Logo

Praworządni, uczciwi, cnotliwi i szlachetni

/ Foto: Więzienie mokotowskie - http://www.geotekst.pl/artykuly/historia/wiezienie-mokotowskie

22 września 2019 roku na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie, na lawecie złożone zostały 22 żołnierskie trumny spowite biało-czerwonymi flagami. Odbył się  „godny pochówek bohaterów naszej wolności, symboliczne zakończenie drogi patriotów, zamordowanych dlatego, że pozostali wierni ojczyźnie” – (z listu Prezesa RP Mateusza Morawieckiego).

22 piękne i tragiczne zarazem losy przerwane świstem kuli w mokotowskim więzieniu. Dwudziestu dwóch polskich bohaterów wydobytych z niepamięci, stąd – z dołów śmierci na „Łączce”. A przy nich rodziny, najbliżsi: siostry, bracia i krewni. Ci, którym przed laty władze komunistyczne zamordowały ich najbliższych i ukradły ich szczątki po to, aby je ukryć tak, aby nikt nigdy do nich nie dotarł. 70 lat temu na powązkowskiej „Łączce” nie rosły polne kwiaty.

Miażdżyły je koła ciężarówki, która przyjeżdżała tu prawie co dzień z mokotowskiego więzienia z zakrwawionymi ciałami polskich bohaterów – ofiar komunizmu. Później na „Łączkę” nawieziono bardzo dużo ziemi, po to, żeby ją całkowicie ukryć. Jeszcze później, w latach 1982 – 84, pod osłoną stanu wojennego zamurowano ją, tworząc tutaj (…) kwaterę zasłużonych dla władzy ludowej. Aż trudno uwierzyć, że dzień ich pogrzebu nadszedł dopiero 30 lat od upadku komunizmu w Polsce. Że nie było go wcześniej. Na ten dzień rodziny czekały całe swoje życie. To dziś państwo polskie oddaje honory bohaterom. To dziś odbywa się z honorami wojskowymi państwowy pogrzeb naszych bohaterów – jak na żołnierzy przystało. Najjaśniejsza Rzeczpospolita chowa dziś swoich synów – żegnał naszych Rodaków prof. Krzysztof Szwagrzyk. To nieugiętej woli profesora  zawdzięczamy przywrócenie naszej pamięci  postaci naprawdę wolnych, wiernych poglądom, nieulegającym propagandzie i złotemu cielcowi, uczciwych w osądach i działaniach.

Wśród 22 pochowanych na Powązkach jest Stefan Skrzyszowski urodzony 27 grudnia 1911 r. w Złoczowie, „oddalonym 60 km od Lwowa. Spoczywają tam Złoczowskie Orlęta. Wiedza o ich męczeńskiej śmierci  jest jednak znikoma. Pokrył ją całun zapomnienia – napisał prof. Stanisław Nicieja w Kresowej Atlantydzie.  

Najjaśniejsza Rzeczypospolita w okresie międzywojennym o nich pamiętała i godnie pochowała swoich synów. Ich zwłoki ekshumowano w czerwcu 1919 roku po wkroczeniu wojsk polskich do Złoczowa. Ślady bestialskiego mordu widoczne w szczątkach były przyczyną powołania przez rząd Rzeczypospolitej komisji śledczej do oceny zbrodni ukraińskich na Polakach w latach 1918-1920.

Po wybudowaniu grobowca mauzoleum złożono w nim w dniu 29 września 1921 szczątki 22 ofiar przez Ukraińców pomordowanych w czasie ich krwawych rządów na zamku Sobieskich. Uroczysty obchód złożenia zwłok na wieczny spoczynek przerodził się w polityczną manifestację całej wschodniej Małopolski, bo ziemia ta zlana ich krwią męczeńską, dostarczyła jeszcze jednego dowodu przynależności po wieczne czasy do Rzeczypospolitej Polskiej. Mogiła ich ma pozostać drogowskazem dla wszystkich pokoleń polskich. Każda dzielnica, każdy zakątek naszego kraju przysłał delegatów i wieńce, których ilość wyniosła ponad pół tysiąca. Sejm i Senat reprezentowało 22 posłów Wszystkich uczestników było do 40 tysięcy, przejście imponującego pochodu przez miasto trwało przeszło godzinę. Mszę św. celebrował infułat ks. Czajkowski, który więziony razem z męczennikami sprawy narodowej, dysponował ich był na śmierć…
Przy ostatniej egzekucji dnia 1 kwietnia 1919 roku zginęli: inżynier Marjan Nieć, Kazimierz Iżykiewicz, legjonista lat 21, Stanisław Mazurek, uczeń gimnazjalny i Ludwik Wolski, syn inżyniera i wł. dóbr Perepelniki, najszlachetniejszy typ młodzieńca polskiego.
Zbrodnią jego, za którą poniósł śmierć, było, że w kaźni napisał wierszyk pełen humoru o państwie ukraińskiem. Do autorstwa wierszyka przyznał się. Przy egzekucji wezwał towarzyszy, by odwrócili się twarzą do wymierzonych karabinów i śmiało patrzyli śmierci w oczy. Ówczesny prezydent ministrów Paderewski na sejmie dnia 22 maja 1919 podniósł ten moment i płomiennemi słowy napiętnował owe mordy okrutne, wzywając ratunku dla kresów. Obowiązkiem naszym jest zawsze pamiętać, że bohaterom Polakom, zarówno bezbronnym, niewinnie pomordowanym, jako też i tym, którzy z bronią w ręku polegli, a wreszcie i tym, którzy z orężem w dłoni walcząc miesiące i lata, śmierci w oczy patrzyli, a których Opatrzność przy życiu zachowała — wszystkim tym zawdzięczamy skarb wielki, skarb wolności Ojczyzny. O tem nam pamiętać należy, jak również i o tem, że skarbu tego strzec i dobrze nim rządzić powinni najlepsi i najmędrsi w narodzie.
(Wanda Mazanowska, 1926r.)

Czy najlepsi i najmądrzejsi w narodzie w 2019 roku (niezależnie od opcji politycznej)  pamiętają o nich? Czy pamiętają o tym, że w 2019 roku mija 100 lat od odzyskania Ziem Wschodnich RP utraconych na czas zaborów? Czy uczczona została pamięć o 22 pochowanych w Panteonie Złoczowskich Orląt, zaprojektowanym  przez polskiego architekta W. Grzymalskiego ze Lwowa,  wzniesionym przez komitet utworzony z polskich adwokatów, sędziów, inżynierów, urzędników, kolejarzy, przemysłowców, księży?

Nasi Rodacy, Polacy wierni hasłu Bóg, Honor, Ojczyzna pochodzili z różnych okresów dziejowych, z różnych stanów i różnych regionów geograficznych Rzeczypospolitej. Z tych, które nam po zaborach, po I wojnie i po II wojnie zabrano i z tych, które nam po II wojnie oddano. I wszystkim im winni jesteśmy pamięć i wdzięczność. Utracone Ziemie Wschodnie RP  to nie „Kresy - kraina tęsknoty”, jak pisze Przemysław Żurawski vel Grajewski i tysiące innych „antypolskich” naukowców, publicystów, pisarzy, dziennikarzy, samorządowców itp., zabrane Ziemie Wschodnie to prawie połowa terytorium Polski, w której jak i dzisiaj obywatele polscy rodzili się, uczyli, pracowali, żenili, wyświęcali, oddawali sprawom publicznym, rządzili, przemieszczali się na terenie całej Rzeczypospolitej w poszukiwaniu pracy, realizacji możliwości naukowych, społecznych, oświatowych, przedsiębiorczych, lepszych warunków życia, żony. Na tych ziemiach żyli nie Kresowiacy ale Polacy oraz obywatele polscy innych narodowości, często przybywający tam z Wielkopolski, Śląska, Polski Centralnej i innych krajów. 

Ludwik Wolski zamordowany przez Ukraińców 1 kwietnia 1919 roku w Złoczowie, syn poetki młodopolskiej Maryli Wolskiej (jej rodzicami chrzestnymi byli Henryk Rodakowski i Kornel Ujejski), wnuk Wandy Monne’, narzeczonej Artura Grottgera. Władysław Bełza napisał wiersz „Kto ty jesteś?” dla Ludwika Wolskiego z okazji jego chrztu św.

Cmentarz i panteon w Złoczowie jest sukcesywnie, świadomie niszczony. Nie tylko na tym cmentarzu rozbijane są ceramiczne fotografie pochowanych Polaków, zdzierakiem usuwane wyżłobione w kamieniu napisy, zdzierane chrześcijańskie krzyże, ułamywane części kamiennych posągów, usuwane kamienne krzyże z postumentów a nawet palone i rozbijane pomniki. Zdjęcie spalonego pomnika, który jeszcze niedawno stał  pochodzi z innego polskiego cmentarza niedaleko Lwowa.

Przy opisie zbudowanych przez obywateli polskich, polskich królów, możnowładców, ziemian, duchownych, zakonników, za pieniądze polskich obywateli, polskich sponsorów, z budżetu rządu polskiego czyli wszystkich obywateli polskich Rzeczypospolitej,  pałacach, zamkach, teatrach, szkołach, uczelniach, klasztorach, kościołach, kamienicach, willach, budynkach publicznego użytku wszechobecne jest tylko ukraińsko języczne objaśnienie:  „Pamiątka architektury” lub „Pamiątka architektury narodowego znaczenia”. Ani jednej polskiej litery, ani jednej wzmianki że to polska architektura XVI czy XIX wieku, polskiego narodu- z żadnej tabliczki turysta z Polski i Europy na pewno się tego nie dowie. Chyba , że jest to Karl Emil Franzos, niemieckojęzyczny pisarz żydowskiego pochodzenia, który dzieciństwo i młodość spędził na Bukowinie.  O tym możemy  przeczytać zarówno w ukraińskim jak i niemieckim języku na pięknej, granitowej tablicy umieszczonej w odnowionej kamienicy w Czortkowie.

Dlaczego pozwalamy niszczyć wrogom Polski ślady 600-letniego naszego istnienia na zabranych Ziemiach Wschodnich Rzeczypospolitej,  istnienia luminarzy nauki, kultury, przemysłu, rolnictwa, oświaty, działaczy pro publico bono, świeckich i duchownych, chłopów, robotników, urzędników, leśników, właścicieli ziemskich, hrabiów, szlachty? A przede wszystkim istnienia śladów tych, którzy tej polskości bronili. Pozwalamy na antypolskie , niehumanitarne działania  na Ukrainie, na Litwie, Białorusi, w Polsce i w świecie, przez bierną postawę wobec wykluczenia naszej wspaniałej historii na Ziemiach Wschodnich RP.

 Ojciec mój, z zawodu inżynier-mechanik, był do czasu wojny szefem warsztatów lotniczych we Lwowie - mieściły się gdzieś w nieznanej mi części miasta poza ulicą Gródecką. W kilka dni po wybuchu wojny otrzymał nakaz wywiezienia w kierunku wschodnim urządzeń i fachowców. Wyjazd nastąpił 11 września. Tu warto wtrącić, że w pierwszych dniach września (1939) zjechali do Lwowa uciekinierzy z Krakowa, a pewna grupa znajomych skorzystała z gościnności moich rodziców. Po paru dniach uciekli chyba dalej (dokąd?), pamiętam jedynie, że jakoby przekraczając granicę rumuńską zginął tam kolega mego ojca z Bielska, Włodzio Wiskida, krakowianin.
Na drugi dzień po wejściu bolszewików do Lwowa ujrzeliśmy na ulicy Nabielaka konwój  kilkudziesięciu chyba wozów konnych ze sprzętem wojskowym. Z przeciwnej strony ukazała  się kolumna młodych ludzi, mężczyzn i kobiet, z czerwonymi flagami i transparentami. Mijając wolno posuwający się konwój wykrzykiwali coś, czego nie rozumiałem (miałem 8 lat), ale co brzmiało radośnie i unosili pięści do góry. Zaraz przybiegła mama, zbeształa  bonę i zabrała nas do domu. Potem  dowiedziałem się, że była to komunistyczna młodzież żydowska, witająca „wyzwolicieli”.
Zajmowane zostały mieszkania Polaków przez „wyzwolicieli”.
Sowieci zajęli więc dwa pokoje, co gorsze  z łazienką, do której wchodziło się z jednego z zabranych pokoi, przeznaczonego na sypialnię (u babci była to akurat jadalnia).
Przez okres pierwszej okupacji sowieckiej mieszkały u nas kolejno trzy rodziny oficerów NKWD. Pierwszymi lokatorami było młode małżeństwo Knyżów, gdzieś z Ukrainy, Dymi (Dymitr) i Niusia oraz niespełna 2-letnia córeczka Ałeczka. To dziecko uczyło się dopiero mówić i jej pierwszym językiem stał się... polski..
Knyżów pewnego dnia gdzieś przenieśli (ku naszemu żalowi za Ałeczką) i przybyli nowi: Woropajewowie, Rosjanie, małżeństwo w średnim wieku, bezdzietne. Też NKWD, ale jakoś się wyróżniali, byli na swój sposób nawet eleganccy w wyglądzie i zachowaniu. On był miłośnikiem sztuki i przynosił sobie obrazy (nie wiem, czy były to reprodukcje czy oryginały, a jeśli to drugie - to skąd?). Wszystkie w ramach, zawisły rosyjskim sposobem nie płasko na ścianie, lecz pod kątem. Woropajewowie byli u nas krótko. Trzecią i ostatnią rodzinę pamiętam najlepiej, ale zatarło mi się ich nazwisko, byli chyba Ukraińcami. On - Żenią, ona - Raja (Raissa?), bezdzietni, sprowadzili sobie natomiast jego rodziców: ogromną „mamaszę” i malutkiego „papaszę”. Mamasza nie znosiła synowej i mawiała (w kuchni): Sztoże moj Żenią uwidieł w etoj parchatej jewrejkie?
(cytowane fragmenty pochodzą z „Moich notatek z czasów wojnny” Andrzeja Chlipalskiego, redaktora naczelnego Cracovia Leopolis)

Kogo więc uważać za „rosyjskiego trolla”, cytującą Andrzeja Chlipalskiego czy prominentnych funkcjonariuszy z czasu PRL, ich potomków, byłych członków PZPR , którzy "przeszli" na jasną stronę mocy, rządzących  nami a nie wyciągających wniosków z przeszłości lub nie przywiązujących wagi do kultury, dziedzictwa narodowego i pamięci o nim,  czerpiących korzyści ze sprzedaży Karty Polaka, którzy zapraszają Ukraińców ze Lwowa do Polski ? Potomkowie, której z 3-ch rodzin trafią do Polski? Komu będzie służyć ich obecność  w Polsce?

Ciekawe, z jakiego powodu następuje, jak za PRL, za publiczne pieniądze, wykluczenie z pamięci przynależności Ziem Wschodnich RP do Polski, wykluczenia z pamięci żyjącego tam od wieków narodu polskiego a zwłaszcza inteligencji i jej dokonań, wykluczenia z pamięci mordowania i zsyłania na Sybir  polskich obywateli (w tym Żydów, Ormian, Czechów)  przez służących ideologii nazistowskiej i marksistowskiej mieszkańców Ukrainy, Litwy, Białorusi, Łotwy. I towarzyszy temu masowa imigracja Ukraińców do Polski.

Na mocy dekretu z 1926 roku każdy siódmy syn w rodzinie zostawał chrześniakiem prezydenta Ignacego Mościckiego. Oczywiście musiała to być rodzina "praworządna, uczciwa, cnotliwa i szlachetna". Ustalano to na podstawie opinii zebranych w środowisku, 462 rodzinom tego przywileju odmówiono. Każdy z 912 chrześniaków prezydenta miał prawo do bezpłatnej nauki w kraju i za granicą, lecznictwa, przejazdów publicznymi środkami lokomocji i otrzymywał książeczkę oszczędnościową z wkładem 50 zł w złocie pozostającym w dyspozycji Skarbu Państwa do uzyskania pełnoletności.  Czemu nie korzystamy z dobrych wzorów rządzenia państwem?

Bożena Ratter

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.