Logo

12. 09. 1683 r.- Odsiecz wiedeńska - ratunek dla chrześcijańskiej Europy

Wrześniowe rocznice  w  świadomości Polaków kojarzą się  raczej niewesoło, bo przede wszystkim z wybuchem II wojny światowej, atakiem Niemiec i Sowietów  na nasz kraj. Można jednak – i trzeba – rozproszyć ten smutny nastrój, sięgając głębiej do ojczystych dziejów po ewidentny powód do dumy i chwały: znakomitą wiktorię wiedeńską Jana III Sobieskiego.

Dziś można by powiedzieć, że Turcy rozpoczęli wojnę z  Rzeczpospolitą właśnie na Kresach Wschodnich.  Już w 1672 r.  zaatakowali  Polskę wyczerpaną wojnami ze Szwecją, Rosją i Kozakami . To na Kresach zdobyli  Kamieniec Podolski i opanowali Podole. 

Po tym doszło do zawarcia  „haniebnego pokoju w Buczaczu"  w  październik 1672 r., którego de facto nie uznał polski Sejm. W 1673 r. armia Rzeczypospolitej pod wodzą ówczesnego hetmana Jana Sobieskiego pokonała Turków w słynnej bitwie pod Chocimiem. Mimo, ze wojna skończyła się rozejmem,  to obie strony szykowały się do kolejnej konfrontacji. Jan III Sobieski, już jako król Polski, próbował utworzyć koalicję: początkowo z Francją i Szwecją  Wobec   dziwnej polityki  prowadzonej przez Ludwika XIV Polska próbowała stworzyć porozumienie polsko-habsbursko-rosyjskie, ale ani car, ani cesarz nie byli tym zainteresowani. Dopiero w efekcie koncentracji wojsk tureckich Leopold I zaczął zabiegać o przymierze z Polską1 kwietnia 1683 r. zawarto dwustronne przymierze przeciwko Osmanom. Gwarantem traktatu został papież Innocenty XI. W traktacie ustalono m.in.: „w obliczu zagrożenia któregokolwiek z miast (Kraków albo Wiedeń) druga strona pospieszy na pomoc; na utrzymanie wojsk polskich cesarz i papież wyasygnują subsydia pieniężne". 31 marca armia turecka wyruszyła do Belgradu pod wodzą sułtana Mehmeda IV, tam zaś połączyła siły z oddziałami z pobliskich prowincji. Dowódcą wyprawy został wielki wezyr Kara Mustafa, który wraz z ok. 150-tysięczną armią skierował się na Węgry. Chciał w ten sposób zmylić przeciwnika: długo nie było jasne, czy uderzenie zostanie skierowane przeciwko Polsce czy Austrii. W Székesfehérvárze do armii tureckiej dołączyli Tatarzy, którzy wcześniej obozowali pod Kamieńcem Podolskim, trzymając w szachu Rzeczpospolitą. W węgierskim Székesfehérvárze na wielkiej radzie wojennej wyznaczono cel: Wiedeń. Armia turecka wyruszyła w głąb Austrii w stronę twierdzy Jawaryn.  7 lipca wojska austriackie przyjęły bitwę pod Petronell, po czym książę Lotaryński zdecydował o wycofaniu się pod Wiedeń. W stolicy Austrii wybuchła panika. Cesarz Leopold I zwrócił się o natychmiastową pomoc do wszystkich sojuszników, w tym do króla Polski, zwłaszcza że 16 lipca armia Mustafy wyparła z okolic Wiednia wojska austriackie i otoczyła miasto. Załoga Wiednia, dowodzona przez generała Starhemberga, broniła się przez cały lipiec i sierpień. Po dwóch miesiącach oblężenia liczebność obrońców spadła z początkowych 16 tys. do niespełna 5 tys. żołnierzy. Między 4 a 9 września Turcy znaleźli się na odległość strzału z rusznicy od zamku cesarskiego. Jan III Sobieski zdołał zgromadzić ok. 27 tys. wojsk koronnych, w tym 24 chorągwie husarii.

Trasa marszu prowadziła przez Śląsk, Morawy i Czechy.  3 września wojska sprzymierzone spotkały się w Tulln nad Dunajem. Tam  Sobieski przejął dowodzenie nad całością wojsk austriackich, niemieckich i polskich, liczących łącznie blisko 70 tys. żołnierzy (w tym ok. 31 tys. jazdy). Sojusznicy zaakceptowali jego plan operacyjny. Koncentracja wszystkich wojsk nastąpiła na prawym brzegu Dunaju, na równinach pod Tulln (40 km na północny zachód od Wiednia), po przeprawieniu wojsk 6–8 września przez rzekę. Wojska austriacko-niemieckie otrzymały rozkaz nacierania na Turków poprzez pagórkowaty teren wzdłuż prawego brzegu Dunaju . W tym czasie Sobieski, korzystając z miejscowych przewodników węgierskich, całość polskich wojsk koronnych, w tym 14 tys. jazdy, poprowadził skrycie okrężną drogą przez bezdroża Lasu Wiedeńskiego. Ta przeprawa wielkiej masy ludzi i koni (objuczonych dodatkowo rozłożonymi 28 armatami) przez leśne gęstwiny podwiedeńskich wzgórz trwała dwa dni.  Bitwa rozpoczęła się rankiem 12 września, ale rozstrzygające natarcie jazdy miało miejsce późnym popołudniem. Kara Mustafa nie spodziewał się tak silnego kontrataku. Będąc pewny wartości swoich wojsk, nie poczynił większych przygotowań do obrony. Obóz turecki nie został wystarczająco umocniony – zabezpieczono jedynie odcinek między wioskami Nussdorf a Schafberg. Niemcy i Austriacy atakowali na lewym skrzydle na łagodnych stokach wzgórz między Kahlenbergiem i Leopoldsbergiem, w bezpośrednim sąsiedztwie Dunaju. Polacy przedzierali się dalej przez bezdroża Lasu Wiedeńskiego. Turcy nie skupili tam większych sił, ponieważ z tej strony nie spodziewali się ataku. Na skraj Lasu Wiedeńskiego wojska Sobieskiego wyszły dopiero w godzinach popołudniowych. Znajdował się tam rozległy teren doliny rzeczki Wiedenki, opadający łagodnie w kierunku oblężonego miasta. Bliżej usytuowane było wielkie obozowisko tureckie i pospiesznie formujące się oddziały. W winnicach porastających stoki ukrywały się oddziały janczarów. Jan III Sobieski rozkazał więc generałowi Marcinowi Kątskiemu wysunąć do przodu piechotę i artylerię, aby oczyścić teren. Po kilkugodzinnej walce piechurzy wyparli wojska tureckie i otworzyli drogę kawalerii. Kolejną strategicznie ważną decyzją Sobieskiego było wysłanie chorągwi husarskiej porucznika Zbierzchowskiego na rozpoznanie terenu – czy aby nie kryje rowów, wilczych dołów etc. Chorągiew przedarła się cwałem między stanowiskami tureckimi, prowadząc do ich dezorganizacji, ale i ponosząc duże straty. Rozpoznanie potwierdziło dane wywiadowcze, że szarża jazdy z tej strony jest możliwa.

Dopiero około godziny 18, a zatem już pod wieczór, Sobieski dał znak do rozpoczęcia generalnego szturmu. Do szarży ruszyła husaria hetmanów Stanisława Jabłonowskiego i Mikołaja Sieniawskiego, a także pułki dowodzone bezpośrednio przez króla; szarżowała również kawaleria austriacka i niemiecka. W ataku brało udział ponad 20 tys. jeźdźców, ta  szarża sprawiła, że szyki tureckie się załamały, a wojska rzuciły do ucieczki. Pierwsi w rozsypkę poszli Tatarzy, potem spahisi, wreszcie piechota janczarska, dotąd oblegająca Wiedeń, ale ściągnięta dla ratowania frontu. W końcu do ucieczki rzucił się także Kara Mustafa ze świtą. Sobieski  udowodnił, że słusznie był  zwany przez Turków "Lwem Lechistanu".

Po zdobyciu głównego obozu Sobieski zatrzymał swe wojska, ponieważ cel, jakim było oswobodzenie Wiednia, został osiągnięty. Straty Turków wyniosły ok. 24 tys. zabitych (w tym bezpośrednio w bitwie ok. 10 tys.) oraz 5 tys. rannych, podczas gdy wojska sprzymierzone straciły 1500 zabitych (w różnych źródłach podawane są różne liczby, nawet do 4 tys. poległych w bitwie) i ok. 2500 rannych. Znaczna część armii tureckiej zdołała ujść z pogromu, tracąc jednak część uzbrojenia, wszystkie działa oraz zapasy wojenne. Po klęsce wiedeńskiej imperium osmańskie nie przeszło więcej do ofensywy, a wielki wezyr Kara Mustafa za przegraną bitwę i całą nieudaną wyprawę wojenną  przypłacił życiem.  Wielkie zwycięstwo antytureckiej koalicji pod wodzą polskiego monarchy miało przełomowe znaczenie nie tylko dla Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ale całej Europy.

Dzięki Rzeczpospolitej trzymającej straż na wschodniej rubieży Europy mógł Zachód przez całe stulecia żyć spokojnie z dala od realnych zagrożeń płynących ze Wschodu: najpierw ze strony walczącego islamu, później zaś – zbrodniczego komunizmu.  Polska jako duże europejskie państwo stanowiła przedmurze chrześcijańskiego świata powstrzymując zagrożenia pojawiające się na wschodzie. W roku 1678 papież Innocenty XI napisał : Polonia praevalidum ac illustre Christianae Republicae propugnaculum (Polska potężną i znamienitą obroną świata chrześcijańskiego). A warto zapamiętać, że  w ciągu tysiąca lat swego istnienia Polska odparła ponad dziewięćdziesiąt mniejszych lub większych inwazji azjatyckich na Zachód i w końcu pod Wiedniem zadała Imperium Osmańskiemu decydującego ciosu. Dlatego  należy  przypominać nasze narodowe dzieje obejmujące tysiąc lat, z czego co najmniej sześć wieków Rzeczpospolita była  w blasku potęgi i chwały, kiedy  zajmowała pozycję niekwestionowanego mocarstwa, roztaczającego protektorat nad sąsiadami. To czas kiedy, elektor pruski na klęczkach składał hołd lenny polskiemu królowi, a elity moskiewskie mówiły po polsku, a do tego na Kremlu stacjonował polski garnizon. Tego wszystkiego nie wolno beztrosko między bajki wkładać. Nie wolno odcinać własnych korzeni tylko dlatego, że nie pasują do koncepcji polityków  uznających tylko to" co jest tu i teraz".

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.