Logo

O nich również musimy pamiętać!

/ foto: Polscy jeńcy zamordowani przez bolszewików.

24 lutego 1921 roku Polska, sowiecka Rosja i Ukraińska Republika Ludowa podpisały układ o wymianie jeńców i zakładników, który zobowiązywał rosyjską stronę do przekazania ponad 40 tysięcy polskich żołnierzy. Tak zakończyło się dla nich trwające długie miesiące piekło bolszewickich obozów jenieckich.

Ostatecznie wróciło zaledwie nieco ponad 25 tysięcy. Żołnierze polscy, jako jeńcy, byli niestety najczęściej mordowani, szczególnie oficerowie i podoficerowie. Najbardziej pod tym względem zasłynęła  Armia Konna Budionnego oraz II (od lipca 1920 r. III) Korpus Konny, dowodzonego przez Gaj-Chana. Jeńcy polscy trafiali do rozsianych na terenie bezkresnego imperium – obozów . Tam w pierwszej kolejności jeńcy poddawani byli szczegółowej rewizji. Podporucznik Antoni Gługiewicz, któremu udało się latem 1920 r. zbiec z obozu w Omsku, tak to zapamiętał:

Ogołocono nas kompletnie z posiadanych dotychczas rzeczy, zostawiając jedynie 1 ubranie, 1-2 par bielizny, 1 koc lub 1 płaszcz. Odebrano wszelkie dokumenty osobiste, fotografie, pieniądze wszelkiego rodzaju, zostawiając tylko 250 rb. sowieckich, [zabrano ] pierścionki (nawet ślubne), zegarki, medalioniki, ubranie, bieliznę, brzytwy, scyzoryki, a nawet kawałki mydła, zapałki i trochę kawy, które w czasie drogi otrzymaliśmy jako tak zw. „pajek” od internacjonalistów. Jeńcy byli kwaterowani, przeważnie w warunkach urągających wszelkiej godności ludzkiej. Najczęściej trafiali do nieogrzewanych, starych i rozpadających się drewnianych baraków lub zdewastowanych zabudowań poklasztornych. Oprócz tego polscy jeńcy musieli zmierzyć się z obozowym wiktem, który pozostawiał wiele do życzenia. Podporucznik Czesław Przyborowski – następny uciekinier z bolszewickiej niewoli – tak raportował na ten temat przesłuchującym go oficerom Oddziału II: Całodzienne zaprowiantowanie wynosi: 3/4 f. chleba, w którym jest 50% plew z kaszy jaglanej, 3 zoł. cukru [jeden zołotnik to 4,266 grama], 2 zoł. kawy i obiad składający się z rzadkiej zupy w skład której powinno wchodzić 1/2 f. śledzia i 12 zoł. żyta niemielonego, na głowę. Otrzymają obiad nieregularnie, raz o godz. 11 rano, drugim razem o 4 po poł. A niekiedy zamiast obiadu suchy prowiant lub też zupełnie nic. Nie bacząc na to, wspomina Czesław Przyborowski:

 wysyłano nas codziennie nie wyłączając niedziel i świąt do ciężkich robót przymusowych pod silną eskortą żołnierzy. Kopaliśmy groby, pracowaliśmy na przystaniach, nosząc ciężary na statki, w warsztatach i magazynach kolejowych, urządziliśmy w Depot kolejowym sąd nadzwyczajny dla byłego rządu Kołczakowskiego, budując tam trybuny, ławki itp., następnie pracowaliśmy czyszcząc ze śmieci i gnoju podwórze, nawet czyszcząc kanały i ustępy. W ostatnich czasach przed moją ucieczką pracowaliśmy przy moście kolejowym na Irtyszu. Ciężka praca i marne wyżywienie miały  fatalny wpływ na stan zdrowia jeńców. Prawdziwe żniwo zbierały choroby zakaźne, takie jak tyfus, czerwonka, czy grasująca w tym czasie grypa hiszpanka. Poza tym jeńców nękały szkorbut, anemia, a nawet gruźlica.  Nim dotarli do w/w obozów, jeńcy wcześniej byli  osadzani  w różnych więzieniach przejściowych.  Polska delegacja którą wpuszczono do jednego z moskiewskich więzień "pokazowych"  dla oficerów, odnotowała; Pościeli jeńcy nie mają, śpią na pryczach na własnem ubraniu. Wychodki brudne, prymitywne; podłogi tam zanieczyszczone. Pluskwy w znacznej ilości, zawszenie, dezynfektor nieczynny. Kąpiel 2 razy na miesiąc, zamiast mydła dostają proszek do prania złego gatunku. Pranie bielizny w pralni we własnym zakresie lub za zapłatą u praczek obozowych. Bieliznę wydają na zmianę tylko po kąpieli w gatunku bardzo lichym. Jak było w innych więzieniach  trudno sobie nawet wyobrazić. Ogniomistrz Włodzimierz Garbowiak przebywający w więzieniu w Żytomierzu po uwolnieniu relacjonował: Warunki […] były niemożliwe:

 bochenek chleba wagi mniej niż 4 funty wydawano na dwudziestu pięciu [funt rosyjski to 409,511 gramów.], oprócz tego raz na dzień wydawano odrobinę obmierzłej polewki, głód zatem cierpieliśmy okrutny. Pomimo tego nędznego wiktu pędzono do roboty przy wyładowywaniu wagonów i wymagano pracy wiele bez względu na brak sił. Jedynym ratunkiem dla nas byli mieszkańcy okoliczni, którzy od czasu do czasu, litością powodowani przynosili nam po kawałku chleba i trochę gorącej strawy. O wiele jednak nędzniej przedstawiała się u nas sprawa pomieszczenia, cele brudne, wilgotne, przepełnione ludźmi, parne wyziewów smrodów, a ponadto brak bielizny, były najlepszymi rozsadnikami chorób zakaźnych, które przy wszelkim braku pomocy lekarskiej grasowały straszliwie, zabierając dziennie z pośród jeńców po kilka ofiar.

Układ o wymianie jeńców i zakładników z dnia  24 lutego 1921 roku zobowiązywał rosyjską stronę do przekazania ponad 40 tysięcy polskich żołnierzy. Niestety wróciło zaledwie nieco ponad 25 tysięcy. Wobec braku dostępu do rosyjskich archiwów,  nie sposób ustalić dokładnej liczby Polaków, którzy zginęli w bolszewickich obozach. Chodzi tu jednako dziesiątki tysięcy polskich żołnierzy. W setną rocznicę zwycięskiej "Bitwy Warszawskiej" należy o tych ofiarach pamiętać. Zginęli za wolną Polskę.

Wykorzystano źródło: Jeńcy polscy w niewoli sowieckiej 1919-1921, „Biuletyn Wojskowej Służby Archiwalnej”, 1995 r., nr 18

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.