Dzisiaj jest: 25 Kwiecień 2024        Imieniny: Marek, Jarosław, Wasyl
Moje Kresy – Rozalia   Machowska cz.1

Moje Kresy – Rozalia Machowska cz.1

/ foto: Rozalia Machowska Swojego męża Emila poznałam już tutaj w Gierszowicach, powiat Brzeg. Przyjechał jak wielu mieszkańców naszej wsi z Budek Nieznanowskich na Kresach. W maju 1945 roku transportem…

Readmore..

III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej I „Bałaku Lwowskiego” ze szmoncesem w tle

III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej I „Bałaku Lwowskiego” ze szmoncesem w tle

/ Zespół „Chawira” Z archiwum: W dniu 1 marca 2009 roku miałem zaszczyt po raz następny, ale pierwszy w tym roku, potwierdzić, iż Leopolis semper fidelis, a że we Lwowie…

Readmore..

ZMARTWYCHWSTANIE  JEZUSA CHRYSTUSA  WEDŁUG OBJAWIEŃ  BŁOGOSŁAWIONEJ  KATARZYNY EMMERICH.

ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA WEDŁUG OBJAWIEŃ BŁOGOSŁAWIONEJ KATARZYNY EMMERICH.

Anna Katarzyna urodziła się 8 września 1774 r. w ubogiej rodzinie w wiosce Flamske, w diecezji Münster w Westfalii, w północno- wschodnich Niemczech. W wieku dwunastu lat zaczęła pracować jako…

Readmore..

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego  Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska”  w Domostawie  w dniu 12 marca 2024 r.

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie w dniu 12 marca 2024 r.

Komunikat z Walnego Zebrania Członków Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie w dniu 12 marca 2024 r. W Walnym Zebraniu Członków wzięło udział 14 z 18 członków. Podczas…

Readmore..

Sytuacja Polaków na Litwie tematem  Parlamentarnego Zespołu ds Kresów RP

Sytuacja Polaków na Litwie tematem Parlamentarnego Zespołu ds Kresów RP

20 marca odbyło się kolejne posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Kresów.Jako pierwszy „głos z Litwy” zabrał Waldemar Tomaszewski (foto: pierwszy z lewej) przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich…

Readmore..

Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie   wyklął ich naród.

Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie wyklął ich naród.

/ Żołnierze niepodległościowej partyzantki antykomunistycznej. Od lewej: Henryk Wybranowski „Tarzan”, Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, Mieczysław Małecki „Sokół” i Stanisław Pakuła „Krzewina” (czerwiec 1947) Autorstwa Unknown. Photograph from the archives of Solidarność…

Readmore..

Niemiecki wyciek wojskowy ujawnia, że ​​brytyjscy żołnierze są na Ukrainie pomagając  rakietom Fire Storm Shadow

Niemiecki wyciek wojskowy ujawnia, że ​​brytyjscy żołnierze są na Ukrainie pomagając rakietom Fire Storm Shadow

Jak wynika z nagrania rozmowy pomiędzy niemieckimi oficerami, które wyciekło, opublikowanego przez rosyjskie media, brytyjscy żołnierze „na miejscu” znajdują się na Ukrainie , pomagając siłom ukraińskim wystrzelić rakiety Storm Shadow.…

Readmore..

Mienie zabużańskie.  Prawne podstawy realizacji roszczeń

Mienie zabużańskie. Prawne podstawy realizacji roszczeń

Niniejsza książka powstała w oparciu o rozprawę doktorską Krystyny Michniewicz-Wanik. Praca ta, to rezultat wieloletnich badań nad zagadnieniem rekompensat dla Zabużan, którzy utracili mienie nieruchome za obecną wschodnią granicą Polski,…

Readmore..

STANISŁAW OSTROWSKI OSTATNI PREZYDENT POLSKIEGO LWOWA DNIE POHAŃBIENIA - WSPOMNIENIA Z LAT 1939-1941

STANISŁAW OSTROWSKI OSTATNI PREZYDENT POLSKIEGO LWOWA DNIE POHAŃBIENIA - WSPOMNIENIA Z LAT 1939-1941

BITWA O LWÓW Dla zrozumienia stosunków panujących w mieście liczącym przed II Wojną Światową 400 tys. mieszkańców, należałoby naświetlić sytuację polityczną i gospodarczą miasta, które było poniekąd stolicą dużej połaci…

Readmore..

Gmina Białokrynica  -Wiadomości Turystyczne Nr. 1.

Gmina Białokrynica -Wiadomości Turystyczne Nr. 1.

Opracował Andrzej Łukawski. Pisownia oryginalna Przyjeżdżamy do Białokrynicy, jednej z nąjlepiej zagospodarowanych gmin, o późnej godzinie, w urzędzie jednak wre robota, jak w zwykłych godzinach urzędowych. Natrafiliśmy na gorący moment…

Readmore..

Tradycje i zwyczaje wielkanocne na Kresach

Tradycje i zwyczaje wielkanocne na Kresach

Wielkanoc to najważniejsze i jedno z najbardziej rodzinnych świąt w polskiej kulturze. Jakie tradycje wielkanocne zachowały się na Kresach?Na Kresach na tydzień przed Palmową Niedzielą gospodynie nie piekły chleba, dopiero…

Readmore..

Rosyjskie żądania względem Kanady. „Pierwszy krok”

Rosyjskie żądania względem Kanady. „Pierwszy krok”

/ Były żołnierz dywizji SS-Galizien Jarosław Hunka oklaskiwany w parlamencie Kanady podczas wizyty Wołodymyra Zełenskiego. Foto: YouTube / Global News Ciekawe wiadomości nadeszły z Kanady 9 marca 2024. W serwisie…

Readmore..

Dominopol też wymordowany!

Na początku lipca 1943 r.  polskie władze  podziemnego państwa wreszcie zrozumiały, że banderowcy szykują się do kolejnych mordów, tym razem na niespotykaną dotychczas skalę. Nie wykluczone, że  polski wywiad wojskowy natrafił w czerwcu 1943 r. na  dyrektywę  Dmytro Klaczkiwskego "Kłyma Sawura", dotycząca  przeprowadzenia wielkiej akcji mającej na celu wymordowanie ludności polskiej na Wołyniu. Miała ona wprawdzie dotyczyć tylko mężczyzn w wieku od lat 16 do 60, ale w praktyce mało kto się tym przejmował. Pijane bandy rezunów mordowały wszystkich, którzy nawinęli się pod siekiery, noże i kosy. Jak zeznał Jurij Stelmaszczuk „Rudyj” po ujęciu go przez NKWD, w teren niebawem poszedł inny, tajny  rozkaz „Kłyma Sawura”, nakazujący powszechną likwidację ludności polskiej. Delegat Okręgowy na Wołyniu Kazimierz Banach dążył  do porozumienia z propolsko nastawionymi Ukraińcami. Rozmawiał w tej sprawie już na przełomie 1942 i 1943 roku.  Chcąc powstrzymać planowane zbrodnie, Kazimierz Banach, wysłał do dowództwa UPA parlamentariuszy:  por. Zygmunta Rumla  i ppor. Krzysztofa Markiewicza.

Towarzyszył im woźnica Witold Dobrowolski, również z konspiracji. Niestety  Ukraińcy ze sztabu UPA stacjonującego w lasach świnarzyńskich, łamiąc cywilizowane normy, uwięzili wysłanników, a następnie w bestialski sposób skatowali. 10 lipca, w przeddzień „Krwawej Niedzieli”, która rozpoczęła ludobójstwo na Wołyniu,  urządzili barbarzyńskie widowisko, wciąż jeszcze żywych, polskich oficerów rozkrzyżowano więc na majdanie we wsi Kustycze, a następnie rozerwano na strzępy końmi. Dzień później, czyli 11 lipca, sotnie UPA, wspierane przez "siekierników", czyli uzbrojonych w siekiery i widły chłopów ukraińskich, uderzyły w czasie niedzielnych nabożeństw, odprawianych w rzymskokatolickich kościołach i kaplicach, na 99 polskich wiosek w powiatach horochowskim, włodzimierskim i w mniejszych fragmentach pozostałych powiatów, z wyjątkiem lubomelskiego. Dlatego data 11 lipca stała się  znaczącym symbolem ludobójstwa OUN-UPA na Polakach.  Natomiast symbolem zdrady i perfidii stało się to co OUN-UPA zrobiła w Dominopolu. Janina Topolanek z d. Rusiecka z kol. Teresin  wspomina: "...tatuś powiedział wtedy do mnie tak: „My już wszystko wiemy, właśnie przyszedł do nas pan Terlecki i poinformował, że do domu wróciła jego córka Franciszka, która ostatnio mieszkała w okolicach Kisielina i słyszała jak Ukraińcy napadli na ludność polską, zgromadzoną na niedzielnej Mszy Świętej w Kościele. Słyszała tam mocną strzelaninę i uciekła do nas na Teresin. Janiu Ty nic nie wiesz, Dominopol też wymordowany!” A  Dominopol to polska wieś na Wołyniu, w gminie Werba pow. włodzimierski. Mieszkało w niej 60 rodzin (ok. 400 osób) polskiej szlachty zaściankowej i 2-4 rodziny ukraińskie. Antonina Sidorowicz z d. Turowska tak wspomina: „Było u nas często bardzo cicho i spokojnie, drewniane domki otoczone były sadami i ogrodami, w których było mnóstwo najróżniejszych kwiatów i drzew owocowych. Najlepiej zapamiętałam orginie i astry, a z drzew najwięcej było wiśni. Uroku dodawał i zapach rozsiewał bez: biały, niebieski i czerwony. Było u nas bardzo pięknie, od strony północnej, od Świnarzyna rósł piękny las, tam chodziliśmy często całymi rodzinami na grzyby, zbieraliśmy też chętnie orzechy laskowe, poziomki, czernice i jagody. Las był naszą wspólną wszystkich spiżarnią. Z kolei od strony południowej wiła się wolno rzeka Turia, a przy niej rozciągały się łąki i pastwiska. Często chodziłam tam ze swoimi koleżankami zbierać łąkowe kwiaty, pasło się tam wtedy dużo krów. W naszej rzece woda była czysta i zdrowa, żyło w niej dużo ryb, które chłopcy łapali na wędziska. Bardzo kochałam naszą wioskę, miałam tam wielu kolegów i koleżanek."  W maju 1943 r.,  ukraińscy nacjonaliści  z Wołczaka koło Dominopola  twierdząc, że zostało zawarte porozumienie polsko-ukraińskie ( nigdzie nie potwierdzone), rozpoczęli akcję agitacyjną wśród Polaków nawołującą do wspólnej walki przeciw­ko Niemcom. Udali się do polskich wsi i osiedli: Turia, Marszałkówka, Mikołajówka, Swojczów i innych, nawołując do wstępowania do organizującej się wspólnej partyzantki ukraińsko-polskiej. Oczywiście warunkiem przyjęcia było posiadanie własnej broni palnej lub granatów w większej ilości. W ten sposób zwerbowano znaczną ilość młodych chłopców w wieku 15-20 lat. Dla uwiarygodnienia informowano, że ustalona została odznaka na czapce w kształcie koła przedzielonego po połowie barwami narodowymi Polski i Ukrainy (jedna połowa biało-czerwona, druga niebiesko-żółta) wiel­kości dużego guzika. Nad tą odznaką Ukraińcy mieli mieć  ponoć umieszczony tryzub, a Polacy orzełka. Dla większego nagłośnienia akcji pierwsi zwerbowani w ten sposób polscy party­zanci rozsyłani byli do polskich wsi i osiedli w celu zwerbowania następnych ochotników  oraz dla zbierania żywności dla organizowanego oddziału. Czesław Życzko z Kisielówki wspomina:  "Początkiem 1943 r. pojawił się na terenie Swojczowa i w okolicznych miejscowościach jakiś kpt. Dąbrowski, który zaczął organizować polską młodzież....." (...)  W efekcie powstał znaczny ( 90 -120 ludzi) polski oddział partyzancki pod dowództwem kpt. Stanisława Dąbrowskiego współpracujący z UPA.  Wołyński Okręg AK jednak nic z tym nie miał wspólnego. Do dziś nie ma dokładnych informacji o kpt. Dąbrowskim, który ponoć był z zawodu nauczycielem i rezerwistą WP. Ukraińcy wykorzystali jego nazwisko w celach propagandowych. Tymczasem sami zajęli szkołę w Dominopolu, organizując tam swoją kwaterę, poza tym wielu z nich kwaterowało w wielu prywatnych domach mieszkańców tej wsi. Rozniosła się również pogłoska, że w lesie dookoła całej wsi Dominopol, od strony północnej i wschodniej, na samym skraju, upowcy zbudowali wiele potężnych bunkrów.  Młodzież polska słysząc jednak o pierwszym polskim oddziale była bardzo zainteresowana wstąpieniem do niego......( Do tego oddziału rwał się również najstarszy syn mojego wujka, Stanisław Romankiewicz ps. "Zając", ale rodzina jakoś mu przetłumaczyła i zrezygnował.) (...) Dzięki takim działaniom, w tym również rodzin tych "partyzantów" oddział zamiast się powiększać topniał jak śnieg na wiosnę. Banderowcy zorientowali się i postanowili przeciwdziałać. Leokadia Michaluk z d. Południewska z kolonii Jesionówka wspomina : " Już po świętach Zmartwychwstania Pańskiego nasi ludzie zaczęli opowiadać sobie, że Ukraińcy postawili wartę na moście na rzece Turii i zaczęli zawracać wszystkich, którzy szli do wsi, bądź bez ważnej przyczyny, chcieli wieś opuścić....".(...) . Ukraińcy zachowywali się we wsi  spokojnie i nadal szerzyli propagandę przyjaźni i wzajemnej walki z Niemcami. Większość mieszkańców niestety, albo wierzyła w te zapewnienia, albo nie miała innego wyjścia. W nocy z 10 na 11 lipca 1943 r.  polscy partyzanci, pod pozorem ćwiczeń bez broni, zostali wyprowadzeni do lasu i rozstrzelani, a mieszkańców Dominopola wymordowano w okrutny sposób. (...) Bronisław Nieczyporowski ps. „Krępy”, z oddziału kpt. Dąbrowskiego wspomina: (...)  10 lipca 1943 r. kapitan Dąbrowski coś wyczuł i puścił nas na przepustki, powiedział: „Jak w poniedziałek będzie cicho, to stawić się tutaj z powrotem, a ja i kapral Gronowicz pozostaniemy tutaj w Dominopolu”.  Niestety wszyscy, którzy stawili się na most, na zbiórkę zostali bezlitośnie wymordowani z kpt. Dąbrowskim włącznie. Nie wiedzieli, że w nocy upowcy przy wsparciu "czerni" (ludności ukraińskiej) wymordowali śpiących mieszkańców Dominopola. Zrobiono to po cichu, bez użycia broni palnej, mordując przy pomocy siekier i innych narzędzi. Wymordowano całą ludność wsi,  od 220 (  IPN) do 260 (inne źródła) Polaków, 4 Ukraińców i jedną rodzinę polsko-ukraińską. (...) Kazimierz Sidorowicz: Na kilka godzin przed krwawą niedzielą 11 lipca 1943 r., nocą kilku uzbrojonych Ukraińców przyjechało furmanką do polskiej wsi Ludmiłopol. Zajeżdżali do polskich rodzin i powoływali silnych, młodych mężczyzn do polsko-ukraińskiej partyzantki, która formowała się w Dominopolu. Zabrali w ten sposób ze sobą kilku Polaków i pojechali w stronę Dominopola. Do celu jednak nie dotarli. Jeszcze tej samej nocy, Ukraińcy dojeżdżając do pierwszych domów wsi Zarudle, tuż obok gospodarstwa Polaka Żukowskiego, nagle niespodziewanie się zatrzymali i kazali zsiąść Polakom z furmanki. Gdy Polacy znaleźli się na łące, Ukraińcy zdradziecko otworzyli do nich ogień i wszystkich wystrzelali. Zginęli wtedy: Feliksiak Józef lat ok. 30, Szymański Henryk lat ok. 30. Puzio Franciszek lat ok. 30, a pozostałych nazwisk nie pamiętam. Jest mi także wiadome, że z domu zabierał polskich mężczyzn Ukrainiec Ostapczuk Pieter, także pochodzący z Ludmiłpola i on także ich potem rozstrzelał. Mordercy albo wcale nie kryli się ze swoją zbrodnią, albo zostali czymś spłoszeni, bo nie zdążyli ukryć ciał pomordowanych, którzy zostali znalezieni nad ranem przy drodze, w miejscu ich rozstrzelania. Ofiary obrabowane zostały także częściowo z rzeczy, które miały na sobie. W miejsce mordu przychodziły potem żony ofiar i ich rodziny i dokonywali rozpoznania swoich chłopców. Wśród tych osób, była też żona Józefa Feliksiaka Antonina, która mi to wszystko później osobiście opowiedziała. Z tej grupy ocalał jeden chłop: Jarmuł Zygmunt, gdy jechał już furmanką z innymi na miejsce swego przeznaczenia, nadjechał  rowerem znajomy Ukrainiec, który rozpoznał wśród mężczyzn Zygmunta, swego przyjaciela. Zawołał na Ukraińców i zatrzymał furmankę, następnie poprosił tylko Zygmunta na stronę. Gdy go odprowadził kawałek w bok, kazał mu uciekać, domyślał się bowiem, że Polacy jadą po śmierć. Parę dni później spotkałem osobiście, cudownie ocalonego Zygmunta, który opowiadał mi, że znajomy Ukrainiec powiedział mu wtedy: "Musisz uciekać bo cię zabiją!" Zygmunt nie wiele się zastanawiał, tylko rzucił się do ucieczki, inni odjechali furmanką dalej.

Banderowcy z lasu Świnarzyńskiego, już w parę dni po pogromie na Dominopolu, przyjechali z samego rana do Jasionówki. Z miejsca poczęli głośno informować naszych ludzi, iż to prawda, że oni pobili wszystkich na Dominopolu, zaraz jednak jeszcze głośniej zapewniali, że to była „tragiczna pomyłka” . Nieprawdopodobne, a jednak tak było, mówili wtedy do nas tak: „ Polacy mieszkańcy Jasionówki słuchajcie, to prawda że Dominopol cały został wymordowany, ale wy się nie bójcie, bo to była tragiczna pomyłka. Dlatego wy jesteście bezpieczni, my nie będziemy was mordować, a to co tam się stało, już się więcej nigdy nie powtórzy. Nigdzie nie chodźcie, tylko zbierajcie żniwa, bo zboże czas zebrać. ” .

Smutne to ale prawdziwe, taki był efekt współpracy  polsko-ukraińskiej i tyle warte były  ich obietnice. W tym miejscu warto przytoczyć jeszcze inny przykład. W powiecie zdołbunowskim 12 lipca 1943 r. została całkowicie wymordowana polska wieś Majdańska Huta,  zginęło 183 Polaków i 1 Ukrainka. Według relacji zgromadzonych przez Władysława i Ewę wiosną 1943 roku mieszkańcy Majdańskiej Huty otrzymali od dowództwa UPA w Antonowcach pisemne gwarancje bezpieczeństwa pod warunkiem świadczenia danin w postaci żywności, drewna, transportu i robotników do rozbiórki domów opuszczonych przez Polaków. Do czasu zbrodni wieś wywiązywała się z danin. Upowcy mianowali sołtysem Adolfa Oborskiego. 12 lipca 1943 roku rano upowcy opanowali wieś, po czym spalili większość jej mieszkańców w stodole. Niektóre ofiary były mordowane w innych miejscach. Przeżyło 11 osób, głównie tych, które były nieobecne we wsi podczas zbrodni. W dziesiątkach  relacji z tamtego czasu wyłania się obraz nie tylko fałszu ale i perfidii w  ukraińskich obietnicach. Dla przykładu, Janina Topolanek wspomina:  Dowiedzieliśmy się o tym od Jana Bojko, syna Mikołaja, który przyszedł do nas i tak zaczął opowiadać: „Tej nocy gdy wy byliście w lesie na Teresin przyjechało trzech Ukraińców i chodzili po wszystkich domach, buszowali i wszystko przewracali. Z sąsiedniego Mikołajpola przywieźli też Jana Bojko, mojego stryjecznego brata i wozili po całej wsi. Potem wywieźli go aż na Poczekajkę i tam myślał, że go zabiją, ale okazało się że puścili go wolno.” Wcześniej jednak tak do niego przemówili: „Wracaj na Teresin i powiedź wszystkim, aby ludzie nie bali się Ukraińców. Tylko niech wracają do swoich domów i niech spokojnie zbierają zboże z pól. Nikt nie będzie ich ruszał, bo teraz my zapewniamy wam bezpieczeństwo. Powiedź niech nie słuchają tego, co dookoła opowiadają ludzie, bowiem ci, których nasi zabili, byli sobie sami winni. Oni coś tam organizowali, a wy ludzie spokojni, nikomu nie zawadzacie, dlatego nikt was nie będzie ruszał!” (...)  Do Włodzimierza przyszła też z Teresina Weronika Topolanek i zaczęła gorąco namawiać swoich rodziców Jana i Józefę, aby śmiało wracali do domu, ponieważ zboże się marnuje na polu, a Ukraińcy zachowują się bardzo łagodnie, wręcz przyjaźnie. Mówiła tak: „Dwóch Ukraińców przyszło do mnie na wieczór, i bardzo miło ze mną gawędzili, nawet dużo śmiali się i żartowali sobie. Rozmawiali ze mną po polsku i gorąco zachęcali, aby namówiła wszystkich chętnych na powrót z miasta do domu. Zapewniali przy tym, jak zawsze zresztą, że nic nikomu nie grozi, że nikomu „włos z głowy nie spadnie””. Weronika im widać uwierzyła i teraz tę prawdę, tę ukraińską propagandę z przekonaniem w mieście głosiła. A czyniła to z tak wielkim przekonaniem, że nawet jej poczciwi i ducha winni rodzice, postanowili w końcu o powrocie na Teresin. (...)  około 28 lipca, podobnie jak oni postąpiło bardzo wielu ludzi. Od tej pory, nie mieliśmy już od nich żadnej informacji, aż do dnia kiedy zaczęły do nas docierać pierwsze informacje o pogromie Polaków na Teresinie. Już na drugi dzień po tej straszliwej rzezi, do miasta przyszła nasza sąsiadka Polka Buczkowska, spotkałam ją na ulicy, a ona z miejsca zaczęła mi się bardzo żalić, że Ukraińcy zamordowali jej dwie córki: Aleksandrę i Eugenię oraz mamusię. Płacząc opowiadała tak: „Ukraińcy napadli też rodzinę naszych sąsiadów Krochmali, nie widziałam jak ich mordowali ale słyszałam ogromny krzyk i pisk kobiet oraz wrzask Ukraińców: „Wyłazi! Wyłazi!” przy tym bardzo klęli i głośno bluźnili”.(...) Wiktoria Baumgart z d. Sobolewska z kolonii Teresin na Wołyniu : " Zapewniali nas solennie, że nie mamy się czego obawiać, że nic nam nie grozi i nawet namawiali, byśmy spokojnie wracali do swojego domu. (...)   Był ranek piękny, spaliśmy spokojnie, wszyscy myśleli że będzie dobrze, nikt nawet nie przypuszczał, że stanie się straszne nieszczęście. Usłyszeliśmy rano naraz brzęk szyb w oknie. Ja i pozostali z rodziny Buczkowskich zerwaliśmy się z łóżek patrzymy, a w oknie są widły i siekiery. . W sieni była drabina na strych, postawiliśmy drabinę i uciekamy po niej na górę, jedna drugą się pyta: „Co jest?” (...)  Schodzimy po tej drabinie, a pod szczeblami była ziemia zmieszana z krwią. Musiała być płytka ziemia, bo słychać było charczenie pod drabiną, jeszcze konali ludzie, a my musiałyśmy deptać po Nich, żeby zejść na dół i uciekać. (...)

Wykorzystałem wspomnienia świadków opublikowane między innymi na:

1)https://wolyn.org/index.php/informacje/100-wspomnienia-janiny-topolanek
2)https://wolyn.org/index.php/informacje/45-wspomnienia-kazimierza-i-antoniny-sidorowicz
3) http://www.polonia-serwis.de/polska/historia/wspomnienia-leokadii-michaluk/
4) https://wolyn.org/index.php/informacje/221-wspomnienia-czesawa-i-heleny-yczko-z-domu-furtak-z-kolonii-kisielowka-w-powiecie-horochow-na-woy
 5) https://wolyn.org/index.php/informacje/466-wspomnienia-wiktorii-baumgart-z-kolonii-teresin-pow-wodzimierz-woyski-na-woyniu