Dzisiaj jest: 23 Kwiecień 2024        Imieniny: Jerzy, Wojciech
Moje Kresy – Rozalia   Machowska cz.1

Moje Kresy – Rozalia Machowska cz.1

/ foto: Rozalia Machowska Swojego męża Emila poznałam już tutaj w Gierszowicach, powiat Brzeg. Przyjechał jak wielu mieszkańców naszej wsi z Budek Nieznanowskich na Kresach. W maju 1945 roku transportem…

Readmore..

III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej I „Bałaku Lwowskiego” ze szmoncesem w tle

III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej I „Bałaku Lwowskiego” ze szmoncesem w tle

/ Zespół „Chawira” Z archiwum: W dniu 1 marca 2009 roku miałem zaszczyt po raz następny, ale pierwszy w tym roku, potwierdzić, iż Leopolis semper fidelis, a że we Lwowie…

Readmore..

ZMARTWYCHWSTANIE  JEZUSA CHRYSTUSA  WEDŁUG OBJAWIEŃ  BŁOGOSŁAWIONEJ  KATARZYNY EMMERICH.

ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA WEDŁUG OBJAWIEŃ BŁOGOSŁAWIONEJ KATARZYNY EMMERICH.

Anna Katarzyna urodziła się 8 września 1774 r. w ubogiej rodzinie w wiosce Flamske, w diecezji Münster w Westfalii, w północno- wschodnich Niemczech. W wieku dwunastu lat zaczęła pracować jako…

Readmore..

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego  Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska”  w Domostawie  w dniu 12 marca 2024 r.

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie w dniu 12 marca 2024 r.

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie w dniu 12 marca 2024 r. W Walnym Zebraniu Członków wzięło udział 14 z 18 członków. Podczas…

Readmore..

Sytuacja Polaków na Litwie tematem  Parlamentarnego Zespołu ds Kresów RP

Sytuacja Polaków na Litwie tematem Parlamentarnego Zespołu ds Kresów RP

20 marca odbyło się kolejne posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Kresów.Jako pierwszy „głos z Litwy” zabrał Waldemar Tomaszewski (foto: pierwszy z lewej) przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich…

Readmore..

Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie   wyklął ich naród.

Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie wyklął ich naród.

/ Żołnierze niepodległościowej partyzantki antykomunistycznej. Od lewej: Henryk Wybranowski „Tarzan”, Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, Mieczysław Małecki „Sokół” i Stanisław Pakuła „Krzewina” (czerwiec 1947) Autorstwa Unknown. Photograph from the archives of Solidarność…

Readmore..

Niemiecki wyciek wojskowy ujawnia, że ​​brytyjscy żołnierze są na Ukrainie pomagając  rakietom Fire Storm Shadow

Niemiecki wyciek wojskowy ujawnia, że ​​brytyjscy żołnierze są na Ukrainie pomagając rakietom Fire Storm Shadow

Jak wynika z nagrania rozmowy pomiędzy niemieckimi oficerami, które wyciekło, opublikowanego przez rosyjskie media, brytyjscy żołnierze „na miejscu” znajdują się na Ukrainie , pomagając siłom ukraińskim wystrzelić rakiety Storm Shadow.…

Readmore..

Mienie zabużańskie.  Prawne podstawy realizacji roszczeń

Mienie zabużańskie. Prawne podstawy realizacji roszczeń

Niniejsza książka powstała w oparciu o rozprawę doktorską Krystyny Michniewicz-Wanik. Praca ta, to rezultat wieloletnich badań nad zagadnieniem rekompensat dla Zabużan, którzy utracili mienie nieruchome za obecną wschodnią granicą Polski,…

Readmore..

STANISŁAW OSTROWSKI OSTATNI PREZYDENT POLSKIEGO LWOWA DNIE POHAŃBIENIA - WSPOMNIENIA Z LAT 1939-1941

STANISŁAW OSTROWSKI OSTATNI PREZYDENT POLSKIEGO LWOWA DNIE POHAŃBIENIA - WSPOMNIENIA Z LAT 1939-1941

BITWA O LWÓW Dla zrozumienia stosunków panujących w mieście liczącym przed II Wojną Światową 400 tys. mieszkańców, należałoby naświetlić sytuację polityczną i gospodarczą miasta, które było poniekąd stolicą dużej połaci…

Readmore..

Gmina Białokrynica  -Wiadomości Turystyczne Nr. 1.

Gmina Białokrynica -Wiadomości Turystyczne Nr. 1.

Opracował Andrzej Łukawski. Pisownia oryginalna Przyjeżdżamy do Białokrynicy, jednej z nąjlepiej zagospodarowanych gmin, o późnej godzinie, w urzędzie jednak wre robota, jak w zwykłych godzinach urzędowych. Natrafiliśmy na gorący moment…

Readmore..

Tradycje i zwyczaje wielkanocne na Kresach

Tradycje i zwyczaje wielkanocne na Kresach

Wielkanoc to najważniejsze i jedno z najbardziej rodzinnych świąt w polskiej kulturze. Jakie tradycje wielkanocne zachowały się na Kresach?Na Kresach na tydzień przed Palmową Niedzielą gospodynie nie piekły chleba, dopiero…

Readmore..

Rosyjskie żądania względem Kanady. „Pierwszy krok”

Rosyjskie żądania względem Kanady. „Pierwszy krok”

/ Były żołnierz dywizji SS-Galizien Jarosław Hunka oklaskiwany w parlamencie Kanady podczas wizyty Wołodymyra Zełenskiego. Foto: YouTube / Global News Ciekawe wiadomości nadeszły z Kanady 9 marca 2024. W serwisie…

Readmore..

Duchy Kresów Wschodnich

Nie tak dawno, bo w maju 2018 r., na rynku księgarskim pojawiła się nietypowa pozycja książkowa zatytułowana jak wyżej, autorstwa: Alicji Łukawskiej. Dzięki uprzejmości autorki i wydawnictwa poniżej prezentujemy fragment tej ciekawej pracy. Po przeczytaniu tego fragmentu jednak nie należy wyciągać pochopnych wniosków.  Kresy nasiąknięte polską krwią, szczególnie podczas ostatniej wojny światowej, jak przyznają obecni mieszkańcy np. Wołynia są pełne duchów tych ludzi którym nie dane było spocząć we własnej mogile po masowych mordach UPA. Autorce nie o te duchy chodzi, chociaż o nie się trudno nie otrzeć. 

Zapraszamy do lektury. „Rok 1943 to był dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia – można powiedzieć, parafrazując początek „Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza. Latem tego roku mieszkańcy polskiej kolonii (osady wojskowej) Karczunek Wołyński w powiecie włodzimierskim ujrzeli na jasnym, niebieskim niebie duży napis białymi, drukowanymi literami. Niestety, mimo, że napis był bardzo wyraźny, to ludziom nie udało się go przeczytać, gdyż nie widzieli go wyraźnie pod słońce.

Po paru dniach wieczorem na ciemnym niebie widoczny był duży słup ognia, który świecił krwistą czerwienią na tle czarnego już nieba, później zaś ukazał się duży czerwony sierp i młot, co mieszkańcom Wołynia skojarzyło się, oczywiście, z symbolem znienawidzonego Związku Radzieckiego. Wkrótce potem pojawił się na niebie obraz przypominający ogromną ognistą miotłę, taką, jaką na wsi robi się z brzozowych rózeg. Ludzie gadali, że to bardzo zły znak, bo ta miotła ich na pewno wymiecie. Późną jesienią 1943 roku pojawił się ognisty słup ognia na ziemi. To paliło się gospodarstwo na obrzeżach Karczunku Wołyńskiego. Sąsiedzi natychmiast rzucili się z wiadrami z wodą, by ratować płonący dom i jego mieszkańców. Jednak kiedy ludzie z wioski dobiegli do zagrożonego budynku, płomienie nieoczekiwanie zniknęły. Pożar okazał się złudzeniem, wizją, rodzajem fatamorgany, bo nagle zniknął jakby zapadł się pod ziemię. Potem okazało się, że właściciele budynku nic nie widzieli, nie czuli, a nawet się nie obudzili, całą noc przespali spokojnie aż do rana. Jednak ów niezwykły, widmowy pożar był zapowiedzią śmiertelnej zagłady, która miała nadejść zimą. Atak bandy UPA na Karczunek Wołyński nastąpił 19 lutego 1944 roku i rozpoczął się właśnie od tego domu, który na jesieni palił się owym dziwnym, widmowym płomieniem. Ale tym razem palił się naprawdę, podpalony przez banderowców, a ze środka dochodziły straszne krzyki i wycie nieludzko cierpiącego człowieka. To płonął żywcem właściciel domu, niepełnosprawny Ignacy Wenena, który miał jedną nogę drewnianą. Wcześniej Ukraińcy połamali mu zdrową nogę i obie ręce, a potem wrzucili w płomienie. Jego żona Aniela zdążyła uciec na początku napadu, schowała się przed napastnikami w ziemiance i dzięki temu przeżyła. Kiedy wyszła z ukrycia, okazało się, że wszystko, całe gospodarstwo jest spalone. Nie znalazła nawet szczątków swojego męża, bo spalił się on wraz z domem.

Wcześniejsza wizja pożaru i inne znaki okazały się prorocze. „Ognista miotła” wkrótce wymiotła z Ukrainy nie tylko mieszkańców tej jednej wioski, ale prawie wszystkich mieszkających tam Polaków. Część z nich została zamordowana przez ukraińskich nacjonalistów, część przymusowo wysiedlona, reszta wyjechała „do Polski” sama, ze strachu przez banderowcami i nową, sowiecką władzą. Polski na kresach wschodnich już nie ma. Jako zbiorowość żyjąca od 1945 roku między Bugiem a Odrą i Nysą Łużycką powoli zapominamy o tym, że w XVI wieku Rzeczpospolita Obojga Narodów była potężna i sięgała daleko na wschód, obejmując m. in. województwo wileńskie, trockie, połockie, witebskie, smoleńskie, mińskie, mścisławskie, nowogródzkie, brzesko-litewskie i jeszcze Księstwo Żmudzkie na północy. A później nasz stan posiadania na wschodzie zaczął się stopniowo kurczyć. Nasza wschodnia granica przesuwała się coraz bardziej na zachód, aż w końcu przyszły rozbiory i Polska na okres przeszło stu lat zupełnie zniknęła z mapy świata. Ale jeszcze wciąż gdzieś tam na wschodzie Europy, wśród Łotyszy, Litwinów, Białorusinów i Rusinów mieszkali liczni Polacy. A potem przyszła I wojna światowa i bolszewicka rewolucja październikowa. Nadeszła ostateczna zagłada polskiej (i nie tylko) szlachty i ziemiaństwa w imię okrutnej i krwawej rewolucji społecznej. Z tzw. dalszych kresów wschodnich uciekał, kto mógł, do „Polski”, tak jakby tam już tej Polski na wschodzie nie było i być nie mogło. Wśród tamtej pierwszej fali „repatriantów” byli tacy kresowi Polacy jak Zofia Kossak-Szczucka, Maria Dunin-Kozicka, Jarosław Iwaszkiewicz, Sergiusz Piasecki, Melchior Wańkowicz, Michał B. Pawlikowski, Mieczysław Jałowiecki i inni, którzy pozostawili po sobie liczne wspomnienia i pamiętniki z dawnego życia. A kiedy Polska odrodziła się na nowo po I wojnie światowej, jej obszar na wschodzie był o wiele mniejszy niż w czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej. Ostatecznie, w wyniku I wojny światowej, rewolucji październikowej i jej negatywnych następstw utraciliśmy tzw. dalsze kresy wschodnie, które opłakiwano już w okresie międzywojennym. Zaś po II wojnie straciliśmy resztę kresów. Polski już tam nie ma. Nie ma tam także Polaków, a jeśli są jeszcze jakieś niedobitki, to bardzo mało liczne. Prawdopodobnie w sensie politycznym utraciliśmy te tereny na zawsze. Raczej nigdy już nie wrócimy na Kresy, a jeśli już to najwyżej w charakterze sentymentalnych turystów szukających pamiątek po przodkach. Możemy tam być już tylko gośćmi. A jednak ta utracona kraina trwa nadal w polskiej pamięci, tradycji i literaturze.

Pierwsza fala kresowej literatury wspomnieniowej pojawiła się już w okresie międzywojennym, po utracie kresów wschodnich „dalszych”, z Dyneburgiem, Mińskiem, Słuckiem, Mozyrzem, Żytomierzem, Winnicą, Humaniem i Kamieńcem Podolskim. Po II wojnie światowej wspomnienia o kresach wschodnich były źle widziane przez peerelowskie władze. Swobodnie i bez cenzury mogły się ukazywać się tylko na emigracji. Dopiero po 1989 roku nastąpił wysyp literatury pamiętnikarskiej dawnych mieszkańców Kresów, wydawanej jawnie, w oficjalnym obiegu. Była to właśnie druga fala kresowych wypominków. Wtedy do świadomości społecznej zaczęły wkraczać indywidualne historie opowiadające o dawnym życiu na Kresach. Zaczęto też wtedy mówić głośno i pisać o niezliczonych zbrodniach banderowskich na Polakach, czyli o tym, że ukraińscy nacjonaliści wymordowali na Ukrainie około 200 tysięcy mieszkających tam Polaków. Kiedy czytamy kresową literaturę wspomnieniową, wyłania się z niej obraz krainy w dużym stopniu niezwykłej, pełnej różnych dziwów i niewyjaśnionych zjawisk paranormalnych, zamieszkałej przez równie niezwykłych ludzi, często oryginałów, ekscentryków i dziwaków. Duchy, zjawy, wiedźmy, wampiry i charakternicy, wiejscy znachorzy i różni mistycy to barwne postaci zaludniający dawne polskie Kresy, których mieszkańcy w większości wyznawali powszechnie wiarę chrześcijańską (katolicką i prawosławną), ale też wierzyli w magię, czary, liczne przesądy i zabobony; z jednej strony modlili się przy krzyżach stawianych przy drogach i pielgrzymowali do licznych sanktuariów maryjnych, a z drugiej strony odprawiali prastare pogańskie obrzędy i rytuały, a szczególnie „dziady” ku czci zmarłych przodków. „Było wiele różnych dosadnych porzekadeł, przysłów i przepowiedni na każdą okoliczność oraz zabobonów. Byli znachorzy i babki odczyniające czary. Wierzono w dobre i złe duchy własnych domów i zagród oraz znano miejsca w okolicy, gdzie straszy. Na Zaduszki noszono na mogiły swoich najbliższych zmarłych jedzenie, a po pogrzebach wyprawiano stypy.” Kresy to także liczne miejsca nawiedzane przez dobre i złe moce oraz litewsko-ukraińsko-białoruski folklor ludowy pełen opowieści o nadnaturalnych istotach gdzieś z zaświatów: „Człowieka urodzonego i wychowanego na Ukrainie Naddnieprzańskiej, na Wołyniu czy Podolu otaczały, stale przypominając o swym istnieniu, tajemnicze siły przyrody i moce opiekuńcze, składające się na dziwny panteon, w którym pogańscy bożkowie sąsiadowali z Trójcą Świętą, Matką Boską, świętymi i… legendarnymi bohaterami opowieści ludowych.” Wszystko to razem tworzyło obszar niezwykle ciekawy i sprzyjało tworzeniu przekazywanych z pokolenia na pokolenie ustnych przekazów o duchach, zjawach i nawiedzonych miejscach. O tej ustnej tradycji kresowego opowiadania o duchach pisali już polscy romantycy, którzy – jako pierwsi – rzucili się do eksploatowania ludowych przekazów o zjawiskach paranormalnych. Kresowe motywy niesamowite pojawiły się wówczas w balladach Adama Mickiewicza, dramatach Juliusza Słowackiego, a także licznych ówczesnych opowiadaniach grozy osnutych jakoby na prawdziwych zdarzeniach (m. in. u Jana Barszczewskiego, Aleksandra Grozy, Henryka Rzewuskiego, Ludwika Sztyrmera i Teodora Tripplina). O dziwnych zjawiskach na dalekiej Ukrainie wspominał Antoni Urbański, autor książek opisujących utracone polskie rezydencje i dwory, które po pokoju w Rydze zostały po radzieckiej stronie granicy: „Jedziesz nocą po osrebrzonym promieniami miesiąca stepie i widzisz, jak na rozdrożu woźnica twój żegna się i mocniej konie zacina. Prędzej, prędzej, bo tu był niegdyś wisielec zakopany, tutaj „błud wodyt”. A na ten kurhan nie patrz o północku, bo ujrzysz cień dziewczyny zwodnicy, spływający na mogiłę zmarłego z jej winy kozaka.

Takie były te wsie podolskie, rozrzucone na szlakach od Jahorlika i Koniecpola aż hen, ku Kamieńcowi.” Wiele lat później wtórował mu nieżyjący już, szczeciński profesor literatury Bolesław Hadaczek, który był rodem z Podola: „Podania o strachach wiązały się z dziką przyrodą, np. z Wrażym Uroczyskiem koło Dniestru, jego sterczącymi płytami kamiennymi niczym nagrobki na cmentarzu, gdzie nocami duchy przeklęte odprawiały swoje korowody, słyszano żałosne jęki, śmiechy i kwilenia dzieci. Czortowyj Jar był wąski i głęboki, gęsto zarośnięty po bokach, wypełniony czaszkami i piszczelami ludzkimi. W Jampolu przy ujściu Szumiłówki i na pobliskich Dniestrowych porohach słychać było o północy płacz wielki i stękania, a woda w poświacie księżyca wyglądała jak krew. Z ogromnych borów i bagnisk nad brzegami Suły nocami wychodziły upiory i wyły, a nad wodą dzwoniły dzwony. Podanie głosiło, że kto za długo patrzył na Nenasytcia, ten rozum tracił: tam nieraz z wirów wynurzały się długie ręce i chwytały nieostrożnych, a wtedy mrożący krew w żyłach chichot rozlegał się w przepaściach śmiercionośnego poroha.” Pamiętnikarz i kresowy arystokrata Mieczysław Jałowiecki uważał, że nie ma innego kraju na świecie, z wyjątkiem górzystej części Szkocji, gdzie znajdowałoby się tyle miejscowości, z którymi wiążą się legendy i opowiadania o duchach i strachach, jak na jego rodzinnej Litwie: „W naszej parafii pełno było miejsc, których unikano nocą jak zarazy. Straszyło i u nas w Sygułdyszkach, i na pobliskich mogiłkach, i na gościńcu koło pagórka, i na rzece Kiemeszce, i na brzegach Jesiaty i Laumesty. Najbardziej bałem się jednak psów leśnych i dworu w Antokolu.””   Tematyką tej książki są duchy i zjawiska paranormalne występujące na dawnych polskich kresach wschodnich. Wszystkie przytaczane w niej opowieści i relacje są udokumentowane w dawnych przekazach ustnych i pisemnych, zanotowane w pamiętnikach i wspomnieniach. Terytorium, jakiego dotyczy ta książka, jest dość rozległe i obejmuje obszar, na którym dawniej rozciągała się Rzeczpospolita Obojga Narodów, to jest od morza do morza, czyli od Połągi i Rygi na północy do Akermanu i Odessy na południu, a także od Bugu aż po Berezynę na wschodzie. Na zakończenie, nota o autorce: Alicja Łukawska – absolwentka filologii polskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy, praco Nota o autorce: Alicja Łukawska – absolwentka filologii polskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy, pracownik naukowy tejże uczelni, dziennikarka pism lokalnych. Zajmowała się zawodowo literaturą polską okresu oświecenia i romantyzmu, pracowała w mediach, współpracowała z miesięcznikami „Czwarty Wymiar” i „Nieznany Świat”. Interesuje się historią Polski i tematyką kresową, a także tym wszystkim, co cudowne, niezwykłe i fantastyczne. Od lat zbiera opowieści o duchach. Nawiasem mówiąc, autorka liczy, że czytelnicy po zapoznaniu się z tą pozycją może skontaktują się z nią, nadsyłając dalsze przykłady zjawisk paranormalnych z zachowanych w rodzinnych przekazach z Kresów.