Logo

Moje Kresy -Władysława Żółtaniecka cz.2

/ Pieniaki 11.06.1939 I. Komunia Św.brata Eugeniusza

Tato Karol nie żył, potem zmarł jej dziadek Jan. Było ich pięcioro, pozostało gospodarstwo na którym trzeba było pracować, a w nim ogród, krowy, kury, gęsi. Wszystko trzeba było zrobić. Władek mimo woli szykowany był na gospodarza, mama miała zostać krawcową, szyła. Gdy wyszła za mąż przestała szyć innym, robiła to tylko dla swojej rodziny. Wspomnieć należy o dalszych losach rodzeństwa mojej mamy. Brat Władek ożenił się z Anną Mostową z Pawłowa, miejscowości położonej koło Radziechowa. Zamieszkali w domu rodzinnym w Budkach, gospodarzyli. Przyrodni brat mamy – Franciszek Zacierka po szkole powszechnej dalej uczył się w Kamionce Strumiłowej dobrego rzemiosła.

Został mechanikiem, wybrał się do Lwowa, tam zamieszkał i pracował jako robotnik w jednej z lwowskich fabryk. Ciężko zarobione parę groszy nie zawsze wystarczało na życie. W czasie wojny pracować musiał, gdyż tego wymagał okupant. Kto nie pracował, po lwowsku nazywany był miglancem, Niemcy takich potrzebowali i bez pytania wywozili na roboty do III Rzeszy. Franek dodatkowo trudnił się pokątnym handlem. Przyjeżdżał na Budki, kupował mięso cielęce i wieprzowe, by potem sprzedać wszystko we Lwowie. Nie miał jednak szczęścia, w pociągu jadącym do Lwowa złapali go z trefnym towarem niemieccy żandarmi. Aresztowany siedział na lwowskich Brygidkach, niebawem wywieziono go do Dachau. Z obozu koncentracyjnego o zaostrzonym rewirze w 1942 roku przyszła do Budek Nieznanowskich wiadomość, że więzień Franciszek Zacierka, lat 29, zmarł w obozie na zapalenie płuc. Jego siostra, Maria Zacierka wyszła za mąż. Mąż cioci pochodził z Łucka, mieszkali razem z teściową. Gdy wybuchła wojna wujek został powołany do wojska, służył w lotnictwie, przedostał się na Zachód i po wojnie nie powrócił już do Polski. W 1940 roku umiera jedyna córka cioci Marysi. Po wojnie razem z innymi repatriantami Maria zamieszkuje w Szczytnie na Mazurach. Pracuje tam do końca swoich dni jako kucharka w przedszkolu. Ciocia Kasia do pewnego momentu mieszkała w domu rodzinnym, u boku brata Władysława. Przez jakiś czas mieszkała razem z nami, potem przeniosła się do Lwowa. Po wojnie wyjechała do Gdańska lub Gdyni, potem do Jeleniej Góry. Wyszła za mąż za Jana Gryczko i wychowali dwoje dzieci : Zdzisława (1940) i Elżbietę. Zdzisław zmarł w 2012 roku, jego córka Wioletta wyszła za mąż i mieszka w Jeleniej Górze.

  W niedzielę 26 maja 1928 roku w pięknym kościele pod wezwaniem  Matki Boskiej  Szkaplerznej w Budkach Nieznanowskich odbyła się uroczystość ślubna. Związek małżeński zawarli : Emilia Wasylik, panna zamieszkała w tejże wsi i Mikołaj Zacierka, kawaler urodzony w Zabojkach województwo tarnopolskie, obecnie starszy posterunkowy Komisariatu Policji Państwowej 818 Okręgu w Budkach Nieznanowskich, umiejscowiony na terenie miejscowego tartaku. Po ostatniej wojnie zachowały się jeszcze zdjęcia z tejże uroczystości. Jednak z upływem czasu wyblakły, pożółkły, trudno było na nich już kogokolwiek rozpoznać. Dzisiaj już ich nie ma. Mama mi wszystko pokazywała i tłumaczyła. To twój ojciec, to dziadek, pradziadek i prababcia. Pradziadek Jan zmarł w 1929, rok po tej ślubnej uroczystości. Prababcia Apolonia, żona Jana w 1935 roku. Młodzi po ślubie od razu poszli na swoje, wynajęli mieszkanie i zaczęli się budować. Nie chcieli mieszkać w rodzinnym domu mamy, mieszkał już w nim żonaty wujek Władek. Dziadek Karol, zanim zmarł przeznaczył dla mamy skrawek pola pod przyszła budowę domu. Młodzi nie chcieli się tam jednak budować. Tato, by mieć blisko do pracy w Komisariacie, kupił działkę w lepszym miejscu, zaciągnęli jakąś pożyczkę i rozpoczęli budowę domu. Była to trzecia posesja po lewej stronie drogi idącej w kierunku skrzyżowania we wsi. Gdy miałam 5 lat w 1934 roku ojciec otrzymał awans na Zastępcę Komendanta Komisariatu Policji w oddalonym o jakieś 20 kilometrów od Budek Nieznanowskich, Ohladowie koło Radziechowa. W Ohladowie mieszkali głównie Ukraińcy. Załogę Komisariatu, tak jak w Budkach Nieznanowskich stanowili Komendant – przodownik oraz 3 policjantów z tym, że tato został mianowany nieetatowym zastępcą Komendanta. We wsi nie było kościoła, polskiej szkoły, tylko cerkiew i szkoła ukraińska. W wieku 6 lat poszłam do pierwszej klasy szkoły powszechnej w której uczono nas po ukraińsku. Gdy wracałam do domu, mama uczyła mnie po polsku z elementarza kupionego w mieście. Tato był rozgoryczony i wiecznie niezadowolony gdy wracając ze szkoły do domu, próbowałam mówić jak inne dzieci po ukraińsku. Nie mogłam zatem mieć ukraińskich koleżanek i kolegów. Ojciec nie chciał tak dłużej żyć i mieszkać wśród Ukraińców, dlatego zapewne starał się u przełożonych o kolejne przeniesienie na inny teren. Pragnienie taty niebawem stało się faktem, został awansowany i to na jakie stanowisko, sam się chyba tego nie spodziewał. Został Komendantem Komisariatu Policji Państwowej we wsi Pieniaki, powiat Brody, województwo tarnopolskie. Aby nasz dom rodzinny w Budkach nie stał pusty mimo, że nie był jeszcze w pełni wykończony, tato wynajął go pewnej nauczycielce uczącej w naszej wsi. W Pieniakach mieszkaliśmy w dużym dworskim domu. W gmachu tym mieściła się policja, szkoła i poczta. Były w nim także 3 duże mieszkania, oprócz nas mieszkał tu z żoną ekonom dworski i rodzina poczmistrza. W „przewodniku po Polsce w 4 tomach – tom II Polska południowo- wschodnia” wydanym w Warszawie w 1937 roku znajdują się następujące informacje o wsi Pieniaki: „11 km szosą na południowy-zachód z Podkamienia – wieś Pieniaki, nad głównym ramieniem Seretu, tworzącego tu na wysokości 355 m n.p.m. rozległy staw, 1300 mieszkańców. Okolica górzysta, piękny las, rezerwat bukowy. Po lewej stronie szosy duży park, w którym znajduje się pałac Cieńskich, zniszczony w czasie wojny, przerobiony na dwór; niektóre fragmenty świadczą o rozmiarach i wielkopańskim zakroju. Obok kościół z roku 1814 i cerkiew przerobiona z dawnej kaplicy pałacowej. Furmanki z Brodów (22 km) – 7 zł, z Podkamienia (11 km) 3 zł, ze Złoczowa (20 km) 6 zł. Wielkopańska rezydencja i wieś Pieniaki, stanowiąca zespół pałacowo- ogrodowy, malowniczo usytuowany wśród wzniesień Woroniaków należał kiedyś do Ignacego Mączyńskiego. Ostatnim właścicielem Pieniak do września 1939 roku był Tadeusz hr Cieński, wybitny mąż stanu, senator Rzeczpospolitej Polskiej. Córka Antoniego Bielskiego Aniela, poślubiwszy Ignacego Miączyńskiego, Starostę Śmidyńskiego, wniosła mu Pieniaki jako posag. Następnie majątek przeszedł na ich syna Mateusza, jego córkę Alfonsynę, żonę Włodzimierza hr Dzieduszyckiego i ich z kolei córkę Marię, żonę Tadeusza hr Cieńskiego. Pieniaki należały niegdyś do parafii w Sasowie. Pełnoprawna parafia w Pieniakach powstała w roku 1888 w ramach dekanatu brodzkiego. Budowę kościoła w Pieniakach rozpoczął Antoni Bielski wraz z żoną Teklą z Kalinowskich w roku 1782 na miejscu, gdzie poprzednio stała cerkiew. Kościół w Pieniakach został doszczętnie zniszczony podczas I wojny światowej. W latach powojennych nabożeństwa odprawiano  w pałacu. Ostatnim proboszczem parafii Pieniaki był ksiądz Józef Wieczorek (Archidiecezja Lwowska, dekanat Brody). Za swoje zasługi zastrzelony opodal wsi 26 czerwca 1941 roku przez nacjonalistów ukraińskich. Po tym bestialskim morderstwie msze święte odprawiali księża dowożeni  furmankami z Brodów m.in. przez braci Bronisława i Zbigniewa z rodziny Grata, mieszkańców Brodów.   

 / Pieniaki 1937 I. Komunia Święta Władysławy.  

/ Lwów 1943 brat Eugeniusz z kuzynką Lidią Grycko.

Miałam dwoje rodzeństwa, urodzony w 1931 roku brat Eugeniusz i siostra Jadwiga (1933). W Pieniakach w sierpniu 1937 roku urodził się jeszcze jeden brat Romuald Zacierka. Tam do szkoły chodziłam z bratem Gienkiem, siostra Jadwiga była jeszcze za mała. Nadszedł wrzesień 1939 roku, rozpoczęła się wojna. Tato jako rezerwista został zmobilizowany. 17 września do wsi Pieniaki weszli Sowieci. Niebawem przyszedł do nas zaprzyjaźniony z rodzicami ksiądz proboszcz Józef Wieczorek. Zasugerował mamie abyśmy się z tych pomieszczeń jak najszybciej wyprowadzili, gdyż we wsi staje się niebezpiecznie ze względu na nową władzę sowiecką i funkcję pełnioną przez ojca. Mama posłuchała księdza, wynajęła pokój we wsi u gospodarza, właściciela gospody. Duża część polskiego wojska wycofała się przez Węgry i przedostała do Rumunii, innych Sowieci wzięli do niewoli. Ojcu w przebraniu cywilnym udało się ujść, potajemnie przedostał się do Pieniaków. Zaczął nas poszukiwać, dotarł na Komisariat, wszedł do środka, został schwytany przez przebywających tam Ukraińców i osadzony w areszcie. W tym samym, gdzie on wcześniej osadzał innych więźniów. Dobrzy ludzie powiadomili o tym wydarzeniu moją mamę. Poszła pod Komisariat dowiedzieć się co z ojcem. Nawet nie było kogo o to zapytać. Pokątnie dowiedziała się, że następnego dnia mają ojca wywieźć do wiezienia w Brodach. Tak też Ukraińcy uczynili, pod osłoną nocy tatę wywieźli. Mama na drugi dzień zebrała dzieci i pojechaliśmy do miasta. Wynajęła pokój w jakimś hotelu na ulicy Kolejowej i zaczęła dowiadywać się co się dzieje z naszym ojcem. Rzeczywiście był osadzony w brodowskim wiezieniu, które umiejscowione było w środku miasta obok sądu powiatowego i magistratu. Kochająca żona i czworo jego dzieci codziennie chodziło do wiezienia, do  sowieckiego oficera NKWD prosić go o łaskę dla ich ojca i męża – proszę wypuścić naszego tatusia, proszę go wypuścić. O dziwo nastąpił chyba cud, modlitwa mamy i nasze błagania o litość pomogły, wypuścili go po 4 dniach od zatrzymania. Dzieci oczekiwały ojca w hotelu, natomiast mama szybko pojechała do wsi, wynajęła furmankę i z Brodów  pojechaliśmy prosto do Budek Nieznanowskich, do naszego domu. Tato nie wracał już na Komisariat, gdyż obawiał się, by go Ukraińcy w Pieniakach nie zastrzelili. Zamieszkaliśmy kilka dni w domu rodzinnym mamy, u stryja Władysława, gdyż w naszym domu jak wspominałam mieszkała wiejska nauczycielka. Zanim znalazła sobie inne lokum, trochę to trwało, nie mogliśmy jej przecież znienacka wyrzucić na bruk. Mama z bratem Władkiem i kuzynem pojechali wozem do Pieniak przywożąc cały nasz dobytek z powrotem do rodzinnego domu. Powoli zaczęliśmy się urządzać, nadeszły Święta Bożego Narodzenia, przyjechała do nas ciocia Marysia. Ubraliśmy wspólnie choinkę, podzieliliśmy się opłatkiem, zaczęliśmy kolędować. Wigilia, Boże Narodzenie i drugi dzień Świąt – Szczepana minął w prawdziwej rodzinnej atmosferze. Tak przynajmniej odczuwałam to ja jako dziecko, nie spodziewając się niczego złego. Na pewno mama, zwłaszcza ojciec myśleli inaczej. Zapewne tak było, bowiem w trzeci dzień Świąt Bożego Narodzenia – Świętego Jana, 27 grudnia 1939 roku w godzinach porannych, mój ojciec Mikołaj Zacierka dowiedział się, że będzie tego dnia aresztowany przez NKWD. Rano wszyscy wraz z ojcem byliśmy w naszym kościółku na mszy świętej sprawowanej przez księdza proboszcza Józefa Skrabalaka. Być może to pod kościołem przekazano ojcu poufną informację.

/ Pieniaki 25.06.1939 rodzeństwo Zacierka

Dokładnie to opisałam na początku moich wspomnień. Tato zaczął porządkować i palić dokumenty, chować odznaczenia wojskowe, w tym Krzyż Niepodległości nadany przez  samego Józefa Piłsudskiego za bohaterskie czyny w walce z Sowietami pod Radzyminem w 1920 roku. Tato przygotowywał się do ucieczki z której w konsekwencji zrezygnował z obawy o dalsze losy naszej rodziny. Co Sowieci zrobią z żoną i małymi dziećmi, kiedy on legionista Piłsudskiego – ucieknie, pozostawiając ich na pastwę losu. Tej samej nocy enkawudziści wtargnęli do naszego domu, wyrzucili nas z łóżek, zdemolowali dom rzucając czym popadnie, bili i krzyczeli. W końcu wrzucili ojca na sanie i powieźli do więzienia w Kamionce Strumiłowej.     
Cdn.
 Wspomnień wysłuchał ;   Eugeniusz Szewczuk                                                                                     
Osoby pragnące dowiedzieć  się czegoś więcej o życiu na Kresach, nabyć moją książkę pt. „Moje Kresy” ze słowem wstępnym prof. St. Niciei, proszone są o kontakt ze mną tel. 607 565 427 lub e-mail Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.    

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.