Logo

Moje Kresy. Józef Julian Jamróz cz.4

/ Rodzina i znajomi ojca Juliana - Jana Jamroza, siostra Zofia (w białej sukience) 

O mieszkańcach Międzyrzecza Koreckiego na Wołyniu można mówić wiele, bo wszyscy w naszym miasteczku znali się nawzajem. Urzędnik Kasy Stefczyka Józef Zaklicki, żona Helena. Geometra Niedaczkowski i jego siostry : Dalecka, Pawłowska i Bassendowska. Sekwestator Urzędu Skarbowego Puzanowicz. Restaurator Zenon Morawski i jego żona Maria, urzędniczka Sądu Grodzkiego, wyjechali w 1947 roku do Australii i tam zmarli. Łałosz – Miłosz, były oficer armii carskiej – adwokat i jego żona Maria. Zofia i Władysław Ilniccy – urzędnicy gminy. Mikołaj Starczewski „Kola” kierowca – mechanik, szef straży ogniowej. Józef Niedomleł z żoną Władysławą – rzeźnik, masarz. Bolesław Witkowski – właściciel restauracji w Rynku, oraz rodzina Witkowskich – Stanisław, Kazimierz i Stefan. Naczelnik poczty Tomasz Chmurkowski z żoną Martą, działaczką „Akcji Katolickiej”.

Przewodnicząca „Akcji Katolickiej” pani Czerkawska, żona sekretarza gminy. Kazimierz Krotofil – kierowca autobusu zarządu pocztowego w Równem, trasa Równe – Huszcza – Międzyrzec – Korzec i jego żona Jadwiga Hulla, pracownica poczty w Międzyrzeczu. Maria Witkowska – mama Stefana, Ireny, Kazimierza, Haliny i mego przyjaciela z lat dziecięcych – Stasia, sąsiada z naprzeciwka z ulicy Mickiewicza. Lekarz naszego szpitala – Nanowski i weterynarz Aleksander Płaksa, wywieziony na Sybir. Józef Bober – śpiewał w chórze kościelnym. Organista Antoni Lewandowski i jego siostra Zofia. Kościelny – Mikołaj Żygadło i jego brat Władysław – kowal, kuźnia przy moście w kierunku na Zastawie. Kołodziej Bolesław Kozłowski. Ślusarz i operator kina – Antoni Klimaszewski. Kominiarz Henryk Hryniewiecki , rodem z Przemyśla, żona Maria i syn Wacław. Akuszerka Helena Wróblewska, żona policjanta. Położna naszego szpitala „matuszka” Maria Szumska żona prawosławnego popa Teodora, to ona przyjmowała mnie na świat. Potem kłaniałem się jej zawsze w pas, gdy tylko widziałem ją na ulicy. To przecież jej zasługa, że zdrowy się urodziłem, nie wypadało inaczej się zachowywać. Rodzina Niewiarowskich - Witold, wywieziony na Sybir, zmarł w Uzbekistanie i jego żona Józefa, po wojnie mieszkająca w Nysie, stryj Konstanty.

Te wiadomości otrzymałem od Haliny (Witkowskiej) Wasilewskiej, żony Eugeniusza, ona także była wywieziona na Sybir. Szlachcic Krasiński - mąż Marii Wasilewskiej, Sochacki, mąż Stanisławy Wasilewskiej, porąbani w kawałki. Świadkiem była Aniela Krasińska zd. Wasilewska, zostali zamordowani przez banderowców w lipcu 1943 roku we wsi Żawrów, powiat Równe. Zygmunt Kuczyński mieszkał naprzeciw młyna Arendta przed cmentarzem w kierunku wsi Zastawie i wychowywali z żoną dziesięcioro dzieci i nigdy nie było zmyłki, bo kolejno urodzili się: Leon, Janka, Zygmunt, Maria, Jan, Antonina, Józef, Bronisława, Mieczysław i Kazimiera, czyli raz na świat przychodził syn, po nim córka. Są to słowa Olgi Żygadło, żony porucznika Wojska Polskiego Eugeniusza Żygadło. Kwartalnik „Wołyń Bliżej” Nr 2(34) w maju 2002 roku na stronie 61 pisał „Tydzień Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, 20.V.1933 roku w Korcu. 20 maja 1933 roku w Korcu odbyły się wspaniałe uroczystości obchodów Jubileuszowego Tygodnia LOPP w połączeniu z odprawianiem nabożeństwa w świątyniach wszystkich wyznań z udziałem dziatwy szkolnej i wojska. Po odprawieniu nabożeństw zawiązał się pochód na moście na rzece Korczyk, przechodząc ulicami aż do Pomnika Marszałka Piłsudskiego, gdzie pan Włodarski wygłosił przemówienie o celach , zadaniach i rozwoju LOPP, zapoznając z tak ważną instytucją ogół ludności wiejskiej. W uroczystości wzięło udział 150 osób. Wieczorem 20 maja odbył się capstrzyk składający się ze starszej dziatwy szkolnej.

/ Rzeczka Stawy w dziesiejszych czasach

Przysposobienia Wojskowego i plutonu wojska w maskach gazowych, co przy oświetleniu lampionami wyglądało bardzo imponująco. W następnych dniach w miejscowym kinie wyświetlane były filmy związane z rozwojem LOPP i przedstawiające sposób obrony przeciwgazowej. Przy organizacji tych uroczystości cenną pomocą służyli miejscowy dowódca KOP kpt. Zalewski i Dyrektor Cukrowni inż. Jakacki. nadmienić należy, że w związku z obchodami miejscowe koło LOPP pozyskało 15 nowych członków.” Głównym redaktorem czasopisma przez 21 lat Józef Łukasiewicz. Kwartalnik łączył wielu Wołyniaków z całego świata. Publikowało w nim bardzo dużo osób. Ogółem ukazały się 83 numery. Niestety czas zrobił swoje. Dziś już wielu autorów nie ma wśród nas, ale pozostało bardzo dużo wspomnień drukowanych o starym Polskim Wołyniu. „Wołyń Bliżej” to kwartalnik Społecznego Komitetu Pomocy Parafii w Równem który wraz z 83 numerem zakończył działalność. Zapraszam na facebooka na stronę „Wołyń Bliżej” www.facebook. com/wolynblizej. Wakacje 1939 roku spędzałem w domu pomagając ojcu i bawiąc się z kolegami i żydowskimi koleżankami, a lato piękne było tego roku. Tato jako komendant „Strzelca” był często wzywany na ćwiczenia do Niewirkowa, gdzie stacjonował Dywizjon Kawalerii KOP „Niewirków”. „W 1924 roku, w składzie 1 Brygady Ochrony Pogranicza, został sformowany 4 szwadron kawalerii KOP. Szwadron był podstawową jednostką taktyczną kawalerii KOP. Zadaniem szwadronu było prowadzenie działań pościgowych, patrolowanie terenu, w dzień i w nocy, na odległości nie mniejsze niż 30 km, a także utrzymywanie łączności między odwodami kompanijnymi, strażnicami i sąsiednimi oddziałami oraz eskortowanie i organizowanie posterunków pocztowych. Wymienione zadania szwadron realizował zarówno w strefie nadgranicznej, będącej strefą ścisłych działań KOP, jak również w pasie ochronnym sięgającym około 30 km w głąb kraju. W 1937 roku, w ramach reorganizacji Korpusu Ochrony, dotychczasowy szkolny szwadron kawalerii KOP „Niewirków” został przeformowany w dywizjon kawalerii KOP „Niewirków. Dywizjon był jednostką organizacyjną, wyszkoleniową i macierzystą. Pod względem gospodarczym podlegał batalionowi KOP „Hoszcza”. Dywizjon wchodził w skład pułku KOP „Zdołbunów”. Pod względem wyszkolenia podlegał inspektorowi południowej grupy szwadronów kawalerii KOP i do 17 września 1939 roku stacjonował w Niewirkowie. Dowódcą Dywizjonu był mjr Wacław Kryński. Tato przeczuwał, że wojna jest już blisko i może wybuchnąć w każdej chwili. Międzyrzec Korecki tętnił życiem, kończyło się upalne lato, jednakże wśród ludzi wyczuwało się jakiś wewnętrzny niepokój. Można było spotkać na ulicy grupki ludzi zawzięcie o czymś dyskutujących. Ci co mieli  dostęp do radia na kryształkach słuchali wiadomości Polskiego Radia z Warszawy w którym mówiono, że w przypadku napaści Polski przez Hitlera w naszej obronie natychmiast stanie Francja i Anglia. Zbliżał się dzień 1 września 1939 roku - piątek, to dla mnie dzień szczególny, miałem po raz pierwszy zasiąść w szkolnej ławce. Powszechna szkoła 7 klasowa mieściła się za placem miejskim, na którym swoje namioty rozbijały zespoły cyrkowe z Warszawy i Lwowa. Naprzeciw szkoły swoją aptekę prowadził Litwin Władysław Szołkajtis.

/ Praczki na rzeką Stawy

W ładny wrześniowy poranek wyszliśmy do szkoły razem z koleżanką z podwórka żydówką Haną. W szkole dzieci żydowskie posadzono po jednej stronie, ukraińskie i polskie jako katolicy i Czesi po drugiej. Pod względem narodowościowym klasa była wymieszana, bowiem dołączyli do nas jeszcze Gruzini, Tatarzy i Ormianie. Nazwisk wszystkich kolegów nie pamiętam, uczniowie mieszkali w mieście i okolicznych wsiach, dojeżdżali i dochodzili do szkoły pieszo. Zaczęli nas uczyć po polsku i po ukraińsku, rachunków, śpiewu i gimnastyki. Kierownikiem szkoły do 1937 roku był Stanisław Łopuszański, do czerwca 1941 roku Jan Fedoryszyn. Nauczycielami w szkole byli i uczyli: Jan Domański, Zofia Lachowska geografii, Maria Baczyńska chemii – Ukrainka, żona policjanta posterunku Policji Państwowej, ks. Pająk religii, pop Teodor Szumski religii prawosławnej, Tania Żilbersztejn, żydówka uczyła pierwsze klasy. Matematyki i rysunku uczył Adam Horak, gimnastyki Leon Zub i Jan Mazurkiewicz. Żyd Marian Kaczka uczył pierwsze klasy, torturowany został zamęczony przez NKWD w 1941 roku  piwnicy apteki Szołkajtisa. Matyaszek Teodor historii i języka polskiego, Ukrainiec J. Kirylczuk śpiewu, pięknie grał na skrzypcach. Języka ukraińskiego J. Spilniczenko. Drugie klasy i robótki ręczne, żona Komendanta (z 1939r.) posterunku Policji Państwowej – Helena Szymańska. Fizyki Józef Jasiński. Woźnym szkolnym był Mykoła Mykita. Wszystko byłoby w szkole dobrze, pomimo trwającej wojny z Niemcami, gdyby nie 17 września, kiedy to pobliską granicę Rzeczypospolitej przekroczyli Sowieci. Wśród niektórych Ukraińców, zwłaszcza u Żydów zapanowała wielka euforia i radość, ludzie wylegli na ulice. Część Ukraińców witała sowieckich żołnierzy już przy swoich domach na Nowym Mieście. Brudne, głodne i z daleka śmierdzące dziegciem wojsko szło od strony Korca główną ulicą Józefa Piłsudskiego w kierunku międzyrzeckiego Rynku. Tutaj Żydzi zgotowali im owacyjne powitanie, smaczku dodawał fakt zbudowania przez nich olbrzymiej  bramy powitalnej. Żydzi wystawili w Rynku, w rejonie sklepu naszego sąsiada Haima Szteremberga, długi na pięć metrów stół, przykryty czymś białym. Zapewne nie były to obrusy, raczej prześcieradła. Na stołach, specjalnie dla oficerów stała w litrowych butelkach wódka, kiełbasa i chleb. Dla sołdatów przed stołami ustawiono beczki ze śledziami. Czerwonoarmiejcy jedli łapczywie i szybko tak, że ciekło im po brodach. Obrywali tylko śledziom głowy, resztę wsuwali ile tylko weszło. My dziwiliśmy się, że chyba tego w życiu nigdy nie jedli. Jak w beczkach zaczęto oglądać dno, to wszyscy jak jeden polecieli nad naszą rzeczkę Stawy, by napić się wody. Rzeczka przyjęła nazwę Stawy zapewne dlatego, że rzeczywiście było nad nią dużo stawów, między innymi mój dziadek Andrzej był właścicielem takiego stawu rybnego. Rzeka nie była zbyt głęboka i szeroka tak, że szło ją przeskoczyć, ale za to płynęła nią krystalicznie czysta woda. Była na niej elektrownia wodna i młyn wodny, po bokach uroku dodawało 8 wiatraków. Gdy któryś z sołdatów zauważył rzeczkę i popróbował tej wody, reszta poleciała za nim, wiadomo wszystkie śledzie były mocno solone. Obserwowaliśmy cała tą hecę razem z ojcem stojąc przy kinie i było na co popatrzeć. Na spotkanie z Sowietami wyszedł cały kahał żydowski na czele z rabinem Jakubem Zasławskim. Kahał to wyrażenie oznaczające gminę, formę organizacji społeczności żydowskiej. „ To podstawowe ogniwo samorządu żydowskiego, najczęściej obejmujące Żydów (pełniących funkcję głowy rodziny) mieszkający w jakimś skupisku, czasem również żyjących w jego pobliżu, na przykład w podmiejskich wsiach. Na podstawie prawa Hezkat Iszub Żyd zamieszkujący inną miejscowość, a życzący trudnić się handlem lub innym rzemiosłem w jakimś mieście, zamieszkałem przez żydowską ludność, daremnie będzie szukał opieki praw i ustaw krajowych co do swego przesiedlenia się; nie otrzyma on tego przesiedlenia, jeżeli nie dostanie na to pozwolenia od swego Kahału równe jak od Kahału gromady żydowskiej, do jakiej chce się przeprowadzić. Dziś w Polsce istnieje tylko 8 gmin żydowskich oraz 7 filii tych gmin, skupionych w Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP.”  

/ Dawna ulica Mickiewicza w Międzyrzeczu Koreckim                                                                                                              

Cdn.                                                                                                                                           
Wspomnień wysłuchał ;   Eugeniusz Szewczuk   
Osoby pragnące dowiedzieć  się czegoś więcej o życiu na Kresach, nabyć moją książkę pt. „Moje Kresy” ze słowem wstępnym prof. St. Niciei, proszone są o kontakt ze mną tel. 607 565 427 lub e-mail Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.                                                                           

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.