- Kategoria: Publikacjie
- Ryszard Frączek
- Odsłony: 1775
MARKOWA kościół p.w. św. Jana Nepomucena.
Gmina Markowa, powiat podhajecki, Woj. tarnopolskie
Kierując się z Poghajec na południe mijamy Zawałów gdzie na cmentarzu można zobaczyć ruiny kaplicy Raczyńskich. Jadąc dalej drogą na Toustobaby (dzisiaj Wysokie) po 20 km od Podhajec, dojeżdżamy do Markowej. Wieś położona jest w dolinie Złotej Lipy. Wśród leniwie wijącej się rzeczki, usłanej wierzbami płaczącymi, wyłania się na wzgórzu murowany kościół p.w. św. Jana Nepomucena. Z wieży kościelnej rozciągają się przepiekane widoki. W stronę południową na Zawadówkę i wspomniane Toustobaby (gdzie urodził się Szczepan Siekierka(+ 2020) działacz kresowy, prezes Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów), na zachód Panowice i Horożankę z ruinami kościoła, na wschód Szejków, na północ Zaturzyn.
WIEŚ WŚRÓD PAGÓRKÓW
Wieś otoczona jest pagórkami od północy Chmielna Górą 348 m.n.p.m., na płd. wsch Ptasia Góra 387 m.n.p.m.. W XV w. Markowa należała do braci Bielickich. W 1487 roku Jan Bielecki sprzedał dobra miecznikowi i podstarościemu halickiemu Maciejowi Goldaczowi z Zaluniewa. Od 1578 Markowa była własnością arcybiskupów lwowskich. Około roku 1620 podczas najazdu tatarsko-tureckiego wieś spalono. Przed wojna Markowa należała do powiatu podhajeckiego. Lasy, łąki, pastwiska i pola pokrywały okolice. Mieszkańcy zajmowali się rolnictwem, głównie uprawa tytoniu zapewne, dlatego jedno z pobliskich wzgórze nazywano Chmielna Górą. Mieszkańcy żyli w zgodzie. Od 1925 r. działało tu polskie Towarzystwo „Sokół”. Polacy prowadzili kółko rolnicze. Ukraińcy działali w Towarzystwie Oświeceniowym W obu towarzystwach istniały chóry. W wiosce były cztery młyny, dwie kuźnie. Niedaleko w lesie banderowcy UPA przechowywali w bunkrach broń i amunicję. Były tu dwie parafie. Katolicka p.w. Św. Jana Nepomucena i unicka p.w. Opieki Matki Bożej.
PIERWSZY DREWNIANY KOŚCIÓŁ
Pierwszy kościół drewniany powstał w latach 1977-1978. Fundatorem był arcybiskup Wacław Hieronim Siearowski i proboszcz kąkolnicki Walenty Cwynarski. Kościół przynależał jako kapelania lokalna do dekanatu brzeżańskiego. W 1843 roku parafia została włączona do dekanatu kąkolnieckiego. W skład parafii oprócz Markowej wchodziły pobliskie miejscowości Zaturzyn i Zawadówka. Z zachowanego protokołu wizytacji z 1920 roku można dowiedzieć się o wyposażeniu świątyni. Kościół był trzynawowy, czteroprzęsłowy wsparty na sześciu kolumnach, oświetlony sześcioma oknami. Kruchta dawniej nazywana babińcem usytuowana była od frontu, nad którą znajdował się chór z pozytywem (niewielkimi przenośnym organami). Z przodu było wejście do zakrystii. Trzy ołtarze, dwa boczne i główny nadawały świątyni świetności. W ołtarzu głównym znajdowały się dwa obrazy św. Jana Nepomucena w tym jeden był na zasuwie. W zwieńczeniu ołtarza znajdował się obraz św. Walentego, bardzo często spotykany w kresowych kościołach. W ołtarzach bocznych w pierwszym znajdował się obraz Matki Boskiej zasłaniany drugim obrazem św. Antoniego z Padwy. W zwieńczeniu znajdowało się koliste malowidło świętych Ignacego Loyoli i Wincentego a Paulo. Podobną budowę miał drugi ołtarza przedstawiający Jezusa Ukrzyżowanego zasłaniany na zasuwie malowidłem św. Mikołaja. W zwieńczeniu ołtarz kończyło malowidło świętych Jakuba i Sebastiana. Z mensy czyli blatu ołtarza wyłaniało się tabernakulum z sześcioma czerwonymi kolumnami i ośmioma białymi aniołami. Ściany kościoła oklejone były płótnem i pokryte malowidłami. Podczas następnej wizytacji w 1882 roku stwierdzono w protokóle, że kościół uległ zniszczeniu, ściany mają szpary tak, że „ Pan Jezus co dnia w stajence się rodzi. Rozpoczęto prowizoryczne remonty. Niestety świątynia spłonęła podczas I wojny światowej.
Z DARÓW TWOICH PANIE Wcześniej, bo już w 1895 roku zawiązał się komitet budowy kościoła murowanego. Zachował się projekt wykonawczy z 1906 roku, w którego pracę włączyło się miedzy innymi dwóch znakomitych architektów lwowskich Teodor Talkowski i Władysław Godowski. Ten ostatni wykonał balustradę komunijną. Budowę finansował abp. Józef Bilczewski. Kościół postawiono obok drewnianego kościoła. Został zbudowany na planie krzyża. Korpus świątyni stanowi trójprzęsłowa nawa przechodząca w stronę północną w jednoprzęsłowe prezbiterium, z którego na lewo można przejść do zakrystii na prawo do skarbca. Od południa z frontu do nawy przylega kwadratowa wieża kościelna, której kręconymi schodami dostaje się na chór na piętrze. Elewacja uszkodzona odpadające tynki. Cokół wokół kościoła wyłożony jest kamiennymi płytami. Nad otworem wejściowym okrągłe okno łączące formę krzyża. Poniżej nad portalem napis wykonany z metalowych liter:
Z DARÓW TWOICH PANIE NIESIEMY CI OFIARĘ
W okresie międzywojennym przy kościele działały wspólnoty: Papieskie Dzieło Rozrzewniana Wiary i Stowarzyszenie Żywego Różańca. Po napadzie banderowców w styczniu 1944 r. kościół zamknięto. Po wojnie służył jak magazyn kołchozowy. Od 1984 roku kościół jest opuszczony. Przytłaczają odrapane mury noszące ślady pocisków od kul. Dziurawy dach. W prezbiterium przy pozostałościach ołtarza krzyż, obraz ostatniej wieczerzy i piękne kwiaty. Ktoś tu się modli. Czasem słychać wydobywającą się z pod sklepienia żałobna muzykę. To gruchot gołębi, wiernych mieszkańców świątyni.
GINĘLI Z RĄK SĄSIADÓW
Mieszańców Markowej mordowali miejscowi Ukraińcy banderowcy. Z zachowanych świadectw wynika, że zamordowano 57 Polaków, w tym proboszcza Mikołaja Ferenca. Ks. Jan Kania proboszcz w niedalekiej Hucie Nowej w piśmie z 4.02.19444 r. do kurii we Lwowie pisze, że księdza Ferensa zabito w łóżku. Ksiądz otrzymał 3 kule rewolwerowe w piersi i jedno cięcie siekierą w szyję na głębokość 8 cm. Ksiądz Kania wymienia w sumie z imion i nazwisk 32 osoby, opisując przyczyny śmierci. Mordu dokonywano siekierami, nożami, bagnetami, kołem, strzałami z pistoletów i karabinów. Jan Rafalski po otrzymaniu
3 cięć siekierą i 16-tu ran nożem żył do 8 rano, umierał modląc się za swoich katów. Ks. Kania wspomina, że chciał pogrzebać wszystkich razem, ale miejscowa ludność nie pozwoliła. Toteż ciała spoczęły w 4 mogiłach. W pogrzebie brało udział ośmiu sąsiednich kapłanów polskich i blisko trzy tysiące ludzi.
Janina Czubak mieszkanka pobliskiego Zawałowa wspomina „Miałam wtedy 12 lat. Mieszkaliśmy z mamą i babcia w Zawałowie… . Pewnej mroźniej niedzieli idąc z mamą i babcią na mszę św. zobaczyłam grupę rozmawiających parafian. Kobiety płakały. Okazało się, że od nas w odległości około 6 km wsi Markowa banderowcy zamordowali 32 mężczyzn i księdza proboszcza. Polacy naradzali się czy pójść na pogrzeb, który miał się odbyć za trzy dni, czy byłoby to zbyt ryzykowne. Moja mama z babcią postanowiły pójść, ale nie chciały mnie zabrać ze sobą. W końcu dały się jednak przekonać i poszłyśmy wraz z niewielką grupą na pogrzeb do Markowej. Pogrzeb odbywał się w dniu, w którym kościół obrządku wschodniego obchodził święto Chrztu Pańskiego, zwane Jordan. Weszłyśmy do domu pomordowanych. Pośrodku izby stał katafalk, na którym spoczywały trzy ofiary. Starszy mężczyzna leżał pośrodku., a po obu stronach dwaj młodzi. Był to ojciec i dwóch synów. Odrąbane siekierami głowy przyłożone były do tułowia. Na wapnem bielonych ścianach i na suficie widniały ślady krwi. Osierocone kobiety lamentowały. Z kolei na plebani w pokoju na katafalku spoczywały zwłoki proboszcza. Na czole miał wycięty krzyż, którego ramiona miały około 1 cm szerokości. W pokoju pełnym ludzi słychać było szloch. „Jedna kobieta, może była to gospodyni księdza, mówiła do zebranych: Ksiądz mógł żyć, gdyż ukraiński ksiądz posyłał trzy razy swojego diaka, prosząc, żeby koniecznie przyszedł do niego, gdyż grozi mu niebezpieczeństwo. Niestety, prośba ta nie odniosła skutku. Za trzecim razem przekazał przez diaka: Wieś cała jest otoczona. Proszę ratować swe życie. Przechowam księdza. U mnie będzie bezpieczny. Ale proboszcz z Markowej odpowiedział: „Nie mogę opuścić moich parafian. Co ich czeka, to i mnie niech nie ominie”. I stało się tak, jak chciał. Podziękował ukraińskiemu księdzu o troskę o jego życie”. Może nawet cierpiał bardziej niż pozostałe ofiary”.
Romualda Kuca z domu Rafalska opowiada: „Byłam naocznym świadkiem mordu mojego ojca w nocy z 15 na 15 stycznia 1944 r. … Po wejściu do mieszkania bandy, zapytali po polsku ojca, kim jest, kto śpi w łóżku. Gdy odpowiadał, ze to żona i córka ( miałam wtedy 12 lat) dwu bandytów przyłożyło nam do piersi lufy karabinów i kazali być cicho. Zmasakrowali ojcu głowę drewnianą pałką, dwukrotnie przebito klatkę piersiową, stojący obok bandyta powiedział, że dosyć i wyszli z mieszkania. Matka zapaliła lampę i obmywając rany powiedziała, że ojciec oddycha; biegnij do babci…, Rano młodszy brat przywiózł furmanka z Monastrerzysk lekarza Tadeusza Lesikowica, który stwierdził, ze cztery osoby jeszcze żyją. Odwieziono ich do szpitala w Podhajcach. Rano przyjechali niemieccy żołnierze, sfotografowali pomordowanych i odjechali, 2
/ Ksiądz Ferens Mikołaj otrzymał 3 kule rewolwerowe w piersi i jedno cięcie siekierą w szyję na głębokość 8 cm fot. Internet z „Biała Ksiega” Martyrologium duchowieństwa – Polska XX w. (lata 1914-1989)
PRAWIEDLIWI WŚRÓD NARODÓW
Mikołaj Ferenc męczennik, kapucyn, kaznodzieja urodził się 15-go września 1894 roku w Łomżycy - dziś przedmieście Łomży. W wieku 25 lat wstąpił do zakonu kapucynów w Warszawie przyjmując imię Ignacy. W stolicy kształcił się i przebywał do 1939 roku, kiedy został mianowany administratorem parafii w Magierowie. Następnie w latach 1939-1942 posługiwał w Zimnej Wodzie koło Lwowa. W latach 1942-1944 był administratorem parafii w Markowej. Miał siostrę Helenę i brata Stanisława. Zakonnik był bardzo gorliwym kapłanem. Plebania była domem dla wszystkich. Kapłana często ostrzegali Polacy jak i sami Ukraińcy o grożącym niebezpieczeństwie. Namawiała zakonnika listownie matka, aby prosił biskupa o przeniesienie. Ksiądz mawiał wtedy, że jego misją jest być wśród tych ludzi. Latem 1943 roku ks. Mikołaj udzielił na sześć miesięcy schronienia Żydówce Ewie Trauenstein i jej synowi Lonkowi mając świadomość, że grozi to śmiercią. Parafian poinformował, że jest to żona przyjaciela porucznika, który zginął podczas wojny. Ewa Trauenstein siadała w kościele w pierwszej ławce z gospodynią Eugenią Stefańską. Syn Lonek nazywany Romkiem jako ministrant służył codziennie do Mszy Świętej. Jak po latach wspominała już Ewa Trauenstein-Turzyńska kapłan mówił ”Wiem, że grozi mi śmierć – ale jestem wysłannikiem Boga i nie zaznałbym spokoju, gdybym pani odmówił u mnie schronienia. Żydówka i jej syn byli świadkami śmierci księdza, po której schronienia udzielił im. proboszcz pobliskiej parafii Nowa Huta - ks. Antoni Kania, członek Armii Krajowej, pseudonim „Ketlin”,. Po wojnie Ewa Trauenstein-Turzyńska doprowadziła do uhonorowania kapłanów przez żydowski Instytut Yad Vashem odznaczeniem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Ich imiona zostały wyryte na kamiennych tabliczkach, ustawionych w Ogrodzie Sprawiedliwych w Jerozolimie.
NIE CHCĘ WŚRÓD BANDYTÓW UMIERAĆ
Ojciec Mychajło Szczurowski był księdzem ukraińskim kościoła greko-katlolickiego Opieki Matki Boskiej. Był wieloletnim proboszczem Markowej w parafii greko-katolickiej Opieki Matki Bożej. Urodził się w 1867. Wyświęcony w 1892 roku. Został jednym z założycieli stowarzyszenia Prosvita we wsi Markova .
Duchowny ukraiński zdecydowanie sprzeciwiał się działaniom UPA. Nie tylko wielokrotnie proponował polskiemu księdza Mikołajowi Ferencowi, że go ukryje na swojej plebani. Polski kapłan nie skorzystał z propozycji tłumacząc, że chce być do końca z swoimi wiernymi. Jakby przeczuwając nadchodzący koniec w dniu mordu wyspowiadał się u księdza ukraińskiego. Jak wspomina ks. Antoni Kania w dniu pogrzebu polskiego księdza nie odprawiał uroczystej mszy św. w święto Jordanu czyli uroczystość Chrztu Chrystusa. Nie było uroczystej procesji. Ks. Szczurowski odprawił uroczystą mszę za duszę śp. ks. Ferensa, a potem za wszystkich pomordowanych i zaprosił rodziny. Ostatniej niedzieli, tj. 30 stycznia zapowiedział, że opuszcza wieś, albowiem „nie chcę wśród bandytów umierać. Szkoda mojej 30-letniej pracy” - mówił w czasie kazania.
/ Tabliczka z krzyża przed kościołem w Markowej upamiętniający mord rodziny Rafalskich Fot. Ryszard Frączek
Ryszard Frączek
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.