Dzisiaj jest: 28 Marzec 2024        Imieniny: Aniela, Sykstus, Joanna
Moje Kresy – Anna  Muszczyńska cz.8 -ostatnia

Moje Kresy – Anna Muszczyńska cz.8 -ostatnia

W kilka dni później w niedzielę 20 lutego 1944 roku do Firlejowa zjechała liczna grupa niemieckiego wojska w granatowych mundurach, podjechali pod ukraińską cerkiew Zesłania Ducha Świętego. Wyprowadzili ludzi pod…

Readmore..

Wstyd mi za postawy moich ziomków, którzy powinni być sumieniem  narodu ukraińskiego.

Wstyd mi za postawy moich ziomków, którzy powinni być sumieniem narodu ukraińskiego.

/Elementarz "Bandera i ja" również tłumaczony na jęz. polski Miało być inaczej , jak zapowiadali Hołownia i Tusk, a jest jeszcze gorzej. W programie nauczania historii przygotowanym obecnie przez MEN,…

Readmore..

Plakaty upamiętniające ofiary ukraińskiego  ludobójstwa

Plakaty upamiętniające ofiary ukraińskiego ludobójstwa

Fundacja Wołyń Pamiętamy po raz kolejny przed 11 lipca w 2024 roku organizuje akcję wyklejania miejscowości plakatami upamiętniającymi Ofiary ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1939-1947.W…

Readmore..

ALEKSANDER SZUMAŃSKI  POLSKI POETA ZE LWOWA

ALEKSANDER SZUMAŃSKI POLSKI POETA ZE LWOWA

Autorzy Zbigniew Ringer,Jacek Trznadel, Bożena Rafalska "Lwowskie Spotkiania","Kurier Codzienny", Chicago, 'Radio Pomost" Arizona, "Wiadomości Polnijne" Johannesburg. WIERSZE PATRIOTYCZNE, MIŁOSNE, SATYRYCZNE, RELIGIJNE, , REFLEKSYJNE, BALLADY, TEKSTY PIOSENEK, STROFY O TEMATYCE LWOWSKIEJ…

Readmore..

Antypolska manifestacja w Lublinie – czytanie poezji  Tarasa Szewczenki

Antypolska manifestacja w Lublinie – czytanie poezji Tarasa Szewczenki

/ Członek Zarządu Fundacji Niepodległości Jan Fedirko Prezes Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie dr. Grzegorz Kuprianowicz oraz Andrij Saweneć sekretarz TU w dniu 9 marca 2024 r po raz kolejny zorganizowali…

Readmore..

Zmarł prof. Andrzej Lisowski urodzony w Lacku Wysokim na Grodzieńszczyźnie, żołnierz Armii Krajowej Okręgu Nowogródek.

Zmarł prof. Andrzej Lisowski urodzony w Lacku Wysokim na Grodzieńszczyźnie, żołnierz Armii Krajowej Okręgu Nowogródek.

/ Profesor Andrzej Lisowski, zdjęcie ze zbiorów syna Andrzeja Lisowskiego" Zmarł prof. Andrzej Lisowski urodzony w Lacku Wysokim na Grodzieńszczyźnie, żołnierz Armii Krajowej Okręgu Nowogródek, wybitny znawca górnictwa, wielki patriota.…

Readmore..

„Zbrodnia (wołyńska)  nie obciąża państwa  ukraińskiego!    Skandaliczna wypowiedź Kowala:”

„Zbrodnia (wołyńska) nie obciąża państwa ukraińskiego! Skandaliczna wypowiedź Kowala:”

Paweł Kowal, szef sejmowej komisji spraw zagranicznych w rozmowie z Interią powiedział, że: „zbrodnia (wołyńska) nie obciąża państwa ukraińskiego” i „państwo ukraińskie nie ma za wiele z rzezią wołyńską, bo…

Readmore..

MOJE ŻYCIE NIELEGALNE

MOJE ŻYCIE NIELEGALNE

Tytuł książki: "Moje życie nielegalne": Autor recenzji: Mirosław Szyłak-Szydłowski (2008-03-07) O księdzu Tadeuszu Isakowiczu-Zaleskim było ostatnimi czasy bardzo głośno ze względu na lustracyjne piekiełko, które zgotowali nam rządzący. Kuria bardzo…

Readmore..

Wierząc naiwnie, że pojednanie między narodami da się  zbudować na kłamstwie  i przemilczeniu

Wierząc naiwnie, że pojednanie między narodami da się zbudować na kłamstwie i przemilczeniu

Posłowie PiS zapowiadają wniosek o odwołanie Pawła Kowala z funkcji szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych w związku z wypowiedzią nt. rzezi wołyńskiej –informuje dziennikarz Dorzeczy. Dlaczego tak późno. Paweł Kowal…

Readmore..

Pod wieżami Włodzimierza.  Ukraińcy 1943 – 1944

Pod wieżami Włodzimierza. Ukraińcy 1943 – 1944

Praca literacka i fotograficzna przy książce trwała kilka lat. Fotografie ze zbiorów bohaterów świadectw i ich rodzin pochodzą z całego XX wieku. Fotografie współczesne to efekt ponad czterdziestu podróży Autora…

Readmore..

230. rocznica Insurekcji  (powstania) kościuszkowskiego.

230. rocznica Insurekcji (powstania) kościuszkowskiego.

/ Autorstwa Franciszek Smuglewicz - www.mnp.art.pl, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=297290 Tadeusz Kościuszko, najwyższy Naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej w czasie insurekcji kościuszkowskiej, generał lejtnant wojska Rzeczypospolitej Obojga Narodów, generał major komenderujący w…

Readmore..

Setki tysięcy rodzin polskich wywożonych w czterech masowych deportacjach:  10 lutego, 13 kwietnia i 20 czerwca 1940 roku  oraz 21 czerwca 1941 roku na syberyjska tajgę i stepy Kazachstanu

Setki tysięcy rodzin polskich wywożonych w czterech masowych deportacjach: 10 lutego, 13 kwietnia i 20 czerwca 1940 roku oraz 21 czerwca 1941 roku na syberyjska tajgę i stepy Kazachstanu

W XVII wieku Andrzej Potocki, hetman polny koronny, rozbudował miasto Stanisławów i założył Akademię. Było to jak na owe czasy coś tak niezwykłego, że przejeżdżający przez Stanisławów w 1772 roku…

Readmore..

Z Wileńszczyzny przez Wołyń na Dolny Śląsk - ze wspomnień pani Ireny Michniewicz z domu Satława.

Tym razem będą to koleje losu rodziny żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza.
Odwiedzałam panią Irenę, która ciekawie opowiadała mi o swej kresowej drodze. Spotykałyśmy się w czasie przedświątecznym, a wspomnienia ostatniej kresowej Wigilii były bardzo smutne. Pani Irena ze łzami w oczach opowiadała co jedli w te Święta: - Mama ugotowała ziemniaczki, wkroiła do tego dwie cebule, scedziła wodę z gotowania do miseczki i to była zupa.
/ foto1 pani Irena
Zacznijmy jednak od początku.
Pani Irena urodziła się w Wilnie, ale jej wspomnienia z tamtych lat i z tamtych miejsc zacierają się, bo była  małym dzieckiem. Zachowało się zdjęcie jej mamy z kuzynami przed ich domem w Nowych Święcianach

 / 2-dom w Nowych Święcianach

Na ganku zawsze stała bańka ze świeżym mlekiem i mała Irenka  z bratem Zbyszkiem podpijali ukradkiem to mleko.
Ojciec Ireny- Wincenty Satława był oficerem KOP. Pochodził z Wadowic, a po skończeniu szkół dostał przydział na Kresy i objął służbę na Wileńszczyźnie, przy granicy z Łotwą.  
Wkrótce ożenił się z Walerią i mieli dwoje dzieci: syna Zbyszka i córkę Irenkę.
Służba nie drużba- musieli się przenieść na Wołyń, bo Wincenty został komendantem strażnicy w Lewaczach. Sytuacja kwaterunkowa żołnierzy KOP  i ich rodzin nie była łatwa- trzeba było wynajmować mieszkania, nieraz daleko od miejsca wykonywania pracy.

 / 3-Wincenty Satława z rodziną

Rodzina Satławów zamieszkała w Potaszni, a ojciec dojeżdżał na służbę do Lewacz.  Ich gospodarzami byli państwo Kuriatowie, którzy mieli dwóch synów: Zygmunta i Pawła.  
Słucz to była tamtejsza rzeka. Po jednej stronie- tam od Lwowa to były dobre ziemie pszenno- buraczane, a tutaj, z drugiej strony Słuczy siano tylko żyto, bo ziemia była słaba i bieda wszędzie panowała. To się nazywało Zasłucze – wspomina pani Irena.
Wróćmy jednak do rodziny Satławów.  Wynajęli jeden spory pokój z kuchnią, który ojciec- Wincenty przedzielił na pół i tak powstało mieszkanie z pokojem i sypialnią. Wyposażenie skompletowali tam dostatnie- na ścianach wisiały dywany, a nawet mieli radio, co wtedy tam było nowością i ludzie nie mogli się nadziwić jak to się dzieje: Warszawa hen, daleko a tu słychać głos jakby tuż obok. Sąsiad, starszy człowiek, gdy usłyszał o wykrzyknął:
-To jakaś siła nieczysta!
 Pani Irena wspomina, że powodziło im się wtedy dobrze.  Ojciec był szanowany i lubiany, bo był dobry dla ludzi- zarówno dla podwładnych jak i dla okolicznej ludności cywilnej- polskiej i ukraińskiej.
Praca pogranicznika nie była jednak łatwa.
KOP to była  formacja wojskowa utworzona w 1924 roku do ochrony wschodniej granicy II Rzeczypospolitej przed penetracją agentów, terrorystów i zwartych uzbrojonych oddziałów dywersyjnych przerzucanych przez sowieckie służby specjalne z terenu ZSRR na terytorium II Rzeczypospolitej.
Więcej o tym Korpusie możemy przeczytać na stronach Muzeum Polskich Formacji Granicznych : http://www.muzeumsg.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=57:korpus-ochrony-pogranicza-1924-1939&catid=2:rys-historyczny&Itemid=15#_ftn3
Wincenty dowodził 25 żołnierzami w swojej strażnicy.
Żołnierze oprócz swoich zwykłych, wojskowych zadań  mieli też  obowiązek niesienia pomocy ludności pogranicza w czasie klęsk żywiołowych czy ataku przestępców. Służbę pełniono poprzez wystawianie posterunków obserwacyjnych, patrolowanie granicy (pieszo lub konno) i organizowanie zasadzek. Służba była ciężka i odpowiedzialna.

 /  4-Wincenty na służbie w półkożuszku

Przytaczam słowa Marszu Korpusu Ochrony Pogranicza:

U Polski bram
straż trzymać mam,
czuwać nad całą ojców mych ziemicą.

Dziś patrol tu,
zasadzka tam,
upał czy mróz, czy wicher siecze lico.

Czy dzień, czy mrok,
wytężam wzrok,
na pograniczne patrząc w krąg zagony.

Chwyta ma dłoń
na wroga broń,
gdy zamajaczy wróg gdzieś przyczajony.

Przysiągłem bronić polskich granic,
więc precz zamiary wraże złe.
Ojczyzny mej nie zdradzę za nic,
wszak jestem żołnierz Ka-O-Pe.

I gdyby szpieg
czekał choć wiek,
to nie przekroczy z żadnych stron granicy.

Znam każdy ślad,
gdzie pełza gad,
najpewniej trudzi się tu po próżnicy.

Choć resztką sił
będę się bił,
nawet gdy zbój mi bagnet w piersi wtłoczy.

A tłumiąc ból,
śliną mych kul
plunę mu w łeb lub w krwią nabiegłe oczy.

Przysiągłem bronić polskich granic,
więc precz zamiary wraże złe.
Ojczyzny mej nie zdradzę za nic,
wszak jestem żołnierz Ka-O-Pe.

I zawsze wróg
zwali się z nóg,
gdy zechce w ducha mego wtargnąć moce.

Nie da się zgnieść,
honor mój, cześć,
i żadna siła czci tej nie zgruchoce.

Dzisiaj wiem więc,
że żywych serc
nikt nam nie wydrze, nikt nam nie zabierze.

Nie wtargnie wróg
przez Polski próg,
bo go żołnierskich piersi łańcuch strzeże.

Przysiągłem bronić polskich granic,
więc precz zamiary wraże złe.
Ojczyzny mej nie zdradzę za nic,
wszak jestem żołnierz Ka-O-Pe.

 Polecam również obejrzenie filmu pt. „Tarcza Rzeczypospolitej” o Korpusie Ochrony Pogranicza:
https://www.youtube.com/watch?v=qrH-m4RkrD0
Irena i Zbyszek- dzieci Wincentego- chodziły do miejscowej szkoły. Była to wtedy polska szkoła, gdzie uczyły się razem dzieci polskie i ukraińskie. Był tam też polski kościół, do którego chodzili w zgodzie wierni niezależnie od wyznania.  Pani Irena wspomina tamte czasy z nostalgią i radością zarazem. Były to szczęśliwe dla nich lata.

  / 5-kościół w Potaszni

Jednak po wkroczeniu wojsk niemieckich i sowieckich wszystko się zmieniło…
Najpierw zabrakło ojca- Niemcy wywieźli go do obozu jenieckiego na terenie Niemiec. Pani Irena pamięta, że z żalu i tęsknoty za ojcem wtulała się w jego poduszkę, wąchała ją szukając śladów taty i zalewając się łzami.
Potem agresja sowiecka. Pani Irena pamięta jak po wsi niosło się wołanie:
-bolek napadł! (bolek to tu znaczyło bolszewik)- wszyscy krzyczeli i uciekali w popłochu. Pani Waleria- mama Irenki nie zdecydowała się na ucieczkę w nieznane z dwójką dzieci. Zostali, ale ciągle żyli w strachu, że ich wywiozą na Sybir. Na wszelki wypadek stale byli spakowani do ucieczki, bądź do wywózki, bo na Sybir wywozili całe rodziny kolejarzy, leśniczych, wojskowych, policjantów a także bogatych chłopów. Na każdy znak ostrzegawczy uciekali do lasu, często tam nocując, a sąsiedzi Ukraińcy przynosili im po kryjomu jedzenie- na przykład pyszne pieczone w chlebowym cieście wielkie pierogi nadziewane fasolą, gruszkami, jagodami, burakami- wszystko się nadawało na farsz. Pani Irena wspomina:
-Jeszcze jedno powiem: Nie wszyscy Ukraińcy byli źli. Różnie to było. Nieraz do bandy brali ich przymusem, a gdy nie chcieli to i ich- swoich palili.  Nas Ukraińcy uratowali, gdy ojca zabrakło.
A to dlatego, że ojciec był dobry dla nich. Pomagał w potrzebie, dawał ubrania po synu, pozwalał śpiewać ukraińskie piosenki. Potem matka usłyszała:
-My pani nie damy skrzywdzić, bo mąż był bardzo dobry dla nas, a tamten poprzedni okropny, to by my sami jego chętnie wywieźli.
Pani Satława była dzielną kobietą- taka prawdziwa „Matka Polka”. Sama musiała zadbać o rodzinę, stała się zarazem matka i ojcem dla dzieci. Zarabiała robieniem swetrów a zapłatą była żywność- raz zboże, raz fasola…

 / 6- Waleria z dziećmi

Gdy nastały rządy sowieckie to szkoła polska przestała istnieć. Polskie i ukraińskie dzieci chodziły do rosyjskiej szkoły i musiały się podporządkować nowym wymogom.
Przestał też istnieć kościół w Potaszni, bo bolszewicy uważali religie za opium narodu. Ksiądz zamieszkał w pobliskim Antolinie. W mieszkaniu zrobił małą kapliczkę. Ksiądz mówił, że trzeba zrobić potajemnie Pierwszą Komunię Świętą bo jak wywiozą na Sybir to dzieci do Komunii nie pójdą. Do  komunii  miała przystąpić Irena z bratem i dwójka dzieci policjanta. Chodzili już wtedy do szkoły ruskiej.
Wieczorem o 11 poszli do Antolina. O 12 mieli spowiedź. O godzinie 1 w nocy była Komunia Św.
Potem w nocy, 3 kilometry przez las musieli wracać do domu, a rano do szkoły. Mama ostrzegała ich:  
- Tylko nie wygadajcie się, że byliście u komunii, bo różnie się może zdarzyć.
Irena miała na sobie byle jaka sukienkę,  wspomina: -odarty człowiek był- wszytko tu się spaliło, tam zostało, albo posprzedawane było.
Potem zaczęły się rzezie i palenia całych polskich wiosek. Straszne wieści dochodziły- aż trudno było w to uwierzyć, a jednak…- tak było. Robili to Ukraińcy, ale też razem z Niemcami. Pani Waleria z dziećmi przenieśli się do Woronówki, bo tam wydawało się bezpieczniej. I faktycznie- niedługo potem Potasznia została spalona, podobnie jak i wiele innych wiosek. Pani Irena pamięta obraz spalonych wsi: same zgliszcza domów,  a w środku każdego pozostawał biały kikut pieca, bo był murowany, a domy drewniane.
W Woronowiczach mieszkali u bogatego gospodarza. Miał on nawet szklane bańki- bombki na choinkę, które dzieciom wydawały się wielkim skarbem. Wynieśli więc te bombki w koszu do lasu i tam schowali-żeby nie były spalone.
Niestety i na Woronowicze nastała chwila pożogi. Udało im się jednak uciec do lasu, a nawet krowy tam zaprowadzili. Spali zagrzebani w ściółce pod korzeniami drzew. Dobrze, że mieli mleko od krów i ziarno żyta.
Następnym etapem kresowej tułaczki rodziny Satławów było Zawołocze. Pani Irena ciepło wspomina gospodarza, który nazywał się Antoni Korkuś i był dobrym człowiekiem. Ta rodzina bardzo im pomagała- nawet siano dla krowy dostawali.
Z Zawołocza już jechali do Polski, na tzw. Ziemie Odzyskane.
Najpierw z Moczulanki kolejką wąskotorową do Równego.
Pani Irena wspomina przejmującą scenę:
 -Na ciuchci umieścili obraz MB Częstochowskiej– ktoś grał na akordeonie, wszyscy płakali i śpiewali „Serdeczna Matko opiekunko ludzi, niech Cię płacz sierot do litości wzbudzi, wygnańcy Ewy do Ciebie wołamy: zlituj się zlituj, niech się nie tułamy…” Byli tam ci co odjeżdżali i odprowadzający- ci co jeszcze zostawali. Jedni płakali, że jadą w świat, a drudzy płakali, że zostają. Nikt nie wiedział czy się jeszcze kto spotka.

  /7-obraz Matki Boskiej

Ten obraz dojechał na Dolny Śląsk, możemy go zobaczyć w Barkowie. Odbywają się tam spotkania Kresowian. O tym i o innych sprawach kresowych Zasłuczan możemy przeczytać tutaj: http://www.kresowianie.info/artykuly,c13,zasluczanie.html

Ciuchcia wąskotorowa zawiozła ludzi do Równego -tam czekali wiele tygodni na transport normalną, szerokotorową koleją. W końcu doczekali się. Do jednego wagonu towarowego wchodziło wiele rodzin- ile się zmieściło. Poza tym ludzie brali z sobą to co dla nich najważniejsze do przeżycia- krowę, żyto, a nawet kamienne żarna, bo bali się głodu po przyjeździe.
Jechali pociągiem stłoczeni w wagonach towarowych 4 tygodnie. Pani Irena wspomina:
- Mama miała 2 metry żyta. Sprzedała dywany, które mieliśmy na ścianach i mama kupiła dwa metry żyta przed wyjazdem, bo mówili, że tam gdzie jedziemy głód będzie.
Gdy pociąg się zatrzymywał to trzeba cos zjeść. Chcieli cos ugotować. Z tego żyta Waleria robiła zacierkę na mleku, bo krowę – żywicielkę wzięli ze sobą. Mama Ireny i inne kobiety zaczęły gotować przy pociągu, a tu sygnał „odjazd” i trzeba było wszystko wylewać i pakować się w pospiechu do pociągu.
Po czterech tygodniach podróży w takich warunkach dojechali do przedmieścia Wrocławia- na stację Brochów.
Wysadzili ich  na dużej skarpie, płachty prowizoryczne  rozłożyli, jakby namioty dla przyjezdnych.
Pani Irena wspomina makabryczna scenę w tym miejscu:
-  Obok tej skarpy były rowy a w nich smoła, czy smar. Ktoś to podpalił. Koło tych rowów Ruscy rozciągali sieć telefoniczną i młody Ruski spadł w ten ogień i cały się palił.  Krzyczał z bólu, żeby go zastrzelili. Obraz tego czarnego, palącego się chłopaka powracał nieraz w koszmarach.
Mieli wciąż swoją  krowę. Ktoś ich ostrzegł, że chcą tę krowę zarżnąć na mięso. Pilnowała z bratem tej krowy jak skarbu, doiła ją na podwórku. W pobliżu były altanki na działkach- tam brat znalazł sobie buty po Niemcach, bo przyjechał boso, bo oni wszyscy tak chodzili z biedy. Ich matka miała tak twarde stopy, że szła po korzeniach, po szyszkach, gałęzie pękały, a jej pięty nie.
Handel szedł tam od razu. Podchodzili ludzie do ich obozowiska i proponowali różne rzeczy. Wreszcie znaleźli lokum w Żernikach.  
Przed wyjazdem straszyli ich, że na tych ziemiach będzie głód , a tu zdziwienie- kłosy zboża były wielkie jak długość dłoni, bo ziemie były tu dobre.
Domy były  opuszczone. W każdym domu, w kuchni stał duży ręczny młynek- Niemcy tam kawę mielili. Mama kazała Zbyszkowi i Irenie:
- Idźcie dzieci na pole, narwijcie tych kłosów, natrzyjcie ziarna i w tym młynku namielem sobie i zrobimy pyszną pszenną zacierkę. – to był przysmak- pszenna zacierka, a nie żytnia!
Żerniki – rok tam mieszkali – jeden pokój był  na 10 osób. Wyposażenie już było rozszabrowane, nawet kanapa odarta z pokrycia. Na dole był sztab ruski. Trudne to były warunki.
Matka dowiedziała się, że w pobliskim Ślęzowie osiedlił się ich gospodarz, u którego mieszkali na Wołyniu. Przenieśli się więc tam- mama z dwójką dzieci. Przydzielali osadnikom ziemię. Waleria Satława  dostała 8 hektarów pola. Wkrótce krowa im się ocieliła, mieli jałówkę, potem maciorę, prosięta sprzedawali i gospodarka była jak się patrzy. Matka Polka znów dała radę w nowych warunkach i zwyciężyła!
Ojciec długo nie wracał z wojny i nie wiedzieli co się z nim dzieje. Dopiero po trzech latach przyjechał. Okazało się, że obóz jeniecki, gdzie go wywieźli został oswobodzony przez Armię Andersa i Wincenty Satława wstąpił do tej armii.

 / 8-Wincenty z kolegami w Anglii

Potem dostał się do Anglii i tam mieszkał.

 / 9-Wincenty Satława-dolny rząd w środku

W końcu wrócił do rodziny. Był to już jednak inny, trudny człowiek. Źle wspominał Anglików. Miał żal, że pomijają zasługi Polaków, mówił, że byli dla nich wredni i nazywał Anglików „śledzie”
Chociaż Waleria przez 6 lat dobrze sobie dawała radę w Ślęzowie, to jednak jej mąż, wykształcony wojskowy na gospodarkę się nie nadawał . Po jakimś czasie dostał dobrą posadę w Żurawinie- i tam przeniosła się cała rodzina na następne 25 lat. Wincenty został prezesem Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”- popularnie zwanej GS. Te spółdzielnie miały wówczas praktycznie monopol handlu na wsi, więc pan Satława był „szychą” .  Niestety zmarł tragicznie w wypadku samochodowym.
Pani Irena – już wtedy dorosła- wyszła za mąż za Władysława Michniewicza.

  / 10- ślubne zdjęcie pani Ireny

Panna młoda przeprowadziła się do męża- do Żernik i tam mieszkali dwa lata po ślubie. Gdy na świat miał przyjść ich pierwszy potomek przeprowadzili się znów do Żurawiny. Tam urodził się ich syn- Antoni, a potem córka- Maria. Potem przeprowadzili się do Wrocławia.
Teraz pani Irena pochowała już męża, ale została jej wspaniała rodzina i wspomnienia, którymi zechciała się z nami podzielić.

  /11-Pani Irena z albumem rodzinnym