- Kategoria: Historia
- Aleksander Szumański
- Odsłony: 4516
LWÓW WRZESIEŃ 1939 LWÓW, DOM GROZY
Przed Bożym Narodzeniem 1939 r. po Lwowie krążył dowcip, że miasto ma się odtąd nazywać Betlejem. Dlaczego? Bo „na ratuszu jest gwiazdka, a po ulicach chodzą pastuchy”. Rzeczywistość jednak nie wyglądała zabawnie. Wręcz przeciwnie – wśród mieszkańców zapanowała psychoza strachu.
Wrzesień 1939 r. przyniósł Polakom we Lwowie bolesne rozczarowania. Najpierw klęska kampanii wrześniowej, podział terytorium Polski między Niemcy i ZSRR, potem upadek polskiej państwowości, a na końcu radziecka okupacja. To wszystko było jednak zaledwie preludium nadchodzących wydarzeń.
22 października 1939 r na zagrabionych wschodnich terytoriach Rzeczypospolitej sowieckie władze zorganizowały wybory do Zgromadzenia Narodowego Zachodniej Ukrainy i Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Białorusi, które miały stanowić tymczasowe organy administracyjne. Ludność została zmuszona do głosowania przemocą i terrorem, a wynik wyborów był z góry przesądzony. Można było oddać głos tylko na wyznaczonych kandydatów, a lokali wyborczych demonstracyjnie pilnowali funkcjonariusze NKWD. Po fikcyjnych wyborach obydwa zgromadzenia odbyły narady (w Białymstoku pod hasłem „śmierć białemu orłowi”), których efektem było wystąpienie do Rady Najwyższej ZSRR z wnioskami o włączenie anektowanych terytoriów odpowiednio do Ukraińskiej SRR i Białoruskiej SRR.
22 października 1939 r na zagrabionych wschodnich terytoriach Rzeczypospolitej sowieckie władze zorganizowały wybory do Zgromadzenia Narodowego Zachodniej Ukrainy i Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Białorusi, które miały stanowić tymczasowe organy administracyjne. Ludność została zmuszona do głosowania przemocą i terrorem, a wynik wyborów był z góry przesądzony. Można było oddać głos tylko na wyznaczonych kandydatów, a lokali wyborczych demonstracyjnie pilnowali funkcjonariusze NKWD. Po fikcyjnych wyborach obydwa zgromadzenia odbyły narady (w Białymstoku pod hasłem „śmierć białemu orłowi”), których efektem było wystąpienie do Rady Najwyższej ZSRR z wnioskami o włączenie anektowanych terytoriów odpowiednio do Ukraińskiej SRR i Białoruskiej SRR.
Do granicy z Niemcami było daleko. Ale wojska III Rzeszy tak szybko się zbliżały, że już tydzień po wybuchu II Wojny Światowej rozpoczęto przygotowania do obrony Lwowa. Wtedy nawet w tym mieście nie przypuszczano, że za kilka dni trzeba będzie bronić się również przed drugim agresorem. Niemcy szybko dotarli pod Lwów.
Już od pierwszego dnia wojny Lwów był silnie bombardowany przez samoloty niemieckiego Luftwaffe. Zniszczone zostały m.in. fabryka wódek Baczewskiego i cerkiew greckokatolicka Św. Ducha. Uszkodzony został dworzec główny i szereg budynków, zwłaszcza przy ulicach Grodeckiej i Janowskiej.
Pierwsze oddziały niemieckie pojawiły się we Lwowie 12 września. Do miasta wtargnęła czołówka grupy zmotoryzowanej. Polacy dopiero organizowali obronę.
.Nie mogli strzelać do Sowietów pierwsi.17 września dowódcy obrony Lwowa otrzymali informacje o przekroczeniu wschodniej granicy przez wojska sowieckie. Gen. Władysław Langer od Naczelnego Wodza Wojska Polskiego otrzymał rozkaz, aby walczyć tylko z Niemcami, a w przypadku Armii Czerwonej podejmować działania jedynie w razie konieczności samoobrony. Dzięki temu 18 września nad Lwowem bez przeszkód mogła przelecieć eskadra sowieckich samolotów. Nie zostały ostrzelane.
Jednak już w nocy z 18 na 19 września sowieckie oddziały zaatakowały polskich obrońców. Próbowały wedrzeć się do miasta z zaskoczenia. Polacy nie pozwolili na to.
Pomimo jawnych ataków, oficjalnie sowieccy oficerowie twierdzili, że przychodzą walczyć z Niemcami. Twierdzili, że tylko dlatego chcą wejść do miasta.
Mieszkający we Lwowie i okolicach kombatanci zostali 30 sierpnia zaproszeni przez Konsulat Generalny RP we Lwowie na uroczystą mszę św. z okazji 70. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Wielu z nich nie kryło łez, gdy w kościele zobaczyli rekonstruktorów ubranych w mundury Wojska Polskiego z 1939 r. To zasługa członków Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej „X D.O.K.” oraz rekonstruktorów z Wrocławia i okolic.
- Część Ukraińców mieszkających we Lwowie oczekiwała z nadzieją na wejście wojsk radzieckich. Traktowali ich jak oswobodzicieli. Ale wnet się przekonali, jak się mylili.
20 września oddziały niemieckie otrzymały rozkaz wstrzymania natarcia na Lwów. Niemiecki dowódca dostał polecenie utrzymywania bezpośredniej łączności z radzieckim odpowiednikiem. Chodziło o to, aby nie było więcej starć pomiędzy żołnierzami niemieckimi i radzieckimi. Takie w ostatnich dniach się zdarzały.
Niemcy wycofywali się pod osłoną pozorowanego ataku artyleryjskiego. Sowieci szykowali się do zajęcia miasta.
- Pojawili się we Lwowie 22 września. - Nadchodzili od ul. Łyczakowskiej. Kierowali się do centrum, do ul. Grodeckiej. Zajęli praktycznie całe miasto.
PIERWSZE ZBRODNIE SOWIETÓW
Niemcy weszli z jednej strony, Sowieci z drugiej. Niemcy zajęli część Lwowa, a potem się wycofali, bo taka była umowa.
Ale w 1939 roku Polacy nie wiedzieli jeszcze, co się dzieje. Nawet żołnierze wierzyli w szczerość intencji Rosjan. Oficerowie mieli być szybko zwolnieni. Tak się jednak nie stało.
Wkraczająca do Lwowa Armia Czerwona i oddziały NKWD już od początku dokonywały zbrodni. M.in. rozstrzeliwano polskich policjantów.
Na przełomie lat 1939/40 lwowianie obserwowali pociągi jadące z sowieckiej Rosji do III Rzeszy.
-Wagony wypełnione były mąką, mięsem, masłem. Wszystko szło do Niemiec.
Władze sowieckie zamierzały doprowadzić do zniszczenia polskości i zatarcia wszelkich granic między „rdzennymi” radzieckimi ziemiami, a nowo przyłączonymi. Jedną z metod - - obok eksterminacji - były wywózki polskiej inteligencji w głąb Związku Sowieckiego. Wielkie deportacje dokonały niewyobrażalnego spustoszenia w strukturze społecznej okupowanych terenów Wywołały też ogromny lęk u tych, którzy jeszcze pozostawali w swoich domach. W każdej chwili bowiem bolszewicy mogli przyjść po nich. Spotkało to m.in. Beatę Obertyńska polską poetkę, córkę Maryli Wolskiej polskiej poetki.
WYKORZENIĆ POLSKOŚĆ
Szczególnie brutalnym przejawem polityki depolonizacji Kresów Wschodnich były dwie wielkie wywózki - w kwietniu i czerwcu 1940 roku. To właśnie one nadszarpnęły wiarę Polaków w poprawę ich sytuacji. Do tego czasu łudzono się jeszcze, że potęga aliantów zwycięży połączone siły Niemiec i ZSRS. W czerwcu 1940 roku te nadzieje okazały się płonne.
We Lwowie narastały lęk, zniechęcenie i poczucie beznadziei. Do złych nastrojów doszły jeszcze wciąż pogarszające się warunki życiowe: głód, nieustanne zimno, brak podstawowych produktów. Nie pomagało też ciągłe zagrożenie aresztowaniem i deportacjami.
Pomimo strachu, aresztowań, powszechnego zwątpienia Polacy błyskawicznie zorganizowali akcje pomocy dla wywiezionych rodaków. Najważniejsze były paczki żywnościowe, nie zapominano też o medalikach, i książeczkach do nabożeństwa, a także o papierze do pisania listów i tomikach wierszy. Wkrótce do deportowanych wysyłano pieniądze, które lwowianie chętnie przesyłali udręczonym rodakom. Lwowiacy organizując akcje pomocy nie zapominali o aresztowanych przez NKWD.
Tego strachu przed okupantem nie mógł zniwelować widok żołnierzy sowieckich, brudnych, w łachmanach, z karabinami na sznurkach, śmierdzących, często pijanych, sprzedających machorkę pod teatrem Wielkim we Lwowie - przedstawiających ohydny widok. Lwowian raziła nawet aparycja bolszewickich napastników - nieinteligentne twarze, o rysach grubych, prostych, twarze komandosów tępe, jakby z jakiejś bryły wykute. Następne miesiące pokazały, że ów prymitywizm szedł w parze z okrucieństwem, brutalnością i zbrodniami.
KRWAWY CZERWIEC 1941 ROKU
Gdy tylko wojna niemiecko -sowiecka stała sie faktem, bolszewicy panicznie uciekali ze Lwowa, w tym jednostki milicji i NKWD. Z więzień lwowskich - Brygidek, Łąckiego, Zamarstynowskiej, Jachowicza wypędzono więźniów gnając ich piechotą do Moskwy. Zmęczonych mordowano na miejscu. Gdy Niemcy zwlekali z wkroczenie do Lwowa bolszewicy na krótko powrócili i wymordowali w więzieniach resztki pozostałych więżniów. Trup ścielił się gęsto w lwowskich kazamatach. Dla oszczędności naboi, więźniów mordowano kolbami karabinów, roztrzaskując im głowy. Krew z mózgami pokrywała mury więzień. Tę krew z mózgami widziałem na murach lwowskich Brygidek.
W tym tragiźmie wykwitła lwowska anegdota: NKWD - Nie wiadomo Kiedy wróci Do domu.
Rzeź w lwowskich więzieniach trwała kilka dni, pozostali przy życiu nie otrzymywali racji żywnościowych i wody pitnej. Wyłamywali drzwi cel, natychmiast ginęli od bolszewickich kul, nielicznym udało się zbiec.
Oczom ludzi którzy wdarli się do cel, by ratować więźniów ukazywały się stosy trupów, jeden na drugim. W więzieniu na Łąckiego znaleziono martwe kobiety z obciętymi piersiami i zwłoki mężczyzn ukrzyżowane na ścianach. Znajdowano też ciała ludzi skupionych stojąco. uduszonych, tak gęsto byli upchani w celach.
Bolszewicy starali się wymordować wszystkich więźniów jeszcze przed wkroczeniem Niemców.
Po wyjściu z miasta bolszewików tysiące ludzi w celach poszukiwało ciał swoich bliskich, czemu z satysfakcją i uśmiechami przyglądali się następni zbrodniarze Niemcy.
W tym krótkim czasie w lwowskich więzieniach zginęło, bestialsko pomordowanych 7 -8 tysięcy więźniów.
Wejście do miasta nowych okupantów Niemców nie poprawiło sytuacji lwowian. Terror i okrucieństwo zmieniły tylko barwy i styl. Koronną zbrodnię Niemcy z Ukraińcami - z batalionem „Nachtigall”(Słowiki) popełnili 4 lipca 1941 roku na stoku Góry Wuleckiej - Wzgórzach Wuleckich, mordując katyńskim strzałem w tył głowy 45 intelektualistów - profesorów wyższych uczelni lwowskich, w tym pięciokrotnego premiera rządu II RP prof. Kazimierza Bartla i najstarszej ofiary 82 -letniego prof. Adama Sołowija - ginekologa - położnika, którego mój ojciec doc. med. Maurycy Marian Szumański był asystentem w katedrze Uniwersytetu im. Jana Kazimiera, zamordowany przez Gestapo 4 listopada 1941 roku w akcji „Nachtigall”(Słowiki).
Dokumenty, źródła, cytaty:
„Głos Polski” Toronto
„Kurier Codzienny” Chicago
„Lwowskie Spotkania”
http://www.historia.uwazamrze.pl/artykul/1147329/lwow-dom-grozy