- Kategoria: Publikacjie
- Ryszard Frączek
- Odsłony: 3195
MĘCZENNIK OJCIEC LUDWIK WRODARCZYK
/ Ojciec Ludwik Wrodarczyk OMI
Dramatu kresowian wygnanych ze swojej ziemi nie znajdziemy w podręcznikach historii wolnej dzisiaj Polski.. Ludobójstwo na kresach Rzeczypospolitej jest wciąż pomijane. Ponad 100 tysięcy znanych i nieznanych z nazwisk, bez możliwości ekshumacji, wobec obowiązującego zakazu władz ukraińskich prawa do pochówku w poświęconej ziemi. Zamordowanych siekierami, nożami, widłami w najokrutniejszy sposób mordowanych najczęściej nocą przez banderowców z OUN UPA i miejscową ludność. Wśród męczenników było wielu kapłanów torturowanych w sposób najbardziej nieludzki. Doliczyłem się 136 zamordowanych na Kresach księży, ofiar ludobójstwa.
ZMOWA MILCZENIA
Nasuwają się pytania, dlaczego do dnia dzisiejszego nikt z tej wielotysięcznej grupy męczenników nie został wyniesiony na ołtarze? Czy polski kościół upomni się o swych synów, czy też zapomniał i tylko miłosierny Bóg przytulił ich do swego serca? Czy to w imię poprawności politycznej zarówno władze państwowe i kościelne zapomniały o swoich synach?
Rzecz jest niesłychana, niezrozumiała. Zmowa milczenia, lęk przed Ukraińcami, kościołem greckokatolickim, który niejednokrotnie na swych rękach niesie krew z tamtych czasów. Czas oczekiwania, aż te kresowe pokolenie wymrze, nie doczekawszy się w wolnej Polsce przeprosin, uchwały Sejmu polskiego o ludobójstwie. I tak można usiąść, spoglądać w wygasający płomień świecy i czekać, aż zgaśnie ostatnie kresowe serce. A setki tysięcy tych, którzy wygnani znaleźli się na nowej ziemi, poranionych, światków mordów najbliższych, bez pomocy psychologicznej zmagających się do dzisiaj z bólem i cierpieniem. I chwała misjonarzom oblatom, którzy przełamali tę niemoc, i toczy się chociaż z oporami proces beatyfikacyjny ojca Ludwika Wrodarczyka, rodem ze śląskiego Radzionkowa, syna Karola górnika i Justyny gospodyni domowej. Wspaniałego kapłana, zamordowanego na Wołyniu niedaleko Saren i Rokitna.
POWOŁANIE
Ludwik Wrodarczyk Sługa Boży urodził się 25 sierpnia 1907 w Radzionkowie, jako drugie dziecko Karola i Justyny. Wychowywał się wśród dwanaściorga rodzeństwa. Chrzest przyjął 27 sierpnia 1907. W 1921 roku kończył szkołę podstawową nr 1 w Radzionkowie.
Jeden z kolegów szkolnych Ludwika Augustyn Szastok tak pisze. „Był dobrym kolegą. On się od nas różnił wielką powagą, jak na swój wiek. Podpatrywaliśmy go i podziwiali. Było w nim coś, czego nie mieliśmy jako chłopcy. Wydawałoby się, że to pycha, zarozumiałość. Ale czy nie był pyszny, on się nad innych nie wynosił. Był skromny, miły, koleżeński, ale równocześnie bardzo tajemniczy, jakby miał dalekosiężne plany. Cechowała go powaga, majestat, szlachetność, a zarazem głębia. Trudno to wszystko obrać w ludzkie słowa, których brak człowiekowi, by pokazać to bogactwo jego ducha”.
Ludwik zawsze pragnął zostać kapłanem. Już w weku 14 lat wstąpił do Niższego Seminarium Ojców Oblatów w Krotoszynie, następnie kontynuował naukę w Niższym Seminarium w Lublińcu gdzie w czerwcu 1926 uzyskał maturę. Dwa miesiące później w sierpniu wstąpił do nowicjatu oblatów w Markowicach k. Inowrocławia. 10 czerwca 1933 przyjął święcenia kapłańskie. Pierwszą placówką młodego księdza były Markowice, gdzie pełnił obowiązki ekonoma klasztornego. W 1937 został wysłany Łopienia koło Gniezna, a dwa lata później do Kodnia. 29 sierpnia 1939 został administratorem parafii św. Jana Chrzciciela w Okopach.
/ Ludwik w wieku 12 lat
W OKOPACH
Przyszła wojna o. Ludwik bez reszty oddawał się posłuże kapłańskiej. Prowadził też pracę edukacyjną, był zielarzem, leczył swoich parafian zarówno Polaków, Ukraińców, Żydów, Rosjan. Często rozmawiał z ludźmi, służył pomocą o każdej porze dnia i nocy. Kiedy rządzili Sowieci przyszły wywózki na Sybir ojciec Ludwik ostrzegał, chronił, ukrywał Polaków. Kiedy przyszli Niemcy ukrywał Żydów. W listopadzie 1941 ukrył przyjmując do pracy w charakterze organisty Żyda Benedykta Halicza. Podczas likwidacji w sierpniu 1942 getta w Rokitnik ukrył na plebani, a następnie w lesie dwóch chłopców uciekinierów braci Samuela i Aleksandra Levin. To jeden z nich Aleksander, który osiedlił się w Kanadzie, zgłosił kandydaturę ojca Ludwika do medalu „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Dnia 3 sierpnia 2000 Instytut Jad Waszem w Jerozolimie uhonorował go pośmiertnie dyplomem z medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”
Wiosną 1942 r. zakonnik wyruszył na dwumiesięczną posługę kapłańska ma Podole. Wędrował przez Żytomierz po Kijów. Udzielał chrztów, ślubów, spowiedzi św. Udzielił sakramentów kilku tysiącom wiernych, często nielegalnie pod ryzykiem utraty życia. Głosił też rekolekcje w okolicznych parafiach. Ks. Antoni Chomicki, proboszcz z niedalekiego Klesowa za Rokitnem tak napisał o zakonniku. „Pamiętam go jako człowieka o niepozornej, skromnej i drobnej sylwetce.(...) Były rekolekcje wielkopostne – 1941 r. On głosił kazania. Więc mówca z niego był słaby, ale coś przemawiało przez niego. Dziwiłem się jak on temu wszystkiemu dał rady. Inni księża, zwykle jak przyjeżdżali, to nie spowiadali, a on prawie wszystkich wyspowiadał, bo wszyscy chcieli u niego się spowiadać. Ci ludzie czuli u niego świętość. Kiedy głosił rekolekcje, to przez niego przemawiała jakaś świętość, jakaś energia duchowa, czy jak to nazwać. Słuchali wszyscy bardzo uważnie, i on prawie wszystkich wyspowiadał”.
/ „Teresa Żur zamordowana przez germańskich faszystów w 1943 r. „ (czytaj banderowskch nacjonalistów)
OPRAWCY I ŚWIĘTY
Zbliżał się wieczór 6-go grudnia 1944 r. Zamiast Świętego Mikołaja wpadli do Okopów siepacze z UPA. Kapłan nie chciał mimo próśb parafian opuścić wioski. Bandy UPA szalały. Ojciec Ludwik był przygotowany na najgorsze. Pożegnał się z współbratem zakonnikiem Karolem i udał się do kościoła. Modlił się, przygotowywał na śmierć od tych, których leczył, którym pomagał. Modlitwę przerywały krzyki, rżenie koni. O godz. 22.00 Okopy płonęły. Ludzie kryli się przed oprawcami, uciekali do lasu. Trwała rzeź. Banderowcy już dobieli do kościoła. Z nienawiścią wtargnęli do wnętrza. Ojciec klęczał na stopniach ołtarza. Oprawcy zaczęli bić kapłana. Wywlekli przed świątynię zabijając na oczach księdza 18-letnią dziewczynę Weronikę Kozińską i 90-letnią staruszkę Łucję Skurzyńską i powlekli ze sobą.
Bronisław Janik, w swojej książce pt. „Niezwykły świadek wiary na Wołyniu 1939-1943 Ks. Ludwik Wrodarczyk” wspomina „ Po wywiezieniu księdza samochodem z Karpiłówki do uroczyska Pałki, położonego w pobliżu kolejki wąskotorowej na linii Rokitno–Moczulanka, rozebranego do naga poddano nieludzkim torturom. Kłucie bagnetami i igłami, przypiekanie zbolałych nóg rozpalonym żelazem nie odnosiło pożądanego skutku. Kapłan wciąż jeszcze żył. Rozwścieczeni oprawcy przystąpili do bardziej bestialskich tortur. Widząc swą niechybną śmierć, męczennik poprosił oprawców o pozwolenie odmówienia modlitwy. Zezwoli wspaniałomyślnie. Uklęknąwszy na mchu, kapłan długo się modli. Po zakończeniu powiedział: Jestem gotów. Dwanaście ubranych w czerwone spódnice ukraińskich dziewcząt położyło księdza na ziemi i przywiązało do leżącej kłody drzewa. Następnie z zimną krwią rozpoczęły przecinanie jego ciała piłą. Przerżniętego do połowy, dającego jeszcze znaki życia postawiły na nogi i przywiązały do rosnącego drzewa, by z kolei z odległości kilkunastu metrów otworzyć do niego karabinowy ogień. Ks. Ludwik Wrodarczyk był martwy. Po wykopaniu dołu i wrzuceniu do niego zwłok, zbrodniarze przykryli brudnym workiem z sieczką głowę swej ofiary. Na przysypany piaskiem grób nałożyli darń i kilka urwanych gałęzi”
DĄB OSTANI ŚWIADEK.
Wraz z Walentym, Władkiem i ks. Adamem Boguszem proboszczem z Rokitna jedziemy do Okopów. Jest duszno, chmary komarów i muszek kłębią się na bagiennym poszyciu lasów łęgowych porośniętych czarną olsza i żółtymi połaciami różanecznika. Dojeżdżamy do miejsca po wiosce. Wokół pola i pastwiska, z pasącymi się krowami. Docieramy do cmentarza jedynego zachowanego tu miejsca. Cmentarz założył jeszcze ks. Ludwik. Modlimy się przed krzyżem, tablicą upamiętniająca męczeńska śmierć kapłana. Obok zachowane groby, jest napis „Teresa Żur zamordowana przez germańskich faszystów w 1943 r. „ (czytaj banderowskch nacjonalistów). Nie można podać prawdziwych zbrodniarzy mordu, władze ukraińskie na to nie pozwolą. Więc żyje się tu w zakłamaniu, wokół pomników Bandery i nic nie jest w stanie tego zmienić.
/ autor z Władkiem i ks. Adamem Boguszem, przy historycznym dębie, jedynym niemym świadku po wsi Okopy
Obok pozostał dąb, pamiętający tamte czasy. Pewnie pod dębem siada ojciec Ludwik, modlił się. W ostatnich latach podczas potężnej burzy uderzył weń piorun. Dąb poraniony jak cała ta ziemia nasiąknięta krwią pozostał, jako jedyny świadek pamięci. To stało się tu niedaleko może właśnie w pobliżu dębu.
W lutym 1994 za zgodą Rady Generalnej i postulatora Zgromadzenia Ojców Oblatów rozpoczął się proces informacyjny w archidiecezji katowickiej. 16 maja 2005 Stolica Apostolska wydała dekret zezwalający na rozpoczęcie jego procesu beatyfikacji tzw. Nihil obstat.
Czekamy na rychłe zakończenie procesu pierwszego męczennika rzezi wołyńskiej.
25 kwietnia 2014 ojciec Ludwika został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Pamięci Ofiar Banderowskiego Ludobójstwa.
Ryszard Frączek
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.