- Kategoria: Publikacjie
- Janusz Horoszkiewicz
- Odsłony: 1189
Szlakiem KRZYŻY WOŁYŃSKICH - MIELNIKOWO K. OSOWEJ
- gm. Stydyń Wielki
powiat Kostopol
woj. Wołyńskie
parafia Chołoniewicze
Mielnikowo leżało na granicy powiatów kostopolskiego i łuckiego sąsiadowało z ukraińskim Majdanem Lipieńskim i żydowską Osową. Po wschodniej stronie kolonii rozciągały się polskie wsie, które długim pasem poczynając od Halinówki i dalej na północ przez Hutę Stepańską, ciągnęły się aż „za tory”, a kończyły na Prurwie.
Miejscowość była częścią tygla wielonarodowościowego, jaki cechował Wołyń. Mieszkańcy żyli w symbiozie z Ukraińcami i Żydami, mogli obserwować na własne oczy „ciekawe czasy” z przekleństwem, jakie one niosły.
/ Tu była kolonia Mielnikowo.
/ Pole w Mielnikowym
OSOWA
Wielki wpływ na życie w okolicy wywierała żydowska Osowa. Została założona w 1836 roku za panowania cara Mikołaja I. Przybyło tam wtedy 137 Żydów, którzy na 289 ha, ofiarowanej im nieurodzajnej ziemi piaskowej założyli osadę. Rolnictwo nie było w stanie utrzymać wszystkich rodzin, dużo też ziemi zostało rozprzedane i w latach 30 XX w. Dlatego wielu Żydów ze 150 rodzin utrzymywało się z rzemiosła i handlu. Było tam min. 3 stolarzy, 4 kowali, 2 hutników szkła, 5 szewców, 6 krawców, 18 sklepów, garbarnia, młyn i cegielnia.
Wyznanie Mojżeszowe zgłębiali Żydzi w trzech Domach Nauki (Beis Midrashes), różniły się te domy tym od synagogi, że oprócz modlitwy można było jeszcze studiować w nich Torę. Nad wiarą czuwał rabin, a koszerne mięso przygotowywało dwóch rzeźników rytualnych (shochtim).
Działały w Osowej prężnie trzy organizacje syjonistyczne. Pierwsza to Ruch Młodzieżowy (He Halutz), który szkolił do przyszłego osadnictwa rolnego w Ziemi Izraela, druga to socjalistyczna Młoda Gwardia (Hashomer Hatzair) i Syjonistyczny Ruch Młodzieżowy (Beitaw). Organizacje te zwalczane były za Polski, a w końcu zdelegalizowane, pod zarzutem szerzenia komunizmu. Co czwartek woźnica w Huty Stepańskiej wiózł policjanta do Osowej, aby nadzorował i sprawdzał czy przestrzegane jest tam prawo. Pod wieczór woźnica wracał, wioząc za każdym razem upitego policjanta, który nic niezgodnego z prawem nie widział. Pod Omelankę gdzie kończył się las, kilku rosłych Żydów eskortowało wóz, aby ktoś czasem nie ukradł nowiutkiego mauzera radomskiego, leżącego obok policjanta. Budził on zachwyt obeznanych z bronią, jak twierdzili, przeładowywany „nie klekota”.
/ Pozostała poprzeczka z polskiego krzyża.
/ Krzyż prawosławny postawiony w miejscu katolickiego, polskiego.
/ Polska tabliczka na krzyżu w Mielnikowym na prawosławnym krzyżu
SOWIECI
Wkraczający Sowieci w 1939 r. przejeżdżali wozami przez środek kolonii Mielnikowo, obdarte wojsko wywołało wielkie zainteresowanie. Już wcześniej rozeszła się wiadomość, przekazywana przez radosnych, konnych, ukraińskich posłańców że „powitanie wyzwolicieli odbędzie się w Osowej”. Ciekawscy mieszkańcy Mielnikowego udali się tam obserwować wydarzenia. Oszczędni dotychczas Żydzi nie pożałowali płótna, wywieszając w kilku miejscach czerwone flagi. Z Lipna, prowadzona przez świaszczannika przybyła duża kolumna Ukraińców, ubranych odświętnie w ludowe stroje. Za nimi biernie szli ciekawscy polscy chłopcy z Halinówki, wysłani przez rodziców dla rozeznania sytuacji. Przyłączyli się do grupy wiwatujących szkolnych kolegów, Ukraińców z Chołoniewicz. W Majdanie dołączyła dalsza grupa Ukraińców i tak wszyscy dotarli do Osowy, gdzie oczekiwali „wyzwolicieli” spod jarzma burżuazyjnej Polski.
Wozy przybyły szybko, na szerokich nieznanych w okolicy platformach siedzieli czerwonoarmiści. Przy rozpostartych chorągwiach cerkiewnych z wielkim chlebem pieczonym zawczasu na tą uroczystość i solą stanął świaszczenik, przejmując rolę gospodarza. Żydzi stanęli osobno, nieco dalej w centrum osady. Ku zaskoczeniu tłumu pierwsze wozy przejechały, a jadący nie zwracali uwagi na zebranych. Witani podobnie w kolejnych ukraińskich wsiach, przywykli zapewne do tego widoku.
Wreszcie z któregoś, kolejnego wozu zeskoczył oficer, podszedł do świaszczennika zabrał mu chleb, podał jadącym żołnierzom. Świaszczennika uderzył w twarz, a ten całkowicie zaskoczony przewrócił się na drogę. Kiedy zszokowany takim obrotem sprawy zaczął się podnosić, oficer kopniakiem w tyłek wepchną go do rowu. Co wywołało radość pośród żołnierzy, rozrywających międzyczasie dar. Sowiet wsiadł następnie na wóz i odjechał, a witający rozeszli się w swoje strony.
NOWE RZĄDY
Rozpoczęło się życie pod nowymi rządami. Przed samą wojną, przeczuwając zagrożenie, do Ziemi Izraela wyjechało 7 rodzin z Osowej. Rabin z rodziną też chciał pojechać, ale nie miał pieniędzy. Sowieci zlikwidowali żydowski handel, a ci ukryli przezornie towar ze swoich sklepów i zapisali się jako „biedniacy”, co uchroniło ich przed wywózką na Sybir. Nie bez znaczenia była i duża ilość Żydów zgłaszających się na ochotnika do milicji. Kiedy nie potrzeba było tylu milicjantów stawali się „tłumaczami”. Robiąc dla Sowietów listy „kułaków”, które posłużyły do dalszych represji, nie podawali swoich współbraci. Zatracając wiarę, wiekowe obyczaje współżycia z innowiercami, mieli swój ulotny czas. Starzy Żydzi nie byli zachwyceni, ubolewali nad młodzieżą, wspominali czasy polskie. Z nostalgią odnosili się do Piłsudskiego, pogromcy bolszewików, którzy teraz ich gnębią.
Prawdziwi gnębiciele Żydów przyszli w lipcu 1941 r. od strony Harajmówki, przeszli przez Osowe i Mielnikowo, konie ciągnące z trudem ciężkie działa przez piach, dobrnęły do jedynej w okolicy, bazaltowej drogi idącej w stronę Mydzka Wielkiego. Żydzi siedząc cicho w domach byli nierozpoznani, Wermacht potraktował ich jak Ukraińców, a tych nie rozstrzeliwali dla rozrywki. Niemcy szybko zorganizowali półotwarte Getto, zagrodzono przejścia pomiędzy domami drutem kolczastym, a całości pilnowali szucmani. Okna wychodzące poza Getto zabili deskami. Jednak Żydzi dając jakiś grosz wartownikowi, lub kawałek „szmaty” mogli z niego wyjść. Chodzili szukać jedzenia w okolicznych wsiach. Nikt ich nie liczył, byli dla władzy nikim, nie musieli wracać do Osowej, ale nie mieli też gdzie się udać, więc wracali do pozostawionych rodzin.
Młodzi zostali zabrani do Obozu Pracy w Kostopolu. Ludność dalej pracowała na swoich polach, ale pod nadzorem szucmanów. Rozpoczęło się głodzenie i planowe wyniszczanie Żydów zwane Holokaustem[1]. Wszystko odbywało się na oczach mieszkańców Mielnikowego. W końcu zostali wyprowadzenie do stacji w Janowej Dolinie, skąd wywieziono ich do Getta w Kostopolu. Był to ich ostatni akt zagłady, prawie wszystkie Getta zostały zlikwidowane końcem sierpnia 1942 r.
W okolicy błąkali się zbiegli Żydzi, proszący schronienia i jedzenia, a za nimi szły inspirowane przez Niemców polowania. Okrucieństwo biorących udział w tych obławach Ukraińców, nie rokował dobrze dla Polaków. W końcu szucmani wyznaczali ludność do wymłócenia zboża z żydowskich stodół. Ukraińcy rozpoczęli tez rozbiórkę domów, pilnując żeby Polacy nie próbowali szukać tam szczęścia. Kilka osób, które poszło do Osowy z nadzieją na jakieś znaleźne, zostało zabitych przez szucmanów, pod zarzutem kradzieży. Tak było z biedną wdową Antoniną Żołędziewską z Wilczego, która nie mając nic poszła przynieść coś dla czworga bosych dzieci. Błagalne prośby na nic się zdały, grabieżcy nie pozwolili się okradać.
/ Ostatnia kryta słomą stodoła blisko Mielnikowego.
SPRAWIEDLIWY
Po mroźnej i śnieżnej zimie, z wiosną 1943 r. przyszedł czas zagłady na Mielnikowo. Banderowcy z całym okrucieństwem likwidowali kolejne wsie i kolonie. Mielnikowo nie miało szans na jakąkolwiek obronę, skazane było na zagładę. Synowie Jerzego Nowaka zw. Hryc, z Mydzka Wielkiego, razem z banderowcami przygotowywali się do ataku. Wielka izba pełna była obcych, pili samogon, palili tytoń, pluli na klepisko i rozważali sposób ataku. Hryc demonstracyjnie ubrał koszulę nocną i poszedł spać do alkierza. Nie zwlekając, wyszedł przez okno i poszedł z ostrzeżeniem do Polaków. Szedł dziewięć kilometrów, w jedną stronę i z powrotem, musiał ominąć ukraiński Bereźniak i polską Hutę Mydzką, co wydłużało drogę. Zapukał w okno do Pawła Maszkowskiego, z którym się przyjaźnił, opowiedział co się szykuje i szybko wracał z powrotem. Początek kwietnia 1943 był zimny, noce z przymrozkami, on był lekko ubrany, przeziębił się, zachorował na zapalenie płuc i zmarł wkrótce. Jakże wielkim i szlachetnym był człowiekiem, w dniach zagłady – sprawiedliwym.
Nad ranem banderowcy zaatakowali opustoszałą kolonię. Polacy z oddali ukryci w lesie przyglądali się jak rabowany jest ich dobytek i podpalane są niektóre domy. Oczekując w lesie mieli nadzieję, że alarm jest nieprawdziwy, jednak się mylili. Część ludności z Mielnikowa schroniła się w Hucie Stepańskiej, pozostali koczowali koło domów, nocą siedzieli w lesie, a na dzień wracali do obejść. Los kilku ukrywających się rodzin nie jest znany, nikt po wojnie o nich nie słyszał.
W krwawą noc z 16 na 17 VII 1943 r. banderowcy spalili pozostałe gospodarstwa. Dziś nie ma śladu po kolonii. Ukraińcy w miejscu starego polskiego krzyża postawili prawosławny, a ja przybiłem do niego tabliczkę z napisem: Mielnikowo
[1] O holokauście Osowy szukaj jeszcze przy Ożgowo i Wilcze
c.d.n.
Janusz Horoszkiewicz
Książka ukaże się w serii Epopeja Kresów jako tom IV w 2022
nakładem Wydawnictwa Scriba, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.