- Kategoria: Historia
- Eugeniusz Szewczuk
- Odsłony: 2097
Moje Kresy -Ludwika Józefkiewicz cz. 5
5 sióstr Serwadczak w Dobrzyniu
W 1956 roku wyszłam za mąż za jednego z sześciu braci – Józefa Józefkiewicza (1932 – 2011). Urodziły się nasze dzieci – Maria i Piotr.
W Dobrzyniu kwitło życie kulturalne, bowiem dobre wzorce zostały przywiezione z Prus, gdzie ludzie pracowali i udzielali się społecznie – w teatrzyku, 3 chórach śpiewaczych, orkiestrze dętej, ochotniczej straży ogniowej. Współorganizatorem życia kulturalnego we wsi byli Józef Serwadczak i niezapomniany Mieczysław Mykita. Starannie przygotowana i wystawiona na scenie świetlicy wiejskiej w Dobrzyniu sztuka teatralna pt. „Karpaccy górale” Józefa Korzeniowskiego, przyniosła chwałę wykonawcom, popularność i zazdrość innych wsi całego powiatu brzeskiego. Premiera sztuki ściągnęła do Dobrzynia tylu widzów, że nie sposób ich było pomieścić w małej salce wiejskiej świetlicy.
Aktorzy tego widowiska musieli więc korzystać z wozu strażackiego podstawionego bezpośrednio pod okno świetlicy, by stamtąd bezpośrednio wchodzić na scenę. Innej możliwości nie było, widzowie siedzieli i stali wszędzie, gdzie się tylko dało. Minęło właśnie 50 lat od premiery tej sztuki w Dobrzyniu. Jedną z głównych ról – Prokopa, funkcjonariusza sądowo administracyjnego na wsi huculskiej grał mój brat, śp. Kazimierz Serwadczak. Kwitło też życie towarzyskie, gdyż wówczas nie było wśród nas „złodzieja czasu”, czyli telewizji. W jednym z domów opodal młyna w Dobrzyniu zbierała się wieczorami, od czasu do czasu, „dobrzyńska śmietanka towarzyska”. Schodzili się, by pogadać, popolitykować, pograć w karty, a przy tym niekiedy wypić coś mocniejszego. Do domu Ignacego Pankera przychodzili wówczas: Józef Surlej – leśniczy, Józef Serwadczak – pierwszy kowal w Dobrzyniu, Alojzy Serwadczak – gospodarz, mój ojciec, Alojzy Chomiak – krawiec, Błażej Banaś, Tomasz Szczepaniak – młynarz w Prusach, Piotr Ilków – pierwszy młynarz po wojnie w Dobrzyniu ( z rodziną w 1944 roku w czasie mordów banderowców uciekł z Hanaczowa do Prus i ze wszystkimi przyjechał na Zachód), Józef Bednarski, Bartłomiej Mochniak. Ignacy Panker (1900 - 1959). Skąd wziął się w Dobrzyniu ten genialny „felczer – samouk”, chociaż prawdopodobnie na uczelni lekarskiej nie był ani jednego dnia. Swą wiedzę lekarską musiał posiąść już znacznie wcześniej, gdzie? nie wiadomo.
/ Dobrzyń 1951r. VII klasa Szkoły Podstawowej
Kiedy ładował się do transportu na stacji w Barszczowicach i dotarł razem z nami z Prus do Dobrzynia, miał już wtedy 45 lat i sądzę, że na naukę od podstaw pojęć lekarskich, było już chyba u niego zdecydowanie za późno. Mówiono, że w pobliskiej Leśnej Wodzie przed wojną mieszkał znany w okolicy lekarz. Kiedy Niemcy zostali wysiedleni, w domu po byłym lekarzu pozostała znaczna część fachowej literatury medycznej. Ignacy Panker znał dobrze język niemiecki, zabrał ten zbiór do własnego domu i podobno studiował tą ciekawą fachową lekturę. Ile w tym prawdy, nie wiadomo. Moim zdaniem z każdym dniem udoskonalał swoje genialne lekarskie powołanie. W każdym bądź razie za swego życia wyleczył wiele mieszkańców naszej miejscowości i całej rozległej okolicy. Uratował życie sąsiadowi – diagnozując u niego zapalenie opon mózgowych. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach żaden dobry lekarz, bez odpowiednich badań i obserwacji pacjenta, nie jest w stanie rozpoznać takiego zagrożenia życia. Dopiero tutaj w Dobrzyniu, przy okazji długich wieczorowo – nocnych rozmów okazało się, że Ignacy jest wyznania mojżeszowego. To w niczym nie przeszkadzało jemu samemu i wielu leczonym pacjentom. Na Kresach mieszkali razem z żoną w podlwowskich Podborcach. Ignacy Panker mógł być rdzennym lwowiakiem, gdyż żona pochodziła z okolic Leżajska na Rzeszowszczyźnie. Mogli się pobrać we Lwowie, gdzie dorastał Ignacy, a następnie zamieszkać w Podborcach. Kiedy nastał niemiecki terror i okupant dążył do unicestwienia narodu żydowskiego, Ignacy Panker z żoną uciekł z Podborec i schronił się w Prusach. Zamieszkał skrycie w domu rodziny Lewickich, u wdowy po Bartłomieju Lewickim – Leontynie, bowiem żona Ignacego była rodzinnie związana z ową Leosią. Leontyna w Prusach powtórnie wyszła za mąż za Szczepana Bobrę. Ignacy Panker z żoną uratowali się od niechybnej śmierci i razem z nami drugim transportem wysiedleńczym dotarli do Dobrzynia. Zajęli dom naprzeciw rodziny Józefa Serwadczaka, a tamci zawsze zwracali się do niego nie inaczej jak „wujciu Panker”. Dopiero tutaj ujawnił się jego wielki talent lekarski. Niespodziewanie umiera żona Ignacego. Prawdopodobnie zmarła na wskutek zatrucia grzybami. Panker sam mówił, że chyba jej te grzyby zaszkodziły. Nie potrafił jednak skutecznie jej pomóc w uratowaniu życia. „Felczer – samouk” żeni się powtórnie z jej siostrą Bronisławą. Sława lecznicza Pankera dociera do najdalszych zakątków ziemi brzeskiej i sąsiednich powiatów. Ni stąd, ni z owąd Ignacy Panker w lutym 1959 roku umiera. Nawet w dniu śmierci Ignacego, końmi przez mały mostek koło młyna w Dobrzyniu przyjeżdża spod Oławy człowiek oczekując udzielenia pomocy. Kiedy zobaczył nieboszczyka na katafalku, nie wypadało mu nic innego zrobić jak usiąść powtórnie na wóz i wracać do domu. Ignacy Panker, prawy człowiek, mojżeszowego wyznania zostaje pochowany na katolickim cmentarzu w Dobrzyniu. Mszę żałobną celebrował już nowy proboszcz ks. Zygmunt Wołochowicz. Żona Bronisława Panker po śmierci męża sprzedaje posiadłość i wraca w rodzinne strony w okolice Leżajska. Odtąd grobem zmarłego opiekuję się wdzięczny pacjent - ten któremu Ignacy w przeszłości uratował życie.
Tak kończy się moja historia kresowa, Ludwiki Józefkiewicz - córki Ewy i Alojzego Serwadczak. Historia pełna wrażeń, ludzkich dramatów i radości dnia codziennego.
Wspomnień wysłuchał ; Eugeniusz Szewczuk. Osoby pragnące wymienić doświadczenia o życiu na Kresach, nabyć moją książkę pt. „Moje Kresy” ze słowem wstępnym prof. St. Niciei, proszone są o kontakt ze mną tel. 607 565 427 lub e-mail Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Autorka tych wspomnień niestety zmarła w 2018 roku i pochowana jest na cmentarzu parafialnym w Dobrzyniu gm. Lubsza pow. Brzeg. Cześć jej pamięci – autor.