatu przeprowadzenia ekshumacji i pochówku szczątków ofiar pacyfikacji wsi, do dziś leżących poza terenem sahryńskiego cmentarza” – czytamy w oświadczeniu. Ukraińcy z Polski krytykują też brak odsłonięcia pomnika ukraińskich ofiar na cmentarzu w Sahryniu, uznając go za fakt „nie do przyjęcia”. Pomnik ten miał zostać odsłonięty w 2009 roku przez ówczesnych prezydentów Polski i Ukrainy, Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenkę. Uroczystość została jednak odwołana, za co  według Ukraińców odpowiada strona polska. Pod nieodsłoniętym oficjalnie pomnikiem od tego czasu odbywają się uroczystości organizowane przez Ukraińców, w trakcie których dochodziło do wznoszenia banderowskich pozdrowień oraz negowania ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce  Wschodniej, w tym przez przedstawicieli Związku Ukraińców i państwa ukraińskiego. Teraz ZUwP wypomina przedstawicielom polskich władz, że nie biorą w tych uroczystościach udziału, jednocześnie skarżąc się, że „organizatorzy i uczestnicy byli natomiast w wyniku doniesień organizacji antyukraińskich przesłuchiwani przez Prokuraturę”. „Wobec powyższych faktów, zwracamy się do władz RP z apelem do udziału w uroczystościach ku czci ofiar w 74. rocznicę zbrodni wojennych, których ofiarą padli obywatele Polski narodowości ukraińskiej. W rocznicę tych tragicznych wydarzeń ponawiamy prośbę o podjęcie dialogu z organizacjami mniejszości ukraińskiej z Polski w kwestii upamiętnienia ofiar zbrodni wojennych, akcji pacyfikacyjnych i represji komunistycznych w latach 1944–1947” – pisze Związek Ukraińców w Polsce. „– Jednocześnie zwracamy się z apelem do społeczeństwa polskiego o solidarność z naszą społecznością oraz potępienie tendencyjnych publikacji i działań usprawiedliwiających masowe zbrodnie na cywilnej ludności ukraińskiej oraz przypadków profanowania i blokowania odnowienia grobów i upamiętnień ukraińskich na terenie Rzeczypospolitej.”
Oświadczenie Związku Ukraińców w Polsce było szeroko opisywane przez ukraińskie media, które zaznaczały, często w tytułach – jak np. duże agencje informacyjne Unian czy Ukrinform, że według polskich Ukraińców, „Polska zamilcza zbrodnie Armii Krajowej”.
Internauta uvara: „Poczytajcie tylko co wypisuje pro-rządowy UNIAN… to nie jest jakaś pół-oficjalna strona informacyjna prowadzona przez kilku bandero-oszołomów tylko ukraińska agencja prasowa. Pierwsze 3 akapity poświęcone brutalnym mordom AK na ludności cywilnej w liczbie około 1000 osób, a potem oczywiście jakaś mglista wzmianka o „wzajemnej tragedii” między naszymi narodami.. ani słowa, co doprowadziło do akcji AK i jaka była skala zbrodni po stronie UPA! To już jest oficjalne pranie mózgu narodu ukraińskiego przez obecne władze! Autorem tych wypocin jest nie kto inny jak MSZ Ukrainy, rodowity Ukrainiec z dziada pradziada… Pavlo Klimkin.” (Za: https://kresy.pl/wydarzenia/ukrainskie-media-zwiazek-ukraincow-krytykuje-polske-za-zamilczanie-zbrodni-ak/; 10 marca 2018).  
O złamaniu przez stronę ukraińską zawartego ze stroną polską porozumienia ws. budowy pomnika w Sahryniu nie wspomniano. A dotyczy on chociażby sprawy nie wymieniania sprawców zabójstw, czego skrupulatnie przestrzega Ukraina odnośnie pomników polskich ofiar stojących na terenie obecnej Ukrainy. Tymczasem Ukraińcy w Sahryniu wyryli na pomniku: „Ubici przez AK”. W walkach w Sahryniu brały udział także oddziały Batalionów Chłopskich, ich jednak nie wymienili. Ciekawe dlaczego? Na Ukrainie na polskich pomnikach nie może być nawet napisu „Zamordowani”, a tym bardziej wymieniania sprawców z UPA. Ponadto w Sahryniu Ukraińcy dopisali „z sufitu” kilkadziesiąt nazwisk ofiar i kilkanaście miejscowości, poza już ustalonymi z IPN.    
Tymczasem rząd Polski jest bardzo wrażliwy... na uczucia ukraińskich faszystów.  
Jak podały media, wbrew planom polskiego rządu w tym roku nie dojdzie do generalnego remontu Cmentarza Orląt Lwowskich. Mimo tego, że w środki na ten cel zostały zabezpieczone w budżecie, a koncepcja przebudowy została zatwierdzona. Według RMF FM, powodem takiej sytuacji są napięte relacje polsko-ukraińskie, która rzutuje na wzajemne kontakty. Z tego względu strona polska, nie chcąc dodatkowo drażnić Ukrainy, zdecydowała się nie występować o zgodę na przebudowę. Ograniczono się jedynie do „remontu kosmetycznego”, czyli uzupełnienia odpadających tynków i malowania, do czego potrzebna jest zgoda tylko miejskiego konserwatora. Pierwotnie, w ramach poważniejszych prac, murowane elementy miały być wymieniane na lity, jasny kamień. Na to jednak musiałby wyrazić zgodę specjalny, międzyresortowy zespół. RMF FM nieoficjalnie dowiedziało się, że obecnie strona polska nie chce otwierać pola do kolejnego potencjalnego konfliktu z Ukrainą. Na czele Państwowej Międzyresortowej Komisji do spraw Upamiętnień Ofiar Wojen i Represji stoi Światosław Szeremeta, neobanderowiec, znany z wielu kontrowersyjnych działań wypowiedzi. To właśnie on, obok szefa UIPN Wołodymyra Wjatrowycza, odpowiada za wstrzymanie polskich prac poszukiwawczo-ekshumacyjnych na Ukrainie.
Kilka dni temu w sieci pojawiły się zdjęcia uszkodzonych drewnianych pudeł, w którym Ukraińcy ukryli lwy z Cmentarza Orląt. Zdjęcia zamieścił neobanderowski działacz i współpracownik Szeremety, Ostap Kozak. W latach 90. XX wieku był on szefem UNA-UNSO we Lwowie, odpowiedzialnym m.in. za palenie polskich flag, a potem radnym Lwowa. W reakcji na to Szeremeta napisał, że lwy powinny zostać wyniesione poza teren Cmentarza Łyczakowskiego: „Lwy, które były symbolem polskiej okupacji, powinny opuścić cmentarz łyczakowski. Decyzje Lwowskiej Rady Miejskiej jasno wskazują, że nie mogą tam stać. Jest to rażące naruszenie ukraińskiego prawa. Ci, którzy je tam ustawili, powinni je zabrać.”  
W 2017 roku, w ramach programu „Dziedzictwo Kulturowe – Ochrona dziedzictwa kulturowego za granicą”, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznało 320 tys. zł na prace restauratorskie na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie (etap X). Ponadto, MKiDN przyznało w ramach programu „Miejsca Pamięci Narodowej za Granicą” 331,5 tys. zł na renowację kwatery powstańców listopadowych (tzw. „Żelaznej Kompanii”) oraz 279 tys. zł na renowację wybranych pomników nagrobnych prezydentów Lwowa na Cmentarzu Łyczakowskim. Łącznie, resort ten wyasygnował na prace na tym cmentarzu 930 tys. zł.
Internauta Wolyn1943: „BRAWO !!! Pięknie czcicie 100-lecie Obrony Lwowa… Całe szczęście, że nie żyjemy w 1918 r. Z takimi politykami Polska niepodległości by nie odzyskała! No, to żeśmy wstali z kolan…  „strona polska, nie chcąc dodatkowo drażnić Ukrainy” – czy tylko mnie opadły ręce na to polskie tchórzostwo? Ukraina nie boi się żądać (!) pomników dla upowskich ludobójców, a Polska boi się wyremontować cmentarz-pomnik polskich dzieci, które nie bały się oddać życia dla Polski w równorzędnej walce o Lwów? Gdyby choć wystąpili o tę zgodę i jej nie dostali, ale oni poddali się bez walki! Jurek Bitschan i Antoś Petrykiewicz w grobach się przewracają! I jeszcze jedno: co to za „koncepcja przebudowy” Cmentarza Obrońców Lwowa, która została zatwierdzona? Czyżby w ramach „przebudowy” miano usunąć Pomnik chwały, a może Lwy albo płytę Pięciu Nieznanych z Persenkówki? A może usuną katakumby, bo to zapewne przejaw polskiego triumfalizmu i imperializmu? Co tym razem władza zamiata pod dywan? Należy żądać upublicznienia owej „koncepcji przebudowy”, aby za rok czy dwa nie okazało się, że sami Polacy, według własnej koncepcji stosownie do ukraińskiej „wrażliwości” zmodyfikowali Cmentarz Obrońców Lwowa.” (za: https://kresy.pl/wydarzenia/rmf-nie-bedzie-generalnego-remontu-cmentarza-orlat-lwowskich-rzad-nie-chce-kolejnego-konfliktu-z-ukraina/; 13 marca 2018).  
Czy pomniki UPA w Polsce nie są symbolem ukraińskiego okrutnego ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej i służą gloryfikowaniu banderyzmu, co jest niezgodne z polskim prawem?  Ależ nie, bo zdaniem Ukraińców dwa plus dwa to się równa rower.  A przecież Cmentarz Obrońców Lwowa jest cmentarzem wojennym objętym zapisami konwencji genewskiej i Ukraina nie ma prawa  „modyfikować” jago wyglądu.
Tymczasem Ukraińcy robią co potrafią, aby „nie drażnić Polski”.  
„W Sahryniu na Lubelszczyźnie odbyły się uroczystości upamiętniające Ukraińców, którzy zginęli 10 marca 1944 roku podczas akcji AK i BCh przeciwko UPA i mieszkańcom wsi wspierających ich działania. W Sahryniu znajdowała się baza ukraińskich nacjonalistów. W skład oficjalnej delegacji ukraińskiej z Wołynia, której przewodził Ołeksandr Pyrożyk, wiceszef wołyńskiej, neobanderowskiej Swobody, a zarazem pierwszy zastępca przewodniczącego wołyńskiej rady obwodowej, wchodzili przedstawiciele tej rady, obwodowej administracji państwowej i różnych organizacji. Między innymi Bractwa Weteranów OUN – UPA im. Kłyma Sawura, a także Ukraińskiego IPN. Podczas oficjalnej przemowy w trakcie uroczystości w Sahryniu, Pyrożyk mówił, że  ostatnie wydarzenia w Polsce i oświadczenia strony polskiej „zmuszają nas [Ukraińców – red.] do powrotu do głębi pamięci i do tego, by wreszcie zrozumieć karty [historii], które przez długi czas były zamilczane przez sowiecką, moskiewską oficjalną historię, ideologię i historiografię”. „W Lublinie Ukraińcy powiedzieli Polakom, dlaczego dla nas Bandera był, jest i będzie bohaterem narodowym. Bo on swoje życie oddał za ideę państwa ukraińskiego” – powiedział, dodając, że Polacy i Ukraińcy nie mogą mieć tych samych bohaterów. Dodał, że „to tak samo”, jak w przypadku Józefa Piłsudskiego, którego Polacy uważają za bohatera. Podkreślił, że Piłsudski zrozumiał, kim są bohaterowie narodowi „i wypowiedział słowa, że bez silnego ukraińskiego państwa, nie będzie silnej Polski”, więc Ukraina ma prawo do własnych bohaterów. Szczególnie tych, którzy ginęli za swój kraj. „Dlatego dopiero wówczas, gdy pewni nieodlegli politycy po obu stronach granicy zrozumieją to, że dla Ukraińców Bandera i Ukraińska Powstańcza Armia są bohaterami, a dla Polaków inni, osiągniemy zrozumienie i wspólną przyszłość” – powiedział Pyrożyk, kończąc przemowę banderowskim „Sława Ukraijini”, na co część zgromadzonych gromko odpowiedziała „Herojam Sława”. Wcześniej wiceszef wołyńskiej rady obwodowej wyraził nadzieję, że dojdzie do oficjalnego odsłonięcia pomnika Ukraińców zabitych w Sahryniu. Obecni na uroczystości ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca, konsul generalny Wasyl Pawluk i wiceszef MSZ Ukrainy Wasyl Bodnar zapewniali, że będą podejmować w tym celu maksymalne wysiłki. Po wystąpieniu Pyrożyka, obecny na miejscu Polak wezwał policję. Tłumaczył, że podczas uroczystości doszło do propagowania banderyzmu. Polak, który wezwał policję tłumaczył neobanderowcom, że w związku z nowelizacją ustawy o IPN w Polsce nie można gloryfikować ideologii ukraińskiego nacjonalizmu, co „swobodowcy” odbierali z krytycznym niezrozumieniem. Przybyli na miejsce policjanci spisali dane polityka „Swobody”, który oświadczył, że nie wypiera się swoich słów, ale uważa, że należy ich jeszcze raz posłuchać, skoro zostały nagrane. „Piłsudski jest narodowym bohaterem dla Polaków, państwa polskiego, a dla Bandera jest narodowym bohaterem dla państwa ukraińskiego” – mówił Pyrożyk. „Ja tu mówiłem otwarcie, publicznie, radzę sobie z tym. Odpowiadam za każde swoje słowo” – zaznaczył. Inni członkowie ukraińskiej delegacji twierdzili, że nic nie zakazuje im mówienia publicznie takich rzeczy. Z kolei część zebranych na miejscu Ukraińców akcentowała, że w Sahryniu mordowali Polacy. Tłumaczenia, że była to tzw. akcja odwetowa związana ze zbrodniczą działalnością UPA, spotkały się z krytyką ze strony ukraińskiej. Według oficjalnej relacji na portalu Swobody, była to „prowokacja” ze strony Polaków. Z kolei powiązany ze Swobodą portal vgolos.com.ua pisał, że policję wezwał „polski szowinista”. „Pokazywał palcem na mój znaczek „Swobody” i mówił, że jestem banderowcem. Tak, to Swoboda, a ja jestem banderowcem i jestem z tego dumny” – mówił temu portalowi Pyrożyk. Portal vgolos pisał też, że uroczystości w Sahryniu miały na celu uczczenie pamięci „Ukraińców zaatakowanych przez polskich okupantów”.
Szef MSZ Ukrainy Klimkin  w artykule „Ukraina-Polska: pamiętajmy o woli Kaczyńskiego” stwierdził, że atak na Sahryń nie miał podstaw z militarnego punktu widzenia, „stąd, celem akcji pacyfikacyjnej było jedno – czystka etniczna i fizyczne zniszczenie ukraińskiej ludności”. Klimkin zarzuca przy tym polskim władzom manipulowanie historią: „Te fakty nijak nie pasują jednak do nowej koncepcji historycznej polskich polityków rządzących, zgodnie z którą UPA ogłasza się organizacją zbrodniczą, a Armia Krajowa pozostaje czysta i niepokalana. Rzeczywistość zaprzecza takiemu podejściu. Niestety, zbrodniarze wojenni byli po obu stronach, a ofiarami masowych mordów byli zarówno Polacy, jak i Ukraińcy. Nie ma niczego prostszego i bardziej logicznego, niż uznanie tych oczywistych faktów, pogodzenie się z tym, że wzajemne rzezie z lat 40-tych są naszą ogromną, wspólną tragedią” – pisał Klimkin.
Ukraińska ambasada pisała na swoim profilu Facebookowym, że uroczystości były poświęcone „Ukraińcom, którzy zginęli jako męczennicy za przynależność do narodowości ukraińskiej”. „Wieczna pamięć wszystkim niewinnym ofiarom bratobójczego konfliktu ukraińsko-polskiego podczas II wojny światowej! Cześć Ich Pamięci!” – napisali przedstawiciele ukraińskiej ambasady. Podczas uroczystości w Sahryniu odczytano też list prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, w którym napisał o ukraińskich ofiarach akcji sprzed 74 lat, że „jedyną podstawą wyroku śmierci była ich przynależność do narodu ukraińskiego”. Zaznaczył też, że nie można zbijać na tragedii kapitału politycznego: „– Jednocześnie nie zapominamy i o bolesnych stronach naszych relacji. Natomiast mierzyć się nawzajem przelaną krwią i zdobywać na tragedii dywidendy polityczne – to droga donikąd.” Poroszenko wyraził też nadzieję, że pomnik Ukraińców w Sahryniu zostanie niebawem oficjalnie odsłonięty przez prezydentów Polski i Ukrainy. „Jestem do tego gotów” – oświadczył Poroszenko. (Za: https://kresy.pl/wydarzenia/ukrainski-polityk-neobanderowskiej-swobody-wychwalal-bandere-i-upa-w-sahryniu-wezwano-policje-video/; 13 marca 2018).  
 
„Prokuratura Rejonowa w Hrubieszowie będzie sprawdzać, czy podczas ukraińskich uroczystości w Sahryniu nie doszło do publicznego propagowania faszystowskiego ustroju lub do nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych. Polityk neobanderowskiej „Swobody” wychwalał tam UPA i Stepana Banderę. „– Będziemy sprawdzać, czy podczas uroczystości nie doszło do publicznego propagowania faszystowskiego ustroju lub do nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych” – powiedział Artur Kubik, szef Prokuratury Rejonowej w Hrubieszowie, w rozmowie z „Kroniką Tygodnia”. Według relacji Wiesława Huka ze Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu z siedzibą w Zamościu dla „Kroniki Tygodnia”, w uroczystościach zorganizowanych przez środowiska ukraińskie w Sahryniu wzięło udział ponad 100 osób. „Sama uroczystość przebiegła godnie, z powagą i spokojnie, choć każde wystąpienie kończyło się banderowskim zawołaniem „Sława Ukrainie!”, na co zgromadzeni odpowiadali „Herojam sława!” – informuje Huk. „I gdy już się wydawało, że Ukraińcy przyjechali do Sahrynia po to, żeby się pomodlić za ofiary, jeden z uczestników ubrany w wyszywankę w banderowskich barwach z wpiętym w klapę marynarki znaczkiem nacjonalistycznej partii Svoboda, wygłosił przemówienie wysławiające UPA, Banderę i Szuchewycza. Powiedział, że Bandera zawsze będzie bohaterem narodowym Ukrainy takim samym, jak Piłsudski dla Polaków.”  Huk uważa, że na cmentarzu w Sahryniu doszło do gloryfikowania na terenie Polski nazistowskiej ideologii banderowskiej, co w świetle znowelizowanej ustawy o IPN jest czynem prawnie zabronionym. Na wniosek działacza zamojskiego stowarzyszenia zabezpieczająca uroczystości policja wykonała na miejscu czynności przewidziane prawem.
„Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby na terenie Polski wysławiać Banderę, Szuchewycza i innych zbrodniarzy” – powiedziała z kolei Janina Kalinowska, przewodnicząca zamojskiego Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu. (https://kresy.pl/wydarzenia/prokuratura-sprawdza-czy-w-sahryniu-propagowano-ustroj-faszystowski-i-wzywano-do-nienawisci/ ; 13 marca 2018).  
W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Włodzimierz Osadczy stwierdził: „Wkraczamy w tej chwili w cywilizowany obszar relacji polsko-ukraińskich. Daj Boże, żeby znowelizowana ustawa o IPN, która już zaczęła funkcjonować, działała dalej. Żeby wysiłki sił zła, które w sposób bardzo zdeterminowany ją atakują, nie odniosły skutku, byśmy mogli w sposób cywilizowany i godny realizować współpracę polsko-ukraińską. Między innymi w kwestiach dotyczących pamięci i polityki pamięci. Widzimy w tej chwili, jakie jest parcie ze strony ukraińskiej, żeby zalegalizować i odnowić tzw. pomniki UPA, które powstały w Polsce w sposób nielegalny i które nie powinny znajdować się na naszym terytorium. Ta presja jest bezwzględna i nieuwzględniająca okoliczności, które należałoby brać pod uwagę. Mamy do czynienia z wielką determinacją”. Jego zdaniem, polski rząd zachowuje się w tej sprawie niejako jak starszy, bardziej wyrozumiały brat, który pobłażliwie przymyka oczu i nie chce zadrażniać sytuacji. „A ta sytuacja jest w tej chwili chora. Jeżeli ich się nie rozstrzygnie w prosty sposób, to będą powracać ze zdwojoną siłą. Trzeba je zamknąć. Polska polityka jest tu, niestety, bardzo nieudolna. Obecny głęboki impas, w którym znalazły się relacje polsko-ukraińskie, jest winą tylko i wyłącznie strony polskiej. Dlatego, że od strony ukraińskiej nie oczekiwało się zbyt wiele, natomiast strona polska musiała i musi dbać zarówno o pochówki ofiar ludobójstwa, jak i o to, co stanowi część spuścizny narodowej, kulturowej i religijnej na Kresach. Strona polska nigdy za bardzo się o to nie troszczyła i nie dbała o to – zawsze szła na połowiczne rozwiązania.” Historyk zaznacza, że „okaleczenie Cmentarza Orląt Lwowskich to nie tylko pozbawienie go integralnych części architektonicznych i rzeźbiarskich w postaci lwów”. „Wystarczy przeczytać ocenzurowane inskrypcje, chociażby w krużgankach, gdzie wypisane są nazwiska bohaterów obrony Lwowa. Zobaczymy, ze przy każdym nazwisku ocenzurowano skrót dotyczący Krzyża Obrony Lwowa. To wszystko są rzeczy znane i świadczące o chorych relacjach. Dopóki strona polska nie będzie chciała tych relacji uzdrowić poprzez prawdę, bo innej drogi nie ma, to będzie tylko gorzej.” (https://kresy.pl/wydarzenia/prof-osadczy-mamy-do-czynienia-z-bezwzgledna-presja-ze-strony-ukrainy-nasze-relacje-sa-chore/ 13 marca 2018 ).
„W sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie odbyła się promocja wywiadu-rzeki pt. „Dialog leczy rany”, autorstwa greckokatolickiego hierarchy Światosława Szewczuka z Ukrainy, używającego tytułu arcybiskupa większego Kijowa i Halicza. Wstęp do tej publikacji napisał ks. kard. Stanisław Dziwisz. Spotkanie zorganizowała Katolicka Agencja Informacyjna. Na sali obok autora zasiedli między innymi ks. kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, i biskup Artur Miziński z Lublina, sekretarz generalny episkopatu, oraz prezydent Bronisław Komorowski, ambasador Andrij Deszczycia i Piotr Tyma, szef Związku Ukraińców w Polsce. Przedstawicieli rodzin ofiar UPA jednak nie zaproszono, chociaż, jak wcześniej zapowiedziano, miano poruszyć sprawy ich dotyczące. /.../ Poza ustawicznym odmienianiem słów „dialog” i „pojednanie” przez wszystkie przypadki zabrakło konkretów, które odnosiłyby się do nabrzmiałych relacji tak pomiędzy Polską a Ukrainą, jak i pomiędzy Cerkwią greckokatolicką a Kościołem rzymskokatolickim na Ukrainie. Arcybiskup Szewczuk, nawiasem mówiąc, świetnie władający językiem polskim, uchylił się od odpowiedzi na pytanie o stosunek Cerkwi do postaci Stepana Bandery i ideologii banderowskiej, zasłaniając się brakiem odpowiedniej wiedzy. Było to bardzo nieszczere, bo przecież podwładni mu biskupi i księża od lat biorą czynny udział w gloryfikacji nacjonalistów ukraińskich, święcą pomniki i epitafia tak samego Bandery, jak i członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS Galizien. I jakoś „brak wiedzy” im w tym nie przeszkadza. Arcybiskup pytany z kolei o „mapę drogową” rozwoju relacji polsko-ukraińskich nie wspomniał ani słowem, jak i kardynał Nycz, o przypadającej w tym roku 75. rocznicy apogeum ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich. /.../
Gość z Kijowa i metropolita warszawski oraz organizatorzy spotkania nie odnieśli się też do faktu, że obecnie na Ukrainie jest zakaz ekshumacji polskich ofiar, a prawie 85% Polaków pomordowanych przez UPA i SS Galizien nadal nie ma swoich grobów. Jak widać wspomniana deklaracja pozostała tylko na papierze. Szczególnie dotyczy to zawartego w niej następującego zdania: Widzimy też potrzebę godnego upamiętnienia ofiar w miejscach ich śmierci i największego cierpienia. Prawdziwego pojednania i przebaczenia jeszcze nie udało się zbudować na fałszu i przemilczeniach. Szkoda, że greckokatolicki arcybiskup Światosław Szewczuk zmarnował kolejną okazje.” (Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Bez prawdy i empatii do ofiar Cerkiew nie uleczy ran; w: http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/isakowicz-zaleski/blogi/news-bez-prawdy-i-empatii-do-ofiar-cerkiew-nie-uleczy-ran,nId,2557562#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox; 15 marca 2018)  
A Światosław Szeremeta z uporem twierdzi, że dwa plus dwa to się równa rower. Na pytanie: „Jest pan jedyną osobą, której Polska po słowach Witolda Waszczykowskiego w praktyce zakazała wjazdu. Czuje się pan naczelnym polonofobem Ukrainy?”, odpowiada: „Dziwi mnie to. Nieoficjalnie wiem, że ta sytuacja wynikła z mojego stanowiska, by przy upamiętnianiu ofiar postępować zgodnie z prawem ukraińskim. Z tymi bzdurami, które opowiadał minister Witold Waszczykowski, wiceminister Bartosz Cichocki i rzecznik MSZ, zamierzam pójść do sądu. Co prawda nie wymieniali oni mojego nazwiska, ale mówili o urzędnikach, którzy chodzą w esesmańskich mundurach. Nigdy takiego nie założyłem. Nigdy nawet nie byłem rekonstruktorem historycznym. Zajmuję się poszukiwaniem i pochówkiem żołnierzy różnych armii, w tym armii niemieckiej. Premier Mateusz Morawiecki składał kwiaty na mogile żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej. On też propaguje nazizm? Czemu Morawiecki może składać kwiaty na grobach żołnierzy, którzy kolaborowali z III Rzeszą, a ja nie mam prawa złożyć kwiatów na grobach Ukraińców, którzy służyli w dywizji Hałyczyna  i których ekshumowaliśmy i pochowaliśmy ponownie zgodnie z chrześcijańskim obyczajem? Podobnie zresztą jak żołnierzy innych armii i narodowości.”
Polscy redaktorzy nie informują go, że Brygada Świętokrzyska nie wyrżnęła kilku wiosek ukraińskich, a SS Galizien- Hałyczyna wymordowała ludność polską w kilku wioskach, w tym w Hucie Pieniackiej. Nie była formowana przez Niemców, nie miała dowódców niemieckich  i nie walczyła po stronie niemieckiej, jak dywizja Hałyczyna.    
Na pytanie: „Dlaczego zablokował pan ekshumacje w Kostiuchnówce?”, odpowiada: „Było wspólne oświadczenie moje i INP, że po wydarzeniach w Hruszowicach wprowadzamy moratorium na wspólne przedsięwzięcia, dopóki nie poznamy perspektywy odbudowy zrujnowanych ukraińskich pomników w Polsce. Uważam, że mamy do czynienia z Europejczykami i chrześcijanami, którzy rozumieją, że niszczenie pomników na cmentarzach nie jest zachowaniem europejskim, chrześcijańskim ani partnerskim. Ogłosiliśmy też moratorium na legalizację polskich pomników na terenie Ukrainy, a jest ich trzy-, czterokrotnie więcej niż ukraińskich w Polsce. Piłka jest po stronie Polski.”
Ale Polska nie ma do „czynienia z Europejczykami i chrześcijanami” po stronie ukraińskiej. Okazało się, że pomnik ludobójców z UPA w Hruszowicach był nielegalnie postawiony na kilkunastu grobach polskich i nie było pod nim grobów ukraińskich. Takie jest ukraińskie „zachowanie europejskie, chrześcijańskie i partnerskie”. I głównie nie chodzi o Kostiuchnówkę, ale zakaz ekshumacji i godnego pochowania około dwustu tysięcy pomordowanej w okrutny sposób przez OUN-UPA  i SS Galizien-Hałyczyna cywilnej, bezbronnej ludności polskiej, której kości leżą w nieoznakowanych dołach i studniach w ponad czterech tysięcy miejscowościach na terenie obecnej Ukrainy. Polscy dziennikarze o to nie pytają Szeremetę, a to on tych ekshumacji zabronił - „po europejsku, chrześcijańsku i partnersku” w rozumieniu banderowskim.   
W końcu padają z ich strony rzeczowe słowa: „Strona polska ma precyzyjne stanowisko: godzimy się na pomniki na grobach, ale nie godzimy się na nielegalne pomniki poza nimi. To przykład Hruszowic, w których według Polaków pod pomnikiem nie ma ciał, a według Ukraińców – są. Kiedy w 2017 r. w Charkowie gościł Andrzej Duda, mówiło się o wspólnych badaniach, by sprawdzić, kto ma rację.” I Szeremeta odpowiada: „Nie otwierajmy puszki Pandory. Gdy mówimy o ukraińskich pomnikach w Polsce, na tych cmentarzach są pochowani żołnierze UPA. Większość uszkodzonych pomników dotyczyła upowców, którzy nie mieli nic wspólnego z wydarzeniami na Wołyniu. Tych, którzy zginęli z rąk komunistów. Albo sowieckiego NKWD, albo polskich komunistów z UB, Armii Ludowej itd. Tylko pojedyncze pomniki dotyczyły walk UPA z AK. Czy polska władza, która deklaruje antykomunizm, w rzeczywistości wspiera komunistów? Druga sprawa: nie mamy gwarancji, że w latach 90. stawiano te pomniki dokładnie w miejscu pochówku. Wiemy na pewno, że chodzi o te konkretne cmentarze. Starsi ludzie, którzy wskazywali miejsca, mogli się pomylić co do dokładnego miejsca pochówku. A co, jeśli ciała leżą 5 m dalej? A jeśli 50 m? Możliwe też, że na tych właściwych miejscach w latach 70. czy 80. pochowano innych ludzi. Co zrobić, jeśli badania to wykażą? Dlatego mówię o puszce Pandory. Czy jesteście pewni, że pomnik w Hucie Pieniackiej stoi na miejscu pochówku? Proponowaliśmy stronie polskiej wspólne badania. Wiceszef IPN Krzysztof Szwagrzyk na spotkaniu we Lwowie w styczniu 2017 r. zapalił się do tej idei. Ale członkowie delegacji mówili, że to problem, że dziennikarze się zjadą, że może wyjdzie mniejsza liczba ofiar. Wszyscy wiedzą, że liczba „około 1000 Polaków”, jaka widnieje na pomniku, jest wyssana z palca. Gdybyśmy przeprowadzili ekshumację, poznalibyśmy realną liczbę zamordowanych. Strona polska tego nie chce.”
Czyli „nie otwierajmy puszki Pandory”, bo mogłoby się okazać, że pod pomnikami UPA nie ma żadnych ciał banderowców poległych w walce z komunistami. Przezornie więc Szeremeta mówi: może są 5 m dalej, może 50m. Ale szukać ich i ekshumacji przeprowadzić nie chce. W Hucie Pieniackiej większość ludności polskiej została żywcem spalona w stodołach i został tylko popiół, z którego nie da się zliczyć ofiar.
I dalsze wypowiedzi Szeremety, który kłamie „w żywe oczy”: „Ukraina nie walczy z martwymi ani z pomnikami. Z szacunkiem traktujemy wszystkich poległych, zgodnie z zasadami chrześcijaństwa i konwencji genewskiej. Chcemy tylko, by wszystko odbywało się zgodnie z prawem i by z jednakowym szacunkiem traktowano naszych poległych. Odwołuję się do zdrowego rozsądku Polaków. Jeśli uzależniacie to od badań, my postąpimy analogicznie. Kiedy w przeszłości przymykaliśmy oczy na pewne nieprawidłowości, uznawano to w Polsce za słabość. My się tylko bronimy. Polska strona atakuje nas, rujnowane są nasze pomniki. Popieram organizację wspólnych poszukiwań w obu państwach, ale na zasadzie parytetu. Jeden projekt w Polsce, jeden na Ukrainie, bo polskim partnerom nie można wierzyć. Obietnice pozostają obietnicami. Kiedyś Otto von Bismarck mówił, że umowy z Rosją nie są warte nawet papieru, na jakim zostały podpisane. To samo z Polską w sferze polityki pamięci. Mogę podać wiele przykładów. Za środki ROPWiM za kadencji śp. Andrzeja Przewoźnika postawiono pomnik na górze Monastyr na Podkarpaciu, gdzie pochowano 64 żołnierzy UPA, którzy zginęli w bojach z NKWD. W 2014 r. po ataku wandali zwróciliśmy się z prośbą o reakcję. Bez skutku. Po dwóch latach pojechałem tam i osobiście, rękami swoimi i swoich pracowników, czyściłem ten pomnik z farby. Może tak być w państwie prawa?”
Propozycja Szeremety zaiste „warta papieru”: wspólne poszukiwania na zasadzie parytetu, jeden projekt w Polsce, jeden na Ukrainie. W Polsce może on dotyczyć kilkunastu miejsc, na Ukrainie kilkunastu tysięcy. A po ich realizacji sprawę się zamyka. I jaki jest sens toczyć rozmowy z człowiekiem, który z uporem twierdzi, że dwa plus dwa to się równa rower?
Taką samą logiką posługuje się on pytany o odsłoniętą przez niego i wicepremier Iwonę Kłympusz-Cyncadze  tablicę na przełęczy Tucholskiej przypisującą Polakom zbrodnię na żołnierzach Ukrainy Karpackiej w 1938 roku. Ba, porównuje ją do zbrodni w Katyniu. Szeremeta mówi: „Ludzie, którzy walczyli za Ukrainę Karpacką, zostali potem pozbawieni obywatelstwa RP, bo stanowili zagrożenie dla polskiej władzy. Węgrzy część jeńców zamordowali, a polskich obywateli przekazali Polsce, po czym zostali oni rozstrzelani. Rozstrzelanie jeńców w Katyniu nastąpiło później.”
Na zarzut, że rozstrzelanie nie jest udokumentowanie stwierdza: „Przy popełnianiu zbrodni wojennych niemal nigdy nie ma udokumentowanego rozkazu.” Jednak w przypadku zbrodni ludobójstwa zdanie ma całkowicie odmienne i twierdzi, że nie ma tutaj udokumentowanego rozkazu. I na końcu apeluje: „Wzywam polskich historyków, żeby wspólnie zbadać tę zbrodnię. Rozstrzelano tam jeńców, ochotników, obywateli II RP, którzy pojechali na Zakarpacie bić się z Węgrami o niepodległość Ukrainy. Znaleźliśmy 22 ciała, ale może ich być ponad 600. Dokładniej liczby nie znamy. Badania trwają.” Po usilnych poszukiwaniach strona ukraińska znalazła 22 ciała. I chociaż dokumentów na to nie ma, już wie, że byli to Ukraińcy i że zostali rozstrzelani przez Polaków po wzięciu do niewoli. Szukają teraz owych brakujących około 600 ciał. I zapewne znajdą, nawet gdyby to były ciała Polaków poległych w latach 1939 – 1945, to zostaną uznani oni za żołnierzy Ukrainy Karpackiej, walczących o niepodległą Ukrainę. (Za: Michał Potocki, Zbigniew Parafianowicz: Obietnice z Polską nie są warte nawet papieru? Swiatosław Szeremeta o sprawie ukraińskich pomników. W: http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1113705,swiatoslaw-szeremeta-o-ustawie-o-ipn-i-grobach-zolnierzy-upa.html 27.03.2018).
W lutym dr hab. Andrzej Zapałowski złożył na policję zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Chodziło o obiekt ku czci UPA w Koniuszy na Podkarpaciu, w gminie Fredropol, który miał powstać nielegalnie jesienią ubiegłego roku. Według dostępnych informacji, został tam postawiony nielegalnie. Kilkanaście lat wcześniej w tym samym miejscu środowiska ukraińskie wzniosły, również nielegalnie, kopiec ku czci banderowców. Prof. Zapałowski poinformował, że otrzymał decyzję, według której Prokuratura Rejonowa w Przemyślu odmówiła wszczęcia dochodzenia. Uzasadnienia decyzji nie podano. „Wiem, iż w tej sprawie doniesienie złożył także Podkarpacki Wojewódzki Konserwator Zabytków”  – poinformował prof. Zapałowski, który opublikował dokument na portalu społecznościowym. Nielegalna budowa pomnika miała bowiem miejsce na terenie będącym w rejestrze zabytków. Historyk poinformował też, że podczas przesłuchania na Policji wskazał materiały i nazwiska osób, które kilkanaście lat temu w tym  samym miejscu fotografowały się, po usypaniu nielegalnego pomnika ku czci UPA. „Oczywiście są tam osoby zaangażowane w oskarżeniu kibiców, iż w czasie Panachidy w Przemyślu w 2016 roku naruszyły tą polityczną procesję. Tutaj Prokuratura w Przemyślu staje „na głowie” aby udowodnić winę, podobnie jak w sprawie antyukraińskiego okrzyku w czasie „Marszu Orląt” w Przemyślu” - napisał prof. Zapałowski. Dodał, że jest już „kilka spraw, gdzie opieszałość Prokuratury w Przemyślu w sprawach banderowskich aż razi”. Jako przykład podał brak postępów w śledztwie w sprawie ukraińskich studentów, którzy promowali banderowska flagę. Dodał, że jest „wiele innych przykładów umarzania spraw składanych przez Polaków w sprawie promocji banderyzmu w Przemyślu”. Wcześniej historyk poinformował, że przejrzał kilka roczników periodyku „Вісник Закерзоння” („Wieści z Zakerzonia”), który w latach 2000-2002 wydawał w Przemyślu Związek Ukraińców w Polsce. „Bardzo ciekawy jest sam skład redakcji (…) oraz teksty, w tym ich linia programowa” – zaznaczył. W składzie redakcji widnieje m.in. Petro Baczyk, a także (jako redaktor naczelny) Bohdan Huk – ukraiński szowinista, który na łamach tygodnika dla Ukraińców w Polsce „Nasze Słowo” nazwał przemyskiego działacza patriotycznego, Mirosława  Majkowskiego, „pierwszym żołnierzem faszystowskich ugrupowań Przemyśla i Podkarpacia” i twierdzi, że członkowie lokalnych grup patriotycznych to faszyści. Na łamach „Naszego Słowa” ukazywały się również wcześniej inne artykuły Huka. Należy zaznaczyć, że jego wątpliwej jakości opinia jako biegłego przyczyniła się do umorzenia postępowania ws. grupy młodych Ukraińców, którzy fotografowali się z flagą OUN-UPA. On sam zasłynął jednak przede wszystkim ze swoich wypowiedzi, które pokazują, że jest on gloryfikatorem banderyzmu, oskarżającym Polski Rząd w Londynie o plany eksterminacji ludności ukraińskiej. (https://kresy.pl/wydarzenia/przemyska-prokuratura-odmawia-wszczecia-dochodzenia-ws-nowego-nielegalnego-pomnika-upa/; 28 marca 2018).  Problemy z dodawanie dwa plus dwa mają więc także prokuratorzy w Przemyślu.  
A we Lwowie kwitnie „europejska demokracja”.
„Tegoroczny „Marsz Wyszywanek”, pod nazwą „Marsz Wielkości Ducha”, upamiętniający 75. rocznicę utworzenia dywizji Waffen-SS Galizien, złożonej z ukraińskich ochotników, rozpoczął się w sobotę pod wieczór pod pomnikiem Stepana Bandery we Lwowie. Organizatorem jest partia Narodowy Korpus, powiązana z pułkiem „Azow”, odwołującym się do neobanderyzmu i symboliki nazistowskiej. Według ukraińskich mediów, w marszu wzięło udział około pół tysiąca osób, z czego większość przybyła w tradycyjnych ukraińskich wyszywankach. Na czele niesiono symbole Waffen-SS Galizien, a także flagi: państwową i banderowską. Podobnie jak podczas wcześniejszych marszy, widoczny był baner z wizerunkami żołnierzy tej kolaboracyjnej formacji z napisem „Nie zgasną płomienie chwały”. Z przodu niesiono także emblematy ukraińskich formacji ochotniczych, które walczą lub walczyły w Donbasie, m.in. pułku Azow, batalionów OUN, Karpacka Sicz, Ochotniczego Ukraińskiego Korpusu Prawego Sektora, a także Ajdar – formacji popularnej wśród części przedstawicieli środowisk proukraińskich w Polsce (m.in. Dawid Wildstein i Blanka Zalewska, a także posłanka Małgorzata Gosiewska z PiS). Obecni byli też przedstawiciele neobanderowskiego „Sokoła”, powiązanego z partią Swoboda, a także Narodowe Drużyny, czyli bojówki Korpusu Narodowego. Część osób ubrana była w stroje imitujące umundurowanie członków Waffen-SS Galizien (ukr. Hałyczyna), natomiast nie prezentowano symboliki partyjnej. Podczas marszu uczestnicy skandowali popularne hasła ukraińskich nacjonalistów, m.in.: „SS Hałyczyna – dywizja bohaterów”, „Nasi bohaterowie – nasza ziemia”, „Ukraina ponad wszystko”, „Pamiętaj cudzoziemcze – tu panem jest Ukrainiec (ukr. Pamjataj czużynec, tut hospodar – Ukrajinec!)”, „Szuchewycz, Bandera – bohaterowie Ukrainy”. Naczelnik lwowskiego sztabu Korpusu Narodowego, Światosław Siryj, oświadczył: „To są nasi bohaterowie, oddajemy im hołd, pamiętamy, powiększamy ich ducha i ducha bycia ochotnikiem jako takim.” (Za: https://kresy.pl/wydarzenia/ss-halyczyna-dywizja-bohaterow-ulicami-lwowa-przeszedl-marsz-z-okazji-75-rocznicy-utworzenia-ss-galizien-video-foto/; 28 kwietnia 2018).  Dywizja SS „Hałyczyna” walczyła po stronie Niemiec, dokonała rzezi kilkunastu wiosek polskich. Ukraina chce więc iść tą samą drogą?
C.d.n.