Dzisiaj jest: 29 Marzec 2024        Imieniny: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy
Moje Kresy – Anna  Muszczyńska cz.8 -ostatnia

Moje Kresy – Anna Muszczyńska cz.8 -ostatnia

W kilka dni później w niedzielę 20 lutego 1944 roku do Firlejowa zjechała liczna grupa niemieckiego wojska w granatowych mundurach, podjechali pod ukraińską cerkiew Zesłania Ducha Świętego. Wyprowadzili ludzi pod…

Readmore..

Wstyd mi za postawy moich ziomków, którzy powinni być sumieniem  narodu ukraińskiego.

Wstyd mi za postawy moich ziomków, którzy powinni być sumieniem narodu ukraińskiego.

/Elementarz "Bandera i ja" również tłumaczony na jęz. polski Miało być inaczej , jak zapowiadali Hołownia i Tusk, a jest jeszcze gorzej. W programie nauczania historii przygotowanym obecnie przez MEN,…

Readmore..

Plakaty upamiętniające ofiary ukraińskiego  ludobójstwa

Plakaty upamiętniające ofiary ukraińskiego ludobójstwa

Fundacja Wołyń Pamiętamy po raz kolejny przed 11 lipca w 2024 roku organizuje akcję wyklejania miejscowości plakatami upamiętniającymi Ofiary ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1939-1947.W…

Readmore..

ALEKSANDER SZUMAŃSKI  POLSKI POETA ZE LWOWA

ALEKSANDER SZUMAŃSKI POLSKI POETA ZE LWOWA

Autorzy Zbigniew Ringer,Jacek Trznadel, Bożena Rafalska "Lwowskie Spotkiania","Kurier Codzienny", Chicago, 'Radio Pomost" Arizona, "Wiadomości Polnijne" Johannesburg. WIERSZE PATRIOTYCZNE, MIŁOSNE, SATYRYCZNE, RELIGIJNE, , REFLEKSYJNE, BALLADY, TEKSTY PIOSENEK, STROFY O TEMATYCE LWOWSKIEJ…

Readmore..

Antypolska manifestacja w Lublinie – czytanie poezji  Tarasa Szewczenki

Antypolska manifestacja w Lublinie – czytanie poezji Tarasa Szewczenki

/ Członek Zarządu Fundacji Niepodległości Jan Fedirko Prezes Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie dr. Grzegorz Kuprianowicz oraz Andrij Saweneć sekretarz TU w dniu 9 marca 2024 r po raz kolejny zorganizowali…

Readmore..

Zmarł prof. Andrzej Lisowski urodzony w Lacku Wysokim na Grodzieńszczyźnie, żołnierz Armii Krajowej Okręgu Nowogródek.

Zmarł prof. Andrzej Lisowski urodzony w Lacku Wysokim na Grodzieńszczyźnie, żołnierz Armii Krajowej Okręgu Nowogródek.

/ Profesor Andrzej Lisowski, zdjęcie ze zbiorów syna Andrzeja Lisowskiego" Zmarł prof. Andrzej Lisowski urodzony w Lacku Wysokim na Grodzieńszczyźnie, żołnierz Armii Krajowej Okręgu Nowogródek, wybitny znawca górnictwa, wielki patriota.…

Readmore..

„Zbrodnia (wołyńska)  nie obciąża państwa  ukraińskiego!    Skandaliczna wypowiedź Kowala:”

„Zbrodnia (wołyńska) nie obciąża państwa ukraińskiego! Skandaliczna wypowiedź Kowala:”

Paweł Kowal, szef sejmowej komisji spraw zagranicznych w rozmowie z Interią powiedział, że: „zbrodnia (wołyńska) nie obciąża państwa ukraińskiego” i „państwo ukraińskie nie ma za wiele z rzezią wołyńską, bo…

Readmore..

MOJE ŻYCIE NIELEGALNE

MOJE ŻYCIE NIELEGALNE

Tytuł książki: "Moje życie nielegalne": Autor recenzji: Mirosław Szyłak-Szydłowski (2008-03-07) O księdzu Tadeuszu Isakowiczu-Zaleskim było ostatnimi czasy bardzo głośno ze względu na lustracyjne piekiełko, które zgotowali nam rządzący. Kuria bardzo…

Readmore..

Wierząc naiwnie, że pojednanie między narodami da się  zbudować na kłamstwie  i przemilczeniu

Wierząc naiwnie, że pojednanie między narodami da się zbudować na kłamstwie i przemilczeniu

Posłowie PiS zapowiadają wniosek o odwołanie Pawła Kowala z funkcji szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych w związku z wypowiedzią nt. rzezi wołyńskiej –informuje dziennikarz Dorzeczy. Dlaczego tak późno. Paweł Kowal…

Readmore..

Pod wieżami Włodzimierza.  Ukraińcy 1943 – 1944

Pod wieżami Włodzimierza. Ukraińcy 1943 – 1944

Praca literacka i fotograficzna przy książce trwała kilka lat. Fotografie ze zbiorów bohaterów świadectw i ich rodzin pochodzą z całego XX wieku. Fotografie współczesne to efekt ponad czterdziestu podróży Autora…

Readmore..

230. rocznica Insurekcji  (powstania) kościuszkowskiego.

230. rocznica Insurekcji (powstania) kościuszkowskiego.

/ Autorstwa Franciszek Smuglewicz - www.mnp.art.pl, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=297290 Tadeusz Kościuszko, najwyższy Naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej w czasie insurekcji kościuszkowskiej, generał lejtnant wojska Rzeczypospolitej Obojga Narodów, generał major komenderujący w…

Readmore..

Setki tysięcy rodzin polskich wywożonych w czterech masowych deportacjach:  10 lutego, 13 kwietnia i 20 czerwca 1940 roku  oraz 21 czerwca 1941 roku na syberyjska tajgę i stepy Kazachstanu

Setki tysięcy rodzin polskich wywożonych w czterech masowych deportacjach: 10 lutego, 13 kwietnia i 20 czerwca 1940 roku oraz 21 czerwca 1941 roku na syberyjska tajgę i stepy Kazachstanu

W XVII wieku Andrzej Potocki, hetman polny koronny, rozbudował miasto Stanisławów i założył Akademię. Było to jak na owe czasy coś tak niezwykłego, że przejeżdżający przez Stanisławów w 1772 roku…

Readmore..

Przykład Sahrynia: czy przegramy walkę o prawdę?

 Rokrocznie w Sahryniu w dniu 10 marca Ukraińcy organizują spotkania. W 2018 roku w uroczystościach zorganizowanych przez środowiska ukraińskie wziął udział m.in. wiceszef MSZ Ukrainy Wasyl Bodnar, ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca, konsul generalny Ukrainy w Lublinie Wasyl Pawluk, a także prezes Związku Ukraińców w Polsce Petro Tyma. W skład oficjalnej delegacji ukraińskiej z Wołynia, której przewodził Ołeksandr Pyrożyk, wiceszef wołyńskiej, neobanderowskiej Swobody, a zarazem pierwszy zastępca przewodniczącego wołyńskiej rady obwodowej, wchodzili przedstawiciele tej rady, obwodowej administracji państwowej i różnych organizacji. Między innymi Bractwa Weteranów OUN – UPA im. Kłyma Sawura, a także Ukraińskiego IPN. 

Wcześniej wiceszef wołyńskiej rady obwodowej wyraził nadzieję, że dojdzie do oficjalnego odsłonięcia pomnika Ukraińców zabitych w Sahryniu. Obecni na uroczystości ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca, konsul generalny Wasyl Pawluk i wiceszef MSZ Ukrainy Wasyl Bodnar zapewniali, że będą podejmować w tym celu maksymalne wysiłki.  – Piłsudski jest narodowym bohaterem dla Polaków, państwa polskiego, a Bandera jest narodowym bohaterem dla państwa ukraińskiego – mówił Pyrożyk.

Z kolei część zebranych na miejscu Ukraińców akcentowała, że w Sahryniu mordowali Polacy. Tłumaczenia, że była to tzw. akcja odwetowa związana ze zbrodniczą działalnością UPA, spotkały się z krytyką ze strony ukraińskiej. Według oficjalnej relacji na portalu Swobody, była to „prowokacja” ze strony Polaków. Z kolei powiązany ze Swobodą portal vgolos.com.ua pisał, że policję wezwał „polski szowinista”. – Pokazywał palcem na mój znaczek „Swobody” i mówił, że jestem banderowcem. Tak, to Swoboda, a ja jestem banderowcem i jestem z tego dumny – mówił temu portalowi Pyrożyk. Portal vgolos pisał też, że uroczystości w Sahryniu miały na celu uczczenie pamięci „Ukraińców zaatakowanych przez polskich okupantów”.

Po wystąpieniu Pyrożyka, obecny na miejscu Polak wezwał policję. Tłumaczył, że podczas uroczystości doszło do propagowania banderyzmu. „– I gdy już się wydawało, że Ukraińcy przyjechali do Sahrynia po to, żeby się pomodlić za ofiary, jeden z uczestników ubrany w wyszywankę w banderowskich barwach z wpiętym w klapę marynarki znaczkiem nacjonalistycznej partii Svoboda, wygłosił przemówienie wysławiające UPA, Banderę i Szuchewycza –opowiada Huk.

Według Wiesława Huka ze Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu z siedzibą w Zamościu, Pyrożyk gloryfikował na terenie Polski nazistowską ideologię banderowską. Argumentował, że w świetle znowelizowanej ustawy o IPN jest to zabronione i w efekcie jego działań wszczęto śledztwo w sprawie publicznego propagowania faszystowskiego ustroju państwa (art. 256 kk). (Za: https://kresy.pl/wydarzenia/ukrainski-polityk-neobanderowskiej-swobody-wychwalal-bandere-i-upa-w-sahryniu-wezwano-policje-video/; 13 marca 2018). 

Prokuratura Rejonowa w Hrubieszowie sprawdzała, czy podczas ukraińskich uroczystości w Sahryniu nie doszło do publicznego propagowania faszystowskiego ustroju lub do nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych. Zdaniem śledczych prowadzących postępowanie, Pyrożyk nie wychwalał Bandery, tylko powiedział, że walczył on o niepodległość Ukrainy tak jak Piłsudski o niepodległość Polski. W rozmowie z „Kroniką Tygodnia” prokurator Artur Kubik, szef Prokuratury Rejonowej w Hrubieszowie powiedział, że „w treści przemówienia Pyrożyka nie ma fragmentu, żeby wychwalał OUN i UPA, nie wypowiada się też negatywnie o narodzie polskim”.

Internauta „JWU: skomentował: „Ciekawy jestem co byłoby, gdyby jakiś Niemiec (będąc w Birkenau) powiedział ,że Hitler dla niego i wielu Niemców jest bohaterem? Oczywiście nie wychwalając go”.

W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Włodzimierz Osadczy, dyrektor Centrum Ucrainicum  KUL ocenił, że postawa przedstawiciela środowisk kresowych, obecnego na ukraińskiej uroczystości w Sahryniu była prawidłowa. Podobnie jak działania podjęte na jego wniosek przez obecnych tam policjantów. Prof. Osadczy zaznacza, że takie tematy należą do tych, których nie da się „zamieść pod dywan”:

– Jeżeli ich się nie rozstrzygnie w prosty sposób, to będą powracać ze zdwojoną siłą. Trzeba je zamknąć. Polska polityka jest tu, niestety, bardzo nieudolna. Obecny głęboki impas, w którym znalazły się relacje polsko-ukraińskie, jest winą tylko i wyłącznie strony polskiej. Dlatego, że od strony ukraińskiej nie oczekiwało się zbyt wiele, natomiast strona polska musiała i musi dbać zarówno o pochówki ofiar ludobójstwa, jak i o to, co stanowi część spuścizny narodowej, kulturowej i religijnej na Kresach. Strona polska nigdy za bardzo się o to nie troszczyła i nie dbała o to – zawsze szła na połowiczne rozwiązania.

Historyk zaznacza, że „okaleczenie Cmentarza Orląt Lwowskich to nie tylko pozbawienie go integralnych części architektonicznych i rzeźbiarskich w postaci lwów”. „Wystarczy przeczytać ocenzurowane inskrypcje, chociażby w krużgankach, gdzie wypisane są nazwiska bohaterów obrony Lwowa. Zobaczymy, ze przy każdym nazwisku ocenzurowano skrót dotyczący Krzyża Obrony Lwowa. To wszystko są rzeczy znane i świadczące o chorych relacjach. Dopóki strona polska nie będzie chciała tych relacji uzdrowić poprzez prawdę, bo innej drogi nie ma, to będzie tylko gorzej.” (https://kresy.pl/wydarzenia/prof-osadczy-mamy-do-czynienia-z-bezwzgledna-presja-ze-strony-ukrainy-nasze-relacje-sa-chore/ ; 13 marca 2018).

Wkrótce przestrogi prof. Osadczego sprawdziły się. 

W lipcu 2018 r. w Sahryniu odbyły się  kolejne uroczystości „rocznicowe”, dokładnie w czasie, gdy z okazji rocznicy Krwawej Niedzieli i ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego, na Wołyniu gościł prezydent Andrzej Duda. Do Sahrynia przybył wówczas z ostentacyjną wizytą ukraiński prezydent Petro Poroszenko. Towarzyszyły mu liczne delegacje Ukraińców, które przywieziono na miejsce autokarami.

Prezes Towarzystwa Ukraińskiego Grzegorz Kuprianowicz zabierając głos mówił, że w Sahryniu doszło do „zbrodni przeciwko ludzkości popełnionej przez członków narodu polskiego – partyzantów Armii Krajowej będących żołnierzami podziemnego państwa polskiego”. Zaznaczył też, że lokalni prawosławni mieszkańcy zginęli z rąk innych obywateli Rzeczpospolitej dlatego, że „mówili w innym niż większość języku i byli innego wyznania”. Doniesienie w tej sprawie złożył wojewoda lubelski, Przemysław Czarnek, którego zdaniem szef Towarzystwa Ukraińskiego mógł publicznie znieważyć naród polski. W innej wypowiedzi Kuprianowicz zrównał zbrodnię ludobójstwa na Wołyniu z „likwidacją bazy UPA, w której zginęło kilkaset osób”, co zdaniem wojewody może stanowić przestępstwo zaprzeczania zbrodniom ukraińskich nacjonalistów. 

Prokuratura Okręgowa w Zamościu wszczęła śledztwo w sprawie publicznego znieważenia narodu polskiego podczas uroczystości z udziałem prezydenta Ukrainy w Sahryniu. W połowie lipca śledczy z Zamościa przesłali dokumenty w tej sprawie do pionu śledczego IPN w Lublinie, gdyż uznano tę jednostkę za bardziej właściwą do rozpatrzenia sprawy.

IPN nie dopatrzył się w wypowiedzi szefa Towarzystwa Ukraińskiego znamion negowania zbrodni ukraińskich nacjonalistów, choć przyznał, że wypowiedzi Grzegorza Kuprianowicza podczas uroczystości w Sahryniu relatywizowały ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Podstawą doniesienia była nowa ustawa o IPN i zapisy o penalizacji kłamstwa wołyńskiego.

„Po przeprowadzeniu czynności sprawdzających, w szczególności po przeprowadzonej analizie odtworzonego przemówienia Prezesa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie, stwierdzono, iż nie zawierało ono treści, które mogłyby wyczerpać ustawowe znamiona czynu z art. 55 ustawy o IPN” – napisał naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie prokurator Jacek Nowakowski. Jednocześnie zaznaczył w uzasadnieniu swojej decyzji, że Kuprianowicz w swoim przemówieniu „skupił się wyłącznie na wydarzeniach w Sahryniu i ofiarach ukraińskich”, pomijając „niewygodne” fakty „związane z rolą, jaką odgrywał Sahryń w zbrodniczej działalności UPA na tym terenie, stanowiąc bazę wypadową dla jej oddziałów”. Podkreślił również, że działacz mniejszości ukraińskiej „przemilczał zbrodnie popełnione przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej”.

„W tym kontekście prokurator podzielił stanowisko zawiadamiającego, że sposób przedstawienia przez Prezesa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie wydarzeń w Sahryniu może prowadzić do zachwiania właściwych proporcji i w konsekwencji do relatywizowania oczywistej obecnie oceny popełnionej na Narodzie Polskim zbrodni ludobójstwa”.

W obronie Kuprianowicza wystąpił szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin: „Kategorycznie sprzeciwiamy się wykorzystywania mechanizmu sądowego dla ścigania (prześladowania) jednego z prominentnych działaczy społeczności ukraińskiej w Polsce, który swoją drogą robi wiele na rzecz polsko-ukraińskiego pojednania historycznego”. Wcześniej ws. Kuprianowicza interweniował wiceszef MSZ Ukrainy, Wasyl Bodnar, który poruszył tę kwestię w rozmowie z Janem Piekło, polskim ambasadorem w Kijowie. „Wezwałem [stronę polską – red.] do zaprzestania kryminalnego prześladowania historyka G. Kuprianowicza, szefa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie”.

(https://kresy.pl/wydarzenia/relatywizowal-ale-nie-negowal-ipn-odmawia-wszczecia-sledztwa-ws-slow-kuprianowicza-w-sahryniu/; 23 sierpnia 2018).

W listopadzie 1918 roku do Rady Miasta Hrubieszowa złożono wniosek ws. likwidacji nazwy ulicy Stanisława Basaja ps. Ryś. Dokonała tego organizacja Obywatele RP, twierdząc, że honoruje to „osobę, która była dowódcą akcji przeciwko cywilnym obywatelom Rzeczypospolitej w marcu 1944 roku, w tym masakry w Sahryniu”. W dokumencie Obywatele RP podkreślają, że w swoich działaniach kierują się „obroną godności człowieka jako wartości fundamentalnej”, a ulica imienia osoby, która jest odpowiedzialna za mordy na ukraińskiej ludności cywilnej, (…) uderza w godność ludzi pogranicza, przede wszystkim obywateli RP pochodzenia ukraińskiego, a także w rozwój dobrosąsiedzkich relacji Polski z Ukrainą”. Ich zdaniem, „honorowanie w przestrzeni publicznej osób ponoszących bezpośrednią odpowiedzialność za zbrodnicze czyny podkomendnych (…) uważamy za rzecz szkodliwą i naruszającą normę współżycia społecznego, godzącą w godność i dobro wszystkich obywateli Rzeczypospolitej”.

Podobna sytuacja miała miejsce w Tomaszowie Lubelskim, gdzie Obywatele RP domagali się usunięcia ulicy dowódcy AK i komendanta rejonu w Obwodzie AK Tomaszów Lubelski, Zenona „Wiktora” Jachymka. We wniosku Obywateli RP nie było żadnej wzmianki o ówczesnej sytuacji w rejonie Hrubieszowa, ani o zbrodniczej działalności ukraińskich nacjonalistów, szczególnie band UPA, których celem było „oczyszczenie” części Zamojszczyzny z ludności polskiej poprzez ataki na polskie wsie i mordowanie Polaków. Były one przy tym wspierane przez niemiecką policję oraz ukraińskie formacje kolaborujące z III Rzeszą, m.in. z oddziałami Waffen-SS Galizien oraz z Ukraińskim Legionem Samoobrony, którego współzałożycielem oraz dowódcą jeden z kompanii był Mychajło Karkoć, ścigany przez IPN, który po wojnie zbiegł do USA. Walczył z nimi aktywnie m.in. „Ryś”, przeciwstawiając się zbrojnie zbrodniczym działaniom upowców i wspierających ich formacji kolaboranckich. 

Pod wnioskiem podpisało się szereg członków Obywateli RP, na czele z liderem tej organizacji, Pawłem Kasprzakiem oraz osób z nią związanych. Wśród sygnatariuszy są m.in. znani działacze Obywateli RP, tacy jak Przemysław Duda, Mikołaj Przybyszewski (znany m.in. z blokowania miesięcznic smoleńskich), Andrzej Wendrychowicz (zagorzały krytyk ruchów i środowisk narodowych i Żołnierzy Wyklętych), Iwona Wyszogrodzka, Arkadiusz Szczurek czy prof. Magdalena Pecul – Kudelska z UW.  Wśród osób, które podpisały się zarówno pod samodonosem ws. Sahrynia, jak i pod apelem do radnych miasta Hrubieszowa, jest także kontrowersyjny ukraiński dziennikarz Igor Isajew, prowadzący portal dla Ukraińców w Polsce PROstir.pl i znany z zaangażowania w inne akcje uliczne tzw. totalnej opozycji. Jest on widoczny również na zdjęciach z pikiety pod Urzędem Wojewódzkim w Lublinie. Isajew „zasłynął” wcześniej m.in. z nazywania Marszu Żołnierzy Wyklętych marszem „faszystów”, porównywania Polaków do zwierząt, nawoływania do usunięcia słowa „honor” z polskich paszportów czy przygotowywania wulgarnych antypisowskich przypinek „PiS idź w ch*j”. Dostał on od rządu PiS 40 tys. zł na portal dla Ukraińców w Polsce. (Podaję za: https://kresy.pl/wydarzenia/hrubieszow-isajew-wraz-z-obywatelami-rp-domaga-sie-zmiany-nazwy-ulicy-majora-rysia-znanego-z-walk-z-upa  , 5 stycznia 2019 ).

Internauta „Wolyn1943” skomentował to: „Ulica imienia osoby, która jest odpowiedzialna za mordy na ukraińskiej ludności cywilnej, (…) uderza w godność ludzi pogranicza, przede wszystkim obywateli RP pochodzenia ukraińskiego, a także w rozwój dobrosąsiedzkich relacji Polski z Ukrainą” – cóż za piękny tekst! A jaki humanitaryzm z niego wyziera? Ale, ale! Może by tak p. Isajew i grono natchnionych wartościami obywatelskimi dokonało niewielkiej parafrazy i wygłosiło go we Lwowie, np. przed Szkołą Marii Magdaleny, w miejscu „uczczenia” Szuchewycza? Czy Obywateli RP i p. Isajewa stać na taki gest? A może godność polskich dzieci we Lwowie, które codziennie muszą przechodzić koło upamiętnienia autora Rzezi Wołyńskiej i Wschodniomałopolskiej jest mniej ważna od godności osób pochodzenia ukraińskiego w Polsce, więc to nie uderza w „dobrosąsiedzkie relacje Polski i Ukrainy”? Najwyraźniej „Obywatele RP” mają podwójny system wartości: jeden dla Ukrainy, drugi dla reszty świata! Czy nie jest Wam z tym dualizmem moralnym ciężko? A jeśli Wam do Lwowa nie po drodze, to proponuję eskapadę na Wołyń, do Równego. Miło będzie usłyszeć Wasze święte oburzenie na ul. Kłyma Sawura”

Akcja partyzantów z AK i BCh na Sahryń i wsie okoliczne miała miejsce 10 marca 1944 roku, gdy prawie wszystkie wsie polskie na Wołyniu były już spalone a ich ludność wymordowana –  i to w przerażający sposób, bo niewiele osób zginęło od kuli. Przez tereny te zimą na przełomie 1943/44 roku maszerował ze swoim polsko-sowieckim oddziałem partyzanckim Józef Sobiesiak „Maks”. W książce Burzany napisanej wspólnie z Ryszardem Jegorowem (Lublin 1974) zanotował: „W ciągu pierwszego dnia marszu na całej trasie, wynoszącej około trzydziestu pięciu kilometrów, nie spotkaliśmy ani jednej wsi zamieszkałej przez ludzi. Chaty były w większości spalone i zrównane z ziemią, a po ruinach błąkały się zdziczałe psy i koty. Tu i ówdzie spod przysypanej śniegiem ziemi sterczały ludzkie kości. Zdawać by się mogło, że jakiś straszliwy demon zniszczenia nawiedził tę nieszczęsną ziemię, pochłaniając człowieka wraz z tym wszystkim, co jego rozum i ręce stworzyły przez wieki. Z przerażeniem patrzeliśmy na tę pustynię, dosłuchując się w poświście wiatru płaczu dzieci i jęku mordowanych kobiet./.../ W ciągu dwóch następnych dni przemierzyliśmy jeszcze wiele spalonych wsi i chutorów, porosłych bujnym rudym zielskiem, które jakby pragnęło ukryć przed światem ślady wielkiej zbrodni.”  Od 9 lutego do 31 sierpnia 1943 roku na Wołyniu codziennie OUN-UPA przeprowadzały „polski Sahryń” , w tym w dniu 11lipca dotknęło to ponad sto miejscowości, a 30 sierpnia niewiele mniejszą ilość. Istotą tego ludobójstwa było jego niezwykłe okrucieństwo. W perspektywie napadu Polacy modlili się o śmierć od kuli, zapewne woleliby też komorę gazową. Każdy historyk, który pomija zagadnienie okrucieństwa sposobów zabijania ludności polskiej jest odhumanizowanym manipulantem. Tym bardziej, że w zdecydowanej większości to barbarzyństwo dotknęło dzieci i kobiety.

W tym czasie (luty - marzec 1944 rok) UPA-OUN i SS „Galizien – Hałyczyna” kontynuowały ludobójstwo na ludności polskiej na terenach trzech województw Małopolski Wschodniej: lwowskim, tarnopolskim i stanisławowskim oraz przygotowywały się do krwawej rozprawy w Polakami na tzw Chełmszczyźnie, zaczynając od powiatów: hrubieszowskiego, tomaszowskiego i lubaczowskiego.  

Poniżej kilka wybranych przykładów z terenu Małopolski Wschodniej tylko z lutego 1944 roku, gdzie Polacy byli mordowani codziennie w kilku lub kilkunastu miejscowościach.

W nocy z 2 na 3 lutego we wsi Hanaczów pow. Przemyślany upowcy oraz esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” zamordowali 97 Polaków i 15 Żydów, których Polacy ukrywali.

W nocy z 5 na 6 lutego we wsi Jamelna pow. Gródek Jagielloński, głownie na przysiółku Mazurówka, upowcy zamordowali ponad 100 Polaków.

W nocy z 10 na 11 lutego we wsi Boków pow. Podhajce banderowcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 72 Polaków.

W nocy z 12 na 13 lutego we wsi Łanowce pow. Borszczów, w części zwanej Szlachta, banderowcy spalili polskie gospodarstwa oraz wymordowali Polaków, na cmentarzu pochowano 72 ofiary, ale wiele zwłok spaliło się bądź nie odszukano ich w zgliszczach lub w okolicy wsi zabitych podczas ucieczki lub uprowadzonych. Władysław Kubów wymienia liczbę 100 pomordowanych.

13 lutego we wsi Hucisko Brodzkie pow. Brody:  Kulińska L., Roliński A.. w: Antypolska akcja nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Rady Głównej Opiekuńczej 1943-1944,  Kraków 2003, na s. 359 podają, że łącznie ofiar polskich było 150; Władysław Kubów wymienia imiennie 57 ofiar, począwszy od 9-miesięcznego Jana Olszańskiego po 90-letnią Janinę Hanicką. 20 lutego był drugi napad.

15 i 16 lutego w miasteczku Firlejów pow. Rohatyn banderowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi zamordowali ponad 80 Polaków, w tym 50 osób po wyciągnięciu ich z kościoła, głównie kobiety i dzieci. 

W nocy z 17 na 18 lutego we wsi Ludwikówka pow. Rohatyn upowcy zamordowali ponad 200 Polaków a 27 poranili, obrabowali i spalili ponad 180 gospodarstw, wieś przestała istnieć. „Mordowali ludzi w straszliwy sposób. Małe dzieci nadziewali na widły i żywcem wrzucali do ognia, a ludzi dorosłych palili w ich własnych domach albo wpędzali do stodoły i tam podpalali” (Helena Alicja Dul; w: Siekierka..., s. 426; stanisławowskie). „Ciała zabitych pochowano w trzech dużych dołach w rogu cmentarza. Z biegiem lat ziemia nad zwłokami zapadła się. Wklęśnięcia ziemi są teraz śladem po mogiłach tych ludzi. Dziś nie ma tam już na mogiłach krzyża, znaku ich wiary. Na miejscu wioski jest tylko zaorane pole” (Emilia Krupska; w: Siekierka..., s. 438; stanisławowskie). Według raportu UPA zabito 330 ludzi, w tym 295 mężczyzn, 30 kobiet i 5 dzieci; strat własnych nie odnotowano.

19 lutego we wsi Antonówka pow. Podhajce: „19.II. w Antonówce pod Podhajcami zamordowano 22 rodziny.” (1944, marzec – Sprawozdanie z fali mordów ukraińskich, która od połowy lutego 1944 roku ogarnęła Dystrykt Galicja. W: B. Ossol., 16722/2, s. 121-123).  Tego dnia we wsi Podkamień Rohatyński pow. Rohatyn banderowcy oraz miejscowi Ukraińcy zamordowali około 80 Polaków, w tym ks. Stanisława Paszczakowskiego, wikariusza parafii Podkamień. W dzień ukraińska policja przeprowadziła rewizję w poszukiwaniu broni u Polaków. Gdy jej nie znaleziono, wieczorem około godziny 18-20 przybyła sotnia “Siromancy”, która razem z miejscowymi Ukraińcami  wchodziła do polskich domów i mordowała za pomocą noży, siekier, młotów i wideł, jedynie do uciekających strzelano.

21 lutego w miasteczku Wiśniowiec Nowy pow. Krzemieniec upowcy wdarli się do klasztoru i dokonali rzezi zgromadzonych tutaj 300 – 400 Polaków, głównie uciekinierów z sąsiednich wsi; zakonników powiesili na sznurach i ręcznikach oraz wbili im w bok metalowe pręty. W tym dniu ee wsi Wiśniowiec Stary pow. Krzemieniec upowcy wymordowali w kościele i organistówce co najmniej 182 Polaków; około 100 osób spalili w kościele św. Stanisława Biskupa Męczennika z 1756 roku. 

22 lutego na dworcu kolejowym we wsi  Podszumlańce pow. Rohatyn zamordowali ponad 100 Polaków oczekujących na pociąg.

W nocy z 22 na 23 lutego we wsi Berezowica Mała pow. Zbaraż upowcy dokonali rzezi ludności polskiej za pomocą rożnych narzędzi stosując bestialskie tortury, zamordowali co najmniej 131 Polaków a 20 poranili.

26 lutego we wsi Chlebowice Świrskie pow. Przemyślany banderowcy zamordowali 67 Polaków.

We wsi Krzywczyki pow. Krzemieniec upowcy przyprowadzili Polaków wyłapanych w Wiśniowcu Starym i okolicach, zaprowadzili nad głęboką studnię i rąbali siekierami najpierw ręce i nogi, żeby „polska morda dłużej się męczyła”, poczynając od mężczyzn, potem kobiety a na końcu dzieci; łącznie zamordowali i wrzucili do studni 75 Polaków.

28 lutego we wsi Huta Pieniacka pow. Brody esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna”, upowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi w sile kilku tysięcy napastników dokonali rzezi ludności polskiej 1100 – 1300 Polaków, duża polska wieś przestała istnieć. “  Tego dnia w kol. Hucisko Pieniackie należącej do wsi Pieniaki pow. Brody esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” oraz upowcy zamordowali 128 Polaków. 

W nocy z 28 na 29 lutego we wsi Krościatyn pow. Buczacz banderowcy zamordowali ponad 156 Polaków (136 we wsi oraz 20 na stacji kolejowej); napadem UPA kierował pop Pałubicki ze swoją córką. Pop na kazaniach mówił, że „za zabicie Lachów w tworzeniu wolnej Ukrainy, grzechu nie będzie”.

W lutym 1944 roku w kol. Jurydyka gmina Ołyka pow. Łuck zamordowali ponad 60 Polaków. Podczas wizyty na Ukrainie w 2018 roku prezydent Andrzej Duda w ramach obchodów 75. rocznicy rzezi wołyńskiej złożył wieniec w miejscu, gdzie niegdyś znajdowała się wieś, a obecnie są pola uprawne. W tym dniu prezydent Ukrainy Poroszenko zorganizował probanderowską hucpę w Sahryniu.

A przecież na samej Lubelszczyźnie już od września 1939 roku nacjonalizm ukraiński ukazał swoją wrogość do Państwa Polskiego i Polaków, w tym podejmując kolaborację z agresorami – początkowo z sowieckim, potem, już do końca okupacji, z niemieckim. Sahryń jest tego przykładem.

„Przed wojną 1939 r. w Sahryniu znajdowało się ponad 230 budynków mieszkalnych, w tym: w 184 domach mieszkali Rusini wyznania prawosławnego, w 44 mieszkali katolicy, a w 3 domach Żydzi. We wsi były dwie świątynie – kościół katolicki i cerkiew prawosławna. Obok wsi znajdował się wspólny cmentarz, na którym chowano zarówno prawosławnych jak i katolików. Do wybuchu wojny w 1939 r., ludność dwóch wyznań żyła w zasadzie zgodnie; stosunki międzywyznaniowe były poprawne, a nawet przyjacielskie. Zapraszano się wzajemnie na gościny zarówno z okazji świąt religijnych, jak i uroczystości rodzinnych. Zawierano też mieszane związki małżeńskie” - piszą Tadeusz Wolczyk i Czesław Buczkowski w artykule: „Wieś  SAHRYŃ w latach 1939–1944 bez "zasłon propagandowych" zamieszczonym w Kresowym Serwisie Informacyjny, nr 6 z 2012 roku, na podstawie opracowania nie żyjącego już Mariana Kulika, żołnierza Armii Krajowej Obwodu Tomaszowskiego, ps."Czajka". Z kolei Ukrainiec Jan Palęga, który razem z rodziną przeżył akcję AK-BCh z 10 marca 1944 roku stwierdza: „Do wybuchu II wojny światowej stosunki pomiędzy żyjącymi w jednej wsi Polakami i Ukraińcami układały się poprawnie. Jak to między sąsiadami. Jeden drugiemu pomógł w polu, Polacy zapraszali Ukraińców na swoje święta, a Ukraińcy, prawosławni - jako że święta obchodzili później, gościli u siebie Polaków. Dopiero w czasie okupacji doszło do konfliktów”. (http://www.roztocze.net/newsroom.php/24540_Ukrai%C5%84com_krzy%C5% ). 

„W dniu 24 września 1939 r do Sahrynia wkroczyły pierwsze patrole wojsk radzieckich. Z  inicjatywy radzieckiego okupanta, powstał "Komitet rewolucyjny", którego członków nazywano "czerwone opaski". Pierwszą "akcją" Komitetu było zamordowanie polskiego oficera, którego zatrzymano w pobliżu wsi, obrabowano i w brutalny sposób uśmiercono. Już w czwartym kwartale 1939 roku, gdy wojska radzieckie cofnęły się za rzekę Bug, a tereny przez nich opuszczone zajęli Niemcy, do Sahrynia i okolicznych wiosek, gdzie Rusini stanowili większość, zaczęli przybywać młodzi ludzie - emisariusze Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Ich głównym zadaniem było zaszczepianie i podsycanie nienawiści do Polaków oraz wszystkiego co wiąże się z wiarą rzymskokatolicką i polskością. Z urzędów zaczęto redukować Polaków, a w ich miejsca zatrudniać Ukraińców, przybyłych w większości z Galicji, gdyż miejscowi nie posiadali odpowiedniego wykształcenia i wiedzy  praktycznej. Również wszystkie stanowiska pracy w Urzędzie Gminy zostały obsadzone przez Ukraińców (swoich zaufanych). W miejsce posterunku Polskiej Policji Państwowej, utworzono posterunek Ukraińskiej Policji Pomocniczej (UPP), trzykrotnie zwiększając  jego obsadę. (Wolczyk, Buczkowski..., jw.) 

Historyk dr Szymon Solak pisze: „Niemcy stawiają na współpracę z Ukraińcami, którym przekazali stanowiska w hrubieszowskim magistracie oraz urzędy wójtów w gminach. Do sądów grodzkich na obszarach, gdzie ludność ukraińska stanowiła ponad 20%, wprowadzono język ukraiński. Wśród wspomnianych instytucji znalazł się również sąd w Hrubieszowie. W mieście działał także Ukraiński Komitet Pomocy, którego zadaniem było agitowanie na rzecz wspólnej walki u boku Niemiec, zbieranie funduszy na tzw. Winterhilfe, wspomaganie niemieckich kontyngentów żywnościowych, werbowanie do policji i na roboty do Niemiec. W Hrubieszowie powstało ukraińskie szkolnictwo średnie, w tym szkoła handlowa, seminarium nauczycielskie oraz seminarium duchowne. W działalności antypolskiej wyróżniał się Jewhen Łukaszczuk, przewodniczący ukraińskiego komitetu do spraw wysiedleń. Przed wojną, jako Eugeniusz Łukaszczuk, był on pracownikiem Nadleśnictwa Strzelce. Na stanowiska wójtów powołano nieprzychylnych Polakom: Wojnarowskiego i Nyśkoszapko w Grabowcu, Szychowicza w Uchaniach, Prystupę w Werbkowicach, Mazura w Białopolu oraz Pawluka w Hrubieszowie. Omawiani wójtowie byli gorliwymi realizatorami woli Niemców oraz zapalczywymi nacjonalistami ukraińskimi, których zadaniem było przygotowanie gruntu w celu zukraińszczenia Hrubieszowszczyzny. Ich działania spotkały się z oporem i krytyką ze strony ludności miejscowej polskiej a następnie zbrojnego podziemia, które wydało na nich wyroki śmierci. Wójt Werbkowic – Prystupa, próbowano go zabić siłami oddziałów bojowych AK, uniknął egzekucji. Mazura, Pawluka oraz Szychowicza dosięgła ręka sprawiedliwości. Ponieważ Ukraińcy, nie czuli się zbyt pewni wobec powstającej partyzantki polskiej, powołali dnia 16 czerwca 1942 r. w Hrubieszowie Chełmski Legion Samoobrony, ukraińską organizację paramilitarną, która następnie w 1943 rok weszła w skład Ukraińskiej Samoobrony Narodowej, zaś w 1944 r. w struktury UPA. Na terenie Hrubieszowszczyzny, mianowicie Moroczyna i Dziekanowa, stacjonował Ukraiński Legion Samoobrony, złożony z byłych partyzantów, melnykowców z Wołynia, w sile od 300 do 600 ludzi. Wsławił się on masowymi zbrodniami na ludności cywilnej. Niemcy przekazali Ukraińcom cały powiat hrubieszowskim, za wyjątkiem gminy Miączyn położonej najbliżej Zamościa przeznaczonej dla osadników niemieckich. Ukraińcy wysiedlali tenże powiat hrubieszowski, co z trudem jest potwierdzone w akademickich podręcznikach historii Polski, jak też w środkach dydaktycznych adresowanych do młodzieży na lekcje historii. Udział Ukraińców w tragedii Zamojszczyzny znajduje udokumentowanie jedynie w relacjach świadków i opracowaniach Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej oraz publikacjach szczegółowych. Między innymi w „Łuny nad Huczwą i Bugiem”. Akcję wysiedleńczą koordynował specjalny ukraiński komitet do spraw wysiedleń, któremu przewodniczył Jewgen Łukaszczuk. W samej gminie Uchanie - Niemcy wraz z Ukraińcami przeprowadzili 19 akcji wysiedleńczo - pacyfikacyjnych. Cała gmina Grabowiec, za wyjątkiem wsi ewakuowanych do lasu przez władze polski podziemnej, została wysiedlona do 1943 roku. Na opuszczone tereny przyjeżdżały transporty Ukraińców. Przemieszczenia ludności objęły północ i zachód powiatu hrubieszowskiego. Niemal całkowicie usunięto Polaków z gmin: Grabowiec, Uchanie, Białopole oraz Dubienka. Na południu przesiedlenia objęły jedynie wsie: Mircze i Mołożów, wieś i kolonię Miętkie oraz Sahryń. Łącznie na terenie powiatu hrubieszowskiego okupant hitlerowski wraz z Ukraińcami dokonał wysiedlenia 64 wsi. Łącznie wysiedlono 12 224 Polaków, a w ich miejsce osadzono 7072 Ukraińców. Jak pisze Andrzej Leszek Szcześniak: „policja i wojsko [niemieckie] wspierane przez oddziały kolaboracjonistów ukraińskich w barbarzyński sposób wysiedlały ludność polską ze 116 miejscowości, spaliły niektóre wsie wraz z mieszkańcami, wymordowały wiele osób i rozdzielały rodziny, wywożąc ludność od więzień i obozów pracy […] wysiedlaną ludność wysyłano na roboty do Niemiec, zsyłano do obozów koncentracyjnych lub pozostawiono własnemu losowi. Szczególnie tragiczny był los ok. 30 tys. dzieci z Zamojszczyzny: część z nich wysłali Niemcy do Rzeszy w celu germanizacji, cześć do obozów koncentracyjnych, resztę wraz ze starcami rozmieszczono w powiecie siedleckim, garwolińskim, mińskim i  sokołowskim. Wiele dzieci zmarło w transportach kolejowych, niektóre z transportu odkupili warszawiacy”. O wysiedleniu przez Ukraińców Hrubieszowszczyzny świadczą potwierdzone w dokumentach źródłowych dowody w postaci rozkazów Himmlera oraz władz okupacyjnych, a także notek służbowych sporządzanych przez funkcjonariuszy SS i policji. Najważniejsze najcenniejsze z nich pod względem treści to: „Rozkaz dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim, O. Globocnika, w sprawie osiedlenia w powiecie zamojskim”; „Notatka służbowa z narady u starosty hrubieszowskiego w sprawie przesiedlenia Ukraińców” oraz „Instrukcja w sprawie przesiedlenia Ukraińców”. Trudno uwierzyć, że informacje o udziale Ukraińców w tych jakże doniosłych wydarzeniu historycznym, jakim było wysiedlenie i eksterminacja Zamojszczyzny, z trudem można odnaleźć w podręcznikach historii.” ((Dr Szymon Solak: Rola Ukraińców w niemieckich planach przesiedleńczych na terenie powiatów hrubieszowskiego, biłgorajskiego i zamojskiego, w latach 1941 – 1943, w świetle dokumentów SS i polskiego zbrojnego podziemia; w:  kresykedzierzynkozle.pl/wp-content/uploads/2017/05/dr-Szymon-Solak-referat.pdf ).

Akcje pacyfikacyjno-wysiedleńcze dotknęły także Sahryń. „W drugiej połowie stycznia 1943 roku, dokonano pierwszego wysiedlenia ludności polskiej z Sahrynia. Oddziały  niemieckie (żandarmeria, szupo i inne formacje), wraz z Ukraińską Policją Pomocniczą (UPP), w mroźny zimowy dzień okrążyły wieś, a w szczególności skupiska polskich zagród i rozpoczęto wysiedlanie polskich rodzin. W brutalny i bezwzględny sposób wypędzono – nie wyłączając chorych i spędzono wszystkich na plac w celu przeprowadzenia segregacji. Segregacja polegała na odbieraniu rodzicom dzieci, które kierowano na wywóz do Niemiec celem ich germanizacji. Starców i chorych wywożono do obozów zagłady jako "nieprzydatnych". Pozostałych wywieziono do bawarskich "bauerów" lub pruskich Junkrów. Na miejsce wysiedlonych Polaków nasiedlono Ukraińców z innych gmin w tym z gminy Komarów, powiat Tomaszów Lub. Następna akcja wysiedleńcza polskich mieszkańców Sahrynia odbyła się 6 marca 1943 roku. Objęła wszystkie polskie rodziny, które nie zostały wywiezione w pierwszym – styczniowym wysiedlaniu.  Akcja ta  miała podobny przebieg jak styczniowa. Po wysiedleniu Polaków i nasiedleniu Ukraińców z innych okolic, utworzono w Sahryniu zbrojny oddział straży wiejskiej.  Był to de facto zalążek oddziału samoobrony – USN. Oddział ten został wyposażony przez Niemców w broń i rozpoczął aktywne działania. Działania te, to bandyckie napady; początkowo, na pojedyncze osady, kolonie, przysiółki, następnie na większe skupiska polskie we wsiach. Celem zasadniczym tych napadów było mordowanie mieszkańców, grabież ich mienia i podpalanie zabudowań. Oto nacjonaliści ukraińscy, którzy zostali zapamiętani ze swej nienawiści do Polaków: Gierszun Władysław, urodzony w 1918 r. - miejscowy przywódca OUN; Białonoga Władysław – służył w SS-Galizien; Dąbczak Bazyli – miejscowy mąż zaufania; Duda Jan – służył w żandarmerii niemieckiej (urodzony w 1922 r., zamieszkały w kolonii Modryń); Kramek Wasyl – nacjonalista; Małek Jan – nacjonalista; Maźnica Jan – służył w SS-Galizien. Zieluś (in.)- syn felczera, wyjątkowo złośliwy, zajadły nacjonalista.” (Wolczyk, Buczkowski..., jw.)

Dr, Solak podaje: „Od 21 stycznia do 19 lutego 1943 r. przeprowadzono wysiedlenie wsi Żurawłów w gminie Grabowiec. Dokonali go Niemcy wspólnie z Ukraińcami, mordując przy tym kilku polskich mieszkańców wsi. 16 kwietnia 1943 r. we wsi Zaporowszczyna w gminie Mieniany ukraiński oddział SS dokonał rozstrzelania 15 Polaków. Na początku 1943 r. w Grabowcu policjanci ukraińscy (Koroński, Czarnecki, Wojciechowski, Baraczuk) zakopali żywcem w ziemi Polaka – Mokrzeckiego. Dnia 2 lutego 1943 r. śmierć z rąk policjantów ukraińskich poniosły 3 osoby, zaś kilka tygodni później, także w Grabowcu uśmiercono 13 osób narodowości polskiej. W ramach wysiedlania Zamojszczyzny, razem z Niemcami, Ukraińcy zabili w dwóch akcjach bojowych 70 mieszkańców wsi Gdeszyn, paląc 120 zabudowań. Dnia 26 marca 1943 roku we wsi Gródek na przedmieściu Hrubieszowa Ukraiński Legion Samoobrony dokonał zabójstwa polskich uciekinierów z Wołynia. Ich zmasakrowane ciała Ukraińcy wrzucili do rzeki Huczwy. Dnia 13 lipca 1943 r. w Moniatyczach ukraińscy nacjonaliści w służbie policji niemieckiej uśmiercili trzech mieszkańców wsi: Bolesława Łepika (lat 24), Feliksa Rudzińskiego (44) i Bogdana Rudzińskiego (17). Również z rąk policji w Malicach w październiku 1943 r. poniosło śmierć 13 Polaków. W dniach od 1 do 3 października 1943 r. upowcy zniszczyli polskie wsie na południu powiatu hrubieszowskiego: Dąbrowa oraz Malice, a także Telatyn, Dołhobyczów i Chorobrów. Jednym z najtragiczniejszych działań nacjonalistów ukraińskich we współpracy z niemieckim okupantem jest krwawa pacyfikacja wsi Aleksandrów w powiecie biłgorajskim. Dnia 25 czerwca 1943 r. gestapo i Wehrmacht wraz z policją ukraińską dokonały wysiedlenia całej wsi. Mieszkańców odstawiono na stację kolejową w Długim Kącie, skąd następnie wywieziono ich do obozów w Zwierzyńcu, Zamościu lub Majdanku. Do uciekających i ukrywających się strzelano. Ponieważ nie zdołano aresztować wszystkich mieszkańców, pacyfikację powtórzono 4 i 5 lipca. Na terenie gminy Aleksandrów śmierć z rąk ukraińsko-niemieckich poniosły 253 osoby, zaś 5155 zostało wysiedlonych. Dnia 25 czerwca 1943 r. gestapo, wraz policją ukraińską, brutalnie spacyfikowało wieś Majdan Nowy. Podczas godzinnego ostrzału śmierć poniosło wówczas 36 osób. Jeszcze większej zbrodni dokonali nacjonaliści ukraińscy we wsi Majdan Stary, gdzie 2 lipca 1943 r. niemiecka SS oraz ukraińska SS-Galizien spaliły 76 zabudowań gospodarczych, rozstrzeliwując przy tym 68 osób. Wielokrotnie przez siły ukraińsko-niemieckie pacyfikowana była wieś Pardysówka, w której zginęło 61 osób, 48 zesłano do obozu, 25 deportowano na roboty do Niemiec, a 12 wysiedlono. We wsi Potok Górny w dwóch pacyfikacjach śmierć z rąk żandarmerii niemieckiej i policji ukraińskiej poniosło od 31 do 58 osób. Brutalny pogrom miał miejsce we wsi Szarajówka w gminie Łukowa, gdzie 18 maja 1943 r. Niemcy wraz z Ukraińcami dokonali napadu na całą wieś, zaś ludność polską spędzili do kilku domów, które następnie podpalili. Żywcem spłonęło w tym dniu 67 osób. Równie wielka zbrodnia na ludności polskiej miała miejsce we wsi Różaniec, gdzie 18 marca 1943 r. Wehrmacht, żandarmeria i siły policji ukraińskiej uśmierciły 69 osób narodowości polskiej. Dnia 26 czerwca tegoż roku miał miejsce napad na wieś, który przeżyli Jan Woźnica, Katarzyna Grasz i Michał Strus. W swojej relacji napisali: „26 czerwca 1943 roku Niemcy i Ukraińcy obstawili wioskę Różaniec i wydali rozkaz wszystkim Polakom, aby przygotowali się do wysiedlenia. Każdemu Polakowi pozwolili wziąć ze sobą bagaż 10 kg do ręki. Nazajutrz o godz. 13 zegnali wszystkich ludzi ze wsi, kobiety z dziećmi osobno, a mężczyzn osobno. Spośród nich zwolniono pracowników rządowych, a resztę wywieziono do Zamościa. Także wszystkich Ukraińców zwolniono do domu. Z listy zatrzymanych wyczytali 10 osób, które rozstrzelali w Różańcu przy szosie i tam pochowano. Następną grupę też 10-osobową wywieźli do Majdanka. Następny najazd napastników dokonany został 22 września 1943 roku. 90 żandarmów niemieckich z policją ukraińską przyjechało do wsi celem przeprowadzenia rewizji w domach. W czasie rewizji w domu Andrzeja Jamińskiego pijani Ukraińcy wyprowadzili jego córkę (lat 25) za stodołę i tu zastrzelili. Jej ojca, brata, matkę męża zabrali do obozu w Biłgoraju. Przed wyjazdem ze wsi Ukraińcy zagrabili z domów polskich wszystko, co przedstawiało jakąś wartość. Zrabowali ponad 100 krów, 500 świń, 3000 drobiu i szereg innych przedmiotów”. Szczególnie ucierpiała wieś Radochoszcze, napadana trzykrotnie. W pierwszym ataku, 20 grudnia 1942 r., żandarmeria niemiecka, policja ukraińska oraz koloniści niemieccy zabili 5 osób, w tym czteroletnie dziecko. Dziewięć dni później śmierć poniosło 23 osoby. Z kolei na wiosnę 1943 r. uśmiercono jeszcze 18 polskich mieszkańców wsi, paląc ich gospodarstwa. Pozostałą przy życiu ludność wsi, w liczbie 500 osób, uprowadzono w lecie tegoż roku. Z innych miejsc kaźni należy wymienić wsie: Wierzbie, gdzie Ukraińcy w służbie niemieckiej zamordowali 30 osób, Wiszenki – 42, Wólka Nieliska – 13, Zwierzyniec – 20, Wywłoczka – 50. We wsi Wielącza w wielu pacyfikacjach śmierć poniosło podczas wysiedlenia i akcji pacyfikacyjnych 172 mieszkańców. Liczby te odnoszą się do wspólnych zbrodni niemiecko-ukraińskich, w których wyłączny udział ukraińskich nacjonalistów jest trudny do ustalenia. Największą niemiecko-ukraińską zbrodnią na Zamojszczyźnie pozostaje pacyfikacja wsi Sochy koło Zwierzyńca, gdzie 1 czerwca 1943 r. oddziały Sonderkommando oraz SSGalizien brutalnie wymordowały około 200 polskich mieszkańców wsi. Okrutni zabójcy wchodzili do domów i zabijali bez względu na wiek lub płeć. Domy także podpalano, by polska ludność spłonęła w nich żywcem. We wsi śmierć poniosło około 30 dzieci. Pacyfikację zakończył nalot lotniczy, który był bombardowaniem resztek zabudowań wsi. Brutalna akcja pacyfikacyjna trwała około 2–3 godzin. Zbrodnie tę opisał jej naoczny świadek Jan Socha: „Dnia 1 czerwca wstałem rano i zaraz zobaczyłem, że wieś otoczona jest przez żandarmerię niemiecką i SS-manów, gdyż na wzgórzach widać było umundurowanych Niemców, którzy pierścieniem (około 6 kroków jeden od drugiego) otaczali całą miejscowość. Przypuszczaliśmy początkowo, że będzie wysiedlanie i zaczęliśmy wynosić rzeczy. Wkrótce jednak rozpoczęła się strzelanina i wszyscy dowiedzieli się, że Niemcy nie tylko palą wieś, ale strzelają do ludzi. Akcja zaczęła się około godziny 4 nad ranem. Z obu krańców wsi posuwały się duże kolumny do środka, z których sypały się kule oraz podpalano budynki. W kolumnach tych byli Niemcy i Ukraińcy wszyscy w mundurach. […] Uciec ze wsi nie było można, gdyż – jak zaznaczyłem – była otoczona i każdego uciekającego zabijali żandarmi stojący na czatach. Akcja trwała od godziny 6 do godziny 10, po czym na sygnał Niemcy wyszli z palącej się wsi. Nadleciało wtedy 9 samolotów, które na środek wsi rzucały bomby, a latając nisko strzelały z karabinów maszynowych. Niemców i Ukraińców w czasie tej pacyfikacji mogło być około 200 albo i więcej. Byli także: żandarmeria oraz SS niemiecka i ukraińskie jednostki. Zastrzelono wówczas około 200 do 250 osób, głównie mężczyzn, choć nikomu życia nie darowali. Wieś została spalona, z wyjątkiem 3 budynków. Spłonęło całe mienie mieszkańców.”. (Dr Szymon Solak, jw.).

Do pierwszej akcji antypolskiej OUN-B doszło na terenie dystryktu lubelskiego 30 maja 1943 r. we wsi Nabróż w powiecie zamojskim. Sprawcą był oddział UNS/UPA, gdzie według niepotwierdzonego meldunku w niemieckim dokumencie „dojść miało do rozstrzelania mieszkańców (ok. 100 ofiar)”. (Dr Mariusz Zajączkowski: Konflikt polsko-ukraiński na południowo-wschodniej Lubelszczyźnie/południowej Chełmszczyźnie w pierwszej połowie 1944 r.).

Listę zbrodni dokonanych już „samodzielnie” przez Ukraińców przed 10 marcem 1944 roku uzupełnia wykaz Czesława Bukowskiego (SAHRYŃ w latach 1942-1944; w: http://kresy.btx.pl/component/content/a....atach-1942-1944;  25 września 2011). Przykłady z powiatu hrubieszowskiego: 24.09.1943 w kol. Terebin zamordowali 17 Polaków; 01.10.1943 we wsi Dąbrowa zamordowali 15 Polaków; 10.10.1943 spalili kolonie Połanki i zamordowali kilkunastu Polaków, oraz tego dnia we wsi Malice członkowie USN z Werbkowic, Hostynnego, Kotorów i Malic zamordowali 18 Polaków; 14.10.1943 we wsi Honiatyn zamordowali kilkunastu Polaków, w tym nauczycielkę; w tym samym dniu we wsi Moniatycze miejscowi policjanci ukraińscy zamordowali 2 Polaków; 15.10.1943 we wsi Mołodiatycze policjanci ukraińscy aresztowali 4 Polaków, po których ślad zaginął; 16.10.1943 we wsi Stara Wieś oddział UPA z policjantami ukraińskimi  zamordowali 28 Polaków i spalili ich gospodarstwa; 30.12.1943 spalili kolonię Dąbrowa i wymordowali jej ludność; 31.12.1943 /01.01.1944 we wsi Gozdów zamordowali w młynie 3 Polaków, w grudniu 1943 spalili wieś Malice i wymordowali część jej mieszkańców, a także we wsi Terebiniec zamordowali w młynie 6 Polaków.

We wsi Sahryń: Polka Maria Kowalczyk, katoliczka, urodzona w 1921 roku, po wyjściu za mąż za Bazylego Szykułę – prawosławnego, nie zmieniła swojej wiary. Na początku 1944 roku nacjonaliści z OUN wymusili na Bazylim Szykule, aby wydał swoją żonę na śmierć. Wyprowadził on podstępnie żonę na wyznaczone miejsce, gdzie czekali już oprawcy - i wszelki ślad po niej zaginął. 

02.01.1944 we wsi Hostynne miejscowa USN zamordowała 7 Polaków; 02.01.1944 we wsi Terebiń  zamordowali 5 Polaków; 04.01.1944 we wsi Ameryka USN zamordowała 8 Polaków; w styczniu 1944 we wsi Andrzejówka zamordowali 35 Polaków, oraz w Cichobórzu upowcy  zamordowali 7 Polaków, pracowników dworskiej stajni; 07.02.1944 w kol. Małków pododdział z ostlegionu kozackiego i policjanci z Kryłowa zamordowali ok 25 Polaków i spalili domy. Gdy na pomoc przybył pluton BCh "Rysia", do walki włączył się miejscowy pododdział USN. 13.02.1944 oddział SS-Galizien zaatakował ponownie kol. Małków podpalając polskie zagrody; i tym razem na pomoc mieszkańcom kolonii przybyli partyzanci BCh "Rysia". Kolonia została jednak spalona 16.02.1944 przez USN z Łaskowa, Małkowa i Szychowic, wsparte kompanią z SS-Galizien.

W kolonii Modryń: „13.02.1944 r. bojówka ukraińskich nacjonalistów z Sahrynia w mundurach SS Galizien oraz cywili napadła na młyn i zam.: Ligartowskiego Franciszka l. 60, Serafina Józefa l. około. 45.” (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz). 

W nocy z 16 na 17 lutego we wsi Prehoryłe Ukraińcy ze wsi Szychowice w okrutny sposób zamordowali ponad 50 Polaków. „W czasie napadu na wieś oddziału UNS ze wsi Szychowice zostało zamordowanych wielu mieszkańców. W kilku obejściach zastano straszliwie zmasakrowane ciała dzieci i kobiet polskich, a w jednym z nich znaleziono aż 17 takich ciał, w tym kilkoro kilkumiesięcznych dzieci.” (S. Jastrzębski, s. 112).

17 lutego we wsi Horoszczyce upowcy z udziałem policjantów ukraińskich zamordowali 4 Polaków. Zamordowano w biały dzień furmanów z Horoszczyc, którzy byli wyznaczeni z podwodami do odwiezienia kontyngentu z Dołhobyczowa na stację kolejową do Hrubieszowa. Bestialsko pomordowanych przez bandę rezunów konie same przywiozły do domów na podwórka. Byli to Stefan Jakóbczak, Franciszek Jasiński, Piotr Świątko i Franciszek Ryś. 28 lutego we wsi Rulikówka policjanci ukraińscy z bojówka UNS ze wsi Szychowice zamordowali kilku Polaków i spalili wieś (Grzegorz Motyka: Tak było w Bieszczadach, s. 183).

W lutym 1944 roku:

We wsi Bereść upowcy oraz miejscowi Ukraińcy dokonali rzezi prawie całej ludności polskiej w tej wsi i koloni, co najmniej 241 Polaków. We wsi Kosmów upowcy wymordowali ponad 80 Polaków. We wsi Kościaszyn wymordowali polską ludność w tej wsi, ilość ofiar nie została ustalona. We wsi Liski upowcy oraz miejscowi Ukraińcy wymordowali ludność polską w tej wsi, liczba ofiar nie została ustalona. We wsi Malice wymordowali mieszkającą tutaj ludność polską, ilość ofiar nie została ustalona. „W lutym 1944 ukraińskie oddziały partyzanckie oraz policjanci dokonywali ataków na Polaków, których ofiarami padało po kilka osób (miejscowości Medycze, Terebiniec, Pielaki, Turka)”. (G. Motyka, Tak było w Bieszczadach, s. 183). We wsi Mieniany bojówka ukraińska wymordowała mieszkającą tutaj ludność polską, około 280 – 300 Polaków. We wsi Miętkie policjanci ukraińscy aresztowali i zamordowali Józefa Reszta, lat 20, a następnie upowcy zamordowali około 20 Polaków. We wsi Mircze bojówkarze ukraińscy obrabowali i spalili polskie gospodarstwa oraz zamordowali około 15 Polaków. We wsi Radostów za pomocą siekier, wideł, bagnetów i innych narzędzi wymordowali mieszkającą tutaj ludność polską, liczba ofiar nie została ustalona.

We wsi Szychowice: „Chłopi ukraińscy napadli na wieś i zamordowali większość polskich mieszkańców” (Jastrzębski...., s. 118). „W lutym 1944 r. USN wymordowała polskich mieszkańców tej wsi”. (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz). We wsi Turkowice zamordowali około 15 Polaków. We wsi Wronowice zamordowali 15 Polaków.

W tym czasie Polacy mordowani byli także w powiecie tomaszowskim.

03 lub 05.02.1944: we wsi Białowody  ukraińscy esesmani z SS Galizien – "Hałyczyna” zamordowali 4 Polaków; 05.02.1944 we wsi Andrzejówka zamordowali 6 Polaków; 08.02.1944 we wsi Pielaki policjanci ukraińscy zastrzeli 5 Polaków; 11.02.1944 (wg innych - 12.02.44) we wsi Terebiniec policjanci ukraińscy zastrzelili 13 Polaków, w tym administratora z żoną oraz 2 dzieci.

We wsi Tarnoszyn (wówczas pow. Rawa Ruska) zamordowali w tutejszym folwarku Byków rodzinę  Wolaninów:  „W połowie lutego rezuni UNS nawiedzili dom rodziny Wolaninów w kolonii Tarnoszyn, w której syn gospodarza, Ludwik Wolanin, ożeniony był z Ukrainką z Dynisk. Nakazali wszystkim domownikom wyprowadzenie się jak najdalej od Tarnoszyna. Śnieg i tęgi mróz zatrzymał Wolaninów w domu. Pod koniec lutego rezuni nawiedzili ich znowu i wtedy doszło do mordów. Z całej rodziny przeżyła tylko Ukrainka, która tego dnia była u swojej rodziny w Dyniskach. Zamordowani bestialsko zostali: Ludwik Wolanin (l. 58), jego żona Rozalia (l. 55), syn Ludwik (l. 25), córka Maria (l. 18) i wnuczek Eugeniusz (l. 4).” (Marian Adam Stawecki: „.Rajd śmierci pod Tomaszowem Lubelskim”;  "Tygodnik Tomaszowski" nr 12 z 20 marca 2012 r; w: http://www.tygodniktomaszowski.pl/index.php option=com_content&view=article&id=304%3Ahistoria-rajd-mierci&catid=5%3Ahistoria&Itemid=7;   14.04.2012).

15 lutego we wsi Szalenik upowcy zamordowali co najmniej 12 Polaków: wśród zamordowanych byli: Ewa Latawiec (lat 42), Franciszek Latawiec (lat 44), Helena Latawiec (lat 19), Janina Latawiec (lat 7), Anna Raczewska (lat 44), Maria Raczewska (lat 10), Kazimierz Raczewski (lat 3), Bronisław Targosz (lat 18), Józef Targosz (lat 54), Anna Telek (lat 14), Katarzyna Targosz (lat 10), Stefania Targosz (lat 19).

W nocy z 21 na 22 lutego 1944 we wsi Ostrów oddział UPA Sycza-Sajenki ps. Jahoda, wspierany przez USN z Żabcza, Lisek, Radosława, Kościaszyna i Suszowa , wieś doszczętnie spalili, a ludność wymordowali; 22.02.1944 w Korczminie, gm. Tarnoszyn, zamordowali 4 osoby; w nocy z 24 na 25 lutego 1944 we wsi Sobieszów sotnia UPA Jahody, wspierana pododdziałami USN wymordowała ludność i spaliła zabudowania.

W lutym 1944 we wsi Sobieszów zamordowali około 15 Polaków oraz we wsi Suszów ponad 50 Polaków.

Inne przykłady zbrodni:

2 lutego 1944 roku we wsiach Borów, Karasiówka, Łążek Chwałowski, Łążek Zaklikowski, Szczecyn i Wólka Szczecka. pow. Kraśnik w pacyfikacji niemiecko-ukraińskiej zamordowanych zostało około wg. obliczeń Józefa Fajkowskiego ponad 900 osób, z czego 802 ofiary były mieszkańcami sześciu spacyfikowanych wsi, natomiast pozostałe 100 pochodziło z sąsiednich miejscowości (Gościeradowa, Kosina, Mniszka, Starych Baraków, Nowych Baraków, Zaklikowa). Zdaniem Konrada Schullera liczba ofiar pacyfikacji mogła przekroczyć 1000. Najwyższe szacunki mówią o 1300 zamordowanych.  Tego dnia w Zwierzyńcu pow. Zamość zamordowali 20 Polaków, 

We wsi Krowica Hołodowska pow. Lubaczów 21 lutego 1944 r. w nocy podczas napadu na zabudowania byłego majątku Akademii Krakowskiej pod administracją niemiecką (Ligenschaft) bojówka UPA zamordowała 8 osób: zarządcę majątku Romana Daszkiewicza lat 44, ukraińską gospodynię zarządcy o nieustalonym imieniu i nazwisku, dwóch braci Daszkiewiczów, którzy przybyli z Rawy Różanickiej w odwiedziny do brata, pracownika Józefa Dżawała lat 30, Kazimierza Dżawały lat 23, mieszkańca wsi - rolnika Michała Furgały lat 33, pracownika majątku-mechanika Władysława Obirka lat 33. (IPN Opole, 21 grudnia 2018, sygn. akt S 37.2013.Zi; Postanowienie o umorzeniu śledztwa).

Przykłady ukraińskich zbrodni z okresu od 1 do 10 marca 1944 r.:

Eugeniusz Wiśniewski „Burza” pisał w swym „Dzienniku” pod datą 8 marca 1944 r.: „Przed Mirczem skręcamy w lewo. (...) Dowiadujemy się, że jesteśmy w kolonii Miękkie, gospodarstwo Rejmaka. Wchodzimy do mieszkania. Naszym oczom ukazuje się przeraźliwy widok: w dużym pokoju na podłodze leżą jeden obok drugiego ciała pomordowanych, jest ich siedem, kobiety, starcy, dzieci, głowy porąbane siekierami, ciała pokute bagnetami. Pierwszy raz spotykamy się z bestialstwem ukraińskich nacjonalistów. Mordu dokonali ubiegłej nocy. Nie wiem, czy to był przypadek czy też komendant »Wiktor« celowo nam pokazał pomordowanych” (Ireneusz Caban „Na dwa fronty”, Lublin 1999).

W kol. Prehoryłe „08 marca 1944 o świcie oddziały policji ukraińskiej, SS-Galizien i ortschutzu, wspierane pododdziałami USN z Szychowic, Kryłowa i Gołębia, napadły na kolonię Prehoryłe pow. hrubieszowski; w napadzie brał udział oddział UPA, który w nocy przeprowadził się przez Bug. Pomordowano całe rodziny (np. Martyniuków, Bolechów, Przyczynów.) łącznie zamordowano 38 osób w tym kobiety i dzieci.”.  Oraz:  „09.03.1944 oddziały policji ukraińskiej i SS-Galizien wspierane pododdziałami USN z Szychowic, Prehoryłego i Kryłowa ponownie napadły na kolonię Prehoryłe; podpalono pozostałe jeszcze domostwa Polaków i zamordowano część ludności.” (Czesław Buczkowski: SAHRYŃ w latach 1942-1944; w:  http://kresy.btx.pl/component/content/a....atach-1942-1944; 25 września 2011). Batalion "Rysia” pospieszył mieszkańcom z pomocą. Ukraińcy zostali wyparci z kolonii i wycofali się do Kryłowa. W ciągu dwóch dni 8 i 9 marca zamordowali we wsi 56 Polaków, natomiast łącznie od kwietnia 1943 roku zamordowali tutaj około 200 Polaków.

W nocy z 9 na 10 marca we wsi Szerokie Pole (Pochersdorf) pow. Dolina upowcy wymordowali 110 Polaków i spalili wieś, w tym 25 rodzin przesiedlonych ze wsi Mazurów pow. Kałusz. „Dalej leżała w ogródku Paszkowego Leona żona, a dziecko rozdarte na płocie” (Ludwik Puzio; w: Siekierka..., s. 84, stanisławowskie). „W czasie napadu 9 marca 1944 roku została zamordowana cała rodzina Stanisława Dziechciarza (8 osób). Zostali oni żywcem spaleni w domu. /.../ Jan Gościor i jego żona zostali na Szerokim Polu w straszny sposób zamordowani. Żywcem zostali nabici na pal i tak skończyli życie, a takich przypadków było więcej” (Piotr Znak; w: jw., s. 98).

W dniu 10 marca 1944 roku Ukraińcy mordowali Polaków we wsiach: Na szosie koło wsi Grabowiec pow. Trembowla upowcy wyłapali i zamordowali 12 Polaków. We wsi Jaśniszcze pow. Brody 3 Polaków. We wsi Lesieczniki pow. Zaleszczyki zamordowali leśniczego Kazimierza Lisowskiego. We Lwowie  Gajewskiego, studenta prawa. „10.03.1944 w kol. Łasków pow. Hrubieszów esesmani ukraińscy z SS „Galizien – "Hałyczyna” oraz Ukraińcy z UPA – USN zamordowali nie ustaloną liczbę Polaków.” (Czesław Buczkowski: SAHRYŃ w latach 1942-1944; w:  http://kresy.info.pl/component/content/a....atach-1942-1944; 25 września 2011). We wsi Małków pow. Hrubieszów upowcy oraz esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” wymordowali wszystkich schwytanych Polaków, liczby ofiar nie ustalono. We wsi Rudniki pow. Jaworów 3 Polaków. We wsi Stare Brody pow. Brody 1 Polaka  We wsi Szutowa pow. Jaworów banderowcy zamordowali 3 Polaków, w tym dziewczęta lat 14 i 18. We wsi Uwisła pow. Kopyczyńce 6 Polaków. We wsi Śródopolce pow. Radziechów banderowcy ubrani w mundury żołnierzy sowieckich uprowadzili 5 Polaków, których zamordowali przy użyciu siekier i noży. W kol. Wygoda pow. Stanisławów uprowadzili i zamordowali 4 Polaków. We wsi Zniesienie pow. Trembowla zamordowali 2 Polaków i 3 postrzelili.

O ciężkiej sytuacji w hrubieszowskim obwodzie BCh raportuje komendant obwodu Mieczysław Osiej „Pokrzywka”: „Sytuacja na terenie obwodu, zaczynając od 5.III.44 r. jest wprost tragiczna. W chwili obecnej płoną wsie polskie. W czasie pożaru ginie ludność polska od karabinów, siekier, noży, młotków, oraz w płomieniach. Pożary nie ustają nawet w dzień. Ludność opuszcza gremialnie swe gospodarstwa, udając się do Hrubieszowa, na teren powiatu tomaszowskiego, zamojskiego i krasnostawskiego. Trzy gminy są całkowicie opanowane przez Ukraińców, są to: Werbkowice, Mołodiatycze, Miętkie. W celu samoobrony stworzono do tej pory jeden punkt oporu na terenie gminy Kryłow. Dla ratowania znajdującej się jeszcze na terenie powiatu ludności polskiej oraz umiejscowienia akcji ukraińskich – należy stworzyć przynajmniej trzy punkty oporu. Wszystkie drogi zarówno polne jak i szosy zostały opanowane przez policję ukraińską oraz ortschutzów [oddziały złożone z volksdeutschów i ukraińskich nacjonalistów – przyp.]. Ci ostatni są zwyczajną bandą jawnie zatwierdzoną przez Niemców. Żaden Polak nie poruszy się drogami dotychczas uczęszczanymi. Ortschutze łącznie z policją ukraińską wymordowali prawie całą obsługę kolejową na stacji Gozdów. Na terenie ukazały się oddziały SS Galizien, ci wypowiadają się jawnie, iż są ostatnią awangardą wojsk niemieckich i jako ostatni będą wyrzucać polską ludność w myśl ostatniego frazesu: „Ukraina budzie 1 dień, ale bez Lachów”. Dobytek ze wsi spalonych uprowadzili i wywieźli Niemcy”. (Raport komendanta obwodu hrubieszowskiego BCh do komendy okręgu o sytuacji w obwodzie i mordach ludności polskie przez nacjonalistów ukraińskich, w: Bataliony Chłopskie na Lubelszczyźnie (1940-1944), pod red. Z. Mańkowski, J. Markiewicz, J. Naimiuk, Źródła i materiały do dziejów ruchu oporu na Lubelszczyźnie, t. II Bataliony Chłopskie na Lubelszczyźnie, Lublin 1962, s. 183).

Szerszą akcję antypolską w Galicji i jednoczesne uderzenia w ośrodki polskie na Chełmszczyźnie prawdopodobnie zainicjował rozkaz KP ZUZ nr 6/44. Został on wydany nie później niż 3 marca 1944 r., a więc przynajmniej tydzień przed rozpoczęciem przez polskie podziemie silnych antyukraińskich wystąpień na Chełmszczyźnie. Równie istotnym czynnikiem o charakterze zewnętrznym były wydarzenia na Wołyniu z lata 1943 r. związane z największym nasileniem akcji antypolskiej OUN-B i UPA na tym terenie. W jej następstwie późnym latem i jesienią tego roku do dystryktu lubelskiego GG dotarła fala polskich uciekinierów; do końca 1943 r. na Lubelszczyźnie zostało zarejestrowanych przez terenowe agendy Rady Głównej Opiekuńczej (RGO) co najmniej 30 tys. wołyniaków, z czego w powiecie hrubieszowskim blisko połowa – ponad 14 tys. osób. Apogeum zbrodni wołyńskiej nałożyło się więc na końcowy etap niemieckiej akcji kolonizacyjnej na Zamojszczyźnie (operację „Werwolf”) zaogniając na tym terenie fatalne relacje między Polakami i Ukraińcami. Do czynników wewnętrznych, choć związanych z sytuacją ludności polskiej na sąsiednich terenach zabużańskich, należy zaliczyć pierwsze poważniejsze wystąpienia lokalnych bojówek podziemia banderowskiego – Ukraińskiej Samoobrony Ludowej (UNS) – wobec Polaków w okolicach Bełza, Hrubieszowa i Sokala, które zostały odnotowane tam jesienią 1943 r. (np. akcje na Opulsko, Wojsławice, Konotopy z 8 na 9 i z 10 na 11 października, kolonie Wasylowa Wielkiego z 3 listopada, Staje z 15 listopada, czy Starą Wieś z 15 na 16 grudnia 1943 r.). Jak wspomniano, miały one związek z rozpoczętymi w tym czasie przez banderowców antypolskimi akcjami w Galicji Wschodniej. (Dr Mariusz Zajączkowski: Konflikt polsko-ukraiński na południowo-wschodniej Lubelszczyźnie/południowej Chełmszczyźnie w pierwszej połowie 1944 r.).

10 marca 1944 roku we wsi Sahryń pow. Hrubieszów oddziały BCH i AK dokonały uprzedzającego ataku na banderowców gromadzących się do napadu na Polaków. Dowódca AK „Wiktor” rozkazał oszczędzać ludność cywilną ukraińską oraz zabronił grabieży. Śledztwo w sprawie akcji przeprowadzonej w dniach 09 i 10 marca 1944 r. przez oddziały Armii Krajowej oraz oddział Batalionów Chłopskich, przeciwko zgrupowaniom Ukraińskiej Powstańczej Armii w Sahryniu, Szychowicach i innych miejscowościach województwa lubelskiego, w następstwie której zginęła nieustalona liczba osób spośród ludności cywilnej, w tym osoby narodowości ukraińskiej. (S.54/07/Zi). W toku prowadzonego śledztwa ustalono, że na przełomie 1943 i 1944 r. na Zamojszczyźnie doszło do nasilenia konfliktu polsko - ukraińskiego. W styczniu 1944 r. podziemie ukraińskie zintensyfikowało organizację swoich oddziałów. Wiele wsi położonych pomiędzy Bugiem a linią Uchanie, Bereść, Hostynne, Werbkowice, zostało przekształconych w obozy warowne, otoczone siecią bunkrów, okopów i zasiek. W końcu lutego 1944 r. odbyła się narada Inspektoratu Zamojskiego AK, na której postanowiono zorganizować linię samoobrony przeciwukraińskiej i przygotować partyzancką ofensywę przeciwko Ukraińcom. Ostateczne decyzje o uderzeniu na wioski ukraińskie zapadły na początku marca 1944 r. Akcja ta miała uprzedzić planowany na dzień 16 marca 1944 r. atak sił ukraińskich. W dniach 07 - 08 marca 1944 r. w lesie Lipowiec nastąpiła koncentracja oddziałów tomaszowskich AK. W nocy z 9 na 10 marca 1944 r. rozpoczęto natarcie na Sahryń. Walki trwały do godzin popołudniowych, przy czym od godziny 10oo bronił się już tylko murowany posterunek policji ukraińskiej. Po zdobyciu Sahrynia, oddziały Armii Krajowej rozpoczęły natarcie na sąsiednie miejscowości. Kolejno opanowano kolonie: Alojzów, Brzeziny, Bereźnie, Dęby oraz wsie Malice, Metelin, Strzyżowiec, Turkowice, Wronowice, Mircze, Prehoryłe, Terebiń, Terebiniec i Wereszyn. Wszystkie wsie zostały spalone. Nie udało się natomiast zdobyć wsi Werbkowice, która została obsadzona przez jednostki niemieckie. Oddziały hrubieszowskie AK oraz oddział Batalionów Chłopskich rozpoczęły atak na Szychowice w dniu 10 marca 1944 r. w godzinach porannych. Wioska została spalona. Zginęło wiele osób, jednak liczby zabitych nie ustalono. Następnie polskie oddziały zaatakowały i zdobyły Łasków.” (IPN Lublin, S.54/07/Zi). 

Relacja Zenona Jachymka „Wiktora”: „Przed zapadającym zmrokiem ściągają oddziały z terenu i z zadań. D-cy meldują mi o wynikach przydzielonych zadań. Wzywam kilku d-ców i powierzam im przegląd broni, amunicji, stan i by zrobili selekcję, reorganizację pod kątem – wydzielenie tych, którzy jeszcze pozostaną na dzień jutrzejszy w tym terenie, i tych, którzy po akcjach jeszcze tego wieczoru – zostaną skierowani do swych domów, kwater lub na placówki nasze na naszym powiecie. Przy reorganizacji i po wydzieleniu około 150 ludzi, którzy pozostaną ze mną na dzień jutrzejszy w tym terenie, Daję rozkaz do ustawienia się oddziałów w czworoboku. Czwarty bok czworoboku wolny – bez ludzi. Wywołuję „Śmiesznego” przed szeregi rozbrajam osobiście podaję karabin odbezpieczony „Muszce” Henrykowi Ciesielskiemu wyjmuję granat za pasa prowokuję żołnierzy, biorę za uchwyt jego parabelki i zesięgam, sprawdzam że kula jest wprowadzona do lufy pistoletu. Kilka słów strzelam, jednym pociskiem zabijam. Wykonuję wyrok. Uważam że w stosunku do niego winienem sam to uczynić. Rozkazałem oderżnąć guziki żołnierskie z orzełkami od jego bluzy. Wówczas nad trupem jego stojąc wyjaśniam szerzej żołnierzom stojącym w czworoboku. Przedstawiam całą historię. Schwytany na bandziorce przez nas włączyliśmy do swoich szeregów. Mimo, ze miał warunki egzystencji i stosunek koleżeński - żołnierski wypadał na rabunki. Nadużywał broni, munduru. Dwukrotnie miał już darowane życie. Nadal niepoprawny. Mimo, że dzielny żołnierz w akcji ale zakała szeregów. Takich tępimy.” (D-ca Dywersji i D-ca Odcinka Przeciwukraińskiego na Obwodzie Tomaszów – Zenon Jachymek ps. „Wiktor”. Podaję za: Kresowy Serwis Informacyjny, nr 76, wrzesień 2017 ). Maszynopis relacji jest przechowywany w Wydziale rękopisów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej іm. H. Łopacińskiego w Lublinie jako: I. Caban, Z. Mańkowski, Relacje członków AK i innych organizacji podziemnych na Lubelszczyźnie w latach 1939–1944, 2007, tom D–J. Świadkami tego wydarzenia było zgromadzonych kilkuset partyzantów. Czy tej relacji nie znają polscy historycy, czy celowo ją pomijają? Jest przecież wiadomym, za co został wykonany wyrok. Pomimo, że w walce o Sahryń wykazał się odwagą, jako jeden z pierwszych  wdarł się do gniazda banderowskiego oporu w cerkwi oraz następnie a posterunku ukraińskiej policji. Zadecydowała złodziejska recydywa.

Po zdobyciu Szychowic oddziały AK i BCh ruszyły w stronę Łaskowa. Tu niespodziewanie napotkali na bardzo silny opór. Okazało się, że rozpoznanie miejscowości było nieprecyzyjne. Zwiadowcy zasugerowali się brakiem we wsi posterunku policji ukraińskiej i uznali, że nie wymaga ona większej uwagi. Tymczasem, jak wspomina Zbigniew Ziembikiewicz „Smok”: „Okazało się, że wieś Łasków została przygotowana przez USN na silny kuszcz i punkt oporu ze znaczną liczbą bunkrów ziemnych i stanowisk ogniowych, chociaż nie było tam posterunku policji ukraińskiej. Myśmy jednak górowali liczebnością i uzbrojeniem. Po czterogodzinnej walce wieś została zdobyta. W kilku bunkrach znaleźliśmy sporo umundurowania żołnierzy polskich z 1939 r. i umundurowania żołnierzy radzieckich, prawdopodobnie po zbiegłych z niewoli niemieckiej i tutaj zlikwidowanych. Zdobyliśmy dużą ilość pasów wojskowych, bagnetów i karabinów polskiej produkcji. Była to pewnie pozostałość po polskich żołnierzach rozbrajanych i mordowanych w ukraińskich wsiach po zakończeniu kampanii wrześniowej” (Z. Ziembikiewicz „Smok”: W partyzantce u „Rysia”. Warszawa 1982, s. 144-145).

Według Kwaśniewskiego, w czasie pacyfikacji Szychowic lub już po jej zakończeniu polscy partyzanci odkryli we wsi archiwum należące przypuszczalnie do dowódcy powiatowej (hrubieszowskiej) bojówki UNS Danyła Mekełyty „Oczeretka”. Znalezione w nim dokumenty miały potwierdzać, że podziemie banderowskie planowało na 16 marca 1944 r. jednocześnie wyprowadzić akcję zaczepną od strony Wołynia i Galicji Wschodniej na polskie ośrodki w Hrubieszowskiem. Kwaśniewski pisał: „W schronach podziemnych w Szychowicach […] odnaleziono kancelarię. Jak z dokumentów wynikało, urzędował tam d[owód]ca zgrupowania ukraińskiego, któren przygotowywał akcję na wszystkie nasze zgrupowania, to jest Małków, Zabłocie, Górki, Smoligów, Olszynkę, kolonię Ameryka, Kolonię Marysin, kolonię Borsuk, Andrzejówkę. Na dzień 16 III 1944 r.” (S. Kwaśniewski, Relacja z lat okupacji, Jabłonowo, 10 III 1967 r., zbiory Tomasza Gołębiewskiego, rkps, s. 43).

Według danych ukraińskich wśród zabitych 10 III 1944 r. w Szychowicach było trzech ukraińskich policjantów, członków powiatowej (hrubieszowskiej) bojówki UNS, w tym jej dowódca Danyło Mekełyta „Oczeretko”. Tego dnia dwóch innych członków lub sympatyków chełmskiej OUN-B zginęło w walce z Polakami także w Łaskowie (zob. CDAWOWUU, f. 3833, op. 1, spr. 135, Sprawozdania chełmskiej OUN, Wiadomości z terenu za okres 1 II – 30 III 1944 r., 7 V 1944 r., k. 11; Członkowie i sympatycy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów polegli w walce rewolucyjnej na Chełmszczyźnie, 6 V 1944 r., k. 17). Jeżeli są wymienieni na pomniku w Sahryniu, to oczywiście jako „niewinni ukraińscy cywile”. Co ciekawe, nawet IPN policjantów ukraińskich popełniających zbrodnie wymienia jako „funkcjonariuszy niemieckich”, ale z chwilą gdy zginie, staje się już Ukraińcem, a nie poległym „funkcjonariuszem niemieckim”.

Do 1990 roku o Sahryniu było cicho, dopiero w III RP probanderowscy faszyści „nabrali wiatru w żagle”, co zresztą dotyczy nie tylko Sahrynia.

„Już latem w Sahryniu, w gm. Werbkowice powinien stanąć pomnik, upamiętniający ponad 200 Ukraińców, którzy zginęli w marcu 1944 roku - zapowiada Mykoła Romaniuk, przewodniczący obwodowej administracji państwowej obwodu wołyńskiego. - Nie będzie napisu oskarżającego kogokolwiek o zabicie Ukraińców.
Do Sahrynia przyjechał Mykoła Romaniuk, wojewoda Genowefa Tokarska oraz sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. /.../ Rafał Wnuk ocenia, że zginęło 150-300 Ukraińców. Po polskiej stronie strat nie było. /.../ Rafał Wnuk przypuszcza, że ze względu właśnie na historię obu narodów, dla strony polskiej nie do przyjęcia byłoby, gdyby na pomniku pojawił się napis informujący o tym, że Polacy, żołnierze Armii Krajowej zabijali Ukraińców.  /.../  Mykoła zarzeka się, że napis będzie nawiązywał tylko do upamiętnienia zmarłych. O tym, aby inskrypcja na pomniku miała wskazywać na Polaków jako sprawców, nie ma nawet mowy.
-  Tutaj nie ma żadnej polityki. My chcemy mieć pomnik upamiętniający Ukraińców, którzy zginęli w Polsce, tak jak Polacy chcą mieć pomniki, i już takie są, swoich rodaków, pochowanych na Wołyniu - mówi Mykoła Romaniuk” (
Adam Jaworski: Ukraińcom krzyż na zgodę”; za: http://www.roztocze.net/newsroom.php/24540_Ukrai%C5%84com_krzy%C5%BC_na_zgod%C4%99_.html )
Na internetowym forum Inne Oblicza Historii jeden z dyskutantów pisze: „Powstaje jeszcze pytanie czy pomnik ma uczcić również poległych upowców i policjantów, czy też tylko ludność cywilną, która tam zginęła. Jeśli tylko poległą ludność to czy również tę jej część, która była uzbrojoną formacją UNS, biorącą udział w depolonizacji hrubieszowszczyzny? W jaki sposób ustalić kto był winny a kto niewinny? Jedno można powiedzieć z całą pewnością; rozbicie przez połączone siły AK i BCH sahryńskiego kuszcza uchroniło od niechybnej śmierci wiele istnień ludzkich - potencjalnych ofiar ukraińskich nacjonalistów. I chwała za to AK i BCH. To im należy się tam pomnik." (Sahryń  -   www.inneobliczahistorii).    

I mamy efekt końcowy zawartych porozumień polsko-ukraińskich: „Na cmentarzu w podhrubieszowskim Sahryniu wisi nad grobem tablica z wykazem Ukraińców "ubitych” przez AK. Po drugiej stronie granicy na nielicznych krzyżach próżno szukać informacji na temat zbrodni popełnionych przez UPA. Czasami pojawia się napis "Zginęli tragicznie”. - To tak, jakby 100 tysięcy Polaków wpadło pod samochód - mówi 80-letni Stanisław Filipowicz z Zamościa, który 65 lat temu cudem uniknął rzezi w kościele w Porycku (obecnie Pawliwka) na Wołyniu. 11 lipca 1943 r. UPA zamordowała tam około 200 Polaków, w tym matkę, dwie siostry oraz siostrzenicę Filipowicza. - Pięć lat temu, przed odsłonięciem pomnika Pojednania, "niewidzialna ręka” wycięła w nocy z kamiennego krzyża na cmentarzu słowo "zamordowanych” - wspomina. - To była misterna, zegarmistrzowska robota. Zauważyłem to już po uroczystościach. Jeżeli Polacy nie zostali zamordowani, to co się z nimi stało? Umarli, wpadli pod samochód? Wiadomo za to, co się stało z Ukraińcami, którzy spoczywają na cmentarzu w Sahryniu pod Hrubieszowem. Na tablicy stoi jak wół: "Ubiti AK”. (Leszek Wójtowicz: Fałszują polsko-ukraińską historię; w: „Dziennik Wschodni” z 18 listopada 2008 roku; za: http://www.dziennikwschodni.pl/zamosc/n,1000082467,falszuja-polsko-ukrainska-historie.html).   

Intrygujące jest, dlaczego Ukraińcy wymienili tylko AK jako sprawców pomijając BCH? Warto się zastanowić, jaki w tym mieli cel, bo przecież nie jest to wynikiem braku wiedzy, ale działaniem celowym. Przecież w akcji brał udział  Stanisław Basaj „Ryś” z oddziałami Batalionów Chłopskich!

Na tablicy w Sahryniu jest wymienionych 650 ukraińskich ofiar polsko-ukraińskiej bitwy w Sahryniu. Liczba ta została uzgodniona na szczeblu państwowym, między Radą Pamięci Walk i Męczeństwa, reprezentowaną przez sekretarza tej instytucji Andrzeja Przewoźnika, a Państwową Komisją Międzyresortową ds. Upamiętnień Ofiar Wojen i Represji przy Gabinecie Ministrów Ukrainy, reprezentowaną przez Światosława Szeremeta. Uzgodniona liczba ukraińskich ofiar została przez stronę polską przyjęta na wniosek strony ukraińskiej. I tak jak w Pawłokomie, jest ponad trzykrotnie większa od podawanej w wielu relacjach. (Jerzy Markiewicz „Partyzancki kraj”, „Związek Walki Zbrojnej, Armia Krajowa w obwodzie Tomaszów Lubelski” pod red. Ireneusza Cabana). Strona polska nie przeprowadziła żadnych badań, np. dat urodzenia osób wymienionych jako ofiary – czy takie osoby w ogóle istniały?!. Przecież są książki metrykalne. W ten sposób można by uniknąć fikcji. Widać wyraźnie nieprofesjonalność strony polskiej. Natomiast strona ukraińska, poprzez wymuszenia, dąży do maksymalnego podniesienia swoich strat, a w szczególności kobiet i dzieci, by od strony moralnej zrównać AK z bandami UPA. (https://pl.wikipedia.org/wiki/Dyskusja:Zbrodnia_w_Sahryniu ). Zapewne dlatego na pomniku widnieje jako sprawcy AK, a pominięte zostało BCh .  

Prof. Andrzej Leon Sowa pisze: „Charakterystyczny jest także widoczny w kolejnych materiałach ukraińskich postępujący wzrost liczby Ukraińców pomordowanych przez Polaków na terenie pow. hrubieszowskiego wiosną 1944 r. Z tekstu „Chełmska ziemia domaga się odpłaty” dowiadujemy się, że 10 marca 1944 r. w Sahryniu zginęło 227 osób, a na terenie całego pow. hrubieszowskiego (do 15 kwietnia) w 36 spalonych wsiach zamordowano 875 osób (s. 350). W memoriale Chełmskiej Rady z 30 kwietnia 1944 r. liczba ofiar w Sahryniu wyniosła już ponad siedemset, a liczba pomordowanych w pow. hrubieszowskim tylko w marcu 1944 r. sięgała 2 tys. (s. 366). Ale to nie koniec. W dokumencie (nieopublikowanym przez dr. Wiatrowycza), sygnowanym prawdopodobnie przez to samo ciało, co dokument poprzedni, a datowanym na 15 maja 1944 r., mowa jest już o 52 zniszczonych wioskach i 4 tys. pomordowanych Ukraińców (M. Siwicki, Dzieje konfliktów polsko-ukraińskich, t. 3, Warszawa 1994, s. 126)”. (Andrzej Leon Sowa „Polśko-ukrajinśki stosunki w 1942–1947 rokach u dokumentach OUN ta UPA", red. Wołodymyr Wiatrowycz, Lwów 2011 : [recenzja]; w:  Pamięć i Sprawiedliwość 12/1 (21), 450-460 2013). 

Według danych UDK w Hrubieszowie pochodzących z maja 1944 r., w 14 wsiach zaatakowanych 10 marca tego roku przez AK i BCh życie straciło ogółem 681 osób. Najwięcej ofiar było w Sahryniu i Kolonii Sahryń (w sumie 234 osoby), w Szychowicach (137 osób) i Łaskowie (186 osób).

7 września 2009 roku prezydent Lech Kaczyński razem z prezydentem Wiktorem Juszczenką mieli wziąć udział w odsłonięciu „pomnika ukraińskich ofiar Armii Krajowej” w Sahryniu na Lubelszczyźnie, ale spotkali się tylko w Warszawie. „Atmosferę do spotkania w miejscu pamięci ukraińskich ofiar mogły popsuć doświadczenia związane ze stawianiem pomnika w Sahryniu. Ukraiński odpowiednik ROPWiM już po zaakceptowaniu ostatecznego projektu przez polską stronę samowolnie wprowadził korekty. Na tablicy pamiątkowej dopisano trzy nieuzgodnione wcześniej miejscowości i ok. 20 nazwisk ofiar. (Tomasz Nieśpiał: W Sahryniu nie będzie pojednania; w: „Rzeczpospolita” z 7 września 2009). Redaktor Nieśpiał nie wiedział o złamaniu zasady, że strona polska na Kresach nie będzie pisała o sprawcach zabójstw a strona ukraińska na tej zasadzie sprawcach zabójstw Ukraińców  na terenach polskich?  Czy z pewnych względów wolał  o tym „nie wiedzieć”? Dopisanych kilkanaście miejscowości odległych było od Sahrynia nawet  o 20 kilometrów.

Po co nacjonalistom ukraińskim jest potrzebne takie nagłaśnianie każdej miejscowości, w której zginął jakikolwiek Ukrainiec, zwykle zresztą upowski zbrodniarz? „Cel główny, to zrelatywizowanie zbrodni, zrelatywizowanie przyczyn i okoliczności, wmówienie Polakom, że był to ciąg zbrodni popełnianych przez obie strony, a ich powody kryją mroki historii. Rzecz prosta, rzeczywistość wygląda zupełnie odmiennie. Eksterminacja Polaków, jako grupy etnicznej, była skutkiem wprost, przyjętej przez szowinistów ukraińskich ideologii nienawiści Dmytro Doncowa, będącej kopią ideologii hitlerowskiej i historycznie zakotwiczonej w kulcie Koliszczyny (Hajdamaczyzny). Celem wyznawców tej ideologii była fizyczna likwidacja ciużyńców (obcych) na ziemiach uznanych przez nich samych za wyłączną domenę narodu ukraińskiego. Tak też się stało w latach 1943-47. Żadne winy Polaków nie usprawiedliwiają podobnej zbrodni. Trzeba mieć doprawdy zwichnięty zmysł moralny, aby w ogóle takich usprawiedliwień szukać (i to jeszcze z powodów, i dla celów, politycznych). Jest to moralnie naganne i niewłaściwe, także z każdego innego punktu widzenia, dzisiaj, kiedy odrodzenie banderowszczyzny na Ukrainie stało się faktem. Polskich akcji odwetowych nie wolno stawiać na równi z akcją ukraińską. Polacy nie posiadali ideologii zakładającej eksterminację Ukraińców, niczego takiego nie planowali, ani praktycznie nie wykonywali” (Adam Śmiech: Sahryń – reaktywacja; w: „Myśl Polska’ z 6 – 13 grudnia 2009). „Ukraińcom należy postawić pytanie: czy chcą budować swoją tożsamość, rozwijając kulturę narodową, czy jedynie poprzestać na propagowaniu totalitarnej i prymitywnej ideologii OUN odrzucającej humanizm i sprawiedliwość – pyta retorycznie dr Jan Musiał z Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu” („Nasza Polska” z 15 września 2009).

W grudniu 2009 roku władze obwodu wołyńskiego wzięły udział w odsłonięciu „pomnika Ukraińców, którzy zginęli z rąk Polaków”. Okazję tę wykorzystano do propagowania banderowskiej wersji historii. Podawano, że w polskich akcjach odwetowych zginęło do 20 tysięcy Ukraińców, dodając oczywiście „pojednawcze” komentarze: „Pamięć o tych, którzy zginęli, nie jest nam potrzebna dla zemsty, lecz dla przebaczenia i budowania nowych relacji między narodem ukraińskim i polskim, których podstawą jest wzajemne zaufanie i szacunek” - podkreślił podczas uroczystości gubernator obwodu wołyńskiego Mykoła Romaniuk. – „Składając hołd pamięci Ukraińców, spełniamy nie tylko obowiązek chrześcijański, ale i powinność obywatelską oraz państwową”. Odsłonięty pomnik poświęcony jest ukraińskim mieszkańcom wsi Małyniwka i Marianiwka w dawnym województwie wołyńskim. Według ukraińskiej wersji podanej przez urząd gubernatora obwodu wołyńskiego 13 grudnia 1943 r. miejscowości te zostały otoczone przez Polaków ze wsi Perespa, którzy "zaczęli zabijać ludność cywilną, palić i rabować domy", w wyniku czego zginęło 26 osób. Piotr Werstler pisze: „Na Ukrainie w ostatnich latach powstała ogromna masa literatury „historycznej” poświęconej zbrodniom dokonanym przez Polaków na ludności ukraińskiej. Wśród bardziej poczytnych tytułów warto wymienić „Zbrodnie polskich szowinistów”, szereg prac krajoznawcy W. Sergijczuka – m. in.: „Poliaki na Wołyni y roki drugoj switowoj wijny”, Łuck 2003 oraz wiele wiele innych. Szczegółowością opracowania wyróżnia się jednak wydana ze środków Administracji Obwodowej Wołynia praca autorstwa Iwana Puszczuka zatytułowana „Tragedia ukrainsko-polskogo protystojania na Wołyni 1938 – 1944 rokiw”, Łuck 2009. Niestety nawet najbardziej dociekliwy badacz nie jest w stanie wyszukać w tej kupie książek żadnej informacji ani o Młyniwce, ani o Marianiwce. Najbardziej zastanawiające w tym wszystkim jest to, iż w odstępie zaledwie kilku miesięcy Wołyńska Administracja Obwodowa najpierw finansuje wydanie wiekopomnego dzieła dokumentującego zbrodnie dokonane przez Polaków, a później stawia pomnik mieszkańców wsi, których nie wymieniono w tak gruntownym i naukowym opracowaniu! Odpowiedzi są dwie – albo pomnik jest lipny, albo gruntowne opracowanie autorstwa pana Puszczuka jest stekiem kłamstw. Osobiście stawiam na jedno i drugie. /.../ Największe przekręty robi się na zbieraniu relacji świadków. „Krajoznawca”, gdyż tak najczęściej tytułują siebie ukraińscy badacze „polskich zbrodni”, objeżdża po kolei wsie w danym rejonie i przepytuje żyjących świadków – na ogół babuszki, gdyż z racji oględnie mówiąc niezdrowego trybu życia mężczyźni nie dożywają późnego wieku. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, iż babuszki w 99% przypadków mówią prawdę. Nie mają powodu kłamać. Wszystko zależy jednak od odpowiedniego postawienia pytania: Babciu, ilu w waszej wsi zabito Polaków? I babcia zgodnie z prawdą odpowiada, że we wsi nie zabito żadnego Polaka (no bo niby skąd w ukraińskiej wsi Polacy?). A ilu Ukraińców w waszej wsi zabili Polacy? I babcia zgodnie z prawdą odpowiada, że pięciu, w tym dziadka, wujka i trzech kuzynów. Dobrze to pamięta, bo choć była mała, to widziała i przecież była na pogrzebie. Ale ponieważ była wówczas małym dzieckiem, nie wiedziała (i do dzisiaj dnia nie wie) co ów dziadek, wujek i kuzynostwo robiło w sąsiedniej polskiej wsi dwa tygodnie wcześniej. Po prostu nie mogła tego wiedzieć z racji wieku. Na tym badanie jeszcze się nie kończy. Skoro jedna babuszka zeznała, że Polacy zabili pięciu Ukraińców, to może inne to potwierdzą. Na ogół we wsi znajdzie się jeszcze pięć babuszek, które również były świadkami tragicznych wydarzeń. I tu dochodzimy do sedna problemu. Jeżeli w danej wsi pięć babuszek zeznało, iż na własne oczy widziało jak przyszli Polacy i zabili pięciu Ukraińców, to ile państwa zdaniem zginęło osób? Nie. Jesteście Państwo w błędzie. Nie pięć, tylko dwadzieścia pięć! No bo skoro każda babcia mówiła prawdę i zaklinała się na Pismo Święte, że nie kłamie, to suma prawd wynosi równo 25. (Piotr Werstler, Lwów: Młyniwka i Marianiwka – gdzie są dowody?; w: „Myśl Polska” z 31 stycznia – 7 lutego 2010).

Ewa Siemaszko w artykule „Wołyń i Sahryń” opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej” 15 listopada 2011 r, pisała: „Pojawiły się zapowiedzi uroczystości odsłonięcia upamiętnień w Sahryniu koło Hrubieszowa oraz Woli Ostrowieckiej i Ostrówkach na Wołyniu. Choć były to dwa różne wydarzenia, zapowiadana była jedna uroczystość – tego samego dnia w dwóch miejscowościach – uświetniona obecnością prezydentów Polski i Ukrainy, co społeczeństwa obu państw skłania do własnych interpretacji, warto się przyjrzeć, co się wówczas stało. Pierwsze wydarzenie to wymordowanie 30 sierpnia 1943 r. przez UPA z udziałem okolicznej ludności ukraińskiej dwu położonych obok siebie wsi polskich na Wołyniu, założonych w XVI w., Ostrówek i Woli Ostrowieckiej. Zginęło w obu wsiach ok. 1080 Polaków, od niemowląt po starców. Nie był to jednostkowy atak na wytypowane specjalnie te właśnie miejscowości, lecz fragment szczególnie nasilonej w ostatnich dniach sierpnia 1943 r. ludobójczej depolonizacji Wołynia, podczas której zaatakowano Polaków w co najmniej 95 miejscowościach i – jak zeznał sądzony przez władze sowieckie dowódca Okręgu Wojskowego „Turiw" UPA-Północ Jurij Stelmaszczuk „Rudyj", przeprowadzający sierpniowe rzezie – zamordowano wtedy ok. 15 tys. Polaków. Liczba ofiar napadu na Ostrówki i Wolę Ostrowiecką, które należy ujmować wspólnie, przewyższa liczbę ofiar w Sahryniu, nawet z włączeniem ofiar w sąsiednich miejscowościach (647 osób z siedmiu miejscowości). Tymczasem na etapie podjęcia decyzji o równoczesnym uczczeniu ofiar z tych dwu różnych miejsc rzucało się w oczy, że liczba ofiar akcji prewencyjno-odwetowej jest wyższa niż ofiar akcji ludobójczej, która wtedy była ograniczona w upamiętnieniu do Ostrówek (co najmniej 474 zabitych). Zapowiadało się więc świadome czy nieświadome zacieranie różnic w urzędniczych gabinetach.

Kolejna różnica pomiędzy omawianymi wydarzeniami dotyczy ich przebiegu. W Sahryniu były toczone walki i nie zabijano ludzi młotkami do uboju zwierząt, siekierami, widłami itp., jak mordowano Polaków na Wołyniu. Ukraińcy w Sahryniu ginęli od kul, granatów i dusząc się w schronach od żaru i dymu palonych zabudowań. Jednakowa jest tylko trauma obu wydarzeń, odczuwana do dziś po stronie polskiej i ukraińskiej – z ludzkiego punktu widzenia uzasadniona. Ten sam ból umierania, taka sama groza i rozpacz tych, którzy utracili bliskich. I tu, i tam: nieszczęście, przed którym należy się pochylić”.

Polska akcja prewencyjna na Sahryń tylko na krótko zahamowała zaplanowaną i prowadzoną przez OUN-UPA   ludobójczą rzeź ludności polskiej na Lubelszczyźnie.

2 kwietnia 1944 r. banderowskie podziemie wydało odezwę do Polaków, w której grożono śmiercią polskiej ludności, jeśli ta nie opuści „ziem zachodniej Ukrainy” i nie przeniesie się w nieprzekraczalnym terminie 6 kwietnia 1944 r. na „terytoria nieukraińskie”. Podjęcie takiej decyzji OUN-B motywowała sytuacją na Chełmszczyźnie, a szczególnie w powiecie hrubieszowskim i w innych okolicach, gdzie – jak stwierdzono – polscy partyzanci dopuszczali się na Ukraińcach „dzikich mordów”, a ludność polska współpracowała z „bandami bolszewickimi”. W związku z tym w dalszej części ukraińskiego dokumentu pisano o rewanżu i odpłacie. Miały one polegać na „bezwzględnej, radykalnej walce z wrogą polską ludnością na ziemiach Zachodniej Ukrainy”. Zapowiadano możliwość powtórzenia się scenariusza wołyńskiego z 1943 r., co korespondowało z treścią postscriptum z 28 marca 1944 r., i niedawnych wypadków w powiecie Kamionka Strumiłowa w dystrykcie Galicja, które miały najpewniej związek z wytycznymi tamtejszego prowidnyka OUN-B Myrosława Łytwyna „Oresta”, „Karata” z 3 marca 1944 r. i poprzedzającym je rozkazem KP ZUZ nr 6/44. W razie niepodporządkowania się nakazom ukraińskiego podziemia grożono zabiciem wszystkich mężczyzn, wypędzeniem kobiet i dzieci oraz spaleniem całego dobytku. W przypadku stawienia przez Polaków zbrojnego oporu nie wykluczano zastosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej i wymordowania wszystkich bez wyjątku, całych rodzin. Kilka dni później, 6 kwietnia 1944 r., a więc w dniu, którym upływał termin ultimatum dla polskiej ludności na terenach ZUZ, kierownictwo powiatu kamioneckiego OUN-B wydało ściśle tajne zarządzenia dla prowidnyków rejonowych. Była w nim mowa o niezwłocznym przeprowadzeniu we wszystkich rejonach wspomnianego powiatu „czystki […] z polskiego elementu oraz ukraińsko-bolszewickich agentów”. W osiedlach, w których Polacy i komunizujący Ukraińcy stanowili niewielki odsetek mieszkańców, pod przykryciem nocy miały tego dokonać bojówki SB, a w większych miejscowościach, nawet za dnia, oddziały partyzanckie UPA. Prowidnyk „Orest”, „Karat” podkreślał: „Prowadzić z Polakami twardą, bezwzględną walkę. Nikogo nie oszczędzać, nawet w przypadku małżeństw mieszanych wyciągać lasznię z domów, ale nie niszczyć w tych domach Ukraińców i dzieci”. Cała akcja miała zostać zakończona do Świąt Wielkanocnych, które prawosławni i grekokatolicy w 1944 r., według kalendarza juliańskiego, obchodzili 16 kwietnia. W związku z tym już 8 kwietnia 1944 r. w sprawozdaniu politycznym sokalskiej OUN-B informowano: „Nasze oddziały likwidują po drodze w marszu na północ wszystkie pozostałości polskiej bytności na ukraińskich ziemiach na terenie Chełmszczyzny. Przy tym prowadzą boje i likwidują poszczególne polskie grupy [zbrojne]. Przerażenie ogarnęło ogół polskiej ludności, kiedy na terenie [powiatu] Kamioneckiego zaczęła się likwidacja polskich wsi, a na całym terenie [Sokalskiego i Chełmszczyzny – M.Z.] głównie po wsiach likwidacja poszczególnych polskich szkodników. Polacy zaczęli masowo wyjeżdżać na Zachód, zabierając z sobą niektóre najpotrzebniejsze rzeczy: walizy i inne”. W innym dokumencie kierownictwa sokalskiej OUN-B pochodzącym z tego okresu pisano już bez ogródek, iż w odpowiedzi na marcowe akcje AK i BCh przeciwko Ukraińcom z Chełmszczyzny, w pierwszych dniach kwietnia 1944 r. oddziały UNS/UPA spaliły na tym terenie „ponad 16 polskich wsi i kolonii” i zabiły w nich „około 1000 polskiej ludności”. (Dr Mariusz Zajączkowski: Konflikt polsko-ukraiński na południowo-wschodniej Lubelszczyźnie/południowej Chełmszczyźnie w pierwszej połowie 1944 r.).

Należy pamiętać też, że zarówno komuniści ukraińscy jak też część faszystów z OUN-UPA po wkroczeniu wojsk sowieckich wspólnie znaleźli się w szeregach komunistycznej milicji kontynuując morderstwa na partyzantach AK.

W latach 1944–1945 w powiecie hrubieszowskim posterunki milicji złożone w całości lub częściowo z funkcjonariuszy narodowości ukraińskiej znajdowały się w miejscowościach Terebiń (obsadzony w całości przez Ukraińców i znajdujący się pod kontrolą UPA), Kryłów (jesienią 1944 r. Ukraińcy stanowili większość załogi posterunku), Werbkowice (obsada w połowie ukraińska), Dołhobyczów (w maju 1945 r. na czterdziestu milicjantów kilku było narodowości ukraińskiej) (Akta PUBP w Hrubieszowie, Raport kierownika PUBP w Hrubieszowie do WUBP w Lublinie, 30 V 1945 r., k. 19). Obecnie antypolskie działania prowadzą ich dzieci i wnuczęta, czyli trzecie pokolenie UB i UPA przeciwko trzeciemu pokoleniu AK, a właściwie przeciwko resztkom ocalałych z komunistyczno-banderowskiego terroru wnuków Żołnierzy Wyklętych. 

W Niedzielę Palmową 25 marca 1945 roku do Kryłowa wkroczył oddział UPA  Mariana Łukaszewycza „Jahody”. Upowcy byli przebrani w mundury NKWD. W zasadzkę wpadła miejscowa załoga MO. Ujętemu podstępem Stanisławowi Basajowi upowcy zabrali płaszcz i buty oraz skatowali go. Na miejscu zamordowali 17 funkcjonariuszy MO i 28 cywilnych mieszkańców Kryłowa. Potem upowcy sprowadzili kilka furmanek, powożonych pod przymusem przez polskich gospodarzy, i załadowali na nie aresztowanych. W okolicach Dołhobyczowa, około 7 km od Krylowa, zastrzelili furmanów (jeden ranny przeżył) i odjechali w nieznanym kierunku. Później ustalono, że mjr Stanisław Basaj był przez pewien czas przez nich więziony i torturowany, a następnie zamordowany w nieznanym miejscu, wskazywane były wsie Liski Waręskie lub Uhrynów. Jego ciało oprawcy połamali kieratem. Miejsce pochówku jest do dzisiaj nieznane. Od 2015 roku IPN poszukuje miejsca jego pochówku, ale, jak dotychczas, bez efektu.

Ale to nie był koniec hucpy organizowanej przez środowiska neobanderowskie w Polsce, związanej z Sahryniem,  W tymże  2018 roku. z wnioskiem o podjęcie na nowo śledztwa „w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości polegającej na dokonaniu zabójstw osób narodowości ukraińskiej w miejscowości Sahryń przez oddziały Armii Krajowej i Bataliony Chłopskie pod dowództwem por. Zenona Jachyma („Wiktor") w dn. 10.03.1944 r." wystąpił do pionu śledczego IPN w Rzeszowie Związek Ukraińców w Polsce. Z argumentacji, która trafiła na początku roku  do prokuratora wynika m.in. że celem postępowania miałoby być ustalenie sprawców zbrodni, liczby i danych ofiar, dokonanie poprawnej kwalifikacji prawnej tych wydarzeń. Autorzy przywołują m.in. artykuł w Gazecie Wyborczej w którym historyk Mariusz Zajączkowski stwierdził, że w tym przypadku możemy mówić o zbrodni wojennej, a „być może także o zbrodni przeciwko ludzkości". Powołują się także na ustalenia historyka z Uniwersytetu Gdańskiego prof. Igora Hałagida, który w jednym ze swoich opracowań opublikowanych w czasopiśmie wydanym przez IPN stwierdził, że w Sahryniu zamordowano co najmniej 606 osób narodowości ukraińskiej znanych z imienia i nazwiska. Przypominają też tzw. statut norymberski z 1945 r. o konieczności ścigania zbrodni wojennych oraz zbrodni przeciwko ludzkości, a także przepisy o niestosowaniu przedawnienia wobec takich zbrodni, w tym obowiązujące w Polsce prawodawstwo (m.in. ustawę o IPN, Kodeks Karny).

Z odpowiedzi, którą właśnie otrzymał Związek Ukraińców w Polsce sygnowanej przez dr Dariusza Gabrela wynika, że pion śledczy IPN odrzucił tę argumentację i „zawarł ponowne stanowisko co do braku podstaw do podjęcia prawomocnie postępowania w tej sprawie". Prokurator przypomniał, że śledztwo w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości dotyczące akcji zbrojnej AK i BCh przeciwko zgrupowaniu UPA w co najmniej kilkunastu miejscowościach dokonanej w dniach 9-10 marca 1944 r. zostało umorzone wobec stwierdzenia, „iż czyn nie zawiera ustawowych znamion zbrodni przeciwko ludzkości (...) zaś w sprawie zabójstw – wobec przedawnienia karalności (...)".

Prokurator stwierdził m.in. że przywołane okoliczności prawne były mu znane i stwierdził, że „w postępowaniu karnym publikacje o charakterze historycznym mogą zostać potraktowane jako materiał pomocniczy".

W Sahryniu według historyków IPN zginęło od 150 do 300 cywilnych Ukraińców. Według Mariusza Zajączkowskiego z nazwiska znane są 234 ofiary, z kolei zdaniem prof. Igora Hałagidy – 606 zabitych osób.

Śledztwo w sprawie Sahrynia prokuratorzy byłej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu wszczęli 17 marca 1998 roku na wniosek Mikołaja Siwickiego autora „Dziejów konfliktów polsko-ukraińskich". 1 stycznia 1999 roku z powodu likwidacji Komisji zostało ono zawieszone. Ponownie zostało podjęte 8 listopada 2000 roku przez pion śledczy IPN. Zostało umorzone 9 grudnia 2010 r. postanowieniem prokurator Doroty Godziszewskiej. Stwierdziła on m.in. że nie wypełnia ona znamion zbrodni ludobójstwa, przeciwko ludzkości czy zbrodni wojennej, a jedynie zbrodni kryminalnych popełnionych przez nieustalonych z nazwiska sprawców, ta zaś ulega przedawnieniu. 21 marca 2013 roku ponownie zostało ono podjęte, celem uzupełnienia materiału dowodowego i usunięcia błędów formalnych. 31 grudnia 2013 roku ostatecznie zostało zamknięte, decyzja ta uprawomocniła się 31 stycznia 2014 r. Z cytowanej przez Gazetę Wyborczą odpowiedzi udzielonej przez prokurator prowadzącą postępowanie wynika, że „celem akcji nie były planowe działania podjęte przez Polaków w zamiarze wyniszczenia zamieszkującej na Lubelszczyźnie wschodniej ludności ukraińskiej, lecz przeciwdziałanie ekspansji UPA na tych obszarach". „Działania bojowe żołnierzy AK i BCh skierowane były wyłącznie przeciwko członkom UPA, stacjonującym w Sahryniu, Szychowicach i okolicznych miejscowościach, gdzie zlokalizowano umocnione fortyfikacje stanowiące bazy wypadowe dla ukraińskich nacjonalistów. Nie ulega wątpliwości, że podczas walk zginęło wiele osób cywilnych – mieszkańców wiosek, ale również uzbrojonych nacjonalistów ukraińskich. Ze zgromadzonych dowodów wynika jednak, że spowodowanie strat wśród ukraińskiej ludności cywilnej nie było celem działania oddziałów polskich. Celem były obiekty wojskowe i uzbrojeni żołnierze UPA. Na brak zamiaru eksterminacji ludności cywilnej wskazuje treść rozkazów wydanych przed bitwą przez ppor. Zenona Jachymka, a także publiczne rozstrzelanie strzelca ps. Śmieszny , który nie podporządkował się temu poleceniu. Zarówno wieś Sahryń, jak i pozostałe miejscowości stanowiły de facto twierdze, z których jednak dowództwo ukraińskie nie ewakuowało cywilnych mieszkańców. W tej sytuacji atak na te fortyfikacje i ich zniszczenie musiał się wiązać ze stratami wśród ludności cywilnej. Nie można również mówić o zaistnieniu zbrodni wojennej, bowiem dla jej bytu obie walczące strony winny posiadać cechę państwowości, a więc podmiotowości prawnej, której to w omawianym konflikcie zbrojnym strona ukraińska nie posiadała" – cytuje w swojej publikacji stanowisko prokurator IPN autor publikacji z Gazety Wyborczej Tomasz Kwaśniewski (publikacja z dn. 17.12. 2018 r.).(Za:  Marek Kozubal: Polsko - ukraiński spór o zbrodnię. Publikacja: 11.05.2019. Za: https://www.rp.pl/Historia/305119972-Polsko---ukrainski-spor-o-zbrodnie.html).

Dobrze więc się stało, że w 2019 roku ukazała się książka Marka A. Koprowskiego „Łuny na Wschodzie. Krwawa wojna z OUN-UP o Lubelszczyznę” wydawnictwa Replika w Poznaniu, która w sposób przystępny dla zwykłego odbiorcy opisuje tło i przebieg polsko-ukraińskiego konfliktu o Lubelszczyznę. Nie jest to książka badawczo-historyczna, autor nawet nie wymienia jedynej pracy monograficznej poświęconej tej tematyce, jaką jest opracowanie Stanisława Jastrzębskiego „Ludobójstwo nacjonalistów ukraińskich na Polakach na Lubelszczyźnie w latach 1939 – 1947”, wydanej w 2007 roku w wydawnictwie Nortom we Wrocławiu. Jastrzębski przez prawie rok badał dostępne wówczas archiwa i aczkolwiek nie ustrzegł się kilku drobnych błędów (miałem możliwość rozmawiać z autorem na ten temat), jest to – jak dotychczas – najpełniejsza dokumentacja tych krwawych wydarzeń. Zapowiadana od kilku lat pełna monografia dotychczas się  nie ukazała, co pozwala na różnego rodzaju manipulacje. Znamienne jest, że na stronach internetowych prezentujących miejscowości Lubelszczyzny ich historia kończy się najdalej na okresie międzywojennym, tak jakby II wojna światowa je ominęła. Zastanawia ta schizofreniczna amnezja.

Sahryń jest symbolem krwawej wojny z OUN-UPA o Lubelszczyznę i symbolem konfliktu, który trwa nadal. Tym razem jest to konflikt o pamięć i prawdę. I na tym polu przegrywamy ze stroną banderowską, często, niestety, wspieraną także przez polskich (?) historyków – pomijając już nawet historyków narodowości ukraińskiej licznie  pozatrudnianej w IPN, na polskich uniwersytetach czy w innych ośrodkach naukowo-badawczych.

Stanisław Żurek