- Kategoria: Barwy Kresów
- Anna Małgorzata Budzińska
- Odsłony: 1597
ILE JEST W NAS Z KRESÓW?
/ Kresowianie we Wrocławiu- na tle zburzonego Ostrowa Tumskiego
Nieraz sobie zadaję te pytania: Ile pozostało w nas z Kresów? Czy nasze życie ma coś wspólnego z tamtymi czasami i miejscami? Czy zdajemy sobie sprawę na co dzień, że wielu z nas ma korzenie kresowe, że nasi przodkowie przejechali całą Polskę, żeby osiedlić się w innym miejscu- że dla nich to było pół świata? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że wielu sławnych ludzi, którzy wydają się nam warszawiakami, łodzianami, czy kimś z centralnej Polski to w rzeczywistości pochodzą z Kresów?
Przeanalizuję te problemy na przykładzie własnego podwórka, a właściwie naszego miasta. Moi rodzice poznali się po wojnie we Wrocławiu, tu wzięli ślub i mieszkali aż do śmierci. Oboje przyjechali tu z daleka ale osobno, w innych warunkach i okolicznościach. Oboje przyjechali z Kresów, z Wołynia, choć z różnych miejscowości. Podobnie było z wieloma Polakami, którzy zamieszkali we Wrocławiu po wojnie.
Kresowianie trzymali się razem, osiedlali się blisko siebie i najlepiej w tej samej miejscowości. Znali się i lubili. Nawet jeśli przyjeżdżali z różnych stron Kresów to i tak się rozpoznawali, łączyli, przyjaźnili.
Nie dziw przeto, że tak wiele jest małżeństw ludzi, którzy stamtąd przyjechali. Znam wiele przykładów, a wśród nich moi rodzice i teściowie. To pierwsza cecha Kresowian- swojaka zawsze rozpoznawali i trzymali się razem.
Kolejne cechy ludzi ze wschodu to otwartość, serdeczność, życzliwość i wzajemna pomoc. Wiem, że tak było zaraz po wojnie, ale czy zostało to nam jeszcze? Uważam, że tak.
Nawet na ulicy Wrocławianie dostrzegają jak ktoś ma problem i starają się pomóc nawet nie proszeni. Nie dzieje się tak w innych miastach, nie dzieje się tak wszędzie, a u nas tak. Począwszy od drobiazgów- pomoc gdy ktoś nie radzi sobie z biletomatem MPK, zrobienie komuś zdjęcia w plenerze zamiast selfie, objaśnienie turyście jak gdzieś dojść, popchanie auta gdy szwankuje i trzeba rozruszać, a także setki innych drobnych gestów, które świadczone są dobrowolnie, w dobrej wierze i w dodatku okraszone szczerym uśmiechem. Oczywiście w poważniejszych zdarzeniach Wrocławianie też są chętni do reagowania i pomocy- mają to w kresowej krwi.
A jak jest u nas teraz z tolerancją? Na to pytanie każdy musi sam sobie odpowiedzieć. Według mnie nie jest za dobrze, a szkoda. Tolerancja i pokojowe współżycie to były cechy społeczności kresowych, które były wielonarodowościowe, wielowyznaniowe, bardzo różne. W jednej miejscowości żyli ze sobą na przykład Polacy, Ukraińcy- czyli Rusini, Żydzi i inne narodowości.
Wrocław też przez wieki był wielonarodowościowy, tak jest i teraz. Czy wszyscy jesteśmy tolerancyjni?
Mam wątpliwości, a przykładów braku tolerancji znalazłoby się sporo. Różne ideologie wtłaczały nam różne poglądy, a my Wrocławianie nie zawsze potrafiliśmy się im oprzeć. Na szczęście nie u wszystkich taki mętlik powstał. Mam nadzieję, że większość Wrocławian nosi w sercu tolerancję, choć nieraz jest ona skryta za pokładami niezrozumienia, złości, czasem nienawiści.
Oprzyjmy się temu zjawisku, nauczmy się myśleć samodzielnie, nie powtarzajmy tego co różne opcje chcą nam wtłoczyć w umysły i serca. Bądźmy tolerancyjni i wyrozumiali.
Następna cecha kresowa to gościnność. Na szczęście tego nam nie brakuje. Mamy drzwi i serca otwarte zawsze, nawet na najmniej spodziewanego gościa i nawet w najmniej dogodnym momencie. U nas w rodzinie, a także w wielu innych jakie znam nie trzeba się wcześniej zapowiadać z wizytą. Po prostu wpada się do znajomych, czy rodziny, a gdy ich nie ma w domu to po prostu trudno. Gdy są to zawsze można usłyszeć już od progu:
- O, jesteś! Fajnie, że wpadłaś.
Byłam kiedyś w Niemczech, jadąc do Francji. Zajechałam do rodziny moich znajomych, bo mnie o to prosili, zrobiłam im drobną przysługę-odwiozłam małoletnią z Polski do domu. Oczywiście była to wizyta zapowiedziana i umówiona. Ugościli mnie po królewsku i byli bardzo mili. Wracając do Polski stwierdziłam, że skoro tacy sympatyczni to wstąpię znów do nich po drodze. Jakież było moje zdumienie gdy potraktowali mnie bardzo arogancko, jak intruza- oburzeni byli tylko dlatego, że nie zaanonsowałam mojego przyjazdu wcześniej. A było to tylko krótkie spotkanie.
U Kresowiaków tak nie bywało i nie bywa. Kresowe dusze są nie tylko otwarte i życzliwe, to jeszcze bardzo gościnne. Kiedyś, przed wojną na Kresach życie nie było mlekiem i miodem płynące, a pomimo tego gościnność zobowiązywała i gospodarze dzielili się z gościem tym co mieli i cieszyli się wszyscy ze spotkania.
No, a jak spotkanie to i jedzenie. Jak się żywili Kresowianie przed wojną? To oczywiście zależało kto i gdzie jadał. Inne posiłki mieli bogaci mieszczanie, czy szlachta, a inne biedni chłopi na wioskach. Jednak to, co wyróżnia potrawy kuchni kresowej, to proste składniki, aromatyczne przyprawy i… włożone w ich przygotowanie serce.
Kuchnia kresowa nie należy do wykwintnych, ale jest niezwykle pożywna i ma w sobie coś wyjątkowego. Cała tajemnica tkwi w umiejętnym łączeniu prostych produktów mleczarskich, rolnych, leśnych z aromatycznymi ziołami.
Po prostu tradycje kulinarne dawnych Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej są tak silne w naszej obecnej kuchni, że nie myśli się już o niej inaczej jak polska kuchnia regionalna. Bo czyż esencją polskiej kuchni nie są zupy, placki i pierogi? Wyniesione są właśnie z Kresów.
Krótko mówiąc kuchnia kresowa pachnie ziołami i tłustym, pysznym jedzeniem. Ale słynie również ze znakomitych destylatów i nalewek. W końcu nic lepiej nie działa na żołądek po tłustym jedzeniu.
/ Nalewka wiśniowa
Również nie bez znaczenia są tutaj zioła znakomicie poprawiające trawienie takie jak: majeranek, kolendra, szałwia, lubczyk, cząber, kminek czy mięta. Do tego cebula, pietruszka, koper, czosnek i chrzan. I mamy kwintesencję kuchni kresowej.
Myślę, że te zalety kucharzenia zostały zachowane w mojej rodzinie i pielęgnujemy je dla dalszych pokoleń. Nie musi być „na bogato”, ale zawsze ze smakiem i z radością tworzenia potraw.
Być może kuchnia kresowa nie należy do najlżejszych i najbardziej dietetycznych. Być może jest nawet nieco tłustsza niż powinna. Być może… Ale wszystko to rekompensuje zapach tych potraw, ich smak…
A poszczególne dania? Jakie są najważniejsze? W mojej rodzinie na pewno pierogi ruskie. Nie wiem dlaczego tak się nazywają, bo przecież były jedzone przez Polaków w różnych regionach Kresów. To tradycyjna potrawa polska Kresowian, a nie rosyjska.
Jest to danie uwielbiane przez wszystkich. Kiedyś, gdy nasze dzieci były jeszcze w domu to szykując farsz na pierogi na jeden dzień, gotowałam cały garnek ziemniaków, dodawałam dużo sera i smażonej cebuli. Potem sporo czasu lepiłam te pierogi i gotowałam, a potem znikały w oka mgnieniu na jeden obiad. Teraz znów przyrządzam ich dużo, ale dużą część mrożę na potem, bo już nie ma tylu osób w domu. A mój mąż mówi:
-Znów dla pułku wojska ugotowałaś…
Ale kuchnia kresowa to również zupy. Nie jest inaczej w kuchni polskiej. Kresowe smaki odnajduję zawsze w chłodniku litewskim, który jest wyśmienity i często go robię w sezonie, a także w mojej ulubionej zupie – w barszczu ukraińskim. Ten barszcz jest przepyszny!
To nie tylko buraki, ale też fasola, kapusta, a także inne warzywa i przyprawy. Zabielony gęstą śmietaną smakuje cudownie!
/ Barszcz ukraiński
No, ale dość o jedzeniu, na pewno każdy mógłby po zastanowieniu dodać coś swojego ulubionego. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się to przysmakiem kresowym. A może są to nalewki?
Zastanówmy się teraz nad znanymi ludźmi o rodowodach kresowych. Wszyscy znamy Mickiewicza, Słowackiego, Orzeszkową, Niemena i kojarzymy ich kresowe pochodzenie, które zresztą sami podkreślali w swoich utworach. Ale czy tak samo jest z innymi znanymi ludźmi którzy również pochodzili z Kresów? Chyba nie bardzo tak jest. Na przykład pisarz Stanisław Lem, który dzieciństwo i młodość spędził w rodzinnym Lwowie.
Albo nasz wspaniały piłkarz i trener Kazimierz Górski- również urodził się i wychował we Lwowie.
Podobnie, a nawet gorzej ma się sprawa z Josephem Conradem. Świat zna go jako pisarza brytyjskiego, nie zawsze pamiętając, że to polski pisarz Józef Korzeniowski, a że miał kresowe korzenie i tam się urodził to już mało kto wie.
/ Józef Konrad Korzeniowski
Takich przykładów można mnożyć, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego jakich wspaniałych ludzi dały nam Kresy.
Wspomniałam o znanych ludziach, ale przecież na co dzień, we Wrocławiu i nie tylko tu spotykamy potomków Kresowian, lub nawet ludzi tam urodzonych- mogą to być sąsiedzi, nasi znajomi, lub po prostu ludzie z ulicy- wielu jest Kresowiaków.
Teraz trochę melancholii i aktywności. Wróćmy do tułaczki Kresowej- wielu naszych rodaków było przesiedlanych ze wschodu na zachód Polski. Jechali daleko, w nieznane, nie wiedzieli co ich tam czeka. Podróż trwała długo, pociąg wlekł się niemiłosiernie, było wiele postojów. Pomimo tej trudnej podróży, w fatalnych warunkach nasi Kresowianie jechali z zapałem, nadzieją i ciekawością. Fascynowało ich odkrywanie świata, bo wcześniej raczej mało kto z nich mógł marzyć o podróżach, o wakacyjnych wyjazdach, o poznawaniu nowych miejsc. To fakt, że nie jechali na wczasy FWP, ani nie lecieli samolotem na wczasy all inclusiv, ale za to jechali na zachód, do nowej krainy i to ich fascynowało.
/ Na zachód!- przesiedlenia Kresowian
Zwłaszcza młodzi ludzie, którzy nie myśleli o pozostawionym na Kresach majątku cieszyli się po cichu z tego przesiedlenia, ciągnęło ich do poznawania świata.
Jak to się dzieje teraz? Oj, nęci nas świat i to bardzo! Polacy lubią podróżować, zwiedzać, poznawać nowe kraje, zdobywać góry, przeżywać przygody. Nie wiem czy wszyscy tak mają, ale my, przodkowie Kresowian na pewno tak.
/ W góry! –wycieczki i rajdy z Bolkiem – lata 50 i lata 70
Nie myślimy za bardzo o tułaczce naszych przodków, ale mamy w sobie tę chęć parcia naprzód, w nieznane, przeżywania świata i poznawania innych ludzi. Lubimy podróże – w różnej postaci i różnymi środkami komunikacji.
/ W góry, morze, egzotyka
Teraz dla odmiany kilka przykładów z naszego codziennego słownika.
Niejednokrotnie słyszymy „dziwne” słowa, "powiedzonka" od naszych dziadków czy rodziców, a wiele też sami używamy słów, nie mając świadomości, że to mogą być kresowizmy.
Kresowizmy to żywy język, stale zmieniający się- również teraz, bo przecież ludność pochodzenia polskiego mieszkająca na byłych Kresach, używa polszczyzny, wzbogacając ją o nowe słowa, nadają nowe znaczenia już istniejącym wyrazom, również z innych języków.
Przyjrzyjmy się skróconej wersji słownika wyrażeń kresowych- czyż nie wydaje się nam, że to czysto polskie sformułowania? Nie jestem profesorem Miodkiem, ale ten słownik mnie zachwycił i wywołał uśmiech. Czy też tak macie?
Opracowując temat korzystałam również ze stron:
https://dobrakielbasa.pl/kuchnia-kresowa/
https://smakibezgranic.onet.pl/kresowe-smaki-dania-kuchni-ukrainskiej.html
https://tyflomapy.pl/KRESOWIZMY_-_slownik_polszczyzny_kresowej.html