Logo

Pożegnanie Przyjaciela Edward Hutyra (1929-2022)

Edward Hutyra urodził  się 5 października 1929  w Daszawie.  Syn  Wawrzyńca i Mari z d. Gacek. Ojciec prowadził 5 hektarowe gospodarstwo, jednocześnie pracował na poczcie dostarczając przesyłki na stację kolejową. Z antypolską działalnością nacjonalistów ukraińskich zetknął się jako dziesięcioletni chłopiec 22 września 1939 roku. Dzień ten tak wspomina: „W godzinach popołudniowych wjechały do Daszawy od strony Stryja niemieckie samochody pancerne. Niemcy rozbroili polski posterunek. Broń zabrali Ukraińcy, którzy witali Niemców kwiatami. W środku nocy ojciec wpadł do mieszkania  i powiedział „wszystkie  dzieci pod łóżka”.  Kazał spuścić psy. Słychać było idącą drogą grupę mężczyzn 30-40, krzyczących „Bij Lachów, palić Lachów”. Gdy zauważyli ojca strzelili do niego. Tata cofnął się do mieszkania. Rozwrzeszczana banda zaczęła rzucać kamieniami, wybijając szyby w oknach. Rano wybiegliśmy na podwórko. Nasza stodoła stała w płomieniach, W sumie w nocy spalono 18 stodół należących do Polaków. 28 listopada 1944 roku ojca zabrano i przetrzymywano w jakiejś stodole. Skrepowano mu ręce i nogi. Następnego dnia mimo próśb, że ma żonę i dzieci,  utopili ojca w pobliskim strumyku i zakopali w nieznanym miejscu. O tym wszystkim dowiedziałem się  po czasie od żebraka, który był świadkiem tego zdarzenia.

Pan Edward był świadkiem wielu mordów dokonanych przez OUN UPA w Daszawie, co opisał w wspomnieniach. Najstarszy brat tez został zamordowany. Jak wspomina  najbardziej  przeżył furmankę z pomordowanymi, którą podrzucono pod kościół w Daszawie. To były ciała Polaków ze wsi Krechówka pod Stryjem, tak zmasakrowane, że nawet Niemcy byli zdumieni. Batiuszka z cerkwi kiedy to  zobaczył był przerażony i trzymał się za głowę.
Jeszcze w Daszawie rozpoczął szkolę podstawową. W miejscowości naukę prowadzili księża salezjanie. Było tu też małe seminarium pod względem nauczania zbliżone do gimnazjum, w których uczyli się chłopcy z okolic. Niektórzy potem wstępowali na drogę kapłańską. W 1945 roku mama Pana Edwarda wraz z siódemka dzieci w ramach ekspatriacji musiała opuścić rodzinny dom. Hutyrowie osiedlili się na ziemiach zachodnich w Sulęcinie. Tu Edward ukończył szkolę podstawowa oraz Technikum Eklektyczne gdzie uzyskał maturę. W domu było ciężko, wszystkim zajmowała się mama próbując dać dzieciom co najlepsze. Edward trafił do obowiązkowej służby wojskowej. Po jej odbyciu wyjechał na Śląsk. W 1962 roku rozpoczął   studia na  Półtechnice  Śląskiej w Gliwicach, które ukończył z dyplomem inżyniera. Tu też poznał Elżbietę z d. Paszęda z która wziął ślub. Urodziły się bliźniaki. Droga krzyżowa Pana Edwarda jakby nie miała końca. Jeden syn umarł po porodzie , drugi po ośmiu miesiącach. Małżonkowie, dalej kroczyli przez życie, wspierając się wzajemnie. Wkrótce przyszła a świat córka Małgorzata, która jest dzisiaj prawnikiem. Doczekał się też wnuczki, który była „oczkiem” dziadka.  Pan Edward całe życie zawodowe  przepracował  w Przedsiębiorstwie Montażu Urządzeń Elektrycznych Przemysłu Węglowego.  Nadzorował prace eklktryczne, kontrolował obiekty w całej Polsce.
Pana Edwarda poznałem wiele lat temu, był przyjacielem + mojego taty Stanisława, który urodził się niedaleko Daszawy k. Stryja.  Razem jeździli na Kresy, uczestniczyli w spotkaniach Kresowiaków. Nieraz długo rozmawialiśmy przez telefon. Zawsze zaczynał rozmowę, a Stasia już nie ma, ale kiedyś się zobaczymy mówił, bo jestem przekonany, że w niebie są nasze Kresy. I znów staniemy nad łakami i rzeczkami i wpatrywać się będziemy w gniazda bocianie. Pan Edward był wspaniałym ojcem, przyjacielem, gawędziarzem. Wielkiej kultury, bardzo inteligentny i oczytany. Wielki patriota, dla którego Polska była jak matka. Danuta Skalska prezes bytomskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa, dziennikarka i redaktorka, która w  Polskim Radiu Katowice prowadzi audycję „Lwowska Fala”, tak wspomina przyjaciela, „Wspaniały człowiek, dobry,  zaangażowany oddany Kresom, dla którego  polska racja stanu była na pierwszym miejscu.  Miał dar takiej dyskusji na argumenty, która nikogo nie uraziła, a wręcz przekonywała. Bardzo szanowany, kulturalny rzeczowy z wielką klasą  Mieczysław Habuda rocznik 1931, też urodzony w Daszawie  na wieść o śmierci Pan Edwarda powiedział „ odszedł mój ostatni przyjaciel, człowiek życzliwy i wrażliwy jeden z ostatnich świadków Kresów.
Był  mentorem rodu. Od zawsze wsparciem dla mamy i rodziny rozproszonej w Polsce i zagranicą. Miłość do Ojczyzny, a w szczególności do Kresów zaszczepił wśród siostrzenic i siostrzeńców. Potrafił jednoczyć, rozwiązywał konflikty budował pokój. Kochał i był kochany.
Pan Edward ostatnio chorował. Kiedy wrócił z szpitala, poczuł się lepiej. W niedzielę 28 sierpnia odwiedził go proboszcz ligockiej bazyliki ojciec Samuel. Pan Edward zaopatrzony sakramentami w pełnej świadomości odszedł do Pana w wieku 93 lat.

Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie.

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.