Logo

Anarchia Syrnyka w Trykutniku bieszczadzkim. cz.2

„Nacjonalizm” Dmytro Doncowa był taką samą ideologiczną  podstawą dla przywódców OUN zorganizowania i przeprowadzenia ludobójstwa na ludności polskiej, jak „Mein Kampf” Adolfa Hitlera dla nazistów niemieckich do budowania pieców krematoryjnych i dokonania holokaustu, a „Manifest komunistyczny” dla bolszewików do eksterminacji dziesiątków narodów. Natomiast „szeregowi członkowie UPA” posługiwali się „Dekalogiem ukraińskiego nacjonalisty”. Za zachętą, a często z inspiracji duchownych greckokatolickich i prawosławnych, zastąpił on ich „owieczkom” Dekalog chrześcijański, czyli Dziesięć Przykazań Bożych.

Jaka mogłaby być „udana polityka narodowościowa II Rzeczypospolitej”? Autonomia ze stolicą we Lwowie, zamieszkałym w zdecydowanej większości przez ludność polską? W jakich państwach w okresie międzywojennym takie autonomie istniały? Może w Imperium Brytyjskim? Czy lepszy byłby wzór zaczerpnięty z ZSRR? Głównym zadaniem UWO było prowadzenie „permanentnej rewolucji”, antagonizowanie konfliktu polsko-ukraińskiego, a w prowadzonych zamachach zginęło więcej „ugodowych” Ukraińców, niż Polaków. Działaczy OUN interesowała tylko i wyłącznie „samostijna” Ukraina z Chełmem, Hrubieszowem, Przemyślem w jej granicach. Czy „udaną polityką II Rzeczypospolitej” miała być rezygnacja z tych terenów i zgoda na powstanie „sobornej”, faszystowskiej Ukrainy? A co z ludnością polską zamieszkałą na tych terenach w przeważającej części „od zawsze”? Bo trzeba być ignorantem tamtych realiów, aby twierdzić np., że problem załatwiłoby powołanie Uniwersytetu Ukraińskiego we Lwowie, z pewnością kuźni kadry nacjonalistów ukraińskich.

Podczas pielgrzymki do sanktuarium w Kalwarii Pacławskiej na święto Matki Bożej Anielskiej w nocy z 1 na 2 sierpnia 1938 roku młody Ukrainiec mieszkający we wsi Pakoszówka Włodzimierz Marczak pisze:

„Podszedłem do rogu ogrodzonego placu i zobaczyłem ruskich górali – Bojków i Łemków, w regionalnych strojach, spośród których jeden półgłosem nawoływał do bojkotu polskich zarządzeń państwowych. Pewnie podejrzanie wyglądałem, bo dwóch z tej grupy wzięło mnie pod pachy i odprowadziło na bok, gdzie po polsku zaczęto mnie wypytywać: - Jak się nazywasz i kto ciebie tu posłał?

Odpowiedziałem po ukraińsku podając swoje imię i nazwisko, wyjaśniając: - Ja zi seła Pakosziwky, z jakoji pochodyt episkop Kocyłowskyj, - Specjalnie tak się przedstawiłem, bo wiedziałem, że osoba naszego rodaka i metropolity Szeptyckiego, cieszyła się dużym powodzeniem.

- De twoja kompania i kilko tobi lit? 

- Moja kompania mieszana, jedni są koło kościoła, a trochę  jest tu koło cerkwi.

- Co tu słyszałeś?

- Ja tu dopiero przyszedłem, tu wszyscy coś mówią, śpiewają...

- A ty znasz desiat zapowidej dobroho Ukraińcia?

Zaprzeczyłem głową, że nie znam.

- Odże zapamiataj: persze, zdobudesz ukraińsku derżawu, albo zhynesz w borbi za neju. Inne przykazanie mówi, że Ukrainiec rozmawia tylko tylko tam, gdzie jest potrzeba i mówi tylko tyle ile ma pozwolone, rozumiesz?

Tym razem kiwnąłem głową na zgodę. Za chwilę zostałem sam. Grupa chłopaków i ich nauczyciel rozeszła się i zmieszali z tłumem, a moi rozmówcy przeskoczyli ogrodzenie i zniknęli w mroku. Ja patrzyłem na rozmodlone twarze, beztroskie masy ludzi, które na złowrogie pomruki ukraińskiego żywiołu nie zwracały uwagi.” (Włodzimierz Marczak: Ukrainiec w Polsce. Sanok 2000, s. 72).

Syrnyk pisze, że strona ukraińska prowadziła nie tylko „działania legalne, m.in. o charakterze gospodarczym, propagandowym, oświatowym, religijnym, ale także – w skrajnych przypadkach – terrorystycznych” (s. 77)

W przypisie na s. 77 wymienia książkę L. Kulińskiej: Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich  w Polsce w latach 1922 – 1939 (Kraków 2009); i odsyła do... swojego artykułu w „Litopysie”.

Niewątpliwie jest to „wysoki stopień osiągnięć socjotechniki”.

Poniżej trochę więcej niż dwa słowa, w których raczył zauważyć ukraińskie akcje terrorystyczne w II RP w latach 1922 – 1939, gdyż potem Syrnyk drobiazgowo wymienia „szykany” polskich władz wobec Ukraińców.

„W roku 1922 UWO odpowiadała za 155 podpaleń, 22 zabójstwa policjantów i żołnierzy, 13 zabójstw Ukraińców współpracujących z Polakami, 11 nieudanych zamachów na życie, 68 aktów sabotażowych (udanych i nieudanych) oraz 11 napadów na dwory.” (Lucyna Kulińska: Terroryzm w II RP - Ukraińska Wojskowa Organizacja i Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów; w:  BEZPIECZEŃSTWO • TEORIA I PRAKTYKA , 2016 nr 2 ) Zabijano lub zastraszano „chruniów” –  czyli wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób, choćby przez przyjmowanie stanowisk samorządowych, współpracowali z władzami. W ten scenariusz wpisało się zabójstwo prof. Sydora (Teodora) Twerdochliba, który pochodził z patriotycznej rodziny ukraińskiej. Był nauczycielem gimnazjalnym, utalentowanym pisarzem i tłumaczem języka polskiego, jednym z najwybitniejszych literatów ukraińskich. Zamachu terrorystycznego na jego życie dokonano 15 października 1922 r. na stacji kolejowej Sapieżanka, k. Kamionki Strumiłowej. Twórca ukraińskiego bloku wyborczego tzw. Chliborobów ośmielił się zaprotestować przeciw działalności nacjonalistycznych bojówek i kandydować do Sejmu. Zginął z rąk UWO za krzewienie idei zgodnego współżycia Polaków i Ukraińców.
Zabójstwa w czasie drugiej fali napadów OUN w latach 1930 - 1934:   
28 października 1930 – napad na ambulans pocztowy w okolicach Bełza, zrabowano 13720 zł, zabita została jedna, a ciężko ranna druga osoba (konwojent);
29 listopada 1930 – zabicie polskiego ziemianina Józefa Wojciechowskiego w Bohatkowcach;
28 stycznia 1931 – zabicie hrabiego Borowskiego w lesie koło Kopyczyniec;
12 lutego 1931 – napad na posterunek Policji Państwowej w Hajkach; zabicie tamtejszego komendanta policji;
31 lipca 1931 – napad na wóz pocztowy w Olszanach pod Birczą, zginął konwojent, ranny został woźnica;
8 sierpnia 1931 – napad na urząd pocztowy w Truskawcu, zrabowano 27 478 zł, dwie osoby zostały ranne, jedna z nich, zastępujący drogę napastnikom Jurij Melnyczuk zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych ran;
29 sierpnia 1931 – zabicie posła Tadeusza Hołówki, dyrektora departamentu wschodniego MSZ. Zbrodnia popełniona na głównym orędowniku porozumienia między Polakami i Ukraińcami była wynikiem obawy szowinistów, że może dojść do pojednania. Wszak nie pojednanie stanowiło cel nacjonalistów z OUN, a eskalowanie bezkompromisowej walki z Polską;
31 sierpnia 1931 – napad na ambulans pocztowy pod Peczeniżynem. Zabito konwojenta, raniono dwie osoby; 
22 marca 1932 – zabójstwo podkomisarza Emiliana Czechowskiego; 
30 listopada 1932 – napad na pocztę w Gródku Jagiellońskim, podczas którego OUN-owcy postrzelili osiem osób (pracowników urzędu i obecnych klientów). Jedna z nich zmarła w wyniku postrzału w szpitalu we Lwowie. W czasie pościgu zginął również jeden policjant, a jeden został ranny; 
21 października 1933 – zamach na sowiecki konsulat we Lwowie (zabicie urzędnika sowieckiego konsulatu Aleksieja Majłowa); 
13 marca 1934 – został zamordowany starszy posterunkowy Józef Głowniak z Tok w województwie tarnopolskim;
9 maja 1934 w parku Stryjskim we Lwowie zamordowano studenta Jakuba Baczyńskiego, którego OUN podejrzewało o szpiegostwo na rzecz polskiej policji. Zastrzelili go członkowie OUN z tego samego pistoletu, z którego miesiąc później zginał minister Bronisław Pieracki; 
15 czerwca 1934 – zabicie ministra spraw wewnętrznych II RP Bronisława Pierackiego przed restauracją przy ul. Foksal w Warszawie przez działacza OUN Hryhorija Maciejko; 
25 lipca 1934 – zabicie dyrektora ukraińskiego gimnazjum akademickiego we Lwowie Iwana Babija przez członka organizacji, którym był Michał Car  posługujący się fałszywym nazwiskiem Paweł Sawczuk. Pomawiany przez młodych nacjonalistów o lojalność względem państwa, dyrektor Babij był już wcześniej dwukrotnie napadnięty i pobity. Zamordowanie ukraińskiego patrioty, byłego oficera Ukraińskiej Halickiej Armii, jednego z wybitniejszych działaczy ukraińskich, wywołało poruszenie wśród samych Ukraińców.
Ogółem w całym okresie 1921-1939 ukraińskie podziemie nacjonalistyczne (UWO i OUN) przeprowadziło 63 zamachy w których zginęło łącznie: 36 Ukraińców (w tym jeden komunista), 25 Polaków, 1 Rosjanin i 1 Żyd. 

Paweł Rzewuski podaje, że w latach 1921–1939 ukraińscy nacjonaliści zabili 73 osoby. (Paweł Rzewuski: Ukraiński terroryzm w II Rzeczpospolitej; w: https://tytus.edu.pl/2019/08/19/ukrainski-terroryzm-w-ii-rzeczpospolitej/

Zdzisław Stroński, poseł BBWR; przemówienie wygłoszone dnia 26 stycznia 1931 r. na plenum Sejmu.

„Wszyscy Panowie doskonale wiedzą, że jeśli chodzi o potęgowanie, o wzrost siły narodowej, to on postępuje właściwie dwoma łożyskami: jednym jest rozwój swej własnej kulturalnej siły, a drugiem jest rozwój siły gospodarczej danego narodu. Jest instytucja, mająca prawic 60 lat istnienia poza sobą, instytucja kulturalna “Proświta" ukraińska. Było tak, że instytucja ta przed wojną światową nie dochodziła do każdego powiatu. Była wielka masa ludności ukraińskiej, która kulturalnem działaniem tej instytucji za czasów zaborczych nie była objęta. Przyszły lata wojny, które stłumiły i zabiły działalność tej instytucji; zniknęły czytelnie, majątek towarzystwa był rozbity i dopiero w latach naszego własnego państwowego życia, od chwili, gdy my na tych ziemiach gospodarzymy, nastąpił rozwój Proświty na terenie trzech województw południowo -wschodnich, Proświta rozpoczyna swą działalność dopiero w latach bezpośrednio powojennych. W r. 1925 Proświta dosięga liczby 1601 czytelń na tych obszarach, a od 1925 do 1929 posiada już 3000 czytelń. Równocześnie w tym samym właśnie okresie Proświta urządza obchodów okolicznościowych 1637, przedstawień i koncertów 6474, odczytów i wykładów 2383. Cytuję Panom cyfry. Na każdy obchód, na każdy koncert, na każde przedstawienie potrzebne jest pozwolenie władz. Czy mogłyby się one odbyć, gdyby ze strony czynników administracyjnych była w stosunku do działalności tej instytucji jakakolwiek niechęć, czy mógłby być tak wspaniały rozkwit i rozwój wielkiej instytucji kulturalnej ukraińskiej, gdyby ludność polska odnosiła się niechętnie do rozwoju kulturalnego ludności ukraińskiej? Jeżeli zaś chodzi o placówki gospodarcze, to za czasów austriackich ich nie było, prawie że nie było, były w zalążku. Są dwie organizacje gospodarcze ukraińskie, jest Rewizyjny Związek ukraińskich kooperatyw i Silskyj Hospodar. Działalność pierwszej, tego wielkiego związku, który grupuje gospodarcze czynniki ukraińskie, następuje dopiero wówczas, odkąd my jesteśmy gospodarzami na terenie Wschodniej Małopolski. Rewizyjny związek osiągnął w r. 1929 cyfrę 2.746 kooperatyw. Prócz tego istnieje jeszcze druga organizacja o charakterze rolniczo-gospodarczym Silskij Hospodar. Ten Silskij Hospodar doszedł do imponującej cyfry swoich członków, posiada ich obecnie 30 000. Cytuję Panom tylko wewnętrzny rozwój tych dwóch instytucyj: kulturalnej i gospodarczej. Na Komisji Administracyjnej jeden z członków klubu Polskich Socjalistów mówił o tem, że przecież istnieje wiele obszarów, gdzie mieszka ludność ukraińska. Tak jest. Poza granicami naszego Państwa znajdują się tereny o zwartej ludności ukraińskiej. Należałoby przypuścić, że te walory kulturalne i zdolności twórcze posiada ludność ukraińska na tamtych terenach jeszcze bardziej spotęgowane, bo to są tereny zwarte. Jest rzeczą stwierdzoną, że na tych terenach takiego rozwoju instytucyj kulturalnych i gospodarczych nie ma. Jeżeli tak jest, to wniosek jest zupełnie naturalny, że tam jest ucisk. W tem zestawieniu bardzo charakterystycznem, bardzo wyraźnem jest widoczne, że jeśli ktoś tutaj w tej Izbie, czy gdziekolwiek indziej mówi o ucisku, czy represjach w stosunku do Ukraińców na terenie Małopolski Wschodniej, to mówi to na podstawie zupełnej nieznajomości faktów, albo też z zupełnie świadomą złą wolą. Ale chcę Panom zilustrować jeszcze jedną rzecz. Istnieje w Małopolsce Wschodniej samorząd gospodarczy, który się uzewnętrznia w izbie handlowo-przemysłowej i w Izbach Rzemieślniczych. Na terenie naszego województwa ludność ukraińska nie ma w tej chwili dostatecznej ilościowej siły, by zyskać w tych instytucjach samorządu gospodarczego swoje własne przedstawicielstwo. Na podstawie dobrej woli ludności polskiej, polskich przedstawicieli, reprezentanci ludności ukraińskiej zostali wprowadzani do izby przemysłowo - handlowej we Lwowie i do izb rzemieślniczych. Muszę podkreślić, że w roku 1927, kiedy odbywały się na terenie Małopolski Wschodniej wybory do samorządu wiejskiego i miejskiego, tośmy na podstawie dobrowolnego podziału wprowadzili do miast przedstawicieli ludności ukraińskiej. Panowie zdają sobie dostatecznie sprawę, że jeżeliby w masach polskich była niechęć i nienawiść, byłoby niesłychanie łatwo zmajoryzować ludność ukraińską. W radach powiatowych, które są komisaryczne, które powstają drogą nominacji rządowych, w każdej z nich znajdą Panowie poważną ilość przedstawicieli ludności ukraińskiej. To Panom dostatecznie zilustruje istotnie rzeczowy, spokojny stosunek ludności polskiej do ludności ukraińskiej. Jakież jest pożycie, które się wytwarza w tych instytucjach? Zawsze jest tak, niech Panowie przypatrzą się temu bezstronnie — że po pewnym czasie stosunki w tych instytucjach układają się zupełnie pomyślnie jeśli niema specjalnie nastawionej polityki, która jest wroga dla Polaków wówczas wspólna robota łączy i wytwarza wspólność życia i wspólność pracy, bo to jest naturalne, bo to jest to istotne, bo to jest ta najgłębsza, najsilniejsza prawda życiowa. Jeżeli więc tam na tym terenie stosunki układają się rzeczowo tak, jak układa je życie, to wtedy zasady zupełnej harmonji, współpracy zwyciężają, jeżeli natomiast jest nastawienie polityczne, to oczywiście wówczas przychodzi zadrażnienie i zaostrzenie. Ale trzeba podchodzić do tego zagadnienia w spokoju. Jeżeli Panowie wymagają od nas, żebyśmy te rzeczy w tej Izbie rozpatrywali, to rozpatrujmy to zagadnienie zupełnie spokojnie. Nie chcę wspominać o pożyciu ludności polskiej i ukraińskiej w cechach rzemieślniczych, nie chcę mówić o wspólnej pracy w różnych organizacjach i instytucjach zawodowych, w izbach lekarskich, w izbach adwokackich. Jest wysiłek wyraźny i widoczny ze strony ludności polskiej łagodzenia zadrażnień, bo one były istotnie, były nawet bardzo głębokie rany, ale te rany się goją, zadrażnienia się usuwa, pracuje się nad stworzeniem zupełnie nowych warunków i nowych podstaw dla wspólnego pożycia polsko-ukraińskiego i muszę zaznaczyć, że jeżeli chodzi o ludność ukraińską, ona w znacznej mierze te usiłowania polskie przyjmuje życzliwie i rękę, która jest wyciągnięta do zgody, przyjmuje. Są jednak pewne koła polityczne, które drogą ulotek, drogą broszur, artykułów w prasie, wszystkim nam znanych, temu procesowi jak najsilniej i najwyraźniej się przeciwstawiają. Są posłowie tego kierunku, którzy na wszystkich zebraniach publicznych i wiecach występują bardzo gwałtownie przeciwko jakiemukolwiek pożyciu z ludnością polską. Jest też jedna organizacja, u której kolebki już była zbrodnia, która w posiewie zbrodni się rodziła, która drogą gwałtów i terroru usiłuje swoje cele i zadania przeprowadzić na terenie naszych województw wschodnich. To jest organizacja, która ma główną siedzibę i główną komendę w Berlinie, to jest Ukraińska Organizacja Wojskowa. Jest rzeczą zupełnie stwierdzoną, że wysiłki tych właśnie czynników są popierane bardzo silnie i bardzo wyraźnie przez pewne koła polityczne ościennych państw. Bardzo często są pewne akcje na naszym terenie, wymierzone przeciw harmonji, wspólnocie ukraińsko-polskiej, inicjowane, tworzone i organizowane właśnie przez koła polityczne państw ościennych. Jeżeli Panowie z ław ukraińskich przeczą, że tego współżycia, tej życzliwości ze strony ukraińskiej nie było, to dlaczego mordowano ludność ukraińską. Przecież nie morduje się tak łatwo człowieka, nie pozbawia się życia kogoś bez celu? A jednali znany poeta ukraiński, mający swoje imię i nazwisko w literaturze ukraińskiej, Sydor Twerdochlib, został zamordowany przez Ukraińską Organizację Wojskową, widocznie był dla tej organizacji niebezpieczny, widocznie jego chęć zgody z Polakami jednak groziła temu programowi nienawiści, który jest szerzony, inaczej człowieka życia nie pozbawionoby. Za co został zamordowany? Został zamordowany za to, że chciał być rzecznikiem interesów ludności ukraińskiej na terenie sejmu polskiego. Zamordowano wielu chłopów ukraińskich tylko za to, że ośmielili się wyraźnie i silnie akcentować swoją chęć współżycia z Polakami. A zatem istniał ten proces, byt on widocznie bardzo głęboki, kiedy nie wystarczało mów, kiedy zabrakło trybuny wiecowej, widocznie już była za słaba, nie działała na masy, nie wystarczała broszura, ani ulotka, trzeba było brutalnego mordu nad tymi niewinnymi ludźmi, ażeby jednak zarzewie nienawiści na tym terenie szerzyć. Mówi się tutaj o zamknięciu gimnazjum ukraińskiego, ale Panowie nie. byli łaskawi zaznaczyć, kiedy to gimnazjum zostało zamknięte? Mówiło się o niewinnym wierszyku, który został przez jakiegoś ucznia napisany, liczy się na zupełną nieznajomość stosunków, na pewną naiwność niektórych posłów, którzy tych stosunków nie znają. Został zamordowany w Przemyślu dyrektor gimnazjum państwowego ukraińskiego — za co? Za to, że wypełniał lojalnie swój obowiązek względem Państwa. Popełnił zbrodnię, był zdrajcą narodu ukraińskiego, zaprzepaszczał interesy Panów?

Proszę Panów, został zamordowany dyrektor Matwija w Przemyślu tylko za to, że lojalnie w duchu państwowym prowadził i wychowywał młodzież. I szeregu innych aktów teroru i gwałtów dopuszczono się na ludności ukraińskiej. Po co Panom te rzeczy cytuję? Bo chcę stwierdzić, że przyczyny tego zadrażnienia nie tkwią w naturalnem pożyciu ludności ukraińskiej i ludności polskiej. Niech Panowie obserwują, ze nawrót do zgodnego współżycia ustawicznie falą poprzez te ziemie przechodzi. Niech Panowie obserwują, że jeżeli komuś chodzi o ziarno nienawiści, to musi je ciągle zasiewać, jest tak, że nienawiść tam się produkuje, ona bardzo często jest potrzebna i na eksport. Niech Panowie przypatrzą się, że równocześnie ten ścisły związek z temi kołami politycznemi, którym zależy na tem, aby stosunki we Wschodniej Małopolsce nie układały się pomyślnie, występuje jeszcze wyraźniej. Wszak na tym terenie miał miejsce również szereg afer szpiegowskich i nikt z Panów nie zaprzeczy — są to rzeczy zresztą powszechnie znane i zbadane — że tam afery szpiegowskie były na rzecz wywiadu obcego państwa przeprowadzane przez czynniki Ukraińskiej Wojskowej Organizacji. Panowie przecież nie powiedzą, że to jest walka o rozwój kulturalny i gospodarczy swego narodu, Panowie nie powiedzą, ze ta praca ma charakter ideowy, ze walka o rozwój kulturalny swego narodu byłaby walką za pomocą afer szpiegowskich na rozkaz tych swoich protektorów, którzy na terenie Berlina tę akcję nienawiści właśnie prowadzą. 

Jest rzeczą bezsporną i powszechnie znaną, że te koła wyraźnie do tej nienawiści dążą i jej pragną! Popełniono wiele takich akrów prowokacyjnych natury zupełnie nonsensowej. Po co? Po to, aby nastrój życzliwości, który w kołach polskich się rodził, złamać, aby wywołać w kołach polskich rozdrażnienie. Po to plugawiono, po to zohydzano pomniki, nagrobki polskie, żeby rozdrażnić opinję polską, dzięki jednak zarządzeniom władz i stanowczemu stanowisku kół kierujących polskich, te wszystkie usiłowania minęly bez głębszego echa. Ci, którzy te rzeczy robili, nie osiągnęli swego celu. Niech Panowie się przypatrzą, co było dalej. Przyszła wiosna zeszłego roku, na terenie zagranicznym zbliżała się ostra kampanja przeciw naszemu Państwu, akcja, która miała poddać rewizji nasze granice zachodnie. Chodziło o cały program rewizji naszych granic zachodnich. Znowu trzeba było tym przemożnym protektorom dostarczyć materjału, trzeba było wskazać, że na tym wschodzie, na tych terenach Państwa Polskiego niema spokoju. Równocześnie następuje słynny zjazd Centrolewu wraz z atakami na Prezydenta i na Państwo. Ci Panowie liczyli na ostrą krytyczną sytuację wewnętrzną w naszym kraju i chcieli ten stan wyzyskać i wtedy. jak świadczą dokumenty, które są rozpowszechniane w kraju i zagranicą przez Ukraińską Organizację Wojskową, był ustalony bardzo wyraźny plan, postanowiono urządzić t. zw. masowe wystąpienie przeciw Państwu i ludności polskiej według z góry ułożonego planu i do wykonania tego planu przystąpiono. Zaczęto się od słynnego napadu, który został przez ukraińską organizację wykonany pod Bóbrką dn. 30 lipca. Napadnięto na ambulans pocztowy i na policjanta. Policjant został śmiertelnie raniony i zanim skonał, jeszcze się nad nim znęcano, rozstrzeliwano mu strzałami rewolwerowemi pięty. Tak Ukraińska Organizacja Wojskowa rozpoczęła akty terroru na terenie Wschodniej Małopolski. Panowie tutaj pewne rzeczy cytowali. My nie chcemy o tych rzeczach mówić i o nich nie mówilibyśmy, ale Panowie sami ciągle mówicie, Panowie bałamucicie opinję publiczną, Panowie sądzicie, że można nieprawdą i fałszem daleko zajść. Te rzeczy skończyły się i istotna prawda zostanie wyciągnięta, Przytoczę Panom tylko częściowy materjał aktów sabotażu, które na terenie Wschodniej Małopolski w miesiącu sierpniu i jesienią zostały dokonane. Przytoczę pewne bardzo charakterystyczne akty sabotażu w następujących miejscowościach:

1.VIII miejscowość Buskowice, powiat Przemyśl w nocy podpalono dobytek i zabudowania, 2. VIII folwark Gaje, powiat Lwów, 3.VIII Dobromirka, pow. Zbaraż, 3-VIII in folw, Wasylów, pow. Rawa Ruska, 4-5.VIII Markowa pow. Podhale, 5.VIII folw. Czyszki. pow. Lwów, 6. VIII folw. Mikłaszów, pow. Lwów, 8.VIII folw. Zofjówka, pow. Trembowla, 8. VIII Szyły, pow. Zbaraż, 10.VIII Byszów, pow, Sokal, 12. VIII Wiśniewczyk, pow. Podhajce, 15.VIII Stiszczyn, pow. Tarnopol, 16-VIII Horodenka, pow. Horodenka, 17, VIII Dookoła Lwowa, 17. VIII Wierzhów Brzeżany, woj. tarnopolskie, 18.VIII Fawelcze, woj. stanisławowskie, 19.VIII Strzałki, pow. Bóbrka, woj. lwowskie, 19. VIII gm. Wołowe, pow, Bóbrka, woj. lwowskie, 23, VIII Danilcze, Rohatyn, woj. Stanisławowskie, 22 - 33. VIII Rudziany, pow. Trembowla, woj. tarnopolskie, 33.VIII Wołków, pow. Przemyślany, woj. tarnopolskie, 23,VIII Horodenka, woj. stanisławowskie 23.VIII Kwasiłów, pow. Równe, woj. wołyńskie, 24.VIII Dziewięlniki, pow. Bóbrka, woj. lwowskie, 24.VIII Romanów, pow. Bóbrka, woj. Lwowskie, 25 - 26-VIII Podhajczyce, pow. Przemyślany, woj. tarnopolskie, 25.VIII Milatyn Stary, pow. Kamionka Strumiłowa, woj, tarnowskie, 26. VIII folw. Czachary, pow. Tarnopol, woj.tarnopolskie, 27 - 28.VIII Litiatyn, pow. Brzeżany, woj. Tarnopolskie, 27- 28-VIII Krzyże, pow. Brzeżany, woj. tarnopolskie, 28 - 39.VIII Pokropiwna, pow. Tarnopol, woj. Tarnopolskie, 28 - 29.VIII Drohomyśl, pow. Jaworów, woj. Lwowskie, 28 - 29. VIII Leśniki, pow. Brzeżany, woj. tarnopolskie, 29.VIII Hermanów, pow. Lwów, woj. lwowskie, 29—30. VIII Stara Sól, pow. Stary Sambor, woj. Lwowskie, 29 - 30.VIII Hrusiatycze, pow. Bóbrka, woj, lwowskie, 29- 30, VIII maj. Bakowowce, pow. Bóbrka, woj. lwowskie, 29. VIII Derewjany, pow. Kamionka Str., woj. tarnopolskie, 30. VIII Jaryczów, pow. Lwów, woj. lwowskie, 30,VIII Suchorów koło Chodorowa, pow. Bóbrka, woj. lwowskie, 30. VIII Ostrów ad Hrehorów, pow. Rohatyn, woj. Stanisławowskie, 30 - 31-VIIl Świdnica, pow. Jaworów, woj. Lwowskie, 30 - 31.VIII Uhnów, pow. Żółkiew, woj. Lwowskie, 30 - 31,VIII folw. Lubsza, pow. Rohatyn, woj. Stanisławowskie, 30 - 31.VIII Lipica Dolna, pow. Rohatyn, woj. Stanisławowskie, 30 - 31.VIII Leśnik, pow, Brzeżany, woj. Tarnopolskie, 30 - 31.VIII Potok, pow. Brzeżany, woj, tarnopolskie, 30 - 3i.VIII Dołżanka folw. pow. Tarnopol, woj. tarnopolskie, 30—31.VIII folw. Denysów, pow. Tarnopol. woj. Tarnopolskie, 30 - 31.VIII Tarnopol,, 30 - 31.VIII Tarnopol, 30—31. VIII Złoczów, pow. Złoczów, woj. Tarnopolskie, 30 - 31,VIII Wierzbów, pow. Brzeżany, woj. tarnopolskie. 31.VIII Rohatyn, pow. Rohatyn, woj. stanisławowskie, 31.VIII Łopuszna, pow. Bóbrka, woj.wowskie. Tego samego dnia w Kopytowcach pow. tarnopolskiego, 14 września w Suszczynie, pow. Tarnopolskiego, tego samego dnia w Tudorkowicach, pow. sokalskicgo, tego samego dnia na folwarku Kościelniki, pow. buczackiego, 15 września w Zubrzydach, pow. buczackiego, tego samego dnia we Lwowie nieznani sprawcy zamazali farbą godła państwowe na skrzynkach pocztowych na ulicy Murarskiej i Listopada. Tego samego dnia na dworcu towarowym Nr. 4 we Lwowie ujawniono podpalenie magazynu kolejowego. Na miejscu znaleziono materjały łatwopalne. Podobnych przestępstw dokonano 17 września w Podchajch, tego samego dnia w Horodyszczach, pow. Bóbrka, tego samego dnia w Wyczkowcach, pow. brzeżańskiego, tego samego dnia w Lewandówce, pow. lwowskiego, 18 września w Komarówce, pow. brzeżańskiego, tego samego dnia w Trybułowie, pow. brzeżańskicgo, tego samego dnia w Wyczhowie, pow. tarnopolskiego, 19 września w Grzybowicach Małych, pow. lwowskiego. Tego samego dnia na dworcu Lwów - Łyczaków pod magazyn kolejowy rzucono materjały palne i podpalono drzwi, oblane naftą. Posterunkowy pożar ugasił. Tego samego dnia miały miejsce podobne przestępstwa w Jaryczowie, pow. lwowskiego, w Chodaczkowie Małym i Kupczynie, pow. tarnopolskiego, w Bilczu Złotym, pow. borszczowskim, w Sosnowie, pow. poahajskim, w Staniszówce, pow. żółkiewskim, w Słobódce Leśnej, pow. kołomyjskim, na folwarku Radomice, pow. drohobyckim, 20. września na folwarku Cecówka, pow. Borów, w Podkamieniu, pow. rohatyńskiego, woj. stanisławowskiem, na folwarku Uwsie, pow. podhajskiego, woj. tarnopolskiego, w Jarczowie, pow. zborowsikego ,woj. tarnopolskiego, w Holendrach, pow. podhajskiego. woj. tarnopolskiego, w Uhrynówce, pow. podhajskiego, woj. tarnopolskicgo. W nocy z 20 na 21 w Lisieczyńcach, pow. zbarskiego, woj. tarnopolskiego. 21 września w Rudnikach, pow. podhajeckiego ,woj. tarnopolskiego, tego samego dnia w Zawałowie, pow. podhajskiego, woj. tarnopolskiego, w Kozowie, pow. brzeżańskiego, woj, tarnopolskiego, w Kuhajowie, pow. lwowskiego, woj. lwowskiego, w Zielonej, pow. buczackiego, woj. tarnopolskiego, w Kościerzynie, pow. buczackiego, woj. tarnopolskiego, w Zbarażu, pow. Tarnopolskiego, w Załuszynie, pow. podhajeckiego, woj. tarnopolskiego. Dnia 22-go września w Saharynie pow. Brody, woj. tarnopolskiego. Tego samego dnia w Szytach, pow. zbarskiego, woj. tarnopolskiego, w Żałuczu pow. Rohatyn, woj. stanisławowskiego, w Lubieniu Wielkim, pow. Gródek Jagielloński, woj. lwowskiego. Dnia 23 września w Śniatynie, pow. sokalskiego, woj. lwowskiego. Tego samego dnia w Rybnem pow. stanisławowskiego, w Hajworoncc, pow, podhajeckiego, woj. tarnopolskiego, w Żurawieńcach, pow. buczackiego, woj. tarnopolskiego, w Sufragance, pow. lwowskiego, woj. lwowskiego, na dworcu towarowym Nr. l we Lwowie, w Uhrynowie, pow. i woj. stanisławowskiego, w Chłopiatynie, pow. sokalskiego, woj. lwowskiego. Dnia 24 września w Suchowcach, pow. zbaraskiego, woj. tarnopolskiego. Tego samego dnia w Słobodzie Złotej, pow. brzeżańskicgo, woj. tarnopolskiego. Dnia 25 września w Krupówce, pow. podhajeckiego, woj. tarnopiskiego. Tego samego dnia w Sierakowcach, pow. przemyskiego, woj. lwowskiego, w Hołohoczach, pow. podhajeckiego, woj. tarnopolskiego; Dnia 26 września w Dzitiatynie, pow. rohatyńskiego, woj. stanisławowskiego. Tego samego dnia w Marjance, pow. tarnopolskiego, woj. tarnopolskiego. Dnia 28 września w Byszowie, pow. sokalskiego, woj. lwowskiego. Tego samego dnia w Serafińcach, pow. Horodenka, woj, stanisławowskiego. Tego samego dnia w Korolówce, pow. kołomyjskiego, woj. stanisławowskiego i tego samego dnia w Horodyszkach, pow. tarnopolskiego, woj. tarnopolskiego.

Jest to częściowy materjał, który Panom w tej chwili przytoczyłem. Chcę zaznaczyć, że materiał, który Panom odczytałem, przeważnie dotyczy majątku prywatnego. Niszczono i palono chłopa polskiego, człowieka zupełnie biednego. Te akty sabotażowe dotyczyły w przeważnej mierze zupełnie prywatnych, całkowicie niewinnych ludzi. Palono dobytek prywatnego człowieka w takiej masie. To jest niekompletny materjał, który Panom przytoczyłem. Oprócz tego byty dokonywane jeszcze inne akty sabotażowe. Muszę je Panom zilustrować. Przecinano druty, dopuszczano się aktów sabotażu na linjach kolejowych, przeważnie bezpośrednio przed nadejściem pociągu. Panowie rozumieją, tym pociągiem jechali zupełnie przygodni ludzie; jeśliby nastąpiła katastrofa, to śmierć byliby ponieśli zupełnie przygodni podróżni. Chciałem Panom zwrócić uwagę, że te rzeczy wywoływały kolosalne rozdrażnienie wśród Polaków. A teraz chodzi mi o zachowanie się pewnych określonych kół politycznych ukraińskich, które obecnie ten wniosek nagły w Izbie ośmieliły się złożyć, Proszę Panów, przez dwa miesiące trwały akty sabotażu. Koła Ukraińskie milczały. Dnia 11 września pojawił się w “Dile" - jest to organ prasowy największej politycznej ukraińskiej partji, tutaj, w tym Sejmie siedzącej - pojawił się artykuł, który gloryfikował cały ruch sabotażowy. To jest gloryfikowanie zbrodni.  /.../ Chłopi przychodzili i mówili: proszę Panów, my też potrafimy zrobić porządek. Więc był moment, że ludność mogła wystąpić. Trzeba było niesłychanej energji kół kierowniczych polskich, ażeby do tych odruchów nie dopuścić; one wisiały w powietrzu, były bardzo bliskie. Panowie mówią o tem, czy zarządzona akcja ochronna była potrzebna, czy była uzasadniona? Czy Panowie rozumieją, mogła wyjść ludność polska i tu byliby ruszyli, byliby poszli pierwsi robotnicy, byliby poszli chłopi, bo dość było tego wszystkiego, bo na wszystkie strony palono, niszczono mienie prywatnych ludzi. Czyż Panowie nie rozumieją, że tam jest ludność polska? Po co ja to Panom mówię? Chodzi o zrozumienie przez Wysoką Izbę, o co nam w tej sprawie chodziło. Gdyby nie było akcji ochronnej, to wtedy byłby się zaczął odwet, któryby nie był planowy. Panowie rozumieją, że jeżeli ktoś postępuje w pasji, to on wtedy na nic nie patrzy, wtedy byłby osiągnięty ten cel, o który chodziło tym kołom ukraińskim, które nie chciały współżycia. Chciano przerzucić walkę na całą ludność ukraińską, chciano aby ludność polska z ludnością ukraińską się biła, Czyż nie było nakazem Rządu w te rzeczy wejść? Chodziło o zbrodnię, które się szerzyły. /.../ A gdzie był metropolita greckokatolicki Szeptycki, a gdzie byli biskupi, gdzie były ambony? Te akty sabotażu byty tylko po to, żeby ludność polską sprowokować do wybuchu. Po co palono trybuny “Czarnych" we Lwowie? Komu zawadzały te trybuny, które były zbudowane kosztem ofiar polskich sportowców, a które spalono we wrześniu, wtedy, kiedy było 1.000 sportowców we Lwowie. Panowie rozumieją, o co chodziło? To było przecież we Lwowie i oni robili to zupełnie celowo po to tylko, by ludność polską sprowokować. Nie dopuszczono do tej prowokacji. Przeszło to zupełnie bez echa. Rząd nie mógł być bierny. Zostało zarządzone to, o czem Panowie, mówią - pacyfikacja. Byt wzięty w opiekę i obronę obywatel, co się każdemu obywatelowi należy. Każdy obywatel musi mieć zabezpieczone swoje życie i mienie, musi mieć spokój. Proszę Panów, oczywiście, nikt z nas sobie tego nie życzył, tego by nigdy nie było, ale to była droga konieczna, innej drogi nie było. Proszę mi wskazać, czy mogła być inna droga wyjścia?' Ja Panom przed chwilą zilustrowałem, co mogło było nastąpić, gdyby akcja sabotażu trwała dalej, bez względu na to, kto by był w Małopolsce Wschodniej. /.../ Panowie nie byli łaskawi powiedzieć, że akcja zabezpieczenia obywatela odbywała się w 16 powiatach, 480 gminach, a Panowie wiedzą, ile jest powiatów, ile gmin w Małopolsce Wschodniej. Ale jest cała masa powiatów, gdzie nie było żadnej akcji pacyfikacyjnej. Tam, gdzie była zbrodnia, gdzie zbrodnia się szerzyła, tam to było zarządzone. Stwierdzam, że akcja ochronna Rządu szła tam, gdzie była zbrodnia zupełnie wyraźnie szerzona, albo tam, gdzie było kierownictwo zbrodni. Panowie rozumieją, koła, które sabotaż szerzyły, są bardzo sprytne, bardzo mądre, one lubią pchnąć kogoś do akcji, ale same się chowały. W pewnych ośrodkach było kierownictwo, tam ich dosięgła ręka karząca. Panowie mówią, że te rzeczy są zupełnie bezpodstawne. Rewizje niczego nie wykryły. Znaleziono przecież karabinów 1.287, karabinów u cywilnej ludności, u obywateli spokojnych?, znaleziono strzelb 292, rewolwerów 568, bagnetów 394, sztyletów 46, szabel 47, materjałów wojennych i prochu strzelniczego prawie 100 kg. Wywieziono przecież sprzętu wojennego na kilku wozach. To jest ten materjał dowodowy. /.../ Niech Panowie przyjrzą się, ile w Banku Rolnym pożyczek otrzymuje chłop ukraiński? Niech Panowie przyjrzą się, jak postępuje się w kasach komunalnych? Czy robi się gdziekolwiek różnicę między chłopem polskim a ukraińskim? Nie dopuścimy, by drogą gwałtu, terroru łamano współżycie polsko-ukraińskie, ale pójdziemy po linji wspólnych interesów polsko-ukraińskich. /.../ Czy Panowie sądzą, że można rozwiązać problem polsko-ukraiński w ten sposób, jak to głoszą w nienawiści do ludności polskiej. Panowie rzucają hasło wyrzucenia Polaków za San. Proszę mi wskazać, czy gdziekolwiek po naszej stronie jest hasło, że Ukraińcy mają być usunięci na terytorja o zwartych skupieniach ukraińskich, poza Zbrucz. My układamy wspólne pożycie na poszanowaniu i rozwoju życia narodowego Ukraińców. Panowie muszą zrozumieć, że tak, jak szanujemy wszystkie wewnętrzne potrzeby ludności ukraińskiej, tak samo muszą być uszanowane wszystkie potrzeby ludności polskiej. Na tej podstawie się porozumiemy.” (P. Jaroszczak - Przemyśl 2003. Sabotaż ukraiński i akcja pacyfikacyjna; w: http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/rus/sabotaz.html

Oczywiście Syrnyk o tym nie pisze, natomiast wymienia wszystkie „szykany” władz polskich wobec Ukraińców.

Były to: „z premedytacją zwołane w dniu greckokatolickiego święta zebranie naczelników gmin (wójtów) i sekretarzy gminnych” (s. 77) – stąd wiosek, że funkcje te pełnili szykanowani w II RP Ukraińcy; rozwiązanie ukraińskiego towarzystwa „Sokił” w Lutowiskach we wrześniu 1929 roku (jednak powodu, czyli „pretekstu” Syrnyk nie podał), aresztowanie 14 listopada 1930 roku ks. greckokatolickiego Teodora Warechy z Woli Michowej, który został zwolniony następnego dnia. W 1931 roku został on ponownie ukarany grzywną w wysokości 100 zł „za zabronienie odśpiewania w cerkwi „Roty” w dniu 11 listopada.” Syrnyk nie podaje, z jakiej to okazji obywatele II RP (Polacy, czy także Rusini/Ukraińcy?) chcieli zaśpiewać „Rotę”, ale prawdopodobnie jest mu znana. Na s. 78 – 79 wymienia jeszcze kilka podobnych „szykan” i z tego powodu posłowie ukraińscy złożyli w Semie II RP interpelację. Jest to więc obraz strasznego terroru władz polskich wobec... ludności ukraińskiej? Choć było to egzekwowanie praworządności wobec  działań szowinistycznej grupki nacjonalistów ukraińskich.

Syrnyk na s. 82 cytuje fragment artykułu z pisma Związku Szlachty Zagrodowej, nr 5 z 1939 roku, na temat badań krwi  „osób pochodzących  szlachty zagrodowej (np. służących w wojsku) – i okazało się, że ich krew należy do grupy, która najczęściej występuje u Polaków, a różni się całkowicie od krwi Rusinów”. [...[ Niechże teraz człowiek z taką krwią nie wiem jak krzyczy, że on „ukrainiec” [sic] – co mu wolno – ale prawda zostanie prawdą.” Zdaniem Syrnyka „Pobudka” „odwoływała się w swej propagandzie do rasistowskiej koncepcji „czystości krwi”. Tymczasem artykuł nawiązywał do pracy naukowej Ludwika Hirszelda nad grupami krwi i wprowadzenia ich oznaczeń jako  0, A, B i AB, przyjęte na całym świecie w 1928. Wraz z żoną prowadził on również badania nad występowaniem grup krwi w zależności od pochodzenia i narodowości, dając początek nauce zwanej dziś seroantropologią. Wykazały one, że grupa A występuje częściej u Europejczyków (Anglicy: 46% A, 10% B), a grupa B u Azjatów (Hindusi: 27% A, 48% B). Jego autobiograficzna książka Historia jednego życia (1946) była swego rodzaju protestem wobec nacjonalizmu i rasizmu, wobec podporządkowywania nauki zbrodniczym rządom totalitarnym.

W maju 2013 roku w niemieckim tygodniku „Der Spiegel” ukazał się tekst  Franka Thadeusza „Der Blutwahn” (Szaleństwo krwi), który ogłosił, że odpowiedzialność za narodziny teorii stanowiących późniejszy fundament nazistowskich tez o czystości krwi ponosi polski immunolog Ludwik Hirszfeld. Dziennikarz powołał się na publikację szwajcarskiej historyczki z Uniwersytetu w Zurychu Myriam Spörri. W monografii „Reines und gemischtes Blut: Zur Kulturgeschichte der Blutgruppenforschung, 1900–1933” (Czysta i mieszana krew: Kulturowa historia badań nad grupami krwi 1900–1933) stwierdziła, że polski uczony, kierując się eugenicznymi przekonaniami, wprowadził „pojęcie czystości krwi”. A co więcej, określając występowania grup krwi wśród różnych społeczności, stworzył teorię praras. Wedle niej posiadacze grupy A wywodzili się z północy oraz zachodu Eurazji, a ludzie z grupą B osiedli na wschodzie i południu. Po czym wędrówki plemion doprowadziły do zmieszania obu grup krwi. Spörri, powołując się na artykuł Hirszfelda zamieszczony w 1919 r. na łamach czasopisma „Lancet” oraz jego późniejsze wspomnienia, uznała, że propagował rasistowskie teorie o większej wartości krwi aryjskiej. I dał początek późniejszemu szaleństwu III Rzeszy. „Większości lekarzy nad Renem czymś niewyobrażalnym wydawało się zmieszanie krwi Niemca z krwią człowieka narodowości żydowskiej. Również transfuzje między mężczyznami i kobietami były dla doktorów rzeczą mocno podejrzaną, obawiali się bowiem, że wraz z owym »sokiem życia« męski biorca mógłby nabrać cech płci przeciwnej– napisał Thadeusz, nie omieszkując wskazać, kto jest temu winien. „Podstawy owego fanatyzmu stworzyli właśnie Hirszfeldowie (Ludwik wraz z żoną Hanną – red.) swoimi badaniami poświęconymi grupom krwi.” – podkreślał niemiecki dziennikarz. Dodając, że „ówcześni badacze, tacy jak Hirszfeld, traktowali jako rzecz całkowicie oczywistą, że poszczególne grupy krwi są oznaką bardziej lub mniej wartościowych właściwości związanych z daną rasą. Byli przekonani, że z krwi odczytać można też cechy osobowości”. (Za: Andrzej Krajewski: Krew Hirszfelda. Jak Niemcy z polskiego naukowca zrobili twórcę idei, na których oparł się nazizm; w: https://wiadomosci.dziennik.pl/historia/ludzie/artykuly/551354,ludwik-hirszfeld-nazizn-grupy-krwi-czystosc-rasy-spiegel.html; 2 czerwca 2017)

Były to zarzuty ujawniające brak podstawowej wiedzy u niemieckiego dziennikami chociażby na temat przeprowadzania transfuzji krwi. Być może chciał on także obarczyć za rasizm polskiego Żyda, co wskazywałoby na rasizm u niemieckiego dziennikarza. Prof. Syrnyk nic o tym nie wiedział, czy poszedł jego tropem?  

Artykuł w „Spieglu” oburzył polskich badaczy, dla których Hirszfeld to nie tylko wielki uczony godny Nobla (w 1950 r. był nominowany do tej nagrody m.in. za wyjaśnienie zjawiska konfliktu serologicznego między matką a płodem), ale i ciężko doświadczony przez życie człowiek, który przeżył pobyt w warszawskim getcie. Naukowcy z wrocławskiego Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN im. Ludwika Hirszfelda wytknęli autorowi tekstu błędy merytoryczne, zamieszczając wpis pod angielską wersją artykułu na stronie internetowej „Spiegla”.

Znamienny dla stosunku nacjonalistów ukraińskich do rodzin mieszanych jest przypadek pewnego Polaka, męża Ukrainki, w Chorupaniu na Wołyniu, który jako nauczyciel zasłużył się lokalnej społeczności ukraińskiej, pomagając w załatwianiu spraw urzędowych i czyniąc język ukraiński językiem wykładowym. Fanatycy nacjonalistyczni nie byli jednak zdolni tego docenić. Gdy jego żona próbowała go obronić przed napastnikami, przypominając jego

proukraińską postawę, została przez jednego z bojówkarzy uderzona kolbą karabinu ze słowami: Ty zipsuwała ukrajinśku krow. (Siemaszko Władysław, Siemaszko Ewa: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945; Warszawa 2000, s. 84–85.) Warte uwagi jest to, że słowa te wypowiedzieli miejscowi chłopi, a nie działacze OUN wysokiego szczebla, co świadczyłoby o przeniknięciu szowinistyczno-rasistowskiej ideologii do najniższych warstw społeczeństwa ukraińskiego w wyniku prowadzonej przez OUN agitacji. O szerzonej nienawiści i pogardzie nie tylko do samoistnych Polaków, ale też do rodzin mieszanych w ogóle i ich ukraińskich członków świadczą także krążące w 1943 r. po Wołyniu określenia: kryżaki (krzyżaki), czyli małżeństwa polsko-ukraińskie, i pokurczi (pokurcze), tj. dzieci z tych małżeństw.

„O barbarzyńskim, a nawet bardzo pierwotnym rozumieniu „zmycia hańby” związku z Polakiem, opowiedziała mi w 2010 r. przedstawicielka trzeciego pokolenia poszkodowanej rodziny, zastrzegając, by nie podawać do publicznej wiadomości personaliów jej ani ofiar „oczyszczenia” ze związków z narodowością polską, a nawet miejscowości, w której to się stało. Bojówkarze z UPA zabiwszy Polaka – głowę rodziny, aby „usunąć” ślady polskości, dokonali zbiorowego gwałtu na Ukraince – żonie zamordowanego oraz na ich dwu córkach. Kobiety przeżyły tę zbrodnię, opuściły miejsce zamieszkania i w końcu wojny emigrowały do Ameryki. Akt seksualny z przemocą był rozumiany jako „fizyczne” eliminowanie polskości i „oczyszczenie zabrudzonej” rasy.” (Ewa Siemaszko: Zbrodnie OUN-UPA na Kresach Wschodnich a sytuacja rodzin polsko-ukraińskich; w: Ewa Siemaszko, Zbrodnie OUN-UPA na Kresach Wschodnich …; zbrodniawolynska.pl)

Warto zauważyć, że prowadzone od kilku lat naukowe badania genetyczne DNA dotyczące pochodzenia także można wykorzystywać do celów rasistowskich. Określając haplotyp (pulę genów odziedziczoną po rodzicach) określimy do jakiej haplogrupy osoby przynależą i tym samym skąd pochodzą, czyli ich pochodzenie biogeograficzne. 

Na s. 83 J. Syrnyk ponownie cytuje M. Kozłowskiego, który stwierdza, że Stanisław Srokowski „na podstawie pomiaru czaszek próbował dowieść, że typ polski jest w Galicji szerzej rozpowszechniony niż typ ruski”. Prof. S. Srokowski po prostu podsumował wyniki swoich badań antropologicznych - jaki był więc cel cytowania tego wniosku przez Synyka posługującego się Kozłowskim, który, jak wynika, także w metodologii badań antropologicznych szukał antyukraińskich podtekstów. Gdyby cokolwiek wiedział o lwowskiej szkole antropologicznej, to znalazłby kilku wybitniejszych naukowców zajmujących się „czaszkami”. 

Twórcą lwowskiej szkoły antropologicznej jest Jan Czekanowski, który w 1913 roku objął na Uniwersytecie Lwowskim kierownictwo Zakładu Antropologiczno-Etnologicznego. Wprowadził on do antropologii metody statystyki matematycznej. Zastosował ją do obliczania składu rasowego, porównywania różnych populacji ludzkich, wnioskowania co do ich pokrewieństwa, pochodzenia, kierunków migracji itp. W tym celu opracował tzw. tablicę Czekanowskiego oraz diagram Czekanowskiego. Były to metody pionierskie w skali światowej. W wyniku prac jego i uczniów stworzono pierwszą w świecie syntezę z zakresu antropologii etnicznej. Obecnie stosowana także w innych dziedzinach nauki, jako uniwersalna metoda klasyfikacji statystycznej. Metody tej używa się w szczególności do łączenia jednostek terytorialnych w jednorodne rejony. Diagram uwypukla najważniejsze związki i podobieństwa badanych obiektów, a równocześnie ujmuje wszystkie szczegółowe powiązania między jednostkami obszarowymi.

Do uczniów i kontynuatorów lwowskiej szkoły antropologicznej można zaliczyć licznych czołowych antropologów polskich takich jak m.in. Jan Mydlarski, K. Wiązowski, I. Michalski, H. Milicerowa, W. Stęślicka, K. Modrzewska, T. Dzierżykray-Rogalski, Bolesław Rosiński, Karol Stojanowski, Stanisław Klimek, Stanisław Zejmo-Zejmis, Adam Wanke, Franciszek Wykrój, Konstanty Sobolski, Rościsław  Jendyk, Salomon Czortkower, Tadeusz Henzl.

Prof. Jan Mydlarski autor publikacji Mapa antropologiczna ludności Karpat (1947) pracował na UMCS oraz na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie w latach 1951−1953 był rektorem. Ks, prof. Bolesław Rosiński przedstawił wiele nowych danych do antropogenezy i systematyzacji białej rasy człowieka.

Prof. Karol Stojanowski urodził się 3 maja 1894 r w Kobyłowłokach pow. Trembowla. W 1918 r. został tam aresztowany przez władze Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i osadzony w obozie, zaraził się w nim tyfusem i w ciężkim stanie został zwolniony. 9 lipca 1920 z grupą harcerzy i uczniów szkół czortkowskich wyjechał do Lwowa, wszyscy wstąpili do 240 pułku piechoty Armii Ochotniczej. 18 lipca pluton czortkowski pod dowództwem Stojanowskiego walczył pod Streptowem (pow. Kamionka Strumiłowa), Laszkami Królewskimi (pow. Przemyślany) i pod Zuchorzycami (pow. Lwów), gdzie został ranny. Jego kariera naukowa rozpoczęła się pracą asystenta w Katedrze Prehistorii Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie u prof. Leona Kozłowskiego. Prowadził badania nad czaszkami i wyróżnił w poszczególnych ich seriach określone typy kraniologiczne, które odpowiadały wyodrębnionym przez Czekanowskiego typom antropologicznym u człowieka współczesnego. W 1926 r. przeniósł się do Katedry Anatomii Prawidłowej Uniwersytetu Poznańskiego. Od 1934 r. kierował Oddziałem Antropologii Katedry Prehistorii Wydziału Humanistycznego UP. W tym czasie zajmował się niemieckim rasizmem nordycznym, zwłaszcza jego stosunkiem do Polski i państw słowiańskich. Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu Poznania przez Niemców, ścigany listem gończym Gestapo opuścił Poznań na początku września 1939 i schronił się w Warszawie. Na przełomie lipca i sierpnia 1942, razem ze Zbigniewem Stypułkowskim prowadził rozmowy z innymi odłamami SN w sprawie utworzenia wspólnej organizacji wojskowej, w ich wyniku w połowie września 1942 powstały Narodowe Siły Zbrojne. Brał udział w powstaniu warszawskim, a po jego upadku przebywał w Częstochowie, gdzie wykładał na filii Tajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnich. Po II wojnie światowej wrócił do Poznania, następnie przeniósł się do Wrocławia i od 1 stycznia 1946 podjął pracę w Katedrze Antropologii Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zapoczątkował badania antropologiczne osadników na Dolnym Śląsku oraz Łużyczan. 20 grudnia 1946 został mianowany profesorem nadzwyczajnym antropologii na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym UWr, zorganizował tam Zakład Antropologii. Zmarł na zawał serca 9 czerwca 1947. Planował utworzenie we Wrocławiu ośrodka badań z dziedziny antropologii społecznej z szerokim uwzględnieniem demografii. Dał początek pracom kraniologicznym i pokazał perspektywy antropologii etnicznej, opartej na badaniach materiałów czaszkowych w Lwowskiej Szkole Antropologicznej.

Srokowski Stanisław Józef (1872–1950), nauczyciel, geograf, dyplomata, wojewoda wołyński, założyciel i pierwszy dyrektor Instytutu Bałtyckiego, docent Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Szkoły Nauk Politycznych i Uniwersytetu Warszawskiego. Urodził się w rodzinie obrządku greckokatolickiego. W 1903 r. podjął pracę oświatową wśród ludności polskiej osiadłej wokół Tarnopola, Trembowli, Skałatu i Zbaraża, starając się wydobyć ją spod wpływu ukraińskiej „Proswity”. Po zamordowaniu namiestnika Andrzeja Potockiego przez Myrosława Siczynśkiego zgłosił swe przejście z obrządku greckokatolickiego na rzymskokatolicki, by tym sposobem zamanifestować odcięcie się od narodowego ruchu ukraińskiego. Przyczynił się do powstania na Podolu galicyjskim blisko dwustu czytelni i kilkudziesięciu polskich szkół ludowych, wielu kas Stefczyka, kółek rolniczych, spółdzielni oraz ognisk dla młodzieży rzemieślniczej. W początkach marca 1919 opuścił Lwów i objął funkcję generalnego sekretarza Wydz. Geograficzno-Historycznego Biura Prac Kongresowych przy MSZ. Opracował wówczas rozprawę pt. O rozprzestrzenieniu się antropologicznego typu ukraińskiego wśród ludności między Wisłą, Dniestrem i Horyniem (1919), w której usiłował dowieść na podstawie pomiarów czaszek, że «typ polski» w Galicji Wschodniej częściej występuje niż «typ ukraiński». Przygotował też Wytyczne zasady dla autonomii narodowościowej i terytorialnej kresowych ziem południowo-wschodnich (Rusi Czerwonej, Wołynia, Podola itd.). We wrześniu 1921 opracował obszerny memoriał pt. Problem polski w Prusiech Wschodnich, jego przyszłość i aktualność, w którym proponował podjęcie systematycznego przeciwdziałania skutkom niemieckiej polityki germanizacyjnej szczególnie wśród Mazurów, z wykorzystaniem potencjału polskiego skupiska na Warmii.  W 1923 roku został powołany na urząd woj. wołyńskiego. Jego polityka na Wołyniu stała się przedmiotem ostrej krytyki ze strony duchowieństwa rzymskokatolickiego. Oskarżano go o popieranie prawosławia, utrudnianie rewindykacji budynków i majątków, niegdyś Kościoła unickiego, teraz znajdujących się we władaniu prawosławnych. Z kolei ziemianie polscy skarżyli się na  wspieranie chłopskiej ludności ukraińskiej i nieudzielanie zezwoleń na broń (co było rzeczą istotną z uwagi na anarchię na pograniczu polsko-sowieckim). W tej sytuacji prezydent odwołał go 29 VIII 1924, przenosząc jednocześnie na emeryturę. Na łamach „Przeglądu Współczesnego” w artykule Uwagi o kresach wschodnich (1925) skrytykował politykę polską na wschodzie wśród ludności niepolskiej za brak jasnej koncepcji i uzależnienie jej od interesów miejscowych Polaków, oraz osobiście Stanisława Grabskiego za ignorowanie odrębności narodowej Ukraińców; ideę jagiellońską nazwał w nim «jedynym wielkim naszym wynalazkiem w przeszłości dziejowej na gruncie polityki państwowej». W kwietniu 1926 powstał w Toruniu Inst. Bałtycki, który miał prowadzić działalność badawczą i informacyjną w zakresie problemów polsko-bałtyckich; Srokowski  został jego dyrektorem. W „Przeglądzie Współczesnym” zamieścił artykuł Podział administracyjny państwa a zagadnienia ustrojowe polskiego Wschodu (1930 nr 98), w którym, m.in. zaproponował podział Polski na pięć samodzielnych krajów oraz dwa miasta wydzielone z namiestnikami, a także wprowadzenie szerokiej autonomii narodowościowej. Dla „The Slavonic and East European Review” przygotował obszerne studium o stosunkach polsko-ukraińskich w II Rzeczypospolitej (The Ukrainian Problem in Poland, 1931 no 3). Po wojnie, w lipcu 1945, został doradcą naukowym Min. Administracji Publicznej ds. podziału terytorialnego państwa, delimitacji granic i problemów geograficznych. Opracował kilka memoriałów na temat nowej, północnej granicy Polski, ostatni z nich wręczył prezydentowi Krajowej Rady Narodowej, Bolesławowi Bierutowi na dworcu warszawskim, przed samym odjazdem pociągu wiozącego do Moskwy delegację polską na rozmowy w sprawie szczegółowego ustalenia przebiegu granicy z ZSRR. Choć nie został włączony w skład delegacji (mimo próśb innych ekspertów), to jednak jego opracowania stały się podstawą do starań o drobniejsze rewizje linii granicznej na odcinku pomiędzy Grodnem a Bałtykiem. W 1946 r. został przewodniczącym Państw. Komisji Ustalania Nazw Miejscowości i Obiektów Fizjograficznych przy Min. Administracji, która do r. 1949 ustaliła ponad 26 tys. nazw dla tzw. Ziem Odzyskanych, oraz redaktorem ich urzędowych wykazów, drukowanych w „Monitorze Polskim”. Zmarł 20 VIII 1950, pochowany został na cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym w Warszawie. (Za: Andrzej A. Zięba: w: https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/stanislaw-jozef-srokowski )

Ani J. Syrnyk, ani M. Kozłowski nie zauważyli tez głoszonych wówczas przez stronę ukraińską. W 1910 r. Stepan Rudnic’kyj złożył w wydawnictwie „Łan” w Kijowie rękopis popularnej geografii Ukrainy, dzieło definiujące i opisujące kraj bez państwa. Polityczny potencjał tego wydarzenia zapewne łatwiej będzie sobie uświadomić, wiedząc, że zaledwie trzynaście lat wcześniej ukazała się w ogóle pierwsza profesjonalna mapa etnograficzna Ukrainy, autorstwa Hryhorija Wełyczki (Григорій Величко, Grigorij Weličko), z opisami w języku ukraińskim. „Rudnic’kyj całą swą wiedzę fachową podporządkował dowodzeniu, że Ukraina stanowi byt odrębny pod każdym względem. Przeszłość Ukrainy to ciągła walka z obcymi najazdami, co sprawia, że to właśnie jej należy się chwalebny tytuł przedmurza chrześcijaństwa. Przede wszystkim stwierdził, że zamieszkujący ją ludzie przynależą do rasy odrębnej od Polaków i od Rosjan: Z owych badań [chodzi o antropologiczne prace Izydora Kopernickiego, Juliana Talki-Hryncewicza i Hwedira Wowka] wypływa wniosek, że Ukraińcy są wprawdzie pod względem antropologicznym mieszanką rasową [– –]. Ale mieszanka owa ukształtowała się w bardzo odległej, prehistorycznej przeszłości, a późniejsze przymieszki okazały się zbyt słabe, aby wpłynąć na pierwotny typ rasowy Ukraińców. Od Wisłoki aż po Kubań i od Prypeci aż po Morze Czarne lud ukraiński należy do jednorodnego typu antropologicznego. Ów typ zaliczał Rudnic’kyj do tak zwanej rasy dynarskiej, charakteryzującej się ciemną pigmentacją (barwą oczu i włosów), wysokim wzrostem, okrągłą czaszką. Zgodnie ze stanem ówczesnej wiedzy antropologicznej, najbliższych rasowych pobratymców Ukraińców należało szukać na Bałkanach. Bezpośredni sąsiedzi - Rosjanie i Polacy - oczywiście nie mieli z Bałkanami nic wspólnego. Rudnic’kyj umieszczał ich dość nisko w hierarchii ras, a to za sprawą przymieszki fińskiej i mongolskiej krwi. Od niepochlebnych ocen ważniejszy był jednak wniosek geopolityczny: „Polak, Białorusin, Rosjanin są pod względem antropologicznym bardzo do siebie zbliżeni, Ukrainiec różni się zasadniczo od wszystkich swoich sąsiadów i zajmuje z perspektywy antropologii zupełnie osobne stanowisko”. Tę różnicę chłop ukraiński miał odczuwać instynktownie, zwłaszcza w stosunku do Rosjan. Rudnic’kyj nie obawiał się zatem rusyfikacji, chociaż podkreślał fałszerstwa rosyjskich spisów ludności. Zresztą asymilacja do narodów sąsiednich nie była dla Ukraińca szczególnie atrakcyjna, skoro, jak zauważał geograf, „każdy nieuprzedzony obserwator musi przyznać, że chłop ukraiński [–] wyrasta ponad swoich sąsiadów dzięki wrodzonym zdolnościom”. (Maciej Górny: Karty na stół. Geografia i granice nowej Europy po I wojnie światowej. Kwartalnik Historyczny Rocznik CXXV, 2018, 2) Książka została przełożona na język niemiecki, włoski, węgierski, angielski, czeski, rosyjski i francuski.

Dalej na s. 83 Syrnyk pisze: „Warto w tym miejscu zauważyć, że na długo przed wydarzeniami na Wołyniu z 1943 r. w części polskiego piśmiennictwa politycznego pojawiło się odwołanie do biblijnej postaci Kaina. W tym kontekście „kainową zbrodnią” Ukraińców stawało się  de facto samo istnienie ukraińskiej idei narodowej.

Józef  Łobodowski pisał:

„Oj, popiła się szlachta i kozactwo

po słobodach i grodach,

popili się, na ziemię popadali,

zaplątani w kainowych grzechach”  (Kultura 1952 nr 2/52-3/53)  

Natomiast Tadeusz Budrewicz: ”Powstanie Bohdana Chmielnickiego przeistoczyło się w epopeję homerycką, powód wojny znalazł się identyczny − kłótnia o kobietę. Humań, a później Sołowijówka, stały się miejscem grzechu popełnionego za namową węża − popa prawosławnego, który obałamucił niewinny lud i poprowadził go do Kainowej zbrodni.”

Fakt, motyw „kainowej zbrodni” pojawił się  „na długo przed wydarzeniami na Wołyniu z 1943 r.”, ale nie miał on związku z „syrnykowym” de facto istnieniem ukraińskiej idei narodowej, ponieważ sformułował ją Dmytro Doncow w 1929 r. 

Wojnę obronną Polski we wrześniu 1939 roku Syrnyk na s. 91 odnotowuje kilkoma zdaniami. Pisząc m. in.” „W szeregach Wojska Polskiego znalazło się m.in. ponad 100 tys. polskich obywateli narodowości ukraińskiej, z których ponad 7 tys. zginęło. Wśród walczących znaleźli się zapewne i mieszkańcy powiatu leskiego, choć nie dotarłem do danych, które mogłyby zilustrować skalę tego zjawiska. Warto nadmienić, że w związku z początkiem wojny co najmniej kilka osób z powiatu leskiego zostało internowanych w obozie w Berezie Kartuskiej.” Potem J. Syrnyk dodaje: „ W kolumnach wojsk niemieckich i słowackich na terenie Bieszczadów znaleźli się również żołnierze Legionu Ukraińskiego (tzw. legion Suszki). Którzy m.in. przeszli przez Wołkowyję.”  Dr Wiktor Poliszczuk, ukraiński historyk działający w Toronto, recenzując książkę Grzegorza Motyki pt.: "Ukraińska partyzantka 1942 - 1960" (Warszawa 2006), napisał: „Udział ounowskiego Legionu Suszki w agresji Niemiec na Polskę ma ogromne polityczne znaczenie. OUN wzięła udział w rozpętaniu II wojny światowej” (W. Poliszczuk: "Ignorancja i cynizm Grzegorza Motyki", [w:] "Myśl Polska" z 12 - 16 listopada 2006).

Syrnyk pisze, że „wytyczona została granica pomiędzy obszarami wcielonymi do ZSRR, a terenem pod jurysdykcją niemiecką. Obszar powiatu leskiego został podzielony na dwie części, wzdłuż linii Sanu.” Po ataku III Rzeszy na Związek Sowiecki włączony został do powiatu sanockiego. O tzw. linii Curzona nie wspomina.

W Lesku :„Wkraczających do miasta 10 września Niemców ukraińska część ludności witała serdecznie. Zjechali tu Ukraińcy z całej okolicy ubrani w stroje narodowe i przyozdobieni niebiesko-żółtymi kokardkami. W powitaniu Niemców brali udział księża greckokatoliccy Lew Salwicki oraz proboszcz z Terki. Wystąpienia ludności ukraińskiej przeciw Polakom były w powiecie leskim szczególnie okrutne. Wkraczający Niemcy pozwalali Ukraińcom na bezkarność przez całą dobę. Po wkroczeniu wojsk niemieckich stacjonujące tu wcześniej wojska słowackie wycofały się. Uspokojenie sytuacji nastąpiło po oddaniu miasta Sowietom. 28 września 1939 r. w czasie kampanii wrześniowej z miasta wycofały się oddziały niemieckie. Zgodnie z planem rozbioru Polski ustalonym w tajny protokole do paktu Ribbentrop-Mołotow 23 sierpnia 1939 r., w dniu 29 września 1939 miasto zostało zajęte przez Armię Czerwoną. Lesko okupowane było przez wojska sowieckie i stało się miastem nadgranicznym z granicą sowiecko-niemiecką wzdłuż Sanu. Zamek stał się siedzibą dowództwa garnizonu a jego wyposażenie uległo całkowitej dewastacji. Wokół powstała linia betonowych bunkrów, zniszczona w 1941. 22 października 1939 odbyły się wybory do Zgromadzenia Narodowego Ukraińskiej SSR. 1 listopada 1939 na prośbę Zgromadzenia Narodowego Ukraińskiej SSR Rada Najwyższa ZSRR wydała ustawę o włączeniu tych ziem do Ukraińskiej SSR. Miasto oraz okolice weszły wówczas w skład obwodu drohobyckiego, a siedzibą rejonu zostało Lesko. W wyniku przeprowadzonych wyborów deputowanym do Rady Narodowości w Kijowie, został leski Ukrainiec – tow. Figas. Zamek leski zostaje zajęty przez Rosjan a ostatni właściciel zamku hr. August Krasicki uzyskuje schronienie w Porażu w zamku Gubrynowiczów. Wokół miasta powstała linia betonowych bunkrów (Linia Mołotowa), zniszczona przez wojska słowacko-niemieckie latem 1941. Sowiecka okupacja Leska trwała do 22 czerwca 1941 r. 27 czerwca 1941 r. miasto zostało zdobyte przez oddziały słowackie współdziałające z Niemcami.” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Lesko  )

Jak prof. J. Syrnyk podkreślił, podstawą jego opracowania była teoria „aktora-sieci” Bruno Latoura (ANT). „W ślad za przyjętym modelem musiały pójść, oparte na ogólnych przesłankach, pytania dotyczące antropologicznie postrzeganych relacji łączących aktantów sieci – początkowo tylko relacji władzy, z czasem także relacji przetrwania. Prezentowane w pracy podejście umiejscowić można byłoby poniekąd w nurcie autoetnograficznym, a ściślej w ramach autoetnografii analitycznej”. (s. 18) Jest oczywiste, że w okresie od września 1939 roku do września 1944 roku w Bieszczadach byli inni „aktorzy/aktanci” niż w okresie od października 1944 roku do zakończenia operacji „Wisła” w 1947 roku. Przekładając z języka teorii na praktykę, w sposób nieco uproszczony –  zdaniem Syrnyka inni byli sprawcy i inne ofiary: w „trykutnyku bieszczadzkim” okupację niemiecką zastąpiła okupacja polska, natomiast ofiarami stali się Ukraińcy. W tak wybiórczym zastosowaniu teorii „aktora sieci” Ukraińcy mają nie występować jako sprawcy.

Syrnyk pisze: „Mimo, że teoria Latoura przestrzega przed hierarchizowaniem aktantów, trudno było zakwestionować sprawczość człowieka w opisywanych wydarzeniach i nieodzowność istnienia miejsca, w którym człowiek funkcjonuje. Z opisanych wcześniej powodów, starałem się natomiast odrzucić nawykowe odwoływanie się do narodowych super-aktorów: Polaków i Ukraińców (choć nie zawsze było to możliwe). W ich miejsce pojawili się aktanci mający realne odniesienie do materiału źródłowego: konkretne osoby, mieszkańcy określonych miejscowości, członkowie zdefiniowanych, widocznych zbiorowości i grup – w tym określonych wspólnot kościelnych, funkcjonariusze Ukrainische Hilfspolizei, milicjanci, ormowcy, partyzanci UPA, partyzanci/dywersanci sowieccy, partyzanci AK, NSZ, NOW, członkowie bojówek SB-OUN, członkowie samoobron, m.in. SKW (Samoobronni Kuszczowi Widdiły, oddziały samoobrony ukraińskiej), żołnierze Armii Czerwonej, żołnierze Wojska Polskiego/WOP/KBW, żołnierze NKWD, żołnierze Wehrmachtu, żołnierze SS „Galizien”, funkcjonariusze Gestapo, funkcjonariusze UB, członkowie nieformalnych grup kryminalnych itd.” (s. 21 – 22) Czyżby w pominiętym przez Syrnyka okresie wrzesień 1939 – wrzesień 1944, a więc trwającej pięć lat okupacji niemieckiej, w Bieszczadach teoria  „aktora-sieci” Bruno Latoura (ANT) nie nadawała się do zastosowania? Dlaczego? Czy powodem był fakt, że wówczas wśród aktantów byli tylko żołnierze Wehrmachtu, żołnierze SS „Galizien”, funkcjonariusze Gestapo, funkcjonariusze Ukrainische Hilfspolizei, członkowie bojówek SB-OUN, członkowie samoobron, m.in. SKW (Samoobronni Kuszczowi Widdiły), oddziały samoobrony ukraińskiej, partyzanci UPA. A przecież stosowanie teorii ANT bez milicjantów, ormowców, partyzantów/dywersantów sowieckich, partyzantów AK, NSZ, NOW, żołnierzy Armii Czerwonej, żołnierzy Wojska Polskiego/WOP/KBW, żołnierzy NKWD, funkcjonariuszy UB, „uetycznionej” historiografii nie byłoby potrzebne, a wręcz szkodziłoby jej.

Poniżej wymieniona jest część tych pominiętych (a więc nieistotnych?)  aktantów dla teorii „aktora-sieci” (ANT).

Wojska niemieckie wkroczyły na teren Bieszczadów 9 września 1939 roku. Nocą z 9 na 10 września opanowały Sanok a następnie Lesko, Ustrzyki Dolne i Chyrów. Była to 1 Dywizja Górska oraz grupa „Lang”. Dużą część ich sił stanowili Austriacy. Za ich kolumnami szły trzy kompanie tworzące Legion Ukraińskich Nacjonalistów  pod dowództwem pułkownika Romana Suszki. Żołnierze ci ubrani byli w ciemno-zielone mundury, z tryzubami na czapkach. Legion liczył około 300 żołnierzy pochodzących z Rusi Zakarpackiej. Polską granicę przekroczyły także wojska słowackie współpracującego z Niemcami rządu ks. Józefa Tiso, bez większych walk docierając w okolice Baligrodu i Bukowska, gdzie operowały już wojska niemieckie. Manifestacyjne powitanie wojskom niemieckim zgotowali  Ukraińcy  m. in. w Terce, oraz 18 września w Sanoku, na tle płonących trzech synagog podpalonych przez Niemców nocą z 16 na 17 września. „Dziewczęta i chłopcy z okolicznych wiosek poprzypinali sobie niebiesko-żółte kokardy i w pochodzie z chorągiewkami i śpiewem paradowali ulicami Sanoka. U wylotu uliczki wiodącej do cerkwi barwną procesję dzieci prowadził ruski ksiądz. Powiewały żółto-niebieskie chorągwie, dziewczyna z kolorowymi wstążkami we włosach niosła na tacy chleb i sól na powitanie nowych władców świata” (Edward Zając: Niemcy wywiesili afisze. Gazeta Bieszczadzka nr 21/2003).

Janusz Kubit pisze: "Po opuszczeniu Dukli przez 1 kompanię kpt. Kazimierczaka wraz z częścią kompanii ckm, przez Lubatową - Rymanów Zdrój żołnierze tego zgrupowania 9 września ok. godz. 17.00 osiągnęli miejscowość Odrzechowa, gdzie zatrzymano się na dwugodzinny odpoczynek. Wobec utraty taborów i kuchni polowych zaprowiantowanie odbyło się w gospodarstwach domowych tej miejscowości. /.../ 11 września batalion poprzez Tarnawę dotarł do Olchowej, gdzie właściciel folwarku prof. Szramm przekazał dla całego oddziału wyżywienie i dostarczył stare mapy austriackie, które wraz z jego radami posłużyły o ustalenia dalszej trasy przemarszu. 12 września w Wołkowyi miejscowy proboszcz ks. Jan Siudak przyjął przybyły batalion, a w nocy podczas odpoczynku zorganizował ubezpieczenie i warty z mieszkańców okolicznych miejscowości. W Baligrodzie wywieszono w tamtym czasie flagi ukraińskie, a w Rajskim na rozkaz kpt. Mazurka 1. kompania musiała zaprowadzić porządek pośród rusińskiej ludności uczestniczącej w zaburzeniach porządku publicznego. W dalszym marszu pluton został ostrzelany przez ludność cywilną o orientacji ukraińskiej. Następnie przez Lutowiska, podczas postoju batalionu w Boberce do dowódcy bataliony przybyły dwie Polki, prosząc o pomoc w uwolnieniu dwóch Polaków przeznaczonych na śmierć i zamkniętych w pomieszczeniach przez Ukraińców w miejscowości Żukotyn. Patrol wysłany pod dowództwem kpr. Gancarka uwolnił uwięzionych." (Janusz Kubit: "Przełęcz Dukielska we wrześniu 1939 roku"; Dukla 2012)

14 września 1939 r. we wsi Buszkowice pow. Przemyśl miejscowi Ukraińcy zamordowali 5 żołnierzy polskich, których zwłoki zakopali obok wodnego młyna. We wsi Ulucz pow. Brzozów: „Dalsze łapanki żołnierzy polskich organizowali już sami Ukraińcy z Ulucza. Schwytanych żołnierzy mordowano i odzierano z odzienia. Często nagie ciała dla szyderstwa przywiązywano do leśnych drzew. Tak przywiązanego do drzewa nieszczęśnika widziałem na własne oczy w lesie niedaleko naszego pola na Dubyskach. Naoczny świadek, Wasyl Charydczak (Rusin) o przydomku Datko, nasz dobry sąsiad, przekazał mojemu ojcu relację z tego co widział w nocy 14 września 1939 r. za stodołą Panykiwskiego (Rusina). Ów Wasyl Charydczak miał zwyczaj (hobby) obserwować w nocnej porze, co działo się na polach i wśród zabudowań sąsiadów na Krajnikach. Wiedział on o kradzieżach snopków zbóż z pól, kur z kurników itp. Owej nocy w stodole Panykiwskiego (było to ostatnie zabudowanie na końcu Krajników) zanocowało czterech polskich żołnierzy, bez broni. W nocy stary Panikywski i jego trzej synowie siekierami wymordowali śpiących żołnierzy. Wasyl Charydczak obserwował, jak wynoszono nagie ciała ludzkie do wykopanego dołu i tam ich zasypano. Relację tę przekazał mojemu ojcu w ścisłej tajemnicy. Umówili się obaj, że ten, który przeżyje wojnę przekaże tę sprawę odpowiednim władzom. Losy obu wtajemniczonych potoczyły się tak, że do dnia dzisiejszego nikt tą sprawą się nie zajął.” /.../ „Utworzona na Sanie granica państwowa między ZSRR i Niemcami uniemożliwiła polskim uciekinierom z września 1939 r. powrót do swych domów. Przeprowadzaniem takich osób przez dobrze strzeżoną granicę zajmowali się w Uluczu chciwi zysku niektórzy Ukraińcy. Za takie usługi trzeba było słono płacić. Jako opłatę pobierano przedwojenną polską walutę, która była jeszcze w obiegu u obu okupantów, biżuterię, zegarki, wartościowe odzienie (kurtki skórzane), itp. Wśród przeprowadzanych osób byli przeważnie sędziowie, adwokaci, nauczyciele. Po zapłaceniu żądanej kwoty osoby te były wyprowadzane nocą w łoziny nad Sanem i tam ich mordowano. Po zdjęciu odzienia ciała zamordowanych wrzucano do rzeki. Ilu takich nieszczęśników zamordowano w Uluczu chyba już nikt się nie dowie. Przecieki o takich morderstwach pochodziły od osób, które o tym wiedziały i w czasie sąsiedzkich kłótni te sprawy ujawniały w formie pogróżek.” (Bronisław Zielecki: Moje życie czyli Historia Polaka z Ulucza. Warszawa 2014 r. Za: http://docplayer.pl/24841458-Bronislaw-zielecki-moje-zycie-czyli-historia-polaka-z-ulucza-warszawa-2014-r.html#show_full_text ).

We wsi Zahoczewie: „We wrześniu 1939 roku po wkroczeniu do wsi Zahoczewie Niemcy pozwolili Ukraińcom przez 24 godziny robić z Polakami, co im się tylko podobało. Miejscowi Ukraińcy wtedy ograbili i spalili dwa polskie domy, Stanisława Lorenca i Pawła Olszanieckiego, oraz zamordowali 2 osoby: żonę Stanisława spalili żywcem w budynku a Antoniego Łopuszańskiego zakłuli nożami” (Siekierka, s. 416). Syrnyk podaje na s. 106, że zabójstwo Łopuszańskiego budzi wątpliwości, gdyż mógł on zgiąć w obozie w Auschwitz, co wynikać ma z zeznań Rozalii Pańczyk złożonych w 1992 roku. Jednakże nie budzi wątpliwości, że nie mógł on zostać zakłuty nożami we wrześniu 1939 roku w Auschwitz. Szczegółów swoich wątpliwości oczywiście Sernyk nie ujawnia, nie wiadomo więc, czy chodzi o Antoniego i czy w Zahoczewiu mieszkał tylko ten jeden Łopuszański. Ciekawe, dlaczego Syrnyk ma „wątpliwości”, a nie „pewność”? Na podobnych „podstawach naukowych” Syrnyk dokonuje także innych „weryfikacji ofiar”, aczkolwiek tylko polskich. Dlaczego za wiarygodną nie uznał relacji ówczesnego księdza we wsi Hoczew Feliksa Schucharta?  

„Od południa na teren powiatu leskiego wkroczyły sprzymierzone z Niemcami wojska słowackie.11 września zajęły one Baligród i były tam przez tydzień. Słowacy odeszli po wkroczeniu Niemców. Niemców witano szczególnie uroczyście w Lesku, dokąd zjechali Ukraińcy z całej okolicy, ubrani w stroje narodowe i przyozdobieni niebiesko-żółtymi kokardkami. W powitaniu Niemców brali udział księża greckokatoliccy, m.in,ks. Lew Salwicki, proboszcz z Terki.

Wystąpienia ludności ukraińskiej przeciwko Polakom były w powiecie leskim szczególnie okrutne. Wkraczający Niemcy pozwalali Ukraińcom na bezkarność przez 24 godziny. W Zahoczewiu Ukraińcy spalili dom Pawła Olszanieckiego i Stanisława Lorenca (żona tego ostatniego spłonęła żywcem), a Antoniego Łopuszańskiego zakłuli nożami.”  (Feliks Schuchart, ówczesny ksiądz ze wsi Hoczew: Wspomnienia, rkps, odpis w zbiorach Archiwum Ziemi Sanockiej). „W Jasieniu napadli na plebanię, wytłukli cale szkło, zdemolowali pomieszczenie, zniszczyli meble. Ksiądz proboszcz Jan Kolanko zdołał się ukryć. Pisze on, że na Polaków polowano, złapanych zaciągano do piwnic i tam się nad nimi znęcano. Podobny pogrom zgotowano Polakom w Lutowiskach. Uspokojenie nastąpiło po wkroczeniu wojsk sowieckich, które położyły kres tym bestialstwom.” (Franciszek Oberc: ZIEMIA SANOCKA W LATACH 1939-1944; ZESZYTY ARCHIWUM ZIEMI SANOCKIEJ; Nr 7; Sanok 2007). W drugiej połowie września 1939 roku w Jasieniu, po wejściu wojsk niemieckich utworzona policja ukraińska więziła w piwnicy aresztowanych Polaków. Podczas przesłuchiwań biła ich i torturowała, w wyniku czego 2 osoby zmarły, a 15 osób odniosło poważne obrażenia. 

Wstępny układ o linii demarkacyjnej pomiędzy III Rzeszą a ZSRR zawarty został 22 września 1939 roku. Z przyjętej w tajnym załączniku do paktu Ribbentrop – Mołotow linii Wisły granicę przesunięto na Bug i San. Następnie trwały „targi” o jej przebieg między Przemyślem a Ustrzykami Górnymi. Ostatecznie Niemcy zrezygnowali z terenów na wschód od Leska, w tym z Ustrzyk Dolnych i Lutowisk. W dniu 28 września podpisany został układ „o granicach i przyjaźni”. W Bieszczadach granica biegła wzdłuż Sanu do jego źródeł. Wobec powyższego po około tygodniowym pobycie w Ustrzykach Dolnych i Lutowiskach wojska niemieckie wycofały się, a wkroczyły „wyzwoleńcze” wojska sowieckie. W dniu 22 października tego roku odbyły się „wybory” oraz „plebiscyt”. Obecny wschodni skrawek polskich Bieszczadów stał się terytorium Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, a faktycznie ZSRS (do 1950 roku nie używano nazwy „Radziecki” ale „Sowiecki”). Mieszkający tutaj Polacy otrzymali obywatelstwo sowieckie. I już jako obywateli sowieckich powołano wkrótce młodych Polaków z roczników 1917-1919 do Armii Czerwonej, głownie do oddziałów gospodarczych. Zapędzeni oni zostali do katorżniczej pracy, poddani terrorowi, szykanom i intensywnej indoktrynacji. Część trafiła na front sowiecko-fiński. Ponad stu takich „poborowych” do domu już nie wróciło.

Do 22 czerwca 1941 r. obszar obecnych polskich Bieszczadów rozdzielony był rzeką San na okupację niemiecką i sowiecką. Obydwaj okupanci z taką samą gorliwością, od pierwszych dni panowania prowadzili eksterminację ludności polskiej, zaczynając od inteligencji. Bardziej bezwzględni okazali się jednak „wyzwoliciele” Sowieci. Masowe aresztowania, wysiedlenia ze strefy nadgranicznej, deportacje w głąb Rosji, na Syberię, do Kazachstanu, objęły około dwa tysiące Polaków, z tego niewielkiego skrawka obecnie polskiej części Bieszczadów.

Część Legionu Ukraińskich Nacjonalistów (sotnia pod dowództwem por. Jewhena Noryn-Hutowyna) pod koniec września 1939 roku Niemcy skierowali do wsi Wołkowyja i Cisna, pow. Lesko, aby „oczyszczać Łemkowszczyznę od niedobitków polskiej armii i pojedynczych jej żołnierzy, którzy skrycie przedzierają się lasami na Węgry i do Rumuni”. Przy pomocy wieśniaków Hutowyn zorganizował ukraińską straż chłopską, która przeczesywała Bieszczady i wyłapywała Polaków, którzy chcieli przedostać się przez granicę. Do połowy 1941 roku, gdy oddział ten skierowany został do Krynicy, aby utworzyć na jego bazie batalion „Roland”, pojmali oni w tym rejonie 1564 osoby, z których co najmniej 450 zostało zamordowanych.

Ukraińcy podjęli szeroką współpracę z Niemcami. Nacjonalistyczni działacze obejmowali  różne posady w administracji niemieckiej, począwszy od sołtysów i wójtów. Jednym z nich był dzierżawca folwarku w Tyskowej Włodzimierz Hładyszewski. Pełniąc funkcję kreihauptmana w starostwie w Baligrodzie na przymusowe roboty do Rzeszy wysyłał wyłącznie Polaków, a na gospodarzy polskich nakładał wysokie kontyngenty. Swoim tajnym agentom wręczał ulotki wzywające do mordowania w oznaczonym dniu ludności polskiej w poszczególnych wioskach. Do wrogim Polakom należeli m.in.: wójt Bukowska Włodzimierz Mazur, wójt Sanoka-wsi Michał Podobiński, wójt Mrzygłodu Wasyl Podsosny. 

Poza agentami i donosicielami, Polaków terroryzowała policja ukraińska. 17 grudnia 1939 roku zarządzeniem Hansa Franka powołano Ukraińską Policję Pomocniczą oraz Policję Polską Generalnego Gubernatorstwa,zwaną potocznie policją granatową. Już 30 października 1939 r., dowódca SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie Friedrich Wilhelm Kruger wydał zarządzenie wzywające urzędników i funkcjonariuszy polskiej policji do zgłaszania się w najbliższym urzędzie niemieckiej policji lub starostwie. Termin wyznaczono na 10 listopada. Tym, którzy terminu tego nie dochowają grożono „najsurowszymi karami”. Policja ukraińska składała się z ochotników, swoje posterunki miała m. in. w Cisnej , Zatwarnicy, Baligrodzie, Polanie, Wołkowyi. Po wyparciu Sowietów tych posterunków w Bieszczadach było 12, w miejscowościach: Lesko, Baligród, Cisna, Czarna, Lutowiska, Łukowe, Olszanica, Polany, Stuposiany, Wola Michowa, Wołkowyja i Zatwarnica. Jej szefem był komendant powiatowy w Sanoku Martyn Wasyl Mizerny, który w 1941 ukończył szkołę oficerską policji w Nowym Sączu, a od 1943 roku został dowódcą kurenia  pod pseudonimem „Ren”. Policja granatowa miała swoje posterunki w Sanoku, Pisarowcach, Zarszynie, Bukowsku i Mrzygłodzie. Poza Ukrainische Hilfpolizei powołano inne formacje ukraińskie pozostające w służbie niemieckiej, jak: Werkschutz, Bahnschutz, Polizeiwach - Batalione, oraz formacje SS. W 1941 roku władze niemieckie utworzyły z woj. wołyńskiego Komisariat Rzeszy Ukraina. Województwa: tarnopolskie, stanisławowskie i część lwowskiego włączyli do Generalnej Guberni jako Dystrykt Galicja. Zgodnie z planami niemieckimi po 15 - 20 latach Generalna Gubernia miała być krajem bez Polaków, Żydów i Ukraińców. Niemcy przewidywali więc obecność ludności ukraińskiej tylko na ziemi wołyńskiej.

Syrnyk na s. 95 pisze: „W policji kryminalnej w Sanoku, podobnie jak w administracji, znaleźli zatrudnienie zarówno Polacy jak i Ukraińcy.” Brygidyn na s. 24 podaje, że w skład załogi kripo wchodziło 6 Niemców, 21 Ukraińców oraz 3 Polaków „gorliwych sługusów” i Stanisław Wójcik z Bażanówki, tłumacz kripo, w późniejszym okresie członek BCh.

Na s. 95 – 96 Syrnyk podaje, że w październiku 1941 roku policja granatowa w powiecie sanockim liczyła 132 Polaków oraz 56 Ukraińców („siczowyków”), natomiast w 1943 roku było już tylko 68 policjantów polskich oraz 170 ukraińskich. Na tym terenie pozostało 25 szkół polskich szkół powszechnych oraz było 81 szkół ukraińskich.  

„Tylko w okolicach Komańczy od początku grudnia 1939 r. do maja 1940 r. aresztowano 80 uchodźców, w Baligrodzie 43, w Bukowsku 24 i wielu innych w Zagórzu. W Świątkowej w pow. jasielskim wiejska straż ukraińska zatrzymała i wydała w ręce Niemców 5 uchodźców. Podobnie działo się w Barwinku, w rejonie Dukli, w okolicach Rymanowa” - podaje A. Daszkiewicz w książce Ruch oporu w rejonie Beskidu Niskiego 1939 - 1944 (Warszawa 1975, s. 44 – 50). Zostali oni rozstrzelani 5 lipca 1940 roku pod Leskiem. Wielu uciekinierów szukając przewodników bądź noclegu w chatach ukraińskich było podstępnie mordowanych, a ich dobytek zagrabiony. Na samym terenie obecnej części Bieszczadów miejscowi bojówkarze OUN i chłopi ukraińscy zamordowali około 100 Polaków - uciekinierów. Wiosną 1940 roku na polach znajdowano liczne ich zwłoki, poszarpane już przez dzikie zwierzęta. Zapewne nie będzie już można dotrzeć do wszystkich danych dotyczących strat ludności polskiej poniesionych w wyniku kolaboracji Ukraińców z okupantem niemieckim i sowieckim. Ilu Polaków zadenuncjowali „sąsiedzi” Ukraińcy, ilu aresztowali i zakatowali milicjanci i policjanci ukraińscy oraz inne ich formacje militarne na służbie niemieckiej. Ilu Polaków zginęło zamordowanych lub zdradzonych chociażby podczas prób przedzierania się przez góry, aby dostać się przez „zieloną granicę” do Armii Polskiej na Zachodzie. Ukraińcy współodpowiedzialni są także za śmierć około 500 Polaków zadenuncjowanych Niemcom i następnie rozstrzelanych, bądź zgładzonych w obozach koncentracyjnych. 

W Komańczy w 1939 roku wójtem został Bazyli Seredowycz, paroch greckokatolicki z sąsiedniego Turzańska, a miejscowi nacjonaliści zorganizowali we wsi tzw. „pogrzeb Polski” (J. Oberc, s. 15). Od 1940 roku funkcjonował posterunek Ukraińskiej Policji Pomocniczej, której komendantem był Wasyl Szyszkanynec, późniejszy „Bir”, dowódca sotni.

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.