Logo

ZBRODNIE NA POLAKACH W CZASIE WOJNY POLSKO-UKRAIŃSKIEJ 1918-1919. PRELUDIUM RZEZI WOŁYŃSKIEJ

/ Żołnierze i mieszkańcy Lwowa na rynku w czasie walk listopada 1918 r. (NAC)

 Gdy wyrzucamy z duszy zrozumiałą nienawiść do Polski, która szczególnie pod wpływem obecnych znęcań się nad ludnością ukraińską w Galicji opanowuje nas i zimnym rozumem obejmujemy powstanie narodowości ukraińskiej (jako fundamentu państwa) musimy przyznać, że w walce z Polską i tylko dzięki niej mamy oblicze narodowe [...] Z jednej strony nie wiadomo, czy na wypadek zgody z Rosją nie zatrze się ponownie nasze oblicze narodowe i to razem z Galicją. Gdyż rzec można z całą pewnością, że gdy raz zatrzymamy się zdecydowanie na placówce rusofilstwa politycznego, to prędzej czy później odbierzemy Polsce Galicję nie tylko po San, a po Poprad i Lublin (1).

Ukraińskie zbrodnie na Polakach z lat 1918-1919 zaliczają się do tematyki schodzącej na dalszy plan, szczególnie w momencie upowszechniania pamięci o ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej w latach II wojny światowej i tuż po niej. Bezmiar okrucieństwa z jednej strony, masowa skala zbrodni z drugiej, wreszcie – pozostający wciąż przy życiu świadkowie i ocaleni z genocidum atrox działają na zbiorową wyobraźnię współczesnego społeczeństwa polskiego intensywniej niż wydarzenia z zamierzchłej przeszłości. Tymczasem dopiero całościowy przebieg konfliktu polsko-ukraińskiego w Małopolsce Wschodniej w latach 1918-1919 pozwala dociec przyczyn zbrodni, która zwana jest zbiorczo Rzezią Wołyńską, jakkolwiek obejmowała nie tylko Wołyń, ale także Małopolskę Wschodnią i południowo-wschodnie tereny państwa polskiego w granicach narzuconych jeszcze w trakcie II wojny światowej przez Związek Sowiecki, Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone. Ze strony ukraińskiej najbardziej wyraziste stanowisko dotyczące przyczyn Rzezi Wołyńskiej przedstawił prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma. Komentując rozbiórkę nielegalnego upamiętnienia Ukraińskiej Powstańczej Armii w Hruszowicach w województwie podkarpackim, przestrzegł przed powtórką sekwencji zdarzeń, jakie miały miejsce na przełomie lat 30. i 40. XX wieku. „Oczywiście zapomnieli, czym skończył się polski triumf w 1938 nad cerkwiami Chełmszczyzny” – komentował Tyma demontaż nielegalnego „pomnika” UPA w Polsce, nawiązując do akcji polonizacyjno-rewindykacyjnej z 1938 roku (2) . W myśl tej interpretacji masakra polskiej ludności Kresów południowo-wschodnich była efektem dyskryminacyjnej jakoby polityki władz II Rzeczypospolitej wobec mniejszości ukraińskiej. Sam Tyma odmawia zarazem wydarzeniom mającym miejsce na Wołyniu w latach 40. XX wieku miana ludobójstwa(3) . Jak się jednak przekonamy, Rzeź Wołyńska była w istocie realizacją zamierzeń zrodzonych w łonie ideologów i kreatorów ukraińskiej racji stanu na polskich Kresach jeszcze przed okrzepnięciem II Rzeczypospolitej, zanim zdążyła ona podjąć jakiekolwiek zorganizowane działania wobec mniejszości ukraińskiej. W istocie w latach 1918-1919 doszło do szeregu ukraińskich zbrodni na Polakach, które nosiły znamiona zarówno spontanicznego, jak i systematycznego ludobójstwa. Masowym mordom zapobiegł polski opór i tryumf militarny nad ukraińską irredentą w Małopolsce Wschodniej, a ostatecznie ogarnięcie spornego terytorium polską jurysdykcją. Rzeź Wołyńska była przede wszystkim zaktualizowaną koncepcją rozwiązania „problemu polskiego” na terytoriach, do których rościł sobie prawo ukraiński ruch narodowy. W okresie II wojny światowej, jak i powojennym, pojawiły się bowiem nowe okoliczności, które pozwoliły na wcielenie w życie ukraińskiej racji stanu, zdefiniowanej jako czystka etniczna na Polakach z Kresów południowo-wschodnich. W warunkach okupacji państwa polskiego przez III Rzeszę Niemiecką i przy braku wystarczających zasobów wojennych do obrony ludności cywilnej, doszło do ludobójstwa na Polakach dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów. Jednakże główną tezą, której postawienia wymagają usystematyzowane fakty, jest dokonanie przez ukraiński ruch narodowy w XX wieku nie jednej, a dwóch zbrodni ludobójstwa na Polakach zamieszkałych na Kresach południowo-wschodnich. Swoistym prototypem Rzezi Wołyńskiej była czystka etniczna ludności polskiej w latach 1918- 1919, której finalizacji zapobiegło odrodzenie się niepodległego państwa polskiego. Funkcjonująca na przełomie 1918 i 1919 roku na części obszaru byłego austriackiego kraju koronnego – Galicji i Lodomerii – Zachodnioukraińska Republika Ludowa (ZURL) była dla odradzającej się Rzeczypospolitej konkurentem do objęcia władzy nad Małopolską Wschodnią. Wysuwając argumenty etniczne, proklamowana 28 października 1918 roku we Lwowie młoda ukraińska państwowość dążyła do objęcia swoją władzą północnej Bukowiny, dawnej Galicji Wschodniej i części Galicji Zachodniej oraz Rusi Zakarpackiej. Pretendowała więc między innymi do tych terenów, które zamieszkiwali licznie Polacy. W związku z tym w ZURL nieuchronnie pojawić się musiał „problem polski”. Wojska ukraińskie już od 1 listopada usiłowały zastraszyć polską ludność Lwowa. W tym celu wysłano na ulice patrole samochodowe z żołnierzami wyposażonymi w broń wycelowaną w ludność cywilną(4) . Polityka władz ukraińskich sprowadzała się do materialnego i fizycznego niszczenia Polaków. Odbierano im środki do życia pod pozorem wymiany monety austriackiej na ukraińską. Władze ZURL zorganizowały obozy jenieckie dla polskiej ludności cywilnej. Najokrutniej obchodzono się z Polakami w Żółkwi, Złoczowie, Mikulińcach, Strusowie, Jazłowcu, Kołomyi i na Kosaczu. Jeńców początkowo pozbawiono jedzenia, później co rano otrzymywali ciepłą kawę, a jeden raz w tygodniu kawałek chleba i ewentualnie końskiego mięsa. W ten sposób na 1500 osób przetrzymywanych w obozie w Kosowie – zmarło 900. W Mikulińcach 300 osób, w tym kobiety i dzieci w wieku 8-14 lat, zmarło na tyfus, a łącznie śmierć poniosło tam ponad 600 ludzi. W Brzeżanach na 40 internowanych – 16 osób zmarło z zimna, gdyż były one przetrzymywane w temperaturze minus 15-20 stopni Celsjusza. Z kolei w obozie w Stryju bito jeńców nawet rannych i chorych(5) . Z uwagi na to, że baraków nie ogrzewano, powszechne były odmrożenia.  Jak już wyżej wspomniano, warunki sanitarne doprowadziły do zachorowania wielu jeńców na tyfus. Nie dbano przy tym o oddzielenie chorych od zdrowych. Jednocześnie wyniszczano ich fizycznie, używając jako siły roboczej przy budowie dróg kolejowych czy przy pracach drogowych. Warto zaznaczyć, że wśród jeńców powszechny był brak odpowiedniej odzieży, w tym butów, co prowadziło do licznych chorób i zgonów(6) . Rozpoczęły się też pacyfikacje wsi. Zjawisko to szczególnie nasiliło się po odbiciu Lwowa z rąk ukraińskich. Już wówczas dochodziło do mordów, których scenariusz powtórzono w latach 40. na Wołyniu, w Małopolsce Wschodniej oraz na południowo-wschodnich terenach powojennego państwa polskiego. Gdy Ukraińcy zaczęli się cofać spod Lwowa, akcja eksterminacyjna zwiększyła zasięg. Polaków palono żywcem w domach i stodołach, budynki podpalano, zaś do uciekających strzelano. W ten sposób spłonęło blisko 500 gospodarstw(7) . Ofiarami eksterminacyjnej polityki Ukraińców stawały się także polskie kobiety – dochodziło do przypadków gwałtów i następujących po nich mordów. We wsi Chodaczów Wielki pod Tarnopolem zginęły w ten sposób cztery kobiety. Z kolei w Żółkwi ataman Klee – Niemiec na służbie ukraińskiej – zorganizował dom publiczny, w którym gwałcono polskie dziewczęta. Obcięto im piersi i grano nimi jak piłkami(8) . Podobnych zbrodni dopuszczano się także wobec polskich zakonnic rzymskokatolickich(9) . Po utracie przez Ukraińców kontroli nad Przemyślem płk Hnat Stefaniw zadeklarował, że polską ludność cywilną będzie brał w charakterze zbiorowego zakładnika. W nocy z 12 na 13 listopada wraz ze swoim sztabem opracował odezwę do dowódcy polskich oddziałów, w której ostrzegał przed marszem na Lwów. W razie niezastosowania się Ukraińcy mieli palić polskie dwory, zamożne gospodarstwa oraz aresztować przedstawicieli polskich elit w Małopolsce Wschodniej. Odezwa do polskiego dowództwa nie została przekazana w wyniku interwencji ukraińskiego Tymczasowego Sekretariatu Państwowego. W nowej wersji komunikatu wspomniano jednak o możliwości represjonowania Polaków mieszkających na wschód od rzeki San(10). Jak pisze Florentyna Rzemieniuk, odnotowano jednocześnie wiele przypadków rozstrzeliwania polskich jeńców wojennych, co miało miejsce na przykład w miejscowości Szkło i w lesie Grabnik k. Szkła, gdzie rozstrzelano 17 rannych polskich żołnierzy. Podobnie stało się z 26 jeńcami polskimi w Janowie(11). Stosowanie sądów doraźnych było pod władzą ukraińską zjawiskiem na porządku dziennym. W ten sposób zginęli między innymi polscy kolejarze w Złoczowie, aresztowani w nocy z 26 na 27 marca 1919 roku. Wszystkich 28 Polaków zamordowano. Podobny los spotkał 17 innych Polaków w Jaworowie(12).

Przykład potraktowania polskiego jeńca opisuje autor wspomnień pt. Z krwawych dni Złoczowa:      Ś.p. Edward Szemberski zginął śmiercią gwałtowną wskutek zgruchotania czaszki i zmiażdżenia mózgu. Uszkodzenie to powstało wskutek uderzenia z wielką siłą w szczyt głowy możliwie kolbą. Ponadto stwierdzono na jego zwłokach rany postrzałowe za uchem lewem i na kości czołowej, te były również ciężkie i jego życiu zagrażające – jednakowoż niespowodowały w tym wypadku jeszcze śmierci. Za życia był Szemberski bezlitośnie katowany i bity, czego niezbitym dowodem najróżnorodniejsze i na całym ciele rozprzestrzenione sińce z nader głębokiemi wynaczynieniami w mięśniach, a nawet ubytki całej skóry(13).

 Należy przy tym dodać, że opisywany przypadek jest jednym z wielu przytoczonych w cytowanym raporcie, dokumentującym akty ukraińskich zbrodni. Nie wyróżnia się on na tle innych historii ofiar Ukraińców. W tym samym źródle opisano też zwyrodnialstwo ukraińskich żandarmów: „Wszyscy oni pod tem względem zdradzają jakieś psychiczne zwyrodnienie. Czują się dobrze tylko wśród krzyków boleści i jęków torturowanych i łakną krwi, krwi jak najwięcej”(14). W podobny sposób scharakteryzował stopień okrucieństwa Ukraińców Jan Gella: „Terror w mieście nie ustawał. Znowu, rozjuszone wiadomością o dzielnym oporze Polaków, żołdactwo ruskie mściło się na spokojnej polskiej ludności”. W ten sposób opisywał początki władzy ukraińskich separatystów we Lwowie(15). Świadectwa ukraińskiego terroru zostały potwierdzone także w innym źródle: [...] naszych wziętych do niewoli zamęczają [...] odkopaliśmy konnego gońca, który miał wycięty język, wyłamane ręce, wydarte oczy. W parę dni później gdyśmy się wdarli do Dobromila, opowiadano nam, że ich biedaków tak bili, zwołali całą wieś, najchętniej to dziewki się zbiegły i przysypano ich aż po szyję, uszy im odrywali, pod nos ogień przykładali, potem dziewki siadały na ich głowy i urynę oddawały i tak konali ku uciesze wsi(16).

Jak pisze Rafał Gałuba, „polskie organizacje charytatywne i opiekuńcze zostały zamknięte, a ich majątek skonfiskowany przez administrację ZOURL”(17). Jednocześnie, jak podaje ten sam autor, „ludność polska była dyskryminowana przy rozdziale artykułów żywnościowych w stosunku do Ukraińców i Żydów”(18). Warto również wspomnieć o nierespektowaniu przez wojsko ukraińskie konwencji haskiej w sprawie opieki nad rannymi i personelem medycznym(19). Do podobnych wniosków doszedł między innymi poseł na Sejm RP Antoni Chudy, członek Komisji Sejmowej dla zbadania okrucieństw ukraińskich w Galicji Wschodniej, na czele której stanął poseł Jan Zamorski. Według Antoniego Chudego dochodziło do mordów na lekarzach, sanitariuszkach, w tym do przypadków zakopywania ludzi żywcem(20). Powszechne stawały się grabież polskiego mienia i terror. Z biegiem czasu okrucieństw było coraz więcej. Niekiedy polska ludność starała się uprzedzić działania wojska i samorzutnie opanować miasta, lecz nierzadko kończyło się to dla niej tragicznie. Tak było między innymi w Stanisławowie, gdzie siedmiu małoletnich chłopców polskich dostało się do niewoli. Zostali zamordowani, a ekshumacja wykazała, że mieli wydarte oczy, języki i poobcinane uszy(21).  Ponadto żołnierze ukraińscy, obok dokonywania rabunków, zbezcześcili wiele kościołów, np. w Zbarażu, Fradze, Samborze, Niemirowie. W świątyniach organizowano tańce, niszczono figury świętych, znęcano się nad duchowieństwem rzymskokatolickim. Przykładowo księdza Rysia z Wiśniewa zakopano żywcem (głową w dół)(22). Jak podaje z kolei Lucyna Kulińska, między 1 a 21 listopada 1918 roku Ukraińcy dopuścili się ponad 100 gwałtów i mordów na ludności polskiej we Lwowie, nie licząc znęcania się nad bezbronnymi cywilami, napadów, rabunków. Autorka pisze też o rozlaniu się fali terroru na całą Małopolskę Wschodnią po odsieczy Lwowa(23). W miarę nasilania się walk i ponoszenia kolejnych porażek ludność cywilna Lwowa stawała się obiektem coraz bardziej zdecydowanego odwetu. Śmierć groziła nawet za posiadanie orzełka w klapie marynarki (24). Ukraińska komendantura Lwowa 4 listopada wydała do lwowskich Polaków odezwę, w której zapowiadała zbiorową odpowiedzialność i terroryzowanie ludności: Ponieważ cywilna ludność Lwowa bierze udział w walce przeciwko ukraińskim wojskom, strzelając do nich z okien domów, zapowiadam i przestrzegam, że mieszkańcy płci męskiej tego domu, z którego padnie chociaż jeden strzał, zostaną zdziesiątkowani(25). Z kolei 1 listopada Dmytro Wytowśkyj, jeden z ukraińskich dowódców wojskowych, ogłosił stan oblężenia, grożąc rozstrzeliwaniem Polaków w przypadku strzelania do żołnierzy ukraińskich(26). Jak pisał Jan Gella: Bestyalstwo okupantów nie znało hamulca nawet wtedy, gdy ofiarą miały być dzieci. I tak: na ul. Krupiarskiej, pod Zamkiem, żołnierz ruski strzelił na gościńcu do gromadki bawiących się wyrostków. Jeden z nich, trafiony w kręgosłup, zmarł niebawem(27). Zastrzelony został między innymi polski chłopiec Adam Michalewski, półsierota, który 3 dni wcześniej stracił ojca. Pod nieobecność matki, załatwiającej formalności związane z pogrzebem, znalazł on zardzewiały i nienabity rewolwer. W związku z tym ukraińscy żołnierze oddali do niego trzy strzały – w brzuch i klatkę piersiową. Kiedy jego matka wróciła do domu, zastała w nim martwe ciało swojego dziecka(28). Przypadki zabijania przez Ukraińców dzieci były praktyką nierzadką. Jan Gella opisał liczne akty mordowania przez Ukraińców polskich cywilów ze szczególnym okrucieństwem: Również na Podzamczu zabili Ukraińcy dwóch innych Legionistów: Słońskiego (drugie nazwisko niestwierdzone). Mordu tego dokonano na podstawie denuncyacyi piekarza, Malarczuka, który i w wielu innych wypadkach tę samą rolę szpiega ruskiego odgrywał. Jak się później okazało, zbiegł wraz z Ukraińcami. Przy exhumacyi zwłok straconych w ten sposób, stwierdzono, iż dokoła głowy jednego z justyfikowanych, ziemia, miękka glina, była jakby rozbita i rozsunięta. Nie jest ustalonem, lecz zachodzi podejrzenie, że nieszczęsny ten został zagrzebany, żyjąc jeszcze(29). Inny legionista, o nazwisku Schildhaus, został ciężko postrzelony 7 listopada, mimo że jako inwalida nie mógł brać udziału w walkach. Na jego tłumaczenia o niepełnosprawności ukraiński żołnierz pozostał niewzruszony(30). Polacy nie mogli czuć się bezpiecznie nawet we własnych domach. Dotyczyło to także tych, którzy – czy to z własnej woli, czy to z konieczności – nie byli zaangażowani w walki polsko-ukraińskie. Często wystarczył pojedynczy donos, by represjom poddana została cała rodzina. Znamienny w tym wypadku przebieg miała rewizja w domu profesora Gluzińskiego, byłego rektora uniwersytetu. Zamieszkały przy Akademickiej 36 profesor przez 4,5 godziny był wraz z rodziną świadkiem nieprzejednanego stanowiska Ukraińców wobec Polaków. Świadkiem rewizji chciała być żona profesora. „Niech się pani nie boi, tu niczego nie zabraknie, najwyżej kogoś może zabraknąć” – usłyszała w odpowiedzi. W mieszkaniu ponadto zdetonowano bombę, zaś na uwagę, że trzy okazane rewolwery są stare, obecny w mieszkaniu Ukrainiec odpowiedział, że „z chęcią wypróbuje je na głowach synów”. Z kolei na prośbę, by dopuścić lekarza do chorej na serce synowej profesora, rewidowani usłyszeli, że „jeden trup mniej, jeden więcej, nic nie znaczy”. Ostatecznie profesor spędził 14 godzin w koszarach na Łyczakowskiej. W tym czasie rodzina nie otrzymała żadnych wieści o jego losie. Wreszcie uwięzionych Polaków przyprowadzono do Narodnego Domu. Po drodze bito ich pięściami, kopano, zaś profesora usiłowano przebić bagnetem. Gdy Polakom oznajmiono, że idą na śmierć, ci chcieli się wyspowiadać. W odpowiedzi usłyszeli od Ukraińców: „U nas takich obrzędów nie ma”. Sytuację uratował ostatecznie jeden z ukraińskich oficerów, który był pacjentem profesora(31). Dotkliwie odczuły ukraińską okupację między innymi Zakłady Naukowe im. Zofii Strzałkowskiej. 18 listopada rano, podczas trwającego zawieszenia broni, 50-osobowy oddział napadł na instytucję. Pobito dwóch stróżów w taki sposób, że powybijano im zęby. Wewnątrz budynku zrzucano ze ścian portrety polskich królów, które następnie deptano. Kazano też zakryć godło polskie na frontonie pod groźbą zbombardowania gmachu. W czasie tych dramatycznych wydarzeń w budynku były dzieci i młode dziewczęta, pensjonariusze zakładu(32). Podczas wcześniejszej rewizji w zakładzie, która odbyła się 7 listopada, stanowczo odrzucono prośbę zakonnic, by przeszukania dokonała kobieta(33). Polacy nie mogli być też spokojni o dobra kultury sakralnej. Przykładowo arcybiskup Hryniewiecki po rewizji Ukraińców stracił osiemnastowieczny złoty łańcuch. Dramatyczny przebieg miała z kolei rewizja w domu księdza Tyrolczyka, kapelana zakładu dla nieuleczalnie chorych przy ulicy Kurkowej: Zrabowano najpierw ornat, potem 3 stuły i sukienkę do ubrania kielicha, wreszcie naczynia z olejami świętymi. Gdy przyszła kolej na monstrancję, kapłan krzyknął rozpaczliwie: „Nie bierzcie tego!”. Wykrzyk ten widocznie zdetonował świętokradcę, gdyż opuścił z rąk kielich i wtłoczył go, wraz z rozsypanemi hostyami, pod łóżko kopnięciem nogi. Patynę zaś umieścił w swoim plecaku(34). Jak czytamy w relacji pt. Ruski miesiąc: [...] wiedziano, że spotkanie się z żołnierzem ukraińskim jest często niebezpieczniejszem od spotkania zawodowego bandyty, gdyż uprawomocnieni ci rycerze stosowali terror, gwałt i mord, jako zemstę w imieniu najświętszych praw narodowych i każdy taki czyn bezecny poczytywali sobie za zasługę przed władzą(35). Z kolei według Rafała Galuby politycy ukraińscy konsekwentnie, metodą krwi i żelaza, dążyli do wyrzucenia Polaków za San(36). Na porządku dziennym były napady na Polaków, podczas których dochodziło do brutalnych pobić i dotkliwych rekwizycji. Ukraińcy stosowali wobec Polaków politykę terroru i masowych prześladowań(37). Potencjalne masowe zbrodnie dowództwo ukraińskie autoryzowało także w trakcie odwrotu Armii Galicyjskiej na Wschód. Michał Klimecki określił mianem „aktu desperacji, sprzecznego z międzynarodowymi normami prawnymi” wydany 28 czerwca przez kancelarię wojskową Jewhena Petruszewycza okólnik do urzędników administracji organizowanej na obszarach zajętych przez wojska polskie: starostów, sędziów i poborców podatkowych(38). W dokumencie umieszczono stwierdzenie o objęciu karą śmierci wszystkich urzędników polskiej narodowości, „którą może wykonać każdy ukraiński agent”. Urzędnicy polscy narodowości ukraińskiej zostali jako zdrajcy pozbawieni obywatelstwa ZURL(39).

PODSUMOWANIE

 Niniejszy artykuł ma charakter przyczynkarski i jest próbą skonfrontowania ze sobą faktów przedstawionych dotychczas przez różnych autorów oraz ich ocen i wniosków. Nie wyczerpuje on tematyki ogółu ukraińskich zbrodni dokonanych na Polakach w latach 1918-1919, którym powinna być poświęcona osobna, obszerna publikacja. Niemniej po zestawieniu ze sobą poznanych do tej pory faktów i ocen jesteśmy w stanie stwierdzić, czy dokonano wówczas na Polakach zbrodni ludobójstwa. Artykuł II Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, uchwalonej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ dnia 9 grudnia 1948 roku, stanowi, iż ludobójstwo to: działania dokonane w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich: a) zabójstwo członków grupy b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy e) przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy(40). Artykuł III dokumentu wymienia także jako czyny zabronione podżeganie do ludobójstwa („incitement”) oraz próbę jego popełnienia („attempt to commit genocide”)(41). W oparciu o powyższe zdefiniowanie terminu „ludobójstwo” oraz dostępne fakty o ukraińskich zbrodniach na Polakach w latach 1918-1919 możemy wykazać zasadność tezy, iż doszło wówczas do pierwszego dwudziestowiecznego ludobójstwa ukraińskiego na Polakach. Ludobójstwo to miało na celu wyniszczenie Polaków jako grupy narodowościowej na terenach, do których pretendował ukraiński ruch narodowy. Miało ono zarówno charakter spontaniczny, jak i odgórny – z uwagi na dopuszczenie zabijania polskiej ludności cywilnej przez ukraińskie kierownictwo oraz autoryzowanie przez nie morderstw na Polakach. Jak pisał autor wspomnień Z krwawych dni Złoczowa: Żadnej więc okoliczności nie pomijali przywódcy ukraińscy, by podburzyć tłumy przeciw Polakom, rozpalić żądzę krwi i doprowadzić do mściwej rzezi(42). W świetle powyższego za niezgodne z faktami należy uznać twierdzenia, iż ludobójstwo na Wołyniu wynikało z polityki prowadzonej przez II Rzeczpospolitą wobec mniejszości ukraińskiej, albowiem do tego typu zbrodni doszło, zanim jeszcze ustabilizowały się struktury administracyjne Rzeczypospolitej Polskiej. Ludobójstwo zostało uznane przez ukraiński ruch narodowowyzwoleńczy za dopuszczalną metodę walki z Polakami już u swojego zarania, czego jednym z późniejszych skutków była między innymi Rzeź Wołyńska.

1)  AAN, Instytucje Wojskowe, sygn. 296/I-33, k. 169, „Strileć” z 25 listopada 1919.

2) Zob. https://kresy.pl/wydarzenia/lider-zwiazku-ukraincow-w-polsce-grozi-drugim-wolyniem/ [dostęp: 4.11.2018].

 3) Zob. https://www.youtube.com/watch?v=crRYWwT9-wE [dostęp: 4.11.2018].

4) G. Łukomski, Cz. Partacz, B. Bolak, Wojna polsko-ukraińska 1918-1919, Koszalin–Warszawa 1994, s. 93.

 5) R. Galuba, „Niech nas rozsądzi miecz i krew...”: konflikt polsko-ukraiński o Galicję Wschodnią w latach 1918-1919, Poznań 2004, s. 145, 227.

6)  Ibidem, s. 145.

 7) F. Rzemieniuk, Unici polscy: 1569-1946, Siedlce 1998, https://powiewswiezosci.neon24.pl/post/112093,pierwowzor-zbrodni-oun-upa-z-lat-1918-1919 [dostęp: 17.11.2018].

 8) G. Łukomski, Cz. Partacz, B. Bolak, op. cit., s. 103.

 9) F. Rzemieniuk, op. cit.

10) M. Klimecki, Polsko-ukraińska wojna o Lwów i Galicję Wschodnią 1918-1919, Warszawa 2000, s. 104; CPHAU, fond. 361, op. 1, poz. 163, za: M. Klimecki, op. cit., s. 104; Pamiętnik Stefaniwa, s. 13, za: M. Klimecki, op. cit., s. 104.

11) F. Rzemieniuk, op. cit.

12) Ibidem.

13) Z krwawych dni Złoczowa 1919 r. Broszura wydana staraniem Komitetu Budowy Pomnika-Grobowca dla ofiar mordów ukraińskich, Złoczów 1921, s. 70.

14) Ibidem, s. 60.

15)  J. Gella, Ruski miesiąc 1/XI – 22/XI 1918. Ilustrowany opis walk listopadowych we Lwowie z 2 mapami, Lwów [b.r.w.], s. 27.

 16) H. Pietrzak, Sześć lat wojny. Pamiętnik polskiego żołnierza, Łódź 1936, s. 165-168.

 17) R. Galuba, op. cit., s. 159-160.

 18) Ibidem, s. 160.

19) G. Łukomski, Cz. Partacz, B. Bolak, op. cit., s. 94-95.

20) „Naprzód”, nr 147 z 1 lipca 1919 r.

21) G. Łukomski, Cz. Partacz, B. Bolak, op. cit., s. 92-99.

22)  Ibidem, s. 103.

 23) L. Kulińska, Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922-39, Kraków 2009, s. 38.

 24) G. Łukomski, Cz. Partacz, B. Bolak, op. cit., s. 93.

 25) J. Gella, op. cit., s. 214.

26) R. Galuba, op. cit., s. 47.

 27) J. Gella, op. cit., s. 99.

28)  Ibidem, s. 85-88.

29) Ibidem, s. 96.

 30) J. Gella, op. cit., s. 102-103.

31) Ibidem, s. 93-96.

 32) Ibidem, s. 103-104.

 33) Ibidem, s. 101.

 34) Ibidem, s. 102. 178

35) J. Gella, op. cit., s. 83.

36) R. Galuba, op. cit., s. 104.

 37) Ibidem, s. 107.

38) M. Klimecki, op. cit., s. 239.

 39) CCIDK, fond. 308, op. 9, poz. 542, Okólnik..., s. 21, za: M. Klimecki, op. cit., s. 239.

40)  Konwencja ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, http://www.un.org/en/ga/ search/view_doc.asp?symbol=A/RES/260(III) [dostęp: 17.11.2018].

 41) Ibidem.

42) Z krwawych dni Złoczowa 1919 r., s. 26.

LITERATURA

Galuba R., „Niech nas rozsądzi miecz i krew...”: konflikt polsko-ukraiński o Galicję Wschodnią w latach 1918-1919, Poznań 2004.

 Gella J., Ruski miesiąc 1/XI – 22/XI 1918. Ilustrowany opis walk listopadowych we Lwowie z 2 mapami, Lwów [b.r.w.].

 Klimecki M., Polsko-ukraińska wojna o Lwów i Galicję Wschodnią 1918-1919, Warszawa 2000. Kulińska L., Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922-39, Kraków 2009.

 Łukomski G., Partacz Cz., Bolak B., Wojna polsko-ukraińska 1918-1919, Koszalin–Warszawa 1994. Pietrzak H., Sześć lat wojny. Pamiętnik polskiego żołnierza, Łódź 1936.

Od redakcji: p/w artykuł publikujemy za zgodą: RES CRESOVIANA INSTYTUT PAMIĘCI I DZIEDZICTWA KRESOWEGO

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.