Logo

WSPOMNIENIE O „ŻABIE”

Los postawił na mojej drodze życiowej Leszka Żułkosia. Dziwny to był przypadek, który miał początek na ławie szkolnej Prywatnego Gimnazjum Koedukacyjnego im. Hugona Kołłątaja w Łucku, siedzieliśmy razem. Pisząc te wspomnienia o Nim, bo jestem przekonany, iż swoim godnym życiem zasłużył na utrwalenie Jego osobowości drukiem (..), bo ja pamięć o nim zachowałem w sercu do końca dni moich Leszek był dla mnie nie tylko kolegą z ławy szkolnej i współtowarzyszem w szeregach Armii Krajowej, ale też bratem o czym wiedzieli koledzy z drużyny którzy uwiecznili to nawet w piosence „Kos i Żaba dwa bratanki”.Lech Stanisław Żułkoś urodził się 16 kwietnia 1921 r.w Kowlu. Jego rodzinę tworzyli; matka Maria oraz dwie siostry, starsza Janina (Nana) i młodsza Hanka, stanowili bardzo kochająca się rodzinę.

Matka była nauczycielką w Szkole Powszechnej  (Podstawowej).W tej szkole bywałem często z kolegami, a szczególnie z Edwardem Słoneckim ( po wojnie pułkownikiem lotnictwa w Warszawie) i grywaliśmy w ping-ponga, obecna nazwa-tenis stołowy. Na ławie szkolnej spędziliśmy z Leszkiem cztery lata, tj.do 1938 r. On pozostał na miejscu jako uczeń Liceum Matematyczno-Przyrodniczego, a ja rozpocząłem naukę w Liceum Mierniczo-Drogowym w Kowlu.W momencie wybuchu wojny byliśmy w Łucku. Agresję sowiecką przeżyliśmy jako koszmar, ale drugi nas jeszcze czekał, było nim wkroczenie wojsk hitlerowskich Niemiec.Pracowaliśmy, bo trzeba było z czegoś żyć, Leszek w młynie, a ja w ogrodnictwie.
W lipcu 1943 r. podczas jednego ze spotkań, wtedy już „Żaba” w trójce organizacji podziemnej zaproponował mi być tym trzecim, oczywiście zgodziłem się bez wahania. Złożyłem przysięgę żo łnierza AK. przybierając pseudonim „Kos”.

Po pewnym czasie Leszek, jako „szef” trójki, mający kontakt ze zwierzchnictwem konspiracyjnym zaproponował mi wstąpienie do oddziału partyzanckiego, na co również wyraziłem zgodę bez wahania.
Po odpowiednich przygotowaniach na początku września 1943 r. konną furmanką, załadowaną bronią, amunicją i żywnością dotarliśmy do placówki samoobrony AK. w Przebrażu.
Po drodze mieliśmy spotkanie z patrolem ukraińskim zaraz za Kiwercami, na szosie w kierunku Kołek.
Szliśmy obok wozu trzymając ręce na krawędzi skrzyni.
Ukraińcy widząc to przypuszczali, że sięgamy po broń, przeszli obok nas bez zaczepki. Z Przebraża inną furmanką zostaliśmy przewiezieni do miejsca postoju oddziału w kol. Hynin.Pamiętam, jakby to było wczoraj. Było już pod wieczór. Pogoda piękna, zachodzące słońce. Na podwórzu, przed jakimś domem stał dowódca por. Jan Rerutko „Drzazga” obok plut. „Orlik”  Józef Kuczyński i ktoś trzeci. Podeszliśmy do nich, a ponieważ odprowadzający nas żołnierz z Przebraża poinformował nas kto jest d-cą oddziału zameldowaliśmy się regulaminowo „panie poruczniku meldują swoje przybycie, Żaba i Kos”, nazwisk się nie podawało. Oddaliśmy tylko nasze legitymacje szkolne, jako dowody tożsamości. Po części służbowej nawiązaliśmy normalną rozmowę. Ponieważ zbliżał się wieczór d-ca wezwał jednego z żołnierzy, a był nim Wiktor Strawski  „Szampan”, który miał się nami zaopiekować.
Zaprowadził nas do chlewika po owcach, gdzie były już przygotowane prycze, a więc byliśmy jak w hotelu bezklasowej kategorii. Życie płynęło swoim trybem..Po kilku dniach zaczęliśmy chodzić niby na ćwiczenia wojskowe, a właściwie rozpoczęliśmy budowanie szałasów w lesie od Hynina, które nazywaliśmy „czumami”.Trzeba było to zrobić, bo dotychczas byliśmy na otwartej przestrzeni, a w pobliżu mieliśmy oddział partyzantki sowieckiej, który chętnie by nas zlikwidował. Decyzja była słuszna, gdyż po jakimś czasie d-ca tego oddziału Prokopiuk, po niby przyjacielskim spotkaniu kazał zastrzelić por.”Drzazgę” lekarza „Piątego” i taborytę „Słonia”.Żaba” brał udział w patrolu poszukiwawczym, gdy nie wrócili na noc do obozu. Tragedia miała miejsce w nocy 6/7. 11. 43 r.   Po objęciu dowództwa nad oddziałem przez por.”Olgierda” Zygmunta Kulczyckiego, w połowie listopada 1943r. wymaszerowaliśmy do Pańskiej Doliny w pow.dubieńskim, gdzie połączyliśmy się z tamtejszym oddziałem zorganizowanym przez por. Józefa Malinowskiego „Ćwika”, by 20.12.43 r. wymaszerować na koncentrację oddziałów AK okręgu wołyńskiego. Po ciężkim i forsownym marszu, przeplatanym potyczkami z Niemcami w Zaborolu koło Łucka i Ukraińcami w Witomierzu-po południu 24-go, czyli w Wigilię Bożego Narodzenia dotarliśmy do Kupiczowa w pobliżu Kowla, gdzie zostaliśmy zakwaterowani w budynku szkolnym.
Zaraz po świętach „Żaba” rzucił myśl, aby wystawić coś w rodzaju kabaretu, zorganizować „partyzancką wieczornicę”.
Trzon tego zespołu stanowili „rewelersi” „Żaba”,”Kos”, „Lis” i „Wrzos” zarazem autorzy tekstów, a piątym do śpiewania był „Wilk” Mieczysław Raczkowski.Teksty do  ustalonych wcześniej melodii ułożyliśmy w niewiarygodnie krótkim czasie. Oczywiście „twórczość” trwała dzień i noc, ale jakoś zdążyliśmy. Wieczornica odbyła się w sylwestrowy wieczór 1943r. na którą złożyły się śpiewy, skecze, deklamacja frywolnego wiersza w wykonaniu Karola Hawliczka „Waltera”, a Mikołaj Dombrowski „Udarny” z pomocą dwóch kolegów wystawił miniaturkę sceniczną obrazującą „ciche” rozbrojenie placówki nacjonalistów ukraińskich, co miało miejsce w rzeczywistości podczas naszego przemarszu z Hynina do Pańskiej Doliny.Oczywiście Leszek „Żaba” mający duszę artystyczną, był nie tylko inspiratorem tej imprezy, ale jej reżyserem i scenarzystą, w czym miał pewne doświadczenie, gdyż w czasie okupacji niemieckiej, naturalnie za zgodą odpowiednich władz wystawiliśmy w Łucku, na scenie Teatru Polskiego „Jasełka”.
W przygotowaniu tego przedstawienia walnie pomagała Leszkowi jego siostra Hanka.Kupiczów, to duża wieś, lub raczej małe miasteczko z siedzibą Gminy.Krótko po zapadnięciu zmroku ostatniego dnia 1943 r. w sali Domu Ludowego (z podwyższeniem scenicznym) zgromadziło się ponad dwieście osób. Jako piątka „rewelersów”(„Wrzos” z gitarą) wkroczyliśmy na scenę i powitaliśmy zgromadzonych przyśpiewką, której fragment brzmiał;  „batalion „Łuny” wita was...”.Dalej wszystko potoczyło się zgodnie z ustalonym programem. Oczywiście w naszych piosenkach dominowały; patriotyzm, wola walki, Wołyń i Kresy, nasze Kresy, nic więc dziwnego, że kiedy zaczęliśmy śpiewać „Wołynia ziem strzeżem zbrojnie...”,wszyscy jak na komendę powstali z miejsc, by po zakończeniu naszego śpiewu burzliwą owacją nagrodzić nasze występy, a poniektórzy od razu określili tę piosenkę jako nieoficjalny hymn Wołynia na czas wojny.
Kapral „Żaba” przeszedł cały szlak bojowy „Łuny” biorąc czynny udział we wszystkich walkach i potyczkach stoczonych od września 1943 r. do kwietnia 1944 , łącznie z tragicznym szturmem na Oździutycze i dramatyczną obroną grobli pod Pisarzową Wolą.*Niestety, obaj nie przeszliśmy torów pod Jagodzinem, pozostaliśmy w okrążeniu. Łącznie z   „Saperem” (sierż. Antoni Łomński z 24pp. w Łucku) koczowaliśmy w lasach iszowskich i mosurskich, gdzie dołączyła do nas kilkuosobowa grupa młodych ludzi z innego batalionu. Pewnego dnia rano zauważyliśmy samotny dom, oddalony od nas około 1 km. Podjęliśmy decyzję pójścia tam dla zdobycia chleba. Nie mogliśmy iść całą grupą. Ustaliliśmy, że pójdziemy tylko we dwóch, czyli ja i „Snajper”.Chleb dostaliśmy, ale w drodze powrotnej usłyszeliśmy serie z broni maszynowej, a więc nie naszej, bo takiej nie posiadaliśmy. Gdy dobiegliśmy na miejsce już nikogo tam nie było. Zastanowiło nas to, że nie ma trupów, śladów krwi i walki w ogóle. Obaj z „Saperem” nie mogliśmy rozwikłać tej zagadki. Po prostu w tym niedużym lesie nastąpiła absolutna cisza, jak przed tą krótką , acz gwałtowną strzelaniną.
Tak zginął „Żaba”, mój przyjaciel i brat. Żyjący żołnierze „Łuny”, czytający moje wspomnienie zrozumieją dlaczego użyłem słowa brat,ponieważ wiedzą, że z Leszkiem byliśmy zawsze razem „w walce, marszu i na warcie..”,”Żaba” do końca mego życia pozostanie w moim sercu i pamięci...........
Cześć  Ci  „Żabo” - Leszku!

Aleksander Frostowicz kpr.”Kos” z „Krwawej Łuny”
Materiał pochodzi z archiwum Szczecińskiego
Środowiska Żołnierzy 27 WDP  AK, udostępniony przez prezesa koła -Jerzego Mużyło. Wstawił do serwisu B. Szarwiło.

 Hymn Wołynia (nieoficjalny)
śpiewany na melodię „Wesoła marynarska wiara”

Wołynia ziem strzeżemy zbrojnie o Polsce marząc wciąż,
Czy to za pługiem, czy na wojnie, zwarci jak jeden mąż.
Chociaż krwią opływamy szarpani ze wszystkich stron,
Z Polską na ustach życie oddamy, kiedy uderzy dzwon.
Bandyta Niemiec i Azjaci skazali nas na zgon,
Lecz nad Kresową Ziemią wzleci bojowej trąbki ton,
Lechitów dzielne plemię stanie na zew,
Jeszcze raz chwałą zadziwi Ziemię i pomści bratnią krew.
Zaszum nad nami Orle Biały, wróć z obcych krajów już,
Do Ciebie tęskni Naród cały, znęcony mocą burz.
Zagrzmijcie polskie działa, przemówcie grady kul,
Niech w piekło zejdzie obca nawała, w radość się zmieni ból.
W Afryce, Syrii, czy w Londynie naszego wojska kwiat,
Zna krzywdy Wilna, Łucka, Gdyni, wie kto nasz wróg, kto kat.
Wyznawcy wspólnej woli, pionierzy nowych dróg,
Już nie zaznamy nigdy niewoli, tak nam dopomóż Bóg!

Tekst opracowali: Lech Żułkoś „Żaba”, Aleksander Frostowicz „Kos”, Stanisław Narzymski „Lis”, Roman Kucharski „Wrzos”.

Prawykonanie nastąpiło 31 grudnia 1943 r. w Kupiczowie k. Kowla podczas „partyzanckiej „ wieczornicy zorganizowanej przez żołnierzy batalionu I/24 pp. „Łuna” z formującej się 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Kolejność zwrotek oraz nazwisk autorów są identyczne jak w orginale.

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.