- Kategoria: Publikacjie
- Ryszard Frączek
- Odsłony: 1365
Z cyklu Wędrówki po Kresach -Władysław Sitkowski
/ Władysław Sitkowski fot. Archiwum Centrum Kultury i Biblioteki Publicznej w Zwierzyńcu
Muzo moja wołyńska. Opowieść o Władysławie Sitkowskim, wołyniaku, zesłańcu syberyjskim, pisarzu, poecie, patriocie.
W ostatnich dniach ukazał się smutny nekrolog. Z głębokim żalem zawiadamiamy, że w dniu 26 marca 2020 roku swą wędrówkę, tułaczkę życia zakończył Władysław Sitkowski. Wołyniak, zesłaniec syberyjski, pisarz, poeta, wieloletni Prezes Zamojskiego Oddziału Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Zapisał się na trwałe w historię Polski Kresów i Zamojszczyzny. Człowiek wielkiego serca.
„Muzo moja wołyńska” – Władysław Sitkowski
Muzo moja wołyńska
Z rozszarpanym sercem,
Takaś zapodziana,
W wiecznej poniewierce.
Błąkasz się wśród ruin
Ze smutkiem na skroni,
Któż cię tam odnajdzie,
Kto łzę tam uroni.
SZLI NA WSCHÓD OSADNICY
W powiecie Włodzimierz Wołyński w dawnym województwie wołyńskim były dwie wsie-osady Stasin, jedna na północ, druga na południe Włodzimierza miasta powiatowego. Piszę były, bo dzisiaj śladu po nich nie ma. Spalone, zapominanie, porastają je łąki, czasem łany zboża. Gdzieś w nieznanych miejscach nocą „błąkają się zagubione dusze” pomordowanych, którzy spoczęli w niepoświęconej ziemi wołyńskiej. Obie wioski dzieliło około 30 km. Skupimy się na Stalinie tym na północy Włodzimierza położonym w gminie Werba, parafii Klinówka.
Władysław Sitkowski urodził się 14 marca 1928 roku. Ochrzczony w pobliskiej parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Kalinówce. Stasin był osadą wojskową, która powstała po parcelacji majątku Ochnówka. To do Ochnówki i Stasina przybyli i osiedlił się osadnicy wojskowi, legioniści Piłsudskiego. Ojciec Wiktor był jednym z nich, przybył z Radzymina, matka Rozalia pochodziła z Wołynia. Władysław miał trzech braci. Chłopcy wychowani w tradycyjnej katolickiej i patriotycznej rodzinie ducha patriotyzmu wyssali z mlekiem matki i postawy i opowieści Ojca bohatera wojny z bolszewikami w 1920 roku. Władysław podjął naukę w szkole powszechnej w pobliskiej Kalinówce, którą przerwała w piątej klasie wojna. Duży wpływ na chłopca miał ówczesny, proboszcz, katecheta ksiądz Stanisław Janaszek (1874-1944). W 1940 r. aresztowany przez NKWD przez rok siedział w więzieniu. Od 1941r. kapelan 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty WDP konspiracyjnej Armii Krajowej AK. Ranny w bitwie z Niemcami pod Pisarzową Wolą 18.04.1944 r, dobity przez wojsko węgierskie, pochowany na cmentarzu we Włodzimierzu Wołyńskim. Kościół w Kalinówce został zniszczony po 1945 r.
Od czasu jak sowieci zajęli Stasin Ukraińcy, czuli się coraz pewniej. Niejednokrotnie na różny sposób mścicieli się na Polakach. We wrześniu, podczas nocnego napadu na osadę wojskową Ukraińcy z sąsiedniej wsi Ochnówka zastrzelili 2 polskich osadników. W następnych latach okoliczne wioski były palone, ludzie mordowani przez OUN UPA. Sam Stasin uniknął tych mordów, niewątpliwie dzięki powstałym tu w latach 1943 i 1944 i aktywnych punktów Samoobrony. Sitkowscy w tym czasie przebywali na zesłaniu.
DEPORTACJA
Po agresji radzieckiej na Polskę Stasin dostał się pod okupacje sowiecką. 10 lutego 1940 roku rozpoczęły się wywózki na Sybir. Los nie oszczędził rodzin osadników wojskowych, urzędników, pracowników służby leśnej którzy byli aresztowani w pierwszej kolejności. Podczas pierwszej deportacji wywieziono blisko 141 tysięcy ludzi. Pociągi wracały po następnych. I tak następna zsyłka 13-go kwietnia dotknęła 80 tysięcy Polaków. Trzecia zsyłka objęła okres od maja do lipca 1940 r i objęła kolejne 79 tys. ludzi. Czwarta deportacja trwała na przełomie maja i czerwca 1941 r i dotknęła blisko 40 tysięcy ludzi.
Była mroźna, śnieżna noc 10 lutego 1940 roku. Do drzwi domu Sitkowskich i innych zabudowań osadników dobijali się enkawudziści. W strachu, płaczu, ludzie wywlekaniz domów i pakowani do nieogrzewanych bydlęcych wagonów wygnani w nieznaną drogę. Pociąg z wolna przez miesiąc kierował się na wschód. Doskwierał głód, choroby i wszy. Zmarłych wyrzucano z wagonów. Po miesiącu transport minął Ural kierował się na tajgę syberyjską. W końcu zatrzymał się na dobre. Zesłańcy dotarli w rejon Nizanego Tagilu u źródeł rzeki Ob. Dziś miasto w azjatyckiej części Rosji, w obwodzie swierdłowskim. Była zima. Blisko pięćdziesięciostopniowy mróz. Dwunastoletni Władek ciężko pracował początkowo przy wyrębie lasu, a potem w tartaku. Ludzie umierali z zimna, głodu, chorób, wyczerpania.
Władysław Sitkowski wspomina „Mój tatuś był „piłsudczykiem”, mieszkaliśmy blisko jedni drugich. Tacy ludzie byli da Stalina, dla komunizmu niebezpieczni. Sposobem na pozbycie się była wywózka na Sybir - oznaczało karę śmierci. To nie była wpisana kara śmierci, ale wywiezienie oznaczało śmierć czy z zimna, czy z głodu, a ile ludzi tam zginęło, umarło. Nam jakoś Bóg przeznaczył inny los i tak to jest, że żyjemy. Aby dostać więcej chleba ponad 80 dkg. trzeba było być „stachanowcem”, (Nazwa od Aleksieja Stachanowca, który w nocy z 30/31 sierpnia 1935 r., podczas jednej zmiany w kopalni Centralnaja-Irmino, wykonał 1475% normy tj. wydobył 102 tony węgla). Małe dzieci dostawały 20 deko chleba, i czasem cukierki na kartki „kanfiety”. Takich dobrodziejstw jak bułka, chleb biały, masło, czy kiełbasa, mleko nie widzieliśmy. Potem tak. Jak już się zaczął ten 1943 rok, tak już troszeczkę takie poluźnienie było, które wynikło z podpisania umowy Sikorski - Stalin i wolno było już troszkę swobodniej żyć. No to wtedy, co sprytniejszy, to tam sobie kozę kupił, to myśmy wtedy dopiero mleko widzieli. W tych ich „stołówkach”, dawali zupę taką „łapszę”, kluski takie z czarnej mąki i oczka pływały na tym, bo było w każdej parę prusaków, czyli tych robaków i stąd te oczka tłuste”.
Tysiące zesłańców umierało. Prawdopodobnie w 1942 r. zaginął w łagrze koło Niżnego Tagiłu, ojciec Wiktor Sitkowski, którego wcześniej rozdzielono z rodziną.
/ Stasin osadnicy Mikołaj Telesenko-Billeewicz- na koniu pierwszy z prawej strony zdjęcie Jana Bilewicza ze strony http://wolyn.freehost.pl/fotoold/stasin/index.html
LISTY Z ZESŁANIA
Marię Kwiatkowską, z domu Wasilewska, z osady wojskowej Stasin wywieziono wraz z dziećmi w tym samym czasie do Kostousowa około 150 km od Nizanego Tagilu. łum Narodowe w Szczecinie - Centrum Dialogu Przełomy opublikowało na stonie www listy Pani Marii, poniżej fragmenty.
Kostousowo, 19 lipca 1940
(...) Czuje się stosunkowo nieźle, choć wychudłam, jak szczapa, włosy mi bieleją a ręce brzękną od pracy ponad siły (jestem pomocnicą murarza). Lecz ja nie choruję i mam nadzieję, że z pomocą Bożą wytrwam i może, jeżeli Bóg pozwoli, wrócę z rodziną do naszego kraju.
Kostousowo, 8 listopada 1940
(...) W najstraszniejszej zmorze sennej trudno wymarzyć sobie podobne życie, jak nasze i w ogóle - tego narodu. Bezsilny gniew, bunt, pogarda i rozpacz – rozpacz, bo brak już nadziei na jakąkolwiek zmianę. Po co właśnie my jeszcze żyjemy? Dlaczego nie skończą z nami od razu, tylko po trochu piją naszą krew?
Kostousowo 26 listopada 1940
(...) Żyjemy z dnia na dzień i tylko łaska Boża nas utrzymuje przy życiu i zdrowiu. Janek ma powiększone gruczoły, trzeba tranu, a tu ani o tym marzyć, dobrze, że chleba mamy jeszcze do syta. Malutka trzyma się dość dobrze, ale mama słabnie z każdym dniem. (...) Siedząc przy palących się piecach nieraz otwieram tom Potopu i czytam jakiś krótki urywek – nie macie pojęcia, co to za cudowna książka. Z każdej karty bije otucha i wiara w moc
Kostousowo 10 stycznia 1941
(...) Mieliśmy już 45 stopni mrozu, a do pracy iść trzeba było. Tylko ci, co w lesie drzewo rąbią byli zwolnienieni, reszta musiała wytrwać. Osiem godzin na mrozie, wprawdzie wolno było iść ogrzać się do “kuryłki”. Wielu poodmrażało sobie nosy, ręce, twarze. (...) Święta i Nowy Rok spędziliśmy na pracy,… Ale te Polaki to naród uparty – na robotę poszli, ale w mieszkaniach zaprowadzili porządek i poubierali choinki – choinki nędzarzy, ale zawsze. Bardzo się to "opiekunom" naszym nie podobało.
Wasza Maryśka
/ ks. Stanisław Janaszek, (1874-1944).
BOSO DO POLSKI
Minęło pięć lat katorgi syberyjskiej. Początkiem maja 1945 roku Rozalli Sitkowskiej wraz z synami udało się wrócić z zesłania, do Włodzimierza Wołyńskiego. Niepewna sytuacja, zagrożenia z strony Upowców zmusiła rodzinę do ucieczki. Boso przybyli do Hrubieszowa, a później do Zamościa. Kolejną miejscem zamieszkania rodziny był Gdańsk. Tu Władysław w 1946 r. podjął naukę w zakładzie rzemieślniczym, oraz trzyletnią szkołę zawodową. Trzy lata później ukończył szkołę. Latem został aresztowany przez gdańskie UB za działalność w antykomunistycznej organizacji młodzieżowej „Syrena”. Torturowany po półrocznym śledztwie, zwolniony z braków dowodów trafił do wojska najpierw do Ełku potem do Warszawy. Po odbyciu służby wojskowej Władysław przybył do Zamościa. Ożenił się z Władysławą. Młodzi małżonkowie zamieszkali w Szczebrzeszynie, a następnie w Zwierzyńcu. Tu przyszli na świat synowie Aureliusz później znany saksofonista, Mirosław uznany perkusista jazzowy i Robert. Pan Władysław pracował kolejno w zakładzie fryzjerskim, PSS Robotnik", Spółdzielni GS, PZU . Emerytury doczekał się w browarze zwierzynieckim.
POETA TUŁACZ
Władysław Sitkowski miał bardzo wrażliwę duszę. Był artystą, pisarzem, poetą, rzeźbiarzem. Kilkanaście lat życia na Wołyniu wystarczyło, by zakochać się w tej ziemi na zawsze. Do Matki Boskiej Swojczowskiej w niedalekim Swojczowie, do której pielgrzymował z rodzicami, która prowadziła poetę tułacza drogami życia, wykrzyczał tęsknotę w cytowanym na początku tekstu „Muzo wołyńska”
Muzo moja wołyńska
Krzyżami znaczona,
Madonno Swojczowska
Pieśni zagubiona.
Sitkowski oddychał kresami całe 93 lata swojego życia. Żył, działał, tworzył, a jego krew pulsowała tym oddechem. Zapewne rozumieją to Ci, którym ten oddech przywraca dzisiaj życie. Tęsknił, kochał, wspominał. Jak sokół wzbijał się w przestworza krążąc nad swoja ziemią. Tę opowieść o Kresach zawarł w wierszu „ Jesteś mi ziemio”
Jesteś mi ziemio
Jesteś mi ziemio pachnącym zielem,
wiosny pokwitem, ptaków weselem,
śnieżną zamiecią, błyskiem i zorzą,
gniazdem rodzinnym i pieśnią bożą.
Bukietem sadów, łanów kobiercem,
smutkiem, radością, zgubionym
sercem,
wołyńskim szumem Styru, Prypeci,
tam gdzie Czeremosz gwiazdami
świeci.
Jesteś mi ziemio jasnością ranną,
zgrzebną staruszką i śliczną panną,
kapliczką złotą w niebnej koronie,
słońca purpurą na nieboskłonie.
Otwartość, dobroć, gościnność, przyjaźń, uczciwość wynikała z wychowania. Niejako wpisuje się w poezję Pana Władysława. Te cechy zawarł m. innymi w wierszu „Czym chata bogata”
Czym chata bogata
Przyjeżdżajcie do nas
czym chata bogata
dźwierza dla wszystkich na oścież
na stole pachnący bochen [...]
dzban słodkiego mleka
z gryczanym miodem [...]
tu jeszcze ściany wapnem pachną
maciejką z zapłocia wionie [...]
gospodarz kłosy do serca przygarnia
jak lubość największą
Przyjeżdżajcie do nas
dalecy i bliscy
na chłopską biesiadę
dożynkowych obrządków
tu jeszcze ludowa kapela
obertasa wytnie
i serce człowiecze
po dawnemu rozrzewni [...]
Poeta czasami „zamykał się” w ziemi roztoczańskiej. W niej zaspokajał swa tęsknotę, odnajdował ciszę, napełniał się, aby móc iść rozdawać codzienny chleb. Dotykać bólu innych i go łagodzić. O tej pokorze i dawaniu siebie drugim mówi w tomiku „Słoneczne niespodzianki”
Księżycowe baśnie
Rozjaśnił księżyc mroki,
Zawiesił srebro w rosach,
A gwiazdy roztańczone
Błysnęły złotem w kłosach. [...]
Czeremcha białośnieżna
W zapłocia płatki sypie,
Miodową kołysankę
Wygrywa wiatr na lipie.
W cichutką noc czerwcową
Wstał gwiazdor złotogłowy
I sosnom roztoczańskim
Dał zapach bursztynowy.
A świerszcze nad potokiem
Rozniosły echo dzwonne,
Ktoś zerwał kwiat paproci
Na szczęście swe dozgonne. [...]
Osobnym rozdziałem twórczości Sitkowskiego jest satyra. Jego fraszki, aforyzmy czynią zeń proroka. Czytając je dzisiaj można powiedzieć, że sprawdziły się po latach.
/ Matka Boska Swojczowska oryginał znajduje się w Otwocku w kościele św. Wincentego a Paulo.
Biznes
Sierp złamali,
młot rozbili
i z tego złomu
biznes zrobili.
Do Unii
Do Unii chłopy hajda,
tam biznes, tam frajda,
będziesz syty,
wesoły albo... goły.
Spółka
W mafijnej spółce
działał przez lata,
bo miał w odwodzie...
sędziego brata.
Takie cuda
Nawet mędrcy nie przewidzieli,
że stolicę z Kremla przeniosą do Brukseli.
Poeta dotyka też tematów egzystencjalnych, które zamykają się w czasach przeszłych i przyszłych, a dotykają teraźniejszych. Może one już nadchodzą.
Babcine żale
Babunia z kosturem
Bogu się żaliła –
zapomniały wnuki,
gdzie kości złożyła.
Władysław Sitkowski był poetą wszechstronnym. Jego liryki, fraszki, aforyzmy dotykały Kresów jak i ziemi roztoczańskiej. Wiary, egzystencji. Piękna przyrody, zwyczajów ludowch, pracy na roli. Zaistniał w wielu antalogiach, własnych tomikach poezji jak: „Między niebem, a ziemią” - 2002, „Portret pól”- 1994; „Słoneczne niespodzianki”- 1996. „W dziejowych żarnach”-1994; „Z duchem podniebnych pieśni” – 1998. Publikował m.in. w „Zielonym Sztandarze”, „przyjaciółce”, „Rolniku Polskim”, „Sztandarze Ludu”, „Chłopskiej Drodze”, „Naszej Wsi”, „Gospodyni”, „Kurierze Lubelskim”, „Tygodniku Zamojskim”, „Biuletynie Informacyjnym STL” i w „Zamojskim Kwartalniku Kulturalnym”.
Był działaczem społecznym. Od Należał do Stowarzyszenia Twórców Ludowych, był współzałożycielem i prezesem Oddziału Zamojskiego STL. Otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi, Medal Brązowy Zasłużony Kulturze Gloria Artis", 38. Honorowy obywatel Zwierzyńca.
Miał tez Władysław Sitkowski jeszcze jedną pasje. Rzeźbił w drewnie i kamieniu. Jego figurki Chrystusa Frasobliwego przypominają dzisiaj, historie artysty. Pozostawił po sobie ślady, po której jest łatwiej stąpać innym. Społecznik, poeta, patriota. Pozostawił po sobie opowieść o człowieku, który kochał sercem. Tak do końca. Na zawsze.