Logo

LEOPOLIS SEMPER FIDELIS

/ Pierwszą stałą, cotygodniową, półgodzinną audycję rozrywkową, Lwowska Rozgłośnia Polskiego Radia nadała w dniu 16 lipca 1933 roku.

Szanowni Państwo, serdecznie witamy na rozpoczynającym się dzisiaj III Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Lwowskiej i Bałaku  Lwowskiego. Szczególnie serdecznie witam moją żonę, której zawdzięczam wiele, urodziła się również we Lwowie, a współredakcją naszej konferansjerki wprowadzi Państwa w ten nigdy nie zapomniany świat naszego dzieciństwa i naszych bliskich.
Piosenka lwowska to bezcenny dokument polskiej kultury obyczajowej i muzycznej, a także języka lwowskiego, nie tylko z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Nadrzędnym zaś celem organizatorów festiwalu jest ocalenia od zapomnienia tej piosenki, jednego z dowodów polskości tego miasta, a przede wszystkim wejście do serc młodego pokolenia.

I ten problem, co podkreślam z nie małą dumą udało nam się rozwiązać. Koncerty festiwalowe w poprzednich latach odbywały się w wielu polskich miastach, oczywiście również we Lwowie, w pięknej redakcji „Lwowskich Spotkań” przy ul. Badenich 9. To właśnie ta lwowska piosenka, którą niebawem Państwo usłyszą szturmem zdobyła młode serca. Piosenka lwowska i poezja. Tego oczekiwali od nas młodzi, na to przygotowani byli dorośli. I nie zawiedli się.
Najsympatyczniej wspominam koncert warszawski w maju ub. roku gdzie dostaliśmy brawa na stojąco. To oni, laureaci ubiegłorocznych konkursów zdobyli serca. To właśnie zespół „Chawira” pobudził do życia to, co mogło ulec zapomnieniu. Ocalmy więc od zapomnienia muzykę i piosenkę lwowską.
Piosenki lwowskiej ulicy,  które Państwo usłyszą są tematycznie dość różnorodne, autorstwa wielkich twórców i anonimowe. Wszystkie jednak wiernie ukazują lwowski folklor, wprowadzają niemal natychmiast w ten niezapomniany klimat. Piosenkę spleciemy z poezją, bo jakby  mogło być inaczej.
A co godne szczególnego podkreślenia, lwowska piosenka uliczna to przecież opowieść o warstwie społecznej w mieście najbarwniejszej – mieszkańcach przedmieść, warstwie najuboższej, wykonującej prace najniższe, nie wymagające specjalnych kwalifikacji, jak również ludności niepracującej, bezrobotnych, niebieskich ptaków, będących często w konflikcie z prawem. Lwowskie batiary są więc bohaterami piosenek w których wywyższano ich, a nawet apoetyzowano, jakby w nagrodę za trudne i mizerne życie. Piosenka uliczna idealizuje szczególnie jedną postać – Józka Marynowskiego, wielbiąc jego siłę, nieustraszoną odwagę i kawaleryjską fantazję.
Gdy Józka Marynowskiego, który zdezerterował na tydzień z wojska, aby zabawić się w knajpie „Pod Capkiem”, ujmuje na Gródeckiem patrol policyjny inspektora Baziuka, zbiega się tłum uliczników lwowskich - makabundów i towarzyszy Józkowi w drodze na odwach.
Wyzywające zachowanie Marynowskiego, jego pogarda dla władzy i prawa, kult osobistej wolności, której nie zdoła ograniczyć nawet więzienie, zyskują mu miano niezłomnego męża i brata polskiego. Przedmiejscy bohaterowie lwowskich piosenek noszą różne imiona. Do najczęstszych należą Jóźku, Antyk, Tońku, Tośku, z żeńskich Mania, Mańcia, Mańka, Mińcia, Maniusia, Maniuśka.
Aby słowa przybrały realne kształty poproszę na scenę Wojciecha Habelę
który zaprezentuje Państwu wiersz Jerzego Michotka „Zegary”
O piosence lwowskiej można opowiadać wiele, ale wpada ona w ucho, jak żadna inna, budząc i to radość i uśmiech i śmiech, ale niekiedy też i smutek. Smutek może nie wynikający  z tekstu, ile z wiedzy, iż ta piosenka może zostać zapomniana. Powtarzające się każdego roku festiwale piosenki lwowskiej i bałaku lwowskiego nie mogą do tego dopuścić. Ale, ale mówimy o bałaku, nierzadko mówimy bałakiem, ale też precyzyjnie nie wiemy co to jest bałak.
Lwowski bałak to przecież nic innego jak przedmiejska gwara. Termin bałak nie figuruje w słownikach poprawnej polszczyzny, nie odnajdziemy go również w encyklopediach. A jednak, jednak jest swoistym językiem na trwale wpisanym w historię naszej mowy ojczystej.
Medialnie, zapewne też i historycznie język bałaku zaistniał dzięki autorstwu Wiktora Budzyńskiego i tak urodziła się słynna   „Wesoła Lwowska Fala „. Pierwszą stałą, cotygodniową, półgodzinną audycję rozrywkową, Lwowska Rozgłośnia Polskiego Radia nadała w dniu 16 lipca 1933 roku.
Bałakiem w tej audycji posługiwali się przede wszystkim Tońcio i Szczepcio, czyli Henryk Vogelfänger i Kazimierz Wajda, tworząc duet dialogowy.
Oczywiście należy Państwu przypomnieć ten żywy do dzisiaj język, na przykładzie dialogów Tońcia i Szczepcia, lwowskiej piosenki, tej anonimowej, ulicznej, lub z wybitnymi autorskimi tekstami, czy słownika bałaku lwowskiego.

Dla przykładu:

Tońcio : „ Swoi baby kocham!!!
Szczepcio: I w swoi Polscy kity odwalisz.”

Piosenka:

„ Choć ojca nie znał, matki tyż,
Wychował si byz troski,    
Żył, boć najmniejsza żyji wesz,
Nikt go ni pytał: Jak si zwiesz ?
Na Łyczakoskij „.

lub:

„ Na ulicy Kupyrnika
   Stoi panna bez bucika,
   Bez bucika stoi
   I martwi si.
   Ja si pytam: dzie jest bucik?
   Ona mówi: bucik ucik,
   Może pan poszukać
   Zechce mi „.

Nie należy więc zapominać, iż integralną część bałaku lwowskiego stanowi właśnie lwowska piosenka.

Bogactwo języka bałaku odnajdziemy w „ Słowniku
bałaku lwowskiego „. Oto przykłady:

absztyfikant – adorator
bałak – rozmowa, gadka
bajbus – niemowlę
bandzioch – duży brzuch
chatrak – konfident
chirus – pijak
cwajer – dwója
ćmaga – wódka
drybcia – stara kobieta
dziunia klawa – ładna dziewczyna
powozić dziunię – reszta jest milczeniem
fafuły – pełne policzki
funio – zarozumialec
galanty – elegancki
graba – ręka
hajda – wynocha
handełes – handlarz
hołodryga -  oberwaniec
jadaczka – gęba
juszka – rzadka zupa
jucha z kinola – krew z nosa
kacap – głupiec
pedały – nogi
pinda – niedorosła dziewczyna
potyrcze – pomietło
szantrapa – niechlujna kobieta
ścierka – ladacznica
śledź – krawat
krawatka – krawat / dostojnie /.

Bałakiem porozumiewali się nie tylko batiarzy, w moim lwowskim domu słyszałem nierzadko elementy bałaku. Niedawno jedna z moich lwowskich koleżanek, profesor filologii romańskiej, na moją telefoniczną propozycję aby przyjechała z mężem na kilka dni do  nas do Krakowa, odpowiedziała mi : „Alek, jestyś  durnuwaty pomidur”.

Usłyszą teraz Państwo Dominikę Cieślik - Lauf , która z towarzyszeniem zespołu „Chawira” wykona 2 piosenki:
         
„Lwowianka” słowa i muzyka Anda Kitschman
 „Ta co pan buja” słowa Emanuel Schlechter, muzyka J. Gabel

Ilekroć zapowiadam prezesa fundacji Ocalenia Kultury Kresowej Karola Wróblewskiego jestem szczerze wzruszony. Sposób podania wykonywanych przez niego utworów, poza wrodzoną elegancją i galanterią nie ma nic wspólnego z wyuczoną sztampą. On sam głęboko przeżywa to co śpiewa i wykonuje posłuszny mu akordeon..
W Warszawie w ub. r. w maju w czasie naszego koncertu festiwalowego okazało się, iż miałem rację. Nikt z całego zespołu nie otrzymał tylu braw i to na stojąco. Nikt też poza panem Karolem Wróblewskim nie bisował na żądanie wymagającej przecież warszawskiej publiczności.

W jego wykonaniu usłyszymy:

„Moja gitara” słowa Emanuel Schlechter, muzyka Tychowski, Landowski,

„Moje serce zostało we Lwowie” słowa i muzyka Marian Hemar,

Akompaniament Mateusza Dudka - mistrza Europy w klasie akordeonu nastraja mnie zawsze lirycznie, a tuż obok urocza Dorota Helbin w swoim słynnym już repertuarze:

„Tyle jest gwiazd” do słów Mariana Hemara i muz. H. Browna oraz
„Placmuzyka” aut. nieznani,  ale pragnąłbym Państwa wprowadzić również w ten liryczny nastrój moim wierszem z tomu „Fotografie polskie”:

LWOWSKIE DZIECINNE WSPOMNIENIA

Zapachniało ziemiochłodem
Pól wiankami kwietnym płatkiem
Łanów pochyloną głową
I zerwanym wczesnym bratkiem

W poszum gaju chłodnym rankiem
Wkradły pierwsze się promienie
Jak dziecinna wycinanka
Przeszywają las strumieniem

Kora korze niepodobna
W swej żywicy zatopiona
Naturalną mapą zdobna
Śpi w zapachu swym utkwiona.

Położyłem się pod krzakiem
Malinowo niedojrzałym
Tak przykryty polnym makiem
Że mi róże zapachniały.

Kołysanka i skakanka
I gra w Zośkę tę dziecinną
Na przedmieściu Pohulanka
Lwowskie chwile me niewinne

Zamek w słońcu ten Wysoki
I ulica Łyczakowska
Na Hetmańskich Wałach sroki
Kocie łby Zamarstynowskiej

Wielki Teatr Diabla Góra
I gra w gałę w Stryjskim Parku
Pełna siana chłopska fura
I Paryża czar Jarmarku.

I chasydzkie stroje zdobne
Baby w chustach w kwiaty polne
Obciążone tobołami
I mlecznymi banieczkami.

A ulica Kaźmierzowska
Z elżbietańskiej dziury wieżą
I Brygidki w kraty troskach
W martwych oknach zęby strzeżą

Na Sykstuskiej bomby dziura
Tak ulicę tę zmieniła
Że przejezdna chłopska fura
Na Floriańskiej mnie zbudziła.

Szmonces, jak się narodził? O, to zapewne bardzo długa historia.
Historycznie i medialnie szmonces, zresztą podobnie jak bałak, swoje losy zawdzięcza „Wesołej lwowskiej fali” i jej twórcy Wiktorowi Budzyńskiemu. Po Bałaku z Tońciem i Szczepciem  / Kazimierzem Wajdą i Henrykiem Vogelfängerem,/ Budzyński powołał medialnie Aprikosenkranca i Untenbauma, parę żydowskich kawiarnianych komentatorów bieżących wydarzeń, w których wcielili się Mieczysław Monderer i Adolf Fleischen. Czy to byli autentyczni Żydzi, którzy mówili wyłącznie szmoncesem, czy zamaskowani goje wybitni aktorzy. Tego nikt do dzisiaj nie rozgryzł, nawet moja panienka / do dzieci /, która wszystko wiedziała, ani jej narzeczony Józio, nasz dozorca, sicherowy goj, sam widziałem. A co nie wyjaśnione, to tym bardziej intrygujące, słyszałem więc dyskusje w rodzaju „co cię to idzie obchodzić, co?”.
Szmonces to z hebrajskiego –  uśmiech, dowcip, lub większa kabaretowa forma oparta na humorze żydowskim. Tworzone w tym środowisku szmoncesy obracają się zwykle wokół spraw biznesowo-religijnych, wyznań i doznań miłosnych, zdrad małżeńskich.
Wiele jest szmoncesów sytuacyjnych, odpowiadających pytaniem na pytanie, „co za pytanie?”. Np. czy twoja żona wreszcie do ciebie wróciła? ”Co za pytanie?” etc.
Całkowicie inną sprawą już w pobliżu bałaku jest język szmoncesowy. Aby wyrazić to najprościej można powiedzieć tak: „szmonces to gwara, posiadająca nie gramatyczne pierwiastki języka polskiego, nieco języka literackiego jidysz i w niewielkiej części dla Polaka znającego język niemiecki śmieszne wstawki tego języka w istocie nic nie znaczące, no i ten akcent „jidysz po polsku”. To słynna przecież już więzienna opowiastka o dwóch Żydach będących w jednej celi.
Jeden więzień siedzi na krześle, drugi chodzi wokół celi. Ten siedzący mówi: Icek, jak ty chodzisz to ty myślisz, że ty nie siedzisz.
Albo mama mówi do synka, Icek ty stój prosto, żeby pan doktor widział jaki ty jesteś krzywy.
Gdzie mi tam kawały góralskie, czy ktoś widział krzywego górala? Nasłuchałem się tych szmoncesowych opowieści, oj nasłuchałem. Nie tylko na „Krakidałach”(targowisku lwowskim).
Wbrew pozorom szmoncesem mówili nie tylko talmudyści, ale również świeccy  w zależności od potrzeb i sytuacji.
Gdy na „Krakidały” przyjechał możny, najpewniej hrabia, to wokół niego talmudystów nie zoczyłem. Kręcili się zaś w krawatkach, dostojnie ubrani osobnicy, mówiący poprawną polszczyzną, załatwiając swoje geszefty, a tu złoto 14 karat, jak Boga kocham prosto ze Stambułu, a to pierścionek z brylantem blauwajs 3.5 karata do odebrania za połowę wartości, prosto z Wiesbaden. Gdy któryś z osobników powiedział: np. Moniek ty mi nie idź psuć interesu, od razu Moniek znikał, bo kto wie czy hrabia nie był antysemitnik.
 W szmoncesie, podobnie zresztą do bałaku istnieje podział na bogatych i biednych. Otóż w przedziale pociągu jedzie  dwóch Żydów, bogaty i biedny.
Ten bogaty się chwali, że jedzie do Baden, potem do Baden Baden, a potem do Wiesbaden, biedny zapytany dokąd jedzie odcina się, jadę do Rajsze, potem do Rajsze Rajsze, a potem do Wysrajsze.
Jednym z najstarszych, a zarazem najwybitniejszych dialogów szmoncesowych jest ”Sęk” Konrada Toma.
Kabaret Dudek prezentował „Sęk”, oj w wykonaniu takich szmoncesowców jak Edward Dziewoński i Wiesław Michnikowski.  

W szmoncesowy nastrój wprowadzi nas mój partner Wojciech Habela tekstem „Rubinstein”,

Zmieniamy nastrój, przed Państwem Franciszek Makuch artysta krakowskiej Opery i Operetki, w wykonaniu którego usłyszymy dwie piosenki:

„Boston o Lwowie” sł. Marian Hemar, muz. H. Brown oraz
„Mój sen o Lwowie” słowa J.R. Wanat, muz. Jerzy Kopiński

Zanim usłyszymy zapowiadane piosenki, pragnąłbym powtórzyć mój bałakowy wiersz „Czykuladki i cukierki”. Czynię to na prośby Państwa:
 
   CZYKULADKI I CUKIERKI

Czykuladki i cukierki
Słodziusieńki bumbunierki
Pienkne panny kwiatów mowa
A to wszysko jest zy Lwowa

Popatrz z góry na Łyczaków
Tam jest smak pachnących maków
A frajery z Kleparowa
Przecież także są zy Lwowa

Gdy muzyczka rżnie sztajera
Lwów piękniejszy niż Riwiera
Bo na rogu Kupernika
Tańczy panna bez bucika

Po Gródeckiej jedzie tramwaj
A my dwa są obacwaj
A tu Antek leje w mordę
Pół literka i jest lordem

Czykuladki i cukierki
Słodziusieńki bumbunierki
Pienkne panny kwiatów mowa
A to wszystko jest zy Lwowa

Wezme babe swe pod pachę
To mi fundnie drugą flachę
Policjanci i złodzieje
W mordę wódę każdy leje

A po wódce twoja Mańka
Jest jak w cyrku Wańka-Wstańka
Mańke widać jak na dłoni
A frajera frajer goni

Gdy ze Lwowem sztamę trzymasz
To nie będziesz za oryginał
Bo gdy się urodzisz znów
To zobaczysz miasto Lwów

I cukierki czykuladki
I amantów własnej babki
Swoje meszty na stoliku
Rudą Mańkę na nocniku

Przy twej Mańce jakiś frajer
Uskutecznia ręczny bajer
Ja frajera facką w mig
Absztyfikant był i znik

Bal u ciotki Bańdziuchowej
Trzymam dziunię szczegółowo
Dziunia klawa ja też szyk
Frajerowi portfel znik

I cukierki czykuladki
Dookoła nowe babki
Pienkne panny kwiatów mowa
Skąd te panny? Z Kleparowa

Czykuladki i cukierki….
Słodziusieńki  bumbunierki
Pienkne panny kwiatów mowa
A to wszystko jest zy Lwowa.

Szanowni Państwo mojego partnera Wojciecha Habeli nie trzeba zapowiadać

W jego wykonaniu usłyszymy:

„Pamiętaj  o tym wnuku” do słów Mariana Hemara, oraz
„Wio na piechotę do Lwowa” sł. i muz. Wiktor Budzyński

Mamy niedaleczko, więc wybieramy się oczywiście wszyscy na piechotę do Lwowa.
Artyście towarzyszy zespół „Chawira”

Usłyszymy teraz Magdalenę Sowę, która wykona dla Państwa trzy piosenki:
„Tango łyczakowskie” sł. Emanuel Schlechter, muz. bracia Haber,

„Tylko we Lwowie” sł. Emanuel Schlechter, muz. Henryk Wars,

„W Stryjskim parku na festynie” autorzy nieznani.

Artystce towarzyszy Zespół „Chawira”

Ilekroć Magdalena Sowa śpiewa w „Stryjskim parku na festynie”, bo oczywiście był wówczas festyn, przypominam sobie, iż właśnie tam poznałem moją żonę Alusię, prowadzącą dzisiaj z nami konferansjerkę.

Alusia siedziała samotnie na ławeczce i nawiązał się między nami dialog:
- Czy pani już długo idzie siedzieć na tym festynowi?
- Nie mów pan do mnie obciachem szmoncesowym, bo raz jestem po szkołach, a dwa jestem gojka i może się pan ode mnie odkarauli.
- Przepraszam  za pardon -  odpowiedziałem, nie absztyfikant ci ja, ale ma pani takie śliczne rysowanie górnej partii na siedząco, że nie mogłem nie zabajtlować.
-  I tu zacząłem uskuteczniać ręczny bałak, po czym dostałem od przyszłej wstyd powiedzieć po czym.
- I tak powstało moje pierwsze małżeństwo. Potem to już z następnymi żonami leciało.

Szanowni Państwo, z satysfakcję zapowiadam po raz następny Wojciecha Habelę, który zaprezentuje dwie piosenki:

„Oba cwaj” sł. Emanuel Schlechter, muz. Henryk Wars,

„Party w Londynie” sł. Feliks Konarski, muz. Do tanga „El Choclo”
                                    
Artyście towarzyszy Zespół „Chawira”.

ZAKOŃCZENIE  piosenką „Ten drogi Lwów” w wykonaniu zespołu „Chawira

Przed Państwem wystąpili:

Zespół „Chawira” w składzie:

Karol Wróblewski
Stefan Czyż
Jerzy Skrejko

Wojciech Habela
Franciszek Makuch
Mateusz Dudek
Dorota Helbin
Dominika Cieślik - Lauf
Magdalena Sowa

Konferansjerka:

Wojciech Habela
Aleksander Szumański
Alina de Croncos Borkowska - Szumańska

Scenariusz i reżyseria
Karol Wróblewski

Opracowanie i produkcja
Aleksander Szumański - producent artystyczny

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.