Logo

ORLĘTA LWOWSKIE

Bohaterstwo Orląt Lwowskich należy do polskich Czynów Niepodległościowych broniących kresowych ziem i miasta semper fidelis - zawsze wiernego Ojczyźnie Lwowa.
Obrona kresowej strażnicy będącej skarbcem kultury polskiej, funkcjonuje podobnie jak obrona Częstochowy przed Szwedami, wiktoria Sobieskiego pod Wiedniem, brawurowa szarża szwoleżerów Kozietulskiego pod Samosierrą, czyn I Brygady Józefa Piłsudskiego, „Cud nad Wisłą” i obrona Zadwórza - polskich Termopil w sierpniu 1920 roku, a w czasach nam bliższych Westerplatte, Monte Cassino, Powstanie Warszawskie, bunt i determinacja „ludzi z żelaza”.
Kiedy heroiczny wyczyn w dziejach narodu obrasta z czasem legendą, która - bazując na setkach relacji, opowieści, wspomnień uczestników, okolicznościowej poezji itp. - tworzy na ich podstawie obraz wyidealizowany. Legenda taka, strojna często w barwne wytwory fantazji, ma niezwykłą siłę przenikania do takich głębin świadomości społecznej, gdzie spokojna, trzeźwa, ścisła wiedza historyczna nigdy nie przeniknie. Historyka szczególnie winna interesować relacja między dwoma zasadniczymi czynnikami przekazującymi społeczeństwu wiedzę o przeszłości, a mianowicie między legendą a historią, baśnią a nauką historyczną.

„Jeżeli legenda jest z historią w zgodzie - pisał wybitny historyk, pierwszy kronikarz obrony Lwowa Adam Próchnik - jeżeli to, co głosi legendarna opowieść znajduje swoje potwierdzenie w historycznej ścisłości, staje się legendą wielką, pożyteczną pomocnicą historii, wtedy bowiem legenda, snując swe piękne opowieści o wielkich bohaterach i niezwykłych wypadkach, niesie przed rydwanem historii gorejący kaganek prawdy. Baśń i nauka uzupełniają się wzajemnie w służbie głoszenia światu przeszłości dziejowej”. Rola historyka jest wówczas ułatwiona i wdzięczna”.
Inaczej jednak musi przedstawiać się sytuacja, jeżeli pomiędzy legendą a wynikami badań naukowych nie ma zgodności. Wtedy stosunek historyka do legendy musi być ofensywny, bezkompromisowy i nakierowany na jej przetwarzanie zgodnie z prawdą historyczną. Legenda historyczna bałamutna, to szkodnik w edukacji narodowej niebezpieczny. Nie może być bowiem nauczycielką nieprawda, a jej mistrzynią utopia. Edukacja narodowa czerpać musi swe soki z podłoża prawdy dziejowej i tylko taka wielkość ostać się może, której nauka daje na to legitymację, w przeciwnym razie wychowanie narodowe staje się samołudzeniem narodowym.
Wyniki badań naukowych potwierdzają, iż legenda Orląt Lwowskich oparta jest na autentycznym czynie patriotycznym i heroiźmie. Jednak przez ostatnie półwiecze w Polsce komunistycznej cenzura mniej lub bardziej skutecznie wypierała ze świadomości narodowej nie tylko nazwiska obrońców Persenkówki, Zadwórza i chłopców z lwowskiej Góry Stracenia i Placu Bema. Rugując trwałe, ale niewygodne ideologicznie bądź politycznie fakty i legendy, zastępowano je nowymi, niejednokrotnie sztucznie, ponad wszelką miarę wyolbrzymionymi (casus Janka Krasickiego, czy też gen. Świerczewskiego - „człowieka, który się kulom nie kłaniał”). Zmieniano symbole i znaki patriotyczne.
Fenomen  Orląt Lwowskich przejawia się choćby w fakcie, iż mimo upływu tylu dziesięcioleci, polscy turyści we Lwowie nadal uparcie poszukują Cmentarza Obrońców Lwowa i pomstują nad profanacją tego miejsca, chociaż z reguły mają dość mgliste pojęcie, kiedy i w jakich okolicznościach padli ci, którym wzniesiono tak niezwykły panteon. Bohaterstwo Orląt Lwowskich przetrwało w rodzinach (nie tylko lwowiaków) głównie dzięki przekazom ustnym.
W wydanej w Paryżu w 1985 r. książce „Budowanie niepodległej” Wojciech Giełżyński napisał: „Lwowskie Orlęta pełniły w międzywojennej Polsce rolę Kamieni na Szaniec, jaka w ćwierć wieku później przypadła chłopcom z Zośki i Parasola. Naród, który by nie otaczał czcią swych bohaterów, ich heroizmu nie czynił wzorcem wychowawczym - byłby mówiącą tym samym językiem populacją tutejszych, nie duchową wspólnotą [...] Legenda Orląt, tak jak i ta o chłopcach spod Parasola nie jest sztucznie wyolbrzymiona, czego się nie da powiedzieć o wielu innych legendach - zwłaszcza tych, co mają urzędowy stempel. Lwów rzeczywiście obroniły wyrostki. Nawet dzieci miały udział w zwycięstwie. Akurat to nie jest mitem - gdy mowa o Obronie Lwowa w listopadzie 1918 roku.
Dziś termin „Obrona Lwowa” używany przez Polaków budzi w kręgach nacjonalistów ukraińskich irytację, dlatego wymaga on pewnych wyjaśnień, szczególnie młodemu pokoleniu.
U zarania II Rzeczypospolitej, gdy Lwów był wielkim centrum kultury polskiej i przez Polaków administrowanym, termin „obrona” był oczywisty. Jego sens rozumiało każde dziecko. Sytuacja zmieniła się, gdy na mocy układów jałtańskich i poczdamskich, po ogromnych przemieszczeniach ludności, Lwów przestał być politycznie miastem polskim.
Jako Polacy mamy jednak prawo mówić o Obronie Lwowa w listopadzie 1918 roku, gdyż nasi rodacy wystąpili wówczas przeciw ukraińskiemu wojskowemu zamachowi stanu. To nie oni zaatakowali, ale zmuszeni zostali do obrony. Nie sięgali po cudzą własność, lecz bronili swej ojcowizny, swych domów, ulic, szkół, uczelni, fabryk i warsztatów. Powstali do walki na początku wręcz z gołymi rękami: z szablami, strzelbami i pistoletami wyciągniętymi z lamusa, zdobywając z czasem nowoczesną broń maszynową na zawodowym wojsku przeciwnika.
Początkowo bronili się samotnie, bez żadnej pomocy, której Polska, ledwo do życia powstała, dać nie mogła. Zanurzeni w mrokach długich listopadowych nocy, okrążeni, pozbawieni światła, wody i żywności, wykazywali częstokroć krańcową desperację. Wśród obrońców byli robotnicy i urzędnicy, księża i batiarzy - słynni lwowscy ulicznicy, kobiety, dzieci i starcy oraz ci najbardziej patriotyczni i ofiarni - gimnazjaliści i studenci. Im to właśnie nadano przydomek „Orlęta Lwowskie”, w którym jest wiele pieszczotliwości rodzicielskiej.
Setki z nich padło broniąc swej ojcowizny, torując drogę odsieczy z głębi Polski. Legli później pospołu na cmentarzu, który był jedną z największych świętości Polski i jedną z najciekawszych osobliwości w świecie. Za ich to czyn m.in. państwo polskie odznaczyło Lwów - jako jedyne miasto polskie - Krzyżem Virtuti Militari. Uroczystość dekoracji miasta miała miejsce na placu Mariackim we Lwowie w 1920 roku. Pierwszy Marszałek Polski Jozef Piłsudski powiedział wówczas:

„Lwów ! - któreż polskie serce nie drgnie na to miano. Za dawnych  czasów  Lwów  był  takim  miastem,  jakich  dawna Rzeczpospolita Polska miała wiele: miał swoje dni sławy i klęski,  lecz niezapomniana jego w historii rola zaczyna się w  noc najczarniejszej  niewoli. Po  roku 1863  Lwów  był  miastem  najmniej  ugodowym. Wówczas  to  wszędzie  panowała  ugoda,  wszędzie  hasłem była  tzw.  rozwaga,  tak  często  równoznaczna  z  tchórzostwem,  wszędzie  panował  tzw.  rozsądek,  który  jakże  często  był  tylko  bojaźnią.  Lwów  był  zawsze  najbardziej  bez trwogi.  Tu  serca  Polski  biły  najśmielej.  Kto  pragnął  odetchnąć uczuciem wolności  i nawiązać nić  tradycyjną myśli,
czy  walki  o  niepodległość  Polski,  musiał  oprzeć  pracę  o Lwów,  gdzie  biły  serca  goręcej  rwące  się  do  wolności. Na  tarczy  waszej  herbowej  wypisane  są słowa  „Zawsze wierny!”  -  i  dlatego  iluż  tu  wiernych  szukało  ucieczki.  Ilu wiernych złożyło tu głowy, by swym duchem otoczyć opieką to, co tu w sercach najgoręcej żyło - wiarę, że jeszcze nie zginęła.  
Niech  mi  będzie  wolno,  jako  temu,  który  tu,  we Lwowie,  o  ruchu  zbrojnym  marzył  i  w  czyn realizować  się go  starał,  złożyć  osobistą  podziękę  miastu,  które  mnie  i moich uczniów chowało,  gorącym swym uczuciem grzało. W  chwili,  kiedy  zginęła  zmowa  naszej  niewoli,  wam przypadł honor pierwszej walki przy waszych murach i domach.  Tak,  jakby  na  zakończenie  marszu  pogrzebowego, który grano nad Polską, u was zabrzmiał ostatni akord nie pogrzebu,  lecz  tryumfu. Pozwólcie panowie, że przypomnę, w jakich warunkach była Polska wówczas - przed dwoma  laty. Nie była to Polska dzisiejsza, która rozporządza setkami tysięcy dłoni, zdolnych  pochwycić  żelazne  bagnety,  i  setkami  paszcz  armatnich,  które  jej  bronić  są  w  stanie.  Polska  sprzed  dwu  lat, powołując synów do broni, nie miała bagnetów, które by w ręce żołnierza włożyć mogła; gdy miała broń, nie miała odzienia;  gdy  miała  odzienie,  nie  miała naboi.  Taką  była wtedy Polska,  gdy  w  łachmany  wojenne ubrane  zastępy  szły  pod
Lwów,  by  go  od  najazdu  bronić. Bój był prowadzony o miasto oblężone. To nie jest zwykły bój, proszę panów. Miasto wywiera wpływ na żołnierza niesłychanie  silny.  Każda  trwoga,  każdy  niepokój,  każde drgnięcie  serca  miasta niewidzialnymi  nerwami bieży  tam, gdzie  na krańcach jego  bój  się  toczy,  do  najdalej  wysuniętej placówki  żołnierskiej.  Żołnierz  staje  się  obywatelem  miasta, miasto staje się żołnierzem. Miasto i żołnierz żyją wspólnym życiem. Trwoga i lęk,  czy  ufność i wiara mieszkańców, to  potęgi  ciemne  lub  jasne,  które  dają  klęskę  lub  zwycięstwo.  Żołnierz  staje  się  zależny  od  siły  lub  słabości  tych, których broni,  tak,  że nie wiadomo nieraz,  co  ważniejsze - czy żołnierz, czy duch miasta, które żołnierz  ten broni.
Lwów  w  dniach  dla  niego  ciężkich  stał  się  zbiorowym żołnierzem.  Od  jego pewności  i  jego  wiary  zależało,  czy każdy żołnierz stać będzie spokojnie na placówce. A miasto
jest w cięższych warunkach, niż żołnierz na  froncie.  Miasto nie widzi nieprzyjaciela, nie widzi bezpośrednio rezultatów strzałów,  nie zna podniecenia, jakie  daje  walka  oko w  oko. Miastu przypadają w udziale tylko same męki i trwogi. Dzieciom  zagraża  nędza,  rodziców  chwyta  śmiertelna  obawa. Miasto musi brać udział w  zbiorowym wysiłku,  musi  opanować  swój  lęk,  trzymać  na  wodzy  swą  niepewność,  by strachem  nie  zarazić  tych,  którzy  stoją  na  jego  straży. Tych kilkadziesiąt dni walki uczyniły ze Lwowa  dzielnego żołnierza. Dlatego  ja,  jako  naczelny  wódz,  który  ma  za  zadanie odznaczać najdzielniejszych  wśród  dzielnych,  najwaleczniejszych wśród walecznych, z  całą sumiennością, a zarazem z uczuciem  szczęścia  rozstrzygnąłem,  że  mogę  dać  zbiorowemu  żołnierzowi  miastu  waszemu  -  najwyższą  odznakę wojskową”

Uzasadniając tę decyzję marszałek Józef Piłsudski powiedział: „Tu codziennie walczyć trzeba o nadzieję, codziennie walczyć o siłę wytrwania. Ludność stawała się wojskiem, wojsko stawało się ludnością. I kiedym ja, jako sędzia wojskowy dający nagrody, odznaczający ludzi, myślał nad kampanią pod Lwowem, to wielkie zasługi waszego miasta oceniłem tak, jak gdybym miał jednego zbiorowego żołnierza, dobrego żołnierza, i ozdobiłem Lwów Krzyżem Orderu Virtuti Militari, tak, że wy jesteście jedynym miastem w Polsce, które z mojej ręki, jako Naczelnego Wodza, za pracę wojenną, za wytrzymałość otrzymało ten order”.
Czyn  Orląt Lwowskich stał się sławny, uwieńczono go laurem zwycięstwa i legendy. Wszedł do podręczników szkolnych, przyjmując formę wzorcowej postawy patriotycznej. Podniecał wyobraźnię twórców sztuki, poetów, malarzy, muzyków, rzeźbiarzy i powieściopisarzy. Skupiał też uwagę cudzoziemców. Był argumentem koronnym na rzecz przynależności państwowej miasta.

Marszałek Francji Ferdynand Foch - jeden ze zwycięskich wodzów w pierwszej wojnie światowej - przemawiając w 1923 r. na Uniwersytecie Lwowskim im. Jana Kazimierza w czasie uroczystości nadania mu honorowego doktoratu, oświadczył:
„W chwili, kiedy wykreślano granice Europy, biedząc się nad pytaniem jakie są granice Polski, Lwów wielkim głosem odpowiedział: Polska jest tutaj. A bezpośredni świadek wydarzeń, obserwujący drugie oblężenie Lwowa w 1919 r., francuski generał Barthelemy, oddając hołd męstwu kobiet i dzieci lwowskich powiedział: Skłaniam nisko głowę przed kobietami szlachetnymi i bohaterskimi dziećmi, znoszącymi tyle cierpień i krew przelewającymi, by głośno stwierdzić, by krzyczeć na cały świat, że chcą do Polski należeć”
Czyn Orląt Lwowskich począł podlegać procesom narodowej sakralizacji oraz mitologizacji już od pierwszych godzin po zwycięskiej odsieczy i ustąpieniu 22 listopada 1918 r. wojsk ukraińskich ze Lwowa. Następnego dnia w porannym wydaniu „Kuriera Lwowskiego” jego redaktor naczelny Bolesław Wysłouch, jeden z twórców polskiego ruchu ludowego, pisał: „W chwili powszechnego entuzjazmu wszystkich myśli i uczucia zwracają się z wdzięcznością ku tym bohaterom, którzy krwią zapisali jedną z najpiękniejszych kart historii Lwowa i Ojczyzny. Było ich nasamprzód 30 młodziutkich szermierzy wolności, zamkniętych w szkole im. Henryka Sienkiewicza, potem rosły ich hufce, przeważnie ze studentów gimnazjalnych i niedorostków od warsztatów, zdobywając oręż i wypierając wroga z ulicy w ulicę, a ścieląc gęsto pole walki swymi ciałami, poszarpanymi od pocisków.
Cześć Polskiej Młodzieży!
Cześć Polskiej Dziatwie Lwowa!
Wśród huraganu granatów, poświstów szrapneli, wśród gradu kul stał młodzieniaszek polski po parę dni i nocy z rzędu na placówce i o głodzie i chłodzie walczył za Polskę z męstwem prawdziwie bohaterskim. Wielu z nich wymknęło się z domu bez wiedzy i zezwolenia rodziców. Dla tych młodocianych obrońców Lwowa należałoby założyć złotą księgę ku wiecznej pamięci i chlubie miasta”.

Tak przedstawiała się pierwsza, publicystyczna próba kreacji legendy Orląt Lwowskich. Później przyszły następne, coraz bardziej sugestywne i dojrzałe literacko. Największy wpływ na kształtowanie bohaterstwa Orląt Lwowskich mieli Kornel Makuszyński, Adam Grzymała-Siedlecki, Jan Parandowski, Aleksander Baumgarten, Artur Schroeder, Ferdynand Neumauer ps. Mirosław Bezłuda, Józef Białynia-Chołodecki, Stanisław Obrzud, Jan Gella, Adam Próchnik, Wacław Lipiński, Witold Hupert, Aleksander Kron, Jerzy Dunin-Wąsowicz i Stanisław Łapiński-Nilski, Artur Oppman (Or-Ot).

W poszczególne rocznice regularnie ukazywały się jednodniówki i różnego typu broszury oraz albumy sławiące czyn Orląt Lwowskich. Przez prasę, nie tylko lwowską, przechodziła fala artykułów okolicznościowych oraz relacji z obchodów „Święta Obrony Lwowa”. Odbywały się wiece, capstrzyki, msze patriotyczne, na których wygłaszano płomienne przemówienia. Najbardziej spektakularne obchody zorganizowano w listopadzie 1938 r., w 20. rocznicę walk o Lwów. Pochód, który uformował się po nabożeństwie patriotycznym w kościele Jezuitów i zmierzał na cmentarz Obrońców Lwowa, liczył kilka kilometrów.
Specjalną rolę w upowszechnianiu bohaterstwa Orląt Lwowskich odegrała poezja. Tematowi obrony Miasta Semper Fidelis wiersze poświęcili m.in. Henryk Zbierzchowski, Artur Oppman (Or-Ot),Adam Cehak-Stodor, Rudolf Arend, Maryla Wolska, Witold Bunikiewicz, Ludwik Szczepański, ks. Tadeusz Karyłowski, Marian Grzegorczyk, Józefa Rogosz-Pieńkowska, Artur Schroeder, Maria Kazecka, Mieczysław Lisiewicz, Maciej Szukiewicz, Stefania Tatarówna, Janina Mogiła-Stankiewiczówna.

Początkowo dominowała poezja przygodna, wiersze-reportaże tworzone na linii frontu, na barykadzie, bez pretensji do wieczności, jak choćby napisany już 4 listopada 1918 r. wiersz „Ostatnie liście” Marii Kazeckiej, dedykowany dzieciom-bohaterom z Ogrodu Jezuickiego. Poetka mieszkała przy ulicy Kraszewskiego, przy samym parku.

Widzę z okien, jak w mojej padacie ulicy.
W jakichż bolesnych gwiazdach będziemy was chować!
Noc późna, delikatnej pełna tajemnicy.
Lecą liście i zdają się za śmierć dziękować.

Chwałę Orląt Lwowskich głosili nie tylko poeci lwowscy, jak choćby Henryk Zbierzchowski, ale również warszawscy, krakowscy, wileńscy. Jeden z najgłośniejszych wierszy poświęconych Orlętom lwowskim pt. „Przyśniła się dzieciom Polska” napisał w styczniu 1919 r. Edward Słoński, poeta znany z utworów melodyjnych, prostych w formie, nawiązujących do tradycji piosenki ludowej, żołnierskiej, wyrażający powszechne w czasie pierwszej wojny światowej nastroje oczekiwania.

PRZYŚNIŁA SIĘ DZIECIOM POLSKA

Przyśniła się dzieciom Polska
czekana przez tyle lat,
do której modlił się ojciec,
za którą umierał dziad.

Przyśniła się dzieciom Polska
w purpurze żołnierskiej krwi -
szła z pola bitym gościńcem,
szła i pukała do drzwi.

Wybiegły dzieci z komory,
przypadły Polsce do nóg
i patrzą - w mrokach przyziemnych
posępny czai się wróg.

Dobywa ostre żelazo,
zbójecką podnosi dłoń...
Więc obudziły się dzieci
i pochwyciły za broń.

Poniosły w groźny wir bitwy
zwycięski parol swych snów
i osłoniły przed wrogiem
własnymi piersiami Lwów.

Na progu Polski idącej
układły na wieczny sen
swych oczu modre bławaty
i płowy swych główek len.

 Edward Słoński


Nie mniej popularny był wiersz pt. „Orlątko” Artura Oppmana (OR - OT), poety Warszawy, bajkopisarza, epigona romantyzmu. Jest to poetycki monolog umierającego syna do matki.

ORLĄTKO

O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów -
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew - to za nasz Lwów!
Ja biłem się tak samo
Jak starsi - mamo, chwal! ...
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal! ...

Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat ...
O, nie płacz nad swym synem,
Że za Ojczyznę padł ! ...

Z krwawą na kurtce plamą
Odchodzę dumny w dal ...
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal! ...

Mamo, czy jesteś ze mną ?
Nie słyszę twoich słów ...
W oczach mi trochę ciemno ...
Obroniliśmy Lwów! ...
Zostaniesz biedna samą ...
Baczność za Lwów! Cel! Pal!
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal...
                               
  Artur Oppman / OR-OT /

Utwór „ORLĄTKO” napisał Artur Franciszek Michał Opmman /OR - OT/ gorący patriota, wybitny poeta i pisarz, „ młodopolanin”, urodzony w Warszawie, zakochany we Lwowie. Utwór powstał w okresie Obrony Lwowa w listopadzie 1918 roku.

Z wierszy późniejszych bodaj najpopularniejszy wyszedł spod pióra Mariana Hemara:

Matka płakała: czyś ty zwariował?
Ojciec się gniewał: czyś ty się wściekł?
Zamknął go w domu. Czapkę mu schował,
Kolega gwizdnął i - chłopiec znikł...

Kto go tak uczył? Kto go tak skusił?
Jaka muzyka? - Do jakich słów?
Kto go opętał? - Kto go przymusił?
Żeby on zginął - za co - za Lwów!!!

Kto mu wyszeptał słowa nadziei,
Że on na zawsze, na wszystkie dni
Do Polskiej Mapy ten Lwów przykleił
Gumą arabską - kropelką krwi!

W 1919 r. dr Jan Niemiec, znany lwowski pedagog, prowadzący wzorową szkołę przy ul. Pełczyńskiej, napisał sztukę pt. „Obrona Lwowa”, którą wystawił Teatr Wielki. Później utwór ten często wprowadzały do swego repertuaru amatorskie teatrzyki szkolne. Bohaterem sztuki jest 14-letni Antoś Nieborski, postać fikcyjna, ale kojarząca się bardzo wyraźnie z historią życia i śmierci legendarnego Jurka Bitschana, rozsławionego w znanej powszechnie przed wojną balladzie Anny Fischerówny.

BALLADA O JURKU BITSCHANIE

Mamo najdroższa, bądź zdrowa.
Do braci idę w bój!
Twoje uczyły mnie słowa,
Nauczył przykład twój.

Pisząc to Jurek drżał cały.
Już w mieście walczy wróg,
Huczą armaty, grzmią strzały,
Lecz Jurek nie zna trwóg!

Wymknął się z domu, mknął śmiało,
Gdzie bratni szereg stał,
Chwycił karabin w dłoń małą,
Wymierzył celny strzał.

Toczy się walka zacięta,
Obfity śmierci plon.
Biją się polskie Orlęta
Ze wszystkich Lwowa stron.

Bije się Jurek w szeregu,
Cmentarnych broni wzgórz,
Krew się czerwieni na śniegu
Ach! Cóż tam krew! Ach! Cóż?!

Jurek za chwilę upada,
Lecz wnet podnosi się,
Pędzi gdzie wrogów gromada,
Do swoich znów się rwie.

Rwie się, lecz pada na nowo...
„Ach mamo nie płacz! Nie!...
Niebios Przeczysta Królowo!
Ty dalej prowadź mnie!”

Żywi walczyli do rana,
Do złotych słońca zórz.
Ale- bez Jurka Bitschana,
Bo Jurek nie żył już.
 
  Anna Fischerówna

Znaczący udział w kreowaniu legendy lwowskich Orląt mieli również malarze, rysownicy, ilustratorzy książek. Bodaj najbardziej znany obraz pt. „Orlęta w walce” namalował Wojciech Kossak. Wykorzystał tam scenerię cmentarza Łyczakowskiego, gdzie za pomnikami i nagrobkami broni się grupa młodzieży. Obraz ten upowszechniano w tysiącach widokówek. Równie sławny był tryptyk Stanisława Kaczora-Batowskiego „Bój o Persenkówkę”.
W latach 1919-1920 Janina Mogiła-Stankiewiczówna namalowała cykl pt. „Obrona Lwowa”, w którym najbardziej znane były obrazy „Cmentarzyk Politechniki w listopadzie 1918 r.”, „Duchy cmentarza” i „Pogrzeb lotnika”. Artystka, mieszkająca w pobliżu głównego gmachu Politechniki, z okien swej pracowni patrzyła na dramaty, jakie rozgrywały się na małym, prowizorycznym cmentarzyku umieszczonym w ogrodzie Politechniki. Często - pisała w komentarzu do wystawy swych obrazów - łzy przesłaniały mi widok, gdyż do uszu moich dolatywały jęki i cichy płacz żon, matek, sióstr, które grzebały swoich najdroższych. W oczach moich matka bohatera, wśród gradu kul i błysków szrapneli pękających w powietrzu, odgrzebywała zmarzniętą ziemię - dla syna - na wieczny spoczynek. Nigdy nie zapomnę chwil męki, rozpaczy i dumy z ofiar tych najmłodszych. Obraz ten jest częścią całego cyklu.
Popularnością cieszyły się również ilustracje książkowe Kamila Mackiewicza do opowiadań z tomu „Orlęta” Artura Schroedera i Michała Sozańskiego, zwłaszcza „Wypad z Kadeckiej Szkoły”.
W 1934 r. profesor Uniwersytetu im.Jana Kazimierza Stanisław Łempicki wystąpił z propozycją, aby miasto zamówiło u Wojciecha Kossaka „Panoramę Orląt Lwowskich” i wspólnie z prof. Tadeuszem Obmińskim sugerował, aby umieścić ją w Baszcie Prochowej. Miały to być nowe lwowskie Racławice. Sens takiego dzieła - pisał Łempicki - będzie na wskroś pozytywny. Bo nie chodzi tutaj o poruszanie starych ran walki bratobójczej dwóch bliskich sobie narodów, nie chodzi o odbliźnianie starych blizn polsko-ukraińskich ani o drażnienie ambicji narodowych Ukraińców, od czego jesteśmy jak najdalsi. Duszy dzisiejszego Polaka-państwowca powinna być obca wszelka negacja, wszelkie uczucie nienawiści. Czyn Orląt Lwowskich jest dla nas - bez względu na partnera krwawych lecz nieszczęsnych walk - przejawem najpiękniejszym czystego bohaterstwa i heroicznego poświęcenia dla Ojczyzny. Przejdzie on do ideowej historii polskiej w tej samej jasnej, prawie legendarnej aureoli, jak niegdyś obrona Jasnej Góry: wszakże mówiąc o tamtej obronie widzimy dzisiaj tylko Cudowny Obraz Częstochowski, i Kordeckiego, i obrońców, i nawet herosów sienkiewiczowskiego „Potopu” - a nie pamiętamy prawie o Szwedach, nie czujemy do nich żadnej dziejowej abominacji. Czyn Orląt Lwowskich - to niesłychanie ważny moment wychowawczy , pedagogiczny dla całych pokoleń dzisiejszej i przyszłej młodzieży, to wielki przykład, wielkie exemplum historyczne, które ma nauczać patriotyzmu i poświęcenia idealnego i żołnierskiego hartu, które - jak przepiękny rozdział z polskiego Plutarcha i z polskiego Amicisa - ma porywać ku naśladowaniu.
Pomysłu tego nie zrealizowano. W Baszcie Prochowej władze miejskie skłonne były umieścić plastyczną panoramę Lwowa, wykonywaną przez Janusza Witwickiego.

Zmierzając do ogólnej konkluzji można stwierdzić, iż legenda Orląt Lwowskich, czerpiąca swą siłę z autentyzmu wydarzeń historycznych, miała niezwykłą, magnetyzującą moc i znakomicie służyła wychowaniu patriotycznemu nie tylko w mieście, które uchodziło za kresową strażnicę. Ostatniemu pokoleniu, zrodzonemu w niewoli, marzyły się bohaterskie boje Kmicica, Wołodyjowskiego, Podbipięty, Kozietulskiego, Sułkowskiego, Ordona, Sowińskiego. Młodzież kształcona na tych ideałach w chwili gwałtownego, zaskakującego zagrożenia dla polskości Lwowa, postanowiła w naturalny sposób odwołać się do tradycji obrony Częstochowy, Zbaraża, Kamieńca, i błyskawicznie zmieniła się w żołnierzy sprawy narodowej, skandujących „Nie damy ziemi skąd nasz ród”.
I oto kilkunastoletni gimnazjalista, który jeszcze niedawno bał się ciemnego pokoju, „dwójek pana profesora”, przepadał za łakociami, z niechęcią opuszczał ciepły pokój w jesienno-zimowe chłody, decydował się na udział w prawdziwym boju, gdzie płaci się krwią i bólem. Nocami na przenikliwym wietrze, w listopadowej zadymce, w kałuży błota, głodny, zziębnięty, trwał na placówce zasypywanej pociskami. Na Cytadeli i Górze Stracenia, w Ogrodzie Pojezuickim i przy szkole Henryka Sienkiewicza, pod Sejmem i przed Politechniką, na ulicy Bema i pod Pocztą plamił bruk swą krwią, był nieustępliwy, ofiarny i wielki duchem. Początkowo niemal gołymi rękoma, potem karabinem często wyższym od siebie i bardzo ciężkim, zdobywał kulomioty, automobile, działa, amunicję i walczył nierzadko pod oknami rodziców, których chciał wyzwolić.
Historię Orląt Lwowskich w niezwykły sposób utrwalił też słynny Cmentarz Obrońców Lwowa, część Cmentarza Łyczakowskiego,na zboczu Pohulanki - unikat w skali europejskiej, panteon pamięci narodowej o młodocianych bohaterach, pełen zadziwiających budowli i pomników oraz fantazyjnej roślinności, cmentarz-park - polskie Campo Santo. Jego profanacja rozciągnięta na dziesięciolecia - prawem paradoksu - wbrew pragnieniom profanów, ugruntowała mit o czynie kolegów Jurka Bitschana.
W 28 lat później, 1 sierpnia 1944 r. w Orlęta Lwowskie wcieliły się Orlęta Warszawskie.

WARSZAWSKIE DZIECI

Nie złamie wolnych żadna klęska,
Nie strwoży śmiałych żaden trud –
Pójdziemy razem do zwycięstwa,
Gdy ramię w ramię stanie lud.

Refren:

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew!

Powiśle, Wola i Mokotów,
Ulica każda, każdy dom –
Gdy padnie pierwszy strzał, bądź gotów,
Jak w ręku Boga złoty grom.

Refren:
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew!

Od piły, dłuta, młota, kielni –
Stolico, synów swoich sław,
Że stoją wraz przy Tobie wierni,
Na straży Twych żelaznych praw.

Refren:
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew!

Poległym chwała, wolność żywym,
Niech płynie w niebo dumny śpiew,
Wierzymy, że nam Sprawiedliwy,
Odpłaci za przelaną krew.

Refren:
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew!

 
Autor tekstu:    Stanisław Ryszard Dobrowolski (ps. Goliard)


O OBROŃCACH LWOWA

Oni trójkami młodej krwi
Wpatrzeni tylko w gród swój stary
Szli bez okopów w wolność dni
Bo zbrojni byli w łez sztandary.

A niebosiężna tylko moc
Zbroiła tuman młodych rot,
Szrapneli zmowę w Orlą Noc
Ramiony bronił tylko splot.
Oni trójkami w niebo szli,
Bo taki trwał Ojczyzny los,
Historię wbarwił ból tych dni
Wrażej potęgi czarci głos.

Szlakami ulic szli nieznani,
Nad nimi zaś granatów mowa,
Podle zbrojeni, ukochani,
Broniący piękna swego Lwowa.

 W polskości grodu zadumani,
Nad nimi trwała wraża zmowa,
A byli chciani, choć niechciani
Orlęta, dzieci swego Lwowa.

I w chwale swej wkraczali dumnie
Pieśni nutami Kleparowa,
Gołymi pięśćmi walcząc szumnie
Szły Orły Dzieci swego Lwowa.

I sztandarami bój wygrały,
W dym już rozwiana siła wroga,
Bo to Orlęta tak śpiewały,
Orlęta, dzieci swego Lwowa.

I w łyczakowskim gruzu wale
Spoczęły ich dziecięce słowa
A w twardej ziemi, lwowskiej skale
Trwają do dziś Obrońcy Lwowa.

 Aleksander Szumański

 MATKA BIAŁOCZERWONA

 Popatrz Mamo na Łyczaków
 Tam brzmi chór Czerwonych maków
 Tam jest Polska, u twych stóp
 Tam jest kraj jedyny Lwów.

  Nie płacz Mamo ja wnet wrócę
  Lecz na chwilę odejść muszę
  Nie płacz mamo w mej czerwieni
  To Lwów tylko się zieleni.

  Lwów nasz żyje, Polski Rota
  Nic, że dzisiaj krwi Golgota
  Nic, że dzisiaj stąpasz cieniem
  Ja to z Obrońcami zmienię.

  Nie płacz mamo na mą duszę
  Ja na chwilę odejść muszę
   By powrócić do twych stóp
  I zobaczyć polski Lwów.

Aleksander Szumański

ZADWÓRZE POLSKIE TERMOPILE

Słonce znakiem wolności
Zza chmur im spozierało
Blaskiem dziecięcej miłości
Ojczyzną spoglądało

To druga jesień wrogości
Młodzieńczy los oplata
W lewej ręce karabin
A w prawej bat na kata


I tak wkraczały dumnie
Dziewczęta z Kleparowa
A chłopcy zewsząd szumnie
Bronili swego Lwowa

Ich tanki to zwycięstwo
Ich konie to bić wroga
Ich radość splotło męstwo
W obronie swego Lwowa

Ubrali ciernia koronę
Tak ich uczyła mama
i w swego Lwowa obronie
Odbezpieczyli granat

Jeden z obrońców Lwowa
Młodziutki Jurek Bitschan
Co zginął w Lwowa chwale
Do taty list napisał

Tato ja muszę okazać
Siłę jak młodzież polska
Wroga z mapy wymazać
Z mocą polskiego wojska

I walcząc bez okopów
Swoim sztandarem z orłem
Obrońcy Lwowa śpiewali
Pospołu ze swoim godłem

A wróg im bezlitośnie
Dziecięce serca wyrywał
Oni z miłosną pieśnią
A lwowski wiatr ich porywał
Szablami posiekani
Młodzi obrońcy Lwowa
Co życie mieli za nic
Bóg ich w dzielności zachował
Trzysta trzydzieści ciałek
Legło w przedpolu przedmurza
Powstały Termopile
I nie oddali Zadwórza

Aleksander Szumański


CO TO JEST MIŁOŚĆ

Co to jest miłość
Czy to grzech
Wiosenny kaprys
Pusty śmiech

Cząstka przeżycia
Szara mgła
Postać niebycia
W sercu skra

Radość spełnienia
Szara nić
Szał uniesienia
Wieczne nic

Kabaret wrażeń
Myśli splot
Spełnienie marzeń
Ptasi lot

Kukułcze gniazdo
Pusty śmiech
Ściśnięte gardło
Mokry las łez

Burza wiosenna
Lodu szkło
Kochanka senna
Dobro i zło

Czy kocie oczy
Wschodzący świt
Światło przeźroczy
Prawda i mit

Uśmiech czy smutek
Przegrana noc
Czas niezabudek
Słoneczna moc

Już szara mgła
I pierwszy śnieg
I ty to ja
I ptaków śpiew

 Wędrówki trop
I srogi mróz
Błąd przebaczenia
Splecenie dusz

Wrogość nienawiść
Wyznania zew
Zwyczajna szarość
I wichru wiew

Przeżycia radość
Czy chaos dnia
I wieczna szarość
Czy dobroć zła

Świat uniesienia
Cisza skarg
Czystość sumienia
Lunapark

Głos  oburzenia
Lament zła
Światło spojrzenia
Szara mgła

Co to jest miłość
Nagi grzech
Wiosenna zamieć
Pusty śmiech

Radość przeżycia
Serca kłam
Pustka niebycia
Śmiechu kram

Mitu fortuna
Pusty trzos
Śnieżna laguna
Ludzki stos

Wschód niezabudek
Spleciona myśl
Radosny smutek
Wczorajsze dziś

Radość wspomnienia
Czarci zwód
Szał uniesienia
Sytości głód

Lawina pragnień
Szał niedosytu
Czarów omamień
i czas przekwitu

I polski Lwów
Miłości zew
Co chcesz to mów
Już czas na gniew

Co to jest miłość
Nie wiem sam
Czy serc zawiłość
Czy życia kłam?

Aleksander Szumański „Fotografie polskie” 2000 r.

 Dokumenty, źródła, cytaty:

http://www.lwow.com.pl/spotkania/orleta/28.pdf

 Elżbieta Rafalska i Aleksander Szumański „Lwowskie Spotkania”.
  Współpraca Mariusz Olbromski.

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.