Logo

Historia mojego rodu z Wołyniem w tle.

/ Manifest okrętowy s.s Lapland,  gdzie na poz. 11 i 12 są bracia Stanisław i Józef Goś wypływający  z Antwerpii 10 kwietnia 1909r. do Nowego Jorku.

Początki rodu Goś należy szukać w miejscowości Gosie w woj. podlaskim, powiecie zambrowskim, gminie Kołaki Kościelne. Przywołam w tym miejscu  Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego  z 1879 r. gdzie zapisano, że:
”Okolica szlachecka w dawnej ziemi łomżyńskiej, starożytne gniazdo Gosiewskich. W obrębie jej leżą obecnie wsie: Gosie Duże, Gosie Otole, Gosie Leśnica, i Gosie Wybrany, pow. Łomżyński, Gm. Zambrowo, parafia Kołaki. W 1827r. istniały jeszcze Gosie Sokola Łąka”.
Udało mi się ustalić, że  Gosie zamieszkiwali  w Borowem, Kaczkowie, Małkini, Zalesiu, Jelonkach, Przewozie – obręb parafii Brok oraz Jelonki. Dokładnie nie wiadomo dlaczego, nasz pradziadek Franciszek Goś (ur. 1836r.)  zdecydował się ok. 1876 r. z całą rodziną (ośmioro dzieci) wyjechać na Wołyń.

Wyjazd  na nieznane tereny prawdopodobnie był podyktowany  głodem ziemi, którą tu już coraz  trudniej było kupić, a  na Wołyniu według rożnych przekazów, była dostępna i tania. Wyprawy na nowe tereny mieszkańcy ziemi łomżyńskiej rozpoczęli po powstaniu styczniowym 1863 r. prawdopodobnie z przyczyn politycznych.  
Tak więc rodzina Gosiów znalazła się w Białaszowie w pobliżu Kowla. Jak możemy wyczytać w przytaczanym wcześniej Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego:
Białaszów, wieś w powiecie kowelskim, gminie Lubitów, 121 domów, 742 mieszkańców. Włościanie tu mają 1409 dziesięcin ziemi, koloniści 1248 dziesięcin. Gleba piasek z gliną  na pokładzie kredowym. Obszar dworski należy do Jana Mikułowskiego. Narzecze włościan rusińskie, kolonistów mazurskie i niemieckie. Jest kaplica katolicka parafii kowalskiej.  Tania ziemia powodowała napływ osiedleńców z rejonu guberni łomżyńskiej i augustowskiej w tym rodziny Gosiów. Kolonistów z terenów mazurskich (Gubernia łomżyńska) przez miejscowych nazywano łomżyńskimi mazurami. W ocenie tubylców była to grupa ludzi stroniących od polityki, zajmujących się sobą, utrzymujący  jedynie kontakty z przybyszami z terenów Małopolski i Suwalszczyzny  Nawet śluby brali między swymi. Jak żyło się w tamtym czasie rodzinie Gosiów, trudno powiedzieć, zapewne nie było łatwo, Wołyń nie do końca dla wszystkich okazał się łaskawy. 28 marca 1881 r. rodzina uszczupliła się  o jedną osobę, zmarła siedmioletnia Zuzanna.
Życie toczyło się jednak dalej. 28 kwietnia 1885 r. osiemnastoletnia Paulina, w kowelskim kościele, wzięła ślub z Janem Oponowskim, (lat 25)  pochodzącym z Guberni Augustowskiej a zamieszkałym również w Białaszowie.
Jan był na warunkowym zwolnieniu z carskiego wojska.  Rodzina się powiększa. Po roku urodziła się (22.03.1886) im córka Antonina, a potem w latach 1888-1902 następne:  5 córek: Aleksandra w 1888, Bronisława w 1892, Stanisława w 1896, Ewa Helena w 1898, Zofia w 1902r..
Niestety w międzyczasie umiera senior rodu; Franciszek Goś, 17 stycznia 1888 r.  Wdowa po Franciszku – Marcjanna zd. Lubak po siedmiu latach wdowieństwa (mając lat 61) wychodzi za mąż w Kowlu 11.06.1895r. za Adama Ejsmonda, wdowca lat 66.
A zapoznali się na ślubie swych dzieci. Goś  Józefa w Kowlu 24.02.1891r., mając lat  dziewiętnaście, wyszła za maż za  równolatka Kazimierza Ejsmonda ( z Guberni Augustowskiej). I w latach 1892-1908 urodziło się im  siedmioro dzieci w tym jednak tylko  jedna córka: Antoni w 1892, Józef w 1893, Władysław  w 1896, Jakub w 1898, Feliksa w 1901, Aleksander w 1903, Leon w 1908r.. Rok później 19.01.1892r., w Kowlu wzięła ślub  Katarzyna (lat 22), z Błażejem Szymczakiem (lat 27) również mieszkańcem Białaszowa. Urodziło  się im 9 dzieci  w tym 4 chłopców. Los jednak   potraktował okrutnie, Katarzyna  i Błażej Szymczakowie  zmarli na tyfus tego samego dnia (ok.1923r.), a razem z nimi  zmarło również jedno z ich dzieci. Zmarli jeszcze przed narodzinami wnuczki Leokadii , którą urodziła  jedyna córka Feliksa  która wyszła  za Antoniego Olszewskiego (wzięli ślub w Turzysku przed I wojną).
Antoni był 5 lat na wojnie w wojsku rosyjskim  a podczas powrotu został zwerbowany przez Niemców do robót, gdzieś pod francuską granicą. Feliksa przez ten czas mieszkała w Turopinie. Tam też urodziły się dzieci Feliksy i Olszewskiego: Ludwik, Leokadia i Janina. Kiedy Leokadia miała ok. 5 lat przeprowadzili się do kolonii Emilówka.
Po latach Leokadia wyszła za mąż za Feliksa Kotalę. Ślub odbył się 17 marca 1943r. w Turzysku a udzielił go ks. Buraczewski.  Niestety szczęście młodych nie trwało długo,  Feliksa Kotalę wcielono  do radzieckiego wojska. Leokadia z dziećmi (2,5. letnim Kazikiem i półroczną Stasią), jej siostra  Janina oraz rodzice Olszewscy zostali wywiezieni przez Niemców do Niemiec – była to pewna forma ratunku przed napadami ukraińskimi. Najpierw do Grajewa, następnie Erfurt, Eisenach.
W odległości 10 km od Eisenach  był   obóz w którym Leokadia pracowała w lesie. Byli tam niecały rok. Potem weszli Amerykanie i zabrali wszystkich  z powrotem do Eisenach, stamtąd  transportem  wszyscy wrócili do Polski.  Feliks Kotala odnalazł swoją  żonę (Leokadię) w Tuszowicach, i zabrał do zajętego przez siebie domu w Drołtowicach k/Sycowa. Kotala Feliks zmarł w 1991 i  został pochowany w Drołtowicach.

/ Helena (zd.Goś) Łoźyńska i Feliks Łożyński oraz Stefania Mariańska. I dzieci: Zosia, Gienia, Władek i Szczepan Łożyńscy przy grobie Józefa Goś (na ryngrafie imię Józefat) w listopadzie 1937r.

Wróćmy jednak jeszcze na Wołyń, by prześledzić inne losy.

Ludwik Goś ( lat 30), najstarszy syn Franciszka będąc na warunkowym zwolnieniu z wojska carskiego, 16.02.1892 zawarł  związek małżeński z Marianną Grodek (lat 30). Urodziło się im 3 synów, ale pierworodny, Jan  po dwóch latach umarł (1893-1895),  Franciszek urodził  się w 1895r., Konstanty w 1897r. Po siedmiu latach małżeństwa  żona Marianna zmarła (16.11.1899r.). Rok później (1900r.) Ludwik zawarł  ponownie związek małżeński w Hołobach z Marianną Mielczarek. Z tego małżeństwa urodziło  się  dwoje dzieci: Antoni w 1901r. który niestety zmarł  w 1902r) i  Jadwiga w 1902r. Los jednak nadal doświadczą tą rodzinę. Ludwik jest już ciężko chory i 22 sierpnia 1902 w wieku  lat 40  umiera  na Janówce koło Zasmyk.
Stanisław Goś (lat 28), syn Franciszka zawiera związek małżeński z Franciszką Grzelak w Kowlu 2.01.1893r. Rodzi się Im 7 dzieci w tym 5 synów. Około 1910r. umiera Franciszka i Stanisław bierze ślub w 1913r. w Kowlu z Anną Rowicką. W tym samym roku rodzi się syn Stefan. Zamieszkali w Zasmykach.
Najmłodszy z rody Goś – Piotr (lat 28) wziął ślub 8.02.1904r. w Kowlu z Serafiną Dąbrowską mieszkanką Zielonej. Urodziło się im  4 dzieci w tym dwie córki.
Zamieszkali w Janówce. Piotr  zostaje żołnierzem (szeregowcem) Kolumny Taborów 5251. Zachorował i  umiera 15.10. 1920r. w Żyrardowie.
Syn Franciszka – Józef (a mój dziadek) w 1899r. w Hołobach poślubił Franciszkę zd. Grodek. Była to młodsza o 16 lat siostra Marianny, żony Ludwika, najstarszego  z rodu Goś. W latach 1901-1923  r. urodziło się im  9 dzieci w tym 5 córek: Wiktoria w 1901r., Maria w 1903r. (umiera w 1904r.), Anna w 1905r., Helena w 1909r., Jan w 1915r., Stefania w 1916r., Stanisław w 1919r., Marian w 1921r.. Najmłodszy, Hieronim (ur.1923r.) to mój tato.
Mając 33 lata i chcąc zarobić pieniądze na wykup ziemi mój dziadek Józef popłynął w 1907r. do Ameryki. Wypłynął z portu w Hamburgu 23 lutego 1907r. na s/s Pretoria do Nowego Jorku. Po roku pracy postanowił wrócić. Zarobione pieniądze podczas drogi powrotnej postanowił trzymać przy sobie bo zdeponowanie w kasie okrętowej kosztowało 100$. Zatem trzymał je w pakunku przywiązanym do swej ręki. Niestety pewnego poranka obudził się i zobaczył tylko końcówkę postronka przy swej ręce. Ktoś w nocy odciął i ukradł pakunek wraz z zawartością. Gdy po kłopotach dotarł  do Janówki, pojawiły się jeszcze większe problemy. Pośrednik, który ułatwił wyjazd i wyłożył na bilet domagał się zwrotu pożyczki tj. trzeba było wysłać pieniądze  do Gdańska aby wykupić weksle. Jedynym wyjściem było popłynąć jeszcze raz.
Tym razem z bratem Stanisławem (starszym o 9 lat) wypłynęli z Antwerpii  10 kwietnia 1909r. do Nowego Jorku na parowcu s/s Lapland. Udało się zarobić i szczęśliwie wrócić. Zarobione pieniądze pozwoliły nie tylko spłacić dług ale i wykupić ziemię w Janówce.
W marcu 1935r. Józef kupuje gospodarstwo o pow. ponad 6 ha ( w tym 05,ha sadu  i 0,5 ha lasu) w Lublińcu – 7km od Kowla. Jeszcze w 2014 roku mieszkańcy idący  na spacer lub na grzyby mówili że idą do gosiowych sosenek. Będąc  miłośnikiem koni (posiadał parę koni która była znana w okolicy), najmował się do prac polowych. Wspomniane konie były też pośrednią przyczyną śmierci dziadka 20 marca 1936r.
 W trakcie prac w stajni został przyciśnięty przez kobyłę do ściany co spowodowało uraz klatki piersiowej oraz kłopoty z oddychaniem i w konsekwencji po miesiącu śmierć.
Najstarsza z dzieci Wiktoria (1901-1949) zwana Wikcią bierze ślub z Franciszkiem Kwiatkowskim w Kowlu w 1923r( w roku w którym urodził się mój tato Hieronim). Zamieszkują w Janówce. Franciszek ma młyn, żarna na kieracie, wypala cegłę z własnej gliny. W 1928r. Kwiatkowscy sprzedają wszystko, bo planują wyjazd do Kanady. Niestety zebrane pieniądze to za mało na koszty wyjazdu i zagospodarowanie na miejscu. Sąsiedzi, którzy byli winni Kwiatkowskim (były liczone do całości kosztów) nie oddali, bo przecież wyjeżdżają. Zostali zmuszeni do poszukiwania gospodarstwa które mogli kupić i tak znaleźli się w Stanisławówce, gdzie w 1933r. kupują gospodarstwo. Franciszek zajmuje się budową domów z bali. Składa taką chatę (bez użycia gwoździ) i woła kupca (żyda), który wycenia i po rozebraniu stawia się we właściwym miejscu. Wojna wszystko zmienia.
Franciszek i jego syn Edmund są w samoobronie wsi (tak samo jak dwoje braci Franciszka) a potem wszyscy przechodzą do oddziału „Siwego”. Po przekroczeniu Prypeci i rekonwalescencji walczą w  I Armii Wojska Polskiego. Po wojnie osiadają  w Świdwinie.
Anna Goś (1905-1978) zwana Andzią wychodzi za mąż za Leona Urbańczyka w Kowlu w 1938r. Rodzi się Im 3 córki. Leon po okresie walk w 27 WDP AK zostaje wcielony do LWP i idzie na front. Ginie o nim słuch. Podobno zastrzelony przez niemieckiego snajpera. Andzią i jej dziećmi opiekuje się brat Leona Andrzej.
Legalizują swój związek po wojnie w Chełmie.
W dniu 2 lutego 1928r. w Kowlu Helena (1909-1886) wychodzi za mąż za Feliksa Łożyńskiego. Felek mając ukończone 3 klasy liceum otrzymuje pracę w leśnictwie jako leśniczy pod Kowlem. Po kilku latach pracy zostaje zwolniony z pracy i znajduje pracę na stacji kolejowej w Kowlu. W trakcie zbliżania się Armii Czerwonej, Niemcy wysyłają transporty mieszkańców Kowla do Niemiec. Ostatni pociąg (kwiecień 1944r.) przed zamknięciem oblężenia Kowla, Niemcy wysyłają dość pospiesznie. Felek jako obeznany z marszrutkami wagonów wyczytuje że ten skład kierowany  jest do Auschwitz. Tak manewruje załadunkiem że cała rodzina zostaje umieszczona w ostatnim wagonie. W trakcie postojów grając w karty z konwojentami uzyskuje zgodę na odczepienie ich wagonu w Częstochowie.
Felek jako leśniczy otrzymuje pracę w gajówce Leteren k/ Gross Wartenberg czyli Latarnia/Sycowa.
Jan Goś mając 25 lat bierze ślub z Czesławą Pożywio z Peresieki w 1940r. w Kowlu, zamieszkuje z żoną w domu rodzinnym, mając odrębną część domu (wejście od tyłu). W 1941r. rodzi Im się syn Kazimierz który umiera nie mając nawet roku. W 1943r. rodzi się syn Stanisław i z powodu obawy o życie rodziny przenoszą się do Kowla. W kwietniu 1944r. zostają ewakuowani do Nauheim k/Wiesbaden. Po wojnie osiedlają się w Toszowicach k/Lubinia.

/  Gajówka na Latarni (polska nazwa Bocianie). Już nie istnieje

Dwóch  z rodu Goś  zmarło w czasie wojny.  Stanisław (lat 21) w 1940r. wraz z braćmi zabawiał się jazdą ręczną drezyną na bocznicy kolejowej w Lublińcu.  Mocno rozbujali(rozpędzili) drezynę i  żeby się ratować przed zderzeniem z uporkiem wszyscy zaczęli wyskakiwać na boki. Staszek niestety nie zdążył i w wyniku uderzenia drezyny o uporek doznał szeregu złamań co spowodowało Jego śmierć.
     Marian (lat 23) 7.04.1944r. pod Staweczkami zaginął  jako żołnierz oddziału „Siwego” (II batalion 43pp) 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Czas ostatnich Jego chwil jest opisany w dwóch książkach o 27 WDP AK. Zacytuję fragment:
…Oto na drodze wiodącej z Olecka, ukazał się Niemiec z białą płachtą. Początkowo nie wiedziano, jak reagować na tego parlamentariusza, ale nie strzelano do niego. Kiedy ten zatrzymał się na niewielkim wzgórku, odważył się wyjść do Niemca szer. Goś, jeden z żołnierzy „Siwego”, znający język niemiecki. Kiedy doszedł do Niemca, chwilę rozmawiali, a następnie obaj ruszyli w stronę pozycji niemieckich. Okazało się, że Niemiec sterroryzował Polaka, porywając go ze sobą. Padło kilka strzałów, ale ci zniknęli za pagórkiem. Już nikt nigdy go nie zobaczył, słuch o nim zaginął. Zapewne został rozstrzelany……
(„Pożoga”, Józef Turowski, PAN 1990 str.301)
We wspomnianym oddziale „Siwego” II batalion 43pp  27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej walczyło 11 członków rodziny: Hieronim Goś, bracia Marian, Władysław i Franciszek Kwiatkowscy (mąż Wiktorii zd.Goś) oraz jego syn Edmund Kwiatkowski i zięć Tadeusz Marczyk, Leon Urbańczyk mąż Anny Goś, Sokołowski Tomasz vel Kowalczuk, Mariański Antoni i Eugeniusz oraz Leon Karłowicz vel Mariański i Jego żona Alicja Celina-Karłowicz w oddziale „Jastrzębia” tj. w II batalionie 50pp.

/ Kiwerce. Dłonią podpiera twarz Hieronim Goś, za nim siedzi Edmund Kwiatkowski. Uroczysty obiad po przysiędze b. żołnierz 27 WDP AK jako żołnierzy LWP 29.06.1944r.

Wiosną 1942r. w Kowlu Stefania Goś bierze ślub z Stanisławem Mariańskim mieszkańcem Zasmyk.  Aby zarobić na utrzymanie rodziny (drugie dziecko w drodze) wczesną wiosną 1943 wybrał się z najmłodszym bratem Bolesławem w okolice Kupiczowa na „traczki” czyli piłowanie drzewa na deski. Wyprawa zakończyła się śmiercią obydwu.
 Nie udało się odszukać ich ciał. Na poszukiwania wybrała się matka Anastazja
z ojczymem obu braci Piotrem Majewskim. Oboje w podeszłym wieku i dodatkowo Piotr prawie ślepy. Ciała ich znaleziono prawie rok później w Lityńskim Lesie przykryte grubą warstwą liści i gałęzi.
 25 październik 1942 w Kowlu Hieronim Goś, lat 19 bierze ślub z Martą Piróg lat 20 mieszkanką Kolonii Lubliniec. Zamieszkują w domu rodzinnym Hieronima. Rodzi Im się syn Jan 9.08.1943r. Hieronim,  jak większość mężczyzn działa w samoobronie przed napadami Ukraińców, potem w oddziale „Siwego” od grudnia 1943. Wobec rozproszenia oddziału pod Jagodzinem oraz „zaginięcia” dowódcy por. Walerego Krokaya „Siwego” część żołnierzy przejmuje dowódca „Osnowy” kpt. „Garda” Kazimierz Rzaniak i zostaje przegrupowany w lasy szackie.
Zagrożenie ponownym okrążeniem oraz dokuczliwy brak żywności zmusza aby zgrupowanie „Osnowy” przebijało się poza okrążenie aż do przeprawy przez linię frontu poprzez Prypeć 27.05.1944. Następnie od  Kiwerc w 1Dywizji im. T. Kościuszki. Ranny podczas oswabadzania Warszawy na Pradze 10.09.1944r.. Leczony w Otwocku i w listopadzie wypisany do 3D Plot. w Warszawie. Następuje gwałtowne pogorszenie zdrowia  z ostrym zapaleniem stawów jako pozostałość po trzech miesiącach przebywania  na bagnach mosurskich.

/  Okres leczenia w Otwocku IX. 1944r. Zdjęcie wykonane na Pradze

Zdemobilizowany w październiku 1945r. ma trudności  w poruszaniu się, prawie sparaliżowany zostaje na łasce swej żony.
Wróćmy do Marty lat 23 - młodej żony z synkiem Jankiem oraz matki Franciszki lat 66 pozostawionych samym sobie w Lublińcu.
Marta dwa razy chorowała na malarię. Leczenie chininą zmieszaną z wódką dawało dobre leczniczo rezultaty, ale teściowa Franciszka Goś musiała przywiązywać powrozami chorą do łóżka w trakcie ataków malarii. Gdy Marta wyzdrowiała, jeszcze osłabiona, musiała opiekować się teściową, która zachorowała na tyfus. Wypadały Franciszce włosy a odrastając pojawiały się nowe kruczoczarne, które zadziwiły potem wszystkich.

/   Lubliniec, lipiec 2011. Pokazuję zarys zasypanej studni opierając się o gruszę którą posadził dziadek Józef.

Zaprzyjaźniony sołtys Tymofij Kowalczuk (Ukrainiec mieszkający po drugie stronie drogi) powiadamia kobiety że bulbowcy szykują się na nich. Wie o tym, bo dwaj Jego synowie są wśród bulbowców.
Szybko spakowały na wóz to co najważniejsze i w pierzynę małego Janka. W zapadających ciemnościach Marta opuściła dom kierując się do rodziny Łożyńskich w Kowlu a Franciszka Goś (po nocnej obserwacji domostwa) pieszo przyszła po kilku godzinach. Wobec zbliżającego się frontu i zacieśniania się kordonu okrążenia  (Armia Radziecka i oddziały 27 WDP AK) wokół wojsk niemieckich w Kowlu, Marta z synkiem i Jej teściowa postanawiają uciekać wozem z Kowla do Zasmyk. Można było prostą drogą przez Horodelec, ale to wieś ukraińska i zagrażało utratą życia, więc zdecydowały się na przejście rzeczki w kierunku Zielonej. Gdy przechodziły zamarznięty bród na Turii koło Zielonej stało się nieszczęście. Blisko brzegu koła wozu załamują lód i mocno zachybotało, że Marta idąca obok z dzieckiem na ręku klęka w lodowatej wodzie zamaczając Janka. Gdyby nie pomoc radzieckich żołnierzy z oddziałów trzymających w okrążeniu Kowel, stała by się tragedia. Pomogli wyciągnąć wóz na brzeg. W dniu 9.04 czyli w Wielkanoc resztkami sił dojechały do Zasmyk do Stefy Mariańskiej. Janek cały czas kaszlał i późnym wieczorem zmarł. Zostaje pochowany w kwaterze dzieci na miejscowym cmentarzu (narożnik cmentarza). W 2016r. wykonana została mogiła z nową tabliczką.

/ W Lublinie rozpoczyna pracę jako pomoc kuchenna w kuchni Ministerstwa Kultury  i Sztuki. Pracuje tam przez prawie pół roku.

Smutne dni wielkanocne kobiety spędzają w Zasmykach. Przewala się przez Zasmyki linia frontu i ok. połowy czerwca kobiety otrzymują informację, że Hieronim żyje. Ksiądz Michał Żukowski ogłasza z ambony nazwiska żołnierzy znajdujących się w rejonie koncentracji LWP w Kiwercach. Marta jedzie z innymi kobietami do Kiwerc. Tam widzi swego męża po raz pierwszy od ponad 4 miesięcy
 Następnym razem spotykają się w Otwocku, gdzie Hieronim jest leczony z ran zadanych na Pradze.
 Otwock IX. 1944r.
 Marta w tym czasie mieszka znów u Stefy, tym razem w Rejowcu i stara się o dokumenty, których brak zagraża aresztowaniem. Jedyna możliwość uzyskania  to powrót do Kowla. Realizuje przejazd w eszelonie radzieckim za 4 litry bimbru.
 W Biurze Kowalskiego Rejonowego Pełnomocnika Ewakuacji przypadek decyduje o bardzo szybkim uzyskaniu Karty Ewakuacyjnej. Otóż Marta w pierwszych latach wojennych pracuje jako opiekunka dziecka w domu małżeństwa rosyjskiego w Kowlu. Jakie było Jej zdziwienie, gdy za biurkiem Urzędu Repatriacyjnego siedziała wspomniana Rosjanka. Wypisanie Karty załatwiono priorytetowo i 31.12.1944r. Marta zostaje wsadzona przez radzieckiego majora („prośba” UR) do pociągu jadącego na Lublin, zapewniając Jej spokój poprzez zadrutowanie drzwi od zewnątrz.
W tym czasie Franciszka jedzie do gajówki Bocianie (niem. Leteren) k/ Bałdowic (blisko Sycowa) aby zamieszkać u córki Heleny Łożyńskiej. Uczestniczy 23.09.1945r. w kościele parafialnym pw. Dziesięciu Tysięcy Męczenników w Turkowej w uroczystości ślubnej swej wnuczki Genowefy Łożyńskiej (ur.9.11.1928r.) z Alojzym Polarczykiem, piekarzem ze Słupi (ur.20.01.1923r. w Ostrzeszowie). Długo na Latarni Franciszka nie pomieszkała – po pół roku pobytu umiera 22.11.1945r. a 25.XI. pochowana zostaje na cmentarzu w Bałdowicach, ale tych wiadomości nie otrzymuje Marta ani Jej mąż.

    Marta, aby zacząć leczyć unieruchomionego i osłabionego postanawia szukać pomocy u siostry Hieronima Heleny. Leczenie domowym sposobem w gajówce Feliksa i  Jego żony Heleny nie daje poprawy. Dopiero trzymiesięczna kuracja w szpitalu we Wrocławiu poprawia zdrowie Hieronima na tyle, że może samodzielnie chodzić. Aby być bliżej ludzi i pomocy lekarskiej postanawiają przenieść się do Sycowa. W Sycowie rodzi Im się 4 dzieci: Henryka (1947r.), Ryszard (1949r.), Edmund czyli ja (1951) i Tadeusz (1954).
Tato umiera w wieku 80l. 9 stycznia 2003r., Mama umiera w wieku 91 lat  w dniu 8.10.2013r.. Pochowani są na cmentarzu w Sycowie.

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.