Logo

25 grudnia 1943 r., w pierwszy dzień Bożego Narodzenia

/ Foto archiwum KSI: W Zasmykach przed punktem sanitarnym

25 grudnia 1943 r., w pierwszy dzień Bożego Narodzenia, wczesnym rankiem  miasteczko, czeski Kupiczów znalazł się pod obstrzałem artyleryjskim. Zgrupowane tam oddziały partyzanckie AK zaskoczyła ta sytuacja. To nie był ostrzał zmasowany, ale tak jakby ostrzegawczy, kilka pojedynczych pocisków spadło na miasteczko, nie wyrządzając większej szkody. Partyzanci wystawieni na placówkach pilnie zaczęli lustrować przedpole. Do dowództwa napłynęły meldunki, że na przedpolu pojawiły się ukraińskie tyraliery. Znów było zaskoczenie, bo pojawiły się ale nie spieszyły do ataku, wręcz przeciwnie wyglądało to na demonstrację obecności. Dowódcy oddziałów zarządzili alarm i stan pełnej gotowości, spodziewano się ataku. W tym też czasie wszyscy usłyszeli strzelaninę za liniami potencjalnych przeciwników, powstała sytuacja trudna do rozpoznania. Wszystko jednak niebawem się wyjaśniło. Do Kupiczowa przebił się przez linie wroga goniec z Zasmyk. Ukraińcy zaatakowali Batyń, Radomle, Janówkę ......   i idą na Stanisławówkę oraz Zasmyki.

Pierwszy do ataku ruszył ze swoim oddziałem „Jastrząb”, za nim „Sokół” a kompania „Kani” ruszyła na pomoc zaatakowanym wioskom. Teraz stało się oczywiste, że atak na Kupiczów był pozorowany, a zgromadzone siły ukraińskie miały odciąć możliwość pomocy ze strony oddziałów AK, walczącym oddziałom samoobrony zaatakowanych wiosek. Ukraińska akcja została dokładnie przygotowana, po wcześniejszym rozpoznaniu  polskich sił. Cel był jasny „ostateczne zniszczenie Zasmyckiego Ośrodka Samoobrony Polskiej”. Od lipca podejmowano wiele prób, ale wszystkie nie przyniosły pożądanego efektu. Tym razem „Rudy” ( Jurii Stelmaszczuk) był pewien sukcesu. W ukraińskiej wsi Zadyby zgromadził siły liczące co najmniej 2000 ludzi w tym kilkadziesiąt dobrze uzbrojonych sotni posiadających nawet artylerię. Atak na niewielką kolonię Batyń nastąpił z marszu, do Radomla Ukraińcy wjechali bez wystrzału przebrani za Niemców, Janówkę zaatakowano w również udając Niemców w zimowych strojach maskujących. Z Batynia część ludności uciekła do Janówki, w Radomlu mimo pierwszego zaskoczenia pojawiły się jednak pojedyncze gniazda oporu, natomiast w Janówce rozgorzała regularna bitwa, co powstrzymało dalszy marsz na Stanisławówkę i Zasmyki. Przeważające siły ukraińskie spowodowały wycofanie się samoobrony Janówki na sam skraj wsi, a nawet na początek Stanisławówki i przedpola Zasmyk. W tym czasie ginęli Polacy w Radomlu i płonęły domy, często pełne uciekinierów z innych wiosek. W Janówce dokonano mordu, na zamarzniętym jeziorze. uciekinierów z Batynia. Mieszkańcy Janówki zdążyli uciec w stronę Zasmyk, płonęło jednak wiele budynków. Na odgłos toczącej się walki w Radomlu pierwszy z pomocą przybył oddziałek Józefa Malinowskiego ( 12-15 osobowy), który stacjonował w Lublatynie. Ten oddział nie wchodził ani w skład samoobrony Lublatyna, a tym bardziej nie miał związku z AK. To był oddział straceńców, ludzi okaleczonych psychicznie, żądnych zemsty za wymordowanie, często całych rodzin przez Ukraińców. Wpadli do Radomla bez planu ale z impetem. Początkowo zaskoczyli napastników i dzięki temu byc może ocalili kilka istnień ludzkich. Kilka ognisk polskiego oporu zmusiło Ukraińców do zatrzymania pewnych sił do ich likwidacji. W tym czasie i tak jak wspominają świadkowie w Janówce było ich „jak szarańczy”. Ponieważ oba skrzydła ukraińskiego ataku utknęły na przedpolach Stanisławówki i Zasmyk, wsparcie obrońców przez samoobronę  przybyłą z Zasmyk na pewien czas wstrzymało cały atak. W tym czasie ku zaskoczeniu Ukraińców od strony Zadyb, czyli od tyłu, zostali niespodziewanie zaatakowani przez niezidetyfikowane siły polskie. To oddział samoobrony z Zielonej przybył na pomoc walczącym Polakom w Radomlu. Wywołało to popłoch w ukraińskich szeregach nie tylko w samym Radomlu ale i w Janówce. Polacy wykorzystali ten moment i ruszyli z powodzeniem do kontrataku. Ukraińcy  zaczęli się cofać, w między czasie przybyły posiłki pod dowództwem „Kani” z Kupiczowa. Ukraińcy zaczęli uciekać  w takim popłochu, ze nawet rannych nie zabierali. Pod Zadybami atakujący Polacy natknęli się na Popa który zmierzał do Zasmyk aby tam odprawić mszę dziękczynną za zwycięstwo. Uciekający Ukraińcy zmuszeni zostali do przeprawy w bród przez rzekę Turię i tu zostali zaatakowani przez Niemców, którzy sądzili, że jest to atak na ich stanowiska. I tak zakończył się ostatni atak OUN-UPA na „Zasmycki Ośrodek Samoobrony Polskiej”.
25 grudnia 1943 r. Na Lublatyn napadu nie było !
Historię którą powyżej przedstawiłem spisałem już na początku lat 60-tych za życia większości świadków biorących bezpośredni udział tak w bitwie jak innych okolicznościach. Dom moich rodziców w Janówce był placówką samoobrony i jako jeden z pierwszych został ostrzelany przez Ukraińców w białych niemieckich kombinezonach tego pamiętnego dnia. Przez lata nie wracałem do tej sprawy, aż do przejścia na emeryturę. Wtedy postanowiłem sprawdzić inne źródła opisujące te wydarzenia. W pierwszej kolejności odkryłem, że wśród tych 5 wsi zamiast Zasmyk wymieniany jest Lublatyn. Przykład: Grzegorz Motyka ( Ukraińska partyzantka 1942 – 1960. Warszawa 2006, s. 353 – 354).   napisał: „Rano 25 grudnia upowcy uderzyli jednocześnie na pięć polskich osiedli: Janówkę, Radomle, Stanisławówkę, Batyń i Lublatyn. W Stanisławówce oddział UPA wjechał do wioski na furmankach, udając Niemców. Siedzący z przodu partyzanci mieli na sobie niemieckie mundury, a pozostali byli schowani na wozach w słomie. Samoobrona dała się zaskoczyć, co pozwoliło upowcom wedrzeć się do wsi. Dopiero nadejście kompanii AK z Kupiczowa uratowało sytuację. Ok. południa Ukraińcy wycofali się. (197).  Przypis 197 : „W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo..., s. 354 – 358, 378.” Pomijając fakt, że  podstęp z mundurami niemieckimi miała miejsce nie w Stanisławówce ale w Radomlu, autor wyraźnie wskazuje wśród zaatakowanych wsi Lublatyn. Dlaczego, skąd ten błąd? Jako młody historyk korzystał ze wcześniejszych opracowań i wyraźnie tu wskazuje na Siemaszków. Konsekwentne pozostaje więc pytanie, dlaczego Siemaszkowie zamiast Zasmyk wstawili Lublatyn, wśród napadniętych wsi polskich 25 grudnia 1943 r. Odpowiedź jest właściwie prosta, mieli złe informacje. Dlatego miedzy innymi napisali, że w Lublatynie zginęła nieznana liczba osób. Prawda jest taka, że Lublatyn miał dobrze zorganizowaną samoobronę i oprócz tego stacjonował tam oddział Józefa Malinowskiego. Jak powyżej napisałem oddział ten jako pierwszy udzielił pomocy walczącym Polakom w Radomlu, a w późniejszym okresie takiej pomocy udzieliła również część samoobrony Lublatyna. W 1990 r. Józef Turowski i Władysław Siemaszko opracowali książkę „Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu 1939-1945” i już tu znalazł się zapis: 25 grudnia 1943 r. LUBLATYN, RADOML, JANÓWKA, gm. Lubitów, pow kowlski, koło Zasmyk. Nacjonaliści ukraińscy z UPA urządzili Polakom „krwawe świętowanie”, szerokim frontem atakując trzy osiedla polskie, mordując ludność  polską, paląc zabudowania. Mimo oporu miejscowej samoobrony, przewaga liczebna upowców pozwoliła im w krwawym pochodzie zbliżyć się do Zasmyk. Dopiero pomoc z Kupiczowa w sile kompanii piechoty z oddziału „Sokoła” pod dowództwem por. Stanisława Kądzielawy- „Kani” odwróciła sytuację, zmuszając upowców do odwrotu. Podczas tego napadu zginęło 38 osób spośród polskiej ludności cywilnej. Ze strony wojska strat nie było. Nie ustalono strat napastników. ( strona 149). Nie wykluczone, że tu był początek „ efektu kuli śnieżnej” który spowodował, że błędny zapis znalazł się nie tylko w wielkim dziele Siemaszków ale i dziesiątkach innych książek . Znaleźć to można np. w książce Joanny Wieliczko- Szarkowej „Wołyń we krwi 1943” i wielu innych, nie wspomnę już o portalach internetowych.
Pop w szatach liturgicznych nie prowadził bandy chłopstwa
 Warto w tym miejscu jeszcze poruszyć inną sprawę, tworzenia nieprawdziwej legendy tego wydarzenia. Kilka przykładów: Pierwszego dnia świąt UPA oraz bandy chłopów ukraińskich prowadzone przez duchownego prawosławnego w szatach liturgicznych zaatakowały jednocześnie 5 polskich osiedli w powiecie kowelskim (Janówka, Radomle, Stanisławówka, Batyń i Lublatyn).  Taki opis znaleźć można np. na -https://www.salon24.pl/u/65-lat-temu/86780,wolyn-galicja-wsch-grudzien-1943 ,  https://konradb.wordpress.com/tag/rzezie-polakow/ i wielu innych  wykorzystujących metodę kopiuj wklej. Niektórzy czasem wzbogacają treść dodając dramaturgii .....dokonali napadu na ludność polską bestialsko torturując, gwałcąc dziewczęta i kobiety, okaleczając i mordując siekierami,  nożami, widłami, bagnetami itp. jak to można znaleźć na; https://ludobojstwo.blogspot.com/2012/12/we-wsiach-i-koloniach-batyn-janowka_24.html?zx=df6a500db6554cad
Doprawdy nie wiem skąd wzięły się takie bzdury, skoro to była precyzyjnie zaplanowana „akcja militarna UPA”.  a obecność popa przewidziana była na okoliczność zwycięstwa. Szczytem bezmyślności i brakiem szacunku dla czytelnika jest hasło z wikipedii ; Zbrodnia w Janówce – zbrodnia dokonana w Boże Narodzenie 25 grudnia 1943 podczas tzw. rzezi wołyńskiej na ludności polskiej przez oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii  wspomagany przez uzbrojonych chłopów ukraińskich. Miejscem zbrodni była kolonia Janówka, gmina Lubitów, powiat kowelski, w województwie wołyńskim. Wskutek tej zbrodni zginęło ponad 40 Polaków. Atak UPA na kolonię był fragmentem tzw. „krwawego świętowania” - szeroko zakrojonego ataku UPA na 5 polskich osiedli: Janówkę, Radomle, Stanisławówkę, Batyń i Lublatyn. Samoobrona Janówki spodziewała się ataku w noc wigilijną. 25 grudnia nad ranem, uznając że zagrożenie minęło, członkowie samoobrony rozeszli się do domów na świąteczne śniadanie. Ponadto, na skutek rozpuszczenia przez Ukraińców fałszywych pogłosek o zbliżaniu się Niemców, Polacy ukryli broń palną. Wówczas na kolonię napadli upowcy wspierani przez chłopów ukraińskich, paląc zabudowania i mordując ludność cywilną, która rzuciła się do ucieczki w stronę ośrodka samoobrony w Zasmykach. Członkowie samoobrony stawili zaimprowizowany opór, jednak musieli ustąpić w wyniku przewagi przeciwnika. Ukraińców wyparł z Janówki dopiero kontratak kompanii AK z Kupiczowa pod dowództwem por. Stanisława Kądzielawy „Kani”. Wskutek napadu zginęły 42-43 osoby cywilne oraz poległo w walce 2 członków samoobrony. Oczywiście autor powołał się na bibliografię: czyli na takie pozycje książkowe jak: Władysław Filar „Wołyń 1939-1944”, Grzegorz Motyka „ Ukraińska partyzantka 1942-1960” i Władysław, Ewa Siemaszko, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945,”   Anonimowy autor przywołując bibliografię jednak nie podał stron książek na których wyczytał w/w informację. Prawdopodobnie nawet nie przeczytał dwóch pierwszych pozycji ponieważ w żaden sposób nie korespondują one z dokonanym zapisem. A gdyby dokładniej przeczytał ostatnią pozycję to na pewno nie napisał by takich bzdur. Fakty są takie, że z mieszkańców Janówki zginęły jedynie dwie osoby, w tym jedna w walce. Zbrodni Ukraińcy dokonali owszem na zamarzniętym jeziorze w Janówce na kilku uciekinierach ze wsi Batyń. Prawdziwa tragedia rozegrała się jednak w Radomlu gdzie Ukraińcy wymordowali bardzo wiele osób w tym kobiety i dzieci, niekiedy podpalając budynki w których bywało do 6 rodzin.
Relacje świadków które zebrałem odnośnie wydarzeń z dnia 25. 12. 1943 r. zaprezentowałem w artykule „Krwawa Jołka dla Radomla, Batynia, Janówki Stanisławówki i Zasmyk”  (http://wolyn.org/index.php/informacje/891-krwawa-joka-dla-radomla-batynia-janowki-stanisawowki-i-zasmyk ).

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.