- Kategoria: Publikacjie
- Redakcja; Władysław Filar
- Odsłony: 1651
- Drukuj
Trzydzieści milionów przesiedleńców
/ Władysław Filar podczas pobytu w swoich rodzinnych stronach- fot. archiwum W. Filara.
W swych publikacjach dotyczących stosunków polsko-ukraińskich Władysław Filar podjął polemikę z historykami ukraińskimi oraz częścią historyków i publicystów polskich, którzy jednoznacznie potępiali „Akcję Wisła”.
W rozprawie „Operacja Wisła – konieczność czy błąd?” skupił się na krytycznej analizie monografii Romualda Drozda i Igora Hałagidy pt. „Ukraińcy w Polsce 1944-1989”, w której głoszono, że po wojnie „komuniści dokonali na bezbronnych Ukraińcach czystki etnicznej. Około 150 tysięcy wypędzonych i obrabowanych – rozproszono na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Dekretami komunistycznych satrapów skazano ich na wynarodowienie, szkalowano i oczerniano”.
Zauważył, że im dalej od tych tragicznych wydarzeń, tym więcej pojawia się krytyków tamtej operacji i coraz bardziej wyizolowuje się ten problem, jakby to był niczym nieuzasadniony wymysł polski. Lekceważy się kontekst historyczny tamtych lat.
Władysław Filar postanowił przypomnieć, że przesiedlenia Ukraińców w ramach „Akcji Wisła” mieściły się w kontekście ogólnoeuropejskim. Koniec II wojny światowej i decyzje wielkich mocarstw w Jałcie i Poczdamie spowodowały masowe wędrówki i przesiedlenia ludności.
Na podstawie decyzji parafowanej przez przywódców zwycięskich państw przesiedlono z terenów na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej około 6 milionów Niemców (nie licząc tych, którzy wcześniej uciekli przed Armią Czerwoną). Z Czechosłowacji wysiedlono 3,2 miliona Niemców, z Węgier – 200 tysięcy, z Jugosławii – 350 tysięcy.
W okresie 15 października 1944 – 15 czerwca 1946 z Kresów Wschodnich wysiedlono do Polski 788 tysięcy Polaków, a z Polski na Ukrainę – ponad 480 tysięcy Ukraińców. Oprócz tego z Polski Centralnej przesiedliło się na ziemie zachodnie i północne ponad 3 miliony Polaków. 100 tysięcy Turków musiało opuścić Bułgarię. 140 tysięcy Włochów opuściło jugosłowiańską Istrię.
Z Grecji, Turcji i Macedonii przesiedlono do Bułgarii około 250 tysięcy Bułgarów, a Bułgarię opuściło około 50 tysięcy Greków. Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Dalmację, Siedmiogród i Słowację opuściło około 500 tysięcy Węgrów. Egzemplifikację tych przesiedleń można by dalej mnożyć, ocenia się bowiem, że w ostatnich miesiącach wojny i po decyzjach poczdamskich do zmiany miejsca zamieszkania zmuszono ponad 30 milionów ludzi, a niemieckie źródła podają nawet, że w wyniku II wojny światowej około 50 milionów ludzi utraciło na zawsze swoje małe ojczyzny i osiadło w innych miejscach.
W tym właśnie kontekście – zdaniem prof. Władysława Filara – należy mówić o przesiedlenia w ramach „Akcji Wisła”. Nie był to jakiś incydentalny, zupełnie odosobniony wymysł polskiej administracji. Taka była praktyka polityczna po kataklizmie wojennym, który miał miejsce w Europie. Te przemieszczenia były akceptowane przez społeczność międzynarodową, stąd też prof. Krzysztof Skubiszewski w artykule „Akcja Wisła i prawo międzynarodowe” (opublikowanym w „Tygodniku Powszechnym” 11 marca 1990 roku, gdy był polskim ministrem spraw zagranicznych) odrzucił tezę, że przesiedlając Ukraińców w ramach Akcji Wisła Polska złamała konwencje międzynarodowe.
Władysław Filar wykazywał też w swych polemicznych tekstach, że przesiedlanie ludności ukraińskiej na ziemie zachodnie i północne w Polsce niewątpliwie sprzyjało asymilacji ze społeczeństwem polskim, ale trudno się zgodzić, że zamiarem ówczesnych władz polskich było „wynaradawianie społeczności ukraińskiej”, istniały bowiem w PRL szkoły z językiem ukraińskim, powołano Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne (z Zarządem Głównym oraz pięcioma oddziałami wojewódzkimi: olsztyńskim, gdańskim, koszalińskim, szczecińskim i wrocławskim oraz trzynastoma oddziałami powiatowymi), wychodziły pisma w języku ukraińskim.
Głos prof. Władysława Filara był bardzo ważny w tym swoistym szaleństwie, które na początku lat 90. XX wieku dotknęło niektórych bardzo wpływowych polityków w Sejmie polskim, wyrażające się w skłonności do potępiania czegoś bądź przepraszania za coś, co zdarzyło się w dość dalekiej przeszłości. Władysław Filar podzielał wówczas opinię swej krajanki z Wołynia – senator Marii Berny, która jako jedna z nielicznych polskich parlamentarzystów protestowała przeciw uchwale polskiego Sejmu potępiającej „Akcję Wisła”. Nic dziwnego, oboje przeżyli polski holocaust na Wołyniu. Widzieli banderowskie okrucieństwo i sami cudem nie stali się jego ofiarami.
Słup z bocianim gniazdem
Prof. Władysław Filar, który od trzydziestu lat zajmuje się pisaniem książek historycznych o swych rodzinnych stronach, był też inicjatorem serii seminariów polsko-ukraińskich o tematyce wołyńskiej. Zorganizował ich ponad dwadzieścia.
Gdy w 2003 roku w towarzystwie profesorów ukraińskich z Uniwersytetu im. Iwana Franki w Łucku pojechał do rodzinnych Iwanowicz, po sześćdziesięciu latach bezbłędnie trafił do miejsc, gdzie niegdyś stał jego dom rodzinny, szkoła, w której uczył jego ojciec, i remiza strażacka.
Po tych budynkach nie było już śladu. Unicestwiono też tamtejszą słynną aleję bzów i dwór Iwanickich. Ale ostał się z czasów polskich słup z bocianim gniazdem. Bociany – powiedział wówczas Władysław Filar do swych kolegów Ukraińców, tłumiąc wzruszenie – wiją gniazda na tym samym słupie, w tym samym miejscu. Ile to pokoleń bocianów musiało się zmienić przez te sześćdziesiąt lat? Corocznie wracają w rodzinne strony. A ja przez tyle dziesiątków lat nie mogłem tu przyjechać.