Logo

Genocidum atrox. Cz.2

/ Szczątki ofiar z Ostrówek i Woli Ostrowieckiej. Źródło https://zbrodniawolynska.pl

Rok 1941

13 kwietnia 1941 r. we wsi Skorodyńce pow. Czortków; Stanisława Czarnecka (z domu Szatkowska) wspomina: „Pierwsze morderstwo w naszej miejscowości miało miejsce w nocy z pierwszego na drugi dzień Świąt Wielkanocnych 1941 r., dokonali go miejscowi banderowcy. Maria Wałkówna - polska nauczycielka pochodziła z Czortkowa, a pracowała w szkole w Skorodyńcach. Wróciła z domu do wsi przed wieczorem pierwszego świątecznego dnia. Wyszłam z koleżankami na jej powitanie zupełnie przypadkowo. Wyznała nam wówczas, że jej przedwczesny powrót spowodował zły sen z ostatniej nocy. Śniło jej się mianowicie, że bandyci ze wszystkiego ją ograbili. Po powrocie do wynajmowanego we wsi pokoju udała się na spoczynek. Późnym wieczorem ktoś zaczął dobijać się do jej okna. Zaniepokojona przeszła do mieszkania Andrzeja Sawickiego (u którego mieszkała), aby powiedzieć mu o tym. Tak mówił mi on sam po jej śmierci. Kiedy nauczycielka była u Sawickiego, weszli do niego banderowcy. Poczęstowała ich wtedy słodyczami i papierosami, z czego byli bardzo zadowoleni. Pod koniec spotkania zapewnili ją, że może spać spokojnie, bo oni pełnią wartę i nic złego się nie wydarzy.

Gdy wyszła z mieszkania Sawickiego, banderowcy zadrutowali jego drzwi, weszli do pokoju nauczycielki i dokonali morderstwa. Słychać było jej rozpaczliwy krzyk. Sawicki nie mógł otworzyć swoich drzwi, więc otworzył okno, krzyczał i prosił o ratunek. Sąsiedzi przybiegli i pozostali do rana na podwórku. Ale było już za późno. Mordercami byli: Mykoła Hapij i i Anton Szewciw. Ci sami, którzy zapewniali nauczycielkę, że nic złego jej się nie stanie. Wczesnym rankiem pojawiła się sowiecka policja. Wraz z innymi ludźmi weszłam do pokoju nauczycielki. Zamordowana leżała na łóżku. Ciosy zadane były nożem: w szyję, piersi i inne części ciała. Krew trysnęła aż na sufit. Zbryzgane były też ściany. Nauczycielka Maria Wałkówna cieszyła się w naszej miejscowości autorytetem. Środowisko bardzo ją lubiło. Była życzliwa i miła dla otoczenia szkolnego i dla wszystkich mieszkańców wsi. To zabójstwo było ciężkim przeżyciem dla nas wszystkich – Polaków. Postanowiliśmy wziąć udział w pogrzebie. Pochowana została w Czortkowie, w rodzinnym grobowcu Kotowiczów.

W moim domu wykonaliśmy wieniec, a w Czortkowie kupiliśmy szarfę z napisem “Ostatnie pożegnanie”. Na pogrzebie było nas 24 osoby młodych Polaków ze Skorodyniec. Od początku przygotowań do pogrzebu byliśmy obserwowani bacznie przez banderowców. Dali nam później odczuć swoje niezadowolenie”. (www.pnikut.net › teksty › Biuletyn ) „13.04.41 r. zamordowana została w Skorodyńcach nauczycielka (pochodząca z Czortkowa) – Wałkówna Maria (c. Stanisława), a w lesie zastrzelono Polaka – Soleckiego Franciszka, który powracał z pracy do domu”. (Kubów..., jw.).     

28 czerwca we wsi Kozaki pow. Złoczów: „W roku 1941, rankiem czerwcowego dnia, wybrał się kosić trawę na najdalszą od domu łąkę. Wczesnym popołudniem ciotka Stefka zaprowadziła małą Jańcię do swojej siostry Pauliny, która miała ją przypilnować. Kiedy wróciła do domu w garnku już kipiała woda. Wrzuciła na war pierogi i w tym czasie do jej domu przyszło dwóch sowietów z karabinami. Zapytali po rusińsku – tak wspominała. – De twij czołowik? – Odpowiedziała, że kosi łąkę. – Wedy do neho – padło polecenie. – Zaraz tylko wyjmę pierogi dla niego. – Wyjęła pierogi z garnka do miski, okrasiła, owinęła miskę jakimiś ręcznikami i w drogę do Jaśka, z sowietami. Przeszli tę długą drogę bez choćby jednego słowa. Doszli do wujka. Nie pozwolili mu zjeść. Nie pozwolili ciotce i wujkowi zbliżyć się do siebie. Padło polecenie:  – Idesz z namy! – Wtedy ciotka Stefka widziała swojego męża żywego po raz ostatni. /.../  Jaśka nie było! Szukały go po lasach – co dzień dalej od domu, po stronie w którą poszli z nim sowieci. Szóstego dnia od zaginięcia wujka szły przez las oddalony około osiem kilometrów od domu. Stali tam taborem Cyganie. Od taboru w ich stronę szła stara Cyganka, wołając ciotkę po imieniu „Stefka” i gestem ręki zapraszając ku sobie. Kiedy się do siebie przybliżyły spytała ciotkę: – Ty szukajisz swohu czołowika? – Nie czekając na odpowiedź wskazała kierunek i powiedziała, że leży przyrzucony grubą warstwą gałęzi. Szły zgodnie ze wskazówkami Cyganki. Mama pytała ciotkę, czy zna tę Cygankę. Ta odpowiedziała, że nigdy dotąd jej nie widziała. Znalazły Jaśka pod stertą gałęzi. Poraził je nie odór, a wygląd zamordowanego. Na rękach nie było skóry – wycięto mu „rękawiczki”, a na głowie miał zdartą skórę z włosami w kształcie szerokiego krzyża. Dziadek wozem pojechał do lasu po syna i przywiózł go do domu w Kozakach. Następnego dnia był pogrzeb… Kozaczanie, którzy go tłumnie żegnali mówili, że „to nie sowiety, no banderowcy” jego zamordowali. „Sowiety były łaskawsze – strzelały w tył głowy, a bandery męczyli – na strach w okolicy”. Mówiła mama: może Jaśku by żył, gdyby Stefka ich nie poprowadziła wtedy do niego na łąkę?… Zaraz na drugi dzień przyszli Niemcy.” (http://archiwumkresowe.pl/wujko-jasku-dramat-czerwcowego-dnia-roku-1941/ )  Jan Kazimierz Stojanowski, ur. 06.03.1906 – zm. 28.06.1941. Urodził się i wychował się na Kozakach. Całe życie pracował jako rolnik. Ślub ze Stefanią Wilk odbył się 06.07.1935. W czerwcu 1936 roku urodziła im się jedyna córka, Janina, którą osierocił pięć lat później – w czerwcu 1941 roku Jan został zamordowany przez banderowców. Pochowano go 05.07.1941 (Archiwum Diecezjalne w Zielonej Górze. Akta parafii katolickiej Zazule-Kozaki, zespół 214, sygnatura PZK-kat 1). We wsi Olganówka Nowa pow. Łuck grupa marszowa OUN zamordowała mieszkańców Olganówki Starej: Annę Paszkiewicz  lat 80, jej córkę Ewę Wilk lat 50, jej wnuczkę Genowefę Wilk lat 17 oraz wnuczka Czesława Wilk lat 6. Ofiary mordu pozwolili pochować dopiero 6 lipca, bez trumien, na poniemieckim cmentarzu.

W czerwcu w miasteczku Barysz pow. Buczacz: „Podczas wycofywania się wojsk sowieckich przed Niemcami, bojówkarze OUN zamordowali 11 ludzi: 6 Polaków, 3 Ukraińców i 2 Żydów. Wszyscy zostali zarżnięci w nocy we własnych domach. W mordzie tym brali udział miejscowi Ukraińcy: Stepan Duhlej, Wasyl Kasperuk, Mychajło Kałyniuk i Mychajło Krywinśkij.” (Irena Kotowicz: Krwawe kalendarium wydarzeń w BARYSZU, pow. Buczacz, woj. tarnopolskie; w: www.wbc.poznan.pl/Content/8333/Biuletyn%20nr63%202004.03.pdf ) We wsi Czechów pow. Buczacz: „Następne zbrodnie nastąpiły w czerwcu 1941 r., tuż po ataku Niemiec na ZSRR. W Czechowie, należącym do parafii w Monasterzyskach, miejscowi Ukraińcy, którzy stanowili większość, wymordowali swoich polskich sąsiadów. Wszystkich pomordowanych pochowano we wspólnej mogile, do której wrzucono i żywcem pogrzebano także ciężko rannych. Zginęło 17 osób: 11 Polaków, w tym sześcioro małych dzieci i 6 Ukraińców przeciwnych mordowaniu Polaków. Po dokonaniu mordu ukraińska ludność, uzbrojona w siekiery, widły, kosy i noże, próbowała dokonać rzezi pobliskiej Słobódki Dolnej (4 km od Monasterzysk), zamieszkałej wyłącznie przez Polaków. Kolumna napastników została jednak ostrzelana i rozproszona przez wycofujący się oddział wojsk sowieckich..” (Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Zagłada Korościatyna; w: „Nad Odrą” nr 1-2 z 2011 r.). 

3 lipca we wsi Skorodyńce pow. Czortków: Mówi Kazimerz Sołtys, s. Bazylego: „3 lipca 1941 r. przyjechało do Skorodyniec 5-ciu sowieckich żołnierzy po konne podwody dla potrzeb wojska. Na godzin przed ich przybyciem miejscowi Ukraińcy, jeżdżąc po wsi na koniach, ogłosili powstanie “Samostijnej Ukrainy”. Mój ojciec uciekł przed Sowietami aby nie zostać zabranym z podwodą i schronił się w pobliskim lesie. Tam spotkał swego szwagra - Ukraińca - Stepana Małaczuka, który pociągnął ojca w głąb lasu. Ku swemu zaskoczeniu ojciec zobaczył tam około 30 - tu uzbrojonych miejscowych Ukraińców, którzy ukryli się tu na widok sowieckich żołnierzy. Ukraińcy nakazali Małaczkowi wrócić do domu, ojca zatrzymali. Poprowadzili go jeszcze około kilometra w głąb lasu i tam zamordowali. Oględziny odnalezionych zwłok wykazały, że wyrwali ojcu srebrne zęby (i zabrali je), bagnetem przedziurawili obie dłonie i odcięli głowę. Krążyła potem po wsi wieść, że Ukrainiec - Antoni Bandura, zwany “Antiszko” przechwalał się, i jednym cięciem szabli odciął  głowę memu ojcu, która “spadła jak główka wróbla”. W morderstwie tym pomagali mu: Petro Firman zwany “Szozda” i Mychajło Hapij.[Ten “etatowy” morderca brał równie udział w uśmierceniu mojej ciotki – nauczycielki Marii Wałkówny (przyp. I.K.)] Zwłoki ojca odnalazłem ukryte pod gałęziami. Obok ciała leżała odcięta głowa. Zabraliśmy je z lasu w tajemnicy przed Ukraińcami i ukryliśmy w słomie w naszej stodole. Matka ojca poszła do przewodniczącego “Selrady” z prośbą o zezwolenie na pochowanie zwłok syna na polskim cmentarzu. Odmówiono jej i polecono zakopanie zwłok tam gdzie leżały. Po tygodniu skrzynkę z rozkładającymi się już  zwłokami znajomy Ukrainiec Sztokarski podjął się przewieźć i zakopać na cmentarzu. Kiedy odwiedziłem w 1978 r. Skorodyńce, wstąpiłem do dawnego sąsiada. Żył wtedy jeszcze i pokazał mi miejsce pochówku ojca.”  (www.pnikut.net› teksty › Biuletyn ). 6 lipca we wsi Taurów pow. Brzeżany: „W lecie 1941 r. Ukraińcy zamordowali 9 najwybitniejszych Polaków, przeważnie podoficerów rezerwy i strzelców. Przed śmiercią poddano męczenników najwymyślniejszym męczarniom. Na powracających Polaków z kościoła napadają bojówki ukraińskie każdej niedzieli, ofiarami napadów padają z reguły najwybitniejsze jednostki.” (1943, 12 września – Sprawozdanie PolKO w Brzeżanach dla Delegata RGO Leopolda Tesznara dotyczące mordów dokonanych na ludności polskiej na terenie powiatów brzeżańskiego i podhajeckiego. B. Ossol. 16721/2, s. 89-90). „W lipcu 1941 r. zostało uprowadzonych z domów kilku Polaków. Nacjonaliści ukraińscy przetrzymywali ich i przesłuchiwali w kancelarii budynku urzędu tzw. „Łobosiówce” (budynek nazwę swoją bierze od ziemianina, który był kiedyś jej właścicielem, miał 1000 ha pola i nazywał się Łoboś). Dwóch z zatrzymanych wypuszczono na wolność, resztę wywieziono do pobliskiego lasku „Netreba”, gdzie byli torturowani, a następnie bestialsko zamordowani. Odkopane zwłoki, rodziny ofiar mogły pochować na pobliskim cmentarzu kilka tygodni później. Było to bardzo niebezpieczne, gdyż dookoła były wsie zamieszkane zwłaszcza przez ludność pochodzenia ukraińskiego, jak Płaucza, Medowa, Kaplińce. Żony pomordowanych Polaków szukały i wykopywały zwłoki, za co brano je na przesłuchania do prokuratora tego samego, który spiskował przeciwko Polsce wraz z popem Petryckim. Bolesław Kozakiewicz przypomina go sobie bardzo dobrze, bo chodzili razem do jednej szkoły. Banderowiec był o rok od niego starszy. „Już w szkole wykazywał wrogie nastawienie przeciwko Lachom. W czwartej klasie wydrapał na portrecie Piłsudskiego oczy, za co go wyrzucili ze szkoły. Jego koledzy z klasy pisali na ścianach „precz Polaki z ukraińskiej ziemli”. Rodziny pomordowanych nie potrafiły rozpoznać wielu zwłok, ale widoczne były oznaki tortur. Ofiary były powiązane drutem kolczastym, miały obcięte języki, uszy, nos, i wydłubane oczy. Wśród ofiar rozpoznano: Michała i Stanisława Gużdę, Jana Kłaka, Mariana Nawaryńskiego, Jana Pereca, Franciszka Soczyńskiego, Emila, Jana i Piotra Zapotocznych oraz Antoniego Żebereckiego”. (Dr  Arkadiusz Szymczyna: Urodzony w Taurowie; Kresowy Serwis Informacyjny nr 4/2012). W nocy z 6 na 7 lipca we wsi Połowce pow. Czortków terroryści OUN zamordowali w okrutny sposób 15 Polaków. „Wrzucili granat ręczny do wnętrza domu rodziny Grodeckich. W wyniku eksplozji Grodecki ojciec został ciężko ranny, a syn Teofil stracił rękę. W rodzinie Stanisława Kwaśnicy zamordowali jego żonę Stanisławę wraz z małym dzieckiem. Stanisław Kwaśnica uratował się uciekając przez okno. Zginęli wówczas 85-letni mężczyzna, cztery kobiety i roczne dziecko. Oprócz 15 zamordowanych ukraińscy terroryści zranili 14 mieszkańców wsi, w tym 4 osoby odniosły ciężkie rany -- jednej z ofiar odrąbano prawą rękę.  Sprawcami zbrodni byli miejscowi terroryści OUN, mieszkańcy wsi Połowce. Okupacyjne władze niemieckie nie ukarały winnych. Ounowcy szantażowali grożąc, że jeżeli ktoś z Polaków ujawni sprawców, stanie się z nim „to samo, co z innymi”.(Aleksander Korman: „Zbrodnia OUN-UPA w Połowcach”; w: „Semper Fidelis”, lipiec-sierpień 1990 r.). Zamordowani zostali: Czapor Michał l. 60 i jego żona l. 55, Czapor Antoni l. 40 z żoną l. 40 i synem Michałem l. 15, Grodecki Marian l. 64 (ranny, zmarł w szpitalu), Kwaśnica Stefania l. 20 i jej 10-miesięczne dziecko, Szwedziński N. l. 27 i jego żona l. 25.

7 lipca we wsi Skorodyńce pow. Czortków zamordowali 8 Polaków. “Do Stefana doskoczyło z dziesięciu banderowców i pociągnęło za sobą Stefana, a Bojczuk, jak się później okazało – zabił Stefana. Wcześniej zabrano go do stodoły Dobrusznoho i tam torturowano. Odcięto mu koniec nosa, górną wargę, uszy i przyrodzenie. Tego zbrodniczego czynu dokonali byli koledzy szkolni Stefana, z którymi żył w zgodzie, razem bawili się i uczyli. Miał szansę na ucieczkę, ale z niej nie skorzystał, bo czuł się niewinny i nie spodziewał się, że to mogą uczynić jego koledzy. Zabitego Stefana zaniesiono na drabinie i wrzucono do Seretu. Po dwu tygodniach ciało wypłynęło, akurat na wprost naszego pola. /.../ Antoni Suchorolski, ten który zabrał Stefana Sitko z domu, prawdopodobnie przedostał się do Kanady i tam mieszka. Nasz sąsiad Hryńko Harbuz, który był również banderowcem, tez przedostał się do Kanady. Inny banderowiec z Kosowa o nazwisku Jakiw, również banderowiec, uciekł do USA” (Antonina Sitko; w: Komański..., s. 706). “Wszystkich pomordowali i wrzucili do rzeki Seret. Po 4 dniach na powierzchnie wypłynął Jan Kurasiewicz, którego zwłoki rodzina pochowała na brzegu. Po tygodniu wypłynął Stefan. Miał obcięte uszy, nos, język, genitalia i wydłubane oczy. Tego dnia, wraz ze Stefanem, zostali zamordowani w podobny sposób: Tomasz Chmieluk, Jan Karasiewicz, Franciszek Sitko, Franciszek Grabowiecki” (Wiktoria Jadrzyn; w: Komański..., s. 697). Inni: zamordowani zostali: Solecki Wincenty s. Jana (zakatowany w piwnicy kooperatywy), Sitko Stefan s. Wojciecha l. 36 (zakatowany w stodole Ukraińca Dobrusznoho), Sołtys Bazyli s. Michała (ścięto mu w lesie głowę) oraz 5 Polaków zamordowanych nad rzeką  i wrzuconych do Seretu: Chmieluk Tomasz s. Grzegorza, Sitko Franciszek s. Macieja, Grabowiecki Franciszek, Kurasiewicz Jan l. 48 (w 1939 roku był sołtysem), Kurasiewicz Kazimierz s. Wincentego. Mówi Piotr Kurasiewicz, s. Jana: „7 lipca 1941 r. przyszedł wieczorem do naszego domu Ukrainiec Antoni Bałabuch. Zabrał mego ojca (l. 48) na przesłuchanie do “Selrady”. W tym samym czasie inny banderowiec zabrał na podobne przesłuchanie Franciszka Sitko (ur. w 1919 r.). Po przesłuchaniach Polacy skazani zostali na śmierć. Taki wyrok dostał mój ojciec mimo, i nie udowodniono mu żadnej winy. Musiał zginąć  ponieważ był Polakiem. Jeszcze tej samej nocy został zamordowany na Seretem, w miejscu zwanym “jama Podrucznego”. Franciszek Sitko także zakłuty został bagnetami nad Seretem, w pobliżu mostu prowadzącego do wsi. Po trzech dniach zwłoki ojca przepłynęły rzeką do wsi Biała pod Czortkowem. Młynarz rozpoznał ojca i dał nam znać. Siostra ojca - Zofia Szczepańska - udała si do “Selrady” z prośbą o zezwolenie na zabranie zwłok brata. Wydał jej takie zezwolenie przedstawiciel “Selrady” Pawło Czubak. Pojechałem wówczas do Białej w towarzystwie kolegi Stefana Stelmaszczuka. Ułożyliśmy ciało ojca na wozie i wracaliśmy do Skorodyniec. W połowie drogi do wsi zatrzymało nas dwóch uzbrojonych banderowców - Anton Słoik i Mykoła Filkewycz. Kazali zrzucić z wozu zwłoki ojca. Ponieważ zawahałem się, zbliżył się do mnie jeden z nich i powtórzył polecenie. Drugi odwołał mego kolegę i coś mu nakazywał. Wtedy Stefan powiedział do mnie: zrzucimy ciało, żebyś mógł żywy stąd odjechać. Owinięte w prześcieradło zwłoki złożyliśmy na skraju drogi i szybko odjechaliśmy. Jak się później dowiedziałem, ciało ojca odciągnięto nad brzeg Seretu i w nieznanym mi miejscu zakopano. Cztery lata później, w marcu 1945 r. - banderowcy dokonali napadu na dom mojej 22 -letniej bratowej, Franciszki Kurasiewicz. Została zamordowana wraz z 2- letnią córeczką. W tym czasie mój brat walczył z Niemcami na froncie. Jej 10 - letni brat Tomasz ocalał dzięki dwom sąsiadkom - Ukrainkom, które zabrały go do siebie jako rzekomo dziecko ukraińskie.” (www.pnikut.net› teksty › Biuletyn  ) 

15 lipca we wsi Zazule – Kozaki pow. Złoczów Ukraińcy zamordowali  Karola Stojanowskiego i Władysława Stojanowskiego. Bogusław Mykietów, powołując się na księgę metrykalną LMZ – Liber Mortuorum Zazule – Księga zmarłych Zazule – od lutego 1930 roku do września 1944 roku podaje: „Wszystkich wpisów w księdze dokonał Michał Krall, proboszcz parafii Zazule Kozaki. /.../ Od 1 do 15 lipca 1941 roku według zapisów księgi zabito (occisus)- 3 Stojanowskich – Jana 1 lipca 1941, Karola i Władysława 15 lipca 1941 roku” (Bolesław Mykietów: e-mail do autora opracowania  z 9 czerwca 2009 r.). „Karol Stojanowski – ur. w 1913 roku w Kozakach koło Złoczowa, przed wojną zawodowy wojskowy, zamordowany 15.07.1941 w okolicach Złoczowa /.../ przez kolegów z wioski, Ukraińców. Koledzy Ukraińcy przyszli po niego, wywołali z domu. Byli to: Mycko i Diduszok z bandy Krawczuka z Zazul. Ciało znaleziono 2 tygodnie później w okopach koło Złoczowa. Karol miał połamane, wykręcone i związane z tyłu ręce i wydłubane oczy. Pogrzeb odbył się dopiero 29 lipca 1941 roku, jak znaleziono ciało” (Bolesław Mykietów: e-mail do autora opracowania z 19 listopada 2009 r.). „Jeden z oprawców Karola przyjechał do Polski po wojnie i osiedlił się. I chyba stał się kimś ważnym, może w UB albo w PPR”. (Bolesław Mykietów: e-mail do autora opracowania z 14 czerwca 2009 r.).

20 lipca we wsi  Kuropatniki pow. Brzeżany: „Mieszkaliśmy blisko plebanii, w tej części Kuropatnik, którą nazywano Szołomków.  /…/  20 lipca 1941 r.  mój stryjek Józef Adamów udał się do Kozowy. Został zaproszony przez panią profesor Zofię Szulc, na obiad. Przyjaźnił się z rodziną państwa Szulców i często u nich bywał. Stryjek przed złożeniem wizyty udał się jeszcze do kościoła. Stamtąd wywabili go Ukraińcy, pobili, związali drutem kolczastym i zabrali poza wieś na pole, gdzie dalej katowali stryja. Odchodząc strzelili konającemu w skroń. W nocy wrócili. Wozem zawieźli ciało 3 km dalej i zakopali na polu w ziemniakach. Następnego dnia rodzina odnalazła miejsce mordu i po śladach dotarła wieczorem do miejsca, w którym ukryto zamordowanego. Mimo że pole było świeżo redlone, prawdopodobnie dla zatarcia śladów, odnaleźli zwłoki, gdyż w upalny dzień w miejscu gdzie Ukraińcy zakopali stryja ziemniaki poschły. Mój ojciec razem z swoim bratem i matką odkopali stryjka i zabrali wozem do Kuropatnik. Następnego dnia odbył się pogrzeb”.(Marcin Horbacz, w:  http://www.kresowianiezkuropatnik.republika.pl/okuropatnikach.html).  

W lipcu 1941 roku we wsi Bobulińce pow. Buczacz Ukraińcy zamordowali 28-letniego Polaka o nazwisku Lipka i przydomku „Jetti”. Jego zwłoki odnaleziono w lesie; był przywiązany do drzewa, miał wydłubane oczy, obcięty nos, uszy, język, palce u rąk i nóg. Na początku lipca 1941 roku we wsi Czechów pow. Buczacz banda Ukraińców ze wsi Weleśniów uzbrojona w karabiny, widły, siekiery, kosy, łopaty, zamordowała 14 Polaków i 9 Ukraińców; m.in.: zarąbali siekierą Polkę Znamirowską, a jej trójce małych dzieci roztrzaskiwali główki o ramy drzwi, Polakowi Antoniemu Hińczakowi obcięli ręce i jeszcze żywego wrzucili do wspólnej mogiły i zasypali ziemią; Polkę Józefę Stanowską zabili ciosami ostrej motyki i noża – zmarła po kilku godzinach. Morderstwa przerwał wycofujący się oddział Armii Czerwonej. We wsi Dobrowody pow. Podhajce bojówkarze OUN zamordowali: studenta Adama Jasińskiego lat 19, byłego komendanta „Strzelca” Władysława Konopkę lat 27 oraz 50-letniego Władysława Koniecznego, którego przywiązali do konia i wlekli przez całą wieś. We wsi Torskie pow. Zaleszczyki: „Po wkroczeniu wojsk hitlerowskich na teren powiatu zaleszczyńskiego, już w pierwszych dniach lipca 1941 r., ukraiński pop grekokatolicki Piotr Sawrij podczas kazania w miejscowej cerkwi posłużył się biblijną przypowieścią, że nadszedł czas, „aby wyrwać kąkol z naszej pszenicy”. Było to oficjalne wezwanie do mordowania Polaków i sankcjonowało zbrodniczą działalność banderowskich bojówek OUN. Pierwszą ofiarą już w 1941 r. był Antoni Sędziszewski, lat 35, były kawalerzysta i komendant „Karusów” w Torskim. Został on uprowadzony z domu przez banderowskich bojówkarzy i zginął bez wieści. W trzy tygodnie później, w wyniku poszukiwań prowadzonych przez jego brata Józefa, zostały odnalezione jego zwłoki. Odkryto je w studni we wsi Uhryńkowce, w tzw. Percowej Dolinie, obok ruin nie istniejącej już karczmy. Oględziny zwłok wskazywały, że zamordowany był przed śmiercią torturowany. Miał związane drutem kolczastym ręce i nogi, palce u rąk i nóg połamane, wyrwany język, wydłubane oczy, odcięte genitalia, a ciało było pokryte licznymi kłutymi ranami” (Aleksander Chmura; w: Komański..., s. 890). We wsi Uhryńkowce pow. Zaleszczyki został zakłuty nożami przez miejscowych Ukraińców nauczyciel Wiktor Uhlik. We wsi Wierzbowiec pow. Trembowla Ukraińcy uprowadzili kpr. podch. Macieja Bielawskiego, przywiązali go do drzwi stodoły, przecinali nożami skórę i ściągali pionowymi pasami z ciała za pomocą obcęgów. We wsi Zaliśce pow. Łuck Ukraińcy udusili sznurkiem 19-letniego Polaka Tadeusza Kaczora.

21 sierpnia w kolonii Dobrzanica pow. Przemyślany zostali zamordowani przez Ukraińców Bosak Józef, lat 28 oraz Erazmus Józef, lat 22 (Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009,  s. 123). „Gdy brat, Józek Bosak, wrócił z młyna bez mąki, bo tam dowiedział się o aresztowaniu rodziny przez Ruskich, postanowił ukrywać się u żony stryja, który mieszkał we wsi Biała. Razem z nim był brat Janek. Gdy sprawa wywózki trochę ucichła, wrócił do Dobrzanicy, do ciotki. Jej nie zabrali do transportu, bo jej dziesięcioletni synek jeżdżąc na sankach wybił sobie nogę w biodrze i miał ją w gipsie. Pozostawili również jego dziadka, osobę ponad 80-letnią. Rosjanie zabrali natomiast ojca tego dziecka i jeszcze czworo pozostałych dzieci. Janek poszedł do tamtejszego urzędu gminnego i zwrócił się z prośbą do ukraińskiego urzędnika, aby pomógł w zwróceniu mu żony i córek. Urzędnik obiecał mu załatwić tę sprawę i Józek wrócił zadowolony do cioci. Miał kryjówkę na strychu. Po kilku dniach zgraja banderowców otoczyła dom cioci i łamiąc jej rękę wymusili na niej podanie miejsca ukrywania się Józka. On widząc znęcanie się nad ciocią, wyszedł z ukrycia. Ciotkę banderowcy puścili, ale jeszcze zmuszali go do zdradzenia kryjówki brata Janka, który był w stodole. On jednak jej nie ujawnił. Brat Józek został wyprowadzony do lasu, przywiązany do drzewa i zamordowany w okrutnych męczarniach.” (Ludwika Bosak-Stec; w: Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009,  s. 122 – 123). „Mój brat przyrodni Józef Erazmus kolegował się z Józefem Bosakiem i z nim razem spał u ciotki Józka w Dobrzanicy. 21.08.1941 r. do jej domu przyszła grupa Ukraińców i obu zabrała. Mój brat byłby w tym czasie jeszcze nie zamordowany, bo nacjonaliści ukraińscy jeszcze masowo nie zabijali Polaków. Został jednak zamordowany przez nich, bo nie chcieli zostawić przy życiu świadka swojego morderstwa.” (Franciszek Madera; w: Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009, s. 123).

W lipcu lub sierpniu 1941 roku we wsi lub majątku Karasin pow. Kowel Ukraińcy spalili kościół z dziećmi pierwszokomunijnymi i zamordowali księdza. „Ks. Andrzej Kwiczała, proboszcz parafii w Maniewiczach, opowiadał o parafianach, którzy oprowadzali go po okolicznych lasach i pokazywali miejsca, w których zamordowana została cała rodzina polska. „Kiedyś wzięli mnie na Załazie, to, to taka wioska blisko granicy z Białorusią, i pokazują: tu leży nasza rodzina, tu zamordowani chłopcy z sąsiedztwa, tam inni. Idą i po kolei stawiają znicze - wspomina ksiądz, Nie ma rady, do każdej z tych mogił trzeba podejść i się pomodlić. Jak tu ominąć miejsce w Karasinie, gdzie został spalony kościół z dziećmi  pierwszokomunijnymi, a księdza wywleczono i zamordowano gdzie indziej. Nocą, po kryjomu postawiłem tam krzyż. Stoi do dziś, a miejscowi jeszcze kwiatki przy nim położą.” („Żal kresowych stanic”, w: „Nasz Dziennik”  z 23 – 24 października 2010 r.).

Latem 1941 roku we wsi Olecko pow. Brody: “We wsi ukraińskiej Olecko niedaleko Brodów stały sobie jeszcze w 1941 roku na skraju na pewno 3 a może 5 gospodarstw polskich. Pewnej gorącej letniej nocy podeszli pod domy nacjonaliści ukraińscy podpalili jakimś zapalającym płynem, a uciekających drzwiami i oknami wepchnęli widłami do wewnątrz....Tak zginęli; maja ciotka, wujek, siedmioro kuzynów i kuzynek! Ponoć nie ma tam teraz żadnego śladu”. (Gość; w: http://forum.pomorska.pl/zapomnij-o-kresach-masowe-ludobojstwo-t49184/page-5 ; 02 październik 2011)

23 października we wsi Podwołoczyska pow. Skałat: zamordowany został przez Ukraińców proboszcz Stanisław Wikoński „Wilkoń”. „Zamordowany podczas ludobójstwa popełnionego przez Ukraińców, zwanego „wołyńskim”: torturowany, w głowę wbito kilka wielocalowych gwoździ, zmarł po wielogodzinnych mękach.”     (http://www.swzygmunt.knc.pl/MARTYROLOGIUM/POLISHRELIGIOUS/vPOLISH/HTMs/POLISHRELIGIOUSmartyr2987.htm  ). W październiku 1941 roku we wsi Dubowica pow. Kałusz został uprowadzony i zamordowany  Jakub Żak. „Zwłoki nosiły ślady tortur przed śmiercią: wykłute oczy, obcięty język i wiele ran kłutych” (Siekierka..., s. 1245, stanisławowskie). „Jakub Żak ur. 1915 r. ożenił się we wsi Zyzanówka z Marią. Żonę z dzieckiem wywieziono na Sybir. Jakub uniknął wywózki ponieważ w tym dniu poszedł do Dąbrowy do rodzinnego domu młócić zboże. Wracając do Zyzanówki został porwany we wsi Dubowice, znaleziono go w lesie porżniętego nożami na Siwce.” (Władysława, córka Józefa i Zofii Żak; Zeszyty łukowieckie, nr 11 – 12, Październik 2005 – Grudzień 2006). W listopadzie 1941 roku we wsi Zalipie pow. Rohatyn Ukraińcy zarąbali siekierami i zakłuli nożami 7-osobową rodzinę polską Zabłockich.

31 grudnia we wsi Nahaczów – Werbcze pow. Jaworów: „31.12.1941 r. w podpalonym przez bandy UPA (OUN – przypis S.Z.) domu zginęła moja rodzina z całym dobytkiem. W domu spalił się żywcem Jan Mailinger i moja babcia, Józefa Mailinger. W tamtych czasach zamordowany został też mój wujek Józef Gargosz, jego żona, Antonina i ich półroczne dziecko” (Kazimierz Mailinger, Gołaszowice, list do gazety „Nasz Dziennik”).

   Rok 1942

Odnotowałem 327 miejscowości, w których w 1942 roku Ukraińcy mordowali Polaków, w tym w 137 miejscowościach w zbrodniach uczestniczyli policjanci lub gestapowcy ukraińscy. Poniżej przykłady zbrodni bojówek OUN oraz chłopów ukraińskich (190 miejscowości). 

4 stycznia 1942 roku we wsi Zalesie pow. Horochów Ukraińcy zamordowali rodzinę Żarczyńskich (rodziców i ich syna z żoną) oraz 20-letniego Polaka, który ukrywał się u nich po ucieczce z deportacji w głąb ZSRR w 1940 r. Zamordowali także sąsiadkę Ukrainkę. „Przesyłam zdjęcie moich pra pra dziadków którzy zostali zamordowani w dniu 4 stycznia 1942 roku w Zalesiu, a byli to Żarczyńska Anna z Bronowickich jej mąż Felicjan Żarczyński oraz ich syn Antoni Żarczyński i jego żona Nadzieja z domu Borowiec oraz w tym dniu został zamordowany również Tadeusz Donizo, który otrzymał schronienie u moich pra pra dziadków po tym jak jego rodzinę wywieziono na Syberię.”  (https://www.facebook.com/wolynpamietam/photos/szko%C5%82a-powszechna-w-wyrce-gmina-stepa%C5%84-powiat-kostopol-wojew%C3%B3dztwo-wo%C5%82y%C5%84skie-par/461366387260872 ). W styczniu 1942 roku we wsi Nowiny Czeskie pow. Dubno Polacy z sąsiednich wsi uczestniczyli w zabawie karnawałowej. Przerwał ją komendant policji ukraińskiej z posterunku w Młynowie Dmytro Nowosad, który oświadczył, że na zabawę przyszły polskie świnie, a im oraz Żydom wstęp jest wzbroniony. Gdy Polacy zaczęli zabawę opuszczać zostali zaatakowani przez ukraińskich bojówkarzy, którzy posługując się kołkami, drągami i kijami zakatowali na śmierć dwóch młodych Polaków, a kilku ciężko pobitych zdołało uciec. Nowosad, członek OUN, kat Polaków i Żydów, w 1954 r. został rozpoznany przez Polaków z Młynowa w 1954 w Polsce jako naczelnik jednego z wydziałów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie. Stąd wyjechał do Poznania, gdzie w 1955 r. ponownie został rozpoznany i podobno aresztowany.  W miasteczku  Stepań pow. Horochów w 1941 r. powrócił z sowieckiego więzienia leśniczy Jan Serediuk; pod koniec stycznia 1942 roku został dopadnięty nad brzegiem rzeki Horyń przez Ukraińców i pobity śmiertelnie. (Edward Orłowski; w: http://www.krosno.lasy.gov.pl/documents/149008/17558056/martyrologium+le%C5%9Bnik%C3%B3w+2013.pdf ). 3 lutego w kol. Janówka pow. Sarny zamordowani zostali: Teodorowicz Bronisław, żona Leontyna z d. Brzozowska, dzieci: Władysława, Antoni, Helena 1928 - uszła z życiem, po wojnie mieszkała w Sławnie, pozostali zostali zamordowani. (http://free.of.pl/w/wolynskie/miejsca-j/janowka-09.html ) 

W lutym w nadleśnictwie Jaremcze pow. Nadwórna został zamordowany w okrutny sposób przez Ukraińców razem z żoną i dwiema córeczkami nadleśniczy Białęski Henryk. We wsi Pawłokoma pow. Brzozów ukraiński nauczyciel Lewicki złożył donos do Niemców, że Polacy mają broń. Policja ukraińska aresztowała 5 Polaków, w tym dwie kobiety. Na miejscy poddano ich torturom, m.in. połamano im ręce i nogi. Broni nie znaleźli, ale zabrali ich ze sobą i ślad po Polakach zaginął. 

20 marca 1942 roku Władysław Sikorski poleciał do Stanów Zjednoczonych. „Został przyjęty przez prezydenta Roosevelta, który zapewnił go, że rząd USA zgodnie z zasadami Karty Atlantyckiej nie zaciągnie w czasie trwania wojny żadnych tajnych zobowiązań wobec zmian granic w Europie”. (Żaroń Piotr: Armia Polska w ZSRR, na Bliskim i Środkowym Wschodzie, Warszawa 1981, s. 119).

W marcu we wsi Stawki Kraśnieńskie pow. Skałat Ukraińcy zamordowali 22-letniego Bronisława Balickiego, którego powiesili na drzewie obok wiejskiej kaplicy z rękami związanymi drutem kolczastym do tyłu oraz 67-letnią Konstancję Gancarz zabili wrzucając przez okno granat do jej domu. 4 kwietnia we wsi Hleszczawa pow. Trembowla Ukraińcy uprowadzili polskiego nauczyciela Jana Nogę. Jego zwłoki odnalezione w studni miały wydłubane oczy, odcięte genitalia, na szyi zaciśnięty sznur.

Brytyjski minister spraw zagranicznych Eden w nocie z 17 kwietnia 1942 r. do rządu polskiego zapewniał, że „w każdym razie rząd jego królewskiej Mości nie zamierza zawierać żadnego układu dotyczącego lub naruszającego stan terytorialny Rzeczpospolitej Polskiej. /.../ Rząd JKM nie uznaje żadnych zmian terytorialnych dokonanych w Polsce od sierpnia 1939. Zapewnienie to będzie zastrzeżone w każdym układzie”. (Żaroń..., s. 119).

W kwietniu w mieście Kałusz woj. stanisławowskie miejscowi Ukraińcy zamordowali 30-letniego Wawrzyńca Gabinieta zadając mu 6 ciosów nożem w piersi i brzuch. W miasteczku Klewań pow. Równe Ukraińcy rozwiesili antyniemiecką odezwę w języku polskim, za co Niemcy rozstrzelali kilku Polaków, w tym ojca z dwoma synami. 4 maja w kol. Jachimówka pow. Horochów Ukraińcy zamordowali małżeństwo Władysława i Stanisławę Kawarskich. We wsi Chłopiatyn pow. Sokal (obecnie pow. Hrubieszów): „Jestem córką kobiety, która miała zmienione nazwisko na potrzeby organizacji AK. Mama była łączniczką i drogo za to zapłaciła. Wymordowano jej najbliższą rodzinę, matkę Pulinę Sierżęga z d. Mauer, ojca Michała Sierżęgę, babcię Katarzynę Mauer z d. Tarnowska, brata Stanisława i Jana, którzy nie byli jeszcze pełnoletni. Stało się to we wsi Chłopiatyń na wiosnę w 1942 roku. Mama w tym czasie była z partyzantami” (Bogusia Światłowska, 22.08.2007; www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl ). We wsi Kisorycze pow. Sarny: „Pierwszy zbiorowy mord dokonany w czasie okupacji niemieckiej przez zbrodniarzy ukraińskich na Polakach zanotowały kroniki w Kisoryczach sarneńskich wiosną 1942 r. Ksiądz rzym.-kat. o. Piotr z Michałowic i Paweł Dawidowicz, pracownik leśnictwa z Perełysianki zostali pojmani i poddani okrutnym torturom. Grupą napastników kierował Adam Jachymeć (wchodzili do tej grupy również dwaj jego synowie). Po pobiciu ofiar (mających skrępowane ręce i nogi), rozcięto im brzuchy, wydostające się wnętrzności posypano mąką, a następnie przypędzono świnie, ażeby je wyżarły”.(Stanisław Dłuski: “Fragment wielkiej zbrodni” ; w: „Las Polski”, nr 10 z 1991 roku). 

W kolonii Polanówka pow. Kostopol: „Pierwsza tragedia w życiu rodziny wydarzyła się w 1940 r. - Pamiętam zapłakaną twarz mamy, to było w maju. Zapytałem: „Co się stało?” „Ojca wywożą na Sybir” - odpowiedziała -  wspomina ks. Żurawski. Przed wywózką widział jeszcze przez kraty twarz ojca, na plebanii w Derażnem, zajętej przez NKWD. Ojciec był tak pobity, że trudno go było rozpoznać. Wywózka na Sybir, która wtedy wydawała się niemalże końcem świata, już niedługo miała się okazać drogą do ocalenia. /.../ Już niecały rok później z rąk banderowców zginął pierwszy z braci ojca, Stanisław. Razem z małym synem zostali zamordowani w swoim gospodarstwie. Drugiego brata, Stefana, z żoną i dwójką małych dzieci, bandy UPA dopadły w lesie w czasie ucieczki. Wyjątkowo okrutna śmierć we własnym gospodarstwie spotkała także osiemnastoletnią Janinę, kuzynkę i trzeciego z braci ojca - Aleksego, którzy postanowili wrócić do Polanówki po swoje rzeczy.” (Anna Lewandowska: „Ks. Tadeusz Żurawski: W sprawie Wołynia potrzeba ludzi pokornego serca”; 30 September 2016. W: http://kurierwilenski.lt/2016/09/30/ks-tadeusz-zurawski-w-sprawie-wolynia-potrzeba-ludzi-pokornego-serca ).  We wsi Szwejków pow. Podhajce  „Wiosną 1942 r. zam. rodzinę Adamowiczów”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie do listy strat ludności polskiej podanej przez Komańskiego i Siekierkę dla województwa tarnopolskiego, 2004; w: Ludobójstwo OUN-UPA na Kresach Południowo-Wschodnich. Seria – tom 7, Kędzierzyn-Koźle 2015). We wsi Wasylkowce pow. Kopyczyńce: „Napisano (H. Komański, Sz. Siekierka...., s. 248, tarnopolskie), że w lutym 1944 uprowadzono i zamordowano 4 Polaków: Zdaniak Józef; Zdaniak Anna, żona Józefa; Zdaniak Michał; Zdaniak ... rolnik; tymczasem mordu dokonano wczesną wiosną 1942 roku. Żona Józefa Zdaniaka miała na imię Genowefa, a nie Anna  - jej nazwisko panieńskie: Racławska”  (Edmund Kunicki, 24.07.2007; w: www.stamkiewicze.com/ludobojstwo.pl ).

W czerwcu we wsiach: Niegowce, Nowe Kopanki i Pniaki pow. Kałusz Ukraińcy wymordowali mieszkających tu Polaków, ograbili i spalili ich gospodarstwa; ilość ofiar nie została ustalona; we wsi Tynne pow. Sarny Ukraińcy 60-letniemu zarządcy majątku wbili w ciało kozioł do rznięcia drewna (kołki w kształcie litery „X”), drugiemu odcięli głowę (był to samotny mężczyzna z Gdyni). Zamordowali także Ukraińca – woźnicę w majątku (został zastrzelony) oraz jego żonę Polkę z rocznym dzieckiem, którym poderżnęli gardła. 

W lipcu w majątku Omelno pow. Łuck Ukraińcy zamordowali 18-letniego Władysława Urbańskiego. „Zwłoki były poćwiartowane, wydłubane oczy, obcięty nos i język”. (Edward Kamiński: http://www.strony.ca/Strony36/articles/a3604.html). We wsi Soroki pow. Buczacz miejscowi Ukraińcy zamordowali 2 braci Górali, których rodziny deportowano 10 lutego 1940 r. na Sybir. We wsi Wiśniowczyk pow. Przemyślany: „W lipcu 1942 Ukraińcy zabrali z domu (Wiśniowczyk) naszego sąsiada, Michała (ur. 1924), którego nazwiska nie pamiętam. Zabili go tego samego dnia a zwłoki pozostawili w zaroślach. Po dwóch tygodniach zlatujące się do zwłok wrony wskazały to miejsce. Matka jego rozpoznała go po ubraniu, bo ciało było już w rozkładzie.”  (Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009  s. 182).

W sierpniu we wsi Biczal pow. Kostopol: „Niesłychane morderstwo polskiej rodziny o nazwisku Klinkiewicz, z żoną i 2 córkami było we wsi Biczal, gm. Derażno. Zostali porąbani siekierami, na podłodze były znaki siekiery i dużo krwi. Ściany były pokrwawione, zabici przez miejscowych Ukraińców. Ja przez tą wieś przejeżdżałem. Zobaczyłem koło Klinkiewiczów dużo ludzi zgromadzonych. Mnie to zaciekawiło. Zapytałem się co się stało? Odpowiedziano – młynarza Klinkiewicza z całą rodziną zamordowano. Wszedłem do mieszkania i zobaczyłem ten widok. Zacząłem pytać, a jeden z Ukraińców odpowiedział: „budemo ryzaty Lachów”. Był to sierpień 1942r. W tym roku przeważnie Ukraińcy rabowali nocami polskie rodziny.” Mieczysław Kobyłecki; w: http://wolyn.freehost.pl/wspomnienia/kobylecki_mieczyslaw.html ). We wsi Rokitnica pow. Kowel Ukraińcy zamordowali Ludwika Słonińskiego odcinając mu głowę, oraz ciężko ranili 1 Polkę (Adam Peretiałkowicz: Biuletyn Informacyjny 27DWAK, nr 1/1993). We wsi Sucha Woda pow. Lubaczów miejscowi Ukraińcy zamordowali 2 chłopców; byli to: Szczepan Greń lat 16 i Aleksander Juchacz lat 17. We wsi Usznia pow. Złoczów Ukraińcy zamordowali rodziny Bojakowskiego Józefa, Domańskiego Łukasza, Olejnika Józefa oraz Rypatowskiego Franciszka.

Latem 1942 roku w kol. Adamówka, gm. Werba, pow. Dubno, zamaskowani Ukraińcy utopili w studni Romana Kwiatkowskiego oraz zamordowali Jarosława Wronę  ps. „Stańko”, Czecha z pochodzenia, katolika, którego żoną była Józefa z d. Kwiatkowska. Jarosław został w tym samym dniu, co teść zamordowany przez Ukraińca, który zalecał się do Józefy. Ciągnięty końmi za nogę kilkaset metrów do pobliskiego lasu, gdzie dopiero po kilku dniach znaleziono jego zwłoki leżące ukrzyżowane na drewnianym krzyżu. (http://wolyn.freehost.pl/miejsca-a/adamowka_werba-01.html ) We wsi Omelno pow. Łuck: “Władek Urbański, o siedem lat starszy ode mnie, mój ulubiony kuzyn, wyróżniał się młodzieńczą urodą i inteligencją. W wieku 15 lat skończył z wyróżnieniem technikum mechaniczne w Brześciu. Dalsze plany studiów inżynieryjnych przerwała wojna. Latem 1942 r. byli ukraińscy koledzy w Kołkach ostrzegli go, że banderowcy czają się na jego życie. Schronił się czasowo w pobliskim majątku ziemskim w Omelnie, u starszej siostry Katarzyny (Dody), której mąż Marian Drozdowski pracował w zarządzie posiadłości. Majątek zaopatrywał w żywność garnizon niemiecki w Kołkach, był więc niejako pod ochroną. Banderowcy nie mogli jednak ścierpieć Polaka tam pracującego. Marian zauważył w porę kilku zbliżających się oprawców. W ostatniej chwili wyskoczył oknem w krzaki ogrodowe. Nie zdążył uciec Władek. Po niemal dwóch tygodniach jadącego konno Niemca z garnizonu do Omelna po swoją porcję słoniny i jajek, zatrzymało kilku wyrostków ukraińskich. Gestykulując sprowadzili go z drogi w zarośla. Niemiec często bywający w majątku poznał pod przykryciem gałęzi szlafrok Mariana Drozdowskiego, który zwykle nosił rano. Użyczył go Władkowi na czas pobytu. Dziadek Urbański z wnuczką Ireną, siostrą Władka, z narażeniem życia pojechali na wskazane przez Niemca miejsce. Zwłoki były poćwiartowane, wydłubane oczy, obcięty nos i język. Pochowano go na cmentarzu miejskim w Kołkach:”. (Edward Kamiński: Porzućcie wszelkie nadzieje; w:  http://www.strony.ca/Strony36/articles/a3604.html ). We wsi Stechnichowce pow. Zbaraż: „W lecie 1942 r. zostały zam. 4 kobiety z rodziny Snihur i.n.; 5. Piotrowski i.n.”  (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie..., jw., tom 7). W kolonii Wilcze pow. Łuck:  „W kolonii Wilcze pojmano pracownika leśnictwa Józefa Bobera i Paulinę Choreżyczewską. Po skrępowaniu ofiar, uprzednio rozebranych i dotkliwie pobitych, przywiązano je do najbliżej rosnących drzew. Następnie rozcięto im brzuchy, a wydostające się wnętrzności przywiązano sznurami do zwisających gałęzi. Do czasu utraty przytomności ofiary kłuto nożami i bagnetami oraz ostro zakończonymi prętami metalowymi, zmuszając je do tańczenia” (Stanisław Dłuski: “Fragment wielkiej zbrodni”; w: „Las Polski”, nr 10 z 1991 roku oraz Wańkowicz Melchior: „Od Stołpców po Kair”, Warszawa 1969).

We wrześniu w futorze Grabów pow. Równe Ukraińcy zamordowali 3 Polaków, w tym Budzewską z córką.

6 października w kol. Moczułki pow. Równe zamordowali 20-letnią Elżbietę Kolczyńską.

14 października 1942 roku ukraińscy nacjonaliści przyjęli jako datę utworzenia przez OUN ludobójczej formacji  –  Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). W rzeczywistości pod koniec 1942 roku OUN-B dopiero podjęła decyzje o tworzeniu oddziałów  partyzanckich – i to pod nazwą Wojskowe Oddziały OUN-SD (Samostijnikiw Derżawnikiw). Wówczas istniała Ukraińska Powstańcza Armia zorganizowana przez Tarasa Borowcia „Tarasa Bulbę” (stąd nazywano ich „bulbowcami”). OUN Bandery „ukradł” im tę nawę w marcu 1943 roku, a oddziały „bulbowców” przemocą wcielił do swojej formacji. Datę 14 października 1943 roku ustaliła sobie działająca w Kanadzie Ukraińska Główna Rada Wyzwoleńcza na posiedzeniu 30 maja 1947 roku. Nacjonaliści ukraińscy z frakcji banderowskiej fałszowanie historii dotyczącej UPA zaczęli więc już od daty jej rzekomego utworzenia.

W październiku 1942 roku we wsi Berehy (Brzegi)) Górne pow. Lesko bojówkarze SB -OUN zamordowali braci Raczek, gajowego oraz geologa, ich dom ograbili i spalili. Podawane jest też ich nazwisko jako Baczek. Witold Mołodyński w „Gazecie Bieszczadzkiej”  nr 5/2003 pisze: „Pierwsza tragiczna wiadomość dotarła do nas jesienią 1942 r. Bojówka OUN dokonała mordu na czteroosobowej rodzinie Pradłowskich z Rabego oraz na braciach Baczkach w Berehach Górnych. Jeden z tych braci był gajowym, drugi – geologiem”. We wsi Tiutkiewicze pow. Równe Ukraińcy śmiertelnie pobili 21-letniego Józefa Kolczyńskiego. We wsi Ulaniki pow. Łuck Ukraińcy zamordowali Piotra Sawickiego, kierownika szkoły. We wsi Żurów pow. Rohatyń „W październiku 1942 r. został uprowadzony: 1-14. Ostrowski Ludwik l. 30; Ostrowska Katarzyna matka Ludwika; Zabłocka Aniela z domu Ostrowska w zaawansowanej ciąży; Rodzina Jabłkowskich (10 osób): dziadek, jego syn i synowa ojciec i matka i trójka dorosłych dzieci, z których najstarszy był z żoną i trójką małoletnich dzieci.” (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz: Uzupełnienie...; w: Ludobójstwo OUN-UPA na Kresach Południowo-Wschodnich. Seria – tom 8, pod redakcją Witolda Listowskiego, Kędzierzyn-Koźle 2016). 4 listopada we wsi Wyrka pow. Kostopol Ukraińcy wymordowali 10-osobową rodzinę, gajowego, nadleśniczego, leśniczego, siekierami 4-osobową rodzinę polskich nauczycieli oraz zarządcę folwarku. 7 listopada we wsi Wołkowyja pow. Dubno do domu rodziny nauczycieli Sierżyckich oraz ziemian Obuch-Woszczatyńskich wdarła się grupa uzbrojonych Ukraińców, policjantów i cywili. Zamordowali: małżeństwo nauczycieli i ich 3 dzieci (lat 5 oraz półtoraroczne bliźnięta), rodziców nauczycielki oraz małżeństwo ziemiańskie (lat 83 i 71), które było teściami gen Franciszka Niepokólczyckiego. 24 listopada w miasteczku Ołyka pow. Łuck Ukraińcy zamordowali Antoninę Prendecką (Prędecką), lat 53. Uciekła na strych i broniąc się uderzyła jednego z „bohaterów ukraińskich” w głowę, że wkrótce zmarł. W listopadzie 1942 roku we wsi Barycz pow. Buczacz: „Banderowcy zamordowali Stanisława Niedziałkę, który pochodził z Wołynia, a osiedlił się w Baryszu. Ponadto na drodze ze stacji kolejowej do wsi zatrzymali N. Jaworskiego i zamordowali go na łące nożami.” (Irena Kotowicz: Krwawe kalendarium wydarzeń w BARYSZU, pow. Buczacz, woj. tarnopolskie; w: www.wbc.poznan.pl/Content/8333/Biuletyn%20nr63%202004.03.pdf ). „Listopad 1942. Zamordowano instruktora tytoniowego z żoną i dwojgiem dzieci w powiecie dubieńskim”. (1943, czerwiec – Opracowanie dotyczące napadów na Polaków dokonywanych w powiecie krzemienieckim i dubieńskim. W: B. Ossol., 16722/2, s. 323-325). We wsi Kozaczyzna pow. Borszczów  banderowiec Kyryło Gabrych uprowadził z domu 25-letnią Polkę Stefanię Awanturę. Po kilku dniach znaleziono jej zwłoki w pobliskim lesie. Wisiała powieszona za obie ręce na gałęzi drzewa. Pod nią były ślady ogniska, miała spalone stopy i dolną część ubioru. W kol. Ludwiszyn pow. Łuck pod koniec listopada 1942 Ukraińcy zamordowali rodzinę Uboczków „po wcześniejszych nieludzkich torturach. Tego dnia zginęło 9 osób, w tym dwoje małoletnich dzieci, które po śmierci wrzucono do palących się domów”. (Stanisław Jastrzębski: Samoobrona Polaków na Kresach Południowo-Wschodnich w II RP w latach 1939 – 1946”, Wrocław 2008, s. 72). W kol. Mosty pow. Łuck zamordowali 4-osobową rodzinę Bilskich: matkę z 3 dzieci i spalili ciała wraz z domem, ojciec Mieczysław ciężko ranny wydostał się z płonącego domu. We wsi Neterpińce pow. Zborów zatrzymali 31 Polaków pod pozorem wywózki na przymusowe roboty do Niemiec, wszyscy zostali zamordowani, w tym Paszniak Stanisław. We wsi Niemirów Zdrój pow. Rawa Ruska: ”Z poczynionych w toku śledztwa ustaleń wynika, że między innymi w Niemirowie Zdrój już w listopadzie 1942 r. w czasie napadu na wieś nacjonaliści ukraińscy dokonali zabójstwa 17 osób ukrywających się w domu sąsiada narodowości ukraińskiej. Pozostali mieszkańcy wsi, którzy przeżyli napad ukrywając się w miejscowym kościele, na polecenie władz niemieckich przewiezieni zostali do Rawy Ruskiej, a następnie koleją do centralnej Polski” (IPN Wrocław, sygn. S. 13/00/Zi). We wsi Radawa pow. Jarosław miejscowi Ukraińcy z SKW zamordowali 22-letnią Genowefę Borowicz oraz 23-letniego Michała Szegdę. We wsi Werba pow. Dubno Ukraińcy zamordowali za pomocą noży kierownika szkoły Urbańskiego, jego żonę i 2 dzieci. W majątku Żabokrzyki Wielkie pow. Dubno miejscowa młodzież ukraińska zamordowała administratora majątku Machana, jego żonę i dziecko oraz niańkę – Ukrainkę.

Jesienią 1942 roku:

W Gajówce koło kol. Karaczun pow. Kostopol świadek Emilia Głuszczyk relacjonuje: „Kiedy miałam siedemnaście lat spotkałam się z okropnym mordem na Polakach przez bandy ukraińskie. Jesienią roku 1942 zostałam z łapanki wywieziona do lagru do Równego, skąd miałam jechać na przymusowe roboty do Niemiec. Tak się jednak złożyło, że uciekłam i wróciłam do domu. Odległość z Równego do Wydymera wynosiła około 100 kilometrów. Pociągiem wracać nie było mowy, a więc z koleżanka szłyśmy pieszo. /.../ Po dwóch dniach podróży doszłam do polskiej wsi Karaczun. Tam już zastałam również uciekinierkę z lagru Alinę Kotecha. W tym że Karaczunie dowiedziałam się, że nieopodal w Gajówce został zamordowany gajowy Polak z całą rodziną”. (Emilia Głuszczyk: Trzeci kurhan; w: http://dziennik.artystyczny-margines.pl/trzeci-kurhan-relacja-emilii-gluszczyk ; 12 marca 2018). Do gromady Karaczun należały gajówki: Chlewno, Jaruń, Małuszka i Połowica. W gajówce Małuszka mord rodzin Malca i Mazurka miał miejsce 1 lutego 1943 roku; mord jesienią 1942 roku musi dotyczyć gajówki w Chlewnie, lub Jaruniu, albo w Połowicy. W miasteczku Kuty pow. Kosów Huculski: „Ukraińcy, którzy współpracowali z Niemcami, domagali się, aby Polaków oznaczyć literą P, tak jak oznaczono Żydów, zmuszając ich do przymocowania z przodu i z tyłu żółtych kół. Brat mojego tatusia Władysław Broszkiewicz znał język niemiecki. Rozmawiał z Niemcami na ten temat. Od nich dowiedział się, że wniosek ten przez Niemców nie został zaakceptowany. /.../ Jesienią 1942 r. zaczęły docierać do nas wieści o przypadkach zamordowania pojedynczych osób. Było to zwykle daleko w górach i tak mało prawdopodobne, że trudno było uwierzyć. Najbardziej w naszym domu omawiano przypadek zamordowania w okrutny sposób nauczycielki wiejskiej szkoły, którą znali moi rodzice. /.../ Było to niedaleko Kut w górach. Znaleziono ja w rowie, niedbale czymś przykrytą. Miała obcięte piersi, wydłubane oczy, obcięty język, całe ciało skłute nożem” (Grażyna Drobnicka; w: Siekierka..., s. 299). W okolicach wsi Rożyszcze pow. Łuck Ukraińcy zamordowali 4-osobową rodzinę Kopałów, właścicieli młyna parowego: rodziców i 2 dzieci, udało się uciec synowi, lat ok. 10. We wsi Stare Koszary pow. Kowel „w miejscowej cerkwi duchowny prawosławny poświęcił bochny chleba, które następnie były dzielone między wtajemniczonymi Ukraińcami i rozprowadzane po całej parafii jako symbol przymierza w celu rozpoczęcia mordu Polaków”. We wsi Waśkowce pow. Krzemieniec podczas rewizji przeprowadzonej przez Niemców u Ukraińca Michajły Kondratiuka znaleziono dwa worki antyniemieckich ulotek w języku polskim; ulotki tej treści były rozlepiane w powiecie krzemienieckim – Ukraińcy w ten sposób chcieli wywołać represje Niemców wobec Polaków.

7 grudnia we wsi Borowina pow. Sarny zamordowany został Zalewski Piotr, ur.1988, s. Adama. „W nocy 6.12.1942 r. grupa uzbrojonych bandytów wtargnęła do domu i na oczach całej rodziny biła i katowała Piotra, następnie zabrany wraz z wozem i dwoma końmi, w odległości około 2-3 kilometry od domu został związany i bity kolbami karabinów, tak aż mózg „wypłynął” z tyłu głowy. Rany od kul wskazują, że do niego również strzelano. Na drugi dzień rodzina odnalazła ciało i pochowała na cmentarzu w Rokitnie. Tam pozostali, pozostawiając cały majątek (uli około 200, 2 konie i inny inwentarz)”. (http://free.of.pl/w/wolynskie/miejsca-b/borowina-09.html )  24 grudnia (wigilia Bożego Narodzenia) we wsi Pałąki pow. Łuck: „masowy mord w Połące, pow. łucki. Ofiarą nacjonalistów ukraińskich padło około 60 Polaków” (www.kalendarium.wołyńskie). W kol. Rudnia pow. Łuck podczas tradycyjnego odwiedzania się polskich rodzin z życzeniami świątecznymi, zostali ujęci na drodze przez uzbrojoną bandę ukraińską 3 Polacy: nauczyciel Jan Kosiak, były urzędnik bankowy w Łucku Stefan Michałowski oraz były sekretarz gminy Kołki Rogaliński. Ofiary popędzono w kierunku Kołek. Wiosną 1943 r. ich ciała skrępowane drutem kolczastym wyciągnięto z rzeki Styr. (Siemaszko..., jw., s. 576 – podają  rok 1942, jednakże syn  zamordowanego Stefana Michałowskiego podaje datę 1943 roku). „Ukraińcy zamordowali ojca w Boże Narodzenie 43 roku. Jeszcze i on i chrzestny zdążyli przebrać się za Świętego Mikołaja i nawzajem dzieciom rozdać prezenty. Obaj zginęli – mówi Jacek Michałowski. - Ulaniki były naszą siedzibą po kądzieli, położona z drugiej strony Łucka Rudnia, po mieczu. Po tej tragedii wyjechaliśmy, a raczej – uciekliśmy stamtąd.” (Maria Dobosiewicz: Współczesne życie dworskie; w: „Dziennik Wschodni” z 9 lipca 2004 r.). 31 grudnia we wsi Sytnica pow. Łuck Ukraińcy zamordowali 4 Polaków: właściciela młyna Sybilskiego z żoną Ireną oraz jego teściów Gonczarów. Ich ciała wrzucili do przerębli koło wsi Godomicz.

W grudniu 1942 roku:  

We wsi Byczkowce pow. Czortków pod koniec 1942 roku  zamordowany został przez nacjonalistów ukraińskich ks. Tadeusz Siatecki, ur. w 1895 r., administrator parafii Byczkowce. We wsi Chlewczany pow. Rawa Ruska pod koniec 1942 roku miejscowi banderowcy zamordowali 9 Polaków z 3 rodzin, w tym gajowego (Skórski z żoną i 2 córkami) oraz leśniczego (Rogalski z córką). We wsi Chorupań pow. Dubno zamordowali Polaka – nauczyciela, męża Ukrainki, bardzo życzliwego i pomocnego dla Ukraińców. Gdy broniąc go mówiła o tym jego żona, została uderzona kolbą karabinu przez jednego „ukraińskiego bahatera” ze słowami: „Ty zipsuwała ukrajinśku krow”; wychodząc więc za mąż za Polaka „zepsuła ukraińską krew”. W kol. Garncarskie Hucisko gmina Uhorsk, powiat Krzemieniec: „Kolonia Gancarskie Hucisko to wcześniej futor ANTONOWIECKA HUTA, powstała przy hucie szkła. Fina Julian, żona Jadwiga, córka Wincentyna w 1942 roku zgwałcona przez upowców, kłuta bagnetami, spłonęła w domu, pozostali zdołali uciec przez sad, Julian z siedmioma ranami kłutymi w plecach  Garncarskie Hucisko sąsiadujące z Antonowcami w nagłym napadzie poniosło 17 ofiar, spalonych bądź zamordowanych nożami. Następnie duże ofiary poniosło sąsiednie Hucisko-Piaseczno wraz z Świnoderbą. Pogromu ludności polskiej w tych miejscowościach rozpoczęła banda UPA-OUN pod dowództwem „Sotnika” Koli Stepczuka z Waśkowiec, a podpaleń miejscowa ludność ukraińska z Antonowiec.” (http://wolyn.freehost.pl/miejsca-g/garncarskie_hucisko-05.html). We wsi Łukowiec Wiszniowski pow. Rohatyn uprowadzili matkę z 3 małych dzieci, po których ślad zaginął. We wsi Masiewicze pow. Sarny bulbowcy zamordowali Jasińskiego z 8-letnim wnukiem. We wsi Niemowicze pow. Sarny Ukraińcy wymordowali kilkuosobową polską rodzinę. Koło wsi Nowosielce pow. Bóbrka zamordowali Fraciszka Petrykiewicza, ur. w 1923 r. Jego zwłoki znaleziono na wiosnę 1943 r.  „W roku 1943, 3 maja parafia Nowosielce w nastroju pełnym bólu i przygnębienia, uroczyście grzebała swojego młodziutkiego organistę ur.1923 r. Franciszka Petrykiewicza, syna miejscowego kościelnego, którego zamordowano skrytobójczo w bestialski sposób jeszcze w grudniu 1942 r. w lasach mołodynieckich niedaleko Nowosielec, niemal pod jego rodzinnym domem. Zmasakrowane jego zwłoki mimo bardzo usilnych poszukiwań znaleziono dopiero po kilku miesiącach pod zamulonym przez roztopy wiosenne, niedużym leśnym mostkiem. Podczas tych żałobnych uroczystości pogrzebowych tego prawego i szlachetnego chłopca, którego zamordowano za nic, jedynie za to że był Polakiem. Jak wiemy był młodzieniec dobrym, cichym, spokojny, zapowiadającym się bardzo dobrze. Przyglądający się z za płotu tym uroczystościom Ukraińcy, którzy widząc nas pogrążonych w żałobie, w wyjątkowym bólu i smutku - wśród szyderczych docinków i drwin, kpiąc złośliwie mówili: „Ale jaki to Polaki mają paradny 3 maj”. Skąd się wzięło w tym bratnim narodzie tyle kainowej nienawiści? (Ksiądz Roman Daca: Wspomnienia z lat wojny; Zeszyty łukowieckie nr 4 styczeń marzec 2004, w; http://www.waly.brzegdolny.pl/nowe/dzienniki/4.pdf ). W kol. Polanówka pow. Kostopol zamordowali 3-osobową rodzinę Klimków, uratowało się 3-letnie dziecko, które schowało się w kącie izby. We wsi Siedliszcze Małe pow. Sarny zamordowali 30-letniego Stanisława Adamskiego i staruszkę, której wbili kołek do gardła. We wsi Siestratyn pow. Dubno zamordowali Jana Małeckiego ocalałego z pogromu więźniów dokonanego 22 czerwca 1941 r. przez NKWD w więzieniu w Dubnie. We wsi Smoligów pow. Łuck: „W Smoligowie (gmina Torczyn, pow. Łuck) w grudniu 1942 roku w bestialski sposób, w obecności rodziców i dzieci, zbrodniarze ukraińscy zamordowali gajowego Kowalczyka” (Stanisław Dłuski: “Fragment wielkiej zbrodni” ; w: „Las Polski”, nr 10 z 1991 roku).

W latach 1941 – 1942 we wsi Kułakowce pow Zaleszczyki zostali zamordowani przez Ukraińców: Bilska Franciszka l.54, Galarecka Maria l. 23, Harasymowicz Joanna l. 40, jej syn l.23, Karolina l. 55, Kamińska Paulina l. 50, Kwaśnicka Maria l. 58, jej syn Antoni l. 18, Łukasiewicz Anna l. 58, Majewski Karol l. 48, jego żona Maria l. 37, córka Janina l. 15, syn Kazimierz l. 11, Ostrowski Julian l. 46, Porszt Michał l. 47, Salewicz Rozalia l. 50, Smykalczyk Mikołaj l. 60, jego żona Teresa l. 56.   

We wsi Wyżniany pow. Przemyślany: „Jednym ze świadków wydarzeń z Małopolski Wschodniej jest pani Maria Bułkowska (ur. 1933). - W 1941 lub 1942 żywcem spalono moją babcię - wspomina pani Maria, by zaraz po tym opowiedzieć historię z roku 1940 jak to jeden z polskich żołnierzy, którego wraz z mamą żywiła 7-letnia Marysia, uciekł przed sowietami wywożącymi oficerów do Katynia. - Na polu zabili go Ukraińcy. Zabrali rower, buty ściągnęli, wszystko pościągali i tak go zostawili – opowiada. Moja rozmówczyni nie kryje faktu, że nie wszyscy Ukraińcy to były bestie. Gdyby nie dobre serce pewnej ukraińskiej rodziny, nie wie czy dzisiaj by żyła i zaznacza, że tak jak udziela się odznaczeń dla Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, to podobne tytuły powinni otrzymywać ci, którzy pod groźbą śmierci pomagali Polakom w czasie Rzezi Wołyńskiej”. (https://wprawo.pl/uciekl-przed-wywozka-do-katynia-zabili-go-ukraincy-babcie-spalili-zywcem-wspomnienie-marii-bulkowskiej-swiadka-rzezi-wolynskiej-wideo ) 

W roku 1942 (świadkowie nie podali miesiąca ani dnia zbrodni):

We wsi Boratyn pow. Łuck chłopi ukraińscy zamordowali Jabłońską z córką, Genowefę Wójcicką oraz Albina Łuszczykiewicza z matką i siostrzenicą Anną Zubko. We wsi Budki Borowskie pow. Sarny Ukraińcy zarąbali siekierą Kazimierza Sieradzkiego a za kilka dni zamordowali jego córkę. We wsi Głęboczek pow. Borszczów:„W pierwszej połowie 1942 r. nasiliła się aktywna działalność nacjonalistycznej organizacji. Na terenie powiatu ginęli, na razie pojedynczo ludzie. Byli to Polacy wywodzący się z przedwojennej inteligencji, którzy uchronili się od deportacji w głąb ZSRR. Ich ciała znalezione w lasach wskazywały na to, że ich śmierć była straszna. Ofiary poddawano torturom: obcinano język, wypalano gorącym żelazem, łamano kości, skalpowano itp.”. (Bernard Juzwenko; w: Komański..., s. 527). We wsi Grabowiec pow. Nadwórna Ukraińcy zamordowali Polaka o nazwisku Twardowski  oraz 2 Żydów, których ukrywał. W kol. Grobelki pow. Łuck zamordowali Michalinę Słodkowską. W kol. Gruszwica pow. Łuck zamordowali Janinę Rosińską. W osadzie wojskowej Hallerówka pow. Równe Ukraińcy zamordowali 27-letnią Janinę Kosibę. We wsi Hlibów pow. Skałat, świadek Danuta Kotelec z d. Deputat: „Pewnego dnia wyruszyłyśmy z mamą w odwiedziny do jednej z ciotek - wspomina pani Danuta. - Szłyśmy przez Chlibów w kierunku pobliskiego Grzymałowa. W pierwszej wsi mama nagle zasłoniła mi oczy. Ale ja zobaczyłam... Polską nauczycielkę rozciągniętą na wraku czołgu i dziecko, może pięcioletnie, przybite do płotu. A w samym Grzymałowie obserwowałyśmy jak Niemcy wpędzili Żydów do stawów i tam mordowali. Jak powiedziała ciocia Lusia trwało to już trzy dni.” (Dariusz Chajewski: Trzy kresowe światy pani Danuty. W: https://plus.gazetalubuska.pl/trzy-kresowe-swiaty-pani-danuty-poznaj-niezwykla-ich-historie/ar/11681992 ; 01.11.2016).  Zagłada Żydów w Grzymałowie miała miejsce w 1942 roku.   

We wsi Kadłubiska pow. Brody: „Czterdziestego drugiego roku po raz pierwszy zobaczyłem w Kadłubiskach pomordowanych Polaków w jeszcze bardziej bestialski sposób /.../ bo tam, na przykład, kobiecie w ciąży rozpruto brzuch i nie narodzone jeszcze bliźniaki ułożono jedno przy jednej piersi matki, drugie – przy drugiej; siedmioletniej dziewczynce wepchnięto do pochwy odwrotna stroną sosnową szyszkę (Franciszek Sikorski: Iwa zielona. Ossolineum 1984, s. 123). Koło miasta Kałusz woj. stanisławowskie: „Siostra naszego Ojca Karolina, nazywana w rodzinie Lolą, wyszła bardzo młodo za mąż za Kazimierza Strzetelskiego.  /.../ Strzetelscy mieli następujące dzieci:/.../ Juliusza, który jako student Politechniki Lwowskiej brał udział w spisie ludności w 1921roku i w czasie tych czynności został zamordowany przez Ukraińców. /.../ Bolesława, ożenionego z Ukrainką i mimo to zamordowanego w 1942 roku przez Ukraińców. /.../ Erazma, inżyniera leśnika, zamordowanego przez Ukraińców w 1944 roku w nadleśnictwie Dolina. /.../  Henryka, zamordowanego przez Ukraińców w 1944 roku pod Kałuszem. „Ercia znałam bardzo dobrze, gdyż mieszkał z nami, gdy studiował na wydziale leśnictwa  Politechniki Lwowskiej. Ukończył studia i pracował w nadleśnictwie Dolina w Karpatach Wschodnich. Tam spotkała go śmierć  z rąk  Ukraińców”. (Ewa Nadachowska-Fulińska: Historie zwykłe i niezwykłe ale zawsze prawdziwe”; w:

http://httpwwwzycwciekawychczasach.blogspot.com/2010/03/historie-zwyke-i-niezwyke-ale-zawsze.htm).  

We wsi Kisorycze pow. Sarny bulbowcy zamordowali Franciszka Piskorskiego z żoną Henryką, szewca Wójcika z żoną i córką będącą w ciąży. „W tym czasie bowiem, byliśmy alarmowani zarąbaniem w Kisoryczach szewca Wójcika, jego żony i ciężarnej synowej, oraz Franciszka Marzeckiego z żoną, jako smolarza na chutorze pod Wilczą Górką.”  (http://wolyn.freehost.pl/wspomnienia/dytkowski_rokitno3.html#24.)  We wsi Kochawina pow. Żydaczów Ukraińcy zamordowali 4-osobową rodzinę polską, właścicieli majątku: ojca z 27-letnią córką i 30-letnim zięciem, oraz wywieźli ich 5-letniego syna (był to Dusio Tyczyński), po którym ślad zaginął. „Pewnego dnia w 1942 roku kilku ukraińskich bandytów podczas dnia dokonało mordu Nelli Tyczyńskiej. Przywiązali ją do płotu i rozpruli brzuch bagnetem na oczach jej ojca. Mego brata schwytali po tym morderstwie, wydłubali mu oczy i obcięli ręce. Następnie kazali ojcu Nelli, a teściowi Wacława, zwłoki obojga zawieźć do pobliskiego lasu, wykopać dół i pogrzebać. Po wykonaniu tego oblali go benzyną i żywcem spalili. W tym czasie 5-letni Dusio, synek Wacława i Nelly, bawił się na łące z grupą ukraińskich dzieci. Jeden z Ukraińców, który był zatrudniony do pracy w majątku, widząc, co się dzieje, być może wiedziony litością, zabrał chłopczyka na furmankę i z nim odjechał. Od tej chwili zaginął wszelki ślad po chłopczyku. Kilkuletnie poszukiwania przez moją matkę nie dały żadnego rezultatu” (Czesława Komarczewska z d. Tyczyńska, w : Na Rubieży nr 29/1998). Matkę świadka banderowcy zamordowali we wrześniu 1946 roku we wsi Rybotycze woj. rzeszowskie. W miasteczku Kołki pow. Łuck Ukraińcy zamordowali 3-osobową rodzinę: Jana Koksanowicza z żoną Pauliną i córką Martą. 

W kol. Lubomirka Stara pow. Równe Ukraińcy z Kamiennej Góry zamordowali Janinę Rudnicką, lat 20 – 25, oraz jej sąsiadów. W kol. Łamane pow. Łuck Ukraińcy zamordowali Genowefę Wieliczko. We wsi Łobaczówka pow. Horochów: „Już pod koniec 1942 roku zaczęto dokonywać pojedynczych mordów. I tak w Łobaczówce, 6 km od Kupowalec, wymordowana została rodzina Zawilskich. W tej samej miejscowości, w dwa tygodnie później, Ukraińcy zamordowali Karola Wala, młodego człowieka (kawalera), który przed wojną należał do związku strzeleckiego.” („Uciekałem wprost przed siebie”. Relacja Czesława Sawickiego.; http://dziennik-zlozony.pl/uciekalem-wprost-przed-siebie-relacja-czeslawa-sawickiego )  W miasteczku Magierów pow. Rawa Ruska: „Jestem wnuczką zamordowanego w Magierowie Wojciecha Puszki. Dziadek został zabity we własnym domu strzałem w głowę, było to około1942 r. Mama moja z resztą Rodzeństwa uciekła i po wielu perypetiach znalazła schronienie w Klasztorze w Leżajsku. Żyje jeszcze naoczny świadek tych tragicznych zdarzeń, starsza siostra Mamy Katarzyna. Piszemy do Pani w imieniu śp. mamy mojej Rozalii, jej zmarłych braci Aleksandra i Michała Puszka oraz siostry Katarzyny Rekowskiej z domu Puszka. Prosimy o umieszczenie nazwiska mojego dziadka Wojciecha Puszka na liście zamordowanych w powiecie Rawa Ruska, miejscowość Magierów.” (Maria z Mężem; 7.04.2013; w: http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/czytelnicy_2.html ). W kol. Małyńsk pow. Horochów pod koniec 1942 roku Ukraińcy wymordowali 17 Polaków. Józef Bednarz (rocznik 1931), Nowy Małyńsk, osada na obrzeżach Małyńska. 35, może 40 rodzin. „W 1942 roku, jak Niemcy wkroczyli, od razu mojego brata Feliksa na roboty zabrali - relacjonuje pan Józef. - My za Niemców dalej chodziliśmy do szkoły. I któregoś dnia patrzymy, a na lekcjach nie ma Byków. Na drugi dzień też nie. A to była rodzina leśników, bogaci. Nauczycielka była ciekawa, co się dzieje, więc wzięła nas kilku i poszliśmy. Leśniczówka na uboczu. Cichutko. Nawet pies nie szczeka. Co jest? Zachodzimy do środka, patrzymy: leżą we czworo na podłodze, głowy siekierą rozłupane na pół. Rodzice i dwoje dzieci. Mój kolega z klasy i jego młodsza siostra. Dzieci ułożone w środku, rodzice obok. Mnóstwo krwi. Najgorsze morderstwo... Nie strzelali, tylko rąbali. Ojciec mówił, że to chyba pierwsze takie morderstwo na Ukrainie. A później to już się sypało. Po tym wstrząsającym zdarzeniu w Nowym Małyńsku pojawiły się czujki. Mieszkańcy na zmianę pełnili dyżury, pilnowali osady i w razie niebezpieczeństwa bili w dzwon, by ostrzec pozostałych przed ukraińskimi bandami. - Ale dwa tygodnie później, zdaje się, dwie rodziny zarąbali: Malców - ich było dziewięć osób i Mazurków - cztery. Też siekierą, głowy na pół. W środku ułożyli dwie dziewczyny, obok rodziców. Z Malców dwie osoby przeżyły, ale zostały bardzo okaleczone. Na własne oczy widziałem wszystkie trzy rodziny, wtedy jako 11-latek. Do dziś widzę tych zamordowanych ludzi - podkreśla pan Józef.” (Szymon Kozica: Z Nowego Małyńska na Wołyniu trafili do obozu w Dachau; w: https://plus.gazetalubuska.pl/z-nowego-malynska-na-wolyniu-trafili-do-obozu-w-dachau-zdjecia/ar/12184575 ).

We wsi Meducha pow. Stanisławów: Śledztwo IPN Wrocław w sprawie „dokonanych w nieustalonym terminie w 1942 r. i w nieustalonym terminie jesienią 1944 r. w Medusze zabójstw nie mniej niż 20 osób”  („Umorzenie śledztwa w sprawie ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na 209 obywatelach narodowości polskiej na terenie b. powiatu stanisławowskiego – Wrocław, 14 maja 2012”). Siekierka, Komański i Rózański w opracowaniu dotyczącym woj. stanisławowskiego na s. 508 podają 624 nazwiska zabitych Polaków w powiecie Stanisławów i szacunkową liczbę 1552 zabitych Polaków, nie podają natomiast żadnej ofiary ze wsi Meducha z 1942 r. IPN podaje, że w 1942 roku zamordowany został mężczyzna o nazwisku Matkowski, Siekierka, Komański i Różański podają na s. 494, że mord miał miejsce pod koniec 1943 roku. Materiałów ze śledztw zakończonych, czyli umorzonych, IPN nie publikuje, w tym tak istotnych dla Pamięci Narodowej zeznań świadków, co pozwala postawić pytanie o cel i sens tych śledztw. We wsi Mohylno pow. Włodzimierz Wołyński: „W 1942 roku banderowcy rozpoczęli mordowanie pojedynczych Polaków lub rodzin polskich, wytypowanych jako wrogów mogących zorganizować opór przeciwko UPA. W ten sposób zginął wujek Stanisław Juszczak z Mohylna. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to wstęp do akcji ludobójstwa, usiłowaliśmy znaleźć jakieś wytłumaczenie tych zbrodni, na przykład, że to bandyckie napady rabunkowe”. (Leokadia Zaręba z domu Rorat, w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl ). We wsi Paryszcze pow. Nadwórna miejscowi Ukraińcy zamordowali 14 Polaków. We wsi Radomyśl pow. Łuck pod koniec 1942 roku chłopi ukraińscy zamordowali Polaka, nauczyciela. W miasteczku Rozdół pow. Żydaczów banderowcy uprowadzili 5 Polaków (w tym 13-letniego chłopca), po których ślad zaginął. W mieście Sarny woj. wołyńskie Ukraińcy zamordowali 4-osobową rodzinę: Bolesława Lepczonkę lat 29, jego żonę Eugenię lat 28 oraz ich synów lat 6 i 8. W futorze Wilcza Górka pow. Sarny bulbowcy zamordowali Franciszka Marżeckiego z żoną. Koło miasteczka Wiśniowiec Nowy pow. Krzemieniec: „Urodziłam się w 1929 roku w Nowym Wiśniowcu w województwie tarnopolskim. Moja rodzina składała się z babci i dziadka (Michała i Wiktorii Radzimińskich - rodziców mamy), moich rodziców (Antoniego i Anny Saluków) oraz mnie i rodzeństwa (Tadeusza, Wandy, Walerii, Stanisławy, Marcina i Janiny). W 1942 roku w domu nie było brata Tadeusza oraz siostry Walerii, przebywających na przymusowych robotach w Niemczech. Już niedługo po wkroczeniu Niemców, bo w 1942 roku, banderowcy zaczęli mordować Polaków. Początkowo morderstwa zdarzały się tylko na wsiach i tylko nocą. Po prostu wpadali, wyrzynali całą rodzinę i znikali. Był taki wypadek: matka kąpała niemowlę, bandyta przebił dziecko w wanience bagnetem i dał matce, żeby zdjęła z bagnetu”.  (Wspomnienia Marii Saluk; Wrocław dnia 3.04.1997 r.; w: www.podkamien.pl ).

 W 137 miejscowościach w zbrodniach uczestniczyli policjanci lub gestapowcy ukraińscy. Przykłady ich zbrodni.

10 lutego 1942 r. we wsi Posada Jaćmierska pow. Sanok Ukrainiec gestapowiec Leo Humeniuk zastrzelił Polaka. Łącznie miał on na sumieniu tortury i morderstwa wielu Polaków. Latem 1944 roku, podczas ofensywy Armii Czerwonej, został złapany przez partyzantów AK i przekazany władzom sowieckim, którym uciekł z aresztu i zatarł za sobą ślad. 20 marca we wsi Kryniczki pow. Krasnystaw policjanci ukraińscy zamordowali 24 Polaków i spalili ich gospodarstwa. 30 marca we wsi Wywłoczka pow. Zamość Niemcy z Ukraińcami rozstrzelali 6 Polaków: małżeństwo, ojca z córką oraz 2 kobiety. W marcu 1942 roku we wsi Hołoby pow. Kowel policja ukraińska zastrzeliła na posterunku dwóch chłopców polskich Piotrowskiego oraz Tysza. W mieście Stanisławów w siedzibie Komitetu RGO młody esesman, Ukrainiec, aresztował 21-letnią Danutę Ziarkiewicz – Nowak, której mąż był lotnikiem w Dywizjonie 303; została ona zamordowana w więzieniu w Stanisławowie (Lanckorońska Karolina: Wspomnienia wojenne, Kraków 2003, s. 142). 16 kwietnia we wsi Zaporowszczyzna pow. Hrubieszów esesmani ukraińscy z podoficerskiej szkoły w Trawnikach rozstrzelali w lesie 15 Polaków pochodzących z powiatu hrubieszowskiego. 10 maja w kol. Wisieńki pow. Zamość esesmani ukraińscy rozstrzelali na skraju lasu 11 Polaków. Wieś ta w maju 1942 przeżyła jeszcze trzy kolejne pacyfikacje, w których zginęło w sumie 23 osoby. 18 maja we wsi Leszczanka pow. Chełm esesmani ukraińscy (prawdopodobnie ze szkoły w Trawnikach) zastrzelili 8 Polaków, w tym 4 kobiety: „ Z opowieści mojego taty wynikało, że zginęło tam 9 mężczyzn. A było to tak: (wg jego opowiadania) wybrano 9 młodych kobiet, ale po dłuższym namyśle zrezygnowano z rozstrzelania ich, lecz na to miejsce wybrano 9 mężczyzn. Znam to miejsce, w którym była egzekucja, obecnie stoi tam krzyż. Ciało mojego dziadka zostało pochowane nieopodal tego miejsca w lesie. Dopiero po zakończeniu wojny tata mój odkopał zwłoki i przewiózł na cmentarz w Kaniem. Obok mogiły mojego dziadka pochowanych jest jeszcze dwóch mężczyzn z tej egzekucji. Dziwne jest to, że na każdym z nich jest inna data śmierci (kilka dni). Na pewno są to ofiary tej egzekucji”. (Halina Kamieniecka, 13.11.2009; w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl). We wsi Liszna pow. Chełm w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zamordowanych zostało około 60 osób (z czego 31 Żydów). 19 maja w kol. Horyszów Polski pow. Zamość żandarmi niemieccy i policjanci ukraińscy  zamordowali 17 Polaków, zrabowali ich mienie i spalili gospodarstwa. 20 maja we wsi Kryniczki pow. Krasnystaw żandarmi niemiecki z oddziałem ukraińskim rozstrzelali 15 Polaków, w tym 5 kobiet. W kol. Wiszeńki pow. Zamość esesmani ukraińscy rozstrzelali 15 Polaków, w tym 9-letnią dziewczynkę Marię Hawrylak oraz 25 maja w tej wsi esesmani ukraińscy rozstrzelali 7 Polaków, w tym 5 kobiet. 26 maja we wsi Krobonosz  pow. Chełm esesmani ukraińscy (zapewne ze szkoły podoficerskiej w Trawnikach) zastrzelili 15 Polaków. We wsi Staw pow. Chełm żandarmi niemieccy i Ukraińcy, pozostający w służbie hitlerowskiej, spędzili ok. 200 mieszkańców w wyznaczonym miejscu. Oficer zażądał wydania osób współpracujących z partyzantami, udzielających pomocy i ukrywających Żydów. Nie wskazano nikogo, wówczas spośród zatrzymanych wybrano zakładników i rozstrzelano ich. Po rozstrzelaniu zakładników  zabili jeszcze 2 Żydów, młodzieńca i powiesili 2 osoby. Ciała pomordowanych pochowano we wspólnej mogile na polu. „We wsi Staw Niemcy dokonali pacyfikacji „przy pomocy nacjonalistów ukraińskich”. (Polska i Ukraina w latach trzydziestych–czterdziestych XX wieku. Tom 4. Część druga. Warszawa – Kijów 2005) Wiosną 1942 roku w kol. Buda pow. Równe na skutek prowokacji Ukraińców Niemcy aresztowali weselników, którzy szykowali się do wyjazdu na ślub do kościoła w Niewiórkowie: pannę młodą, pana młodego, rodziców pana młodego i jego 4 braci – 3 kawalerów a czwartego z żoną i 2 dzieci, Łącznie 11 Polaków, którzy zaginęli bez wieści. 

19 lub 20 czerwca 1942 r. w mieście Włodzimierz Wołyński esesmani i ukraińscy policjanci rozstrzelali około 320 Polaków. „Byli to wszystko wojskowi, polscy oficerowie i podoficerowie. W komendanturze odebrano im wszystkie dokumenty, zaś w wiezieniu naczelnik Ob. Kryszczuk, Ukrainiec, odebrał nam zegarki, kosztowności, pieniądze oraz paski i szelki. Przeprowadzono także dokładne rewizje osobiste” – pisał dalej Bielaszewski. Zatrzymanych wyprowadzono na plac przed więzieniem. /.../ Później wraz z 20 innymi więźniami został zaprowadzony za bramę, gdzie czekały już dwie ciężarówki i dwa samochody osobowe. Konwojowali ich niemieccy żołnierze i ukraińscy milicjanci. Z relacji Bielaszewskiego wynika, że zostali zawiezieni na ul. Kowelską, gdzie kazano im wysiąść z ciężarówek. „Zaprowadzono nas w pole zarośnięte dość wysoką już pszenicą. W środku zboża spostrzegłem dwa duże leje od bomb. Wpędzono nas do jednego z lejów i kazano się rozbierać do bielizny. Lej ten był otoczony przez esesmanów i ukraińskich milicjantów”. /.../ Po egzekucji ostatniej czwórki zaczął padać ulewny deszcz. Auta odjechały po nowy transport, przy czym usłyszałem, jak milicjanci ukraińscy wołali, aby przywieźć szpadle do zakopania zwłok”. Ulewny deszcz, przed którym kaci schowali się do jednego auta, wykorzystał Franciszek Bielaszewski, który został tylko ranny, do ucieczki. O tej zbrodni Bielaszewski poinformował polską prokuraturę w 1945 roku, następnie w 1969 roku Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Bezskutecznie. Zmarł w 2006 roku, a w roku następnym jego córka Teresa Wasiak złożyła spisaną dokładnie relację ojca do radomskiej delegatury IPN (Piotr Kutkowski: „Człowiek, który przeżył własną śmierć”; w: „Dziennik Wschodni” z 22 sierpnia 2008). W 2009 roku archeolodzy ukraińscy, prowadząc wykopaliska na terenie Włodzimierza Wołyńskiego, natrafili na masowy grób, w którym odnaleźli polskie orzełki i guziki od mundurów. Stwierdzili, że są to ofiary mordów przeprowadzanych przez NKWD w 1941 w związku z „ewakuacją więzień” po czym zaprosili do współpracy polskich archeologów. Badacze polscy doszli do wniosku, że odnalezione szczątki to ofiary zbrodni nie radzieckiej, a niemieckiej - zamordowani w ramach Holokaustu Żydzi. (https://plus.gazetalubuska.pl/wojna-to-trzeba-po-prostu-przezyc-aby-wiedziec-czym-jest/ar/7472021 ). Żydzi mieli polskie orzełki i guziki od mundurów? 

26 czerwca we wsi Oleszyce Stare pow. Lubaczów policja ukraińska zabiła Polaka ukrywającego się przed Niemcami, zadenuncjowanego przez sąsiada – Ukraińca Warywodę. W czerwcu w kolonii Mielnica Duża pow. Kostopol: Lipiński Józef ur. 1916, w czerwcu 1942 roku został aresztowany przez policję ukraińską w służbie niemieckiej ze Stydynia, torturowany i zamordowany w bliżej nie znanych okolicznościach. Razem z nim aresztowani byli: Jan Szabelski, Juliusz Sarnicki i Władysław Marszałek z z Kamionki Nowej – wszyscy zginęli.  (http://wolyn.freehost.pl/miejsca-m/mielnica_duza-03.html ) W mieście Nadwórna woj. stanisławowskie w wyniku donosu policjantów ukraińskich gestapowcy aresztowali ks. J. Smaczniaka. „Ks. Józef Smaczniak miasto i powiat Nadwórna (archidiec. lwowska, dek. Stanisławów) został aresztowany z inspiracji policji ukraińskiej przez gestapo pod zarzutem działalności na rzecz wywiadu polskiego rządu emigracyjnego. Został zamordowany w lipcu 1942 r. W przeddzień aresztowania oficer węgierski ostrzegał księdza o możliwości aresztowania i proponował mu samochód, aby uciekł do Budapesztu. Ksiądz odpowiedział: „Tutaj ja sam uczyłem wiernych w parafii miłości, katolicyzmu i polskości – uciekać nie mogę”. We wsi Stydyń Wielki pow. Kostopol policjanci ukraińscy aresztowali 4 Polaków pod fałszywym zarzutem kradzieży, bili ich i torturowali aż do uśmiercenia. We wsi Lady pow. Kostopol policjanci ukraińscy zastrzelili Antoniego Rosę oraz przechowywaną przez niego rodzinę żydowską. 15 lipca we wsi Stare Sioło pow. Lubaczów aresztowany został i zamordowany z grupą osób Puchalski (Podzialski) Kazimierz gajowy, oraz Stańko Jan gajowy Stare Sioło k/Oleszyc. Mieszkał z rodziną w starej gajówce „Horodyska” nad stawami, położonej na uboczu folwarku w Horodyskach. Został aresztowany przez gestapo razem z 19 innymi Polakami na podstawie list proskrypcyjnych, sporządzonych przez Ukraińców. Po przewiezieniu do Oleszyc, a następnie do Lubaczowa, został zamordowany. Pomiędzy 11 a 16 lipca w koloniach: Karczunek, Romanówka i Wygranka pow. Włodzimierz Wołyński policjanci ukraińscy zastrzelili 20 Polaków, którzy przyjechali ze Lwowa kupować żywność. We wsi Samowola pow. Włodzimierz Wołyński policjanci ukraińscy zastrzelili 12 Polaków (w tym 6 kolejarzy) ze Lwowa, którzy przyjechali kupować żywność, z ofiar zdarli odzież, obrabowali a ciała zakopali w lesie niedaleko leśniczówki. 16 lipca w miasteczku Derażne pow. Kostopol policjanci ukraińscy zastrzelili kilkunastu Polaków. 15 sierpnia (święto Wniebowzięcia NMP) we wsi Kazimierka pow. Kostopol policjanci ukraińscy usiłowali nie dopuścić do uroczystości Wniebowzięcia NMP, które od 1871 roku gromadziły tysiące wiernych z bliższych i dalszych okolic. Zabronili też kapłanom opuścić plebanię. Po interwencji policji niemieckiej z Kostopola msza odbyła się po południu, gdy większość wiernych rozjechała się lub rozeszła. Był to ostatni po 314 latach istnienia parafii odpust w Kazimierce i ostatnie pielgrzymki do cudownego obrazu. Kościół Ukraińcy zniszczyli przy pomocy materiałów wybuchowych w Wielkim Tygodniu 1943 r. W sierpniu w mieście Dubno woj. wołyńskie dowódca policji ukraińskiej Ukrainiec Burka, syn nauczyciela, aresztował swojego byłego wychowawcę Jana Chudybę, pobił go i odstawił do więzienia, skąd już nie wyszedł. We wsi Hleszczowa pow. Trembowla policja ukraińska po torturach zamordowała Albina Jastrzębskiego. 12 września we wsi Święty Stanisław pow. Stanisławów policjanci ukraińscy aresztowali ks. Remigiusza Wójcika pod zarzutem ukrywania Żydów w dzwonnicy na wieży kościelnej i przekazali na gestapo w Stanisławowie, gdzie był bity i torturowany, czwartego dnia  wyprowadzili go na dziedziniec więzienia i poszczuli dwoma dużymi psami, które  rozszarpały księdza. 3 października we wsi Pikule pow. Janów Lubelski w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zamordowanych zostało 51 Polaków, w tym 19 dzieci. 28 października we wsi Obrocz pow. Zamość żandarmi niemieccy z policjantami ukraińskimi rozstrzelali 22 Polaków. W październiku we wsi Hopkie pow. Tomaszów Lubelski żandarmi niemieccy wspólnie z policjantami ukraińskimi zamordowali 12 Polaków. W mieście Kołomyja woj. stanisławowskie policjanci ukraińscy razem z gestapowcami rozstrzelali 2 Polki: siostrę i gospodynię ks. Demskiego oraz kilkunastu Żydów, których ukrywały w specjalnym schronie w ogrodzie. We wsi Leżaków pow. Jarosław policja ukraińska zamordowała 4-osobową rodzinę polską za ukrywanie Żydów, oraz 8 Żydów. We wsi Rusinowe Beresteczko pow. Dubno policjanci ukraińscy zakatowali na śmierć 1 Polaka, a drugiego zmusili do wykopania sobie grobu i zastrzelili go (byli to stryjeczni bracia Żłobiccy liczący po 64 lata).  

13 listopada 1942 roku w kol. Obórki pow. Łuck policjanci ukraińscy skatowali 13 mężczyzn i powiązanych popędzili do aresztu w Cumaniu, a następnie wymordowali wszystkich zastanych mieszkańców, tj. 32 Polaków, 1 Ukrainę i 1 Żydówkę. Chorych zastrzelili w domu, pozostałych pojedynczo wprowadzali do stodoły, gdzie kazano im się kłaść i strzelano w tył głowy. Wśród ofiar było 16 dzieci w wieku 1 – 14 lat. Potem policjanci załadowali na zrabowane furmanki z końmi dobytek żywy i martwy Polaków (świnie, cielęta, kury, ziemniaki, warzywa), zabrali bydło i konie. Kilku policjantów zostało do pełnienia nocnej warty. Wówczas wpadły im w ręce młode kobiety, które pojechały do Cumania odwiedzić aresztowanych mężczyzn. Zaprowadzili je do wsi Rudniki, gdzie w domu Ukraińca „spędziły upiorną noc”. 12 listopada policjanci ukraińscy przyprowadzili ze wsi Rudniki  z powrotem do wsi Obórki i zamordowali – 6 młodych polskich kobiet. Henryk Cybulski we wspomnieniach zamieszczonych w książce „Czerwone noce” podaje nieco inny przebieg wydarzeń: „Trzynastego listopada 1942 roku nastąpił pierwszy masowy mord ludności polskiej. Ofiarą tego okrucieństwa padli wszyscy bez wyjątku mieszkańcy wsi Obórki. Była to mała wioska leżąca w odległości trzydziestu kilometrów od Przebraża, zamieszkana przez kilka rodzin blisko ze sobą  spokrewnionych i noszących te same nazwiska: Domalewskich, Trusiewiczów i Szprynglów. Wieś ta, położona z dala od większych miast i dróg, stała się wymarzonym schronieniem dla tułających się Żydów i radzieckich żołnierzy zbiegłych z niemieckiej niewoli. Toteż od początku okupacji Obórki stały się stacją węzłową w drodze do lasu. Schutzmani i ich sługusy szybko wpadli na trop powiązań mieszkańców Obórek z ludźmi lasu. Jedenastego listopada pojawiła się we wsi kilkunastoosobowa grupa mężczyzn podających się za partyzantów radzieckich. Grzecznie poprosili o poczęstunek i po spożyciu posiłku ruszyli w dalszą drogę. Na odchodnym prosili, aby o ich pobycie nigdzie nie meldować - ani policji, ani ludziom z lasu. Mieszkańcom Obórek wizyta ta wydała się bardzo podejrzana. Znali przecież wszystkich Żydów, zbiegłych jeńców i partyzantów radzieckich przebywających w promieniu wielu kilometrów, ale twarze tych ludzi były im zupełnie obce. Wreszcie ustalono, że jest to pewnie jakiś oddział, który niedawno przywędrował w te strony. Dwa dni upłynęły bez specjalnych wydarzeń. Trzeciego dnia zjechało do Obórek kilkudziesięciu schutzmanów z Kołek i Cumania. Dowodził nimi Saczkowski, vel Saczko, komendant policji w Kołkach,oraz Kiszko, komendant policji z Cumania. Aresztowali oni wszystkich mężczyzn - w sumie siedemnastu. Tylko Tadeusz Trusiewicz oraz jeden z Domalewskich zdołali zbiec do lasu. Komendant Kiszko, były nauczyciel z Czernirza, bił po kolei wszystkich aresztowanych, jednego zastrzelił na miejscu. Pozostałych szesnastu wywieziono do Cumania. We wsi pozostały tylko kobiety i dzieci. Pięć kobiet udało się do Cumania, aby dowiedzieć się czegoś o losie aresztowanych. Tymczasem piętnastego listopada znowu wpadło do wsi kilkudziesięciu schutzmanów. Polecili wszystkim zgromadzić się w mieszkaniu Franciszka Trusiewicza.  Kobiety z dziećmi - wyjaśnili - trzeba przesiedlić do większej wsi, bo tu zaczynają grasować bandy. Kiedy w domu znalazło się około pięćdziesięciu osób, schutzmani wyprowadzili je w małych grupach do pobliskiej stodoły. Stała się ona miejscem kaźni. Tego dnia powróciły z Cumania cztery kobiety. Jedna z delegowanych, Stanisława Trusiewicz, została jeszcze w Cumaniu na kilka dni. Policjanci wyjaśnili przybyłym, że wszyscy mieszkańcy wsi zostali ze względu na ich bezpieczeństwo przesiedleni do Rudnik i że one również nie mogą pozostać w Obórkach. W Rudnikach zamknięto je w domu jednego z miejscowych gospodarzy, Ukraińca. Okoliczności towarzyszące „przesiedleniu” wydały się kobietom mocno podejrzane. Zofia i Leonarda Trusiewicz, podobnie zresztą jak Maria Lipińska i Helena Szpryngiel, już w czasie drogi do Rudnik zorientowały się w szczegółach tej operacji. Schutzmani uśmiechali się tajemniczo i nie odpowiadali na pytania dotyczące losu i miejsca pobytu pozostałych kobiet. Uwagę uwięzionych zwróciło dziwne zachowanie się gospodarza z Rudnik. Ów starszy już wiekiem Ukrainiec wyraźnie pragnął zamienić z nimi w jakiś sposób kilka słów. Wreszcie znalazł się odpowiedni moment. - Wtikajte, bo was pomordujut... - szepnął. Jednakże o ucieczce nie było mowy. Tej samej nocy zawleczono kobiety do pobliskiej stodoły... Jedyna pozostała jeszcze przy życiu mieszkanka Obórek - Stanisława Trusiewicz, zastała po powrocie tylko zgliszcza rodzinnej wsi. Nie znając losu pozostałych kobiet, udała się do Rudnik, gdzie mieszkał jej dawny znajomy, Ukrainiec. Gospodarz powitał ją z przerażeniem w oczach. - Nie możesz tu zostać ani chwili - przestrzegł ją - jeśli znajdą cię w moim domu, wymordują mi całą rodzinę... /.../  Nocą, gdy najcichsze nawet skrzypnięcie furmanki rozlegało się echem w całej okolicy, przy zachowaniu największej ostrożności Stanisława Trusiewicz została przewieziona do wsi Bogusławka i oddana pod opiekę jakiegoś gospodarza, także Ukraińca. /.../  Trudno było uwierzyć, że uciekając przed Ukraińcami znalazła opiekę u Ukraińców. A więc nie przynależność do określonej narodowości decydowała o postawie ludzi. Stanisława Trusiewicz miała się o tym jeszcze raz przekonać.” 14 listopada we wsi Cumań pow. Łuck policjanci ukraińscy zastrzelili 13 Polaków, mieszkańców kol. Obórki, aresztowanych 11 listopada. Łącznie w ciągu 3 dni policjanci ukraińscy zamordowali we wsi Obórki 51 Polaków, 1 Ukrainkę i 1 Żydówkę. W miasteczku Śniatyn woj. stanisławowskie oraz we wsi Załucze n. Czeremoszem pow. Śniatyn policjanci ukraińscy oraz gestapo na skutek donosów policjantów ukraińskich  dokonali masowych aresztowań inteligencji polskiej; akcja trwała od 6 listopada. Lekarza weterynarii w więzieniu zastrzelił gestapowiec – Ukrainiec Roman Zadurowicz; większość aresztowanych zginęła w obozach koncentracyjnych, w tym na Majdanku proboszcz ks. Leopold Kaściński oraz leśnik Stanisław Dudrak. Zamordowany został nauczyciel Jan Pawliszyn oraz jego brat, także nauczyciel. 18 listopada w miasteczku Kazimierz Dolny żandarmi niemieccy oraz esesmani i policjanci ukraińscy zamordowali  17 Polaków oraz kilkudziesięciu aresztowali, którzy zginęli potem w obozach koncentracyjnych. We wsi  Parchatka pow. Puławy policjanci i esesmani ukraińscy zamordowali 28 Polaków oraz aresztowali i wysłali do Auschwitz 25 Polaków, z których tylko 5 wróciło po wojnie. 22 listopada we wsi Zbędowice pow. Puławy żandarmi niemieccy oraz esesmani ukraińscy rozstrzelali w wąwozie 88 Polaków, w tym kobiety i dzieci. Rannych dobijali Ukraińcy pojedynczymi strzałami z broni krótkiej. Następnie spalili całą wieś.

Od 27 listopada do końca grudnia 1942 roku, Niemcy z udziałem policji ukraińskiej oraz esesmanów ukraińskich ze szkoły podoficerskiej w Trawnikach wysiedlili na Zamojszczyźnie ludność polską z 60 wsi, zasiedlając na ich gospodarstwach rodziny niemieckie. W listopadzie w kol. Berecz pow. Kowel policjanci ukraińscy dokonali pacyfikacji wsi mordując około 20 Polaków, za pomoc Żydom zbiegłym z getta w Powursku. W miasteczku Deraźne pow. Kostopol dwukrotnie (w I kwartale i w listopadzie 1942) pojawiały się antyniemieckie ulotki i plakaty, kolportowane prowokacyjnie przez Ukraińców. O ich rozpowszechnianie oskarżono Polaków. Wskutek tego za pierwszym razem aresztowano proboszcza Michała Dąbrowskiego i organistę, a w drugim przypadku byłego kierownika szkoły Walentego Dykę z Michałówki i byłego wójta Pawła Dawidowicza z Perełysianki. Wszyscy zostali rozstrzelani. W listopadzie 1942 zabili oni także mieszkańca Pendyków Wesołowskiego. Inni: „Nadchodziła jesień 1942 r. Ukraińska policja aresztowała księdza Kowalskiego w Deraźnem i nauczyciela Dykę w Michałówce. Parafianie zrobili listę z podpisami, żeby księdza i nauczyciela wypuścić i udali się do Kreislandwirta. Mieszkał w pałacu Potockiego w Deraźnem. Niemiec obiecał, że wypuszczą, ale jak Ukraińcy księdza i nauczyciela aresztowali, od razu odwieźli do Kostopola i tam ich rozstrzelano”. (Grzegorz Naumowicz Zarys historii rejonu samoobrony Huta Stepańska - Wyrka - Hały ; w: KSI nr 7/2013). W mieście Kołomyja woj. stanisławowskie policjanci ukraińscy aresztowali 3 księży katolickich: ks. Romualda Chłopeckiego i ks. Ludwika Peciaka, którzy zostali zamordowani na Majdanku oraz ks. Wojciecha Kośmidera, który został zamordowany w Gross-Rozen.  We wsi Powursk pow. Kowel policjanci ukraińscy rozstrzelali 5 Polaków za pomoc udzielaną Żydom: Bycka z żoną i córką, lat 19 oraz 2 osoby z rodziny Banachów. W futorze Zabrody pow. Kowel policjanci ukraińscy zamordowali około 20 Polaków za pomoc udzielaną Żydom zbiegłym z getta w Powursku. 

W połowie 1942 roku za pośrednictwem ks. greckokatolickiego Osypa (Józefa) Kładocznego, Delegat Rządu na Kraj, Jan Piekałkiewicz, usiłował dojść do porozumienia z władzami OUN, aby wypracować wspólne stanowisko dotyczące spraw polsko-ukraińskich. Jerzy Lerski, wysłany z misją od Naczelnego Wodza i Premiera do władz Polskiego Państwa Podziemnego, miał przewidziane rozmowy z metropolitą Andrzejem Szeptyckim we Lwowie. „Chodziło o wspólną deklarację polsko-ukraińską apelującą o zawieszenie broni i jeden bratni front wobec wspólnych nieprzyjaciół. Delegat Rządu ustosunkował się sceptycznie do tego projektu. Rozmowy z Ukraińcami, podjęte niedawno w Warszawie, fatalnie się urwały, bowiem przedstawiciel polskiego podziemia - adwokat Mieczysław Rettinger (nie mylić z londyńskim doktorem Józefem Rettingerem), wydany został na placu Unii Lubelskiej przez dwóch przysłanych ze Lwowa popów w ręce Gestapo. Musiałem więc złożyć oficerskie słowo honoru, że do swojego miasta rodzinnego nie pojadę” (Lerski: Jerzy: „Emisariusz Jur”, Warszawa 1989, s. 89). „Byłem bliskim współpracownikiem inż. Romana Żurawskiego, właściciela majątku ziemskiego w Leszczkowie powiat Sokal. /.../ Zakłady leszczkowskie przeznaczyły znaczne kwoty na pomoc społeczną za pośrednictwem Rady Głównej Opiekuńczej w Krakowie. Ludziom, których wojna pozbawiła środków do życia, inż. Żurawski nie odmawiał także pomocy indywidualnej. Jego społeczne zaangażowanie wykorzystał grekokatolicki ksiądz – Ukrainiec Józef Kładoczny, były sekretarz arcybiskupa grekokatolickiego we Lwowie – Andrzeja Szeptyckiego. Kiedy poprosił Żurowskiego o wsparcie, uzyskał nie tylko pomoc materialną, ale także opiekę, przyjaźń i zaufanie. I jak się później okazało, Józef Kładoczny ten ksiądz ukraiński, jak wąż jadowity wśliznął się do rodziny Żurowskich, a za okazaną pomoc i przyjaźń odpłacił się wydaniem rodziny Żurowskich w ręce gestapo. Inż. Żurowski został zamordowany w katowni gestapo na Alei Szucha. Jego żona Karolina oraz córki Maria i Klementyna przeżyły tragiczne lata w obozie w Ravensbrück, a córka Anna zginęła w obozie na Majdanku. /.../  Rok 1942, późna jesień. R. Żurowski powrócił ze Lwowa. W zacisznym gabinecie na Brackiej 13 przy czarnej kawie opowiadał mi w zaufaniu: „Zrobiliśmy wielką rzecz. Zawarliśmy unię polsko-ukraińską – oczywiście na czasy powojenne. Stanu przedwojennego w Małopolsce Wschodniej utrzymać się nie da. Sprawa ruska musi być uregulowana”. – „Kto, z kim, gdzie?” – zapytałem. Zebranie odbyło się we Lwowie u św. Jura, u metropolity Szeptyckiego. Ze strony ukraińskiej byli obecni: sędziwy metropolita grekokatolicki, jego były sekretarz – ksiądz Kłodoczny organizator zebrania, były wicemarszałek senatu R.P. – Wasyl Mudryj i poseł Wasyl Boluch. Ze strony polskiej – zastępca Delegata Rządu (londyńskiego) na Kraj, ja i inni (o ile nie mylę się – były wojewoda lwowski Dunin – Borkowski). Zebranie zagaił metropolita. W przemówieniu wyraził ubolewanie, że stosunki polsko-ukraińskie tak się zaogniły i że on sam tu nieco zawinił. Żałował jedynie, że już krótki czas, jaki pozostał Mu w życiu nie pozwoli na pogodzenie zwaśnionych bratnich narodów, itp. Zebranie powzięło ważkie decyzje o przyszłym zgodnym współżyciu polsko-ukraińskim na zasadach równouprawnionych – w ramach państwowości polskiej” (Karol Borysowicz; w: Siekierka..., s. 1036 – 1038; lwowskie). Zagrożony inż. Żurowski miał uciekać przez granicę do Rumuni. Ale poprosił autora cytowanych wspomnień, kpt. AK Karola Borysowicza także o lewą „Kennkartę” dla ks. Kładocznego. Inż. Żurowski dostał kenkartę na nazwisko Kossakowski Roman, a ks. Kładoczny na nazwisko Maciejewski. Ks. Kładoczny był potem kapelanem w 30 pułku SS „Galizien” - „Hałyczyna”. 

4 grudnia w kol. Kresówka pow. Łuck policjanci ukraińscy z Niemcami dokonali egzekucji 5-osobowej rodziny Małeckich z dziećmi lat 14, 12 i 8, za przechowywanie Żydów. We wsi Pantalowice pow. Przeworsk: „Śledztwo IPN Oddział w Rzeszowie -  sygn. akt S 3/06/Zn -  w sprawie dokonanego  zabójstwa przy użyciu broni palnej w dniu 4 grudnia 1942 r. w Pantalowicach  Jakuba K., Zofii K., Justyny K., Wincentego L., Emilii L. i Władysława D. przez funkcjonariuszy państwa niemieckiego. Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego ustalono, że zastrzelenie sześciu osób 4 grudnia 1942 r. było odwetem za udzielenie pomocy ukrywającej się ludności narodowości żydowskiej. Zamordowani należeli do ludności cywilnej zamieszkującej Pantalowice. Śledztwo umorzono 6 września 2007r. wobec niewykrycia sprawców przestępstwa”. Siekierka...., s. 1170 – 1171 podaje, że kilku gestapowców i kilkunastu policjantów ukraińskich w trzech egzekucjach: 1.10.42; 6.12.42; 6.03.43, zamordowało 39 Polaków, w tym księdza proboszcza oraz 4 Żydów. 5 i 15 grudnia we wsi Wielącza pow. Zamość w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej w czasie wysiedleń zamordowanych zostało 172 Polaków, w tym 27 dzieci, większość ciał spalono razem z zabudowaniami. 16 grudnia we wsi Jezierce (Ozierce) pow. Kostopol policjanci ukraińscy pod dowództwem kilku Niemców dokonali pacyfikacji wsi polskiej mordując od 360 do 500 Polaków. Była to represja za fałszywe oskarżenie przez komendanta policji ukraińskiej w Ludwipolu Korolczuka, że Polacy z partyzantami sowieckimi rzucili granat na przejeżdżających Niemców, chociaż zrobili to tylko partyzanci sowieccy ze specjalnej grupy wywiadowczej Nikołaja Kuzniecowa. Ukraińscy policjanci obrabowali trupy Polaków z lepszych ubrań i butów, a ludność ukraińska z sąsiednich wiosek rozgrabiła majątek spacyfikowanej wsi. 25 grudnia (Boże Narodzenie) we wsi Łaszczów pow. Tomaszów Lubelski gestapowcy i esesmani ukraińscy rozstrzelali w pobliskim lesie 76 Polaków zabranych z kościoła podczas nabożeństwa, na które przybyło sporo ludzi ze wsi okolicznych. Ustalono 51 nazwisk ofiar. 29 grudnia we wsi Radochoszcze pow. Zamość Ukraińcy razem z Niemcami zamordowali 23 Polaków i spalili 22 gospodarstwa. Niektórzy podają liczbę 41 ofiar dodając 18 Polaków zamordowanych podczas trzeciej pacyfikacji tej wsi 22 marca 1943 roku.  

30 grudnia w Warszawie w wyniku donosu ks. greckokatolickiego Józefa (Josypa) Kładocznego (sekretarza arcybiskupa  Szeptyckiego) gestapo aresztowało 6 Polaków: inż. Żurowskiego wraz z żoną i 3 córkami oraz sekretarkę firmy Leszczków. Inż. Żurowskiego zamordowało gestapo, jedna z córek zginęła w obozie koncentracyjnym na Majdanku, sekretarka zaginęła bez wieści osadzona na Pawiaku.  „W pierwszej dekadzie marca 1943 roku otrzymałem gryps treści następującej (cytuję dosłownie): „Kochany Panie Karolu. Przed godziną przywieziono tu zastępcę Delegata Rządu, adw., który był na spotkaniu u Szeptyckiego (proszę czytać podkreślone litery), którego w tramwaju wskazał gestapowcom ks. Kładoczny. Miał Pan rację – nie ufając mu. Jest to prowokator i konfident gestapo”. Ostrzeżenie przed nim, które ukazało się w „Biuletynie Informacyjnym” spowodowało ucieczkę ks. Kładocznego z Warszawy”  (Karol Borysowicz; w: Siekierka...,, s. 1041). 

W grudniu 1942 r. we wsi Aleksandrówka pow. Sarny policjant ukraiński zastrzelił Hieronima Garbowskiego oraz przechowywaną przez niego żydowską rodzinę Berezowskiego. We wsi Budki Ujściańskie pow. Kostopol policjanci ukraińscy zamordowali 5 Polaków, w tym 3 kobiety. We wsi Charaług pow. Równe policjanci ukraińscy zakatowali na śmierć 2 młodych Polaków: Tadeusza Żukowskiego i Adolfa Skibińskiego. „Aż nagle przyszła tragiczna wiadomość. Kazik został ujęty przez policję ukraińską i uwięziony na posterunku żandarmerii. Dziś w godzinach popołudniowych trzy furmanki z policjantami i żandarmerią niemiecką przejechały przez kolonię Woronuchę od strony Międzyrzecza kierując się w stronę Charaługa. Przy samej drodze stały zabudowania braci Skibińskich, Feliksa i Adolfa. Tam żandarmi zatrzymali na drodze jakąś kobietę, która widziała na wozie zakutego w kajdany młodego mężczyznę mającego ślady pobicia. W domu Skibińskich był w tym czasie Adolf. Widząc furmanki z policją zaczął uciekać w kierunku lasu. Spostrzegli go policjanci, dogonili i zabrali ze sobą do Charaługa. Po upływie jakiegoś czasu przyszła także wiadomość od Ukrainki z tej wsi, że Kazik został ujęty w nocy przy swoim domu przez czatujących tam policjantów, miał broń i był na policji katowany. Kazimierz Żukowski zginął męczeńską śmiercią oddając swoje dwudziestoletnie życie. Nie oddał jednak naszej tajemnicy, zabrał ją ze sobą do grobu. Przypominam sobie jego słowa wypowiedziane w pasiecie podczas naszego ostatniego spotkania: „Wiesz Franek, jak przeżyjemy tę wojnę, nigdzie stąd się nie ruszymy. W każdym bądź razie ja pozostanę tu na zawsze.” I pozostał na zawsze.” (Franciszek Marcinkowski: Woronucha. Lublin, s. 33). We wsi Jarosławiec pow. Zamość w czasie wysiedlania gestapowcy z esesmanami ukraińskimi rozstrzelali 12 Polaków: 3 mężczyzn, 2 kobiety i 7 dzieci. W kol. Zaułek pow. Łuck policjanci ukraińscy zamordowali 10-osobową rodzinę Floriana Kopija oraz 35-letnią Stanisławę Sawicką.    

W roku 1942: 

W miejscowości Bukowsko pow. Sanok aresztowali 20 Polaków, którzy zostali zamordowani. We wsi Dermanka pow. Kostopol Ukraińcy zamordowali w lesie Cyrklewicza i Zygmunta Dziombowskiego, natomiast policjanci ukraińscy spalili żywcem w stodole ukrywających się 2 braci, Władysława i Tadeusza Cyrklewiczów którzy uciekli z transportu na roboty do Niemiec. W miasteczku Korzec pow. Równe Ukrainiec zaprowadził do stodoły polskiego gospodarza Żyda, którego ukrywał, po czym zameldował na posterunku policji ukraińskiej, że rodzina polska ukrywa Żyda; w wyniku czego policjanci ukraińscy zamordowali go i 10-osobową rodzinę Załomskich (w tym 7 dzieci) oraz kobietę, która tę rodzinę odwiedziła; ich zwłoki były zmasakrowane. W mieście Luboml woj. wołyńskie policjanci ukraińscy zastrzelili Polaka Lachora, członka ZWZ-AK za udzielanie pomocy Żydom – oraz kilkunastu innych Polaków w Lubomlu i okolicy. W kol. Paniowo pow. Horochów sołtys Ukrainiec wyznaczył na roboty do Niemiec Polaków, po czym zawiadomił Niemców, że Polacy odmówili wyjazdu; wobec czego policja ukraińska pod dowództwem Niemców spacyfikowała kolonię mordując Polaków i paląc gospodarstwa. We wsi Szeparowce pow. Kołomyja policjanci ukraińscy rozstrzelali Bernackiego i Klecana Duśko, oraz 12 Żydów, których ukrywali w swoich gospodarstwach. We wsi Zubrzec pow. Buchacz policjanci  ukraińscy zamordowali Zolińskiego oraz 4 Żydów (2 mężczyzn i 2 kobiety), których ukrywał. W kol. Żeleźnica pow. Łuck policjanci ukraińscy zamordowali 4-osobową polską rodzinę oraz 2 Żydów, których ukrywał.

W Lubartowie dyrektorem szpitala był lek. Eustachy Burke, nacjonalista ukraiński, agent gestapo. „Zdarzało się, że w czasie okupacji niemieckiej ranni partyzanci, którzy nieświadomie trafiali do tego szpitala byli natychmiast wydawani w ręce niemieckich służb bezpieczeństwa (Stanisław Misztal: Zdarzyło się na Lubelszczyźnie. Gdańsk 2010,. s. 274). Był on „duchowym przywódcą” bandy UPA we wsi Kolechowice, gmina Ludwin (jw. s. 302). Pełnił funkcję dyrektora od 1935 roku do 1.09.1943 r. On to, wraz z Niemcami i Ukraińcami z Bolechowic odziany w mundur niemiecki w 1942 r. brał udział w gromieniu Polaków we wsi Rudka Kijańska. Takich wyczynów zaliczył wiele, o czym pisze w swoich wspomnieniach Tadeusz Laszczka „Orlik” – komendant OS w rejonie VI BCh Ludwin – Łęczna. Właśnie on rozliczył się z Ukraińcami w Bolechowicach, na czele podległego mu oddziału BCh. Jego przedsięwzięcie wsparli członkowie GL z Ostrowa Lubelskiego. Pozostałych przy życiu nacjonalistów, którzy schronili się na terenie gminy Niemce zlikwidowały w kwietniu 1943 r. OS BCh z tamtego rejonu (Stanisław Misztal...,  jw., s. 304, oraz:: F. Kusyk: Z konspiracji w Lubartowskiem. Warszawa 1982, s. 169). „Jednoznaczny agent niemiecki Burke, człowiek o głębokich przekonaniach nacjonalisty i faszysty w stosunku do personelu szpitalnego podkreślał, że szybko przyjdzie czas, iż w wolnej Ukrainie on pokaże, co potrafi. Łajdacka postawa tego człowieka, krzywdy jakie wyrządzał Polakom, donoszenie Niemcom kto kim jest, zasługują na potępienie. Pracując w Lubartowie przez wiele lat poznał dobrze wielu mieszkańców tego miasta i okolic. Wyselekcjonowanych przez siebie polskich patriotów wskazywał niemieckim służbom specjalnym, w następstwie czego byli aresztowani i skazywani na śmierć” (S. Misztal, s. 304 – 305). Otrzymał wyrok śmierci i został zastrzelony przez partyzantów  na ulicy w Lubartowie 1 września 1943 roku.

   W 1942 roku na Lubelszczyźnie zginęło 17 policjantów ukraińskich oraz około 18 Ukraińców, zarówno w wyniku wykonanych wyroków sądu podziemnego, jak i od napadów band rabunkowych, w tym ukraińskich.  

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.