- Kategoria: Publikacjie
- Super User
- Odsłony: 1497
Szlakiem krzyży wołyńskich - Stepań, nowy cmentarz
Stepań - Nowy cmentarz, Gromada Stepań, gmina Stepań, powiat Kostopol, woj. wołyńskie,parafia Stepań
Cmentarz parafialny założono w drugiej połowie XIX wieku, był trzecim z kolei w ponad trzystuletniej historii parafii. Zwożono tu zamarłych i chowano, teren jego znajdował się jednak w miasteczku zamieszkałym przez Ukraińców i Żydów. Wielkie odległości sprawiały, że groby odwiedzane były rzadko, szybko też wiele z nich stawało się opuszczonymi. Podział parafii w 1922 i powstanie nowej w Hucie Stepańskiej przypieczętował ten stan. Cmentarz odwiedzano okazjonalnie najczęściej w czasie odpustu na Św. Michała 29 września.
/ Stepań nagrobek Hrabiów Jezierskich ze Stydynia.
TOPÓR I PNIAK
Pierwszymi wojennymi pochówkami na cmentarzu był pogrzeb kilku żołnierzy KOP. Polegli 20 września w walce o odbicie z rąk dywersantów i Ukraińców Stepania.
Pochowano na nim również rodzinę Sokołowskich, to po Teodorowiczach z Janówki pierwsze ofiary mordów banderowskich. Niedziela 7 lutego 1943 w Butejkach nie zapowiadała nic złego, we wsi odbywało się wesele. Zarządca ligenszaftu tj. majątku ziemskiego przejętego przez Niemców, Eugeniusz Sokołowski i księgowy Edward Kalus zaproszeni byli, jako goście. Kiedy się bawili, do majątku, którego przed wojną właścicielką była Pani Chamcowa, saniami przyjechali nieproszeni goście. Jednym z nich był Misza Lender, Ukrainiec ze Stepania, kolega Edwarda. Siostra Edwarda, Stanisława (1931-2012) mówiła mi, że był kiedyś, pomiędzy nimi konflikt o miejscową dziewczynę. Wcześniej się przyjaźnili, mieli nawet wspólne zdjęcie zrobione na łódce.
Powiązanych drutami domowników pilnowali w salonie, nie wychodzili na zewnątrz. Banderowcy czekali na mężczyzn, jak wrócili wieczorem tak samo ich powiązali. Zanim zaczęli mord, prawdopodobnie torturowali mężczyzn oczekując od nich oddania przed zabiciem złota, którego nie mieli. Kazali chłopom, Ukraińcom z sąsiednich domów przynieść topór i pniak. Postawili w salonie i kolejno odrąbywali głowy. Zamordowani zostali Eugeniusz 52 l. i Zofia Sokołowscy 50 l., ich zamężna córka Maria Bratkowska 24 l. z 3 letnim synkiem Andrzejkiem, będąca w dziewiątym miesiącu ciąży oraz narzeczeństwo Edward Kalus 23 l. i Eugenia Jucewicz 20 l. Mordercy byli z Kryczylska, ich akcent mowy nie budził żadnych wątpliwości. Następnie zrabowali konie i sanie, zapakowali też, co wartościowsze z wyposażenia i odjechali saniami w kierunku młyna na Werbcze.
/ Pomnik ofiar ludobójstwa w Stepaniu na nowym cmentarzu
NIEAKCEPOWANA MIŁOŚĆ
Edward Kalus pochodził z Borka wykształcił się przed wojną, matka pochodziła z zamożnej rodziny Słojewskich. Pani Janina Chamcowa zatrudniła Go w swoim majątku. Genia Jucewicz z Huty Stepańskiej córka po zmarłym gajowym Adamie, pochodziła z biednej, wielodzietnej rodziny. Nikt wtedy nie przejmował się losem rodzin, zmarłych pracowników. Musieli opuścić gajówkę, a iść nie mieli gdzie, z pomocą rodziny zakupili stary dom w Hucie Stepańskiej i tak biedowali. Jej matka była ciężko chora, dom i opieka nad rodzeństwem przeszła na ręce Geni. Młodzi kochali się Genia Jucewicz i Edward Kalus spotykali się potajemnie, czasem ona przychodziła do majątku w Butejkach, a czasem on do Huty. Nieprzeciętna uroda i wielka pracowitość nie wystarczały, aby matka Edwarda, Weronika zaakceptowała Ich miłość. Nawet po śmierci nie pozwoliła pochować ich we wspólnym grobie, co wywołało wielkie oburzenie uczestników pogrzebu. Tych dwoje pochowano w Hucie Stepańskiej na Starym cmentarzu. Z pogrzebem związana była też tragedia innej rodziny. Odbywał się, bowiem w mroźny dzień, a uroczystość się przeciągała. Helena Grzelak z Kamionki Nowej przemarzła, zachorowała na zapalenie płuc i w wyniku tego zmarła. Jej mąż Bolesław zginął na wojnie w 1939, troje dzieci zostało sierotami.
ZAPACH ŚMIERCI
Rodzinę Sokołowskich w trumnach przewieziono do kościoła w Stepaniu. Ksiądz Faustyn Lisicki odprawił Mszę, wygłosił też piękną i wzruszającą homilię.Zebrani płakali nie mogąc pojąć, dlaczego taki los spotkał ofiary i kto stoi za mordem. Tłum żałobników odprowadzał zabitych na cmentarz. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że rozpoczyna się ludobójstwo. Opustoszały po Holokauście Stepań wyglądał bardzo ponuro, od Horynia powiewał zapach śmierci. Na wiosnę tak jak w 1939 r. w jego nurtach widziane były płynące zwłoki, tym razem cywilów.
Nie dopaliły się jeszcze świeczki przy zbiorowej mogile, a już przyszła potworna wiadomość o wymordowaniu całej Parośli i Piotrowskich w Hucie Stepańskiej. Następne pogrzeby były już ciche, zmarłych i zabitych chowano ukradkiem, obawiając się o swoje bezpieczeństwo. Wreszcie zaprzestano wszelkich pochówków. Spalonych kilkanaście osób w kolonii Dworzec nikt nie pochował.
Prosto po pogrzebie Albert Bukowski z Kamionki Starej, pojechał pod szkołę rolniczą i zabrał z niej swojego syna Zygmunta. Chodził on do tej szkoły mimo wrogości ze strony kolegów Ukraińców, aby zdobyć wykształcenie i nie być wysłany na roboty do Niemiec. Od długiego czasu młodzież ukraińska zbierała się na przerwach lekcyjnych i śpiewała narodowe pieśni, które nie brzmiały przyjaźnie. Od pogrzebu też zaprzestano jeździć do miasteczka, a Msze Święte odbywały się przy prawie pustym kościele. Wrogość od Ukraińców ciągle narastała, życzliwi Polakom siedzieli cicho, aby nie narobić sobie kłopotu.
UCIECZKA
Banderowcy przed Wielkanocą przypadającą 25 kwietnia byli bezkarni. We wtorek 6 kwietnia duży oddział banderowców, wszedł do Stepania. Na posterunku było jedynie kilku żandarmów, jednego zabili, a pozostałych porozbierali do naga i przepędzili. Nie chcieli zadrażniać Niemców stąd ich zachowanie. Zabili kilku Polaków min. Dzierżanowskiego i Hartwinga pracowników z młyna, Margasińskiego konserwatora od telefonów oraz kilku niewygodnych Ukraińców. Pozostałych schwytanych pobili i wypuścili. Podpalili budynek poczty i urzędu gminy, pozrywali przewody telefoniczne i po zabraniu broni i amunicji z posterunku udali się w kierunku Kolonii Trudy, a następnie do Butejek. Gdzie w następny dzień zostali zaatakowani przez Hucian i doszło do bitwy. Zaraz po odejściu banderowców do Stepania przybył oddział niemiecki z Kostopola. Zaatakowani przez Hucian banderowcy w Butejkach mimo ich wielkiej przewagi, uciekali myśląc, że to właśnie Niemcy nacierają. Kiedy się zorientowali zawrócili i ostrzelali wycofujących się Polaków (opis przy Borku).
Dni Polaków w Stepaniu były policzone. Kto jak mógł uciekał, Ksiądz Lisicki zdołał uciec do Huty Stepańskiej, podobnie jak rodzin, nauczyciela Edwarda Nakoniecznego i Wyrożemskich. Apolonię i Czesława Gawędów z dziećmi uratował Ukrainiec Paweł Kondratec, wywożąc ich w ukryciu z miasteczka, następnie pomógł przeprawić się przez Horyń. Rodzina ukrywając się po dwóch dniach dotarła najpierw do Ostów, a po odpoczynku w polskiej kolonii do Sarn. Niektórym jednak nie udało się uciec, los kilkunastu Polaków nie jest znany nikomu.
Kościół banderowcy próbowali wysadzić w powietrze przed Wielkanocą 21 kwietnia, detonując w podziemiu nagromadzone pociski armatnie, jednak solidna konstrukcja nie rozpadła się. Dla przywrócenia porządku początkiem maja do Stepania przybyła kompania z 202 batalionu Schutzmannschafts, wycofała się jednak po upadku Huty Stepańskiej 19 lipca, do Kostopola.
Upamiętnienie krzyżem i ogrodzenie cmentarza nastąpiło staraniem dawnych parafian szczególnie z Huty Stepańskiej i Wyrki pod przewodnictwem gen. Czesława Piotrowskiego w 1997 r.
c.d.n
Janusz Horoszkiewicz