- Kategoria: Publikacjie
- Bogusław Szarwiło
- Odsłony: 1484
”Czerwona Branka”. Ofiary których nikt nie policzył
/ Oficerowie niemieccy i sowieccy na nowo wytyczonej granicy w okolicach Sejn na Suwalszczyźnie, październik 1939 r.
Czytając dziesiątki wspomnień, relacji byłych mieszkańców dawnych Kresów RP, dość często trafiałem na drastyczne wspomnienia z czasów okupacji określanej "za pierwszego sowieta" (czyli 17. 09. 1939- 06. 1941). Polacy mieszkający na Kresach od pierwszego dnia napaści armii czerwonej na Polskę traktowani byli jak najwięksi wrogowie związku sowieckiego. Stąd terror NKWD, aresztowania, uwięzienia, różnego rodzaju zbrodnie na Polakach ( W tym Zbrodnia Katyńska), masowe deportacje na wschód rodzin wojskowych, policjantów, leśników, nauczycieli, inteligencji polskiej. Do tego sowieci 29 listopada 1939 r. łamiąc prawo międzynarodowe, nadali mieszkańcom okupowanych przez Armię Czerwoną Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej sowieckie obywatelstwo. Tym sposobem młodych mężczyzn z terenów okupowanych objęto obowiązkową służbą wojskową w szeregach Armii Czerwonej.
Mimo, że pobór miał objąć roczniki 1917 - 1919, do armii powołano również mężczyzn z roczników 1906-1916, którzy przed 1939 r. z różnych przyczyn uniknęli poboru do Wojska Polskiego. Dzięki atakowi Niemców w 1941 r., Sowieci zdołali przeprowadzić jedynie dwa pobory: jesienny w 1940 r. i wiosenny w 1941 r. Mimo to do Armii Czerwonej trafiły tysiące młodych Polaków. Tomasz Bereza podaje liczbę poborowych: 100 tys., Alfred Wirski autor książki: "Moje życie w Armii Czerwonej" sugeruje liczbę 200 tys., Kamil Stepan podaje, że do Armii Czerwonej wcielono, według różnych szacunków – między 150 a 210 tys. młodych Polaków. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej i serii klęsk Armii Czerwonej w pierwszym miesiącu wojny, los zmobilizowanych był tragiczny: jeżeli nie zginęli w pierwszych dniach wojny, to trafiali do niemieckich obozów jenieckich, gdzie jako Rosjan skazywano ich na śmierć głodową. Nie lepsza była sytuacja również tych, którzy trafili do sowieckich jednostek wojskowych w głębi Związku Sowieckiego jako "politycznie niepewni", warunki tej „służby” nie różniły się od warunków skazańców w łagrach. Ciężka praca przy byle jakim wyżywieniu, złych warunkach zakwaterowania i braku opieki medycznej, przyczyniły się do dużej śmiertelności. Dlatego autorzy wspomnień pisali, że z reguły po poborowych ślad zaginął. Nie mniej nielicznym udało się trafić do armii Andersa albo do 1 dywizji im. T. Kościuszki. Nim jednak do tego doszło warto odnotować, że w grudniu 1939 r. Sowieci zarządzili obowiązek rejestracji mężczyzn urodzonych w latach 1890 - 1921, a także kobiet z przeszkoleniem sanitarnym. Wiadomości o wydarzeniach na Kresach docierały do Polskich władz na uchodźstwie, które wydały w tej sprawie instrukcję dla Kraju, nakazując, by w wypadku, gdyby doszło do poboru, starać się wysyłać ludzi do Francji, przez rumuńską granicę. Niestety sieć konspiracyjna nie była w najlepszej kondycji. Nie wszędzie działano jak w zapomnianym dziś 20 tys. miasteczku : Czortkowie, gdzie zawiązało się niewielkie podziemie. Organizację od października 1939 r. tworzył hm. Józef Opacki, wcześniej komendant miejscowego Hufca Harcerzy Kresowych. Była to Polska Organizacja Walki z Wrogiem. W międzyczasie powstały również kolejne ugrupowania podziemne. Heweliusz Malawski, podporucznik rezerwy i technik dentystyczny utworzył organizację opartą o uczniów gimnazjum. Młodzi Polacy, by uniknąć poboru do Armii Czerwonej, zdecydowali się na ucieczkę z Czortkowa i przedostanie się do Francji. Wieczorem 9 stycznia 1940 r. w willi rodziny Wasilewskich zebrała się grupa czortkowskich konspiratorów. Nie uczestniczył w nich Opacki, obecny był natomiast Malawski, który uznał, za konieczne zbrojne opanowanie miasta. Jeśli by się to powiodło, konspiratorzy w dalszej kolejności mieli uwolnić wszystkich więźniów.
Opracowano szczegółowy plan ataku na sowieckich strażników, odbicia więźniów i opanowania najważniejszych punktów miasta. Ostatnim punktem miała być ucieczka podstawionym na dworcu pociągiem do Rumunii. Wieczorem 21 stycznia 1940 r - w przeddzień rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego - żołnierze podziemia zebrali się w miejscowym kościele oo. dominikanów. Rozdzielono zadania. W mroźną, śnieżną noc odbyła się walka o zdobycie najważniejszych punktów miasta, w tym opanowanie dworca.
Starcia z Sowietami były krótkie, ale zażarte. Niestety ze względu na zimowe warunki do Czortkowa nie dotarła część zmobilizowanych wcześniej w okolicy konspiratorów, mimo tego Polacy podjęli walkę. Ostatecznie plan się załamał. NKWD krwawo rozprawiło się z pojmanymi konspiratorami. Według obliczeń sowieckich - 128 osób aresztowano, co najmniej 24 powstańców rozstrzelano, ponad 50 wysłano do łagrów. Jeżeli chodzi o przywódców - ppor. Heweliusz Malawski, por. Janusz Kowalski, czy ppor. Woszczyński zniknęli. Co się z nimi stało, nie wiadomo. Był to pierwszy polski zryw wolnościowy pod okupacją sowiecką. Za czasów PRL o tym wydarzeniu nie wolno było opowiadać, z wiadomych względów, ale i obecnie również sprawy kresowe nie budzą wśród rządzących większego zainteresowania. Jednak temat Polaków w Armii Czerwonej znalazł zainteresowanie w rodzimej kinematografii, powstały nawet dwa polskie film wojenne: "Zasieki z 1973 r." i "Do krwi ostatniej "… z 1978 r. Oba jednak zostały zatrzymane przez cenzurę i jako "pułkownicy" przeleżeli dziesięć lat .