Logo

TUŁACZKA KRESOWIAN - I CO DALEJ? Cz. I

/1-szafa

Oto stara szafa. Poniemiecka szafa… Zdziwicie się Państwo:
-Cóż ma do rzeczy niemiecka szafa na stronie kresowej?
Ano ma wiele.
Dla Kresowiaków, którzy dotarli do Wrocławia po wojnie, pozbawionych najpotrzebniejszych sprzętów taka szafa była symbolem stabilizacji, ładu, odporności. Przetrzymała zawieruchę wojenną- podobnie jak oni. Z jej skrzypienia można wyobrażać sobie historię, podobnie jak my śledzimy historię w opowieściach naszych przodków.  

Dotąd pisałam o losach naszych przodków na Kresach. No, ale przecież po wojnie musieli oni zostawić tam wszystko- prawie cały swój dobytek. Zostały ich domy, meble, obrazy, narzędzia, sprzęty… Niewiele mogli ze sobą zabrać, zwłaszcza, że podróżowali w bydlęcych wagonach po kilka rodzin w jednym. Wysiedlani Kresowianie brali jakiś tobołek z odzieżą, pościelą, trochę jedzenia, może woreczek ziarna na przyszłe zasiewy, może najcenniejsze pamiątki- nieraz i tego nie wolno było zabrać.

Kresowianie jechali na zachód- w nieznane, obce ziemie.

/ 2-wagon z muzeum

 Przyjeżdżali na miejsce, a tam często ruiny, nędza, głód. Wszystko musieli organizować od nowa. No, ale przecież Kresowiacy to twardzi ludzie, dawali radę.
Cykl o losach Kresowiaków na nowych ziemiach zacznę od rodziny, która dotarła do Wrocławia i tu zamieszkała.
Niełatwo było znaleźć mieszkanie we Wrocławiu. Miasto było bardzo zburzone- zarówno przez nacierających aliantów, jak i przez samych Niemców. Burzyli oni całe dzielnice, skazując własnych mieszkańców na tułaczkę. Wydawali też bezsensowne zarządzenia i rozkazy- na przykład o budowie lotniska do ewakuacji ważnych ludzi- kosztem wyburzenia wielu budynków i kościoła, a także bezsensowne zgrupowanie dział, armat i amunicji na Ostrowie Tumskim- największym zabytku Wrocławia.

/ 3-zburzony Wrocław

Bronisława,  straciła męża już na początku wojny. Kresowe wspomnienia zachowała pieczołowicie chowając i przewożąc nieliczne zdjęcia.

 4-Bronisława z rodziną na Kresach


5-Bronisława z córką nad fosą we Wrocławiu

Trochę dalej od centrum były jeszcze ocalałe uliczki i tam, po przemierzeniu  ruin znalazła małe mieszkanko, które wydawało jej się pałacem.
Przyjechała z Kresów, z Wołynia, urodziła się w małej wiosce, mieszkała całe życie na wsi, dopiero uciekając zatrzymała się na trochę we Lwowie.
Pamiętała kresowe domy- i te biedne chaty i te lepsze, ale zawsze to były skromne domostwa, z pobielonymi ścianami, bez wygód, bez wyszukanych ozdób. Kresowe domostwa były skromne, ale czyste i zadbane. Pamiętała ogródki pełne kwiatów, pamiętała cudowne, dorodne pomidory, pamiętała czyste powietrze i zachwycające krajobrazy.
Teraz przyjechała do miasta, które czuć było spalenizną,
a w powietrzu unosiły się chmury pyłu z gruzowisk. Nie było to przyjemne.
No, ale gdy weszła do mieszkania była oczarowana. Piękne meble, sufit pokryty sztukateriami wyglądał dostojnie, ostały się nawet żyrandole na lampach no i firanki na oknach! Do tego jeszcze ściany pokryte były tapetami
w piękne wzorki.


/ 6-ulica Worcella

Niemcy wyprowadzając się zostawili meble. Miały więc gdzie i na czym spać, miały bezpieczne miejsce. Po kresowych przejściach, po masakrze na Wołyniu, z której udało im się cudem ocaleć były szczęśliwe. Mieszkanie było przy ulicy Worcella, na pierwszym piętrze.


/ 7-brama Worcella

Obok było jeszcze drugie mieszkanie, ale przed wojną był podział- duże mieszkanie z oknami wychodzącymi na ulicę, piękne, reprezentacyjne było dla państwa, zaś to maleńkie z oknami na liche podwórko ze śmietnikami było dla służby.
To właśnie tam zamieszkała Bronisława z córkami. Miały własną, maleńką ubikację, miały kuchnię, gdzie urządziły też kącik do mycia, prania i kąpieli, no i dwa pokoje- wprawdzie przechodnie, ale to przecież luksus! Szybko jednak okazało się, że słynny niemiecki ordung muss sein nie zawsze się sprawdza.
 Najpierw zabrała się za szorowanie wnętrz mebli. W szafkach kuchennych brud był wieloletni i dziwiła się, że pedantyczni-podobno- Niemcy do tego dopuścili. Wkrótce zaczął się inny koszmar- budziły się całe w czerwonych, swędzących plamach. Nie pomogło szorowanie podłóg
i wszystkich sprzętów. Nawet mycie naftą nic nie dało, nie wiedziała jak sobie poradzić z plagą pluskiew. Pomógł sąsiad. Oderwał kawałek tej pięknej tapety i okazało się, że tam miały swoje siedlisko pluskwy. W dodatku tapety były kładzione od wielu pokoleń jedna na drugą, wiele warstw.
Z bólem serca Bronisława z pomocnikami zdzierała tapety aż do tynku. Potem przy pomocy sąsiadów wybieliła wszystkie ściany- tak jak na Kresach. Nie wyglądały już tak pięknie i bogato, ale za to były czyste i nie zarobaczywione. Kupiła też jakiś środek przeciw pluskwom
i wypryskała całe mieszkanie. W końcu dało się spokojnie mieszkać.
 
W sąsiednim mieszkaniu zakwaterowano sporo osób,
a w dodatku władze nakazały podzielić to mieszkanie i już nie było tam tak wygodnie jak przed wojną. No, ale takie czasy- w wielu mieszkaniach gnieździło się po kilka rodzin.
Na górze mieszkała Niemka z córką Sabiną. Miała jakieś polskie korzenie i dlatego pozwolono jej pozostać.
Trzeba było z czegoś żyć, więc matka znalazła pracę jako bufetowa- najpierw w jedynym chyba wtedy czynnym hotelu Monopol, a potem w Barze Rybnym w Rynku.

 

/ 8- Bronisława jako bufetowa

Trudne to było życie w tak zdewastowanym mieście. W dodatku Bronisława pracowała w systemie zmianowym
i często musiała wracać do domu w nocy po ciemku. No,
a wiadomo- nie było to bezpieczne, bo kręciło się tam wtedy mnóstwo podejrzanych typów, z różnych stron. Byli to zarówno szabrownicy i pospolite opryszki, jak i różnej maści gwałciciele i awanturnicy. Czyhali oni na kobiety, zwłaszcza o zmroku.
Bronisława musiała przemykać ze strachem drogę z pracy do domu, w dodatku martwiła się o dziewczynki zostawiane same. Na szczęście szkoła podstawowa była bardzo blisko. Problem był ze starszą córką- chciała się uczyć
w liceum- no, ale to było dość daleko!
Znalazło się wyjście- Bronisława zapisała córkę do Liceum Urszulanek. To była szkoła z internatem i tylko na niedziele uczennice wracały do domów. Uff- córka była bezpieczna!


/ 9-Urszulanki

Potem do tej samej szkoły chodziła też młodsza siostra.
No, a Bronisława znalazła obrońcę. Już nie wracała sama z pracy- odprowadzał ją przystojny kolega – kelner. Zaprzyjaźnili się i zakochali. Zamieszkali razem na Worcella.


/ 10-Bronisława i Zygmunt


/ 11-Zygmunt z kolegami- kelnerami

Wzięli ślub i razem wychowywali córki, a potem też wnuki. Zygmunt był czułym ojcem i dziadkiem i zawsze otaczał opieką całą rodzinę.


/ 12-Bronisława i Zygmunt z wnuczką w parku nad fosą

Wróćmy jeszcze do warunków mieszkaniowych. Niby mieli dwa pokoje, ale nie mieszkali sami. To były czasy, gdy rodziny bardzo się wspierały, a Kresowianie szczególnie. W mieszkaniu przy Worcella mieszkali więc czasowo różni krewni, którzy przyjeżdżali tu w poszukiwaniu pracy i życia. Zamieszkiwali od paru miesięcy po kilka lat i nikt nie narzekał, że ciasno.
A stara szafa przyglądała się i słuchała kolejnych opowieści, notowała w sobie dzieje ludzi i potem opowiadała je pięknym skrzypieniem przy otwieraniu drzwi. Nadal to robi, ale już w innym miejscu i nie na strychu jak ta w pięknym wierszu Katarzyny Pawełczyk:

SZAFA

W zakamarku, na strychu,  gdzie słońce nie trafia,
gdzie  nikt  nie zaglądał już prawie  od stu lat,
w koronkowym welonie  z pajęczej nici
stoi sobie starowinka szafa.
Trochę  rozeschnięta, nieco wyrudziała,
pogadać o życiu tak bardzo by chciała.
Nikt jednak dotychczas, a dobrze pamięta
nie zajrzał do środka,  więc milczy  zaklęta.

Co też w życiu widziała stara szafa,
ile ludzkich tajemnic dobrze zna?
Ile skarbów ma w sobie, komu o tym opowie,
czy ktoś  klucz do tej szafy jeszcze ma ?

A gdy znów odwiedziłam ją kiedyś,
przeglądając  strychowe rupiecie
zaskrzypiała, zatrzeszczała, zamruczała , zaszeptała,
powiedz, co się teraz dzieje na świecie ?
ale zanim mi wszystko opowiesz
i w zdumienie wprawisz mnie wielce,
spójrz na zdjęcia pożółkłe, jak liście jesienne,
poczuj zapach ich, dusze i serce………
Spójrz na zdjęcia pożółkłe, jak liście jesienne,
poczuj zapach ich, dusze i serce………

A gdy będzie ogarniał cię smutek
odwiedź szafę staruszkę na strychu.
Weź do ręki pamiętnik,  stare listy i zielnik
usiądź obok, w  fotelu  po cichu…..
Weź do ręki pamiętnik,  stare listy i zielnik
usiądź obok  w fotelu, po cichu....

Tak, warto zachowywać wspomnienia.

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.