Logo

Ciąg dalszy „przyjaźni polsko-ukraińskiej”, czyli: „Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmować wroga Twojej Nacji” - jak nakazuje „Dekalog ukraińskiego nacjonalisty”.

„Klimkin przyjechał na zachodnią Ukrainę dzień przed wizytą w Polsce, gdzie weźmie udział w uroczystościach upamiętniających tragedię mieszkańców wsi Pawłokoma na Podkarpaciu. W marcu 1945 roku oddział AK zabił tam 366 Ukraińców w odwecie za uprowadzenie i zamordowanie przez UPA 11 Polaków.” „Szef ukraińskiej dyplomacji złożył kwiaty na Cmentarzu Orląt oraz znajdującym się obok cmentarzu żołnierzy Ukraińskiej Armii Galicyjskiej. Towarzyszyli mu przedstawiciele polskiej dyplomacji, m.in. konsul Marian Orlikowski z konsulatu RP we Lwowie - poinformowały lokalne media.” Tak z kolei  poinformowała redakcja portalu wPolityce 2 marca br. polskie społeczeństwo. „Cmentarz Orląt” nosi oficjalną nazwę Cmentarz Obrońców Lwowa. Ale nawet polskie media nie używają tej nazwy – bo niezorientowani młodzi czytelnicy mogliby zapytać: kto, kiedy i przed kim bronił Lwowa? I dalej:

„Następnie, podczas konferencji prasowej na uniwersytecie Iwana Franki Pawło Klimkin oświadczył, że nikt nie powinien wskazywać Ukraińcom, jakich mają czcić bohaterów. To jest wyłącznie nasza sprawa – powiedział. Jesteśmy gotowi do rozmowy z Polakami jak z przyjaciółmi. Nigdy nie narzucą nam swoich legend. Historię należy pozostawić w historii. Dzień wcześniej Klimkin opublikował artykuł na temat relacji ukraińsko-polskich, w którym ocenił, że nie ma powodów do pogorszenia stosunków między dwoma krajami a obecny spór między nimi na tle historycznym sztucznie rozpalili politycy i media. Minister ostro skrytykował uchwaloną niedawno nowelizację ustawy o polskim Instytucie Pamięci Narodowej, twierdząc, że jest ona przykładem „jednostronnego podejścia do historii”. Oświadczył także, że Ukraina nie odwróci się od swoich bohaterów, którzy - jak Stepan Bandera - walczyli o jej niepodległość. Dyplomata podkreślił, że Ukraina i Polska powinny kierować się w swoich relacjach przesłaniem Jana Pawła II o wzajemnym przebaczeniu i podkreślił, że na nieporozumieniach między dwoma narodami zawsze wygrywała Rosja. Jestem gotów do otwartego dialogu z polskimi partnerami, jestem gotów wspólnie czcić z nimi pamięć naszych ofiar wszystkich narodowości, prosić o wybaczenie i przebaczać. Jestem gotów wziąć odpowiedzialność za to, by przywrócić naszym relacjom normalny, cywilizowany i europejski charakter. Niestety, na razie nie widzę takiej gotowości ze strony polskiej - napisał Klimkin.” (https://wpolityce.pl/polityka/384174-wazny-gest-szef-msz-ukrainy-zlozyl-kwiaty-na-cmentarzu-orlat-we-lwowie-klimkin-jestesmy-gotowi-do-rozmowy-z-polakami-jak-z-przyjaciolmi ).
Komentarze internautów „uzupełniają” redakcję portalu wPolityce.
Tyle w temacie: My sobie sami Klimkin przyjaciół wybierzemy, a Świętym Janem Pawłem II proszę sobie gęby nie wycierać wybiórczo!
Basia: A lwy odsłonili czy nadal stoją zasłonięte w pudłach? Ten zakłamany Ukrainiec powinien nas przeprosić, a nie pouczać.
BB: To jest też „wyłącznie nasza sprawa jakie nasz sejm uchwala USTAWY”!!! /.../  Dlaczego towarzyszył mu polski urzędnik, to skandal. W Hucie Pieniackiej żadnego ukraińskiego nie było. Mam nadzieje, ze w Pawłokomie będzie tylko sam ze swoimi.
Zimny: „obecny spór między nimi na tle historycznym sztucznie rozpalili politycy i media.” Nie k*&,  ja nie jestem politykiem. Wołynia nie zapomnę.
Aquar67: Wokół polskiej delegacji przy grobach i pomniku pomordowanych Polaków, w miejscu unicestwionej Huty Pieniackiej stali za to zamaskowani UPAińscy łysole w kominiarkach (pewnie po to by dalej mogli bezkarnie przekraczać polską granicę szmuglując broń!) z czerwono-czarnymi banderowskimi szmatami, z obelżywymi hasłami na transparentach. Wiedzieli dokładnie kiedy, co i jak od lokalnej rady, z którą IPN przygotowywał ten przyjazd, ale nikt z tych bydlaków tam się nie pojawił, natomiast zniszczono pomniki sprayem malując hasła: „Śmierć Lachom”, „Precz z Ukrainy k...y” oraz swastykę, tryzuba i emblemat pułku Azow z przyswojonym symbolem SS Division Das Reich.
Czytając polskich publicystów, także obecnej „dobrej zmiany”, zadaję sobie pytanie: czy jest to szuizm czy „ta jojta durnowatość”, jak mówili starzy lwowianie. I nie wiem, co jest gorsze. Czy bycie durniem, który nie wie i zabiera głos, czy szują, który wie – i celowo kłamie i manipuluje. O  hucpie związanej z Pawłokomą podstawowe rzeczy są już znane, ale uznający się za „kompetentnych” w tym zakresie nie chcą powoływać się nawet na ustalenia IPN, które najczęściej przyjmują narrację IPN ukraińskiego, ale tutaj chyba MUSIAŁ uwzględnić wyniki przeprowadzonego dochodzenia. IPN Rzeszów: „Śledztwo w sprawie:
I. zabójstwa w dniach 3 -5 marca 1945r. w Pawłokomie, woj. podkarpackie co najmniej 109 obywateli polskich narodowości ukraińskiej (...).
II. zmuszenia groźbą użycia broni palnej kilkudziesięciu mieszkańców Pawłokomy woj. podkarpackie narodowości ukraińskiej (...) w dniu 3 marca 1945r. do opuszczenia na stałe tej miejscowości, przez członków polskich oddziałów partyzanckich, co stanowiło poważne prześladowanie tych osób z uwagi na ich ukraińską narodowość,
III. napadów rabunkowych zaistniałych w lutym 1945r. i w dniach 1 i 2 marca 1945r. na szkodę mieszkańców Pawłokomy, woj. podkarpackie, a w szczególności na szkodę rodziny Andrija Ł. i Adalii Ś., w wyniku których obrażeń ciała doznała Anna Ł. (S 52/01/Zi).
Śledztwo wszczęto 20 września 2001r., zaś umorzono je 19 marca 2010 r. w odniesieniu do punktu I wobec śmierci sprawców Józefa B., Kazimierza S. i Józefa K., wobec prawomocnego przeprowadzenia postępowania w tej sprawie w przeszłości przeciwko Tadeuszowi O., wobec niewykrycia pozostałych sprawców tego przestępstwa, w odniesieniu do punktu II - wobec niewykrycia sprawców przestępstwa, zaś w odniesieniu do punktu III – wobec braku ustawowych znamion zbrodni przeciwko ludzkości i przedawnienia karalności czynu.”
Pytanie: dlaczego rząd II PR i obecnie publicyści nie uznają wyniku śledztwa przeprowadzonego przez prawomocną, powołaną do tego instytucję państwową  i posługują się do dnia dzisiejszego kłamstwem?  Historycy mówią o „co najwyżej 150 rozstrzelanych Ukraińcach” w Pawłokomie. Pytanie: szuizm czy „durnowatość” – pozostaje aktualne. Wówczas prezydent Lech Kaczyński uległ ukraińskiemu szantażowi, którzy otwarcie Cmentarza Obrońców Lwowa uzależnili od postawienia pomnika w Pawłokomie i strona polska już nie kwestionowała zawyżonej około trzykrotnie liczby ofiar ukraińskich, a ekshumacji oczywiście Ukraińcy nie chcieli. Nie uwzględniono faktu, że Cmentarz Obrońców Lwowa jest cmentarzem wojennym, a więc chronionym przez prawo międzynarodowe, natomiast w przypadku pomnika w Pawłokomie obowiązywały uzgodnienia stron.  
Pawło Klimkin napisał artykuł opublikowany w czwartek w gazecie internetowej Zbruc.eu. Skrytykował w nim nowelizację ustawy o polskim Instytucie Pamięci Narodowej, stwierdzając, że jest to przykład jednostronnego podejścia do historii. Podkreślił również, że jego kraj nie odwróci się od swoich bohaterów, którzy – jak Stepan Bandera – walczyli o jej niepodległość. Szef ukraińskiego MSZ twierdzi, że dla Ukraińców Bandera i UPA to symbole walki o wyzwolenie kraju, która prowadzona była nie tylko przeciwko polskiemu, ale i niemieckiemu oraz radziecko-rosyjskiemu panowaniu.
To przypomnijmy Klimkinowi jak Stepan Bandera walczył przeciwko „niemieckiemu panowaniu”. Profesor, Doktor Nauk Historycznych Anatolij Czajkowski podaje: „Tylko w latach 1923-1928 Niemcy za pośrednictwem swego wywiadu udzieliły tej nielegalnej organizacji dwa miliony marek niemieckich, 500 kilogramów materiałów wybuchowych, setki sztuk broni palnej. W latach 1936-1937 łączny budżet OUN wynosił 126 tysięcy dolarów, z czego 50 tysięcy wpłaciły Niemcy hitlerowskie, a 30 tysięcy – Litwa. W styczniu 1934 roku sztab OUN z siedzibą w Berlinie na prawach samodzielnego wydziału włączono do Gestapo, za środki finansowe Niemiec zbudowano baraki, w których szkolono bojowników OUN i ich oficerów. Dokładnie w tym roku członkowie OUN popełnili najbardziej znane zabójstwa na zlecenie. Wśród nich, zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Polski Bronisława Pierackogo w 1934 roku. W rezultacie tzw „warszawskiego procesu” Bandera otrzymał wyrok śmierci. Jednak wyrok został zmieniony w drodze amnestii na dożywotnie więzienie. Banderę uwolnili Niemcy, co potwierdzają asy tajnych służb hitlerowskich Otto Skorzeny, Walter Schellenberg, Erwin Stolze i inni. Ale nacjonaliści negują ten fakt, ponieważ potwierdza ścisłą współpracę OUN z nazistami. Bandera w tajnej kartotece Abwehry (wywiadu i kontrwywiadu wojsk hitlerowskich Niemiec - Wehrmachtu) został wpisany pod pseudonimem Szary. Jego zwolennik Rico Jaryj był oficerem Gestapo i agentem o pseudonimie Konsul-2. Jarosław Stećko miał abwehrowski pseudonim Basmacz i pseudonim u włoskich faszystów - Belendis. Roman Szuchewycz - Taras Czuprynka, ukończył niemiecką szkołę oficerską a następnie wyższe kursy i otrzymał stopień Hauptsturmfuhrer (kapitan) SS.  Sam Szuchewycz wypuszczenie z więzienia zawdzięczał wujowi, prawnikowi, który miał stosunki w polskim rządzie. W stosunku do Stećko, skazanego na pięć lat pozbawienia wolności, w ogóle była zastosowana nadzwyczajna łaska: jego zwolniono przed terminem już po jednym roku odsiadki. Trybunał w Norymberdze uznał za zbrodnicze SS, SD i inne nazistowskie służby specjalne i organizacje, a ounowcy z nimi współpracowali. Następnie Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło poprawki: „Wszyscy zbrodniarze wojenni z okresu II wojny światowej podlegają wykrywaniu, aresztowaniu i osądzeniu. Nie obejmuje ich przedawnienie. Nie przysługuje im prawo do azylu”.
30 czerwca 1941 ogłaszano Akt odbudowy państwa. W „Akcie” Bandera napisał: „Powstające na nowo Państwo Ukraińskie będzie ściśle współpracować z narodowo-socjalistycznymi Wielkimi Niemcami, które pod przewodnictwem swojego fuhrera Adolfa Hitlera tworzą nowy ład w Europie i wspierają Ukrainę”.
Pro. Czajkowski podaje dalej: „Jeżeli chodzi o „męczarnie” Bandery w Sachsenhausen, to umieszczono go, tak samo jak Jakowa Stalina, w specjalnym bloku „A”. Tutaj przetrzymywano wysokich rangą członków europejskich rządów, znanych polityków, których Niemcy wymieniali za swoich jeńców. Tam również znajdowali się najcenniejsi kolaboranci, którzy współpracowali z nazistami, ale chwilowo byli bez „przydziału”, na przykład „własowcy”. Bandera, Stećko, a później także Melnyk z żoną i Bulba - Boroweć, prawdziwy założyciel UPA, byli pod opieką Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, swobodnie poruszali się po terenie obozu, otrzymywali racje żywnościowe przeznaczone dla SS, otrzymywali od krewnych paczki żywnościowe i pieniądze. 200 metrów od Sachsenhausen był zamek Fridental, a w nim - szkoła agenturalno - dywersyjnych kadr OUN (b). Przez instruktora szkoły Bandera przekazywał rozkazy swoim podwładnym, a Niemcy temu nie przeszkadzali. W Niemczech nadal mieszka były abwerowski oficer Dietrich Witzel. Dla mojego dokumentalnego filmu o OUN i UPA ekipa filmowa nagrała rozmowę z nim. Potwierdził on, że Bandera i Stećko „zostali umieszczeni w specjalnym miejscu, gdzie warunki utrzymania były o wiele lepsze, niż w reszcie obozu. Kontakt OUN z Wehrmachtem, choć nie tak aktywnie jak poprzednio, nadal była podtrzymywany.” Banderę, spacerującego po Berlinie, pewnego razu zatrzymała policja, ale on pokazał zaświadczenie z Gestapo i został bezpiecznie zwolniony. To tak wygląda „męczarnia”?  
Na niedawno zadane zapytanie w Niemczech odpowiedziano, że nie ma żadnych oficjalnych danych o stratach hitlerowców w walce z UPA. Pod koniec 1944 roku wynik wojny był oczywisty. Niemcy połączyli na wpół rozgromioną UPA z pozostałościami tak samo wyglądającej dywizji SS „Galizien” oraz zwolnili z Sachsenhausen całą skonfliktowaną ze sobą czwórkę - Banderę, Stećkę, Melnika i Borowcia. Banderę zaprosił na rozmowę sam Reichsfiihrer Himmler. Powiedział: „Konieczność waszego przymusowego pobytu pod pretekstem aresztu, spowodowana przez okoliczności, czas i dobro sprawy, stała się nieaktualna.”
W swoim artykule Klimkin proponował, by w kwestii budowy relacji polsko-ukraińskich, szczególnie w kwestiach spornych, powoływać się na doświadczenia Unii Europejskiej i pokojowego współżycia narodów Wspólnoty. Przywołuje tu jako przykład Francję i Niemcy, „odwiecznych wrogów, a teraz najbliższych przyjaciół i partnerów”, twierdząc, że francuscy i niemieccy politycy „pozostawili ostre problemy przeszłości naukowcom”. Klimkin w tym kontekście powołuje się też na św. Jana Pawła II, wyraźnie sugerując nie tylko wezwanie do przebaczenia, ale też ukraińskie pochodzenie papieża.
Internauta Jwu konentuje: Panie Klimkin ,stawia pan niemiecko -francuskie pojednanie za wzór. Ale czy Niemcy czczą Hitlera, Himmlera, Eichmanna i innych zbrodniarzy jako bohaterów swego państwa ? Nie ! I dlatego z Francją mogło dojść do pojednania. A pomiędzy nami o to będzie trudno. Dopóki nie wyrzekniecie się tych ludobójców.
W artykule tym Klimkin napisał też, że to polska Armia Krajowa jest odpowiedzialna za krwawe akcje karne wobec mieszkańców ukraińskich wsi – w tym w Pawłokomie. Twierdził, że polskie podziemie, w tym AK, rozstrzelało tam 366 Ukraińców, „w tym 157 kobiet i 59 dzieci do 14. roku życia”. – Takich wsi było wiele. Co więc mamy zrobić z Armią Krajową? – pytał Klimkin, wyraźnie sugerując, że skoro Polska uznaje UPA za zbrodniarzy, to podobnie należałoby ocenić AK.
Prof. Zapałowski mówi: „Wszelkie badania, które robili niezależni historycy mówią, że tych ofiar było maksymalnie 150, a kobiety i dzieci zostały ze wsi oddelegowane. Proszę zwrócić uwagę, że wieś liczyła ok. 1000 mieszkańców, a zginęło do 150 osób”. Zwraca uwagę, że bezpośrednim powodem akcji odwetowej Armii Krajowej w Pawłokomie było pojmanie kilkunastu żołnierzy AK, którzy później zostali zamordowani przez członków UPA z tej wsi. Upowcy nie chcieli później wydać ich ciał. Przypomina, że w Pawłokomie przed wojną proboszczem był ks. Michał Huk, którego trzech synów było oficerami UPA, a po nim ks. Wasyl Szewczuk – kapelan przemyskiego kurenia UPA, który osobiście brał udział w działaniach przeciwko polskim wsiom oraz w mordach na Polakach. Profesor zaznacza też, że już po pacyfikacji Pawłokomy, według strony ukraińskiej, 41 mieszkańców tej wsi dalej, w latach 1945-47 działało w sotniach UPA.
„To nie była tego typu akcja, co w Hucie Pieniackiej, że ktoś przyszedł i wymordował 1000 osób. To była akcja odwetowa na określone rodziny. Odbywała się ona w ten sposób, że była komisja, która przyprowadzała ludzi i Polacy z tej wsi wskazywali, czy ktoś był związany z ukraińskim ruchem nacjonalistycznym czy nie był. Kto był, tego rozstrzeliwano, a nie brutalnie mordowano” (https://kresy.pl/wydarzenia/klimkin-przyjezdza-polski-chce-uczcic-pamiec-ukraincow-rozstrzelanych-polskie-podziemie/ ).   
Wiceszef polskiego MSZ Bartosz Cichocki  skomentował także słowa Klimkina, który napisał, że jeśli Ukraińcy mają potępić Banderę, to Polacy powinni potępić Armię Krajową i Piłsudskiego „na którego rozkaz mordowano Ukraińców”. Zdaniem Cichockiego jest to przejaw „analfabetyzmu historycznego”, z którym trudno dyskutować. „Zrównywanie Bandery z Piłsudskim, zrównywanie UPA z AK, zrównywanie zbrodni wołyńskiej z walką Armii Krajowej na Wschodzie to jest ten rewizjonizm czy negacjonizm zbrodni wołyńskiej, który bardzo niepokoi”. – powiedział Cichocki. Wiceminister zarzucił stronie ukraińskiej, że wbrew deklaracjom o gotowości poprawy stosunków dwukrotnie w ostatnim półroczu odrzuciła propozycję powołania komisji na wysokim szczeblu ds. historycznych, na której można byłoby omawiać sporne kwestie. „To jest właśnie ten rozdźwięk między głosem takiego niby rozsądku a rzeczywistością, gdzie strona ukraińska sabotuje i neguje propozycje współpracy z naszej strony.” – mówił dyplomata. W tym kontekście nawiązał do niedzielnej antypolskiej demonstracji ukraińskich nacjonalistów we Lwowie. „W ostatnich dniach symbolicznie można to opisać. Odcięty gaz z Rosji – natychmiast dostawy zwiększone ze strony polskiej, a w zamian mamy demonstrację pod flagami Stepana Bandery we Lwowie pod hasłem: „Lwów nie dla polskich panów”. No, to jest… Rzeczywistość wygląda tak, a słowa mogą sobie wyglądać dowolnie”. – skomentował Cichocki. (https://kresy.pl/wydarzenia/polityka/polski-wiceminister-zarzucil-szefowi-ukrainskiego-msz-analfabetyzm-historyczny/ ).
„Naftogaz i Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podpisały kontrakt na pilne dostawy gazu, po tym jak Gazprom odmówił rozpoczęcia dostaw na Ukrainę. Decyzja Gazpromu nastąpiła dzień po wyroku Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie w sporze Naftogaz-Gazprom” – oświadczył w specjalnym komunikacie polski koncern energetyczny. „Kontrakt z PBNiG obowiązuje do końca marca 2018, a jego wolumen wynosi ponad 60 mln m3. Dostawy rozpoczęto dziś o 6 rano poprzez węzeł Hermanowice, który łączy polski system przesyłowy z ukraińskim.” – czytamy dalej w komunikacie. (https://kresy24.pl/pgnig-juz-zaczal-dostarczac-gaz-na-ukraine/ , 2 marca 2018). Od rozpoczęcia dostaw w 2016 r. do końca 2017 r. PGNiG dostarczył na Ukrainę ponad 1 mld m. sześć gazu.
Kilkaset osób przeszło w niedzielę ulicami Lwowa na zachodzie Ukrainy w marszu upamiętniającym rocznicę śmierci dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) Romana Szuchewycza. Akcja odbyła się pod antypolskimi hasłami - doniosły lokalne media. Marsz zwołała nacjonalistyczna partia Korpus Narodowy. „Nasza ziemia - nasi bohaterowie!”, „Pamiętaj cudzoziemcze, że gospodarzem jest tu Ukrainiec!” - wykrzykiwali jego uczestnicy. „Miasto Lwów nie dla polskich panów” - głosił napis na jednym z transparentów. „Nie występujemy przeciwko narodowi polskiemu, ale jesteśmy przeciwni populistycznym władzom Polski, które przyjęły tę skandaliczną ustawę. Dlatego wyszliśmy dziś na ulice, by pokazać, że Lwów jest miastem banderowskim i nikt nie będzie nam mówił, kogo mamy czcić” - powiedział przedstawiciel Korpusu Narodowego Swiatosław Siryj, cytowany przez portal „Zaxid.net”. Na Ukrainie niezadowolenie wywołała nowelizacja ustawy o polskim Instytucie Pamięci Narodowej (IPN), która dopuszcza m.in. wszczynanie postępowań karnych za zaprzeczanie zbrodniom ukraińskich nacjonalistów. W lutym parlament w Kijowie przyjął specjalne oświadczenie, w którym potępił nowelizację i uznał, że może ona wzmocnić nastroje antyukraińskie w Polsce. (https://wpolityce.pl/swiat/384398-haniebny-marsz-przeciwko-polsce-ukrainscy-nacjonalisci-upamietnili-dowodce-upa-pokazujemy-ze-lwow-jest-miastem-banderowskim , 4 marca 2018).
Prof. Andrzej Zapałowski na antenie Radia Maryja odniósł się do krytyki nowelizacji ustawy o IPN ministra Klimkina. „Nowela dopuszcza wszczynanie postępowań za zaprzeczanie zbrodniom ukraińskich nacjonalistów. – Po pierwsze, zbrodnie nacjonalistów ukraińskich to fakt historyczny. Po drugie, minister Klimkin ma jakąś blokadę swoich jaźni, ponieważ Ukraińcy wprowadzili prawo (w kwietniu 2015 r. deputowani ukraińskiego parlamentu – tuż po wizycie ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego w ukraińskim parlamencie – przyp. RIRM), które uznaje członków UPA za bojowników o wolność oraz pod groźbą kary zakazuje krytyki i negowania celowości ich walki. To, co robi strona ukraińska pokazuje, jak fałszywie podchodzili do relacji z Polską. Deklaratywność sojuszu polsko-ukraińskiego była tylko wtedy, kiedy jednostronnie mieli z tego korzyści, a Polacy ponosili koszty, czy to polityki historycznej czy gospodarczej. Należy pamiętać o tym, że Polska poniosła wielomiliardowe straty w handlu z Rosją kosztem politycznego wsparcia dla Ukrainy. Ukraińcy w ogóle o tym nie pamiętają. Nie pamiętają oni nawet o tym, iż Polska cały czas w wielu obszarach kredytowała gospodarkę ukraińską. To jest oburzające, bo jeżeli nawet dochodzi do jakiegoś zadrażnienia w stosunkach polsko-ukraińskich, to każda dyplomacja stara się to załatwiać w sposób niejawny, rozmawiając czy negocjując, a strona ukraińska w tej chwili gra medialnie – rozmawia z polskim rządem poprzez swoje media. Świadczy to tylko o tym, że jest to gra polityczna, a nie próba rzetelnego podejścia do polityki historycznej Polski i Ukrainy i rozmowy o trudnych tematach – powiedział prof. Zapałowski”. (http://www.radiomaryja.pl/informacje/u-nas-prof-a-zapalowski-dzialanie-ukrainy-pokazuje-falszywie-podchodza-relacji-polska/).  
To przypomnijmy parę faktów historycznych z okresu 2 – 3 marca 1943 – 1945.
2 marca 1943 roku Niemcy z udziałem policji ukraińskiej wysiedlili 2 ostatnie polskie wsie z powiatów: Biłgoraj i Hrubieszów, w ramach planu „Ukraineraktion” realizowanego od 15 stycznia 1943 roku. Łącznie wysiedlono 117 polskich wsi, zasiedlając je Ukraińcami. W dniach 23 lutego oraz 3 marca 1943 roku policja ukraińska spacyfikowała kilkanaście polskich wsi zabijając około 3 tysięcy Polaków, a w następnych dniach marca i w kwietniu kilka kolejnych wsi. Po tych pacyfikacjach oddziały policji ukraińskiej z pełnym uzbrojeniem odeszły do lasu kontynuując swój zbrodniczy szlak. 3 marca 1943 roku w kol. Borszczówka pow. Równe w czasie pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zamordowanych zostało ponad 160 Polaków.  W kol. Lidawka pow. Równe w czasie pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zamordowanych zostało 104 Polaków. Po tych walkach „przeciwko niemieckiemu panowaniu” policjanci ukraińscy odeszli z bronią do lasu i tworzyli oddziały UPA.
Tego dnia Ukraińcy już samodzielnie mordowali Polaków w co najmniej 7 miejscowościach.  M.in. w kol. Dąbrówka gmina Deraźne pow. Kostopol zmordowali 9-osobową polską rodzinę Naumowiczów; w osadzie leśnej Łopateń pow. Łuck uzbrojona bojówka ukraińska spaliła miejscowość letniskową ks. Radziwiłła i wymordowała mieszkającą tutaj ludność polską, około 30 osób; w kol. Marjanówka pow. Kostopol Ukraińcy zamordowali 2 Polaków: ojca z synem: „Żurawski Stanisław 1903 – 3.03.1943 /.../ wraz z maleńkim synkiem Władkiem został bestialsko zamordowany przez Ukraińców, gdy po napadzie na Marianówkę zawrócił (podczas ucieczki) spod Perełysianki pod swój dom. Został pochowany na cmentarzu w Perełysiance przez Mariana, Stanisława i Piotra Klubów” (http://wolyn.republika.pl/opisy/marjanowka_d-03.html ). We wsi Medyn pow. Zbaraż zamordowali 2 Polaków, mężczyznę i kobietę. W miejscowości Tarnogród pow. Biłgoraj zamordowali 4 Polaków spośród miejscowej inteligencji.   
3 marca 1944 roku we wsi Artasów pow. Żółkiew Ukraińcy zamordowali 4 Polaków: 2 małżeństwa. „Dnia 3 marca zamordowane zostały w Artasowie [Żółkiew] następujące osoby narodowości polskiej: 1. Michał Bąk, lat 70; 2. Maria Bąk, lat 60; 3. Eugenia Demeda, lat 52; 4. Augustyn Demeda, lat 60.” (1943 sierpień – 1944 kwiecień – Meldunki i raporty z PolKO Lwów-powiat przesłane do Delegata RGO we Lwowie dotyczące napadów i mordów dokonanych na ludności polskiej powiatu lwowskiego. W:  B. Ossol. 16722/1, s. 45, 51, 55-63, 67-69). We wsi Hołoby pow. Kowel na cmentarzu został pochowany Dondalski Zygmunt z Kowla, który zginął w Hołobach 3 marca 1944 (www.luck.msz.gov.pl/resource/c2522e57-eddb-47ad-a5c7-8d96d2e66da3 ). We wsi Dźwiniaczka i Łatkowce pow. Borszczów: wg wpisu w księdze zmarłych Parafii Rz.-Kat. Dźwiniaczka - Dekanat Borszczów Ukraińcy zamordowali 6 Polaków. ”Podczas przeglądania mikrofilmów w/w parafii natrafiłem na wpisy zgonów i pochówków sześciu osób, z których tylko trzy znajdują się na Pani listach osób zamordowanych w województwie tarnopolskim. Wszystkie te osoby zostały zamordowane (occisus - mors violanta) w dniu 3 marca 1944r., a wpisów i pochówków dokonał ks. Józef Muszyński w dniach 5 i 6 marca.” (Jerzy Z. Hubert; w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl). H. Komański, Sz. Siekierka nie wymieniają żadnej ofiary poniesionej we wsi Łatkowce.  We wsi Kniażołuka pow. Dolina banderowcy spalili 6 gospodarstw polskich i zamordowali 20 Polaków. We wsi Kulików pow. Żółkiew zastrzelili 25-letnią Polkę. „Dnia 3 marca na przedmieściu Kulikowa [Żółkiew] dokonano zamachu na Janinę Tuchówną, lat 25, raniąc ją śmiertelnie oraz Marię Tuchówną, która ocalała tylko dzięki temu, że napastnikowi zacięła się broń.”  (1943 sierpień – 1944 kwiecień – Meldunki i raporty z PolKO Lwów-powiat przesłane do Delegata RGO we Lwowie dotyczące napadów i mordów dokonanych na ludności polskiej powiatu lwowskiego. W:  B. Ossol. 16722/1, s. 45, 51, 55-63, 67-69). We wsi Lipowce pow. Przemyślany zamordowali 10 Polaków (Komański,..., s. 294). Inni: „30 marca w Lipowcach w biały dzień specjalnie wyszkolony oddział UPA w sile kilkudziesięciu ludzi, podzielony na małe oddziałki przystąpił do likwidacji Polaków mężczyzn według sporządzonej listy. Zamordowano od 15 do 20 mężczyzn, rannych było około 10 osób. Po mordach doszczętnie zrabowano wieś, zabierając wszystko”. (http://piotrp50.blog.onet.pl/2007/10/13/zbrodnie/).  W mieście Lwów Ukraińcy zamordowali Polaka i zrabowali jego dokumenty. „3.III.44. Lwów. Berger Tadeusz, zastrzelony.”  (1944. luty – marzec – Wykazy mordów i napadów na ludność polską sporządzone w RGO we Lwowie na podstawie meldunków przekazanych z terenu. W: B. Ossol. 16722/2, s. 219-253). We wsi Mełna pow. Rohatyn banderowcy zamordowali 22 Polaków.: „1-19. Bielawski Józef jego żona Helena i matka; Bielawski Stanisław; Bobrowicz z żoną; Bobrowicz Jan z żoną i dwojgiem dzieci; Chrzanowska i.n.; Dąbek;; Julia i syn jej Edward; Dorosz Jan z żoną i jego 2 córki; Tercz i.n. z żoną; 20-22. Żona adwokata i jej 2 synów NN.”  (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz: Uzupełnienie..., jw.;  Seria – tom 8).  We wsi Rudniki pow. Jaworów: „W Rudnikach pow. Jaworów zamordowano dn. 10 III trzy osoby”. („Wiadomości z Ziem Wschodnich” nr 6, w: http://koris.com.ua/other/14728/index.html?page=185).  We wsi Sarnki Dolne pow. Rohatyn upowcy zastrzelili w łóżku 15-letniego Polaka.  We wsi Sokołówka (Sokołówka Hetmańska) pow. Złoczów: „03.03.1944 r. zostali zamordowani: Jasiński Józef l. 68,  Kargol Ksawery,  Szczęsna Jadwiga l. 33 i dwoje jej dzieci Henryk l. 9 i Wanda l. 3. Księdza Wiszniewskiego Ukraińcy uspokajali, że mu nic nie grozi a jednak go zamordowali” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie..., jw., tom 7). We wsi Swaryczów pow. Dolina banderowcy zamordowali 6 Polaków. We wsi Szypowce pow. Zaleszczyki: „03.03.1944 r. został ciężko raniony Markowski Stanisław, zarządca folwarku, zmarł w szpitalu w Czortkowie dwa miesiące później”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie..., jw., tom 7).  We wsi Zapust Lwowski pow. Brzeżany upowcy zamordowali 2 Polki.     
W nocy z 2 na 3 marca 1945 roku we wsi Sielec Bełzki pow. Sokal upowcy zamordowali 27 Polaków, w tym całe rodziny.
3 marca 1945 roku w mieście Hrubieszów woj. lubelskie upowcy zamordowali 7 Polaków. We wsi Kurzany pow. Brzeżany zamordowali 35 Polaków.  We wsi Ropienka pow. Lesko: „03.03.45 r. zamordowano Jana Wisłockiego.” (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz: Uzupełnienie..., jw.;  Seria – tom 8). We wsi Skorodyńce pow. Czortków zamordowali 25 Polaków. Świadek Tomasz Bandura twierdzi, że napad miał miejsce w nocy z 8 na 9 marca 1945 roku. „Na drugi dzień wczesnym rankiem pobiegłem do swego domu. Było to 9 marca 1945 r. Moja siostra Franciszka leżała w kałuży krwi na podłodze w pokoju. Jej dziecko leżało z piąstką pod główką, jak gdyby spało. Podniosłem je – krew polała się na moje ręce. Było martwe. Tego dnia, przed południem, powróciła moja mama z tzw. podwody. Nie potrafię powiedzieć jak się czułą, gdy zobaczyła martwą córkę i wnuczkę. Była jak skamieniałą. Tej nocy banderowcy zamordowali znacznie więcej innych Polaków. Przypominam sobie takie nazwiska jak: Karola Domyka – inwalidę, pięcioosobową rodzinę Franciszka Bandury, którego córka wyszła za Ukraińca, Annę Szatkowską w ciąży i jej synka (lat 12). Wzięliśmy z mamą bochenek chleba, trochę mąki i innych rzeczy i z niewielkimi tłumoczkami udaliśmy się do Czortkowa. Za drogę wybraliśmy brzeg Seretu. Szliśmy z myślą, że jakby nas gonili banderowcy, to wskoczymy oboje do rzeki i utopimy się by nie dostać się żywcem w ich ręce. Dotarliśmy szczęśliwie do Czortkowa, skąd wyjechaliśmy na zachód 30 maja 1945 r.” (Zbrodnie UPA: Historia Tomasza Bandura, 13 października 2013; w: http://dziennik.artystyczny-margines.pl/zbrodnie-upa-historia-tomasza-bandura/ ). We wsi Ujkowce pow. Przemyśl zamordowali 1 Polaka.
O rocznicach tych zbrodni, przypadających także na dzień 3 marca, oczywiście nie wspomni strona ukraińska, ale karygodne jest,  że milczą polskie media i „fachowcy” od relacji polsko-ukraińskich. Przypomnijmy im, że od 1 lutego 1943 roku przez ponad dwa lata codziennie Ukraińcy mordowali Polaków, a dzień 11 lipca jest tylko symbolem tego ludobójstwa.
Ostatnio były premier Jan Olszewski udzielając wywiadów stwierdził, że Bandera nie odpowiada za Wołyń, bo siedział w obozie koncentracyjnym i nie wydawał rozkazów. OUN kierowane przez Banderę za swoją ideologię przyjęło rasistką koncepcję integralnego nacjonalizmu opracowaną przez Dmytro Doncowa. Zgodnie z jej założeniami pod hasłem „Ukrainy czystej jak szklanka wody” nacjonaliści ukraińscy dokonali ludobójstwa ludności polskiej (nie tylko na Wołyniu, także w Małopolsce Wschodniej i na Lubelszczyźnie) oraz aktywnie uczestniczyli w holokauście Żydów oraz mordach innych mniejszości narodowych, np. Ormian. To była lektura obowiązkowa wśród członków OUN i wyznaczała kierunek ich działania. Przywódca Bandera jej nie znał? Koncepcja Doncowa nie była oryginalna, oparł ją o ideologię pseudofilozofów niemieckich Fredricha Ratzela i generała Karla Haushofera. Ratzel już w 1897 roku sformułował pojęcie „przestrzeni życiowej” ((Lebensraum) łącząc w niej darwinizm społeczny z biologiczną wizją państwa, natomiast Haushofer dołączył do niej ideę wyższości rasy germańskiej, która miała uzasadniać ekspansję terytorialną niemieckiego państwa. Doncow niejako więc tylko  „przetłumaczył na ukraiński” podstawy niemieckiego faszyzmu i rasizmu.
Natomiast lekturą obowiązkową szeregowych nacjonalistów ukraińskich, w tym członków UPA,  był Dekalog nacjonalisty ukraińskiego. Posługiwali się nim Ukraińcy jeszcze w Polsce międzywojennej. Polecam książkę Ukraińca Włodzimierza Marczaka „Ukrainiec w Polsce”. Bandera nie znał Dekalogu?
A może nie znał także założeń Kołodyńskiego i innych polityków kierowanej przez siebie OUN?
O warunkach jego pobytu w obozie koncentracyjnym mówił prof. Czajkowski. Ani ukraińscy łącznicy OUN, ani też „prowadzący” go agenci niemieccy Abwehry i Gestapo też nie informowali go o tym, co dzieje się na Wołyniu? A gdy został zwolniony z obozu też nie został poinformowany, że Wołyń z Polaków został już „oczyszczony”, kończy się „oczyszczanie” Podola i trwa „oczyszczanie” tzw „Zakierzonii”? Może w 1945 roku wydał rozkaz zakazujący UPA modów na ludności polskiej? To niechże pan Olszewski powoła się na tenże rozkaz. Może zbrodniarze banderowcy nie posłuchali go i ludność polską wyrzynali aż do operacji „Wisła”, bo potem już takiej możliwości nie mieli?   
Każdy kto podaje, że było „około 100 tysięcy” polskich ofiar „tego konfliktu” jest abo durniem albo szują. Bardzo ostrożne szacunki dr Ewy Siemaszko mówią o co najmniej 133 tysiącach ofiar. Opracowania zespołu Siekierki uzupełniają tą liczbę do 179 tysięcy, a szacunkowo do około 250 tysięcy. Obejmują one około połowy miejscowości, w których mieszkali Polacy. Do tej liczby ofiar ukraińskich nacjonalistów spod znaku SB-OUN-UPA, zgodnie z wyliczeniem dr Wiktora Poliszczuka, około 80 tysięcy wymordowanych przez nich swoich rodaków, Ukraińców.
Może bulwersować to, że dane te są czasami uzupełniane, choć mają inne założenia, np. w opracowaniach … Wołodymyra Wiatrowycza. Prof. Andrzej Leon Sowa w recenzji książki Wiatrowycza pisze: „W dokumencie nr 286 znajdujemy informację o zamordowaniu przez milicję ukraińską 5 lipca 1941 r. w Skorodyńcach (pow. Czortków) dwunastu Polaków, co potwierdza polskie informacje o licznych zbrodniach dokonanych na Polakach przez policję tworzoną wówczas przez banderowców podczas próby budowania własnych struktur państwowych (s. 613)”. Tej zbrodni nie wykazuje opracowanie Komańskiego i Siekierki dotyczące woj. tarnopolskiego. Dalej prof., Sowa wymienia: „Opublikowane dokumenty mogą służyć do uzupełnienia i doprecyzowania różnych szczegółowych kwestii i oczywiście wprowadzają też wiele informacji dotąd historykom nieznanych. I tak Władysławowi i Ewie Siemaszkom nie udało się ustalić losu Polaków w miejscowości Majdan Lipeński  (W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945, Warszawa 2000, t. 1, s. 630).  Tymczasem, jak czytamy w recenzowanym zbiorze, „11 kwietnia tego roku [1943 – A.S.] oddział UPA rozbił polską bandę, jaka napadła na ukraińską wieś Majdan Lipeński i grabiła ukraińskich chłopów. Po naszej stronie strat nie było. Wróg poniósł wielkie straty w ludziach, spalono wiele wrogich budynków” (s. 210). Warto zwrócić uwagę na stylistykę tego tekstu. To na Ukraińców napadła „polska banda”, która następnie poniosła wielkie straty, ale z tekstu dowiadujemy się również o spaleniu „wrogich budynków”, które widocznie przynieśli ze sobą atakujący Polacy… „. (Andrzej Leon Sowa „Polśko-ukrajinśki stosunki w 1942–1947 rokach u dokumentach OUN ta UPA”, red. Wołodymyr Wiatrowycz, Lwów 2011 : [recenzja]; w: Pamięć i Sprawiedliwość 12/1, 450-460, 2013).
Ostatnio po raz kolejny w banderowską narrację wpisał się Związek Ukraińców w Polsce. Jak podaje portal kresy.pl Zarząd Główny Związku Ukraińców w Polsce opublikował 8 marca br. oświadczenie ws. „rocznicy antyukraińskich akcji na Chełmszczyźnie”. 10 marca 1944 r. polska partyzantka z AK i Batalionów Chłopskich zlikwidowała w Sahryniu bazę ukraińskich nacjonalistów, gdzie w trakcie walk zginęli także cywile. Według przedstawicieli strony ukraińskiej, członków UPA tam nie było, a ataki na ukraińskie wsie na terenie dawnych powiatów hrubieszowskiego i tomaszowskiego miały charakter antyukraiński.
– Według ustaleń historyków w wyniku akcji podziemia polskiego tylko w ciągu marca 1944 r. zniszczonych zostało kilkadziesiąt wsi. W trakcie pacyfikacji ginęła ukraińska ludność cywilna. Najwięcej ofiar zostało zabitych 10 marca 1944 r. - czytamy w oświadczeniu Związku Ukraińców w Polsce. Jako przykład podają wieś Sahryń i jej kolonie, gdzie według strony ukraińskiej zginęło 606 mieszkańców, znanych z imienia i nazwiska, w tym co najmniej sześć osób narodowości polskiej, pomyłkowo wziętych za Ukraińców (według IPN, zginęło 150-300 cywilnych Ukraińców, a akcja miała charakter prewencyjny w związku ze spodziewanym atakiem UPA). Zaznaczono, że wśród ofiar było tam 227 kobiet i 151 dzieci. Wymieniono także ataki na takie wsie, jak Szychowice, Miętkie i Łaskowie, twierdząc, że „według ostatnich ustaleń z rąk polskich formacji zginęło wówczas co najmniej 1228 Ukraińców”. – Ogółem w marcu i kwietniu we wschodniej Lubelszczyźnie zginęło co najmniej 2220 osób narodowości ukraińskiej, w tym 850 kobiet i 422 dzieci – twierdzi ZuwP.  
– Zarząd Główny Związku Ukraińców w Polsce ze zdziwieniem przyjmuje fakt, że wśród polskich polityków i instytucji, odpowiedzialnych za badanie zbrodni wojennych, nadal panuje milczenie na temat wydarzeń, które dotknęły obywateli polskich narodowości ukraińskiej. W przestrzeni publicznej wielokrotnie padają usprawiedliwienia dla zbrodni wojennych, np. określenie ww. działań przeciwko ukraińskiej ludności cywilnej jako „prewencyjnych akcji odwetowych” – twierdzą przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce. Zaznaczają, że dotychczasowe działania w tym względzie podejmowane przez IPN uważają, za niewystarczające i mało efektywne.
– Dowodem na to jest kilkakrotne zawieszanie śledztwa w sprawie zbrodni we wsi Sahryń, lekceważenie zgłaszanego podczas posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych postulatu przeprowadzenia ekshumacji i pochówku szczątków ofiar pacyfikacji wsi, do dziś leżących poza terenem sahryńskiego cmentarza – czytamy w oświadczeniu.
Ukraińcy z Polski krytykują też brak odsłonięcia pomnika ukraińskich ofiar na cmentarzu w Sahryniu, uznając go za fakt „nie do przyjęcia”. Pomnik ten miał zostać odsłonięty w 2009 roku przez ówczesnych prezydentów Polski i Ukrainy, Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenkę. Uroczystość została jednak odwołana, za co według Ukraińców odpowiada strona polska. Pod nieodsłoniętym oficjalnie pomnikiem od tego czasu odbywają się uroczystości organizowane przez Ukraińców, w trakcie których dochodziło do wznoszenia banderowskich pozdrowień oraz negowania ludobójstwa na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej,  w tym przez przedstawicieli Związku Ukraińców i państwa ukraińskiego. Teraz ZUwP wypomina przedstawicielom polskich władz, że nie biorą w tych uroczystościach udziału, jednocześnie skarżąc się, że „organizatorzy i uczestnicy byli natomiast w wyniku doniesień organizacji antyukraińskich przesłuchiwani przez Prokuraturę”.
– Wobec powyższych faktów, zwracamy się do władz RP z apelem do udziału w uroczystościach ku czci ofiar w 74. rocznicę zbrodni wojennych, których ofiarą padli obywatele Polski narodowości ukraińskiej – napisano. Dodano, że organizatorem uroczystości jest Towarzystwo Ukraińskie.
– W rocznicę tych tragicznych wydarzeń ponawiamy prośbę o podjęcie dialogu z organizacjami mniejszości ukraińskiej z Polski w kwestii upamiętnienia ofiar zbrodni wojennych, akcji pacyfikacyjnych i represji komunistycznych w latach 1944–1947 – pisze Związek Ukraińców w Polsce. – Jednocześnie zwracamy się z apelem do społeczeństwa polskiego o solidarność z naszą społecznością oraz potępienie tendencyjnych publikacji i działań usprawiedliwiających masowe zbrodnie na cywilnej ludności ukraińskiej oraz przypadków profanowania i blokowania odnowienia grobów i upamiętnień ukraińskich na terenie Rzeczypospolitej.
Oświadczenie Związku Ukraińców w Polsce było szeroko opisywane przez ukraińskie media, które zaznaczały, często w tytułach – jak np. duże agencje informacyjne Unian czy Ukrinform, że według polskich Ukraińców, „Polska zamilcza zbrodnie Armii Krajowej”. (https://kresy.pl/wydarzenia/ukrainskie-media-zwiazek-ukraincow-krytykuje-polske-za-zamilczanie-zbrodni-ak/ ; zup.ukraina.com.pl/Unian/ Ukrinform ; 10 marca 2018).
Internauta Uvara: Poczytajcie tylko co wypisuje pro-rządowy UNIAN… to nie jest jakaś pół-oficjalna strona informacyjna prowadzona przez kilku bandero-oszołomów tylko ukraińska agencja prasowa. Pierwsze 3 akapity poświęcone brutalnym mordom AK na ludności cywilnej w liczbie około 1000 osób, a potem oczywiście jakaś mglista wzmianka o „wzajemnej tragedii” między naszymi narodami.. ani słowa, co doprowadziło do akcji AK i jaka była skala zbrodni po stronie UPA! To już jest oficjalne pranie mózgu narodu ukraińskiego przez obecne władze! …no i najważniejsze, zapomniałem wspomnieć, że autorem tych wypocin jest nie kto inny jak MSZ Ukrainy, rodowity Ukrainiec z dziada pradziada… Pavlo Klimkin.
(https://www.unian.info/politics/10037009-ukraine-poland-let-s-remember-kaczynski-s-wisdom.html ).   
Prof. Andrzej Leon Sowa pisze: „Charakterystyczny jest także widoczny w kolejnych materiałach ukraińskich postępujący wzrost liczby Ukraińców pomordowanych przez Polaków na terenie pow. hrubieszowskiego wiosną 1944 r. Z tekstu „Chełmska ziemia domaga się odpłaty” dowiadujemy się, że 10 marca 1944 r. w Sahryniu zginęło 227 osób, a na terenie całego pow. hrubieszowskiego (do 15 kwietnia) w 36 spalonych wsiach zamordowano 875 osób (s. 350). W memoriale Chełmskiej Rady z 30 kwietnia 1944 r. liczba ofiar w Sahryniu wyniosła już ponad siedemset, a liczba pomordowanych w pow. hrubieszowskim tylko w marcu 1944 r. sięgała 2 tys. (s. 366). Ale to nie koniec. W dokumencie (nieopublikowanym przez dr. Wiatrowycza), sygnowanym prawdopodobnie przez to samo ciało, co dokument poprzedni, a datowanym na 15 maja 1944 r., mowa jest już o 52 zniszczonych wioskach i 4 tys. pomordowanych Ukraińców (M. Siwicki, Dzieje konfliktów polsko-ukraińskich, t. 3, Warszawa 1994, s. 126)”. (Andrzej Leon Sowa „Polśko-ukrajinśki stosunki w 1942–1947 rokach u dokumentach OUN ta UPA”, red. Wołodymyr Wiatrowycz, Lwów 2011 : [recenzja]; w:  Pamięć i Sprawiedliwość 12/1 (21), 450-460 2013).  
„Hucpa pomnikowa” zaczęła się w Sahryniu w 2008 roku. „- Już latem w Sahryniu, w gm. Werbkowice powinien stanąć pomnik, upamiętniający ponad 200 Ukraińców, którzy zginęli w marcu 1944 roku - zapowiada Mykoła Romaniuk, przewodniczący obwodowej administracji państwowej obwodu wołyńskiego. - Nie będzie napisu oskarżającego kogokolwiek o zabicie Ukraińców.
O pomniku na opuszczonym cmentarzu w Sahryniu strona ukraińska wspomina już od lat. Dotychczas jednak pomnik nie stanął. Ukraińcy chcieli, aby znalazł się napis, który by wskazywał, że Ukraińców zabili żołnierze Armii Krajowej. W ub. piątek do Sahrynia przyjechał Mykoła Romaniuk, wojewoda Genowefa Tokarska oraz sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. /.../ Rafał Wnuk ocenia, że zginęło 150-300 Ukraińców. Po polskiej stronie strat nie było. /.../ Rafał Wnuk przypuszcza, że ze względu właśnie na historię obu narodów, dla strony polskiej nie do przyjęcia byłoby, gdyby na pomniku pojawił się napis informujący o tym, że Polacy, żołnierze Armii Krajowej zabijali Ukraińców.  /.../  Mykoła zarzeka się, że napis będzie nawiązywał tylko do upamiętnienia zmarłych. O tym, aby inskrypcja na pomniku miała wskazywać na Polaków jako sprawców, nie ma nawet mowy.
- Tutaj nie ma żadnej polityki. My chcemy mieć pomnik upamiętniający Ukraińców, którzy zginęli w Polsce, tak jak Polacy chcą mieć pomniki, i już takie są, swoich rodaków, pochowanych na Wołyniu - mówi Mykoła Romaniuk. (Adam Jaworski: „Ukraińcom krzyż na zgodę”; za: http://www.roztocze.net/newsroom.php/24540_Ukrai%C5%84com_krzy%C5%BC_na_zgod%C4%99_.html )
Na internetowym forum Inne Oblicza Historii jeden z dyskutantów pisze: „Powstaje jeszcze pytanie czy pomnik ma uczcić również poległych upowców i policjantów, czy też tylko ludność cywilną, która tam zginęła. Jeśli tylko poległą ludność to czy również tę jej część, która była uzbrojoną formacją UNS, biorącą udział w depolonizacji hrubieszowszczyzny? W jaki sposób ustalić kto był winny a kto niewinny? Jedno można powiedzieć z całą pewnością; rozbicie przez połączone siły AK i BCH sahryńskiego kuszcza uchroniło od niechybnej śmierci wiele istnień ludzkich - potencjalnych ofiar ukraińskich nacjonalistów. I chwała za to AK i BCH. To im należy się tam pomnik.” (Sahryń - www.inneobliczahistorii).    
I mamy efekt końcowy zawartych porozumień polsko-ukraińskich: „Na cmentarzu w podhrubieszowskim Sahryniu wisi nad grobem tablica z wykazem Ukraińców „ubitych” przez AK. Po drugiej stronie granicy na nielicznych krzyżach próżno szukać informacji na temat zbrodni popełnionych przez UPA. Czasami pojawia się napis „Zginęli tragicznie”. - To tak, jakby 100 tysięcy Polaków wpadło pod samochód - mówi 80-letni Stanisław Filipowicz z Zamościa, który 65 lat temu cudem uniknął rzezi w kościele w Porycku (obecnie Pawliwka) na Wołyniu. 11 lipca 1943 r. UPA zamordowała tam około 200 Polaków, w tym matkę, dwie siostry oraz siostrzenicę Filipowicza. - Pięć lat temu, przed odsłonięciem pomnika Pojednania, „niewidzialna ręka” wycięła w nocy z kamiennego krzyża na cmentarzu słowo „zamordowanych” - wspomina. - To była misterna, zegarmistrzowska robota. Zauważyłem to już po uroczystościach. Jeżeli Polacy nie zostali zamordowani, to co się z nimi stało? Umarli, wpadli pod samochód? Wiadomo za to, co się stało z Ukraińcami, którzy spoczywają na cmentarzu w Sahryniu pod Hrubieszowem. Na tablicy stoi jak wół: „Ubiti AK”. (Leszek Wójtowicz: Fałszują polsko-ukraińską historię; w: „Dziennik Wschodni” z 18 listopada 2008 roku; za: http://www.dziennikwschodni.pl/zamosc/n,1000082467,falszuja-polsko-ukrainska-historie.html).   
7 września 2009 roku prezydent Lech Kaczyński razem z prezydentem Wiktorem Juszczenką mieli wziąć udział w odsłonięciu „pomnika ukraińskich ofiar Armii Krajowej” w Sahryniu na Lubelszczyźnie, ale spotkali się tylko w Warszawie. Na cmentarzu prawosławnym na Woli odsłonili krzyż upamiętniający ofiary Wielkiego Głodu na Ukrainie oraz złożyli kwiaty pod pomnikiem polskich i ukraińskich żołnierzy poległych w latach 1918 – 1920. „Atmosferę do spotkania w miejscu pamięci ukraińskich ofiar mogły popsuć doświadczenia związane ze stawianiem pomnika w Sahryniu. Ukraiński odpowiednik ROPWiM już po zaakceptowaniu ostatecznego projektu przez polską stronę samowolnie wprowadził korekty. Na tablicy pamiątkowej dopisano trzy nieuzgodnione wcześniej miejscowości i ok. 20 nazwisk ofiar” (Tomasz Nieśpiał: W Sahryniu nie będzie pojednania; w: „Rzeczpospolita” z 7 września 2009). Łamanie prawa, nie dotrzymywanie zobowiązań, to już klasyczna ukraińska metoda „dialogu polsko-ukraińskiego”. Pomimo zaproszenia w uroczystości nie wziął udziału Związek Wypędzonych z Kresów Wschodnich RP. Prezes związku, Jan Skalski, powiedział: „Uznaliśmy, że nie weźmiemy udziału w tej uroczystości, bo wydarzenie, które miało miejsce w 1944 roku na terenie Polski okupowanej przez Niemców upoważniało i konstytucyjnie zobowiązywało do Siły Zbrojne Rzeczypospolitej, uznane zresztą przez społeczność międzynarodową, do stosowania wszelkich środków mających na celu obronę niepodległości Rzeczypospolitej. AK wykonywała swoje obowiązki. /.../ Mówienie o Armii Krajowej w kontekście nielegalnych działań zbrojnych czy też jako organizacji kolaborującej z Niemcami jest niedopuszczalne. Jako chrześcijanie oddajemy hołd poległym w Sahryniu w czasie wojny. Podkreślam: poległym, bo z pewnością AK nikogo nie mordowała” (Marcin Austyn: Okoliczności wskazały na odmowę; w: „Nasz Dziennik” z 8września 2009).
Po co nacjonalistom ukraińskim jest potrzebne takie nagłaśnianie każdej miejscowości, w której zginął jakikolwiek Ukrainiec, zwykle zresztą upowski zbrodniarz? „Cel główny, to zrelatywizowanie zbrodni, zrelatywizowanie przyczyn i okoliczności, wmówienie Polakom, że był to ciąg zbrodni popełnianych przez obie strony, a ich powody kryją mroki historii. Rzecz prosta, rzeczywistość wygląda zupełnie odmiennie. Eksterminacja Polaków, jako grupy etnicznej, była skutkiem wprost, przyjętej przez szowinistów ukraińskich ideologii nienawiści Dmytro Doncowa, będącej kopią ideologii hitlerowskiej i historycznie zakotwiczonej w kulcie Koliszczyny (Hajdamaczyzny). Celem wyznawców tej ideologii była fizyczna likwidacja ciużyńców (obcych) na ziemiach uznanych przez nich samych za wyłączną domenę narodu ukraińskiego. Tak też się stało w latach 1943-47. Żadne winy Polaków nie usprawiedliwiają podobnej zbrodni. Trzeba mieć doprawdy zwichnięty zmysł moralny, aby w ogóle takich usprawiedliwień szukać (i to jeszcze z powodów, i dla celów, politycznych). Jest to moralnie naganne i niewłaściwe, także z każdego innego punktu widzenia, dzisiaj, kiedy odrodzenie banderowszczyzny na Ukrainie stało się faktem. Polskich akcji odwetowych nie wolno stawiać na równi z akcją ukraińską. Polacy nie posiadali ideologii zakładającej eksterminację Ukraińców, niczego takiego nie planowali, ani praktycznie nie wykonywali” (Adam Śmiech: Sahryń – reaktywacja; w: „Myśl Polska’ z 6 – 13 grudnia 2009).
„Ukraińcom należy postawić pytanie: czy chcą budować swoją tożsamość, rozwijając kulturę narodową, czy jedynie poprzestać na propagowaniu totalitarnej i prymitywnej ideologii OUN odrzucającej humanizm i sprawiedliwość – pyta retorycznie dr Jan Musiał z Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu” („Nasza Polska” z 15 września 2009).
„Jeśli jest aż taka intencja pojednania i zapomnienia, to proszę rozebrać pomniki Stepana Bandery i innych „bohaterów”. Proszę zdjąć tablice z nazwami ulic gloryfikujące nazwiska ludobójców. Bowiem jak można zapomnieć o zbrodniarzu mając przed oczyma na co dzień i jego nazwisko i jego całą postać? /.../ Pan Hrihorij Spodaryk pisze: „Pawliwka (Poryck) i Sahryń, które pozostawiły dużo bólu...”. Ot, i równowaga. Była Pawliwka (Poryck) i był Sahryń. Już takie porównanie powoduje dalszy ból. Nie można wybrać z kontekstu dwóch miejscowości czy wydarzeń. Trzeba porównywać dwieście tysięcy ofiar do 2 tysięcy. Takie porównanie dawałoby dopiero odpowiednie proporcje co do wielkości bólu. Ponadto w Porycku był napad na rozmodlonych w kościele ludzi w czasie mszy św. a w Sahryniu napad na sztab uzbrojonych ludobójców” (Antoni Mariański: Zapomnieć, czyli pamiętać; w: „Myśl Polska” z  27 września 2009).
Minęło 10 lat, w czasie których faszyści ukraińscy potrafili tylko kilkakrotnie zawyżać swoje ofiary,  nie oglądając się na żadne ustalenia naukowe historyków.  
A niedawno, 10 marca w Sahryniu miała miejsce kolejna banderowska hucpa oficjalnie określana jako uroczystości upamiętniające Ukraińców, którzy zginęli 10 marca 1944 roku podczas akcji AK i BCh przeciwko UPA i mieszkańcom wsi wspierających ich działania. W skład oficjalnej delegacji ukraińskiej z Wołynia, której przewodził Ołeksandr Pyrożyk, wiceszef wołyńskiej, neobanderowskiej Swobody, a zarazem pierwszy zastępca przewodniczącego wołyńskiej rady obwodowej, wchodzili przedstawiciele tej rady, obwodowej administracji państwowej i różnych organizacji. Między innymi Bractwa Weteranów OUN – UPA im. Kłyma Sawura, a także Ukraińskiego IPN. W uroczystości brali również udział także inni, prominentni działacze Swobody: Serhij Siwak, deputowany rady obwodowej, deputowani łuckiej rady miejskiej Wiktor Jaszczuk i Mykoła Romaniuk oraz „swobodowcy” z obwodu łuckiego, m.in. Andrij Hnatiuk i Ihor Baranczuk. Według relacji Wiesława Huka ze Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu z siedzibą w Zamościu dla „Kroniki Tygodnia”, w uroczystościach zorganizowanych przez środowiska ukraińskie w Sahryniu wzięło udział ponad 100 osób. Wśród nich byli m.in. wiceszef MSZ Ukrainy Wasyl Bodnar, ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca, konsul generalny Ukrainy w Lublinie Wasyl Pawluk, a także prezes Związku Ukraińców w Polsce Petro Tyma.
Jak podaje portal Kresy.pl, podczas oficjalnej przemowy w trakcie uroczystości w Sahryniu, Pyrożyk omówił ostatnie wydarzenia w Polsce i oświadczenia strony polskiej „zmuszają nas [Ukraińców – red.] do powrotu do głębi pamięci i do tego, by wreszcie zrozumieć karty [historii], które przez długi czas były zamilczane przez sowiecką, moskiewską oficjalną historię, ideologię i historiografię”. Pyrożyk mówił, że w listopadzie podczas rozmów w Lublinie na temat współpracy, Ukraińcy zaznaczali, dlaczego Stepan Bandera i UPA są dla nich bohaterami. „– W Lublinie Ukraińcy powiedzieli Polakom, dlaczego dla nas Bandera był, jest i będzie bohaterem narodowym. Bo on swoje życie oddał za ideę państwa ukraińskiego” – powiedział, dodając, że Polacy i Ukraińcy nie mogą mieć tych samych bohaterów. Dodał, że „to tak samo”, jak w przypadku Józefa Piłsudskiego, którego Polacy uważają za bohatera. Podkreślił, że Piłsudski zrozumiał, kim są bohaterowie narodowi „i wypowiedział słowa, że bez silnego ukraińskiego państwa, nie będzie silnej Polski”, więc Ukraina ma prawo do własnych bohaterów. Szczególnie tych, którzy ginęli za swój kraj. „– Dlatego dopiero wówczas, gdy pewni nieodlegli politycy po obu stronach granicy zrozumieją to, że dla Ukraińców Bandera i Ukraińska Powstańcza Armia są bohaterami, a dla Polaków inni, osiągniemy zrozumienie i wspólną przyszłość” – powiedział Pyrożyk, kończąc przemowę banderowskim „Sława Ukraijini”, na co część zgromadzonych gromko odpowiedziała „Herojam Sława”. Wcześniej wiceszef wołyńskiej rady obwodowej wyraził nadzieję, że dojdzie do oficjalnego odsłonięcia pomnika Ukraińców zabitych w Sahryniu. Obecni na uroczystości ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca, konsul generalny Wasyl Pawluk i wiceszef MSZ Ukrainy Wasyl Bodnar zapewniali, że będą podejmować w tym celu maksymalne wysiłki.
„– I gdy już się wydawało, że Ukraińcy przyjechali do Sahrynia po to, żeby się pomodlić za ofiary, jeden z uczestników ubrany w wyszywankę w banderowskich barwach z wpiętym w klapę marynarki znaczkiem nacjonalistycznej partii Svoboda, wygłosił przemówienie wysławiające UPA, Banderę i Szuchewycza” –opowiada Huk. „– Powiedział, że Bandera zawsze będzie bohaterem narodowym Ukrainy takim samym, jak Piłsudski dla Polaków”. Huk uważa, że na cmentarzu w Sahryniu doszło do gloryfikowania na terenie Polski nazistowskiej ideologii banderowskiej, co w świetle znowelizowanej ustawy o IPN jest czynem prawnie zabronionym. Na wniosek działacza zamojskiego stowarzyszenia zabezpieczająca uroczystości policja wykonała na miejscu czynności przewidziane prawem. „– Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby na terenie Polski wysławiać Banderę, Szuchewycza i innych zbrodniarzy” – powiedziała z kolei Janina Kalinowska, przewodnicząca zamojskiego Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu. Zapewnia, że stowarzyszenie to będzie zawsze reagować na łamanie prawa.  Przybyli na miejsce policjanci spisali dane polityka „Swobody”, który oświadczył, że nie wypiera się swoich słów, ale uważa, że należy ich jeszcze raz posłuchać, skoro zostały nagrane. „– Piłsudski jest narodowym bohaterem dla Polaków, państwa polskiego, a dla Bandera jest narodowym bohaterem dla państwa ukraińskiego” – mówił Pyrożyk. „– Ja tu mówiłem otwarcie, publicznie, radzę sobie z tym. Odpowiadam za każde swoje słowo” – zaznaczył. Inni członkowie ukraińskiej delegacji twierdzili, że nic nie zakazuje im mówienia publicznie takich rzeczy. Z kolei część zebranych na miejscu Ukraińców akcentowała, że w Sahryniu mordowali Polacy. Tłumaczenia, że była to tzw. akcja odwetowa związana ze zbrodniczą działalnością UPA, spotkały się z krytyką ze strony ukraińskiej. Według oficjalnej relacji na portalu Swobody, była to „prowokacja” ze strony Polaków. Z kolei powiązany ze Swobodą portal vgolos.com.ua pisał, że policję wezwał „polski szowinista”. „– Pokazywał palcem na mój znaczek „Swobody” i mówił, że jestem banderowcem. Tak, to Swoboda, a ja jestem banderowcem i jestem z tego dumny” – mówił temu portalowi Pyrożyk. Portal vgolos pisał też, że uroczystości w Sahryniu miały na celu uczczenie pamięci „Ukraińców zaatakowanych przez polskich okupantów”.
W tekście „Ukraina-Polska: pamiętamy o woli Kaczyńskiego”, który został opublikowany przez duże ukraińskie agencje informacyjne oraz media, szef MSZ Ukrainy Klimkin Klimkin twierdzi, że atak na Sahryń nie miał podstaw z militarnego punktu widzenia, „stąd, celem akcji pacyfikacyjnej było jedno – czystka etniczna i fizyczne zniszczenie ukraińskiej ludności”. Klimkin zarzuca przy tym polskim władzom manipulowanie historią: „– Te fakty nijak nie pasują jednak do nowej koncepcji historycznej polskich polityków rządzących, zgodnie z którą UPA ogłasza się organizacją zbrodniczą, a Armia Krajowa pozostaje czysta i niepokalana. Rzeczywistość zaprzecza takiemu podejściu. Niestety, zbrodniarze wojenni byli po obu stronach, a ofiarami masowych mordów byli zarówno Polacy, jak i Ukraińcy.”  
Ukraińska ambasada pisała na swoim profilu Facebookowym, że uroczystości były poświęcone „Ukraińcom, którzy zginęli jako męczennicy za przynależność do narodowości ukraińskiej”. – Wieczna pamięć wszystkim niewinnym ofiarom bratobójczego konfliktu ukraińsko-polskiego podczas II wojny światowej! Cześć Ich Pamięci! – napisali przedstawiciele ukraińskiej ambasady.
Podczas uroczystości w Sahryniu odczytano też list prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, w którym napisał o ukraińskich ofiarach akcji sprzed 74 lat, że „jedyną podstawą wyroku śmierci była ich przynależność do narodu ukraińskiego”. Zaznaczył też, że nie można zbijać na tragedii kapitału politycznego: „– Jednocześnie nie zapominamy i o bolesnych stronach naszych relacji. Natomiast mierzyć się nawzajem przelaną krwią i zdobywać na tragedii dywidendy polityczne – to droga donikąd”.
Poroszenko wyraził też nadzieję, że pomnik Ukraińców w Sahryniu zostanie niebawem oficjalnie odsłonięty przez prezydentów Polski i Ukrainy. „– Jestem do tego gotów” –oświadczył Poroszenko. (Za: Kresy.pl).
O tym, że pomnik ten jest nielegalny, bowiem strona ukraińska złamała podpisane porozumienie ze stroną polska, oczywiście nie ma ani słowa wzmianki.
Jak ostatnio podało radio RMF FM  strona polska zrezygnowała z planowanego generalnego remontu Cmentarza Obrońców Lwowa. Określanego zwykle jako Cmentarz Orląt Lwowskich, aby dodatkowo „nie drażnić Ukrainy”.  Prof. Włodzimierz Osadczy odniósł się do tego w wywiadzie dla portalu Kresy.pl: „– Widzimy w tej chwili, jakie jest parcie ze strony ukraińskiej, żeby zalegalizować i odnowić tzw. pomniki UPA, które powstały w Polsce w sposób nielegalny i które nie powinny znajdować się na naszym terytorium. Ta presja jest bezwzględna i nieuwzględniająca okoliczności, które należałoby brać pod uwagę. Mamy do czynienia z wielką determinacją”.  Jego zdaniem, polski rząd zachowuje się w tej sprawie niejako jak starszy, bardziej wyrozumiały brat, który pobłażliwie przymyka oczu i nie chce zadrażniać sytuacji. – A ta sytuacja jest w tej chwili chora –zaznacza. „– To co się dzieje w polityce wschodniej i w postępowaniach polskiego rządu na Wschodzie jest związane z działalnością pana ambasadora Jana Piekły, który zachowuje się tak, a nie inaczej. Jego postępowanie znamy i ubolewamy, że Polska ma takiego ambasadora w Kijowie. Oczywiście, jakieś racje „wyższe”, bliżej nam nieznane, decydują o tym, że taka osoba koordynuje polską politykę na Ukrainie.” Prof. Osadczy zaznacza, że takie tematy należą do tych, których nie da się „zamieść pod dywan”: „– Jeżeli ich się nie rozstrzygnie w prosty sposób, to będą powracać ze zdwojoną siłą. Trzeba je zamknąć. Polska polityka jest tu, niestety, bardzo nieudolna. Obecny głęboki impas, w którym znalazły się relacje polsko-ukraińskie, jest winą tylko i wyłącznie strony polskiej. Dlatego, że od strony ukraińskiej nie oczekiwało się zbyt wiele, natomiast strona polska musiała i musi dbać zarówno o pochówki ofiar ludobójstwa, jak i o to, co stanowi część spuścizny narodowej, kulturowej i religijnej na Kresach. Strona polska nigdy za bardzo się o to nie troszczyła i nie dbała o to – zawsze szła na połowiczne rozwiązania”.
Historyk zaznacza, że „okaleczenie Cmentarza Orląt Lwowskich to nie tylko pozbawienie go integralnych części architektonicznych i rzeźbiarskich w postaci lwów”. „– Wystarczy przeczytać ocenzurowane inskrypcje, chociażby w krużgankach, gdzie wypisane są nazwiska bohaterów obrony Lwowa. Zobaczymy, ze przy każdym nazwisku ocenzurowano skrót dotyczący Krzyża Obrony Lwowa. To wszystko są rzeczy znane i świadczące o chorych relacjach. Dopóki strona polska nie będzie chciała tych relacji uzdrowić poprzez prawdę, bo innej drogi nie ma, to będzie tylko gorzej. W dobie internetu, szybkiej wymiany informacji i szybkiej mobilizacji społecznej poprzez sieci społecznościowej, nie da się takich kwestii chować pod dywan. To droga donikąd, która tylko będzie wzmagała chorobę i będzie prowadziła do ropienia tej rany, która dziś jest” – podsumowuje prof. Osadczy. (Za: Kresy.pl).
Wzmożona ostatnio aktywność nacjonalistów ukraińskich przykryć ma 75.rocznicę ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej. W tej wielkiej propagandowej hucpie uczestniczy także część polskich mediów  przyjmując narrację popleczników banderowskich zbrodniarzy. Strona ukraińska realizując przykazania „dekalogu ukraińskiego nacjonalisty” posługuje się podstępem, manipulacją i kłamstwem -  i tylko ślepiec może nie zauważyć, że w ten sposób ujawnia swoją nienawiść do Polski i Polaków. To jest ta sama „rizuńska” mentalność. 75 lat temu, od rzezi w Parośli, codziennie ginęła ludność polska, najczęściej mordowana przez Ukraińców (w tym najbliższych sąsiadów). Polskie media o tym milczą. Tymczasem najlepszą odpowiedzią na hucpy ukraińskich faszystów jest podawanie faktów, codziennie, jak wyglądały „relacje polsko-ukraińskie” 75 lat temu, i jakie tym faktom towarzyszą obecnie refleksje ze strony „naszych ukraińskich przyjaciół”.
 Stanisław Żurek

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.